Karnister - ebook
Karnister - ebook
W swojej trzeciej książce poetyckiej Jakub Pszoniak wkracza w rejony wojenne, tam, gdzie „ciemność się zaplata na gardle”. Wiersze zdają się tu zrzekać swojego autorstwa – wyzute z ziemi, domu, ciała i imienia splatają się w wielogłosowy lament. Poeta, jak rozregulowany nadajnik, przechwytuje cudze prośby, groźby, ukazy i rozkazy płynące z blogów, kamer, dronów, kadrów, komunikatorów. Język wyłamuje się tu sam z siebie – tak jak oprawcy wyłamują ręce za słowa niewypowiedziane na przesłuchaniach. Przede wszystkim jednak Pszoniak rejestruje zdławiony zbiorowy krzyk wypełniający tereny walczącej Ukrainy. Użyty przez niego regularny rytm, zgrywający się z wierszami poetów sprzed stulecia, przypomina, że „karnister” już został napełniony i „wylewa się co najgorsze”, a do naszego międzywojnia – „oto jest opowieść jak ciągle od nowa” – ktoś właśnie przykłada lont i front.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68310-98-6 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
żerdź
wczoraj przyśniło mi się słowo
które mówiło samo siebie
wczoraj przyśnił mi się Bóg
który powiedział: jestem
metaforą
teraz otwieram dłonie jakbym karmił ptaki
teraz otwieram dłonie jakbym przez stygmaty
chciał przelać cień i powietrze
sprawdzam choć widzę że deszcz
dawno mnie nie było
.
wiatr przywiał do brzucha piasek znad Bajkału
wczoraj przyśnił mi się deszcz
wczoraj przyśniło mi się słowo
zamknięte w skorupce orzecha
i zaglądać zaglądać
palce skaleczyć o zardzewiałą krawędź
wczoraj przyśnił mi się wiersz
w którym wszystkie litery pisały się jednocześnie
język mówił język
się mówiło się
.
horror vacui
i słuchać słuchać kamień wrzucić do środka
i szukać szukać rękę włożyć do wewnątrz
i złapać puścić i wyciągnąć wniosek
i dotknąć cofnąć – za dużo tutaj niczego
a nic gęstnieje gęstnieje tak
że lepi się do gąsienic czołgów
haubic harwesterów
a nic gęstnieje gęstnieje
i rzuca cień
po którym raczkuje niemowlę
w tytule przelewu proszę wpisać skowyt psa
szczęk broni lub sentencję wyroku
wiatr przywiał do Wałbrzycha piasek znad Bajkału
.
mecz i nabożeństwo
i mówi: nie wychodź
tam ciemność się zaplata na gardle
nie wychodź
tam światło chłoną punkty odniesienia
i mówi: nie wychodź
w nocy brzozy czernieją
jak jęk albo wnętrze psa
w którym Wasilew Gerasimowicz Szipacz
zaszył kiełkujące nasiona
czekając aż wyrośnie z nich czerwona gwiazda
mieliśmy iść
mięliśmy w palcach suche liście
mieliśmy w palcach powietrze
mieliśmy być na liście
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------