Julka – mała weterynarka. Tom 5. Koledzy z plaży - ebook
Julka – mała weterynarka. Tom 5. Koledzy z plaży - ebook
Edukacyjna seria o przygodach Julki, która pomagając mamie weterynarce, zdobywa wiedzę o zwyczajach wielu gatunków zwierząt. „Cześć! Jestem Julka. Mam dziesięć lat. I jestem już prawie weterynarką! Moja mama leczy zwierzęta, a ja przyglądam się jej pracy i często w niej pomagam. Obie z moją najlepszą przyjaciółką, Chelsea, kochamy zwierzęta”. Są wakacje i Julka odwiedza kemping przy plaży. Nie może się doczekać, żeby jeść opiekane przy ognisku mashmellowsy, pływać w oceanie i zwiedzać baseny pływowe. Na plaży jest tyle ciekawych zwierząt!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8271-883-6 |
Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Weterynarz zawsze jest weterynarzem
– Pospiesz się, Julka, bo będziemy rozbijać namiot po ciemku!
Poznaję po głosie, że tata zaczyna się denerwować.
– Już idę! – wołam, upychając kilka dodatkowych rzeczy do mojego Zestawu weterynarki, który trzymam w starej skrzynce wędkarskiej taty. Udaje mi się domknąć jeden zacisk, ale drugi aż trzeszczy.
Wytaczam się z domu z moim bagażem, a przerażenie na twarzy taty wyraża więcej niż jakiekolwiek słowa. Samochód jest wypakowany po dach i nie ma w nim już miejsca.
– Nie ma mowy! Nie weźmiesz tego wszystkiego ze sobą. – Tata kręci głową.
Tymczasem pojawia się moja przyjaciółka Chelsea. Jedzie z nami na kemping i okropnie się na to cieszymy! Chelsea niesie schludny mały plecaczek, jakieś cztery razy mniejszy od mojego – ale większość moich rzeczy stanowi sprzęt weterynaryjny. Nigdy nie wiadomo, jakie nagłe wypadki przydarzą się po drodze, więc muszę być przygotowana na wszystko.
– Nie martw się, tato – mówię łagodnie. – To się zmieści pod naszymi nogami. Lubię podczas jazdy trzymać nogi na siedzeniu.
– A gdzie usiądzie pies?
– No przecież na moich kolanach!
– Julka, podróż trwa cztery godziny. Pies nie będzie tak po prostu spokojnie leżał sobie u ciebie na kolanach przez całą drogę.
– Na moich też może usiąść. – Chelsea przychodzi z odsieczą.
– I u mnie – dodaje Maks, próbując odwinąć lizaka z folii i jednocześnie nie upuścić żadnego z trzech dinozaurów, które ściska w rękach.
– Dobrze, to rozłóżcie się tam, ale nie chcę potem słyszeć żadnych narzekań.
– Kto narzeka? – pyta mama, zamykając frontowe drzwi.
– Jeszcze nikt – mówi tata pod nosem.
Nawet nie wyjechaliśmy z naszej uliczki, kiedy biedny Loki puszcza bąka. Chyba jest podekscytowany, że jedzie z nami na wakacje. Oczy Chelsea zachodzą łzami, kiedy desperacko stara się oddychać przez koszulkę.
Maks zanosi się śmiechem. Nigdy nie zrozumiem chłopców.
Zaczynamy grać w słówka i zgadywanki, ale nudzi się nam po dwudziestu minutach.
– Wzięłaś ze sobą sprzęt do pielęgnacji, Chelsea?
– Oczywiście. – Chelsea poklepuje plecak leżący w jej nogach. – Choć nie mam pojęcia, czy na plaży będą jakieś zwierzęta do pielęgnowania.
– Zawsze możemy ćwiczyć na Lokim.
