Karolcia i syreni ogonek - ebook
Karolcia to nad wyraz inteligentna i rezolutna pięciolatka. Jest radosna i często się śmieje. Uwielbia nosić sukienki i oglądać bajki o księżniczkach. Jej życie nie różni się niczym od życia innych dziewczynek w jej wieku.
Aż do pewnego ranka, kiedy to Karolcia odkrywa, że zamiast nóżek ma syreni ogonek. Zupełnie jak bohaterka jednej z jej ulubionych książek. Nikt – łącznie z samą dziewczynką – nie ma pojęcia skąd on się wziął! To niecodzienne wydarzenie staje się kanwą do wielu zabawnych i mniej zabawnych sytuacji.
Jak Karolcia poradzi sobie z tym nieoczekiwanym zainteresowaniem? Czy uda jej się odnaleźć w nowej rzeczywistości, w której nawet najprostsze czynności stają się dużo trudniejsze? Bo jak na przykład z ogonkiem założyć spodnie? Jak wsiąść na rower? Czy można z nim iść do piaskownicy, na spacer do parku albo na huśtawki? Czy ogonek będzie z Karolcią już na zawsze? A przede wszystkim, czy mimo tej całej zawieruchy uda się jej pozostać beztroskim dzieckiem?
| Kategoria: | Dla dzieci |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-272-9258-2 |
| Rozmiar pliku: | 1 008 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tatuś podszedł do tego niecodziennego wydarzenia pragmatycznie, to znaczy, że starał się zrozumieć, co się właściwie stało, jak to się stało i co teraz należy robić.
Zaś sama Karolcia miała do sprawy stosunek ambiwalentny – znaczenie tego trudnego słowa poznała tamtego właśnie ranka: z jednej strony, cieszyła się na myśl o tym, jakie miny będą miały jej najlepsze koleżanki z przedszkola, Anielka i Julcia, kiedy ją zobaczą. Z drugiej strony, trochę się martwiła, jak to będzie w piaskownicy i podczas gry w piłkę. Gdyby zaś miała wskazać początek tej historii, byłby to zapewne dzień jej piątych urodzin.
Ale ta opowieść zaczyna się tak…
Karolcia obudziła się rano, dokładnie w momencie, kiedy słoneczne promienie przedarły się przez zasłony w oknach i ślizgały się po poduszce, którą mamusia oblekła w poszewkę z księżniczkami. Później oświetliły buźkę Karolci – idealnie wyciętą małą bródkę, zgrabny, zadarty lekko do góry nosek, rumiane, odrobinkę pyzate policzki i piękne oczy o migdałowym kształcie. Gdy te oczy się otwierały, spod długich rzęs spoglądały mądre, błękitne jak bławatki oczy.
Karolcia włożyła paluszek do buzi, pośliniła go i całkiem jak kotek przetarła jedno zaspane oczko. Później dokładnie tę samą czynność powtórzyła z drugim oczkiem. Po chwili to samo zrobiła jeszcze raz z lewym i ponownie z prawym. Mamusia często zastanawiała się, skąd jej córka nabrała takich kocich zwyczajów, ale nie mogła tego ustalić. Po tej niezwykłej porannej toalecie Karolcia przeciągnęła się mocno, ziewnęła i usiadła na łóżku. I właśnie w tej chwili poczuła, że w nocy musiało stać się coś bardzo, ale to bardzo dziwnego. Odsłoniła kołdrę w księżniczki i zobaczyła, że zamiast nóżek ma syreni ogon!
– Oj! – pisnęła cichutko. – Jestem teraz jak syrenka Ariel!
Była pewna, że nie miała go jeszcze wczoraj wieczorem, kiedy kładła się spać. Przyjrzała się mu dokładniej. Mówiąc całkiem szczerze, był wspaniały i Karolcia nie miała nic przeciw temu, że się pojawił. Połyskiwał i migotał do niej różnokolorowymi łuskami. Cały był jakby z masy perłowej, od góry w delikatnych odcieniach pastelowego różu i błękitu, u dołu kolory były intensywniejsze – fuksje i fiolety pokrywał skrzący się brokat.
