- W empik go
Jeszcze się spotkamy - ebook
Jeszcze się spotkamy - ebook
Książka "Jeszcze się spotkamy", tak jak poprzednie, to historia o nastolatkach. Główna bohaterka Hania - od lat utrzymuje kontakt listowny ze swoim przyjacielem - Gabrielem. Wspólnie rozwiązują problemy, płaczą i śmieją się. Jest między nimi szczególna nić porozumienia. Akcja rozpoczyna się w momencie wielkiego zafascynowania Hani starszym kolegą z liceum, którego ona ma zamiar lepiej poznać. Dziewczyna wpada na nietypowy pomysł, a w jego realizacji pomaga jej przyjaciółka z mieszkania obok - Laura. Wszystko idzie dobrze do czasu, kiedy pojawiają się wątpliwości. Czy Rafał rzeczywiście jest tym, kogo potrzebuje Hania? Kolejne komplikacje dołączają wraz z przyjazdem Gabriela. Wszystkim na myśl nasuwa się pytanie: czy tych dwoje może łączyć tylko przyjaźń?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-132-0 |
Rozmiar pliku: | 725 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
musi być ktoś
najważniejszy
jedyny
konieczny
bez którego życie
traci sens
do którego
powraca się ciągle
nawet z najdalszych zakątków ziemi
do którego wraca się
jak do dzieciństwa
żeby odzyskiwać nadzieję
i wierzyć
nawet w niemożliwe
bez którego pogoda
staje się niepogodą
a radość
umiera przed czasem
musi być człowiek
ważny jak alfabet
bez którego wszystko
staje się niezrozumiałe
i ponad siły
który pomaga iść
w nieznane
który przynosi szczęście”
(W. Buryła – zbiorek „Zadrapany sercem”)Marzymy o tym, czego nie mamy
*
9 I 2011
Hej:)
Gdybyś tu był, wiedziałbyś jak się czuję. Znowu jestem rozkojarzona, a to wszystko przez niego. Nie rozumiem czy wy faceci naprawdę jesteście aż tak nierozgarnięci? Przecież dziewczynie nie wystarczy posłany uśmieszek. Nie łaska podejść i cokolwiek powiedzieć? Wiem, co powiesz jak zwykle przesadzam. Może i tak.
W związku z Twoją piękną Pauliną powinnam powiedzieć „a nie mówiłam”. Wiedziałam, że to się nie może udać. Nie chodzi o ciebie, tylko o nią. Jej styl bycia był zbyt przewidywalny. Znów to samo gadam na nią, a w Rafale nie potrafię tego dostrzec. Póki, co to jest silniejsze ode mnie. Zresztą sam dobrze wiesz. W końcu to nie pierwszy raz, przejdzie mi prawda? A ty pomożesz mi się pozbierać. Ach. Moja samolubność nie zna granic.
Pomijając ten drobny szczegół, o którym piszę Ci po raz kolejny, musisz wiedzieć, że znowu zawaliłam polski. Nie wiem, nie radzę sobie z interpretacjami wierszy, z pisaniem wypracowań. Niedługo kończy się semestr. Boję się, że Metafora mnie zagrozi, a wtedy już na pewno nie wybrnę. Zresztą wiesz jak jest. Należę do jej czarnej listy. Czy kiedykolwiek to się zmieni? Tak, jak zacznę być grzeczna.
Wiesz, co? Właśnie wpadłam na genialny pomysł. Wiem, że nie jestem jakąś tam pięknością, ale skoro nie podobam mu się taka, jaka jestem to się spaskudzę. I nie, nie pytaj mnie teraz czy dobrze się czuję. Słyszałam ostatnio, że szukał korepetycji z chemii. Jestem dobra. To jedyny przedmiot, który mi łatwo przychodzi. Zgłoszę się na ochotnika. Laura na pewno mi pomoże. W końcu „moda” to jej drugie imię. Nie znajdziesz drugiej takiej stylistki jak ona i jeśli ta dziewczyna nie zrobi kariery to znaczy, że talent przestał być w tym kraju dostrzegany.
