- W empik go
Kasyno życia - ebook
Kasyno życia - ebook
„Kasyno życia” to debiutancki tomik poetycki Mariusza Parlickiego, który ukazał się po raz pierwszy w Radomiu w 1993 roku. Zawarte w nim wiersze to juwenilia powstałe na przestrzeni lat 1986 — 1992. Ułożone zostały w dwa cykle — tytułowy „Kasyno życia” zawiera wiersze refleksyjne, natomiast drugi — „Patrzenie przez palce” to cykl utworów satyrycznych. Niniejsze wydanie zostało przez autora poddane drobnym korektom.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-466-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Widzisz synku życie nie jest pasmem tęczy,
a ogrodnik nie sadzi kwiatów dla zapachu.
Życie synku to kręte schody bez poręczy,
to niepewna przechadzka po krawędzi dachu.
Widzisz synku miłość nie jest ogniem wiecznym,
magma uczuć wystyga, w skorupę się zmienia.
Miłość synku jest w życiu wyborem koniecznym,
jest podstawą naszego bytu i istnienia.
Pytasz synku, dlaczego świat jest tak okrutny
i tak bardzo daleki od baśniowych marzeń.
Jest też dobro na świecie, nie bądź synku smutny,
ono Ci się objawi, wykrzyczy, ukaże.O sobie
Są myśli, których ludziom nigdy nie wyjawię,
one plączą mą duszę jak kokon motyla.
Po tych myślach jedynie śmiech pusty zostawię,
by się tliła jedynie w sercu szczęścia chwila.
Są słowa, znam je dobrze, lecz ich nie wyszepczę,
mogą wydać się dziwne, śmieszne, czy banalne,
bo te słowa są moje, jak głazy stuwieczne:
niedosięgłe, tajemne, szczere, nierealne.
Są osoby, do których nie wyciągnę ręki,
chociaż w sercu mym budzą po zimie przedwiośnie.
Prędzej pancerz przywdzieję bólu i udręki
i wieczorem rozpaczał będę sam — żałośnie.
Myśli w sercu ukryte zżerają me serce,
słowa w ustach tajone burzą spokój duszy,
i osoby, te których nie pochwycą ręce,
i głaz ciała, którego nikt z miejsca nie ruszy.Pomyłka
Słyszysz słowo i czujesz, że jest twoje własne,
więc przygarniasz je w serce i karmisz do syta,
potem czujesz, że serce staje się za ciasne
i sam nie wiesz, gdzie, kiedy, słowo z serca znika.
Może było nie twoje, a ty w zamyśleniu
pochwyciłeś to brzmienie i skradłeś je w locie,
może było obrazem w lat szczęścia wspomnieniu,
bo leciało w puszystej i mglistej pozłocie.
Może słowo to było niczym owoc pusty,
który dźwięcznie upada z gałęzi na ziemię,
może było czymś błędnym, niemądrym, niesłusznym,
może snem, może baśnią, może myśli cieniem.Są chwile
Są chwile bezpowrotne, jak lata minione,
ulatują do nieba lub w ziemię wsiąkają,
nikną cicho, w oddali, idą w cieni stronę,
tam na zgliszczach przeszłości swoje miejsce mają.
A ja szukam ich śladu po piaszczystych drogach
i na szczytach, co ziemie łączą w jedno z niebem,
i wśród lasów cienistych, i w pachnących stogach,
i strudzony znajduję wreszcie ten trop jeden.
Widzę drogę tajemną, bez powrotu drogę,
słyszę głosy nęcące, idę krok za krokiem
i już czuję, że głowy obrócić nie mogę,
a me czoło Ty Boże przyodziewasz mrokiem.Łzy
Kiedy? Nie wiem, lecz w życiu mym są takie chwile,
że zaczyna bić źródło łez drzemiące w oku.
Wtedy czuję sól, gorycz i mówię zawile,
wtedy zderza się we mnie spokój i niepokój.
Po co? Nie wiem, bo przecież łzy to tylko woda,
która spłynie i wsiąknie w wysuszoną ziemię.
Jednak łez uronionych potem jest mi szkoda,
bo nic nimi nie zdziałam i świata nie zmienię.
Wiem, przyczyna jest we mnie i mym małym świecie,
w głodzie serca, marzeniach, których nie odsłonię,
w tym uczuciu tajonym, które duszę gniecie,
w szczęściu, które ucieka, za którym wciąż gonię.Odejście
Wiem, że chwila się zbliża bez powrotu drogi,
drogi trudnej, a jednak jedynej w mym życiu.
Wezmę los na ramiona, los piękny, choć srogi,
los, co będzie mym bratem i źródłem w ukryciu.