– Jaki on wspaniały! – uśmiechnęła się Karolcia. Po czym zawołała: – Taaatooo!
Tatuś z kubkiem parującej kawy wszedł do jej pokoju i szeroko otwarł buzię i oczy ze zdumienia. W pierwszej chwili nie mógł powiedzieć ani słowa.
– Mamusiu, musisz koniecznie przyjść tutaj i coś zobaczyć! – zawołał w końcu, a potem mocno podkręcił wąsa i pogładził czarną brodę, przetykaną srebrnymi niteczkami. Zawsze tak robił, gdy się nad czymś głowił.
– Co takiego? – zapytała mamusia i gdy zobaczyła córkę z syrenim ogonem, głośno krzyknęła: – Karolciu! Dość tych wygłupów! – zażądała stanowczo. – Proszę się ubierać, bo zaraz spóźnisz się do przedszkola.
– Mamo, ale ja się wcale nie wygłupiam! Obudziłam się już taka.
– Kochanie – tatuś dalej gładził się po brodzie – sprawa wygląda poważnie. Czy ty aby nie użyłaś jakiegoś nowego płynu do kąpieli? Bo wczoraj wieczorem wydawało mi się…
Nie skończył jednak zdania, bo dostrzegł poirytowane spojrzenie mamusi.
– No wiesz? – Mamusia zmarszczyła ze złości brwi. – Nie słyszałam jeszcze o płynie, który by zmieniał dziewczęce nóżki w rybie ogony. Ale jeśli się upierasz, mogę zadzwonić do producenta i zapytać.
– Hmmm, to co teraz zrobimy? – zasępił się tatuś.
– Może zostanę dziś w domu? – zaproponowała nieśmiało Karolcia, która nie była pewna, jak ocenić położenie, w którym się znalazła. Sytuacja była całkiem nowa. Dziewczynka miała nadzieję, że jeśli nie będzie musiała iść do przedszkola, zdąży sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Liczyła też, że mamusia pozwoli jej na długą kąpiel – bo przecież syrenki żyją w wodzie i uwielbiają kąpiele. A jak dobrze pójdzie, zabierze ją później do kina albo chociaż na plac zabaw. Mamusia jednak powiedziała:
– Wykluczone! Dziś masz zajęcia z języka angielskiego. Po prostu włożysz spódniczkę.
Karolcia uwielbiała spódniczki. Wolała je dużo bardziej od spodni, które, jak uważała, były dobre dla chłopaków. Ale mama ubierała ją w spodnie zawsze, gdy za oknem robiło się chłodno. Dlatego teraz bardzo się ucieszyła z maminej propozycji.
– A może być sukienka? – dopytywała, bo tak naprawdę najbardziej, ale to najbardziej ze wszystkiego lubiła właśnie sukienki, i to takie długie, do ziemi, w jakich chodzą prawdziwe księżniczki.
– Może być sukienka – zgodziła się mamusia. – Tylko nie za długa, bo przydepcesz ją sobie ogonkiem.
Karolcia spróbowała wstać, ale okazało się to wcale nie takie proste. Straciła równowagę i bęc! Wylądowała z powrotem na łóżku.
– Poczekaj, pomogę ci – powiedział tatuś i chwycił ją za rączkę.
Karolcia znów się zachwiała, ale tym razem udało się jej utrzymać równowagę. Po kilku kolejnych próbach kicała po mieszkaniu jak mały zajączek i to bez żadnej pomocy. Z minuty na minutę szło jej coraz lepiej. Podczas śniadania, na które jak zawsze zjadła płatki owsiane z mlekiem i owocami, już prawie zapomniała o ogonie. Kiedy myła ząbki, chodzenie na syrenim ogonku było już dla niej tak łatwe, że zaczęła nawet lekko pląsać, podrygiwać i kręcić bioderkami.
– Stój spokojnie, bo się przewrócisz i wybijesz zęby – skarciła ją mama, która zawsze wyobrażała sobie, co złego może się przytrafić, jeśli tylko dziecko nie będzie się jej słuchać.
W empik go