Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kamień węgielny. Mój bunt przeciwko hipokryzji Kościoła - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 kwietnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
25,53

Kamień węgielny. Mój bunt przeciwko hipokryzji Kościoła - ebook

Kamień węgielny kładzie się jako pierwszy – to na nim opiera się cała konstrukcja budynku. Coming out Krzysztofa Charamsy, dokonany w październiku 2015 roku jest kamieniem węgielnym w jego życiu. W pełnym rozkwicie kariery teologicznej na najwyższych szczeblach w Watykanie Charamsa zdecydował się obnażyć hipokryzję Kościoła katolickiego, instytucji, która od wieków wykorzystuje seks jako narzędzie, pozwalające zapewnić jej władzę nad ludźmi. Przez nakazy, doktrynę i spowiedź Kościół reglamentuje radosne przeżywanie tego podstawowego wymiaru egzystencji. Wymusza na kobietach podporządkowanie się mężczyznom, a osoby homoseksualne dyskryminuje, traktuje jak trędowatych, wyniszcza. Unieszczęśliwia ludzi. Wszystko to skrywane jest pod płaszczykiem utkanym z hipokryzji, ponieważ – jak twierdzi Charamsa – głęboko homofobiczne katolickie duchowieństwo samo w dużej mierze składa się z homoseksualistów. Stłumiona i zepchnięta do podziemi seksualność ludzi Kościoła, zmuszonych do respektowania niezgodnego z ludzką naturą nakazu obowiązkowego celibatu, nierzadko staje się przestrzenią, w której mnożą się nadużycia i przemoc pedofilska.

Charamsa w Kamieniu węgielnym pragnie wstrząsnąć sumieniami i zapoczątkować odnowę Kościoła katolickiego, w który wciąż jeszcze chce wierzyć. Aby Kościół mógł dalej istnieć, musi wreszcie pogodzić się z wynikami badań naukowych i zacząć szanować wszystkich ludzi – niezależnie od ich orientacji seksualnej.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65853-00-4
Rozmiar pliku: 739 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OSOBY DRAMATU

JA

Kim jestem?
Zawsze cechował mnie dramatyzm. Zawsze przeżywałem każdą chwilę, jakby była wiecznością. Całość we fragmencie.
Czy może to ja jestem fragmentem?
Nie, jestem całością.
Pełnią osoby.
Jestem osobą.

KOŚCIÓŁ

Kim jest Kościół w tym dramacie?
Ten, który tu przedstawiam, to Kościół katolicki, powszechny. Bardziej skrupulatni bracia powiedzą, że odnoszę się głównie do wysokich hierarchów kościelnych. Ale ja nie chcę robić rozróżnień. Jestem wierny temu, czego Kościół – wspólnota Chrystusa – nauczył mnie o sobie. Proszę braci i siostry, katolików i katoliczki, którzy nie widzą siebie w odkrytym tu pomarszczonym obliczu i którzy nie mają tych samych grzechów do wyznania, aby się nie obruszali i byli wyrozumiali.

Zachęcam ich jednak do refleksji: jeśli nie przeciwstawiliśmy się najwyższym kapłanom homofobom, my też jesteśmy częścią strachliwego i nienawistnego ducha tej osoby dramatu.
Ja jako pierwszy…Ja, Narcyz

Już nie chcę być Narcyzem przez całe życie.

Kiedyś chciałem nim być, na zawsze. Wydawało mi się, że tylko w taki sposób mogę się realizować. Sam siebie przekonywałem, że to ekscytujące, pożądane, dobre.Narcyz jest tajemniczym przyjacielem wszystkich gejów, takich jak ja. To przyjaciel odkryty podczas lektury dzieł Hermanna Hessego, pełnej powabu i bólu miłości do mężczyzn, przyjemności i tajemnicy zakochiwania się w mężczyznach.

Tak, ja też w głębi serca byłem Narcyzem. Byłem nim, zanim zakochałem się w Queer as folk¹, zanim odkryłem gejowskie kino, zanim przeczytałem Call me by your name², zanim zacząłem pochłaniać książki, które powinien znać każdy homoseksualista, zanim stałem się klientem Cómplices – fantastycznej małej księgarni w dzielnicy Barri Gòtic w Barcelonie (takie miejsce powinno być w każdym mieście!).

