Karmazynowa Korona. Tom 4 Siedem Królestw - ebook
Karmazynowa Korona. Tom 4 Siedem Królestw - ebook
Tysiąc lat temu dwoje młodych kochanków zostało zdradzonych – dla Algera Waterlowa oznaczało to śmierć, dla Hanalei, królowej Fells, życie bez miłości. Teraz ponownie królestwo Fells zdaje się drżeć w posadach. Młoda królowa Raisa ana’Marianna ma poważne problemy z utrzymaniem pokoju nawet w murach własnego zamku. Napięcia między czarownikami a klanami sięgnęły zenitu. W sytuacji, gdy sąsiednie królestwa próbują wykorzystać wewnętrzne waśnie w Fells do własnych celów, Raisa liczy na zjednoczenie swojego ludu przeciwko wspólnemu wrogowi. Jednakże równie groźnym przeciwnikiem może być ten, którego królowa darzy uczuciem. Poruszanie się wśród meandrów polityki nigdy jeszcze nie było tak niebezpieczne, a dawny herszt ulicznego gangu Han Alister wydaje się wzbudzać wrogość zarówno klanów, jak i czarowników. Jego jedynym sojusznikiem jest Raisa. Han nie potrafi oprzeć się uczuciom.
wobec niej, choć wie, że to igranie z ogniem. Niebawem Han odkrywa tajemnicę, uważaną za dawno zapomnianą – informację o takiej mocy, że może zjednoczyć ludność Fells. Czy zabierze ten sekret do grobu, nie zdążywszy go wykorzystać? Wstrząsająca prawda przysłonięta powtarzanymi przez tysiąc lat kłamstwami w końcu wychodzi na jaw w tym błyskotliwym zakończeniu serii o Siedmiu Królestwach.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62170-80-7 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To było największe zgromadzenie klanów Duchów, jakie Raisa kiedykolwiek widziała. Przybyli ze wszystkich zakątków Fells – z kolonii Demonai na zachodzie, kolonii Łowców na wschodzie, z północy i dolin rzecznych przy Zachodniej Ścianie. Niektórzy przywędrowali z kolonii rybackich wzdłuż Zatoki Najeźdźców. Wojownicy Demonai ściągnęli z dzikich zakątków, ozdobieni malunkami, piórami, warkoczykami. Ogorzali kupcy wracali do domów ze wszystkich Siedmiu Królestw, wioząc egzotyczne towary i wieści z obcych krain.
Nawet najstarsi mówili, że jedynym wydarzeniem podobnej rangi, jakie pamiętają, był ślub matki Raisy, Marianny, z Averillem Demonai – gdy po raz pierwszy od Wielkiej Niewoli królowa z rodu Szarych Wilków poślubiła przedstawiciela arystokracji klanowej.
Tym razem świętowali wspólnie w dolnych partiach Hanalei, by uczcić koronację jednej z nich – Raisy ana’Marianna, zwanej w górach Dziką Różą – na królową Fells. Kolonia ozdobiona była girlandami ciernistych wysokogórskich róż, symbolizujących Raisę, które zawsze zakwitały w okolicach jej urodzin.
Każda kolonia przybywała z darami, pragnąc lepiej niż inni uhonorować nową królową. Raisa otrzymała tyle pięknych strojów i ozdób, że powinny wystarczyć jej na długie lata. Klanowi złotnicy i srebrnicy podarowali jej opaskę z róż i kolców ze złota, a także srebrne uprzęże i piękne skórzane uzdy.
Kolonia Demonai ofiarowała dopasowany do wzrostu księżniczki długi łuk oraz kołczan czarnopiórych strzał, by zastąpić broń utraconą w czasie, gdy Micah Bayar porwał ją z Oden’s Ford. Kolonia Sosen Marisy przygotowała dla nowej królowej balsamy do ciała, medykamenty i zapachy, które miały jej przypominać o górskich klanach, gdy będzie mieszkać w nizinnym pałacu.
Kolonia Łowców złożyła w dani sarnie udźce, ryby z Dyrny, parki upolowanych zajęcy i dzików, które cały dzień piekły się na rożnach.
Bajarze i muzykanci przedstawiali opowieści i pieśni, w których prorokowali Raisie długie i szczęśliwe panowanie. Te przedwczesne pochwały wprawiały ją w zakłopotanie. Była na tyle przesądna, by unikać kuszenia losu.
