Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Józef Ignacy Kraszewski: (życiorys) - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Józef Ignacy Kraszewski: (życiorys) - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 394 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CZCI­GOD­NY JU­BI­LA­CIE!

Pół­wie­ko­wa Twa pra­ca li­te­rac­ka, świet­na ta­len­tem zna­ko­mi­tym i oży­wio­na du­chem naj­zac­niej­szym, nie­zrów­na­ny, po­ży­tek na­sze­mu spo­łe­czeń­stwu przy­nio­sła: wzbo­ga­ciw­szy pi­śmien­nic­two oj­czy­ste utwo­ra­mi wiel­kiej war­to­ści, po­cią­gną­łeś ogół ku nie­mu, za­chę­ci­łeś go do czy­ta­nia; a po­ru­sza­jąc w pi­smach swo­ich za­gad­nie­nia naj­ży­wot­niej­sze, jak spo­łecz­ne, tak i mo­ral­ne, spro­sto­wa­łeś wie­le fał­szy­wych wy­obra­żeń, oba­li­łeś wie­le prze­są­dów, na­uczy­łeś poj­mo­wać obo­wiąz­ki i mi­ło­wać do­bro po­wszech­ne, roz­ja­śni­łeś nie je­den umysł i nie jed­no ser­ce pod­nio­słeś. Nie na­tem wszak­że ko­niec Twych za­sług: za przy­kła­dem i prze­wo­dem Two­im chwa­leb­nym, za Twą pod­nie­tą i za­chę­tą ser­decz­ną, w cią­gu lat pięć­dzie­się­ciu co­raz to wię­cej pra­cow­ni­ków na niwę li­te­rac­ką wy­stę­po­wa­ło i co­raz to bo­gat­sze i pięk­niej­sze plo­ny ją okry­wa­ły; a je­że­li ża­den jej za­gon już nie leży dzi­siaj ugo­rem, to prze­waż­nie z Two­jej przy­czy­ny, – bo gdy po smut­nem za­nie­dba­niu, nowa się na niej roz­po­czę­ła upra­wa, Tyś le­d­wie nie na każ­dym odło­gu sam naj­pierw­szą ski­bę za­orał. W mia­rę zaś oży­wia­nia się ru­chu umy­sło­we­go, w mia­rę roz­ro­stu pi­śmien­nic­twa i czy­tel­nic­twa, przy­by­wa­ły nam co­raz nowe dru­kar­nie, sił więk­szych na­bie­ra­ły daw­niej­sze, zja­wia­li się nowi na­kład­cy, roz­wi­jał się han­del księ­gar­ski, po­wsta­wa­ły wciąż nowe wy­daw­nic­twa, przy­no­szą­ce co­raz ob­fit­sze przed­się­bier­com ko­rzy­ści. Gdy zaś z daw­nej gro­mad­ki czy­tel­ni­ków tak licz­na ich rze­sza zcza­sem uro­sła i łak­nie­nie stra­wy du­cho­wej tak się bar­dzo w niej wzmo­gło, iż same księ­gi już go za­spo­ko­ić nie były zdol­ne; pra­ssa na­sza pe­ry­odycz­na, przed czter­dzie­stu kil­ku laty jesz­cze tak sła­ba i ubo­ga pod każ­dym wzglę­dem, roz­ra­sta­jąc się co­raz buj­niej i pięk­niej, do­szła wresz­cie do tego sta­nu, w ja­kim ją dziś wi­dzi­my: a wąt­pi­my, czy któ­ra­bądź pol­ska dru­kar­nia nie mia­ła, dzię­ki To­bie, za­ję­cia; czy któ­ry­bądź wy­daw­ca fir­my swej nie ozdo­bił Two­jem imie­niem; czy kto­re­bądź pi­smo pe­ry­odycz­ne naj­dziel­niej­sze­go w To­bie nie zna­la­zło współ­pra­cow­ni­ka. Na uwień­cze­nie zaś tego wszyst­kie­go, Sa­meś, do­stoj­ny ju­bi­la­cie, od­zna­czył się nie tyl­ko, jako zna­ko­mi­ty re­dak­tor, jako wy­daw­ca dzieł wy­so­kiej war­to­ści, lecz i jako dru­karz nie­po­spo­li­ty, trak­tu­ją­cy swój za­wód, nie jak pro­ste rze­mio­sło, lecz jako kunszt praw­dzi­wy, i wzno­wić w nim pra­gną­cy tra­dy­cye Al­dów i El­ze­wi­rów.

