- W empik go
Kakofonia słów - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2023
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Kakofonia słów - ebook
„Kakofonia słów” to kolejny tomik poezji mówiący o mieszaninie form, kolorów i treści zawartych w wierszach. Wierszach o życiu o troskach o tym co jest w sercu i głowie autora. Nie zawsze są to przyjemne rzeczy i fajne teksty.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8324-734-2 |
Rozmiar pliku: | 776 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
***
Wczoraj skończyłem lat pięćdziesiąt jeden
Dużo i mało uciekło gdzieś w pustkę
Nigdy nie wróci
Sądząc pochopnie o utracie czasu
Myślę że nie odzyskam już straconego
Zbyt szybko schodzi jeden dzień po drugim
I nie ma na to leku bezpiecznego
A dzień jest inny bez szablonu taki
Ciekawy, smutny, wesoły, nijaki,
Lecz wraz odchodzi, zatraca się, znika
Jest wręcz ulotny, jak człowiek co znika
Poddaje się władzy, zniewala z wiekiem,
Analizuje, podgląda, gromadzi, oddaje,
Łasi się, kłamie, porzuca, jest zbiegiem
W końcu ostatkiem tchnienia się poddaje
Jak gdyby czekał na te ważne chwile
Oddaje siebie nie chce być samotnym
Odkrywa lądy, podróżuje, grając wodewile
Nie będąc do końca nad życiem swym władnymSpieszysz
Spieszysz a powiedz dlaczego,
Bo świat jest szybki, życie nazbyt krótkie,
Bo brak Ci czasu, czasu niczyjego,
A liczyć upływ to bezsprzecznie ludzkie.
Chciałbyś pokonać odwrócić porządek
Zamroczyć umysł dotrzeć do początku
Powrócić by zacząć nieskończone
Odszukać słów co nie gubią wątku
Nie tylko w snach ale i na jawie
W świcie i w czerni szarej smutnej nocy
Malujesz obraz odmienny tak prawie
Chcąc czas stracony do tyłu przeskoczyć***
Z maleństwa przez chłopca
Młodzieńca do dojrzałego faceta
Ta droga jest by odnaleźć człowieka
W tym świecie niczym rwąca rzeka
Schowane pragnienia małe zwierzenia
Wzloty upadki i podniesienia
Czary ustępstwa kolory duszy
Bezmiar radości ogromy wzruszeń
Odnajdywanie nieodgadnionych
Powroty by znowu odejść
Szczęście pozorne śmiechem zakryte
Rozdarte serce na pół rozprute
Błędy młodości odnajdzie starzec
Przyjaciół z fałszem co ranią słowem
W zapamiętaniu tego co będzie wiotkie
Szczerość i prawda są tak ulotne
Niekiedy nie wiem czy wiem to wszystkoTrudno zrozumieć
Trudno zrozumieć to co jest wokół
Jaki wewnątrz nas jest spokój
Zamknięty odmienny każdego los
Nieodgadnionych zdarzeń trzos
Zaplanowane nie sprawdza nigdy się
Nieprzewidywalne od początku jest
Korekta planu to norma taka
Chcemy dobrze życie figle płata
Zapominamy zaraz chyba wszyscy
Chcemy odetchnąć jesteśmy szybcy
Zależy nam na czymś rwiemy pasy
Żyjemy zbyt szybko bo takie czasy
Nie liczy się nikt inny zupełnie dzisiaj
Czy będzie tak zawsze czy to już zwyczaj
Potrzeba kolorów zmiany potrzeba
Lecz jak to zrobić gdy sensu nie maKręgi
Zataczając kręgi nie zawsze powrotne
Chcemy na początku drogi być zawrotnej
Stoimy, biegniemy, byliśmy już wszędzie
Lecz czy już wiemy jak i co nam będzie
Omylność wpisujesz w natury istnienie
Nie chcesz tego przyznać, swoiste to brzemię
Prawda goni kłamstwo, fałsz roztkliwienie
Nie ma słów omylnych, w rozmowach jest drżenie
Myślisz jesteś wolnym, bez sensu, nieprawda
Zawsze więcej kajdan, rozkazów, zakazów
Przecież jest tak dobrze, nie dzieje się krzywda