Nie chcę przejść do historii jako królowa, która odziedziczyła kłopoty i zamieniła je w katastrofę, myślała. A wiele wskazywało na taką możliwość.
Niezwykłą cechą – by nie powiedzieć skazą – tych uroczystości była obecność czarowników. Czarownicy nie mieli wstępu na teren Gór Duchów od tysiąca lat, lecz ci dwaj byli wyjątkowi: Hayden Tancerz Ognia urodził się w kolonii Sosen Marisy jako syn jej strażniczki Iwy Pieśni Wody, Han Alister zaś uparł się, że musi być obecny jako osobista straż Raisy.
Jego obecność tylko pogarszała i tak już napiętą sytuację.
Nie, to nieuczciwe, pomyślała Raisa. W końcu to kolonia Demonai wezwała Hana z Oden’s Ford, by użyć go do walki z Radą Czarowników.
Raisa w szczególny sposób odczuwała jego obecność; nie mogła zapomnieć ich wspólnych pocałunków i namiętnych, szalonych uścisków. Przez cały dzień czuła na sobie spojrzenie jego niebieskich oczu. Krążył wokół niej niczym płonący meteor.
Miał na sobie strój klanowy – wąskie spodnie, podkreślające długie nogi, i świąteczną koszulę, którą uszyła Iwa Pieśń Wody. Pod ubraniem skrywał swoje amulety. Han dobrze znał kolonię Sosen Marisy. Spędzał tu niemal każde lato, zanim został czarownikiem.
Po koronacji między Raisą a Hanem wyrosły nowe bariery. Oboje wiedzieli, że niemożliwe jest małżeństwo między czarownikiem a królową, lecz różnili się w podejściu do tej zasady.
Han proponował, by z nim uciekła, lecz ona odmówiła. Ona z kolei sugerowała, by potajemnie zostali kochankami, na co on się nie zgodził. Teraz Raisa sama nie wiedziała, jak wygląda sytuacja między nimi, ponieważ stale otaczał ją tłum ludzi i nie mogli porozmawiać sam na sam.
Wciąż nosiła pierścionek, który dostała od niego na koronację. Kamienie księżycowe i perły lśniły na tle złota pierścienia Hanalei.
Dzień zaczął się od biegów i wyścigów konnych w rześkim chłodzie górskiego poranka. Potem były gry, między innymi niebezpieczna gra w piłkę na koniach. Następnie przyszedł czas na walki i łucznictwo.
Konkurs łuczniczy wygrała Nocna Ptaszyna, a drugie miejsce zajął Nocny Wędrowiec. Raisa uzyskała jeden z najlepszych wyników w wyścigach konnych.
– Jeździsz jak Demonai – z dumą powiedział jej ojciec.
On i Elena byli stale przy niej, co chwila przedstawiali jej kolejnych strażników i strażniczki z Gór Duchów. Zwłaszcza Elena Cennestre z przyjemnością grzała się w blasku Raisy, witając się ze starymi przyjaciółmi oraz przeciwnikami i śmiejąc się perliście.
Averill okazywał radość mniej ostentacyjnie, gdyż tak jak Raisa wciąż opłakiwał królową Mariannę.
Świętowanie rozpoczęło się o zmierzchu. Wszyscy goście zasiedli przy długich stołach pod ciemniejącym niebem. Po jednej stronie obok Raisy zajął miejsce jej ojciec, a po drugiej babcia. Obok Averilla usiadła Iwa, a przy Elenie, na honorowym miejscu, Nocny Wędrowiec.
Z wyjątkiem Iwy wszyscy są z klanu Demonai, pomyślała Raisa. Małżeństwo członka klanu z monarchinią z rodu Szarych Wilków sprawiło, że obecnie panująca królowa ma w sobie krew Demonai.
Noc była ciepła. Nocny Wędrowiec, ubrany w kamizelkę z jeleniej skóry, prężył nagie ramiona. Jego amulet Demonai lśnił w blasku pochodni, ciemne oczy pozostawały w cieniu wyraźnie zarysowanych kości policzkowych.
Poza członkami klanu Demonai przy stole Raisy siedzieli głównie strażnicy i strażniczki z innych klanów. Królowa przeszukała polanę wzrokiem i odnalazła Hana, odsuniętego wraz z Tancerzem Ognia do odległego stolika na skraju.
