Język poetycki Tomasza Pułki: tradycje, echa, przechwycenia - ebook
Język poetycki Tomasza Pułki: tradycje, echa, przechwycenia - ebook
O skali poetyckiego głosu Tomasza Pułki świadczy już choćby liczba odniesień do jego legendy, fraz czy strategii twórczych w tomach rówieśników i autorów młodszych. U wielu poetów echem powracają cytaty z utworów autora Paralaksy w weekend, inni zaś przechwytują oswojone przez Pułkę formuły ekspresji i koncepty. Choć w perspektywie historycznoliterackiej Pułka wydaje się zdobywać względną autonomię, stając się autorem osobnym, spośród całego inwentarza gestów, gier z samą instancją wiersza i konwencjonalnym oglądem podmiotowości możemy wyłuskać takie, które sygnalizują pewną konsekwencję w sytuowaniu własnego idiomu wobec tego, co w polskiej poezji uznane zostało za nurty wskazujące wyjścia z impasu znaczenia. Niniejsza książka stanowi próbę całościowej lektury projektu poetyckiego Pułki. Autor analizuje źródła podejścia poety do anachronicznych już klisz filozofii języka, innowacje, którymi rozszczelniał zastane formy liryczne, a także ślady obecności jego języka w wierszach autorów, dla których pozostaje jednym z najistotniejszych punktów odniesienia.
Nowe wyzwania drapieżnej realności politycznej i ekonomicznej sprowokowały odpowiedź Pułki, który w interpretacji Mellera toczył dramatyczny i dający natchnienie innym poetom spór ze światem opanowanym przez symulację medialną oraz kapitałową wraz z odpowiadającymi im reżimami władzy. Poetyka wiersza dysinformatywnego, stosowanie paralaksy, wizje narkonautyczne, chwyty poezji cybernetycznej, praktykowanie schizoanalizy lirycznej, nowe odmiany troski o „ja” – to tylko niektóre z aktywności poetyckich ukazanych przez Mellera, dzięki którym przekonująco wyjaśnił, dlaczego Tomasz Pułka dokonał zwrotu w dziejach polskiej poezji najnowszej i najmłodszej.
prof. dr hab. Tomasz Mizerkiewicz
Oskar Meller (ur. 1993) – historyk literatury, krytyk literacki; pracuje w Instytucie Filologii Polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Zajmuje się polską poezją najnowszą, przekładem poezji anglosaskiej oraz migracjami składniowymi w twórczości autorów diaspory żydowskiej. Szkice krytyczne, recenzje i artykuły naukowe publikował między innymi w „Czasopiśmie Zakładu Narodowego im. Ossolińskich”, „Literaturze na Świecie”, „Nowych Książkach”, „Poznańskich Studiach Polonistycznych” i „Tekstach Drugich”.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
Spis treści
WPROWADZENIE. ZŁOŻONA POJEDYNCZOŚĆ
I. KRYTYKA I METODA
1. Oswoić (nie)zrozumiałość – zwroty recepcyjne
2. O eklektyzm metod
II. TRADYCJE I KONSTELACJE
1. Formowanie konstelacji
2. Budowniczy ruin
3. B.Z. i „Ja”
4. „Gdzie koniec tęczy wszystkich / zdrowo męczy”
5. „Chciałem być polskim Tadeuszem Piórą”
6. „Błędy umacniają / wartość aforyzmu”
7. Poza horyzontem polszczyzny
III. JĘZYKI I PODMIOTY
1. Śladami autotematyzmów – stosunek do języka
2. Między estetyzacją i estetyką – od stylizacji do stylu
3. Troska, antycypacja „Ja”, hermeneutyka podmiotu (podmiotów)
IV. FORMY I FIGURY
1. Form(at)owanie figur
2. Śnieżące ekrany, przesterowane pasma
3. Ciała diagnostyczne / ciała biologiczne
4. Paralaktyczne odchylenia
5. Homo repetivus i kłączowatość sequeli
V. ECHA I PRZECHWYCENIA
1. Formy obecności
2. Narkonautyczne rozprężanie zmysłów
3. Programowanie wiersza
4. Poza nurtami, poza liniami
ZAKOŃCZENIE. „KTOŚ NAM UMKNĄŁ / WYRWAŁ SIĘ Z RAMION”
PODZIĘKOWANIA
SUMMARY
NOTA EDYTORSKA
BIBLIOGRAFIA
INDEKS OSÓB
| Kategoria: | Polonistyka |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-242-6867-2 |
| Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wprowadzenie. Złożona pojedynczość
I. Krytyka i metoda
1. Oswoić (nie)zrozumiałość – zwroty recepcyjne
2. O eklektyzm metod
II. Tradycje i konstelacje
1. Formowanie konstelacji
2. Budowniczy ruin
3. B.Z. i „Ja”
4. „Gdzie koniec tęczy wszystkich / zdrowo męczy”
5. „Chciałem być polskim Tadeuszem Piórą”