Całe wiec spo­łe­czeń­stwo oświe­co­ne, wszy­scy, któ­rzy w ja­ki­bądź spo­sób ze spra­wa­mi pi­śmien­nic­twa się wią­żą i z po­żyt­kiem dla sie­bie na po­ży­tek jego pra­cu­ją, win­ni są Ci wdzięcz­ność naj­żyw­szą. Wy­ra­zem tej wdzięcz­no­ści, oraz pa­miąt­ką jej dla cza­sów po­tom­nych, jest ni­niej­sza "Książ­ka ju­bi­le­uszo­wa, " si­ła­mi zbio­ro­we­mi przed­sta­wi­cie­li Twych dłuż­ni­ków wy­da­na: w niej li­te­ra­ci skła­da­ją. Ci w hoł­dzie swą pra­cę; re­dak­cyę, wy­daw­cy, dru­ka­rze i księ­ga­rze – na­kład po­spól­ny; czy­tel­ni­cy zaś, ubie­ga­ją­cy się o jej po­sia­da­nie, z jed­nej stro­ny pra­gną, Cię uczcić, za­pi­su­jąc swo­je imio­na na li­ście jej pre­nu­me­ra­to­rów, z dru­giej – przy­czy­nić się choć w czę­ści do ulże­nia Twych trosk i tru­dów, któ­rych już tyle w Swo­jem ży­ciu za­zna­łeś, i do za­pew­nie­nia Ci spo­ko­ju i swo­bo­dy umy­słu, abyś mógł jesz­cze dłu­gie lata dla do­bra i dla chwa­ły spo­łe­czeń­stwa Swe­go pra­co­wać.

Re­dak­to­ro­wie, współ­pra­cow­ni­cy i wy­daw­cy książ­ki ju­bi­le­uszo­wej.

War­sza­wa d. 3 Paź­dzier­ni­ka 1879 r.WSTĘP.

Od­da­jąc w ręce czci­god­ne­go ju­bi­la­ta i pu­blicz­no­ści ni­niej­szą, księ­gę pa­miąt­ko­wą, uwa­ża­my za rzecz ko­niecz­ną za­pi­sać na jej kar­tach hi­sto­ryą jej po­wsta­nia i wy­ko­na­nia, jako też imio­na tych łu­dzi, któ­rzy w jaki bądź spo­sób do­po­mo­gli nam do speł­nie­nia na­szych za­mia­rów.

Pierw­sza myśl uczcze­nia J. I. Kra­szew­skie­go przez wy­da­nie na rzecz jego Książ­ki zbio­ro­wey po­ru­szo­ną była jesz­cze w roku 1877 przez Ada­ma Płu­ga w re­dak­cyi "Kło­sów, " gdzie też od­by­ła się pierw­sza na­ra­da pra­wie wszyst­kich przed­sta­wi­cie­li pra­ssy War­szaw­skiej, któ­rzy, zgo­dziw­szy się w za­sa­dzie na po­mie­nio­ny wnio­sek, uchwa­li­li, aby p… p. Ka­rol Kucz, Edward Leo, Adam Pług, i Wa­cław Szy­ma­now­ski za­ję­li się zwo­ła­niem dru­gie­go zgro­ma­dze­nia, ma­ją­ce­go już osta­tecz­nie pro­jek­to­wa­ne wy­daw­nic­two za­twier­dzić, oraz ko­mi­tet re­dak­cyj­ny zor­ga­ni­zo­wać.