Tego samego Narcyza rozpoznawało w sobie wielu księży za każdym razem, gdy znajdowali się w obecności kogoś z tego samego klubu, za każdym razem, gdy zadawali sobie pytanie, czy mężczyzna stojący naprzeciw zna ich sekret. Narcyz to tajemny szyfr dający dostęp do wysublimowanego piękna ukrytego i zakazanego, do duchowej natury, która chciałaby znaleźć swój wyraz. Narcyz wciąż istnieje, gdyż ani katolicy, ani purytanie nie potrafili go unicestwić. Narcyz pozwolił mi przetrwać w piekle obowiązkowej heteroseksualności.

To dlatego, prawie ze łzami w oczach, cytowałem Hessego podczas religijnych konferencji. Miałem nadzieję, że ktoś wychwyci ukryty sens tych odniesień, niemających związku z chrześcijańską doktryną, którą objaśniałem. Miałem nadzieję, że ktoś zrozumie, iż w rzeczywistości chciałem się tylko uwolnić, objawić moją prawdziwą naturę. Wyrazić sobą to, co najbardziej naturalne dla mnie i tysiący takich jak ja.

Hessego cytowałem również w mojej ostatniej książce o tematyce katolickiej, moim testamencie Virtù e vocazione³, w którym między wierszami zawarłem to, w co wierzę i w jaki sposób wierzę, a co okazało się nierzeczywiste, tylko dlatego że nie wzięto pod uwagę prawdziwej natury człowieka, tego tu i teraz istniejącego człowieka. Nie uwzględniono drobnego, skrywanego szczegółu: ja jestem gejem. Zdesperowany cytowałem Hessego w nadziei, że ktoś odrzuci bezużyteczne pobożne teorie i w końcu spojrzy mi w oczy.

Narcyz to katolicki kapłan, uczony ksiądz, przykładny mnich, skrupulatny opat, w pełni oddany studiom i lekturze. Dlaczego to wszystko robi? Żeby nie kochać, żeby nie myśleć o miłości, żeby zagłuszyć naturalność miłości. Jego odwieczny przyjaciel Złotousty, który u kresu życia zjawia się w klasztorze, wznieca wybuch emocji. Narcyz szepcze Złotoustemu do ucha:

Moje życie było ubogie w miłość, brakowało mi tego, co najlepsze. Nasz opat Daniel powiedział mi kiedyś, że uważa mię za wyniosłego, prawdopodobnie miał rację. Nie jestem niesprawiedliwy wobec ludzi, staram się być sprawiedliwy i cierpliwy w obcowaniu z nimi, ale nie kochałem ich nigdy. Z dwóch uczonych w klasztorze uczeńszy jest mi milszy, nigdy nie kochałem na przykład słabego uczonego mimo tej jego słabości. Jeżeli jednakże wiem, czym jest miłość, to jedynie ze względu na ciebie. Ciebie potrafiłem kochać, ciebie jednego spośród wszystkich ludzi. Nie możesz pojąć, co to oznacza. Oznacza to źródło na pustyni, kwitnące drzewo w samotni. Tobie jednemu zawdzięczam, że serce moje nie uschło, że pozostało we mnie miejsce, do którego dotrzeć może łaska⁴.

Kiedy cytowałem ten fragment, stojąc przed księżmi, siostrami czy mniej lub bardziej pobożnymi laikami, w rzeczywistości chciałem im wykrzyczeć to, co poprzedzało bolesne wyznanie opata Narcyza: „Nigdy nie kochałem ludzi, zawsze byłem za nich odpowiedzialny, traktowałem wszystkich z należytym szacunkiem, ale nigdy nikogo nie kochałem”.

Tak bardzo chciałem wykrzyczeć te słowa Hessego, jak i te, które zawarł kilka linijek dalej. Nie mogłem tego uczynić, miałem jedynie nadzieję, że ktoś wróci do dzieła, do którego ja tylko się odwołałem. Widząc Złotoustego,

Narcyz powiedział:
– Tak się cieszę, że powróciłeś. Tak bardzo mi ciebie brakowało, co dzień myślałem o tobie, a często lękałem się, że nie będziesz chciał już nigdy wrócić.
Złotousty pokiwał głową:
– No, strata byłaby niewielka.
Narcyz, którego serce płonęło z bólu i miłości, pochylił się ku niemu wolno, i oto uczynił, czego podczas wielu lat ich przyjaźni nie uczynił nigdy, dotknął wargami włosów i czoła Złotoustego. Najpierw zdumiony, potem przejęty, spostrzegł Złotousty, co się stało⁵.

Narcyz wyznawał w tym fragmencie, bardziej nawet niż brak miłości, swoją homoseksualność i ubolewał nad zakazaną, rozdartą i zbrukaną miłością. Jego Kościół, a nawet on sam, musiał jej nienawidzić, pragnął ją zdusić, unicestwić, ale ta miłość zawsze odżywała. Była żywa, pomimo starań nieczułych, ultrakatolickich strażników jedynego prawdziwego zmartwychwstania, które tylko niszczyło ludzi. Narcyz odnalazł swój modus vivendi w tej absurdalnej negacji rzeczywistości. Ale teraz… teraz dojrzał do swojego coming outu. Właśnie to chciałem wykrzyczeć moim słuchaczom, poprawnym i roztropnym homofobom i homofobkom.

Kiedy studiowałem w Lugano, często chodziłem odwiedzać grób Hessego w okolicach Montagnoli. W Ticino spędził ostatnie lata życia, tam również zmarł. Dla mnie były to swego rodzaju zakazane romantyczne pielgrzymki, choć w rzeczywistości nikt mi ich nie zakazywał. Być może wielu nie wiedziało nawet, że jego ciało tam spoczywa, tylko pod dwiema kamiennymi płytami i niczym więcej. Może niewielu w ogóle wiedziało, kim był. W nostalgicznym nastroju chodziłem na jego grób w poszukiwaniu inspiracji, aby otworzyć przed nim, jak przed starym gejem, swoją duszę. Nie wiem, czy mnie słuchał. Ale w południowej odnodze Szwajcarii, gdzie panuje kultura tolerancji, poczułem ukojenie i wewnętrzną wolność. Tam mistrz Hesse żył we mnie, a ja ufałem temu wrażliwemu i romantycznemu przyjacielowi, synowi surowego protestanckiego misjonarza. Hesse obdarował mnie imieniem Narcyz.

A dziś wiem, że nie chcę już dłużej być Narcyzem. Dziś wiem, że mam mojego Złotoustego i nie chcę zaprzepaścić mojego życia, pozostając bez niego. Dziś chcę zacząć kochać takim, jaki jestem, tak jak Bóg tego chce, tak jak Bóg rozumie miłość.Mój Złotousty

Narcyz nie jest sam. Nigdy nie był sam.

Ja też spotkałem mojego Złotoustego. Stało się to pewniej nocy w Barcelonie. To wtedy się odkryliśmy, zakochani, narzeczeni. Od tamtej pory nie chcieliśmy już być samotni. To wtedy musnąłem jego usta i włosy. Tę zimną noc spędziłem w jego ciepłych i mocnych ramionach. On mnie kochał, ja myślałem tylko o tym, jak nie stracić jego miłości.

To była jedna z najpiękniejszych nocy w moim życiu, w najbrzydszym hotelu – jaki kiedykolwiek widziałem – w dzielnicy Eixample. Nie, to nie był hotel Axel⁶. To był okropny pensjonacik… i właśnie tam miałem spotkać mojego przyszłego novio⁷, mojego chłopaka, partnera, męża! To była absolutnie jedna z najpiękniejszych nocy – prosiłem Boga, aby nigdy się nie skończyła. Modliłem się do Boga, żeby ten prawdziwy mężczyzna nigdy mnie nie zostawił. Ale jak to? Spokojnie… W rzeczywistości on musiał mnie zostawić jak najszybciej, ponieważ ja… byłem księdzem. Tylko on o tym nie wiedział.

