- promocja
- W empik go
Jeszcze Raz - ebook
Jeszcze Raz - ebook
Czy masz ochotę na romans w góralskim klimacie? On - typowy góral z Zakopanego, zawzięty, uparty i charakterny. Ona - piękna właścicielka niedużej firmy. On - ceni sobie u płci pięknej kobiecość, elegancję i inteligencję. Ona - jest uosobieniem wszystkich tych cech. Jest jedno ale... Ona dawno temu obiecała sobie, że już nie pokocha. On o tym nie wie. Próbuje różnych sposobów, by zdobyć jej serce. Ona - zabarykadowała się w bezpiecznej komnacie od środka. Czy na pewno dobrze sprawdziła wszystkie zamki? Gdzie kończą się nasze postanowienia, a zaczynają rządzić zmysły? Czy możliwe jest, aby niezależnie od przeszłości, zawsze można było zacząć Jeszcze Raz? Książka nominowana w kategorii Debiut Literacki w rankingu OpowiemCi.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788396474407 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Adrianna wjechała na parking. Szybko znalazła wolne miejsce. Postanowiła nie brać bagażu i zameldować się w hotelu dopiero po bankiecie. Dobrym pomysłem okazało się przygotowanie do przyjęcia w domu. Poprawiła makijaż w lusterku samochodowym i sprawdziła, czy z włosami wszystko w porządku. Długie, brązowe, lekko falowane kosmyki wystarczyło delikatnie przeczesać ręką, aby je podnieść u nasady.
Wysiadła i przyjrzała się swojemu odbiciu w szybie. Wygładziła dłonią prostą ciemnozieloną sukienkę z grubego materiału. Choć kreacja podkreślała jej figurę, była raczej skromna. Zbyt skromna. Ale taka właśnie miała być. Ubrania stanowiły dla Ady skuteczną metodę odwracania od siebie uwagi. Narzuciła płaszcz i ruszyła w stronę wejścia do hotelu. W Karpaczu była pierwszy raz. W głównym holu nie wiedziała, dokąd ma się udać. Zapytała recepcjonistkę, gdzie się odbywa bankiet Grzegorza Michalskiego, i udała się we wskazanym kierunku.
Weszła na salę pełną gości. Przełknęła ślinę. Minęły lata, kiedy ostatnio była wśród takiej liczby obcych osób. Nabrała w płuca powietrza, starając się opanować stres. Spóźniła się, więc praktycznie wszystkie miejsca już zajęto. Rozglądała się nerwowo za jakimś pustym krzesłem.
– Czy mogę w czymś pomóc? – zapytał kelner, dostrzegłszy jej konfuzję.
– Szukam wolnego miejsca.
– Zaraz coś znajdziemy. Mogę prosić o płaszcz? Zaniosę go do szatni.
– Wolałabym go mieć ze sobą, jeśli to nie problem.
– Oczywiście. Proszę za mną.
Ruszyli w głąb pomieszczenia. Na środku znajdował się duży parkiet, a po bokach ustawiono cztery długie stoły. Przy każdym siedziało około dwudziestu pięciu osób.
Ludzie już zaczęli rozmowy. Ktoś się witał, dziewczyny chwaliły nawzajem swoje stroje.
Kelner odsunął Adriannie wolne krzesło. Podziękowała za pomoc, przerzuciła przez oparcie płaszcz i usiadła. Przy tym samym stole ujrzała sześć młodych dziewcząt. Zdążyły się już poznać – a może znały się wcześniej – bo prowadziły ożywione rozmowy. Cztery z nich siedziały naprzeciwko, a dwie po lewej stronie Adrianny. Z brzegu, po prawej, siedział jakiś mężczyzna i to obok niego przyszło jej zająć miejsce.
– Dobry wieczór – przywitała się grzecznie.
– Dobry wieczór – odpowiedziały dziewczyny, które dopiero teraz zwróciły uwagę, że pojawiła się nowa osoba.
Zapadła niezręczna cisza. Adrianna nie ułatwiała innym zadania swoim brakiem uśmiechu i pozornym chłodem. Dziewczyny wróciły do dyskusji, ale już szeptały, czując lekkie skrępowanie. Mężczyzna obok nie wykazywał zainteresowania najbliższym otoczeniem, jedynie obserwował salę. Atmosfera w tej części stołu była co najmniej drętwa. Adriannie nie pozostało nic innego, jak również poprzyglądać się przybyłym na bankiet. Poza Grzegorzem i jego współtowarzyszami kojarzyła niewiele osób.
Rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk włączanego mikrofonu i szmery rozmów ucichły.
Na scenę wszedł Grzegorz Michalski – właściciel firmy DecoMichalski, która zorganizowała przyjęcie dla swoich kontrahentów.
– Witam wszystkich serdecznie – przemówił donośnym głosem, skupiając na sobie uwagę zebranych. – Bardzo się cieszę, że spotykamy się w tak licznym gronie na corocznym bankiecie przygotowanym dla naszych klientów i kontrahentów. To zapewne największa tego typu impreza w Polsce skupiająca tak wielu przedstawicieli branży dekoracyjnej i okolicznościowej. To przyjęcie jest dla was i wam dedykowane. Gdyby nie wy, nie byłoby nas tutaj. Wielu z was towarzyszy nam na tej wspólnej drodze od lat. Są tu osoby współpracujące z nami od początku, czyli już dwadzieścia siedem lat.
Odwrócił się w stronę stolika, przy którym siedziała grupa wspomnianych gości, i skinął delikatnie głową jakby w podziękowaniu.