6. „Błędy umacniają / wartość aforyzmu”
7. Poza horyzontem polszczyzny
III. Języki i podmioty
1. Śladami autotematyzmów – stosunek do języka
2. Między estetyzacją i estetyką – od stylizacji do stylu
3. Troska, antycypacja „Ja”, hermeneutyka podmiotu (podmiotów)
IV. Formy i figury
1. Form(at)owanie figur
2. Śnieżące ekrany, przesterowane pasma
3. Ciała diagnostyczne / ciała biologiczne
4. Paralaktyczne odchylenia
5. Homo repetivus i kłączowatość sequeli
V. Echa i przechwycenia
1. Formy obecności
2. Narkonautyczne rozprężanie zmysłów
3. Programowanie wiersza
4. Poza nurtami, poza liniami
Zakończenie. „Ktoś nam umknął / wyrwał się z ramion”
Podziękowania
Summary
Nota edytorska
Bibliografia
Indeks osóbI. Krytyka i metoda
1. Oswoić (nie)zrozumiałość – zwroty recepcyjne
W wierszowanym blurbie towarzyszącym premierze Zespołu szkół, ostatniej książki poetyckiej Tomasza Pułki wydanej za życia poety, Adam Wiedemann, skądinąd jeden z wyraźniejszych patronów dykcji bohatera niniejszej książki1, konstatował w swoim stylu: „Pułka już pisze tak dobrze, / że może pisać niedobrze, / a i tak jest dobrze”. Przytoczony bon mot rozwija dwie kluczowe ścieżki lektury, które zarysowują w recepcji tej twórczości widmową granicę dostępu. Poza horyzontem tego sporu, dotyczącego potencjału hermeneutycznego frazy autora Rewersu, zdaje się majaczyć pole rzeczywistego porozumienia między Pułką i czytelnikiem, być może za słabo wyeksploatowane, być może zagospodarowane zbyt powierzchownie.
Z pewnością za Wiedemannowską formułą stoi też przekonanie o wyjątkowo afirmatywnym stosunku – zarówno piszących, jak i czytających – rówieśników Pułki do modeli wiersza, sposobów pacyfikowania językowych algorytmów oraz wariantów remiksowania tradycji, które animował on w poetyckiej polszczyźnie. Istotnie – wiele sekwencji nadmiernie przeestetyzowanych, topornych egzaltacji, kawałków wyraźnie słabszych udawało się przemycić i nieco zakamuflować pośród wierszy świetnych, arcydzielnych, niekiedy przytłaczających sprawnością wywodzenia nas z czytelniczych przyzwyczajeń, bedekerowego ukazywania, jak działa język zmuszony do pracy w środowisku, które na każdym kroku stara się ujawnić jego zwodniczość i opresyjność. W przypadku tych nieco bardziej przeciętnych, bo jednak niezupełnie złych wyimków, powiedzielibyśmy raczej o pisaniu „słabym”, nierozwijającym w pełni potencjału, gdy eksperyment wyczerpuje swą nośność jeszcze w przedbiegach, czego nie jest w stanie odczarować nawet – często rzucona w zupełnie innym tonie, na innej częstotliwości – frapująca pointa. Co jednak kryje się pod formułą pisania „niedobrego” proponowaną przez autora Pensum?
Języki Pułki, często zderzające się ze sobą w porządku pojedynczego poematu, tworzącego panoramę głosów i dyskursów, zostają wywiedzione ze stanu komunikacji, w którym niezdolność kodu do wyrażania pewnych afektów podmiotu zostaje uznana za punkt wyjścia, a nie – jak w przypadku wielu projektów lingwistycznych – punkt dojścia. Pisanie „dobrze”, a zatem – przy zachowaniu logiczno-składniowej klarowności, unikając wszelkich gramatycznych kolizji, byłoby dla Pułki fałszowaniem doświadczanego modelu zewnętrzności. Diagnozy logocentrycznej zdradliwości mowy, które – rzecz jasna ze sporym opóźnieniem w stosunku do francuskiej dekonstrukcji czy amerykańskiej humanistyki lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – adaptowały w krajowym literaturoznawstwie prace Bogdana Barana, Anny Burzyńskiej, Tadeusza Komendanta czy Michała Pawła Markowskiego, pokoleniu krytyków i odbiorców urodzonych w ostatnich dwóch dekadach ubiegłego wieku spowszedniały. Generację tę interesuje nie dalsze zagłębianie się w poczuciu kryzysu, rzutującym na wszelkie dotychczasowe sądy na temat społeczno-politycznych aktualiów czy konstruktów metafizycznych, lecz raczej to, co z owego kryzysu można wywieść, wyzyskując falsyfikacyjny potencjał komunikatu i symulakryczność struktur znaczeniowych.
