- W empik go
Kamień i płótna. Rzecz o zmartwychwstaniu - ebook
Kamień i płótna. Rzecz o zmartwychwstaniu - ebook
Esej porusza temat „pustego grobu”. Wciąż fascynujący badaczy i historyków, a także ludzi poszukujących w wierze. Autor poprzez logiczną analizę i zastosowanie metod literackich sądzi, że rzucił nieco światła na wciąż ciemny poranek dnia 9 kwietnia 30 r.n.e. w Jerozolimie, kiedy dokonał sią największy cud w historii ludzkości.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8104-540-7 |
Rozmiar pliku: | 992 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Odczytanie ewangelii może być prowadzone bez odniesienia do tak zwanego „stanu badań”, choć kilka słów o pracach pisarskich o Jezusie, prowadzonych zarówno z perspektywy wewnątrz wiary chrześcijańskiej, szczególnie — katolicyzmu, jak i niezależnie od Kościoła jako instytucji, powiemy. Póki co trzeba przyjąć postawę znaną z filozoficznego nurtu nazywanego „fenomenologią”, którego twórcą był w I poł. XX wieku niejaki E.Husserl, a wybitnymi przedstawicielami w Polsce Roman Ingarden, a także święta Edyta Stein, nawrócona z judaizmu (wbrew woli rodziny), poprzez agnostycyzm i ateizm i zamordowana przez nazistów w Auschwitz, filozofka. Na czym polega fenomenologia?
W skrócie, i to olbrzymim, na zawieszeniu wszelkiej uprzedniej wiedzy, przedwiedzy, a także przesądów, uprzedzeń i nawet wiary, a także sztywnych wzorców i schematów poznawczych, żeby wrócić „ad rem” — z powrotem do rzeczy, co trochę przypomina renesansowy zwrot „ad fontes” (dosł. — do źródeł), zarówno do starożytności pogańskiej, antycznej, jak i pierwotnego, niemal dziewiczego chrześcijaństwa. Nie chodzi o to, żeby unieważniać całe dwadzieścia wieków narosłej nad fundamentami wiary Tradycji, bo jest ona uszczegóławiającą i uzupełniającą o nowe konteksty konkretyzacją Ewangelii, i wraz z Magisterium Kościoła, pomaga przełożyć dawne pisma na nasze życie dzisiejsze. Autorowi nie chodzi o nic więcej, jak udowodnić, że Jezus rzeczywiście powrócił do życia („zmartwychwstał”, „został wzbudzony”) i to metodami historycznymi i filozoficzno-spekulacyjnym rozumowaniem, ponieważ ponowoczesna filozofia uznaje spekulację logiczną, opartą na dowodach racjonalnych i logice klasycznej, za pełnoprawne źródła ludzkiego poznania, w każdej sprawie, więc w tej też.
Najpierw krótka historia powstawania autorskiej całkowicie koncepcji, dlaczego da się w ogóle udowodnić, że zmartwychwstanie nie jest symbolem, faktem z psychologii głębi, archetypem jungowskim lub czymś jeszcze; dlaczego jest to fakt historyczny, a więc wymierny, dotykalny, namacalny, choć z powodu upływu czasu, nie „gołym okiem” „ani tym bardziej rękami” (jak u świętego Tomasza, który potrzebował dowodu — całkiem jak my dzisiaj, a zwłaszcza wątpiący i w ogóle pozbawieni jakiejkowiek transcendentnej nadziei)? Dlaczego o fakcie wskrzeszenia Jezusa cicho w oficjalnej historiografii powszechnej? Dlaczego słynne milczenie historyków, nie tylko żydowskich, ale i Tacyta czy Pliniusza? Pomińmy to, choć rysują się dość oczywiste, proste odpowiedzi — historycy selekcjonują fakty i piszą historię w dużym stopniu wybiórczo, zwłaszcza dawniejsi, nadworni kronikarze, będący jakby na usługach kogoś, kto mógł sobie nie życzyć zakłócania spokojnego żywota dworskiego jakąś „bujdą na resorach”, co więcej — wymagającą od człowieka całkowitego nieraz przewartościowania życia, co nie jest łatwe i nie wszystkich na to stać. Poza tym do historii przechodzą zwycięzcy, a Jezus po ludzku przegrał wszystko — nie zrobił żadnej kariery ani nawet nie założył rodziny i nie zostawił potomstwa. Wszelkie teorie o małżeństwie Jezusa, rzekomych potomkach, wyprawach do Indii i obudzeniu się z letargu uznajemy za ciekawą fikcję religijną, czy parareligijną, nic nie wyjaśniającą. Natomiast udowodnienie faktu zmartwychwstania jest pilne i konieczne — wielu ludzi, ja sam byłem wśród takich, żyje jakby bez cienia nadziei, że Jezus ożył i więcej nie umarł, więc żyje, choć namacalnego kontaktu z Nim nie ma nikt; jeśli jednak udałoby się przedstawić niezbity, albo prawie nie do obalenia nie tyle argument czy poszlakę (takich było sporo) w sporze, w którym stawką jest „va banque” i to całej ludzkości, myślę, że zadanie moje na tej Ziemi byłoby w tej kwestii, zaprzątającej mnie odkąd dowiedziałem się po raz pierwszy o Jezusie, odkąd po raz pierwszy usłyszałem imię „Jezus Chrystus”, zakończone. Pozostawałoby żyć dalej tak, jak wymaga ewangelii. Nie tyle więc przedstawiony dowód, choć mocny, ile późniejsze wybory życiowe autora tej publikacji, dadzą pełny obraz, czy to przemyślał „ma w ogóle jakiś sens”?
Darmowy fragment