– Chciałem szczególnie przywitać osoby będące tutaj po raz pierwszy – kontynuował. – Ta impreza oznacza zapewne początek waszej drogi w tej branży. Przed wami wiele trudnych chwil, wiele godzin poświęconych pracy zamiast rodzinie i wiele trudnych decyzji do podjęcia. Sam byłem kiedyś w tym miejscu, co wy teraz. I jeśli mogę dać wam jakąś radę, to powiem jedno: tylko ciężka praca, niezależnie od rodzaju działalności, przyniesie efekty. Macie jednak większe możliwości niż ja na starcie. Ilość materiałów, które mogliśmy wykorzystać na początku działalności, była tak mała, że aż się dziwię, jakie licho mnie skusiło do wyboru tej branży.
Przez salę przetoczyła się salwa śmiechu.
– Ale jak widać, to tylko przypieczętowanie powiedzenia „ciężka praca popłaca”. A teraz korzystajcie z tej chwili relaksu, bo i on jest potrzebny, żeby naładować baterie i w poniedziałek z ochotą wrócić do obowiązków. Mamy do dyspozycji świetny zespół góralski, który umili nam czas, a o północy zapraszamy na pokaz sztucznych ogni. Widzę, że kelnerzy przygotowują się już do rozdania posiłków, więc nie będę przedłużał. Jeszcze raz wszystkich serdecznie witam i zapraszam do wspólnego biesiadowania.
Grzegorz wrócił na swoje miejsce, obok żony i najstarszych stażem kolegów. Kelnerzy zaczęli roznosić ciepłe dania. Adrianna miała ściśnięty żołądek, mimo że ostatnie, co dzisiaj zjadła, to jogurt z musli na śniadanie. To pierwsza taka impreza, w której uczestniczy od ponad czterech lat.
Wzięła sztućce i zmusiła się do jedzenia. Gęś w sosie winnym okazała się naprawdę smaczna. Ada pochłonęła większość porcji. Kiedy kelnerzy pozbierali talerze, na stół wjechały zimna płyta i alkohol. Dziewczyny trochę się zmieszały. Nie wypadało, aby to któraś z nich sięgnęła po butelkę i zaczęła polewać.
– Napiją się panie? – zagadnął do nich siedzący obok Adrianny mężczyzna, widząc, że w towarzystwie samych kobiet musi sprawować funkcję polewającego.
– Chętnie – odrzekły z uczuciem ulgi.
Podniósł się z krzesła i nachylił nad Adrianną, aby dosięgnąć z butelką do dalszej części stołu. Dopiero teraz poczuła jego zapach. Używał perfum idealnie trafiających w jej gust. Zaciągnęła się tą wonią nieświadoma, że zrobiła to za głośno. Mężczyzna zatrzymał wzrok na jej twarzy i przyglądał jej się przez chwilę. Ada, zagubiona w swoich myślach, dopiero po czasie zauważyła, że jest obserwowana. Speszona spojrzała na niego pytająco. Uśmiechnął się kącikiem ust i trwał tak o sekundę dłużej, niż wymagała tego sytuacja.
– Dla pani? – zwrócił się do Adrianny, wskazując na butelkę.
– Ja… dziękuję. – Zażenowana własną reakcją wbiła wzrok w półmisek przed sobą.
Mężczyzna na szczęście nie nalegał. Nalał sobie wódki i usiadł.
– No to na zdrowie – powiedział ktoś z dalszej części stołu.
Wszyscy przechylili kieliszki. Niedługo później dziewczyny wróciły do swojej ożywionej rozmowy, chichocząc i szeptając sobie wzajemnie coś do uszu. Mężczyzna siedział i się temu przyglądał niechętny do włączania się w dyskusję.
Adrianna odszukała spojrzeniem kelnera, przywołała go gestem dłoni i zagadnęła:
– Czy mogę prosić o kieliszek wina?
– Białe czy czerwone?
– Białe półwytrawne poproszę. Proszę samemu coś wybrać.
– Oczywiście.
Kiedy kelner się oddalał, myślała, jak sprawić, aby ten wieczór minął szybko. Zdawała sobie sprawę, że ze względu na szacunek do Grzegorza musi tu posiedzieć przynajmniej do dwudziestej trzeciej. Spojrzała na zegarek. Dopiero kilka minut po ósmej. Rozejrzała się jeszcze raz w poszukiwaniu kogoś, z kim mogłaby spędzić ten czas na rozmowie. Wiedziała, że Grzegorz i Ewa będą na to dziś zbyt zajęci. Wpadała w coraz większe zakłopotanie. Tak naprawdę najchętniej znalazłaby się w swoim pokoju. Namówiona przez przyjaciółkę, by w końcu wrócić do życia towarzyskiego, uległa i tutaj przyjechała. Teraz jednak czuła, że to jeszcze nie jest dobry czas, o ile taki w ogóle kiedykolwiek nastąpi.
Wrócił kelner z winem. Otworzył butelkę i nalał Adriannie niewielką ilość, aby spróbowała trunku. Mężczyzna siedzący obok wpatrzył się w nią, kiedy podnosiła lampkę i kosztowała jej zawartość. Adriannie płonęły policzki pod tym wwiercającym się spojrzeniem. Musiała pilnować, by nie drżała jej dłoń, gdy odstawiała naczynie na stół.