Brak jest entuzjazmu, brak jest braw aplauzów
W wielkim kręgu kłamstwa jesteśmy zamknięci
Nadmiar nonszalanccy bo zawsze zawzięciJesienna depresja
Jesienna depresja lecz co to znaczy
W te ciemne poranki i nijakie dni
Gdy słońce już tylko wspomnieniem jest lata
I wiatr się wkrada jak złodziej przez drzwi
Przedziwnie jest tak z każdą jesienią
Odmiennie tak smutna co roku jest inna
Lecz zawsze szara ponura i wręcz zimna
Bo choć kolory drzew tęczą się mienią
Umiera ciepło zamiera bezlitośnie życie
Tak trudno odradzać się w te przyszłe dni
W już wiosennych świtach zwykle po
depresji zimnejCzłowieczeństwo
Upadamy, podnosimy się, upadamy
Omijamy rzeki by nie wejść raz jeszcze
Poddajemy się fali wiodącej nas w mrok
Nabieramy rozpędu, ostateczny jest skok
Pęd zawrotny i otchłań chcesz zbadać
Jesteś ty i jestem ja, jak cała reszta
Nie istnieje, w niebycie zakłamań
Bezchmurnego zatęchłego powietrza
To co może nas spotkać niebawem
Nieodgadłe, nieznane wręcz obce
Jeden z drugim rozmawia jak błazen
Człowieczeństwo zrzucając w manowceWeryfikacja
Byliśmy młodzi świat leżał u stóp
Chcieliśmy ojczyzny przepięknej ze snów
Każdy z nas wstąpił do armii wolności
Oficer żołnierz by bronić godności
Ciężkie nauki i kursy i trud
I zawód serca po co ten znój
Gdy niepotrzebny ten żołnierz tam był
I niepotrzebnie za wolność się bił
Ref.:
Bo gdy Cię rząd tak głupio zdradzi
I długi nóż w twe plecy wsadzi
Nie będziesz mógł wykrzyczeć skrycie
Że zdrajca w rządzie przy korycie
W otwartych bojach na misjach w kraju
Gdzie śmierć bawiła się z wami jak w raju
Wczoraj żołnierze dziś już bandyci
Wrócili cicho, milczący dzicy
Na stołkach w rządzie tak wymyślili
Weryfikację wnet zarządzili
I już odeszli oficerowie
Od dziś wilkami dzikimi w sforzeTworzenie
Tworzenie nowych nierealnych światów
Halucynogennych w oparach opiatów
Myśleniem innym jest obraz poezji
Igraniem słowem poematem herezji
Ten świat realnym jest tylko w papierze
Nigdy go nie ma na jawie czy we śnie
Wiosna i lato i jesień bezsprzecznie
Jest dodawana do rymów skutecznie
Autor co lubi się bawić wyrazem
Odkrywać lądy, rymem poużywać
Słodzi swą miłość, bojaźnie odrywa
Od rzeczywistych swoich życia zdarzeńZamęt
Być może dojdzie do tego
Że niemożliwe stanie się możliwym
Najbrudniejsze sny będą rzeczywiste
A człowiek będzie niczym, zaiste
Ten bezradny krzyk gniewu
Bezsilność jest niczym dziecko
Podziały, rozdwojenia jaźni
Wpychają nas w przepaść dlaczego?
Jak trudno jest żyć w tym strachu
Czy to ta jesień bez wiary
A może podłość pokoleń
Co wpycha w koszmar ten naród
Oddając za darmo złu
Ten kraj przepiękny jak z baśniSieci
Te blogowe codzienne wzniesienia
Memy, hashtagi, mnogie polubienia
Jakże mają się teraz
Do tego co było dawno
w naszych marzeniach
Gdzie te listy pachnące
Gdzie słuchawki ściśnięte gorące
Brak tych rozmów bez sieci
Alienacja, zatrute umysły jak śmieci
Czy niebawem już będzie inaczej
Czy nie można bez tego zdziwaczeć
Nie wiem jednak czy długo tak będzie
Macki sieci wraz człowiek oderwie
By być wolnym i ludzkim
W świecie sztucznym cyfrowym niezmiernieStrata
Zawsze gdy wspominam
Zapachy słodkie dzieciństwa
Czuję w głowie, bzy wiosny
Pracę pszczół wewnątrz kwiatów
Maki, chabry zdziczałe
zboże latem pachnące
Jeżyny, jesień grzybów
Jabłek, śliwek i miodu.
Świerków ubranych radośnie
W wigilijne papierowe ozdoby
Opłatka przed śledziem i makiem.
Wszyscy mamy wspomnienia
Część z nich jest już niestety
tylko w naszych marzeniach.
Tęsknię za tym co było
Patrzę i myślę co będzie
Wiele z tego straciłem
Życiem w zbyt szybkim obłędzie.Kakofonia słów
Zabawa słowem czy też słowami
Trudna gdy wszystko jest już za nami
Łatwo jest pisać gdy coś powstaje
Trudno gdy znajomość życie swe oddaje
Ulotne zdania fruwają wszędzie
Chwalą nas, dzielą, myślą, są w błędzie
Możemy mieć odmienne zdania
I chcemy krzyczeć gdy ktoś zabrania
Myśleć i mówić czy pisać łatwiej
Odwieczny problem milczących bardziej
Przekaz się liczy gorszy czy lepszy
I jest dziś ważne kto ma być pierwszymA gdybym
A gdybym nagle miał zostać malarzem
Myśli malowałbym odmiennym obrazem
Pociągał pędzlem możliwości farbą
Nadając uczuć kształty inną barwą
Biały i szary, czerwony, żółcień
Niewinność, miłość, głębokości spojrzeń
Tańczą po płótnie na moim blejtramie
I pozostaną wiecznie w smutnej losu ramie
Zastygłe nagle tak jak wosk półcienie
Niewinnie raz dane jak ludziom istnienie
Ten moment stały krótki ten błysk flesza
Martwa natura co nie będzie wskrzeszać
Nieruchomy obraz mimo swych szczegółów
Zawsze będzie zimny stałością modułu
Chcąc weń tchnąć życie znaleźć jego duszę
Malować nie pędzlem ale sercem muszęBliżej
Czy wiedząc o nas wszystko
Jesteśmy bliżej siebie
Nie umiałem pojąć nigdy tego
Tak mało wiem zerkając w niebo
w chmury tak obłędnie śnieżne
Wysoko utkane smutne ciężkie
Zeszyte białą nicią
Splecione szarym życiem
Czy teraz za rok lub chwilę
Pozwolę sobie spocząć cicho
Pod smutnym starym dębem
W liściach rozmyślań
zasnąć wiecznie
Tak mało teraz wiem, to dziwne
Jaka mnie czeka przyszłość
NiezmiennieMagia
Szaro za oknem, śnieg, zimnica
Pisane przez nas wiersze o czymś,
Zmiany tematów szybkich rozmów.
Czasem są ważne lub bez przemyśleń.
A magia przyszłych świąt nadchodzi,
W uśmiechach, życzeniach, bliskości duszy.
Odrodzimy się z pyłu codzienności,
Po to by poczuć wspaniałość wieczną.
Odnaleźć dziecka śmiech uroczy,
Na chwilę być ze szczęściem razem,
Smakować sobą zapachy i kolory.
Są chwile z życia, niecodzienne,
Podobnie brzmiące mimo różnic,
Których nie sposób zmienić bezwiednie,
Gdzie polubienia, memy, interszały,
Nie potrafią oddać tego piękna,
Realne, a nie gdy zamykasz oczy
Jest to, że wkrótce będą święta.
Inne zwyczajem lecz zawsze piękne.Czas
Zatrzymany zegar ten co złapał chwilę
Zgaszony świecy żar gorący
Ratując bezradnie nocne skryte motyle
Wyobraźnia te inne umysłowe stany
Czas ten jest inaczej przez nas postrzegany
Rozmowy nieobecne światów poetyckich
Rysowane w twarzach z uśmiechem dziecięcym
Prowadzą nas w przestrzenie lekkie odmienne
W zaświaty podzielonych zachwytów
W zwodzonych mostach
Trudno przejście znaleźć
Można się zapomnieć
albo trwać tak dalej
Zgubić coś na zawsze,
nigdy nic nie znaleźć.Światy
Bezmyślność w naszym świecie zdarzeń
Nierealność jakby tylko w strefie marzeń
Najczarniejsze zdania rysujemy bezsprzecznie
Myślimy że tak ale czy to bezpieczne
Słowa co kłamstwem prawdą się stają
Po tysiąckroć wmawiane wciąż się powtarzają
Nie chcemy w to wierzyć na oślep zaiste
Bo jednak nam lepiej patrzeć w niebo rozpalone gwiaździste
To tam szukamy zwolnienia spokoju i ciszy
Liczymy liczymy trudno jest policzyć
Te światy bliźniacze odległe i inne
Być może nieprzyjazne wrogie nam i obce
Pragniemy poznawać taka jest natura
I czy nas pożre wielka czarna dziura
Nikt tego nie wie przyszłość jest nieznana
Więc tu i teraz jakaś nadzieja jest nam danaByć może…
Być może istnieją takie dni
Że wszystko jest jasne i łatwe
Być może są tacy wśród nas
Co wszystko przychodzi im z myślą
Podajemy siebie do końca zawsze
Nie prosząc w zamian o niewiele straszne
Będziemy więc dawać nie tylko rozdawać
Choć lepiej jest brać, po co się dzielić
Pomiędzy jedną kawą a drinkiem
Szukamy sensu i nadziei kilku kliknięć
Rozwiązujemy splątane i niemożliwe
Bo chcemy być kiedyś sami zrozumianiRównanie z niewiadomą
Tyleż samo niewiadomych co próżności
Jest w nas samych, niesprzecznie
Uśmiechamy się sztucznie ulegle
Chociaż tu wcale nie bywa bajecznie
Chcemy żyć tak naprawdę
Oblizując się jak po ciastku z kremem
Myślą, słowem i czynem
Odbieramy tożsamość jako tę ideę
Że możemy być grzesznym cieniem
Powędrować by można
W szczęśliwości krainy odmienne
Zaznać ciepła, uśmiechów i słońca
Jednak trzyma nas w sobie
Zwykła ludzka zmęczona udręka
Bez koloru w szarości zaklętaZmora
W noc tak spokojną i białą
Koszmar na gardle jak nóż
Szarpał mnie, zranił me ciało
Przeszedł do wewnątrz jak tchórz
Dręczył do świtu bladego
Opowieść swą snując niegrzeczną
Zjawił się jakby z niczego
Krusząc tą noc bezpieczną
Sen to był dziwny doprawdy
Z tamtego świata niechciany
Wiem, że nie dasz mu wiary
— Przecież nie byłeś pijany?
Dobrze, że świt szybko nastał
Wygrał znów bitwę umysłu
Pewnie nie zasnę dziś łatwo
Nocy nie oddam już diabłu.Budowanie uczuć
Jest coś takiego w budowaniu uczuć
Zaklęta chęć bycia zawsze razem blisko
Nie da się tak jednak, co mnie może smucić
Gdyż życie to nie tylko bale
Tak pomimo wszystko
Nie spijamy tylko szampana dziś razem
Lecz gorycz dni codziennych,
szarych i bez wrażeń
Jesteśmy ze sobą mimo błędów, klęsk i żali
Tworząc widnokrąg uczuć i innych detali
My zawsze odmienni jak nasza natura
Burzliwi, weseli, kapryśni, chociaż zawsze szczerzy
Może ktoś jak nie zna i w to nie uwierzy
I niechęcąc osąd wyda, wnet bez pomyślenia.