Na szczytach dookoła płonęły ogniska, każde wyznaczało miejsce spoczynku jednej z przodkiń Raisy, królowej z dynastii Szarych Wilków. Iskry wzbijały się w niebo, gdzie mieszały się z gwiazdami w hołdzie od mieszkańców gór, którzy licznie przybyli na tę ucztę.
Gdy już talerze zostały opróżnione, podniosła się Iwa. Rozmowy zamilkły.
– Jeszcze raz witamy przy naszym ogniu – powiedziała strażniczka kolonii Sosen Marisy. – Dzisiaj składamy hołd Dzikiej Róży ana’Marianna, trzydziestej trzeciej w nowej linii królowych Szarych Wilków. Pierwszej z tej linii, która jest jednocześnie księżniczką klanową.
Te słowa przyjęto szmerem zadowolenia.
– Dzika Róża ma w sobie krew wszystkich ludów Fells – ciągnęła Iwa. – Miejmy nadzieję, że jej koronacja zapoczątkuje nowy okres pokoju i współpracy między klanami, czarownikami i doliniarzami.
Po tych słowach reakcje były różne – gdzieniegdzie odezwały się wiwaty, w innych miejscach pomruki niezadowolenia. Iwa zacisnęła wargi i z rozczarowaniem pochyliła głowę.
– Teraz przemówi lord Demonai – powiedziała i usiadła.
Averill wstał witany głośnymi okrzykami i chwilę czekał, aż ucichną.
– Dziękuję, Iwo Pieśni Wody. Muszę przyznać, że ścierają się we mnie sprzeczne uczucia smutku i radości: smutku z powodu utraty ukochanej Marianny i radości z tego, że moja córka Dzika Róża została królową. Smutek ogranicza moją radość, ale z drugiej strony ją nasila, tak jak doliny między górami podkreślają ich wysokość. – Położył dłoń na ramieniu Raisy. – To trudne czasy. Oratorzy przewidują, że dojdzie do wojny. Ale dzisiaj, z tej wysokości, możemy spojrzeć ponad naszymi problemami na czekające nas zwycięstwo. Nigdy nie zgodzimy się na mniej.
Między drzewami rozszalały się wiwaty. To była przemowa wojenna w przeciwieństwie do ugodowych słów Iwy, pomyślała Raisa. Mój ojciec to prawdziwy Demonai.
– Powiem więcej – Averill uciszył tłum. Poczekał, aż wszyscy skupią na nim uwagę, i podjął: – Ja już się nie ożenię. Nie jestem młody, a śmierć tych, których kochamy, przypomina nam o własnej śmiertelności – przerwał i chwilę się rozglądał. – To jednak nie znaczy, że mam zamiar się wycofać. Życie wciąż sprawia mi wiele radości. Wielką przyjemność znajduję choćby w uprzykrzaniu życia lordowi Bayarowi.
Polanę zalała fala śmiechów.
Averill ścisnął ramię Raisy.
– Gdyby nie zaistniałe okoliczności, po mojej śmierci Dzika Róża zostałaby strażniczką kolonii Demonai – oświadczył. – Wygląda jednak na to, że znalazła inne powołanie. – Uśmiechnął się do córki.
Raisa spojrzała na ojca zaskoczona. Nie spodziewała się dyskusji o sukcesji w kolonii Demonai podczas uczty z okazji koronacji.
– Mam jeszcze jedną córkę, Dzienną Lilię, zwaną również Mellony, ale w niej nie odzywa się zew krwi jej klanu. Nie chce się uczyć Starych Praw. Nie przybędzie w góry.
Mellony nie chciała wyjechać w góry na naukę i królowa Marianna jej ustąpiła, mówiąc, że nie jest to konieczne, skoro jej młodsza córka i tak nie odziedziczy tronu.
A przecież, gdyby ze mną coś się stało, Mellony obejmie władzę, pomyślała Raisa. Ten błąd trudno będzie teraz naprawić. Każda sugestia, by Mellony udała się do kolonii, prawdopodobnie będzie chłodno przyjęta.
Następne słowa Averilla wyrwały Raisę z zamyślenia.
– W tych niebezpiecznych czasach wydaje się rozsądne jasne określenie linii dziedziczenia. Dlatego wybrałem syna, który przejmie po mnie tytuł strażnika kolonii Demonai.