– W porządku, poproszę – zwróciła się do kelnera zupełnie nieświadoma tego, jak smakował trunek, którego przed chwilą spróbowała. Gdyby ktoś podał jej spirytus, zapewne by się nie zorientowała. Poprawiła sukienkę tylko po to, by zrobić coś z rękami, i nerwowo szukała miejsca, w które mogłaby wbić wzrok. Odnosiła nieodparte wrażenie, że ten mężczyzna obserwuje każdy jej ruch.
Dziewczyny przy jej stoliku zaczęły rozmawiać o pracy. Adrianna wykazała udawane zainteresowanie tematem, byle tylko skupić się na czymś innym. Opowiadały o klientach i szansach rozwoju w firmach, w których pracowały, a których nazwy Ada kojarzyła ze słyszenia. Mężczyzna obok nadal się nie odzywał, tylko przechylał od czasu do czasu kieliszek. Adrianna starała się na niego nie patrzeć, ale jej wzrok sam kierował się w jego stronę, by wyłapywać szczegóły jego wyglądu. Teraz skupiła uwagę na jego ręce i wymyślnym wzorze spinek na mankiecie białej koszuli. Tylko tyle mogła dostrzec kątem oka, tak aby nikt się nie zorientował, że go lustruje. Nie zmieniało to faktu, że cały czas napawała się tym odurzającym zapachem.
W sali pojawił się zespół i przywitał z gośćmi góralską gwarą. Z głośników popłynęła muzyka. Nie trzeba było długo czekać, aż pierwsze pary pojawią się na parkiecie. Dziewczyny rozejrzały się w poszukiwaniu ciekawych okazów płci męskiej. Wszystkie były raczej niezamężne. Adrianna nie dostrzegła obrączek na ich palcach. Spoglądały również w kierunku siedzącego obok niej mężczyzny, ale ten nie okazywał im zainteresowania. Do jednej z nich podszedł wysoki, raczej nieurodziwy facet i poprosił ją do tańca. Grymas na jej twarzy świadczył o tym, że godziła się niechętnie, dobre maniery jednak nie pozwoliły jej odmówić. On pomimo swej kiepskiej urody dryg do tańca miał niezły. Ona zaś regularnie deptała mu wypolerowane buty, wywołując uśmieszki wśród koleżanek.
Alkohol zrobił swoje. Rozmowy były coraz bardziej ożywione, śmiechy – głośniejsze, a żarty – dosadniejsze. Dziewczyny wstały i skierowały się do wyjścia na taras. Ada poczuła się nieswojo, gdy zdała sobie sprawę, że została sam na sam z nieznajomym. Nerwowo rozejrzała się po sali.
– Można panią prosić do tańca? – zapytał jej sąsiad, wyrywając ją z zadumy.
– Dziękuję, nie tańczę.
– Trudno będzie pani wytrwać całą noc, siedząc i obserwując salę przy lampce wina.
– Nie przeszkadza mi to. Raczej nie spędzę tu całej nocy – wyjaśniła bez cienia uśmiechu. – Przepraszam. – Chciała odsunąć krzesło i wstać, ale on zablokował je nogą.
– Ja nie gryzę, proszę nie uciekać.
Przechyliła głowę na bok. Przez jej twarz przebiegł ledwo zauważalny uśmiech.
– Nie wątpię, że nie dopadnie mnie pan tutaj swoimi zębami…
– Tak? Jest pani pewna? No dobrze, niech pani kontynuuje – przerwał jej w pół zdania, wybijając ją z rytmu. Musiała szybko pozbierać myśli.
– Ale jestem pewna… że poradzi sobie pan z tą chwilą samotności. Proszę odblokować moje krzesło.
Pochylił się nad nią i oparł brodę na dłoni. Przybliżył głowę tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Ada cofnęła się na tyle, na ile mogła. Była święcie przekonana, że usłyszała, jak oparcie trzeszczy pod naporem jej ciała. Mężczyzna patrzył jej prosto w oczy z zawadiackim uśmiechem.
– Oczywiście, proszę. – Odsunął nogę i pozwolił jej wstać. Wiedział jednak, że musiała się teraz porządnie skupić, by utrzymać się na nogach. Nie ułatwiał jej zadania i patrzył na nią cały czas, ani trochę się z tym nie kryjąc.
Wzięła płaszcz i torebkę i ruszyła w stronę baru. Doskonale zdawała sobie sprawę, że on właśnie skanuje wzrokiem każdy kawałek jej sukienki, a oczami wyobraźni zapewne widzi to, co jest pod nią. Musiała uważać, by jej chód wyglądał naturalnie w wysokich szpilkach. W myślach przeklinała wybór butów na dzisiejszy wieczór.
Kupiła przy barze papierosy i wyszła na taras. Oparła ręce na marmurowej balustradzie. W altance obok siedziały dziewczyny z jej stolika i rozmawiały o przyjęciu. Było już prawie całkiem ciemno, więc nie zauważyły, że ktoś stoi w pobliżu. Zapaliła papierosa i w pewnym momencie zaczęła się przysłuchiwać ich rozmowie.
– Chryste, ale nuda. Mówiłam wam, że będzie lipa. Idźmy na jakąś imprezę. Na pewno każda knajpa w Karpaczu ma w ofercie coś ciekawszego niż ten bankiet.
– Wiesz, że Żelazna Dama nas zabije, jak się dowie, że urwałyśmy się o dwudziestej pierwszej.
– A skąd ma się dowiedzieć?
– Ona jest wszystkowiedząca. Nie pamiętasz, co było na targach w Warszawie?
– Dobra, przekonałaś mnie. Ale zorganizujmy sobie tu jakąś rozrywkę, bo z nudów uśniemy w towarzystwie tych dwóch mruków. Przecież ta kobieta, co siedzi naprzeciwko ciebie, wygląda, jakby połknęła kij od szczotki.
O, jak miło – pomyślała Adrianna. Połknięty przez nią kij stanowi nieodłączny element rozmów podczas niezapowiedzianych wizyt jej przyjaciółek.
– Ale cię nosi.
– Ciebie też by nosiło, gdybyś od pół roku nie uprawiała seksu. A ciekawych typów tu jak na lekarstwo.
– Przecież ten Pan Sztywny, co siedzi obok Pani Kij W Dupie, jest niczego sobie.
Adrianna spojrzała na altankę i zobaczyła, że po jej drugiej stronie stoi mężczyzna z jej stolika. Uśmiechnęła się, wiedząc, że dziewczyny są nieświadome bycia podsłuchiwanymi.
– Ciekawe, czy Pan Sztywny i Pani Kij W Dupie w ogóle uprawiają seks. Jak myślicie?
– Jeśli Pan Sztywny jest sztywny, to kto wie.
Dziewczyny się roześmiały.
– Ale przy ich poziomie sztywniactwa pozostaje im do dyspozycji tylko pozycja na misjonarza.
– Pasowaliby do siebie. Spotkały się dwa mruki. Pogadaliby sobie.
– Dobra, chodźmy stąd. Tutaj nic nie wysiedzimy.
Dziewczyny wyszły z altanki, nie zważając, że ktoś jest obok, i wróciły do sali.
Mężczyzna poczekał, aż podsłuchiwane koleżanki znikną z pola widzenia, i podszedł do Adrianny.
– No i zostaliśmy nazwani mrukami. Aż tak nudno wyglądamy?
– Najwidoczniej. Duszami towarzystwa raczej tu nie zostaniemy, przynajmniej ja na pewno nie – powiedziała Ada, zaciągając się papierosem.
– Jestem Piotr. – Podał jej rękę.
– Adrianna.
– Z której firmy jesteś?
– Prowadzę swoją.
– Nie widziałem cię wcześniej na bankietach.
– Bo mnie nie było.
– Długo w branży?
– Osiem lat.
– To czemu nie bywałaś tu wcześniej?
– A tak się jakoś złożyło – odpowiedziała wymijająco.
– Dlaczego nie tańczysz?
– Limit pytań na dziś został wyczerpany – stwierdziła, unikając odpowiedzi. – Ale sądząc po rozmowie naszych koleżanek, są chętne, więc możesz skorzystać.
– Myślę, że jestem dla nich trochę za sztywny. – Uniósł łobuzersko brew. – I raczej nie jestem nimi zainteresowany.
– A ja tobą. – Zgasiła peta w popielniczce. – W końcu ten kij w tyłku nie wziął się znikąd. – Popatrzyła na niego, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie ma ochoty ani na rozmowę, ani na jego towarzystwo, ani tym bardziej zaloty. Może zabrzmiało trochę grubiańsko, ale to była jej tarcza obronna, kiedy ktoś przekraczał granice rozmów biznesowych. Teraz tak się właśnie poczuła, dlatego zareagowała natychmiast, szczególnie że nie znała Piotra.
Bez słowa opuściła swojego towarzysza.
Wróciła do sali. Spojrzała na scenę. Po dziesięć górali i góralek w regionalnych strojach robiło świetne wrażenie.
Adrianna usiadła na swoim miejscu. Dziewczyny kontynuowały rozmowę.
– Szkoda, że nie ma tu Łukasza z Dekoratora – westchnęła jedna z nich.
– No, to jest dopiero ciacho. Jak spojrzy się tymi swoimi niebieskimi ślepiami, nawet Żelaznej mętnieją oczy.
– Wiecie, że on jest żonaty.
– Nie wygląda na takiego, któremu przeszkadzałoby to w uwodzeniu dziewczyn.
– A tobie?
– No nie wiem, do niego można mieć słabość.
Do stolika wrócił Piotr. Usiadł na swoim miejscu.
– Ja bym się nie odważyła na taki romans. Jesteśmy młode, możemy szukać wśród wielu wolnych facetów. Tego kwiatu jest pół światu.
– No na tej imprezie to raczej większość chwastów nam wyrosła – stwierdziła jedna z dziewczyn ze skwaszoną miną.
Adrianna zaśmiała się z żartu.
– Dla pani te nasze rozmowy są pewnie śmieszne – zwróciła się do niej tamta skwaszona. – Taka gadanina małolat.
– Śmiać się z was, dziewczyny, to tak, jakbym się śmiała z siebie sprzed lat – odpowiedziała Adrianna. Szacowała, że dzieli je dziesięć, a może nawet więcej lat.
– Pani też taka była?
– Myślę, że byłam bardzo podobna – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
– To dlaczego teraz pani tak mało mówi? – dopytywała odważniej długowłosa blondynka z mocnym makijażem, zapewne pod wpływem wypitego alkoholu. Ada zdawała sobie sprawę, że gdyby chciały zapytać wprost, to pytanie by brzmiało, dlaczego jest taka gburowata, sztywna i ubrana jak własna matka. Szukała odpowiednich słów, aby udzielić wymijającej odpowiedzi, tym bardziej że Piotr też zainteresował się wymianą zdań.
– Cóż, przychodzi po prostu taki czas, kiedy głos powinno się oddać młodszym od siebie.
