Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Karaluchy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 marca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Karaluchy - ebook

Karaluchy to druga część z pięcioczęściowego cyklu opowiadań . Tworzą one wielowątkową całość, w którą splatają się, pozornie niepołączone, zdarzenia oraz losy poszczególnych bohaterów – zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowych, często zamienianych przypisanymi im rolami. Każde z opowiadań stanowi integralny, zamknięty blok i można by czytać je osobno, bez znajomości pozostałych, ale czy warto? Karaluchy. Mark - wychowany na Bałkanach były żołnierz i zabójca, nudzi się na emeryturze w Polsce. Sielankę przerywa nagłe zaginięcie jego siostrzeńca. Przeprowadzone na własną rękę śledztwo doprowadza go na trop powiązanej z kościołem, pedofilskiej organizacji. W celu odnalezienia chłopca, mężczyzna korzysta z wypracowanych przed laty metod, daleko odbiegających od przyjętych w cywilizowanej Europie standardów

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397081239
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Czarny SUV BMW zaparkował okrakiem na dwóch miejscach dla inwalidów pod sklepem spożywczym. Jak co piątek, jak co sobota, a czasem nawet, jak co niedziela. Z auta nieśpiesznie wysiadło dwoje ludzi. On wysoki, czarnowłosy, z płaskim brzuchem. W koszulce z logo, opinającej ciasno efekty godzin spędzonych na siłowni oraz działania sterydów. Ona wysoka, szczupła blondynka. W koszulce z logo, ciasno opinającej efekty pracy jakiegoś doktora Wierzchołka lub innego celebryty chirurgii plastycznej. Ken i Barbie na sterydach. Oboje roztaczali wokół siebie aurę, będącą mieszanką drogich perfum, pieniędzy i pogardy dla wszystkich o niższym statusie.

Oni byli tu co piątek. Ja od paru dni też. Poznanie zwyczajów ofiary jest podstawą sukcesu. Jak również pewność, że miejsce jest na uboczu, senne, z małą liczbą okien, wychodzących na parking i bardzo mała ilością przypadkowych przechodniów.

Oczywiście, to nie było najlepsze miejsce, do tego co planowałem zrobić. Mogłem bez problemu przeskoczyć przez ogrodzenie, otaczające ich willę i zaczekać w cieniu pod garażem. Ale wtedy nie byłoby efektu. A efekt był podstawą. Liczyłem na zdjęcia, może filmik w social mediach. I rozgłos.

Swoje auto zostawiłem dwie ulice dalej, pod siłownią. Nikomu przez dwie godziny nie wejdzie w oczy, a tyle było mi trzeba, do zrealizowania tego, co zaplanowałem. Te dwie ulice przeszedłem na piechotę, po drodze wyciągając z plecaka mój menelski płaszcz. W zeszłym tygodniu kupiłem go w szmateksie i przez parę dni polegiwał na podjeździe, moknąc i dając się rozjeżdżać kołami mojego samochodu, tym samym nabierając szlachetności prawdziwego żulerskiego okrycia. Poza płaszczem, miałem na sobie czarne spodnie, o numer za duże adidasy, czapkę zaciągniętą na oczy i maseczkę antycovidową – prawdziwe błogosławieństwo dla bandytów.

Czekałem w cieniu, aż podjadą. Jak co piątek. Jak zwykle, koło osiemnastej. Jak zwykle, kupić whisky dla niego i Sheridan'sa dla niej.

Wyszedłem z cienia i krzyknąłem do niego:

– Kierowniku, na flaszeczkę dałbyś coś…

– Spierdalaj! – usłyszałem w odpowiedzi i niespecjalnie się zdziwiłem.

– Twoja Barbie mówi, że po sterydach ci nie staje… – zagadnąłem, a on zatrzymał się w pół kroku.

Facet był prosty w obsłudze, jak brama na pilota. Jedna komenda i poziom adrenaliny uderzył go w nos, powodując oczywistą reakcję. Banał.

Ken odwrócił się do mnie gwałtownie. Barbie oparła się ponętnym biodrem o BWM, wiedząc co zaraz nastąpi. Jej mężczyzna nie raz dawał popis agresji. Okazja by, jak prawdziwy żołnierz wyklęty, stanąć w obronie damy, była nie do przepuszczenia.