Przepraszam cię, ale muszę już kończyć słyszę, że bracia robią kolację. To może się źle skończyć. Jak zwykle czekam na odpowiedź i solidną reprymendę.
H.
Odłożyłam pióro i wsunęłam list do fioletowej koperty. Od pięciu lat utrzymywałam w ten sposób kontakt z Gabrielem. Moim najlepszym przyjacielem. Znaliśmy się od dziecka, razem dorastaliśmy. Zawsze myślałam, że razem z nim rozpocznę gimnazjum i szkołę średnią. Stało się inaczej. Po skończeniu podstawówki wyprowadził się na drugi koniec Polski. Od tego czasu go nie widziałam. To dziwne prawda? W końcu są wakacje, ferie, ale nigdy nie było okazji. Zawsze gdzieś po drodze mijaliśmy się, nie mogąc spotkać i tak zleciał czas. Pamiętam go jako rudowłosego chłopca z błękitnymi oczami o stalowym tonie. Od czwartej klasy nosił jeszcze aparat dentystyczny. Był dosyć okrągłym dzieckiem, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Jego osobowość zawsze mnie inspirowała i zachwycała. Miał w sobie tyle energii. Zawsze potrafił wybawić mnie z opresji. Uwielbiałam z nim rozmawiać, dlatego nadal to robię. Wspólnie przeżywamy kryzysy miłosne, zarówno moje jak i jego. To ciężka sprawa, ale dzięki Gabrielowi zbieram się po upadkach. Może to głupie, ale wybraliśmy normalne listy jako środek porozumiewania się. Maile nie cieszą tak bardzo, a sms-y powszednieją. W listach jest jednak coś szczególnego. Piszemy ich po kilka dziennie i na koniec tygodnia wysyłamy. Czasem po prostu nie wyrabiam, żeby na nie wszystkie odpisać.
Weszłam do kuchni. Moi trzynastoletni bracia cudowali przy kuchence. Są identyczni, jak to bliźniaki. Ich charaktery jednakże to dwie zupełnie różne historie. Filip to dusza romantyka, Artur to typowy buntownik. Są inteligentni, jeden bardziej w stronę przedmiotów humanistycznych, drugi to ścisło wiec. Są okropnie denerwujący, jak to młodsi bracia. Mniej więcej jednego wzrostu, różnica może jednego centymetra, ciemne brązowe oczy, blond włosy, teraz różni ich także fryzura, Artur ma krótkie włosy zawsze postawione na żel, Filip ostatnio się zapuścił i ma na głowie galimatias. Jednak gdyby ich ubrać tak samo i ostrzyc, dla postronnego obserwatora są nie do odróżnienia.
– Błagam znów to samo? Ile razy mam wam mówić, że frytki wsypujecie na blachę i do piekarnika, a nie z całym opakowaniem – powiedziałam zdenerwowana poczynaniami rodzeństwa.
– Przynudzasz – odgryzł się Artur i zastosował się do moich poleceń. Oczywiście jak tak to im źle, ale kiedy trzeba się najeść to są pierwsi. Spojrzałam na niego zirytowana i wyszłam. Mieszkamy w bloku na czwartym piętrze, mimo tego metraż jest wystarczający. Dwa małe pokoje plus salon, łazienka, kuchnia i równie mała jak pokoje, sypialnia rodziców. Wszyscy spokojnie się mieścimy, choć często rano chłopcy musza czekać pod drzwiami dobre pół godziny zanim się przygotuję do szkoły. Niestety pech to pech, kto lubi długo spać, ten potem czeka. W zeszłym roku robiliśmy gruntowny remont we wszystkich pomieszczeniach, należało odświeżyć kolor na ścianach, wymienić meble. Pokój chłopców z trzech stron pomalowano na brązowo, czwartą część na jasny beż tak by go trochę rozjaśnić. Limbowe łóżko doskonale odbija się na czekoladowym tle. Poza tym kilka mebli i wszechobecne rzeczy chłopców. Ubrania, książki, komiksy, gry, plakaty, buty, wszystko cokolwiek było w szafkach i akurat w tym tygodniu było im potrzebne. Jeśli chodzi o mój pokój. No cóż, lubię go. W końcu osobiście go projektowałam. We wnęce idealnie dopasowana biała szafa z biurkiem i półokrągłymi półkami, wszystko razem połączone w jedną całość. Na ścianie przy drzwiach również białe łóżko, przypominające trochę skrzynię, a na nim dużo różnej wielkości poduszek w kwiatowe wzory w odcieniach szarości. Naprzeciwko niski czarny stoliczek z dwoma równie niskimi krzesełkami, a na ściany rzucony żakardowy amarant.