– Zabrzmiało to mniej więcej tak, jakby mówiła to staruszka, która właśnie przepisuje dobytek całego życia na swojego syna i godzi się z tym, że to on teraz będzie decydował o wszystkim. Pani przecież jest jeszcze młoda, a wygląda pani tak, że niejeden mężczyzna zwróciłby na panią uwagę. No, może gdyby nie ta sukienka.
W końcu to powiedziały. – Uśmiechnęła się w duchu. Ale prawda jest taka, że ta sukienka miała właśnie odwrócić od Ady czyjąkolwiek uwagę.
– Ma pani męża, partnera?
Bezpośredniość dziewczyn coraz bardziej zbijała ją z tropu.
Piotr spojrzał na nią, również oczekując odpowiedzi. Chyba był zadowolony z tego, że ktoś go wyręczył w zadaniu tego pytania.
– Nie – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
– No właśnie, więc dlaczego nie korzystać z takich chwil jak dzisiejszy wieczór?
– Myślę, że pozostawię wam pole do popisu. – Uśmiechnęła się. Starała się brzmieć naturalnie, ale przychodziło jej to z coraz większym trudem.
– My skorzystamy w takim razie ze swojego wieku i sobie pożartujemy, żeby za cicho przy naszym stoliku nie było. Nie ma z kim tańczyć, to chociaż się pośmiejemy.
Ada odetchnęła z ulgą, gdy temat zboczył w inną stronę.
– Oj tam, „nie ma z kim tańczyć”. Trochę samotnych mężczyzn by się znalazło – powiedziała ta z dziewczyn, która mówiła o Piotrze w altance. – Może pan da się skusić na jeden taniec? – zapytała, patrząc na niego.
– W takim razie zapraszam – odpowiedział z grzeczności i wstał. Adrianna zwróciła jednak uwagę, że raczej nie ma na to ochoty, tylko zgodził się ze zwykłej przyzwoitości.
Ruszyli razem w kierunku parkietu.
Mogła odetchnąć. W jej codziennym otoczeniu wszyscy doskonale wiedzieli, że nie powinni wchodzić na tematy dotyczące życia prywatnego. Dziewczyny oczywiście nie miały o tym zielonego pojęcia, dlatego tak lekko zadawały trudne pytania. Ada nie mogła się na nie złościć, bo cała rozmowa wyglądała niewinnie. Wspomniała chwile, kiedy i ona była taka beztroska. Spojrzała w stronę parkietu. Patrzenie na wirujących na nim ludzi sprawiało jej przyjemność. Sama kiedyś uwielbiała tańczyć. Wśród innych gości zamknięci w swoim tańcu byli dziewczyna, która siedziała naprzeciwko niej, i Piotr. Miała okazję im się poprzyglądać.
Dziewczyna należała raczej do ładnych i zgrabnych. Urodę podkreśliła delikatnym makijażem i dopasowaną, dosyć krótką sukienką. Długie włosy, częściowo upięte, dodawały jej jeszcze większego uroku. W tańcu radziła sobie świetnie, tym bardziej że jej partner umiał dobrze poprowadzić. Piotr miał jakieś sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu i nienaganną, wysportowaną figurę. W eleganckich spodniach, białej koszuli i krawacie prezentował się elegancko. Nie uszło to uwadze wielu dziewczyn, które z zainteresowaniem przyglądały się parze, a właściwie tej męskiej części. Adrianna zwróciła jednak uwagę na jeden szczegół. Piotr, owszem, tańczył ze swoją partnerką, ale w każdej możliwej sekundzie skupiał wzrok na Adriannie. Nie po to, by się upewnić, że cały czas tam siedzi, ale po to, by napawać się jej widokiem. Każdy obrót to wysłane spojrzenie, które Adrianna bezbłędnie odbierała. On o tym wiedział, a ona poczuła ciarki na plecach, kiedy sobie uzmysłowiła, że nieświadomie robi dokładnie to samo. Zawstydzona spuściła głowę.
Utwór się skończył, Piotr odprowadził partnerkę do stolika i wrócił na miejsce. Nachylił się do Ady i szepnął jej do ucha:
– Mogę liczyć, że mi się odwdzięczysz?
Spojrzała na niego, oczekując wyjaśnienia.
– Nie chcesz ze mną tańczyć, okej. Ale może zatańczysz w takim razie z kimś innym. Ja też chciałbym sobie popatrzeć. – Uniósł brew w geście zwycięstwa. Doskonale wiedział, że obserwowała go przez ostatnie minuty.
Czuła uderzenie gorąca, policzki zaczęły jej płonąć.
Z głośników znów rozbrzmiał głos wodzireja. W tej chwili był dla niej jak wybawienie. Zapowiedział pokazowy taniec przy góralskich rytmach. Na parkiet wyszli górale i góralki z zespołu. Połączyli się w pary i zaczęli tańczyć polkę. Lider opowiedział o tańcu i polecił towarzyszom, aby pozbierali chętnych do wspólnego tańca. Górale się rozdzielili, rozeszli po sali i zaczęli zapraszać gości na parkiet. Do Piotra podeszła jedna z dziewczyn z zespołu. Do Adrianny jeden z górali wyciągnął rękę. Za późno było na jakąkolwiek reakcję. Zaskoczona podała mu dłoń i ruszyła z nim. Członkowie kapeli zaczęli tańczyć polkę wspólnie z uczestnikami imprezy. Gdy już każdy dobrze radził sobie z krokami, zespół zarządził odbijanego, łącząc w pary gości, tak aby tylko oni zostali na parkiecie. Sami zaś ruszyli do stolików po kolejne osoby. Adriannie przypadł nie kto inny, tylko Piotr. Wszystko działo się tak szybko, że nie nadążała z analizowaniem sytuacji. Piotr natomiast nie czekał. Przyciągnął ją do siebie.
