- promocja
- W empik go
Jestem Wandzia. Jesień pierwsza klasa - ebook
Jestem Wandzia. Jesień pierwsza klasa - ebook
Wandzia Wilk tuż przed wakacjami skończyła siedem lat i właśnie wypadł jej drugi ząb. Na dodatek wraca od babci Mileny, a tu w domu… pizza. Oj, w domu Wilków to zawsze oznacza, że dzieje się coś ważnego… Pewnie, że tak: Wandzia idzie do szkoły! A mama… idzie do pracy, takiej w biurze. Znowu wszystko stanie na głowie? Na szczęście Wandzia ma plan! Potrzeba jej trochę magicznego kakao ciasto, dyniowe i je j własny specjalny przepis jesień – jesień pierwsza klasa!
Drogi tom ciepłej, mądrej i przezabawnej serii dla początkujących czytelników (oraz ich rodziców – oni także będą się dobrze bawić!). O rezolutnej kilkulatce, która z właściwą sobie ciekawością i przekorą idzie przez świat – i podbija serca!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8387-140-0 |
Rozmiar pliku: | 3,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Marek Wilk (tata)
Jest ortodontą. Pachnie miętą i śpiewa pod prysznicem. Ulubione słowo: „kurrropatwa”.
Magda Wilk (mama)
W pracy sprawdza tabelki i kręci głową. Pachnie mamowo, ma miękki brzuch i gotuje najlepsze płatki z mlekiem.
Wandzia Wilk (ja)
Mam siedem lat i zapas lodów w zamrażarce. Unikam oliwek, mieszkam w Nowej Lipie i właśnie wypadł mi drugi ząb.
Mikołaj Wilk (brat)
Chodzi do liceum, dwa razy miał złamane serce, wie, co to kosmki jelitowe, i czyta książki bez obrazków.
Filip Wilk (brat)
Prawie dziesięciolatek, koszulki układa w słupki, zna się na gwiazdozbiorach, lubi brokuły i wypuszcza na łąkę pająki.
Kuba Wilk (brat)
Ma dwanaście lat, jest najszybszy w wyścigówki, non stop trzyma ręce w kieszeniach, a jego pokój to pobojowisko.
Kotlet
Puszysty chomik syryjski, w dzień śpioch, w nocy pożeracz marchewek i biegacz.ROZDZIAŁ 1. ZĄB TKWI W JABŁKU (SIERPIEŃ)
Jestem Wandzia. Wandzia Wilk. Mam siedem lat i właśnie wypadł mi drugi ząb. Wypadł i od razu utkwił w jabłku.
Ja w tym czasie utknęłam w korku. Z babcią Mileną, która odwoziła mnie z Warszawy do domu w Nowej Lipie. Spędziłam w stolicy ostatni tydzień wakacji i chociaż było fajnie, tęskniłam już za Kotletem, moim puszystym chomikiem.
– Dlaczego akurat w jabłku? Nie mógł na przykład w truskawce? Albo w czekoladce? – spytałam, przyglądając się górnej jedynce, która teraz zamiast w mojej buzi tkwiła w jabłkowej skórce.
– Bo to klasyk, Wandziu. Klasyk. Kto jak kto, ale ja się na klasykach znam. – Babcia skręciła w boczną uliczkę i przez chwilę kluczyłyśmy między białymi, eleganckimi domami, by znowu wyjechać na zatłoczoną drogę.
– Daleko jeszcze? – Wyjrzałam przez szybę garbusa.
– Jakieś trzy godziny jazdy.
– Trzy godziny?
– Czyli tyle, ile trwa porządna opera. Jeśli chcesz, możemy jakąś włączyć.
– Yyyy…
Przełknęłam ślinę i dotknęłam językiem miękkiego dziąsła w miejscu wypadniętej jedynki.
Przez cały tydzień babcia puszczała muzykę operową i wyświetlała filmiki, na których śpiewa na scenie Opery Narodowej, tak wysoko, ale to tak wysoko, że żaden wilk nie potrafi tak wyć, nawet kiedy księżyc jest w pełni.
– Albo możemy pogadać. O muzyce, sztuce, historii… – Babcia dodała gazu i ominęłyśmy zepsutą ciężarówkę stojącą na poboczu.
– To wolę pogadać. – Wyprostowałam się na foteliku, gotowa zadać pierwsze pytanie. W końcu babcia była wszechwiedząca, mogłam więc zapytać ją o wszystko. Odłożyłam do połowy zjedzone jabłko na bok i zaczęłam:
– Babciu?
– Tak, Wandziu.
– Czy sos, którym polewasz ziemniaki, naprawdę jest zrobiony ze zdechłych myszy?
– Słucham? – Babcia zahamowała tuż przed przyczepą kempingową, która pojawiła się na naszym pasie, jakby ktoś dorysował ją w ostatniej chwili.
– Kuba mówi, że tak.
– Widać Kuba nie zna się na klasykach. Mój sos do ziemniaczków jest zrobiony z wiejskiej śmietany, czosnku i bulionu. Stąd jego piękny kolor i wyborny smak.
– A babciu?
– Tak, Wandziu.
– Czy ty naprawdę jesteś wszechwiedząca? Bo mama mówi, że jesteś.
– Cóż… hm…