– Idę do Laury! – krzyknęłam wychodząc z pokoju i kierując w stronę wyjścia.
– Hania? – odezwała się mama. Stanęłam w półobrocie.
– Tak?
– Tylko nie uśnij tam znowu – powiedziała pogodnie.
– Postaram się – odpowiedziałam i wyszłam. Laura mieszka dokładnie naprzeciwko mnie. Często zdarza się tak, że siedzę u niej do późna i w pewnym momencie zasypiam. To niby żaden problem, bo do siebie mamy dwa kroki, ale wypadałoby, chociaż co drugą noc spędzić we własnym łóżku. Zapukałam ładnie do drzwi, mimo że zwykle wchodzę jak do siebie.
– Hania? A czemu ty pukasz dziecko? – przywitał mnie wysoki brunet jak zwykle z serdecznym uśmiechem na twarzy. To oczywiście ojciec Laury. Jest mechanikiem samochodowym. Nie ma takiej usterki, której by nie zdołał naprawić.
– Dobry wieczór – odparłam i weszłam do środka. Z pokoju od razu wyskoczyła rudowłosa dziewczyna w równiutkiej grzywce i prostych, długich włosach związanych w kucyk – Mam nowy pomysł – powiedziałam bez wstępnych ceregieli.
– Pomysł w związku z czym? – spytała nie do końca orientując się w moim świecie.
– Nie, z czym, tylko, z kim. I tym kimś jest… – zaczęłam szybko.
– Okej, okej wiem Rafał – przerwała mi bez większych emocji. Już przyzwyczaiła się do mojego zachowania. – Myślisz, że tym razem to wypali?
– No tak, ty to potrafisz mi dopingować – powiedziałam ironicznie. Wystawiła mi język i czekała na dalszy ciąg. – Słuchaj, piszę list do Gabriela i nagle mnie olśniło. Rafał potrzebuje korków z chemii tak? – spytałam retorycznie. – W takim razie oto jego nowa nauczycielka – dokończyłam pokazując na siebie. – Tylko teraz mam do ciebie dwie sprawy.
– Tyle to wiem, najlepiej trzeba było od tego zacząć – mówiła.
– Pogadasz z nim i powiesz mu, że znasz dziewczynę, która mu pomoże i tak dalej. To jedno. A drugie… chce, żebyś mnie ucharakteryzowała… – dokończyłam niepewnie.
– Co? Hanka, co ci znowu chodzi po tej główce? – zdziwiła się.
– Oj, no bo ja nie chcę, żeby on wiedział, że ja to ja. Zrób ze mnie taką sierotkę, coś jak serialowe brzydule – wyjaśniłam.
– Wiesz, że to nie jest takie proste. Przecież niemożliwe, żeby się nie zorientował. Chociaż w sumie… – zawahała się.
– Tak wiem, co chcesz powiedzieć…, że nie jest przesadnie inteligentny – dokończyłam za nią. Laura posłała mi pełen zgody uśmiech. Niestety chcąc nie chcąc musiałam przyznać jej rację, ale co poradzę, że coś usilnie mnie ciągnie w jego stronę.
– Ok. Pomyślmy. Gdybyś tak na przykład założyła na głowę chustkę, z tyłu zrobiłoby się z reszty kok na dole, to przynajmniej zakryłoby włosy. Wypuścimy jakiś kosmyk… Czekaj zaraz jakąś znajdę, pokombinujemy. – Moja przyjaciółka zaczęła intensywnie przewracać zawartość swoich szuflad. Wyrzuciła około dziesięciu kolorowych, cienkich chustek i szalików – Patrz, co mam, moja czarna peruka z przedstawienia. Przyda się – Laura wprawiła się w świetny nastrój. – Ej, mam już pomysł zostało mi trochę czarnego materiału. Uszyję ci taką długą spódnicę – zaczęła gestykulować – i do tego założysz ten mój beżowy wyciągnięty sweter, który tak uwielbiasz.
– Bo wyglądasz w nim jak lump – powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Dlatego go nie wyrzuciłam. Wracając do ciebie. On ma szeroki golf, więc już nic więcej ci nie będę dawać, albo weźmiemy ten cienki różowy pasek od moich spodni i założysz go na wierzch.
– No dobra. Zdaję się na ciebie. Przecież wiesz, że ja się na tym nie znam – mówiłam. Podeszłam do lustra i zaczęłam zbierać swoje włosy, by nie wychodziły spod peruki. Przypomniała mi się wizyta u fryzjera. Przyszłam wtedy z długimi do pasa włosami, mniej więcej takimi, jakie ma teraz Laura i zażyczyłam sobie obcięcia. Fryzjerka zamiast cieszyć się z klientki, mówiła, że nie może tego zrobić, bo później przyjdę do niej z pretensjami. Po dziesięciu minutach zgodziła się wziąć do pracy. Chciałam mieć krótkie włosy do ramion, obcięte asymetrycznie. Dlatego lewą stronę bardziej wyciągnęła a prawą przycięła prosto. Oczywiście musiała mi też przenieść przedziałek. Przy okazji poprosiłam o pofarbowanie końców na rudy kolor. Zawsze chciałam mieć takie rude jak Laura, ale jednak zdecydowałam, że przy moich ciemnych włosach taki akcent będzie akurat odpowiedni.
– Już. Dawaj tę perukę – powiedziałam wpinając ostatnią wsuwkę. Szczerze mówiąc dziwnie czułam się w tak czarnych włosach, ale przynajmniej miałam grzywkę, która mnie zmieniała. Laura podała mi chustkę w różowiaste kwiaty i sprawnie zawiązała mi ją chowając resztę włosów. Z przodu wyciągnęła kosmyk włosów. Nie wyglądało to dobrze, bo był prosty jak drut.
– Trzeba będzie go podkręcić lokówką – zadecydowała. – Ej, ale całkiem nieźle. Zmyjesz makijaż…
– A nie lepiej właśnie nałożyć mi makijaż? – spytałam. W końcu to też dużo maskuje.
– No właśnie nie wiem… musiałabym pokombinować. Wiem! Weźmiemy tę szminkę z Chanel, wiesz tę, którą mi Izka ostatnio z Włoch przysłała – powiedziała wyciągając kosmetyczkę z górnej szuflady. W zasadzie jedną z wielu. Siostra, co miesiąc przysyła jej torbę kosmetyków i po prostu nie sposób ich pomieścić. Przyznam się, że dzięki temu ja nieraz już skorzystałam. Siostra Laury – Iza szybko wyjechała z Polski. Praktycznie po maturze przeniosła się na studia do Włoch, tam poznała Jacopo. Jakoś w wieku dwudziestu jeden lat wyszła za mąż. Wszyscy byli w szoku, ale jak widać od czterech lat są razem i nic złego się nie dzieje. On jest dobrze sytuowany, więc dziewczyna praktycznie nie musi pracować. Mieszkają w San Marino, Laura jeździ, co roku na wakacje do niej, czasem zabiera też mnie. Izka otworzyła tam własną drogerię z kosmetykami znanych marek. Dwa lata temu urodziła ślicznego synka, który otrzymał imię po dziadku Enrico.
– W zasadzie to przysłała ci nie jedną szminkę, więc lepiej pokaz, o którą ci chodzi. – Choć po części domyślałam się, że może jej chodzić o Chanel Rouge. I nie pomyliłam się.
– Mam. Rouge Hydrabase 98 Splendeur – przeczytała z triumfującym uśmiechem. Pokiwałam tylko głową z rezygnacją i zgodziłam się na jej fanaberie. Mimo, że zdecydowanie miałam ochotę odmówić. Ten kolor jest zbyt intensywny, ale z drugiej strony dzięki temu charakteryzacja będzie miała lepszy akcent. – Założysz okulary i będzie dobrze.
– Nie mam okularów – stwierdziłam. Moja przyjaciółka wywróciła oczami i wyciągnęła kolejne pudełko z trzema parami okularów. – Skąd ty to wszystko masz?
– Pamiętaj, że to ja zawsze ubieram uczniów do przedstawień na koniec roku. Myślisz, że gdzie te wszystkie rekwizyty i stroje trafiają. Do mojego pokoju – Zaśmiała się. – Wcześniej mnie to denerwowało dopóki nie przekonałam się jaki to dla mnie plus. Wiele tych ciuchów mogę kilkakrotnie przerabiać do własnej dyspozycji – wytłumaczyła mi i wyciągnęła zawartość pudełka. Moją uwagę przykuły olbrzymie okulary z grubymi oprawkami na kształt kwadratów. Od razu je przymierzyłam. – No całkiem nieźle. Będą w sam raz.
– Laura. Dziękuję ci – powiedziałam.
– Przecież wiesz, że dla mnie to świetna zabawa – odpowiedziała.Codziennie inne myśli, inne słowa, inne rozczarowania
*
Budzik był dla mnie bezlitosny. Dzwonił ile sił w głośniku i nie dawał znów pogrążyć się w błogim śnie. Chcąc nie chcąc otwarłam oczy i wysunęłam nogę spod kołdry. Wczesna pora, pewnie w pół do szóstej, bo tak ustawione mam budzenie, dookoła nic, tylko ciemność jak to zwykle bywa w styczniu. Od kilku tygodni jedyne, na co czekam to ferie, choć może nie do końca, bo przed nimi mam jeszcze półmetek. Przypomina mi to o braku partnera i studniówkę Rafała, na którą idzie już pewnie z kimś. Tak wiem, powinnam była kogoś zaprosić albo, chociaż zgodzić się by poszedł ze mną kumpel Jaśka, ale jakoś nie mam ochoty na zabawę z obcym facetem. Poza tym nie chcę go fatygować. Chłopak nawet nie jest stąd. Laura idzie z Jaśkiem i o nic nie musi się martwić. A on uwielbia ją z wzajemnością. Widać, że idealnie się dobrali. Oboje mają wyczucie stylu, dogadują się na wielu płaszczyznach i mogą na siebie liczyć. Pamiętam jak w zeszłym roku Jaśkowi groziła poprawka z fizyki. Laura przesiadywała u niego godzinami i powtarzali materiał. Nie pozwoliła mu sobie odpuścić, mimo iż był już spisany na straty. Może to nic wielkiego, ale dzięki niej sobie poradził. Mój wzrok padł na zostawione na biurku fioletowe koperty. Uśmiechnęłam się i wzięłam do ręki jedną z nich. W środku był mój ulubiony list od Gabriela. Zawsze, kiedy dopadał mnie melancholijny nastrój, chwytałam się jego słów. A szczególnie jednego zdania: „(…) wiesz każdy ma złe i dobre chwile, raz się wspinasz raz upadasz. Ale ja czekam z miotłą by w razie, czego pomóc ci sprzątać.” Czasem żałuję, że go tutaj nie ma. Brakuje mi jego obecności i beztroskiego uśmiechu, kiedy nie bierze na poważnie moich słów. Z jego twarzy najwyraźniej pamiętam urocze dołeczki, na które mogłabym się gapić godzinami. Zawsze chciałam też mieć takie. Dla Gabriela zawsze zapalało się światełko w tunelu w beznadziejnych sytuacjach, potrafił mnie wybawić z opresji. Eh. Chciałabym zobaczyć jak teraz wygląda. Czy dalej nosi szerokie ciuchy i sportowe Nike. Pamiętam jak ciągle podprowadzałam mu jego szarą bluzę. Uwielbiałam ją nosić, mimo iż była trzy razy taka jak ja. Przed wyjazdem Gabriel zostawił mi ją na pamiątkę. Codziennie wieczorem biegam w niej i wspominam. W końcu to już parę lat, od kiedy się widzieliśmy. Wiem, że w środku pozostaliśmy tymi samymi osobami, ciągle w każdym z nas jest coś z marzyciela widzącego idealny świat, który najpierw po prostu trzeba zrozumieć, a dopiero potem skrytykować. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy. Złapałam kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Słyszałam, że w kuchni już jest mama, a chłopcy chrapią u siebie w najlepsze. Weszłam najpierw do ich pokoju.
– Hej, królewny, wstawać – powiedziałam głośno. – Filip, Artek ruszcie tyłki – odezwałam się ponownie, nie widząc najmniejszej reakcji z ich strony. Niewiele myśląc pościągałam im kołdry z łóżek i włączyłam telefony.
– Jejku co ty robisz, mamy jeszcze pół godziny zanim wyjdziesz z kibla – powiedział Filip i zaczął szukać na łóżku kołdry, która niestety leżała już na podłodze.
– Nie będę na was znowu czekać – zakończyłam i wyszłam z pokoju.
– Wstali? – zapytała mama mijając mnie w drzwiach.
– Akurat – skomentowałam i weszłam do łazienki. Kto wie może bracia się rozbudzą i jeszcze wbiegną przede mną. Ojciec już pewnie pojechał do pracy, ma ją praktycznie na miejscu, ale jest kierowcą w piekarni, więc wstaje wcześnie. Mama jest weterynarzem, pracuje w niewielkiej przychodni na obrzeżach miasta. Rano zawsze podwozi nas do szkoły. Gimnazjum młodych mieści się w tym samym budynku, co moje liceum, więc ma jedną drogę. W zasadzie fakt, że ja i bracia jesteśmy w tym samym miejscu jest nam obojętny. Zwykle nie wpadamy na siebie w szkole. Często nawet się nie zauważamy.
– Otwieraj no! – dobiegł mnie głos Filipa zza drzwi.
– Chwila! Dopiero weszłam! – odkrzyknęłam w tym samym tonie. Nie ma to jak kochające się rodzeństwo. Nie, to nie tak, ze tylko na nich narzekam. Potrafią pomóc człowiekowi w potrzebie. Są naprawdę inteligentni jak na swój wiek. Kto niby sprawdza moje wypracowania? Filip oczywiście. Ja jedynie mogę im pomagać w chemii czy biologii, ale i tak zdarza się to sporadycznie.
– Hanka, wychodź nie jesteś sama! – odezwał się tym razem drugi z braci.
– Jejku, Artek przecież już wychodzę – odpowiedziałam stając w otwartych drzwiach. Chłopak popatrzył na mnie wymownie i wśliznął się do łazienki.
– No jasne, teraz ty będziesz tam siedział! – wycedził przez zęby Filip. Jego brat kompletnie się tym nie przejął i tylko przekręcił kluczyk w zamku.
– To chyba jego odpowiedź – skomentowałam i poszłam do pokoju po plecak.
– Dzieci proszę pospieszcie się, bo znowu się spóźnicie – poganiała nas mama. Krzątała się po całym domu i mogę się założyć, że znów szukała kluczyków od samochodu.
Moja szkoła. Gdybym tak naprawdę choć raz z sympatycznym uśmiechem na twarzy potrafiła nazwać ja moją szkołą. Niestety. Nie kojarzy mi się najlepiej. Ciągłe prace domowe, sprawdziany i prace klasowe. To koszmar prawdziwego liceum. Presja nauczycieli i rówieśników z ambicjami. Ale czy ja tak naprawdę chcę być taka jak oni? Cieszę się z tego, co mam. W końcu oceny to nie wszystko w tym życiu. W szkole, nie ważne ile wiesz, ważne, co masz w papierach, niestety. To ogranicza. Nie powinno tak być. Jeśli nie masz średniej powyżej pięć to wcale nie znaczy, że jesteś głąbem. Może to nie do końca obiektywna ocena, bo sama nie jestem najgorszą uczennicą w szkole, która jest popychana z jednej do drugiej klasy, ale wiem co mi się przyda i do czego się przyłożyć. Jeśli zależy mi na przedmiocie to się go uczę. Nie mogę być dobra we wszystkim. Ach. Właśnie minęłam tegoroczny obiekt zainteresowania. Rafał… Przeniósł się do naszej szkoły w tym roku i zdaje tu maturę. Od razu przypadło mu miano szkolnego playboya. Niestety trzeba przyznać, że wygląd ma. Problem w tym, że nikogo nie traktuje poważnie. Czasem nawet sprawia wrażenie zagubionego chłopczyka, który nie potrafi poradzić sobie z nadmiarem dziewczyn.
– Bu! – Ktoś złapał mnie od tyłu, tak, że mało serce mi nie wyskoczyło ze mnie w całości. – Co się boisz?– odezwał się z uśmiechem Jasiek.
– Jejku, nie rób tak – powiedziałam z nutą złości. Chłopak zrobił niewinną minkę i znów się uśmiechnął. – Tym mnie nie przekonasz – uświadomiłam mu.
– A co powiesz na darmowe Lindory? – spytał i wyciągnął z plecaka pudełeczko pralinek.
– W zasadzie to już nie pamiętam, co mówiłam – Powiedziałam i wyciągnęłam rękę po jedną z wielu. Uwielbiam tą czekoladę w czekoladzie. Ten smak rozpływający się w ustach. Marzenie.
– Znowu się w niego wgapiłaś – stwierdził. I miał rację. Trzecia klasa miała akurat pierwszą lekcje w klasie koło naszej, więc byłam bardzo blisko Rafała. Miałam możliwość śledzenia jego ruchów i przyjmowania ciosów, jakie mi zadawał, uśmiechając się i przytulając kolejną dziewczynę z klasy. – Tracisz czas – burknął Jasiek. Nikt inny nie potrafi mnie tak dowartościować jak on. Znamy się z liceum i trzymamy razem. Brakuje tylko Laury. Razem tworzymy niezły zespół. To jej pierwszy chłopak, który stał się również moim przyjacielem. Wcześniejszych akceptowałam, ale nie znosiłam. Cenię w nim tę spontaniczność i naturalność, które nie rażą tak jak na przykład u Rafała.
– Wow. Co ty tak szybko dzisiaj? – spytałam zdziwiona widząc Laurę idącą w naszą stronę.
– Czasem potrafię zaskoczyć – odpowiedziała. Wyglądała wspaniale, jak zwykle zresztą. Uwielbiałam jej ciuchy. Miała na sobie czarne rajstopy, kozaczki na koturnie podkreślające jej figurę, szeroki sweterek w paski kremowo granatowe i czarny berecik z kremowymi kwiatkami przypiętymi koło ucha, które doskonale wyglądały przy jej długich lekko podkręconych włosach. Na szyi dwa łańcuszki, dłuższy i krótszy.
– Cześć dziewczynko – przywitał się Jasiek i pocałował ją. – Mam dla was propozycję.
– Czuje, że nam się nie spodoba – powiedziałam głośno. Chłopak popatrzył na mnie wymownie. Wyszczerzyłam do niego zęby i czekałam na dalszy ciąg.
– No nie wiem. Studniówka to zła propozycja? – spytał z cwaniackim uśmieszkiem. Oczy wyszły mi na wierzch, ale oczywiście nic nie powiedziałam. – Mamy okazję się tam wbić – kontynuował.
– Niby w charakterze czego, służby? – wybuchła Laura. Jasiek popatrzył na nią zaskoczony.
– Skąd wiedziałaś? – spytał poważnie. Dziewczyna popatrzyła na niego z ukosa. – Chyba żartujesz, nie dość, że nie będę się bawić to jeszcze mam im usługiwać? Mowy nie ma. Co nie Hanka? – spytała, licząc na moje poparcie, ale ja trochę się zacięłam. Z jednej strony zgadzałam się z Laurą, ale z drugiej, dlaczego nie? Jeśli to jedyny sposób by widzieć go tego wieczoru. – Hanka? – powtórzyła. – Nie przemyślałeś tego – dopowiedziała, zwracając się do chłopaka.
