- W empik go
Jestem Alicją - ebook
Jestem Alicją - ebook
Zbiór przemyśleń autorki. Kiedy pisze, przelewa swoje uczucia na kartkę papieru, tak samo jak kiedyś robiła jej mama. To właśnie od niej usłyszała w dzieciństwie słowa, które do dziś towarzyszą jej w wędrówce przez życie. ,,Kiedy czujesz smutek, przelewaj swoje uczucia na kartkę papieru. To przyniesie ci oczyszczenie”. Alicja próbuje poradzić sobie z otaczającą ją rzeczywistością. Jej wiersze stanowią próbę odszukania siebie w świecie, który budzi w niej wiele, czasem sprzecznych uczuć i emocji.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8273-113-2 |
Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie będę Alicją
Zakładam pończochy,
swoją ulubioną sukienkę
ozdabiam wonią kwiatów.
Nie przyjdzie.
Układam karty w stos,
a słowa stają się melodią,
pieśnią o końcu świata.
(Niedługo wrócisz do domu,
zaraz nadejdzie wiosna).
Kolejna zima minęła,
więc przechodzę
na drugą stronę lustra.
KróIowa Kier mruga powiekami,
ma asa w rękawie
i patrzy na mnie
spod długich, gęstych rzęs.
Zna moje myśli.
Nigdy nie będę Alicją.
Niekochani
Anonimowi odkrywcy przyszłości
co dzień zakładają maski.
Spędzają popołudnia
w zaciszu ostatnich ławek,
podczas gdy z drzew spadają
pierwsze jesienne liście.
Wieczorami,
w zaciszu tych samych ławek,
łkają cicho, pragnąc świata,
w którym nie trzeba nosić masek.
W ich oczach odbijają się
kolorowe ekrany
utrwalone na płótnie słońca —
jak obrazy malowane słowami
martwej natury.
Tylko czasem, gdy cichy głos
kołysze do snu
ich zamknięte serca,
trwają w prozie świata,
jesieni życia —
umierają z miłości.
Ostatni płatek róży
Dziś księżyc jest nagi.
Kształty zarysowane na szybie
tańczą z cieniem kobiety.
Złote kontury
ukryte w garści srebrników
chowają się przed pełnią.
Pod osłoną nocy
wszyscy zanurzają palce
w ukrytej sieci,
usilnie patrząc w światło,
a łzy parzą dłonie.
Nawet wtedy,
gdy upada ostatni płatek róży,
wcielenie złego wilka
ostrzy sobie zęby
na dzieci utkane z mgły.
Wokół pełno ludzi.
Ani jednego człowieka.
Malarz — czas
Czas — samotny wędrowiec —
bez trudu maluje wszystko,
co widzi swym starczym okiem.
Widział, jak drżały jej dłonie,
usta układały się do pocałunku,
kiedy szeptała jego imię.
Nocą namalował jej portret,
śladami poprzedników zostawił
ledwie widoczną bruzdę
na opuszkach jej palców.
Jak czas maluje ją dziś
rozebraną ze złudzeń?
Dzisiaj drży jak na uwięzi
z podciętymi skrzydłami,
głosem skowronka,
sercem, którego nie potrafi
unieść.
O trzeciej nad ranem
wciąż pali się światło.
(Nie chcąc przyznać,
że boi się ciemności —
czeka).
Oddech przeszłości
Znów ubrałam się niestosownie
do pogody:
we włosy wpleciona kokarda,
na wietrze powiewa tiul sukienki.
Krocząc ulicami starego miasta,
nie lękam się chłodu —
znów oddasz mi marynarkę.
Obok kroczy czas, życie i człowiek.
W tle gra świateł i woda,
a wspomnienia są jak one —
wieczne.
Słychać dziecięcy śmiech,
niosący się echem
nad wieczorami życia.
Dzisiaj przemierzam ulice
bez marynarki.
Na ulicach starego miasta
spotykam czas —
dziś jest sam.
Kobieta w oknie
Smutna kobieta w oknie
obserwuje kawałki szkła.
Rozbite na części
szepty łączą się w krzyk.
W końcu milkną, patrząc
w owdowiałą twarz nieba.
W wieży wolniej mija czas,
a ślady na widnokręgu widać
gołym okiem.
Ludzie przestają pamiętać.
Siedzimy nad brzegiem rzeki,
ktoś ociera łzy z policzków.
Łzy są nieśmiertelne jak ta rzeka —
myślimy.
A pośrodku świata ona —
wciąż uwieziona w wieży.
Płacze,
wypatrując z oddali
wolności na krańcu tęczy.
Póki płomień się tli
Biały się zrodził świat,
a jego kolory to my,
kilka wspomnień wciąż trwa,
jak i kwiatów minionych sny.
Mimo głuchego milczenia
chór aniołów śpiewa w snach,
by chronić od zapomnienia
tych, którzy pukają do bram.
Anioły z naszych serc
zostawiły trwały ślad,
a on zawsze będzie biec —
nieskończony, biały świat.
Gasną nikłe światła w oknach,
człowiek z daleka szepcze: „Wróć,
póki tli się płomień w sercach,
dopóty nie ugasił go chłód”.
Drzwi zegara
Pukam do zamkniętych drzwi.
Kiedyś brzmiał tu tykot zegara,
jednak kazano mu milczeć.
Milczy więc do tej pory.
ldziemy korytarzem życia.
Znajdujemy ukojenie w muzyce
grającej w płatkach konwalii
i kryształach pierwszego śniegu.
O miłości, obiecujemy sobie,
opowiemy kiedyś,
jeśli nie zabraknie nam czasu.
Pukam do zamkniętych drzwi.
Dziś milczę razem z nim,
usypiam w jego płatkach.
Głęboko senny, strapiony
w końcu odzywa się —
w gościnie zmarszczek.
Jestem tobą.
Otwieram, zdaje się —
nie wystarczyło nam czasu.
Roża bez kolców
Szukam róży bez kolców,
zamkniętej niegdyś
w ciepłych gestach
i w dotyku, który pieścił skórę.
Jak co dzień mijam tę samą wystawę.
Widzę odcisk dłoni
po drugiej stronie lustra.
Panna na wystawie wciąż się smuci.
Pragnie tego jednego uścisku dłoni,
którego nikt jej jeszcze nie ofiarował.
Nadszedł zimny wiatr północy,
(Długo i szczęśliwie,
tak kończą się wszystkie bajki),
widzę w tłumie twarz kobiety.
Odbija się w niej cały smutek tłumu.
Za najpiękniejszą sukienką
nie ukryje blizn.
(Nie nasza).
Ona wciąż szuka róży bez kolców,
świata bez blizn.