– Czyli jednak tańczysz. – Był tak blisko.
– Nie miałam sposobności, żeby odmówić.
– Przy następnej okazji też cię postawię przed faktem dokonanym – szepnął jej do ucha.
– Raczej się taka nie nadarzy.
– Ależ jest pani niedostępna, pani Adrianno.
– Proponuję więc poszukać kogoś bardziej dostępnego.
– Nie drążę tematu, korzystajmy z tej chwili i skupmy się na tańcu.
Przyciągnął ją bliżej pomimo jej oporu i zaczął prowadzić, trzymając rękę na jej plecach. Usta miał zaraz przy jej uchu.
– Pięknie pachniesz. – Nie ułatwiał jej sprawy. Twarz miał zwróconą w jej stronę, tak że czuła jego oddech na uchu.
– Dziękuję… – Czuła, że płonie.
Nie kontynuował rozmowy. Skupił się na tańcu i na przyjemności z niego płynącej. Zachowywał fikcyjny dystans, którego Adrianna nie dała mu przełamać, a jednocześnie burzył jej mury obronne w miejscach, w których się tego nie spodziewała. Czuła jego pewną rękę na swoich plecach, oddech pieszczący skórę, kciuk, którym co chwilę niby przypadkiem muskał jej miękką skórę między kciukiem a palcem wskazującym. Wrażliwość na te z pozoru nic nieznaczące bodźce sięgała zenitu. Ada oddychała dużo szybciej, dużo głośniej albo na zbyt długo wstrzymywała powietrze. Wpatrzona w jego klatkę piersiową, w białą koszulę, idealny kołnierzyk, czarny krawat z delikatnym wzorem, z nieznaną sobie wrażliwością wyłapywała wszystkie szczegóły.
Piosenka się skończyła. Adrianna pragnęła czym prędzej opuścić parkiet, aby zakończyć to, co się tutaj działo, a czego nie rozumiała. Piotr miał jednak inne plany. Nie pozwolił jej się uwolnić z uścisku.
– Jeszcze jeden taniec, proszę. Na więcej nie będę nalegał.
Spojrzała mu w oczy. Zatopiła się w ich brązowym odcieniu. Była na przegranej pozycji. Nie potrafiła odmówić, patrząc w ich głębię. Namacalnie czując jego upór, odpuściła.
Z głośników popłynął wolny kawałek. Piotr rozluźnił rękę na jej plecach, zauważywszy, że porzuciła plan ucieczki. Pochylił bardziej ku niej głowę i zanurzyli się w tańcu. Adrianna próbowała się rozluźnić. Od dawna nie była tak blisko żadnego mężczyzny. Właściwie to poza podaniem ręki na przywitanie od czterech lat nie dotknęła ani jednego. Nie odważyła się spojrzeć w oczy Piotra. Pomimo wolnego kawałka czuła się jak na karuzeli. Wszyscy dookoła byli rozmazani, jakby w pędzie nie nadążała z dostrzeganiem szczegółów. Miała wrażenie, że jeśli Piotr ją puści, to upadnie. Znajdowała się w objęciach obcego mężczyzny, który odczytywał każdą jej emocję.
– Rozluźnij się – szepnął do niej.
Nie odpowiedziała. Nie była w stanie spełnić tej prośby.
– Hej. Spokojnie. – Spojrzał na nią. Dostrzegł panikę w jej oczach. – Wszystko w porządku?
Przytaknęła, choć mijała się teraz z prawdą.
– No to wsłuchaj się w piosenkę i nie myśl o niczym innym – poradził kojącym tonem i odwrócił wzrok, by nie peszyć jej jeszcze bardziej.
Starała się to zrobić. Powolne rytmy spowodowały, że uspokoiła serce i rozluźniła mięśnie.
– Tak lepiej. – Piotr wyczuł, że odzyskała kontrolę nad emocjami, choć nie rozumiał, co je wywołało.
Dalej tańczyli już bez słowa. I mimo że mieli szeroko otwarte oczy, nie widzieli teraz nic dookoła. Ich zmysły w całości skupiły się na tej chwili. Przyjemność płynąca z tego tańca była tak wszechogarniająca, że ich mózgi wyłączyły się na bodźce z zewnątrz. Kołysali się powoli, lawirując między swoimi myślami i jednocześnie nie myśląc o niczym.
Gdy utwór dobiegł końca, odsunęli się od siebie. Adrianna ruszyła w stronę stolików, a Piotr kroczył zaraz za nią, trzymając ją za bok. Po drodze jednak zagadnęła go znajoma.
– Cześć, Piotrze, mogę ci zająć chwilę? Mam do ciebie małą sprawę.
– Cześć, Joanno. Jasne. – Ostatnie, na co miał ochotę, to rozmowa z inną kobietą. Nie było jednak wyboru.
Adrianna usiadła na chwilę na krześle. Dziewczyny bacznie jej się przyglądały. Miała wypieki na policzkach, jakby w pomieszczeniu było czterdzieści stopni. Musiała ochłonąć. Uśmiechnęła się do sąsiadek, starając się przybrać jak najbardziej naturalny wyraz twarzy, i wstała od stołu. Wyciągnęła z torebki papierosy i wyszła na taras. Stała tam spora grupa gości rozmawiających ze sobą luźno. Podszedł do niej Grzegorz.
– Witaj, Adrianno. Bardzo się cieszę, że przybyłaś na to spotkanie. – Pocałowali się w policzek na przywitanie.