To nie było niczym niezwykłym. Adopcje w klanach były sprawą prywatną. Można je było przeprowadzać w każdym wieku, by zaspokoić potrzeby rodziny bądź całej kolonii.
Raisie zaparło dech, gdy zrozumiała, kto zostanie następcą Averilla. Spojrzała na Nocnego Wędrowca, który przyglądał się jej ze spokojem, jakby chciał ocenić jej reakcję.
– Powołuję Reida Nocnego Wędrowca na mojego syna i następcę na stanowisku strażnika kolonii Demonai! – ogłosił Averill.
Tę wiadomość powitała burza oklasków i wiwatów. Raisa przyjrzała się twarzom zebranych. Wyglądało na to, że większość przyjmowała decyzję Averilla z radością.
Były jednakże trzy wyjątki. Han i Tancerz nie okazali żadnych emocji, a po chwili pochylili głowy i zaczęli szeptać między sobą.
Radości nie okazała też Nocna Ptaszyna. Młoda wojowniczka Demonai wpatrywała się w Averilla zdumiona, z niedowierzaniem kręcąc głową. Następnie wstała i odeszła od stołu, by zniknąć w ciemnościach.
Raisa patrzyła za nią, zdezorientowana. Wtedy zdała sobie sprawę, że Ptaszyna zrozumiała, do czego zmierza Averill – do wyswatania królowej z Nocnym Wędrowcem. Nocna Ptaszyna zapewne sama marzyła o Wędrowcu. A wiedziała, że jeśli Averill Demonai obierze sobie cel, nie chybia.
Kiedy Averill usiadł, Raisa starała się zachować tak, jakby nic się nie stało. Czemu mi nie powiedział?, myślała. Wydawało się, że powinna była uczestniczyć w tej decyzji albo przynajmniej zostać o niej wcześniej poinformowana.
Averill z uśmiechem poklepał ją po dłoni.
Ty też dobrze maskujesz uczucia. Zbyt dobrze dochowujesz tajemnic, pomyślała Raisa.
Pierwsze do tańca wyrwały się dzieci, które entuzjazmem nadrabiały brak umiejętności, pragnąc się popisać przed królową. Później nastąpiły tańce z okazji letniego przesilenia i kilka tradycyjnych tańców święta imienia dla uhonorowania tych, których święto przypadało następnego dnia.
Wtem ojciec Raisy stanął przed nią i wyciągnął rękę.
– Zatańcz ze mną, córko – powiedział z uśmiechem. – Dawno nie tańczyliśmy.
Tańczyła więc wokół ogniska ze swoim krzepkim ojcem z klanu Demonai. Raisa była niska, Averill trochę wyższy, więc w tańcu stanowili dobrze dobraną parę. Jej ciało przypomniało sobie znajome kroki tańca wielu panien. Przyspieszyła, pozwalając się unieść muzyce, tak że chwilami jej nowe trzewiki niemal wzlatywały ponad ziemię. Tancerze zbliżali się do siebie i rozchodzili w skomplikowanych układach tanecznych.
W miarę upływu nocy starsi rezygnowali z tańca, lecz młodzi nie przerywali zabawy, zachęcani działaniem górskiego wina, jakby nawzajem z siebie czerpali energię. W gałęziach nad ich głowami w tańcu godowym trzepotały nietoperze.
Raisa zauważyła, że coraz częściej tańczy na wprost Nocnego Wędrowca. Jej tętno dostosowało się do miarowego rytmu bębnów. Klanowa krew tętniła w jej żyłach, pot spływał między piersiami, gdy spódnice wirowały wokół nóg. Tańczyli taniec jagodowego księżyca, a potem kwietnego księżyca. Podczas tańca Szarych Wilków w cieniu poza zasięgiem blasku pochodni zalśniły żółte ślepia i gibkie futrzaste sylwetki.
Shilo Przecierająca Szlaki krzyknęła:
– Kobieta Demonai!
Był to tradycyjny taniec wojenny, wywodzący się z czasów wojny z klanami. Rozległy się głosy poparcia. Demonai uwielbiali tańce wojenne – stylizowane przedstawienia bitew między czarownikami a Demonai, których kulminacyjnym momentem było pokonanie i zabicie obdarzonych mocą.
Raisa dostrzegła, że Iwa Pieśń Wody wstała i odeszła od grupki obserwatorów, pozostawiając Hana i Tancerza samych. Han przyglądał się Raisie, jakby był ciekaw jej reakcji.
To, że Demonai we własnym gronie tańczyli tańce wojenne, nie było niczym nadzwyczajnym. Przedstawienie tej historii rozlewu krwi w obecności dwóch czarowników sprawiało jednak, że zwykły taniec nabierał innego znaczenia.
Raisa otarła twarz rękawem.
– Usiądę na chwilę – powiedziała i już miała zejść z miejsca tańców, gdy Elena zagrodziła jej drogę.
– Proszę, zatańcz z nami, wnuczko – zachęciła, patrząc jej w oczy. – Wczoraj tańczyliśmy tańce doliniarzy. Dzisiejsza uroczystość jest dla nas.
– Proszę – odezwał się Nocny Wędrowiec, biorąc Raisę za rękę. – Zatańcz ze mną, Dzika Różo.
Szukała wzrokiem Hana, lecz nigdzie go nie widziała.
– No dobrze – odparła. – Zostanę jeszcze chwilę.
Na początku mężczyźni i kobiety tańczyli na wprost siebie, potrząsając bronią, obrzucając się wzajemnie wyzwiskami i nawoływaniami do walki, co oznaczało rywalizację o zaszczyt starcia się z wojskami czarowników, którzy napadli na Fells. Raisa i Nocny Wędrowiec wdali się w udawaną walkę, podczas której wymieniali się gniewnymi spojrzeniami.
Mężczyźni zaintonowali chórem:
– Czekaj przy ogniu, żono. Opiekuj się dziećmi. Twoi synowie wyrosną, by walczyć z miotaczami uroków. – Nocny Wędrowiec przybrał odpowiednią pozę i patrzył na Raisę z udawanym gniewem, z trudem powstrzymując uśmiech.
– Czekaj przy ogniu, mężu – odpowiedziała Raisa. – Opatrzysz moje rany, kiedy wrócę. Będę walczyć z miotaczami uroków, żeby moi synowie mogli żyć w pokoju.
Rozdzielili się, by po chwili wrócić do wymiany zdań:
– Czekaj przy ogniu, mężu – śpiewała Raisa wraz z innymi. – Rozgrzej wodę, by zmyć krew czarowników z mych szat!
I w końcu ostatnia zwrotka.
– Jedź wraz ze mną, żono, i zabij tego miotacza uroków, którego ja nie zdołam powstrzymać.
– Jedź wraz ze mną, mężu, a zagnamy czarowników do morza – śpiewały kobiety.
Kiedy taniec się skończył, Raisa drżała i ledwie stała na nogach. Rozejrzała się za Hanem, lecz wciąż nie mogła go dostrzec.
Gdy już nie dało się dłużej opierać prośbom o triumf Hanalei, Raisa zgodziła się odegrać legendarną królową, a Nocny Wędrowiec wziął na siebie rolę Demonai. Przywdziali rytualne amulety symbolizujące odgrywane przez nich postaci i wzięli ceremonialną broń. Pozostali wybrali dla siebie role demonów, wojowników i żołnierzy. Nikt jednak nie chciał zagrać znienawidzonego Króla Demona.
Wtedy z ciemności wyłonił się Han Alister.
– Ja zatańczę partię Króla Demona – powiedział w języku klanowym. – Pasuje mi, prawda? – odczekał ułamek sekundy, po czym rzucił w ciszę, która zapadła: – Bo jestem jednym z zaledwie dwóch czarowników w tym gronie.
Był boso, wciąż w klanowych wąskich spodniach, lecz teraz miał jeszcze kurtkę z koralikami i piórami, używaną do tańca. Jego jasna cera kontrastowała z ciemną barwą jeleniej skóry użytej do wykonania tego stroju, blond włosy lśniły w świetle pochodni. Miał już na sobie tkane z piór bransolety w kształcie płomieni i wężowy amulet, będący znakiem rozpoznawczym Króla Demona.
– Samotny Łowco… – Averill wyglądał na zaniepokojonego: – Czy ty w ogóle znasz kroki?
– Mam jako takie doświadczenie w tańcach klanowych – odparł Han. – Chociaż nie jestem specjalistą. Zatańczę więc to, czego nikt nie chce. – Uśmiechnął się, lecz ten uśmiech nie uwidocznił się w jego oczach. – Postaram się nikomu nie deptać po palcach.
Coś w wyrazie jego twarzy przeczyło jednak tym słowom.