Czas przyspieszył. Zrobiłem krok w jego stronę. Odbiłem lewa ręka jego oczywisty prawy sierpowy i lekkim uderzeniem trafiłem go w krtań paralizatorem. Oczywiście, pakując w niego pełny zakres. Ken fiknął do tyłu jak szmaciana lalka, ale nie miałem czasu na taniec zwycięstwa. Planowałem wrócić do niego za chwilę. Teraz potrzebowałem zająć się Barbie, zanim wyjdzie z osłupienia i zacznie się drzeć.

W trzeciej sekundzie byłem już pół metra od niej. Z rozdziawionymi karpiowymi ustami, wyglądała bardziej jak japońska sex­-lalka niż żywa kobieta. Z rękawa wyskoczyła mi krótka pałka. Płynnie uderzyłem ją sztychem w splot. Zgięła się w pół i zaczęła osuwać na ziemię. Dałem krok w tył i uderzyłem od dołu w twarz. Poczułem, że trafiłem w zęby. Nie liczyłem, ale zakładałem, że straciła jedynki, dwójki i trójki z góry i pewnie z dołu. Jeśli to implanty, to kawał szmalu.

Uderzenie odrzuciło ją na plecy. Nie cierpiała, była nieprzytomna. Cierpieć miała potem. Nożem sprężynowym przeciąłem jej policzek. Nóż celowo nie był czysty, wręcz przeciwnie – na ostrzu był cały koktajl. Rana będzie się paskudzić miesiącami, zostanie wielka, brzydka blizna, niezależnie od wysiłków chirurgów i plastyków. Jeszcze kopnąłem ją w bok, poczułem jak pękają żebra. Nie za mocno - nie chciałem by odłamki kości przebiły jej płuca i by umarła. Nie to, żebym płakał czy nie mógł spać. Martwa tez robiła mi efekt, ale coś jej, kurwa, nie lubiłem. Chyba nawet bardziej niż jej faceta. Na koniec zerwałem jej majtki i kolczyki z diamentami, rozrywając płatki uszu.

Jedenasta sekunda. Teraz wróciłem do Kena, który zaczął się podnosić. W międzyczasie ze sklepu wyszła dwójka roześmianych nastolatków. Zobaczywszy leżące na ulicy ciała, krew i faceta z pałką, stanęli jak wryci. Gestem pokazałem im, żeby cofnęli się do sklepu. Zrozumieli. Jednocześnie miałem pewność, że ktoś już dzwoni po psy. To małe miasto. Będą tu za 5-10 minut.

Podszedłem do gościa i z zamachu kopnąłem go w jądra. Po chwili poprawiłem. Do uratowania życia, niezbędna będzie amputacja jajek. Co za strata, zwłaszcza dla takiego zawadiaki i łamacza damskich serc.

Trzynasta sekunda. Odwróciłem go na brzuch i uderzyłem pałką w kręgosłup na odcinku lędźwiowym. Dwa razy. Parę miesięcy na wózku. Ken na wózku. Dokładnie tak brzmiała wiadomość.

Ken i Barbie tak naprawdę nazywali się Monika i Adam. Byli miejscowymi celebrytami. Ona była wschodząca gwiazdą telewizji państwowej, on podsekretarzem stanu. Ona, jako dobrze opłacany pies wojny, specjalizowała się w reportażach, obrzucających gównem przeciwników politycznych, on był urzędnikiem od pchania karuzeli, a prywatnie bratankiem Ministra Spraw Wewnętrznych.

Nie byli ofiarami. Byli wiadomością. Dlatego musieli leżeć we krwi na chodniku w środku miasta, a nie w zaciszu domowego garażu. Liczyłem na siłę serwisów społecznościowych.

Dwadzieścia sekund od pierwszego ciosu, skręcałem za róg sklepu. Ściągnąłem płaszcz i stripteaserskie spodnie. Obie rzeczy, wraz z pałką, kolczykami i Rolex’em Kena trafiły do plecaka. Teraz miałem na sobie krótkie czerwone spodenki New Balance i kolorowy longsleeve z logo Runmageddon. Dwustronna czapka zmieniła kolor z czarnego na czerwony, a maseczkę zastąpiła bandana. W ciągu minuty dotarłem do stojaka z rowerami miejskimi i popedałowałem w stronę domu. Ostatni odcinek przebiegłem truchtem. Taki triatlon. Bieganie. Kolarstwo. Zabijanie.

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: