- W empik go
Kanuca dziwak - ebook
Kanuca dziwak - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 151 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ojciec pojechał saniami na kraniec wsi po miejscową położną. Stara kobieta spała, gdyż wróciła późno od dzierżawcy, który urządzał tej nocy libację. Z trudem udało się ją dobudzić. Starucha zwlokła się z barłogu, odziała i wgramoliła na sanie. A dzieciak czekał i czekał. Matka, która strasznie jęczała, nie traciła mimo bólów cierpliwości, ale straciło ją dziecko i… przyszło na świat nagle, ot tak sobie, właśnie w chwili gdy za bramą zadźwięczały dzwonki sanek powracającego ojca.
Cztery tygodnie później nadszedł dzień chrztu. Dano dziecku imię Radu, Raducanu, Kanuca, imię, którego nie ma w żadnym kalendarzu. Ojciec chrzestny w imieniu dziecka po trzykroć odpędzał szatana, a miejscowy pop biorąc chłopca na ręce zanurzył go w wodzie chrzcielnicy. Po raz pierwszy: „W imię Ojca…” – dziecko wytrzymało; po raz drugi: „i Syna…” – mały zaczął płakać, jak gdyby zimna woda była ukropem; za trzecim razem, gdy pop wyrzekł sakramentalne: „i Ducha Świętego…”, maleńki Kanuca wymknął się z rąk proboszcza i spadł na dno chrzcielnicy. Pop wyjął z wody próżne ręce, a matka chrzestna zaczęła krzyczeć przerażona:
– Na miłość boską, co ojciec robi? Dziecko tonie!
Pop szybko zakasał rękawy i jeszcze szybciej wydobył Kanucę na powierzchnię. Maleńki był siny jak wątroba starego wołu i nie mógł nawet pisnąć, próbował tylko mrugać oczkami jak ginąca żabka. Chwytając go za nóżki, poczęli nim obracać, potrząsać i rozcierać go, dopóki nie złapał tchu.
– Moi drodzy! – rzekł pop. – Od czasu jak jestem duchownym, niejedno dziecko ochrzciłem, ale takiego dziwaka jeszczem nie widział. Niech warn się chowa zdrowo.
Rodzice osierocili Kanucę w czasie, gdy chłopiec dorósł do lat szkolnych. Może to i lepiej dla nich. Niewielką mieliby pociechę z jego nauki. Babka ze strony ojca zaprowadziła chłopca do miasta i oddała do szkoły. Kanuca kuł i kuł, aż wreszcie z ciężkim trudem dobrnął do czwartej klasy. Nauczyciel, człowiek bardzo surowy, wszedł pewnego dnia do klasy jak zwykle w złym humorze, usiadł za katedrą, odczytał listę obecności i nagle:
– Kanuca!
– Obecny.
– Ilu hospodarów miały Multany?
– Dużo, proszę pana.