Znał też moje imię… Pietro, moje fałszywe imię, oczywiście. Wiedział, z jakiego miasta pochodzę… z Mediolanu, ale to też była nieprawda. Czym się zajmowałem? Uczyłem filozofii (cóż, nie było to znów takie dalekie od prawdy). Moja fałszywa narodowość dopełniała opowieść. Wiedział wszystko to, co mogą wiedzieć kochankowie jednej nocy. Tylko że ja nie chciałem dłużej się ukrywać. Ale dlaczego pragnąłem się ujawnić? Co mnie pociągało w mężczyźnie, który w moim odczuciu już należał do mnie?

Nie chciałem go stracić, zakochałem się.

I tamtej nocy zobaczyłem Boga, który mnie kochał, obejmował mnie i akceptował, ponieważ mnie rozumiał. Ja, ekspert od Boga i od wszystkiego, co boskie, a jednocześnie… homofob, w końcu zobaczyłem Boga. Spotkałem człowieka, ale zobaczyłem Boga.

I, na szczęście, zacząłem tracić z oczu jego miałki Kościół.Dzień później

Złotousty pomógł mi otworzyć się na miłość do drugiej osoby, ale jeszcze wcześniej sprawił, że otworzyłem się na miłość do samego siebie.

Z nim doświadczyłem tego, o czym już wcześniej wiedziałem, ale tylko w teorii – nie możesz kochać drugiego człowieka, jeśli w zdrowy i wyważony sposób nie kochasz samego siebie, jeśli najpierw siebie nie zaakceptujesz, jeśli siebie nie znasz. Jeśli siebie nienawidzisz, jeśli się okłamujesz, nie pokochasz nigdy drugiej osoby. Nie potrzeba chrześcijaństwa, żeby zrozumieć, że to jest klucz do relacji międzyludzkich. Chrześcijaństwo szczyci się dzisiaj, że naucza tych zasad, a przynajmniej, że je podziela, jednak w rzeczywistości robi to tylko w teorii, zatrzymując się w sferze nieistotnych i pobożnych życzeń. A prawda, która się liczy, leży po stronie życia, nie po stronie teorii. Moje doświadczenie zdobyte w Kościele sprawiło, że stałem się świetnym teoretykiem, który potrafił wytłumaczyć wszystko, odmawiając sobie prawdziwego życia.

Nie było mi łatwo uwolnić się od ideologizującego jarzma Kościoła. Był on jak nieznośne więzienie, którym przesiąknąłem do cna. Był jak przemożna forma mentis, sposób myślenia i działania, który był mi na tyle obcy, na ile nieodzowny. Żyjąc w strachu i kłamstwie, można przyzwyczaić się do wszystkiego, a nawet, o dziwo, można w nich zasmakować; nie widzi się już żadnego innego wyjścia.

Musiałem zdradzić swoje imię mężczyźnie, w którym się zakochałem. Nie mogłem go okłamywać. Ale nie wiedziałem, jak to zrobić i bałem się, że go stracę.

W tamtym czasie moja nienawiść do samego siebie sięgnęła zenitu. Nienawidziłem fałszu, który we mnie zaszczepiono. Kłamstwa, jakim było moje życie! Wszechobecnego kłamstwa, w którym wychował mnie mój Kościół. Brzydziłem się sobą.

Kiedy ci wpoją potrzebę kłamania na temat najistotniejszych spraw w twoim życiu, w końcu nie wiesz już, kiedy mówisz prawdę, a kiedy kłamiesz. Już nie wiesz, kim jesteś. Ponieważ tak naprawdę ciebie już nie ma. Po praniu mózgu byłem przekonany aż do tamtej chwili, że geje nie istnieją.

Ale teraz, w tę pełną mocy noc, stał przede mną człowiek, którego kochałem tak, jak Narcyz kocha Złotoustego. On też nie chciał mnie stracić… A jednak miałem wrażenie, że już go tracę z oczu: nie pamiętałem nawet swojego numeru telefonu, który chciałem mu zostawić. Nie pamiętałem swojego nicku na Skypie. Nie pamiętałem maila. Nie pamiętałem już niczego. Może uciekałem przed samym sobą, nie przed nim.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: