Kara - ebook
Kara - ebook
Czwórka przyjaciół przyjeżdża na popularny festiwal muzyczny. Chcą odreagować traumatyczne wydarzenia z przeszłości i zamierzają bawić się tak, jakby jutra miało nie być. Gdy jedno z nich znika, pozostała trójka natychmiast staje się głównymi podejrzanymi w śledztwie. Zdesperowani przyjaciele postanawiają na własną rękę odnaleźć zaginioną. Okazuje się jednak, że ściągają na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo. Dobrymi chęciami wybrukowane jest PIEKŁO. Żaden dobry uczynek nie pozostanie bezkarny. Jak zachowałbyś się na ich miejscu?
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8357-087-7 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
13 MARCA 2022 ROKU (NIEDZIELA)
KARA
Jadę przez las w dziwnym transie. Lampy samochodu oświetlają tylko białe pasy wzdłuż jezdni biegnącej przy gęstej ścianie drzew. Dookoła rozciąga się ciemność.
Moje ciało mrowi, a uporczywy ucisk w skroniach staje się coraz mocniejszy. Nosiłam w sobie to napięcie przez cały dzień, a teraz narosło do granic możliwości. Wyciągam z kieszeni telefon i próbuję wysłać wiadomość, ale nie mogę. Brak zasięgu. Cholera.
Ogrzewanie w samochodzie nie działa, jest zimno. Pewnie powinnam oddać go do naprawy, ale w tym miesiącu znów zabrakło pieniędzy. Obok mnie, na siedzeniu pasażera śpi Kris. Na kanapie z tyłu Nastka i Oliwer. Wszyscy odpłynęli, gdy tylko zjechałam z krajówki. To był męczący dzień. Przeszliśmy dziś trzydziestokilometrową pętlę granią Karkonoszy. Zaliczyliśmy główne punkty wycieczki: Halę Szrenicką, Śnieżne Kotły, Czarną Przełęcz, schronisko Pod Łabskim Szczytem i Szrenicę. Zanim dotarliśmy do parkingu, zrobiło się ciemno.
Gdy auto podskakuje na wyboju, Nastka się budzi.
– Gdzie jesteśmy? – pyta nieprzytomnie, przecierając oczy. – Zgubiliśmy się?
– Nie – uspokajam ją. – GPS pokazał mi, że tędy będzie szybciej. Wszystko w porządku, śpij.
Znów zerkam na ekran telefonu. Czekam, aż pojawi się chociaż kreska zasięgu.
– Kara, patrz na drogę – zwraca mi uwagę Nastka.
Wzdycham z irytacją.
– Nastka, wyluzuj. Tu nikogo nie ma.
Wiadomość niedostarczona. Znowu. Kurwa mać.
– UWAŻAJ! – krzyczy Nastka.
Postać pojawia się na drodze znikąd. Nagle wyłania się z ciemności. Z całej siły naciskam hamulec. Opony piszczą. Samochód zatrzymuje się gwałtownie, wszyscy lecimy do przodu.
– Ej! – woła Oli, wyrwany z głębokiego snu. – Kara, co do…
Urywa w połowie zdania, bo zauważa to, co ja. Postać wciąż stoi na środku drogi, obojętna, nieruchoma. Ma na sobie ubłocone ubranie i patrzy w głąb lasu, lekko drżąc, jakby nasłuchiwała. Samochód zatrzymał się w odległości kilku metrów od niej, ale chyba nawet tego nie zauważyła. Zachowuje się, jakby była naćpana lub pijana. Może to bezdomna, koczująca w lesie, albo niedoszła samobójczyni.
Z całej siły uderzam dłonią w klakson. Ciszę przeszywa przenikliwy, alarmujący dźwięk.
Otwieram okno.
– Hej! – krzyczę. – Złaź z drogi!
Dziewczyna powoli odwraca głowę w moją stronę i wtedy wszystko się zmienia. To, co początkowo wzięłam za brud na jej ubraniu, okazuje się krwią. Ciemnobrązowe, rdzawe, mokre plamy pokrywają twarz, ręce, przód jasnej bluzy i nogawki dżinsów. Włosy przywierają do twarzy skrzepami zaschniętej krwi. Wygląda, jakby właśnie wyszła z rzeźni.
Patrzy na samochód i podnosi dłoń w geście powitania. Jej usta rozciągają się w złośliwym uśmiechu. Szybko zamykam okno.
– O ja pierdolę – słyszę głos Oliego z tyłu.
– Ludzie… – odzywa się cicho Kris. – Co robimy?
Gwałtownie cofam samochód, a Nastka wychyla się z tylnego siedzenia i łapie mnie za ramię.
– Co ty wyprawiasz?!
– Spierdalamy stąd – odpowiadam.
– Nie ma mowy, nie zostawimy jej tutaj. – W jej głosie pojawia się żelazny upór.
– Owszem, zostawimy – warczę.
– Dzwonię na pogotowie. – Kris wyciąga telefon.
– Tu nie ma zasięgu.
– No to pojedźmy po pomoc…
– Nie możemy jej tu zostawić! – protestuje Nastka. – Ona może być ranna!
– A jak weźmiemy ją do samochodu, może nas zagryźć i zamienić w zombie – zauważa Oliwer.
– Kurwa, Oli, serio? – Nastka spogląda na niego z niesmakiem.
– No co? – Oli unosi ręce.
– Więc po prostu ją tu zostawimy? Jesteśmy takimi tchórzami?
Zapada cisza, a zakrwawiona postać zbliża się powoli do samochodu. Nikt nie odpowiada Nastce. Spoglądam na gęstą ścianę lasu. Zastanawiam się, co jeszcze ukrywa się w tej ciemności.
– Pójdę z nią porozmawiać. – Nastka otwiera drzwi.
– Idę z tobą – mówi Kris, chwytając za klamkę.
– Nie!
Z całej siły łapię go za ramię. Kris spogląda na mnie, zaskoczony moją gwałtownością.
– Nie mogę puścić jej samej – tłumaczy.
– Zostań w aucie – mówi Nastka. – Ja to załatwię.
– Nie idź tam sama – prosi Kris. – Ona może być w szoku, nie wiadomo, jak się zachowa. Może ci coś zrobić.
– On ma rację – stwierdzam stanowczo. – Jedziemy stąd. Jak złapiemy zasięg, wezwiemy pomoc.
Na znak, że mówię poważnie, wrzucam bieg. Wtedy Nastka po prostu wychodzi z samochodu i trzaska drzwiami. Przeklinam w myślach. Czasem mam ochotę udusić ją za ten upór.
Nastka podchodzi do dziewczyny wolnym krokiem, unosząc pojednawczo dłonie. Mówi do niej spokojnie, niczym policyjny negocjator. Pewnie nauczyli ją tego na jakimś szkoleniu. Jest wolontariuszką w schronisku dla ofiar przemocy domowej.
Ona nie odpowiada na żadne pytanie Nastki, tylko obserwuje ją uważnie, niczym czujne zwierzę. Nastka bierze ją za rękę i prowadzi do samochodu. Zaczynam ciężko dyszeć. Myślę bardzo szybko. Co mogę zrobić? Jak to zatrzymać?
Nastka otwiera tylne drzwi, wślizguje się na środkowe siedzenie i pomaga jej wsiąść.
– Wszystko będzie dobrze – mówi cichym, kojącym głosem. – Pomożemy ci.
Gdy ona wsiada, auto błyskawicznie wypełnia się paskudnym, metalicznym zapachem krwi. Otwieram okno. Nie mogę wytrzymać tego smrodu.
– Co chcesz zrobić? – pytam.
– Jedziemy do szpitala.
Ruszam, unikając patrzenia w lusterko wsteczne. Ani razu nie obracam się przez ramię. Nie chcę widzieć jej zakrwawionej twarzy. Nie chcę patrzeć jej w oczy. Atmosfera w aucie staje się cięższa z każdą minutą. Muszę to wykorzystać.
– Słuchajcie – odzywam się. – Chyba coś jest nie tak z oponą, muszę to sprawdzić. Zjadę na pobocze, dobra?
Nagle słyszę głośne szczęknięcie. Wiem, co oznacza. Wszędzie poznam dźwięk noża sprężynowego. W tej samej chwili rozlega się stłumiony jęk Nastki i wrzask Oliego. Na tylnej kanapie wywiązuje się walka.
– Ej! – wrzeszczy Kris, wychylając się do tyłu. – Co jest?!
I nagle jego głos zupełnie się zmienia. Słyszę w nim strach. A Kris nie należy do strachliwych ludzi.
– Spokojnie – mówi. – Tylko spokojnie.
Spoglądam we wsteczne lusterko. Oli kuli się na tylnej kanapie. Przyciska zakrwawione dłonie do twarzy.
– Ludzie – bełkocze. – Nic nie widzę… Zróbcie coś…
Ona tylko się do mnie uśmiecha. W lusterku widzę jej ręce, brudne od krwi. Jedną oplata klatkę piersiową Nastki, drugą przyciska zakrwawione ostrze noża do jej szyi.
– Nie zatrzymuj się – mówi z szerokim uśmiechem. – Jedź dalej albo ją zajebię.
Zaciskam dłonie na kierownicy. Nastka powinna od razu mnie posłuchać. Teraz zapłaci cenę za dobre serce. Jest tak, jak mówią Amerykanie. Za każdy dobry uczynek spotka cię kara.