Trudno jest pokazać całą swą naturę
Zadowolić wszystkich przejść przez słów cenzurę
Cóż jest począć wtedy gdy widzą Cię inni
Nie bezbronną duszę lecz naturę zimną
Musisz otrzeć oczy i ruszyć z kopyta
Szanuj, kochaj, bądź istotą inną.Pycha
Szarym haftem wyszywane życie nasze
Znalezione nie zgubione tak jak serce
W myślach pycha przed upadkiem zawsze kroczy
Chcemy wierzyć może ujdzie nam dziś wszystko wielce
Błąd za błędem popełniamy niczym dzieci
Rozgrzeszenia chcemy zaznać oby szybko
Lecz nie łatwo z sumień ludzkich dobro sklecić
Gdyż w umysłach naszych zagnieżdżone zło nie dobro
Jest w obrazie ludzkim coś niepojęte
Że na krzywdy patrzy smutno obojętnie
Nie oddając choćby małej cząstki z siebie
A jest pewien że się znajdzie obok tronu w niebie
Wczoraj skończyłem lat pięćdziesiąt jeden
Dużo i mało uciekło gdzieś w pustkę
Nigdy nie wróci
Sądząc pochopnie o utracie czasu
Myślę że nie odzyskam już straconego
Zbyt szybko schodzi jeden dzień po drugim
I nie ma na to leku bezpiecznego
A dzień jest inny bez szablonu taki
Ciekawy, smutny, wesoły, nijaki,
Lecz wraz odchodzi, zatraca się, znika
Jest wręcz ulotny, jak człowiek co znika
Poddaje się władzy, zniewala z wiekiem,
Analizuje, podgląda, gromadzi, oddaje,
Łasi się, kłamie, porzuca, jest zbiegiem
W końcu ostatkiem tchnienia się poddaje
Jak gdyby czekał na te ważne chwile
Oddaje siebie nie chce być samotnym
Odkrywa lądy, podróżuje, grając wodewile
Nie będąc do końca nad życiem swym władnymSpieszysz
Spieszysz a powiedz dlaczego,
Bo świat jest szybki, życie nazbyt krótkie,
Bo brak Ci czasu, czasu niczyjego,
A liczyć upływ to bezsprzecznie ludzkie.
Chciałbyś pokonać odwrócić porządek
Zamroczyć umysł dotrzeć do początku
Powrócić by zacząć nieskończone
Odszukać słów co nie gubią wątku
Nie tylko w snach ale i na jawie
W świcie i w czerni szarej smutnej nocy
Malujesz obraz odmienny tak prawie
Chcąc czas stracony do tyłu przeskoczyć***
Z maleństwa przez chłopca
Młodzieńca do dojrzałego faceta
Ta droga jest by odnaleźć człowieka
W tym świecie niczym rwąca rzeka
Schowane pragnienia małe zwierzenia
Wzloty upadki i podniesienia
Czary ustępstwa kolory duszy
Bezmiar radości ogromy wzruszeń
Odnajdywanie nieodgadnionych
Powroty by znowu odejść
Szczęście pozorne śmiechem zakryte
Rozdarte serce na pół rozprute
Błędy młodości odnajdzie starzec
Przyjaciół z fałszem co ranią słowem
W zapamiętaniu tego co będzie wiotkie
Szczerość i prawda są tak ulotne
Niekiedy nie wiem czy wiem to wszystkoTrudno zrozumieć
Trudno zrozumieć to co jest wokół
Jaki wewnątrz nas jest spokój
Zamknięty odmienny każdego los
Nieodgadnionych zdarzeń trzos
Zaplanowane nie sprawdza nigdy się
Nieprzewidywalne od początku jest
Korekta planu to norma taka
Chcemy dobrze życie figle płata
Zapominamy zaraz chyba wszyscy
Chcemy odetchnąć jesteśmy szybcy
Zależy nam na czymś rwiemy pasy
Żyjemy zbyt szybko bo takie czasy
Nie liczy się nikt inny zupełnie dzisiaj
Czy będzie tak zawsze czy to już zwyczaj
Potrzeba kolorów zmiany potrzeba
Lecz jak to zrobić gdy sensu nie maKręgi
Zataczając kręgi nie zawsze powrotne
Chcemy na początku drogi być zawrotnej
Stoimy, biegniemy, byliśmy już wszędzie
Lecz czy już wiemy jak i co nam będzie
Omylność wpisujesz w natury istnienie
Nie chcesz tego przyznać, swoiste to brzemię
Prawda goni kłamstwo, fałsz roztkliwienie
Nie ma słów omylnych, w rozmowach jest drżenie
Myślisz jesteś wolnym, bez sensu, nieprawda
Zawsze więcej kajdan, rozkazów, zakazów
Przecież jest tak dobrze, nie dzieje się krzywda
Brak jest entuzjazmu, brak jest braw aplauzów
W wielkim kręgu kłamstwa jesteśmy zamknięci
Nadmiar nonszalanccy bo zawsze zawzięciJesienna depresja
Jesienna depresja lecz co to znaczy
W te ciemne poranki i nijakie dni
Gdy słońce już tylko wspomnieniem jest lata
I wiatr się wkrada jak złodziej przez drzwi
Przedziwnie jest tak z każdą jesienią
Odmiennie tak smutna co roku jest inna
Lecz zawsze szara ponura i wręcz zimna
Bo choć kolory drzew tęczą się mienią
Umiera ciepło zamiera bezlitośnie życie
Tak trudno odradzać się w te przyszłe dni
W już wiosennych świtach zwykle po
depresji zimnejCzłowieczeństwo
Upadamy, podnosimy się, upadamy
Omijamy rzeki by nie wejść raz jeszcze
Poddajemy się fali wiodącej nas w mrok
Nabieramy rozpędu, ostateczny jest skok
Pęd zawrotny i otchłań chcesz zbadać
Jesteś ty i jestem ja, jak cała reszta
Nie istnieje, w niebycie zakłamań
Bezchmurnego zatęchłego powietrza
To co może nas spotkać niebawem
Nieodgadłe, nieznane wręcz obce
Jeden z drugim rozmawia jak błazen
Człowieczeństwo zrzucając w manowceWeryfikacja
Byliśmy młodzi świat leżał u stóp
Chcieliśmy ojczyzny przepięknej ze snów
Każdy z nas wstąpił do armii wolności
Oficer żołnierz by bronić godności
Ciężkie nauki i kursy i trud
I zawód serca po co ten znój
Gdy niepotrzebny ten żołnierz tam był
I niepotrzebnie za wolność się bił
Ref.:
Bo gdy Cię rząd tak głupio zdradzi
I długi nóż w twe plecy wsadzi
Nie będziesz mógł wykrzyczeć skrycie
Że zdrajca w rządzie przy korycie
W otwartych bojach na misjach w kraju
Gdzie śmierć bawiła się z wami jak w raju
Wczoraj żołnierze dziś już bandyci
Wrócili cicho, milczący dzicy
Na stołkach w rządzie tak wymyślili
Weryfikację wnet zarządzili
I już odeszli oficerowie
Od dziś wilkami dzikimi w sforzeTworzenie
Tworzenie nowych nierealnych światów
Halucynogennych w oparach opiatów
Myśleniem innym jest obraz poezji
Igraniem słowem poematem herezji
Ten świat realnym jest tylko w papierze
Nigdy go nie ma na jawie czy we śnie
Wiosna i lato i jesień bezsprzecznie
Jest dodawana do rymów skutecznie
Autor co lubi się bawić wyrazem
Odkrywać lądy, rymem poużywać
Słodzi swą miłość, bojaźnie odrywa
Od rzeczywistych swoich życia zdarzeńZamęt
Być może dojdzie do tego
Że niemożliwe stanie się możliwym
Najbrudniejsze sny będą rzeczywiste
A człowiek będzie niczym, zaiste
Ten bezradny krzyk gniewu
Bezsilność jest niczym dziecko
Podziały, rozdwojenia jaźni
Wpychają nas w przepaść dlaczego?
Jak trudno jest żyć w tym strachu
Czy to ta jesień bez wiary
A może podłość pokoleń
Co wpycha w koszmar ten naród
Oddając za darmo złu
Ten kraj przepiękny jak z baśniSieci
Te blogowe codzienne wzniesienia
Memy, hashtagi, mnogie polubienia
Jakże mają się teraz
Do tego co było dawno
w naszych marzeniach
Gdzie te listy pachnące
Gdzie słuchawki ściśnięte gorące
Brak tych rozmów bez sieci
Alienacja, zatrute umysły jak śmieci
Czy niebawem już będzie inaczej
Czy nie można bez tego zdziwaczeć
Nie wiem jednak czy długo tak będzie
Macki sieci wraz człowiek oderwie
By być wolnym i ludzkim
W świecie sztucznym cyfrowym niezmiernieStrata
Zawsze gdy wspominam
Zapachy słodkie dzieciństwa
Czuję w głowie, bzy wiosny
Pracę pszczół wewnątrz kwiatów
Maki, chabry zdziczałe
zboże latem pachnące
Jeżyny, jesień grzybów
Jabłek, śliwek i miodu.
Świerków ubranych radośnie
W wigilijne papierowe ozdoby
Opłatka przed śledziem i makiem.
Wszyscy mamy wspomnienia
Część z nich jest już niestety
tylko w naszych marzeniach.
Tęsknię za tym co było
Patrzę i myślę co będzie
Wiele z tego straciłem
Życiem w zbyt szybkim obłędzie.Kakofonia słów
Zabawa słowem czy też słowami
Trudna gdy wszystko jest już za nami
Łatwo jest pisać gdy coś powstaje
Trudno gdy znajomość życie swe oddaje
Ulotne zdania fruwają wszędzie
Chwalą nas, dzielą, myślą, są w błędzie
Możemy mieć odmienne zdania
I chcemy krzyczeć gdy ktoś zabrania
Myśleć i mówić czy pisać łatwiej
Odwieczny problem milczących bardziej
Przekaz się liczy gorszy czy lepszy
I jest dziś ważne kto ma być pierwszymA gdybym
A gdybym nagle miał zostać malarzem
Myśli malowałbym odmiennym obrazem
Pociągał pędzlem możliwości farbą
Nadając uczuć kształty inną barwą
Biały i szary, czerwony, żółcień
Niewinność, miłość, głębokości spojrzeń
Tańczą po płótnie na moim blejtramie
I pozostaną wiecznie w smutnej losu ramie
Zastygłe nagle tak jak wosk półcienie
Niewinnie raz dane jak ludziom istnienie
Ten moment stały krótki ten błysk flesza
Martwa natura co nie będzie wskrzeszać
Nieruchomy obraz mimo swych szczegółów
Zawsze będzie zimny stałością modułu
Chcąc weń tchnąć życie znaleźć jego duszę
Malować nie pędzlem ale sercem muszęBliżej
Czy wiedząc o nas wszystko
Jesteśmy bliżej siebie
Nie umiałem pojąć nigdy tego
Tak mało wiem zerkając w niebo
w chmury tak obłędnie śnieżne
Wysoko utkane smutne ciężkie
Zeszyte białą nicią
Splecione szarym życiem
Czy teraz za rok lub chwilę
Pozwolę sobie spocząć cicho
Pod smutnym starym dębem
W liściach rozmyślań
zasnąć wiecznie
Tak mało teraz wiem, to dziwne
Jaka mnie czeka przyszłość
NiezmiennieMagia
Szaro za oknem, śnieg, zimnica
Pisane przez nas wiersze o czymś,
Zmiany tematów szybkich rozmów.
Czasem są ważne lub bez przemyśleń.
A magia przyszłych świąt nadchodzi,
W uśmiechach, życzeniach, bliskości duszy.
Odrodzimy się z pyłu codzienności,
Po to by poczuć wspaniałość wieczną.
Odnaleźć dziecka śmiech uroczy,
Na chwilę być ze szczęściem razem,
Smakować sobą zapachy i kolory.
Są chwile z życia, niecodzienne,
Podobnie brzmiące mimo różnic,
Których nie sposób zmienić bezwiednie,
Gdzie polubienia, memy, interszały,
Nie potrafią oddać tego piękna,
Realne, a nie gdy zamykasz oczy
Jest to, że wkrótce będą święta.