Dru­gie to zgro­ma­dze­nie od­by­ło się do­pie­ro w dniu 2 Stycz­nia 1878 roku. Na niem naj­pier­wiej wzię­to pod roz­wa­gę plan książ­ki, któ­ra we­dług pro­jek­tu, ogło­szo­ne­go po od­by­ciu pierw­szej na­ra­dy w Nr. 638 "Kło­sów, " mia­ła być zło­żo­na z utwo­rów naj­cel­niej­szych pi­sa­rzy i przy­ozdo­bio­na il­lu­stra­cy­ami naj­sław­niej­szych ar­ty­stów na­szych, z do­da­niem ży­cio­ry­su, por­tre­tu, oraz me­da­lu ju­bi­la­ta. Nie od­rzu­ca­jąc tego pla­nu, uczest­ni­cy na­ra­dy nad tem się je­dy­nie za­sta­na­wia­li, jak wy­ko­nać go, nie na­ra­ża­jąc się na nie­zmier­ny na­pływ ar­ty­ku­łów ma­łej war­to­ści, i z ja­kich mia­no­wi­cie utwo­rów książ­kę uło­żyć, żeby nie była zbie­ra­ni­ną beż żad­ne­go ładu i skła­du, ale mia­ła ce­chę wy­bit­ną i sta­ła się po­nęt­ną dla czy­tel­ni­ków. Wie­le wnio­sków pod­no­szo­no w tej mie­rze, mię­dzy in­ne­mi zaś pro­fes­sor Stru­ve przy­po­mniał, ogło­szo­ny w jed­nym z dzien­ni­ków, wkrót­ce po uchwa­le­niu już w War­sza­wie książ­ki zbio­ro­wej, pro­jekt Teo­do­ra To­ma­sza Jeża, któ­ry wzy­wał ko­le­gów li­te­ra­tów, "aby każ­dy z nich coś o Kra­szew­skim na­pi­sał, bio­rąc do pi­sa­nia treść bądź ze sto­sun­ków bez­po­śred­nich lub po­śred­nich, ja­kie z nim kie­dy miał, bądź tez z in­nych źró­deł, np. z wra­żeń, ja­kie wy­warł na nie­go ten lub ów utwór nie­zmor­do­wa­ne­go pra­cow­ni­ka. " – Oparł­szy się na tym pro­jek­cie, pro­fes­sor Stru­ve po­dał wnio­sek, aby za­miast ar­ty­ku­łów luź­nych i róż­no­barw­nych, zło­żyć książ­kę ju­bi­le­uszo­wą z sze­re­gu stu­dy­ów sys­te­ma­tycz­nych, ogar­nia­ją­cych cały za­kres pięć­dzie­się­cio­let­nej dzia­łal­no­ści tego pi­sa­rza; co zgro­ma­dze­nie za­twier­dziw­szy więk­szo­ścią gło­sów, w ślad w tem przy­stą­pi­ło do wy­bo­ru ko­mi­te­tu re­dak­cyj­ne­go, do któ­re­go po­wo­ła­ni zo­sta­li: p… p. Piotr Chmie­low­ski, Ka­zi­mierz Ka­szew­ski, Win­cen­ty Ko­ro­tyń­ski, Ta­de­usz Ko­rzon, prof. Hen­ryk Le­we­stam, Ale­xan­der Oskier­ka, prof. Adolf Pa­wiń­ski, Adam Pług (An­to­ni Piet­kie­wicz), Hi­po­lit Skim­bo­ro­wicz, prof. Hen­ryk Stru­ve, i Ka­zi­mierz Wła­dy­sław Wój­cic­ki.

Ko­mi­tet re­dak­cyj­ny roz­po­czął czyn­ność swo­ję w dniu 11 Stycz­nia te­goż roku, i po dwóch po­sie­dze­niach pro­gram książ­ki za­twier­dził, po­wie­rzyw­szy jego zre­da­go­wa­nie p. Win­cen­te­mu Ko­ro­tyń­skie­mu.

Na­stęp­nie ko­mi­tet re­dak­cyj­ny, któ­re­mu pan Gra­cy­an Unger oświad­czył, że "Książ­kę Ju­bi­le­uszo­wą" go­tów jest wy­dru­ko­wać bez­płat­nie, za­pro­sił na na­ra­dę re­dak­to­rów, wy­daw­ców, dru­ka­rzy i księ­ga­rzy War­szaw­skich, i za­wia­do­miw­szy ich o szla­chet­nej ofie­rze p. Ungra, zwró­cił się do nich z pro­po­zy­cyą, aby się przy­czy­ni­li do po­kry­cia kosz­tu pa­pie­ru oraz wszyst­kich in­nych wy­dat­ków, od­no­szą­cych się do tego przed­się­wzię­cia, któ­re­go ce­lem z jed­nej stro­ny jest zło­że­nie hoł­du ju­bi­la­to­wi od przed­sta­wi­cie­li tych wszyst­kich, któ­rzy w jaki bądź spo­sób, czy mo­ral­ny, czy to ma­te­ry­al­ny, do roz­wo­ju pi­śmien­nic­twa się przy­kła­da­ją, i po­ży­tek z nie­go od­no­szą, – z dru­giej zaś po­więk­sze­nie tego fun­du­szu, któ­ry ze­brać się może z edy­cyi ju­bi­le­uszo­wej wy­bo­ro­wych pism Kra­szew­skie­go, przed­się­wzię­tej przez p. Ungra. Zgro­ma­dze­nie jed­no­myśl­nie i jed­no­gło­śnie pro­po­zy­cyą ko­mi­te­tu przy­ję­ło, ofia­ro­waw­szy na­kład na trzy ty­sią­ce exem­pla­rzy w ob­ję­to­ści do 40-stu ar­ku­szy, bra­cia zaś Or­gel­bran­do­wie wzię­li nad­to na sie­bie druk bez­płat­ny pro­spek­tu, uło­żo­ne­go przez prof. Le­we­sta­ma, a p. Le­wen­tal druk pro­gram­ma­tu.

"Książ­ka tedy Ju­bi­le­uszo­wa" skła­dać się mia­ła: 1) Z ob­szer­ne­go ży­cio­ry­su ju­bi­la­ta; 2) Z ob­ra­zu pół­wie­ko­wej jego dzia­łal­no­ści li­te­rac­kiej, to jest ze stu­dy­ów nad utwo­ra­mi jego, uszy­ko­wa­ne­mi w na­stę­pu­ją­ce sze­re­gi: a) po­wie­ści, b) pi­sma wier­szem epicz­ne i li­rycz­ne, c) dra­ma­ta, d) fi­lo­zo­fia, e) dzie­jo­pi­sar­stwo, f) po­dró­że, g) kry­ty­ka li­te­rac­ka, h) pra­ce z dzie­dzi­ny ar­ty­stycz­nej i ar­che­olo­gii, i) pu­bli­cy­sty­ka… k) wy­daw­nic­twa li­te­rac­kie, l) dru­kar­stwo i edy­tor­stwo; 3) Z ar­ty­ku­łów od­osob­nio­nych, od­no­szą­cych się do sto­sun­ków jego ży­cio­wych; 4) Z wy­czer­pu­ją­cej bi­blio­gra­fii dzieł jego i pism ulot­nych. Il­lu­stra­cye skła­dać się mia­ły z por­tre­tów ju­bi­la­ta w róż­nych epo­kach jego ży­cia, z wi­ze­run­ków miejsc, upa­mięt­nio­nych dłuż­szym jego po­by­tem, oraz z por­tre­tów jego bab­ki, pra­bab­ki i ro­dzi­ców. – Me­da­lu za­nie­cha­no, uwa­ża­jąc go za zby­tecz­ny, w obec uchwa­lo­nych już we Lwo­wie i Dreź­nie.

Ko­mi­tet re­dak­cyj­ny sta­rał się, o ile mógł, jak naj­le­piej plan swój wy­peł­nić i miał na­dzie­ję, że już druk książ­ki w Mar­cu roz­pocz­nie; ale ar­ty­ku­ły na­pły­wa­ły bar­dzo po­wol­nie i le­d­wie w koń­cu Maja mo­gły być od­da­ne pod pra­ssę, i to jesz­cze nie wszyst­kie, bo każ­dy z nich człon­ko­wie re­dak­cyi po­sta­no­wi­li od­czy­ty­wać in gre­mio , na co aż pięć­dzie­siąt po­sie­dzeń trze­ba było po­świę­cić. Tym­cza­sem licz­ba pro­nu­me­ra­to­rów tak wzro­sła, iż wy­pa­dło o 1, 500 exem­pla­rzy na­kład po­więk­szyć, koszt na to prze­zna­cza­jąc z przed­pła­ty. I tego wszak­że było jesz­cze za­ma­ło, gdy bo­wiem przy­szło do ukła­du li­sty przed­pła­ci­cie­li, zna­la­zło się ich oko­ło pię­ciu ty­się­cy; lubo więc już w trze­ciej czę­ści "Książ­ka ju­bi­le­uszo­wa" była wy­dru­ko­wa­ną, po­sta­no­wio­no jesz­cze ty­siąc exem­pla­rzy przy­czy­nić, zde­cy­do­waw­szy się na po­wtór­ne wy­da­nie po­cząt­ko­wych ar­ku­szy.