– Za dużo ode mnie wymagasz – skomentował.
– I to, ciągle za mało – odezwała się. – Ja już dobrze wiem jak to się skończy. I wcale mi się to nie podoba – mówiła dalej.
– Oj daj spokój ponabijamy się z nich trochę – bronił się chłopak.
– Chyba oni z nas – odpowiedziała z ironią. – Ja się na to nie piszę. O nie!
– Proszę cię – w końcu odzyskałam głos.
– Nie, nie zgadzam. Wystarczy już, że… – i nagle się zawiesiła.
– Cześć wam. – Rafał podszedł do nas z czarującym uśmiechem. Przywitał się z Jaśkiem, w końcu kumplowali się. Dziwne jak facet może być fałszywy. Mówię o Jaśku. Nie znosi go, ale wita się z nim z daleka.
– O dobrze, że jesteś. Załatwiłam ci korki z chemii – powiedziała beznamiętnie moja przyjaciółka.
– Serio? Dziewczyno życie mi ratujesz. – Z tej radości podniósł Laurę i zaczął nią kręcić wkoło.
– Hej stary nie rozpędzaj się tak. – Jaśkowi najwyraźniej włączyła się konkurencja.
– Właśnie – przytaknęła mu niezadowolona dziewczyna.
– Taki odruch – usprawiedliwił się i uśmiechnął łobuzersko – A kto to jest w ogóle?
– Moja dobra koleżanka – zaczęła mówić i zamiast patrzeć na niego, wgapiła się we mnie. – Z tym, że ona będzie przychodzić do ciebie.
– Dla mnie jeszcze lepiej. Ładna? – No tak, dlaczego nie dziwi mnie to pytanie.
– Podobna do niej – odpowiedziała bez wahania, kiwając głową w moją stronę. Nie odzywałam się przez całą rozmowę. Teraz tym bardziej mnie ścięło. Jak ona mogła to tak swobodnie powiedzieć? Przecież wszystko się wyda! Rafał odwrócił się i zmierzył mnie z góry na dół.
– O cześć. Jestem Rafał. – Zachował się tak, jakby dopiero co mnie zauważył. Jakie to upokarzające.
– Hania – tylko na tyle mnie było stać. Zero uśmiechu, zero uroku.
– W takim razie pójdzie łatwo – Zależy, komu – pomyślałam zaraz. – Z taką nauczycielką nauczę się raz dwa – dokończył i jakby nigdy nic objął mnie ramieniem. Czułam, że zachowuje się jak biedna, zahukana myszka, ale nawet nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Żadna złośliwa uwaga nie przyszła mi do głowy, a powinnam zareagować. Chłopak najwyraźniej doskonale się bawił. I wtedy zadzwonił dzwonek. Ich nauczycielka równo z nim zaczęła kroczyć po korytarzu, punktualna aż do bólu. Tym razem byłam jej za to wdzięczna. Rafał tylko kiwnął głową i odszedł w swoją stronę. Ja stałam dalej w tym samym miejscu.
– Za komentarz już dziękuję – powiedziałam tylko do przyjaciółki i weszłam do klasy. Miałam ochotę się poryczeć. Trochę ze szczęścia, trochę z rozpaczy. Żałowałam, że nie jestem z nim w takich kontaktach jak Laura. To ona była tą rozrywkową siostrą, ja zwykle siedziałam cicho. Poza tym Jasiek miał naprawdę sporo kumpli. Często wspólne mecze i zawody i Laura zawsze przy nim. Dlatego Rafał tak dobrze ich zna. Ogniska, osiemnastki. Niby często chodzimy razem na jakieś imprezy, ale wystarczył jeden turniej, na którym mnie nie było i go nie poznałam… Nie chciało mi się iść po prostu. A to był jedyny mecz, kiedy gwiazdor grał. Później porzucił karierę.