Wiem, ze chwila się zbliża, nikt czasu nie wstrzyma,
wiem, że trzeba iść śmiało za głosem sumienia,
wiem, a jednak się boję mojego zwątpienia,
wiem, że trzeba, choć nie wiem, gdzie leży przyczyna.
Słońce będzie to samo, i kwiaty, i drzewa,
i powietrze jak piorun, co ciało przeszywa,
lecz gdy wspomnień tęsknota gorycz porozlewa,
wtedy żal utracenia duszę porozrywa.Do widzenia
Do widzenia nie powiem, kiedy czas nadejdzie,
bo to słowo oznacza kolejne spotkanie,
a ja umiem odczytać podszepty sumienia,
które mówi rozstanie, rozstanie, rozstanie.
Do widzenia się mówi, kiedy ktoś cię czeka,
kiedy smutkiem się staje twoja nieobecność,
a nie kiedy ktoś idzie od ciebie z daleka,
mówiąc, że to spotkanie to była konieczność.
Do widzenia nie powiem, kiedy czas nadejdzie
i choć serce uciskać będzie duszę srodze,
wtedy siła tajemna w moje ciało wejdzie,
bym powiedział: — żegnajcie, nareszcie odchodzę.Noc bez ciebie
Noc dziś jest taka jasna,
księżyc złotem się iskrzy,
a ja pewien już jestem,
że nic mi się nie przyśni.
A tak chciałbym ulecieć
w mych marzeniach do ciebie,
noc dziś jest taka jasna,
liczę gwiazdy na niebie.
Wiersz dziś trudno się pisze,
myśl się trudno wykuwa,
noc dziś jest taka jasna,
księżyc w otchłań się wsuwa.
I już zorze świtają
blaskiem tęczy na niebie.
Choć noc była tak jasna,
mroczno było bez ciebie.Moja apokalipsa
Widzę wielkie, bezkresne ognia oceany,
nie wiem kiedy zachodzi, kiedy wschodzi słońce,
jestem sam jak rozbitek, dokoła orkany,
patrzę na pożegnalny mego świata koncert.
A świat tańczy jak okręt, gdy wśród sztormu tonie
lub jak motyl schwytany w gęstą sieć pajęczą.
W geście pełnym rozpaczy unoszę me dłonie,
moje oczy i ręce głośniej niż głos jęczą.
Lecz ich dźwięk niknie w szumie ognistych piorunów,
które niebo rozdarły na strzępów tysiące.
Pośród zgliszczy, dymów i płomieni szumów
zakończyłem ze światem życia mego koncert.Poszukiwanie
Szukałem ciebie wśród wielu dróg,
wśród marzeń moich i wspomnień.
O, gdybym spotkać ciebie mógł,
o, gdybyś przyszła do mnie!
Powiódłbym ciebie gdzie mój raj,
gdzie miłość, spokój, cisza,
tylko mi rękę swoją daj.
Tam nas by nikt nie słyszał.
Zbudowałbym nam wielki dom,
dom okien miałby wiele
i wciąż otwarte miałby drzwi,
chmurami dach wyścielę.
A nocą… szumiał będzie las,
przyjaciel nasz i druh.
wciąż czekam ciebie, patrząc w dal,
wytężam wzrok i słuch.Dwa słońca
Dwa słońca świecą w mym życiu,
jedno i drugie jest jasne,
przed nimi siedzę w ukryciu,
gdy one świecą — ja gasnę.
Za jednym chciałbym podążyć,
drugie promieniem mi błyska,
drugie dosięgam już ręką,
pierwszego parzy mnie iskra.
Lat tyle żyłem w ciemności,
spokojnie czekałem końca,
aż w życia mojego nocy
rozbłysły te dwa słońca.
Myślę — dwa słońca to próba,
próbna, nadmierna jasność.
Kiedy wybiorę z nich jedno,
wówczas obydwa zagasną.Gwiazda
Jest taka gwiazda na bezchmurnym niebie,
co się uśmiecha, gdy na nią patrzę,
lecz gdy choć myślą dotknąć ją pragnę…
odpływa, niknie, gaśnie.
Ciągle się zjawia na oka mgnienie,
uśmiech jej nie wiem co znaczy.
Mówią, że gwiazdy są jak kamienie,
ja jednak myślę inaczej.
Czasami w deszczu meteorytów
topi kosmiczne cierpienia,
Dlaczego Wenus z mojego mitu
nie słyszy mego westchnienia?
Inne ma cele, pragnienia inne,
niebieskie drogi przemierza.
Czym więc są dla niej wyznania dziwne?
Znów mnie uśmiechem uderza.