Nie na­tem wszak­że ko­niec re­dak­cyj­nych kło­po­tów; wo­bec ogro­mu ma­te­ry­ału, nie­gpo­sób było ści­śle się ob­ra­cho­wać z rę­ko­pi­sma­mi, zwłasz­cza nie ma­jąc ich wszyst­kich pod ręką przy roz­po­czę­ciu dru­ku; skut­kiem cze­go, zbli­ża­jąc się do koń­ca, spo­strze­rzo­no, że gdy­by wszyst­kie pra­ce, przez ko­mi­tet przy­ję­te, mia­ły być w książ­ce ogło­szo­ne, to wy­nio­sły­by za­miast 40, 46 ar­ku­szy, na coby nie­star­czy­ła za­mó­wio­na ilość pa­pie­ru; gdy­by zaś, ule­ga­jąc ko­niecz­no­ści fa­tal­nej, re­dak­cya się zde­cy­do­wa­ła na uży­cie od­mien­ne­go ga­tun­ku, to z jed­nej stro­ny by­ło­by nie­po­dob­na skoń­czyć dru­ku w cza­sie wła­ści­wym, z dru­giej zaś zro­bił­by się wiel­ki uszczer­bek w fun­du­szu owa­cyj­nym, ba­cząc zwłasz­cza na cenę książ­ki, w sto­sun­ku na­wet do 40 ar­ku­szy, niz­ką już nie­sły­cha­nie. Nad­to zaś, po­nie­waż już okład­ki, ob­li­czo­ne na ob­ję­tość czter­dzie­sto-ar­ku­szo­wą zo­sta­ły w znacz­nej czę­ści przy­go­to­wa­ne, w ra­zie więc po­więk­sze­nia tej ob­ję­to­ści, wy­pa­dło­by in­ne­mi je za­stą­pić i kil­ka­set ru­bli stra­cić da­rem­nie.

W sku­tek tego, w ostat­niej chwi­li plan książ­ki uległ pew­nej mo­dy­fi­ka­cyi, bo z ża­lem i przy­kro­ścią nie­zmier­ną ko­mi­tet re­dak­cyj­ny mu­siał zrzec się ogło­sze­nia prac kil­ku, któ­re w pro­gram­ma­cie szły na ostat­ku, i na któ­re z tego wła­śnie po­wo­du nie star­czy­ło miej­sca i cza­su, mia­no­wi­cie zaś ca­łe­go dzia­łu ar­ty­ku­łów od­osob­nio­nych, jak np. Szko­ły w Bia­łej Ra­dzi­wił­łow­skiej i czte­ro­let­ni w nich po­byt Jó­ze­fa Igna­ce­go Kra­szew­skie­go, p. Z. Glo­ge­ra, Ko­bie­ta Kra­szew­skie­go , stu­dy­um Jana Za­cha­ry­asie­wi­cza, Wspo­mnie­nia z po­by­tu Kra­szew­skie­go w War­sza­wie przez Ale­xan­dra Ty­szyń­skie­go, oraz Bi­blio­gra­fia przez Hi­po­li­ta Skim­bo­ro­wi­cza; jako też na­de­sła­nych za póź­no, a ztąd i nie­ogło­szo­nych w pro­spek­cie: Kra­szew­ski, jako pi­sarz lu­do­wy Dra Do­brzyc­kie­go i Kra­szew­ski jako fi­lan­trop , Ju­sty­na Wo­je­wódz­kie­go. Spo­dzie­wa­my się, że sza­now­ni au­to­ro­wie nam wy­ba­czą to mi­mo­wol­ne prze­ciw nim wy­kro­cze­nie; bo czy­tel­ni­cy z rów­ną przy­jem­no­ścią, jak i w książ­ce ju­bi­le­uszo­wej, pra­ce ich po­wi­ta­ją na in­nem miej­scu, pa­miąt­ka zaś ich hoł­du dla ju­bi­la­ta po­zo­sta­nie na za­wsze w tej hi­sto­ryi wy­daw­nic­twa na­sze­go.