Maks zasnął z lizakiem w buzi. Ma otwarte usta i lizak niemal z nich wypada, więc podpieram go jednym z dinozaurów. Loki chucha mi w twarz i macha ogonem po twarzy Chelsea. Nie jest nam zbyt wygodnie. Tata co chwilę na nas zerka, więc staramy się wyglądać tak, jakby nigdy w życiu nie było nam bardziej komfortowo. Wiem, że tylko czeka, aż zaczniemy narzekać, ale postanowiłam, że się nie doczeka!
– Mamo, wzięłaś swój sprzęt weterynaryjny?
– Nie, kochanie. Jestem na wakacjach, a w razie potrzeby w okolicy na pewno jest jakiś gabinet.
Zerkam na Chelsea. Obie kręcimy głowami i przewracamy oczami. Mama powinna być bardziej czujna. Weterynarz nigdy nie wie, jaka sytuacja awaryjna może go spotkać.
Loki w końcu się kładzie i zasypia, a ja mogę wyjąć z torby mój „Dziennik weterynarki”. Razem z Chelsea zaczynamy robić listę zwierząt, które możemy spotkać na kempingu.
Kiedy w końcu docieramy na kemping, jest już po obiedzie. Jechaliśmy dłużej, niż mieliśmy to w planie, ponieważ Maks wymiotował (mama twierdzi, że przesadził z lizakiem), a tata zatrzymywał się, żeby wypuścić Lokiego. Wolał dać mu okazję, by się załatwił, bo puszczał naprawdę śmierdzące bąki.
Widzę, że Chelsea niemal płacze z radości, kiedy mama oznajmia, że jesteśmy na miejscu.
– Nie odchodźcie za daleko i nie idźcie sami nad wodę – prosi mama. – Musicie nam pomóc zanieść cały sprzęt do namiotu, kiedy go rozstawimy.
Najbardziej się cieszę, że Loki będzie spał z nami w namiocie. Nasz namiot jest naprawdę duży i ma dwa oddzielne pomieszczenia. Chelsea, Maks, Loki i ja śpimy w jednym, a mama i tata w drugim „pokoju”.
Biegniemy zbadać okolicę. Teren kempingu jest bardzo ciekawy. Ledwie przyjechaliśmy, a już mogę zapisać na przygotowanej karcie w „Dzienniku” nazwy zwierząt, które zauważyłam. Nie mogę się doczekać, żeby jeszcze dziś po południu obejrzeć kamienistą plażę. Weterynarze muszą wiedzieć jak najwięcej o wszystkich gatunkach zwierząt, bo są weterynarzami cały czas – nawet na wakacjach.słowo od Rebekki Johnson
Kiedy dorastałam, miałam bzika na punkcie zwierząt. Nie tylko takich zwykłych, jak koty, psy i konie, ale na temat wszystkiego, co się porusza. Najfajniejsze było to, że mieszkałam obok gabinetu weterynarza! Dziś ma on dziewięćdziesiąt pięć lat i nadal się bardzo przyjaźnimy. Jednym z moich najlepszych wspomnień z dzieciństwa jest wyprawa kajakowa z siostrą i bratem po tym, jak zdarzyła się powódź. Ratowaliśmy zwierzęta, które zostały uwięzione na gałęziach i pniach drzew, i przewoziliśmy je w bezpieczne miejsce. Nie każda dziewczynka byłaby szczęśliwa w kajaku pełnym myszy, robaków i dziwnych zielonych węży, ale Julka na pewno!
słowo od Kyli May
Jako mała dziewczynka zawsze chciałam zostać weterynarką. Miałam myszki, świnki morskie, psy, złote rybki, hodowałam też ślimaki, krewetki i kijanki. Gdy moje przyjaciółki wyjeżdżały na wakacje, uwielbiałam zajmować się ich pupilami i co sobotę pomagałam w miejscowym sklepie zoologicznym. Teraz, gdy dorosłam, mam najlepszą pracę na świecie. Rysuję zwierzęta do książek dla dzieci i do filmów animowanych w telewizji. W moim studiu zawsze są dwa psy, Jed i Evie, oraz dwa koty, Bosco i Kobe, które uwielbiają obserwować mnie przy pracy.