Poezja ostatniej dekady XX wieku (oczywiście nie na wszystkich płaszczyznach) zdawała się działać niczym filtr, wyłapujący z językowych ciągów to, co ujawniało subiektywność związków znaczonych i znaczących. Poezja nowa, która zaczyna się być może właśnie od eksperymentów Pułki, stara się funkcjonować raczej jako katalizator tych zaburzeń i pozwala nam – wychodząc od przełamania struktur gramatycznych – sięgać do kształtów rzeczywistości wymykających się schematom poznawczej powszedniości. W swoim krytycznoliterackim książkowym debiucie Dawid Kujawa pisze sporo o kreacyjnej zdolności języków poetek i poetów, których projekty uznaje za symptomatyczne dla zmian w postrzeganiu związków formy wiersza z aktualnym kształtem zewnętrzności, z której wiersz wyrasta. Zdaniem Kujawy poezja taka, w której anachroniczne postrzeganie zewnętrza jako reprezentacjonistycznego punktu odniesienia w konstrukcji podmiotowości zostaje zastąpione płaszczyzną immanencji, dąży do wynalezienia gramatyki zdolnej „opowiadać” o nowych możliwych Światach, kreuje konstrukty doświadczania, które bez złamania językowej normy byłyby nie do pomyślenia2.
W tej materii Pułkowe pisanie „niedobrze” wyrażałoby się w nagromadzeniu anakolutów, dysonansów syntaktycznych, celowych błędów fleksyjnych, zamierzonych naiwności niektórych poziomów obrazowania, homofonicznych utożsamień, które charakteryzowałyby na przykład mowę dziecka, podmiotu odurzonego psychodelikami lub natywnego użytkownika innego języka zmuszonego do wyrażania się i siebie w polszczyźnie: „Nie znam angielskiego. Weź to spróbuj sprawdzić” . Pułka zatem sięga po błędy, aby wskazać, jak algorytmy zdeponowane w normie użytkowej ograniczają naszą zdolność nazywania stanów zaburzonej bądź wzmożonej pracy świadomości.
W jednym ze swoich ostatecznych wariantów język poetycki Pułki pracuje w modelu wiersza określanym przez samego autora mianem „dysinformatywnego”. W tym formacie (nie)gościnność frazy łączyłaby się z dopuszczeniem wewnątrz pojedynczego tekstu kilku logicznie wykluczających się stanów rzeczy. Owo nawarstwienie wyrasta z rozszczepienia głosu mówiącego, rozbicia tożsamości podmiotu, wywołanego niekiedy narkotycznym hajem, innym razem – odkształcaniem się na ciele wiersza blizn tożsamych cięciom i nieciągłościom diagnozowanym przez podmiot w otaczającym go środowisku. O ile więc pisanie „niedobrze” w przypadku analizowanym w poprzednim ustępie dotyczyłoby przełamywania kohezji zawartej w algorytmach gramatyki, do których przyzwyczaiły nas reguły komunikacji, o tyle dysinformatywność wiązałaby się raczej z przesterowaniem koherencji poetyckiego komunikatu, skrajną intensyfikacją ruchu obiektów i podmiotów. Cóż więc sprawia, że w obliczu tej „dramatycznej niegramatyczności”3 i zaburzonej logiki Wiedemann ostatecznie określa pisanie Pułki jako „dobre”?
Zdaje się, że właśnie autor Scen łóżkowych, jeszcze zanim sugerowała ją krytyka, odsłonił pewną środowiskową zależność rządzącą recepcją tych wierszy. Aby bowiem zrozumieć założenie, źródło i cel nicowania gramatycznych struktur w języku Pułki, trzeba te deformacje uznać nie za rozumiane po różewiczowsku śmieci, które jedynie rozmywają znaczenia nadrzędne, a właśnie za równouprawnione instancje komunikacyjnej polifonii. Fragmenty te, odzwierciedlające, jak w recyklingowych poematach Tadeusza Różewicza, zaśmiecenie dyskursów i korozję uporządkowanej wizji świata, jaką miała przynieść względna stabilizacja społeczno-polityczna i gospodarcza po roku 1989, stanowią świadectwo bardzo efektywnego powiązania formatu mowy podmiotu z politycznymi warunkami oglądu zewnętrza. Nie każdy jednak rozumiał potrzebę tak radykalnego przesterowania frazy, a tylko nieliczni starali się rozpoznać punkt dojścia tej trajektorii.
1 Admiracji, jaką Pułka obdarzył poezję Wiedemanna, poświęcono osobny ustęp kolejnego rozdziału.
2 D. Kujawa, Pocałunki ludu. Poezja i krytyka po roku 2000, Kraków 2021, s. 34.
3 Określenie, którego Stanisław Barańczak użył do nazwania metody rozstrajania zastanych norm gramatycznych w tomie Dom, pokarmy Krystyny Miłobędzkiej. Autor Nieufnych i zadufanych przez pryzmat tej właściwości frazy poetki tłumaczył nadmierne spiętrzenie interpretacyjnych trudności, które miałoby usprawiedliwiać wycofywanie się ówczesnej krytyki z prób syntetycznego podejścia do tego nowatorskiego projektu, jak również marginalizację tej poezji w obiegu czytelniczym lat siedemdziesiątych XX wieku. Zob. S. Barańczak, Dramatyczna niegramatyczność, w: Wielogłos. Miłobędzka w recenzjach, szkicach, rozmowach, red. J. Borowiec, Wrocław 2012, s. 43–46.