Wła­ści­wie jed­nej tyl­ko bi­blio­gra­fii sta­ła się przez to krzyw­da naj­więk­sza, któ­ra się i na książ­ce na­szej od­bi­ja. Jak­kol­wiek bo­wiem dla ogó­łu pu­blicz­no­ści mo­gła być ona obo­jęt­ną, dziś zwłasz­cza, gdy od cza­su po­da­nia jej pro­jek­tu przez Zyg­mun­ta Glo­ge­ra przed wszyst­kie­mi in­ne­mi po­my­sła­mi uczcze­nia ju­bi­la­ta, już wy­da­no aż trzy spi­sy tego ro­dza­ju (Es­trej­cher, No­wo­lec­ki i En – ge­stro­em); ten wsze­la­koż miał być peł­niej­szym, gdyż obej­mo­wał nie tyl­ko dzie­ła Kra­szew­skie­go w książ­kach wy­da­ne, ale znacz­ną część pism jego po dzien­ni­kach po­roz­pra­sza­nych, jak na­przy­kład w Ty­go­dni­ku Pe­ters­bur­skim, w Athe­na­eum Wi­leń­skiem, Pi­śmien­nic­twie, Ga­ze­cie Po­ran­nej, Bi­blio­te­ce War­szaw­skiej, Ga­ze­cie War­szaw­skiej (1), w Kło­sach, Blusz­czu, oraz w Ty­go­dni­ku Ilu­stro­wa­nym. Był­by więc się znacz­nie przy­czy­nił do uzu­peł­nie­nia ob­ra­zu pół­wie­ko­wej dzia­łal­no­ści li­te­rac­kiej na­sze­go ju­bi­la­ta, i z tego też po­wo­du nad nie­moż­no­ścią umiesz­cze­nia jego w książ­ce ni­niej­szej bo­le­je­my naj­moc­niej, a tem bar­dziej, że pra­ca ta, nie na­da­ją­ca się do pism pe­ry­odycz­nych, tyl­ko osob­no chy­ba ogło­szo­ną być może.

W koń­cu po­win­ni­śmy się jesz­cze uspra­wie­dli­wić, ze słusz­ne­go za­rzu­tu, jaki ła­two spo­tkać nas może, że książ­ka ta, ma­ją­ca być ob­ra­zem dzia­łal­no­ści li­te­rac­kiej J. I. Kra­szew­skie­go od r. 1830 po 1880, ty­tu­ło­wi swe­mu nie od­po­wia­da, bo nie tyl­ko w niej po­mi­nię­ta pra­wie zu­peł­nie dzia­łal­ność ju­bi­la­ta pu­bli­cy­stycz­na, lecz nie tyl­ko z ostat­nie­go dzie­się­cio­le­cia, któ­re wy­da­ło do 80 po­wie­ści, le­d­wo ich dwa­dzie­ścia kil­ka wzię­to pod roz­biór, zo­sta­wiw­szy na boku ta­kie, jak: Zlo­ty Ja­sień­ko, Pa­łac i fol­wark, Sie­ro­ce dole, Ka­mie­ni­ca w Dłu­gim Ryn­ku, Po­ldy­ablę we­nec­kie, He­rod baba,

Wiel­ki nie­zna­io­my, Nie­bie­skie mig­da­ły, Król i Bon­da­ryw­na, Że­li­wa, Krwa­we zna­mię, Zyg­za­ki, Są­sie­dzi, Krzy­ża­cy,

i t… p.; lecz na­wet i w po­przed­nich okre­sach, o nie­któ­rych jak gdy­by za­po­mnia­no. Owóż co do dzia­łal­no­ści pu­bli­cy­stycz­nej, było dla nas nie­po­do­bień­stwem ze­brać i ogar­nąć cały za­sób ma­te­ry­ałów, do ta­kie­go stu­dy­um po­trzeb­nych; co do po­wie­ści z ostat­nie­go okre­su, ilość ich jest tak wiel­ka, i tak z każ­dym pra­wie mie­sią­cem ro­śnie, iż nie mo­gli­śmy do­syć pra­cow­ni­ków zgro­ma­dzić do na­le­ży­te­go oce­nie­nia ich wszyst­kich, a są­dzi­li­śmy zresz­tą, że w po­przed­nich czte­rech okre­sach do­syć już o Kra­szew­skim, jako o po­wie­ścio­pi­sa­rzu, mó­wio­no, aże­by ta­lent jego z tej stro­ny w ca­łej peł­ni zo­stał po­zna­nym; szczer­by zaś, ja­kie w tych okre­sach zna­leźć się mogą, są tak drob­ne, iż by­najm­niej temu na prze­szko­dzie nie sta­ną. Z jed­ne­go tyl­ko unie­win­nić się nie zdo­ła­my, a mia­no­wi­cie, że­śmy tu po­mi­nę­li utwo­ry ju­bi­la­ta dla dzie­ci i dla ludu, któ­re, jak­kol­wiek małą cząst­kę w jego pra­cy sta­no­wią, ze­wszech­miar jed­nak na, uwa­gę za­słu­gi­wa­ły; ale przy ta­kim ogro­mie ma­te­ry­ałów, za­iste trud­no było wszyst­kie w nim szcze­gó­ły ogar­nąć.