– Dziękuję za zaproszenie – odpowiedziała.
– Jak się bawisz?
– W porządku, dziękuję.
– Jak tam nasze projekty?
– Najpóźniej na początku następnego tygodnia całość będzie gotowa. Myślę, że spodoba ci się nowa kolekcja.
– Twoje kolekcje zawsze mi się podobają. Wiesz, że jesteś mistrzynią poligrafii.
– Cześć, Grzegorz – zagadnął Piotr, który właśnie do nich podszedł. Podali sobie ręce na przywitanie. – Można się przyłączyć do rozmowy?
– Jasne. Z Adrianną chyba już miałeś okazję się poznać.
– Tak, o lepsze towarzystwo przy stoliku byłoby trudno. Jak to określiły towarzyszki z naszego stolika: „spotkało się dwóch mruków”. – Puścił Adzie oczko.
Wszyscy zaśmiali się z żartu.
– Ada to właścicielka Mika Greeting Cards.
Piotr spojrzał na nią zaskoczony, nie będąc świadom, z kim ma do czynienia.
– Sądząc po twojej minie, nie wiedziałeś o tym – zauważył Grzegorz. – Tak, Piotrze. To jej kartki sprzedajesz naszym klientom.
Adrianna lekko się zmieszała. Nie wiedziała, że Piotr pracuje dla Grzegorza. Do tej pory nie miała okazji go spotkać. Zapewne działał na innym terenie. Nie bywała na tego typu spotkaniach, dlatego nie było sposobności do poznania się.
– A to ci niespodzianka.
– Gdyby Ada bywała częściej na naszych przyjęciach, pewnie byś wiedział. Ona jednak starannie unika naszego towarzystwa – wytłumaczył Grzegorz z sympatią w głosie.
Na taras wyszła Ewa.
– Grzesiu, chodź na chwilę, Mariusz z Dagmarą już się zbierają, pożegnamy się.
– Przepraszam, obowiązki wzywają – usprawiedliwił się i zostawił ich samych.
Adrianna zapaliła papierosa.
– Ada, Ada… A więc to ty.
Domyślała się, że Piotr nie zmieni tematu.
– Tak, to ja.
– I pomyśleć, że przez moje ręce przewinęło się tysiące twoich kartek. Dlaczego wcześniej nie mieliśmy okazji się poznać?
– Tak jak już usłyszałeś, nie bywam na takich przyjęciach.
– Dlaczego teraz zrobiłaś wyjątek?
– Byłam to winna Grzegorzowi.
– Wiesz, że twoja obecność na takich bankietach to duża reklama.
– Dziękuję za radę. Nie narzekam na brak zamówień i bez tego.
– Bo jesteś dobra, nawet bardzo dobra. Te kartki… Jak mogłem się od razu nie zorientować?
– Nie przesadzaj. – Adrianna zgasiła papierosa, chcąc się jak najszybciej oddalić. Piotr jednak skutecznie odcinał jej drogę ucieczki. Zrobił kolejny krok w jej stronę i stanął na tyle blisko, że dzielący ich dystans skurczył się diametralnie. Zaburzyło to poczucie bezpieczeństwa Adrianny.
– Nie pozwalaj sobie – ostrzegła.
Popatrzył w jej oczy, przedłużając zbytnio tę chwilę. Jej spojrzenie stanowiło dla niego zagadkę.
Ada spuściła głowę.
– Co jest w tych twoich oczach? – Uniósł jej podbródek. Wpatrywał się przenikliwie w jej źrenice, szukając odpowiedzi.
Spróbowała się przesunąć na bok i zwiększyć dystans, ale Piotr znowu zagrodził jej drogę.
– Dlaczego uciekasz?
– Posłuchaj, nie szukam nikogo, nie szukam przygody. Jesteś poza kręgiem moich zainteresowań, więc odpuść.
On jednak zbliżył się jeszcze bardziej.
– Co jest w tych twoich oczach? – powtórzył dosadnie, zatapiając się w ich głębi.
– Nic, nie ma nic – odpowiedziała ze smutkiem, odchyliła rękę, która uniemożliwiała jej przejście, i odeszła.
Zabrała z krzesła torebkę i płaszcz. Podeszła do recepcji i zameldowała się do swojego pokoju. Odebrała swoją kartę. Poszła do auta po torbę. Widziała kątem oka, że Piotr stoi przy barze i ją obserwuje. Ruszyła w kierunku windy. Weszła do środka i spojrzała na niego ostatni raz przez zamykające się drzwi.
W pokoju rzuciła torebkę na fotel, zdjęła szpilki i wzięła prysznic. Później wsunęła się pod kołdrę i powoli zasnęła z myślami, które nie opuszczały jej od czterech lat.ROZDZIAŁ III
Niedziela minęła jej spokojnie. Obejrzała jakiś film w telewizji, a wieczorem siedziała w domowym biurze i przeglądała swoje projekty, aby się przygotować do pracy. Myślami jednak krążyła cały czas wokół minionego bankietu. Na biurku zaczął wibrować jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz. Dzwoniła Dorota, jej przyjaciółka.
– No cześć, Doris, co tam?
– No hej. Dzwonię, żeby zapytać, jak się udał wyjazd w góry.
Ada się zawahała. Nie miała nastroju do opowiadania zdarzeń z tego weekendu.
– Jakoś przeleciało – powiedziała wymijająco.
Dorota jednak ją znała i wyczuła, że coś jest na rzeczy.