Inne zwyczajem lecz zawsze piękne.Czas
Zatrzymany zegar ten co złapał chwilę
Zgaszony świecy żar gorący
Ratując bezradnie nocne skryte motyle
Wyobraźnia te inne umysłowe stany
Czas ten jest inaczej przez nas postrzegany
Rozmowy nieobecne światów poetyckich
Rysowane w twarzach z uśmiechem dziecięcym
Prowadzą nas w przestrzenie lekkie odmienne
W zaświaty podzielonych zachwytów
W zwodzonych mostach
Trudno przejście znaleźć
Można się zapomnieć
albo trwać tak dalej
Zgubić coś na zawsze,
nigdy nic nie znaleźć.Światy
Bezmyślność w naszym świecie zdarzeń
Nierealność jakby tylko w strefie marzeń
Najczarniejsze zdania rysujemy bezsprzecznie
Myślimy że tak ale czy to bezpieczne
Słowa co kłamstwem prawdą się stają
Po tysiąckroć wmawiane wciąż się powtarzają
Nie chcemy w to wierzyć na oślep zaiste
Bo jednak nam lepiej patrzeć w niebo rozpalone gwiaździste
To tam szukamy zwolnienia spokoju i ciszy
Liczymy liczymy trudno jest policzyć
Te światy bliźniacze odległe i inne
Być może nieprzyjazne wrogie nam i obce
Pragniemy poznawać taka jest natura
I czy nas pożre wielka czarna dziura
Nikt tego nie wie przyszłość jest nieznana
Więc tu i teraz jakaś nadzieja jest nam danaByć może…
Być może istnieją takie dni
Że wszystko jest jasne i łatwe
Być może są tacy wśród nas
Co wszystko przychodzi im z myślą
Podajemy siebie do końca zawsze
Nie prosząc w zamian o niewiele straszne
Będziemy więc dawać nie tylko rozdawać
Choć lepiej jest brać, po co się dzielić
Pomiędzy jedną kawą a drinkiem
Szukamy sensu i nadziei kilku kliknięć
Rozwiązujemy splątane i niemożliwe
Bo chcemy być kiedyś sami zrozumianiRównanie z niewiadomą
Tyleż samo niewiadomych co próżności
Jest w nas samych, niesprzecznie
Uśmiechamy się sztucznie ulegle
Chociaż tu wcale nie bywa bajecznie
Chcemy żyć tak naprawdę
Oblizując się jak po ciastku z kremem
Myślą, słowem i czynem
Odbieramy tożsamość jako tę ideę
Że możemy być grzesznym cieniem
Powędrować by można
W szczęśliwości krainy odmienne
Zaznać ciepła, uśmiechów i słońca
Jednak trzyma nas w sobie
Zwykła ludzka zmęczona udręka
Bez koloru w szarości zaklętaZmora
W noc tak spokojną i białą
Koszmar na gardle jak nóż
Szarpał mnie, zranił me ciało
Przeszedł do wewnątrz jak tchórz
Dręczył do świtu bladego
Opowieść swą snując niegrzeczną
Zjawił się jakby z niczego
Krusząc tą noc bezpieczną
Sen to był dziwny doprawdy
Z tamtego świata niechciany
Wiem, że nie dasz mu wiary
— Przecież nie byłeś pijany?
Dobrze, że świt szybko nastał
Wygrał znów bitwę umysłu
Pewnie nie zasnę dziś łatwo
Nocy nie oddam już diabłu.Budowanie uczuć
Jest coś takiego w budowaniu uczuć
Zaklęta chęć bycia zawsze razem blisko
Nie da się tak jednak, co mnie może smucić
Gdyż życie to nie tylko bale
Tak pomimo wszystko
Nie spijamy tylko szampana dziś razem
Lecz gorycz dni codziennych,
szarych i bez wrażeń
Jesteśmy ze sobą mimo błędów, klęsk i żali
Tworząc widnokrąg uczuć i innych detali
My zawsze odmienni jak nasza natura
Burzliwi, weseli, kapryśni, chociaż zawsze szczerzy
Może ktoś jak nie zna i w to nie uwierzy
I niechęcąc osąd wyda, wnet bez pomyślenia.
Trudno jest pokazać całą swą naturę
Zadowolić wszystkich przejść przez słów cenzurę
Cóż jest począć wtedy gdy widzą Cię inni
Nie bezbronną duszę lecz naturę zimną
Musisz otrzeć oczy i ruszyć z kopyta
Szanuj, kochaj, bądź istotą inną.Pycha
Szarym haftem wyszywane życie nasze
Znalezione nie zgubione tak jak serce
W myślach pycha przed upadkiem zawsze kroczy
Chcemy wierzyć może ujdzie nam dziś wszystko wielce
Błąd za błędem popełniamy niczym dzieci
Rozgrzeszenia chcemy zaznać oby szybko
Lecz nie łatwo z sumień ludzkich dobro sklecić
Gdyż w umysłach naszych zagnieżdżone zło nie dobro
Jest w obrazie ludzkim coś niepojęte
Że na krzywdy patrzy smutno obojętnie
Nie oddając choćby małej cząstki z siebie
A jest pewien że się znajdzie obok tronu w niebie
więcej..