Co do spo­so­bu, w ja­ki­śmy wy­ko­na­li swe przed­się­wzię­cie, nie mniej trud­ne, jak waż­ne, sąd o tem już nie do nas na­le­ży; tego tyl­ko za­ta­ić nie mo­że­my, że w oce­nie utwo­rów ju­bi­la­ta, pod pew­ne­mi wzglę­da­mi, brak­nie na­le­ży­tej jed­no­li­to­ści, któ­ra nie­po­dob­ną była do osią­gnię­cia w pra­cy zbio­ro­wej, gdzie każ­dy z pra­cow­ni­ków chciał i miał pra­wo nie­pod­le­głość zda­nia za­cho­wać, pod jed­nem tyl­ko za­strze­że­niem su­mien­no­ści i do­brej woli. Mnie­ma­my jed­nak, że w ogól­nym to­nie dys­so­nan­sów ra­żą­cych nie­ma; a je­śli on nie jest dość chwal­czym, to je­dy­nie dla tego, że nie szło nam o pa­ne­gi­ryk, ale o szcze­rą i grun­tow­ną oce­nę ta­len­tu, pra­cy i za­słu­gi tego pi­sa­rza, któ­ry tak już do­brze wy­pró­bo­wa­ny w ogniu kry­ty­ki naj­su­row­szej, ja­kiej mu nie szczę­dzo­no przez cały ciąg jego za­wo­du, iż naj­zim­niej­sze i naj­bez­wględ­niej­sze zda­nie o tych albo owych jego utwo­rach, roz­wa­ża­nych z osob­na, ogól­nej sum­my ich war­to­ści nie zmniej­szy i usta­lo­nej chwa­ły jego za­ćmić nie zdo­ła. Prze­ciw­nie zaś, uwiel­bie­nie bez­wa­run­ko­we, osła­nia­nie stron sła­bych, nie­od­łącz­nych od rze­czy ludz­kich, ubli­ży­ło­by za­rów­no nam, jak i jemu, i osła­bi­ło­by zna­cze­nie książ­ki ni­niej­szej, któ­ra już sama przez się jest za­praw­dę wy­mow­nym hoł­dem, a ra­zem i do­wo­dem nie­zbi­tym wie­ko­pom­nej za­słu­gi, tego, kto ją wy­wo­łał i tre­ści tak bo­ga­tej do niej do­star­czył.

Dla uzu­peł­nie­nia hi­sto­ryi tego wy­daw­nic­twa, po­zo­sta­je nam jesz­cze za­pi­sać tu na­zwi­ska tych osób, któ­rym ono byt swój za­wdzię­cza. Człon­ków ko­mi­te­tu re­dak­cyj­ne­go wy­mie­ni­li­śmy wy­żej; współ­pra­cow­ni­cy pod­pi­sa­ni pod swo­je­mi ar­ty­ku­ła­mi; jesz­cze więc do­da­my tyl­ko imio­na po­moc­ni­ków na­szych po­śred­nich i ofia­ro­daw­ców na­kła­du. Do rzę­du pierw­szych za­li­cza­my: np. Ka­je­ta­na Kra­szew­skie­go, Wła­dy­sła­wa Gór­skie­go (Po­do­la­ni­na) i pa­nią Wa­sil­je­wo­wą, któ­rzy au­to­ro­wi ży­cio­ry­su udzie­li­li nie­zmier­nie cen­nej i bo­ga­tej kor­re­spon­den­cyj Kra­szew­skie­go; pana An­driol­le­go, któ­ry umyśl­nie od­był po­dróż do Ro­ma­no­wa, żeby sko­pio­wać por­tre­ty ro­dzi­ców ju­bi­la­ta; p. Mar­ci­na Ol­szyń­skie­go, pod któ­re­go opie­ką wszyst­kie il­lu­stra­cye wy­ko­na­ne zo­sta­ły i któ­re­mu­śmy win­ni wy­szu­ka­nie pla­nu domu przy uli­cy Ale­xan­dryi i wska­zó­wek do od­two­rze­nia tej bu­do­wy, dziś już nie­ist­nie­ją­cej; oraz pana Wi­tol­da Mał­cu­rzyń­skie­go, Ada­ma Mie­lesz­kę Ma­lisz­kie­wi­cza, Lu­cy­ana i - (1) Spi­su rze­czy, za­war­tych w Ga­ze­cie War­szaw­skiej, do­ko­nał p. Cze­sław Jan­kow­ski. (Przyp. Red.)