– „Jakoś przeleciało”? Coś mi się nie wydaje. Opowiadaj.
– Doris, to nie był dobry pomysł, żeby tam jechać.
– Co się stało? Albo inaczej: jak ma na imię?
Trafiła w sedno.
Ada przez chwilę milczała. Wiedziała, że jej przyjaciółka nie odpuści.
– „Piotr” – powiedziała. – Ale nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. Wiesz, że nie zamierzam zmieniać swojej sytuacji.
– No tak, wiem. Rozumiem, że Piotr też to wie i w pełni szanuje – rzekła z ironią.
Ada nie odpowiedziała. Dorota wiedziała, że jej przyjaciółka potrzebuje zmian, czegoś nowego, co wywróci jej życie do góry nogami.
– No dobra, musimy się spotkać. Opowiesz mi wszystko. Kiedy mogę do ciebie przyjechać?
– Mam masę pracy w tym tygodniu. Muszę rozesłać projekty. Może umówmy się na przyszły weekend.
– No dobra, o ile się nie okaże, że będzie zajęty.
– Doris… – odezwała się Ada, wiedząc, co tamta ma na myśli.
– No już dobrze, to do soboty. Nie mogę się doczekać. Pa.
– No pa, całuję.
Odłożyła telefon. Zrezygnowała już dzisiaj z pracy, bo i tak nic z tego nie wyjdzie.
W poniedziałek stawiła się w pracy przed ósmą, jeszcze zanim przyszła Kasia, jej asystentka. Włączyła komputer, odczytała maile i usiadła przy stole projektowym. W końcu udało jej się skupić myśli. Wiedziała, że ten tydzień będzie bardzo pracowity. Chciała przesłać gotowe projekty do końca tygodnia.
Po ósmej do biura weszła Kasia.
– Cześć, Ada, jak się udał wyjazd?
– W porządku, dziękuję.
– Pokazałaś coś z naszych projektów? – Na szczęście Kasia skupiła się na pracy.
– Tak, widzieli je Grzegorz i Ewa. Ale tylko kilka przykładów.
– No i jak?
– Myślę, że im się podobają. Spotkałam się też z przedstawicielem ItalianPaper. Widziałam nowe papiery. Tam leży nowy wzornik. Będzie na czym pracować. Sama zobacz.
Kasia wzięła próbnik i zaczęła przeglądać. Jej też się spodobały wzory.
– No dobre są. Kawy?
– O tak, poproszę. Mocną.
– A co, zarwana nocka? – zapytała asystentka z uśmiechem. – Co się wydarzyło w tym Karpaczu?
– Na biurku leży poczta. Rozpakuj przesyłki od kuriera, chyba przyszły segregatory ofertowe. Przynieś mi je, chcę zobaczyć, jak wyszły.
Kasia zrozumiała, że nie ma sensu drążyć tematu.
***
Dwa dni zleciały na intensywnej pracy. Adrianna dzięki temu nie miała czasu na rozmyślania. Wciągnęła się z powrotem w wir obowiązków. Wszystkie projekty były już gotowe, wspólnie z Kasią ułożyły je tematycznie i wzięły się do przygotowywania segregatorów reklamowych.
– Dzisiaj przyjeżdża Tomek, pamiętasz? – zagadnęła asystentka.
– Tak, wiem. Już brakuje mi wymówek.
Tomek to przedstawiciel firmy, w której zamawiały ozdobne koperty. Bardzo sympatyczny człowiek, który od miesięcy bezskutecznie próbuje poderwać Adę i namówić na spotkanie. Wiedziała, że i tym razem nie będzie wyjątku.
Zjawił się przed szesnastą. Kasia zaprosiła go do pracowni Adrianny. Zaproponowała mu kawę i zamykając drzwi, puściła szefowej oczko, życząc jej powodzenia. O dziwo, w czasie spotkania nie schodził na tematy prywatne. Ada wybrała interesujące ją koperty i złożyła zamówienie. Kiedy skończyli, wyszli razem z biura i skierowali się w stronę holu, gdzie znajdowało się biurko Kasi. Asystentka przygotowywała akurat korektę prognozowanych zamówień.
– Adrianno, chciałem o coś zapytać. Słyszałem, że w centrum otworzyli nową knajpę. Nie miałabyś ochoty się tam ze mną wybrać?
No i się zaczęło. Kasia opuściła głowę i uśmiechnęła się pod nosem.
– Przykro mi, ale jesteśmy w trakcie kompletowania nowej kolekcji i jesteśmy zawaleni robotą.
– Ale już prawie siedemnasta, pewnie będziecie zaraz kończyć.
– Tylko że ja już mam plany na dzisiejszy wieczór.
W tym czasie do budynku niezauważenie wszedł Piotr. Przysłuchiwał się całej rozmowie. Wiedział, co musi zrobić.
– Cześć, kochanie. – Podszedł do nich i stanął ostentacyjnie między Tomkiem i Adrianną. Przyciągnął ją do siebie i przywarł do jej ust. Trwał tak chwilę dłużej, niż było to konieczne. Kasia wytrzeszczyła oczy, zupełnie się nie spodziewając takiego obrotu sprawy. Tomek nieco się zmieszał, a Ada musiała się bardzo postarać, by też nie pokazać zdziwienia. Piotr spojrzał wymownie na Tomka, przekazując mu bez słów, że to jego teren. – Jak tam nasza kolacja? Skończyłaś już pracę? – zwrócił się do Adrianny, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. Patrzył na nią tak, jakby ten gest był najnaturalniejszy na świecie i jakby wykonywał go już setki razy.