Bo­gu­sła­wa Kra­szew­skich, z któ­rych pierw­szy wy­sta­rał się dla nas fo­to­gra­fii szkół Świ­słoc­kich i dom­ku Ho­fer­ta, dru­gi zdjął z na­tu­ry wi­dok by­łe­go domu ju­bi­la­ta w Ży­to­mie­rzu, trze­ci – wi­dok Do­łhe­go, ostat­ni zaś sko­pio­wał por­tre­ty pani No­wo­miej­skiój i Mal­skiej.

Do na­kład­ców, oprócz wy­mie­nio­ne­go już wy­żej, pana Ungra, na­le­żą re­dak­cye pism: Ate­neum, Bi­blio­te­ka War­szaw­ska, Bluszcz, Echo, Eko­no­mi­sta, Ga­ze­ta Han­dlo­wa, Ga­ze­ta Pol­ska, Ga­ze­ta War­szaw­ska, Izra­eli­ta, Kło­sy, Kol­ce, Kro­ni­ka Ro­dzin­na, Ku­ry­er Co­dzien­ny, Ku­ry­er Po­ran­ny, Ku­ry­er War­szaw­ski, Przy­ja­ciel Dzie­ci, Ty­go­dnik Mód, Ty­go­dnik Po­wszech­ny, Wę­dro­wiec, Zdro­wie, Zo­rza; oraz wy­daw­cy, dru­ka­rze i księ­ga­rze war­szaw­scy: Ber­ger Jó­zef, Ge­be­th­ner i Wolff, Glücks­berg Mi­chał, Hösik Fer­dy­nand, Ko­wal­ski Adolf, Le­wen­tal Sa­lo­mon, Or­gel­brand Mau­ry­cy, Or­gel­brand Mie­czy­sław, Or­gel­brand Hi­po­lit, Tren­kler Hen­ryk, Wen­de Edward. Z za­miej­sco­wych: Wolff Mau­ry­cy z Pe­ters­bur­ga, Za­wadz­ki Fe­lix z Wil­na, Krzy­ża­now­ski T. A. z Kra­ko­wa, Czaj­kow­ski i Sey­farth, Gu­bry­no­wicz i Schmidt, Mi­li­kow­ski J., Rich­ter F. H. i Wild K. ze Lwo­wa. O in­nych, za­pro­szo­nych do udzia­łu przez ko­le­gów war­szaw­skich, nie wąt­pi­my, że się przy­chy­lą, ale do­tych­czas nic pew­ne­go o nich nie wie­my. W koń­cu po­win­ni­śmy jesz­cze za­zna­czyć, że pa­pier­nia Mir­kow­ska (bra­ci Na­than­so­nów), zni­ży­ła dla nas cenę pa­pie­ru; pan Mi­chał Glücks­berg trud­nił się in­te­re­sem z pa­pier­nią i zbie­ra­niem fun­du­szu na­kła­do­we­go; wy­daw­ca Kło­sów za­jął się bez­in­te­re­sow­nie przyj­mo­wa­niem pre­nu­me­ra­ty i expe­dy­cyą ty­sią­ca kil­ku­set exem­pla­rzy "Książ­ki Ju­bi­le­uszo­wej. "

Re­dak­cya "Książ­ki Ju­bi­le­uszo­wej"
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: