- W empik go
Kasztan. Krew sióstr - ebook
Kasztan. Krew sióstr - ebook
Saga siedmiu barw — Krew Sióstr — część trzecia — Kasztan.
„Żyła niegdyś siostra krwi Kasztan Bomba Była jak tsunami i powietrzna trąba Świat łupiła, to zwiedzała Z pistoletów swych strzelała Żarła, klęła i jak dzika chlała Jako herszt piratów miała złych kamratów Z nimi zawitała do zaświatów Tam zaś cudów dokonała I na latającym okręcie z Alabaster Światłości się zbratała” — z przyśpiewek srebrzystych dzieci na północnym wschodzie kontynentu Unton.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-614-6 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Piękne, cudowne, boskie i takie… ukochane. Srebrna przykuła maślany wzrok do pomalowanej ściany w salonie dworku Ozłona i nie mogła oderwać od malowidła wzroku. Wszak syciła nie tylko oczy, ale też podążała dłonią po ściennym wizerunku smoka, szarej dziewczyny na nim oraz złocistego młodzieńca. Zresztą męskiej postaci poświęcała najwięcej uwagi i uśmiechała się do niej z uczuciem.
— Srebrna. Sreeebrnaaa…
— Nie przeszkadzaj, patrzę — ucięła wojowniczka, wobec upomnienia Mysi i dalej podziwiała malowidło.
— Ale, Srebrniuchna!
— No co… — mruknęła zniecierpliwiona.
— Ten słonecznikowy zarządca już przyszedł. Znaleziono go w stodole zagrzebanego w sianie. Próbował się schować.
— Aha. — Srebrna w końcu oderwała pijany wzrok od obrazu złocistego młodzieńca i popatrzyła na również złotego, ale mężczyznę. Ten stał cały obsypany słomą, a jego paskudnie złamany nos przekrzywiony był w prawą stronę. — Witaj — powiedziała do niego wojowniczka i swobodnie zapytała: — Tyś to ugościł w tym domostwie mego ukochanego? — Wskazała na książęcy autoportret. Spotkała się ze skinięciem złocistą głową i kontynuowała: — Zacne to z twej strony i szlachetne zarazem, że wspierałeś tu poczynania księcia Złotego. W zamian… — zastanowiła się chwilę i zdecydowanie stwierdziła: — Cały ten dworek z przyległościami będzie od teraz należał do ciebie. Zajmiesz się też ochroną wioski Słomkowo. Czyli mianuję cię moim złocistym lordem.
— Ale, eee… — Na dobre zdziwiony mężczyzna wybałuszył oczy. Jednak zanim zdążył powiedzieć coś więcej, Srebrna dodała:
— Tak, wiem, dotąd rządził się tutaj Ozłon. Lecz on jest obecnie moim więźniem i nie uniknie kary za próbę zabójstwa swego krewniaka w osobie mego przyszłego męża, księcia… Złotego.
— Mę… ża? — Rządca wydawał się coraz bardziej osłupiały.
— Tak — potwierdziła wojowniczka. — Ale nim jeszcze weźmiemy ślub, zrobię w złocistym królestwie porządek. W tym celu zostanę wkrótce samodzielnie władającą złocistą krainą srebrną królową. Wtedy otrzymasz stosowny dokument ze złotą pieczęcią nadający ci ten obszar na własność.
— Raczej koronne lenno za służbę srebrzystej pani — wtrąciła, jakby obrażona, Mysia.
— To… się chwali, zaiste. — Mężczyzna spojrzał niepewnie na jedną, to drugą srebrzystą dziewczynę. — Zawsze sprzyjałem księciu Złotemu. Nawet nie wiedząc, że to on. On zaś odwdzięczał mi się… sympatią. — Pomasował odruchowo złamany nos. Natomiast Srebrna władczo zaznaczyła:
— Wiedz też, i lepiej weź to sobie do słonecznego serca, że jako rychła srebrna królowa życzę sobie, abyś już teraz spełnił moje polecenie. Mianowicie zachowaj po wsze czasy ten obraz na ścianie. Ponadto opraw go w dekoracyjne ramy, srebrne i do kompletu… złote.
— Jak sobie Wasza… Srebrzystość życzy. — Mężczyzna skłonił się uniżenie.
— Doskonale — skwitowała Srebrna i wreszcie dała się wyprowadzić Mysi na zewnątrz dworku. Choć popychana przez nią w plecy do ostatnich chwil z uśmiechem wymalowanym na ustach wyglądała za wizerunkiem ukochanego. Odnosiła nieprzeparte wrażenie, że i on odwzajemniał jej uśmiechy ze ściennego wizerunku.
Na zewnątrz wojowniczka dosiadła złotego rumaka i zajęła czoło gotowej do wymarszu kolumny wojsk. Następnie mając za plecami Popiela, a z Mysią u boku, dała sygnał do wznowienia pochodu na południe. Celem była królewska stolica.
— No przyszedł wreszcie ten chwalebny czas, że przestałaś się gapić, niczym szara sroka w srebrzysty gnat, na kawałek ściany. Ale jest już późno i dzisiaj dalej niż do Złociszna nie dojedziemy — przemówiła niebawem naburmuszonym głosem Mysia.
— Ależ… nie spieszy się nam. I tak ziścimy to, co nieuniknione. Zostanę srebrną królową. — Wojowniczka puściła dziewczynie oko. Ona bez przekonania wzruszyła ramionami, a patrząc za siebie na północ, z pewnym smutkiem westchnęła:
— Mamy potężną armię, w większości zaczarowaną, ale zawsze, i zamiast najechać srebrną olbrzymkę, to obraliśmy przeciwny kierunek. Mój szary umysł podpowiada mi, że coś jest tu nie w porządku.
— Oj tam, raczej po prostu ustalamy inny porządek rzeczy. — Srebrna się uśmiechnęła. — Otóż najpierw zajmiemy królestwo, a potem nawet z jeszcze większą armią wrócimy na naszą północ, obiecuję.
— Obiecywałaś też ocalić złotą siostrę i jak się to skończyło?
— Nic z tego, nie wzbudzisz we mnie wyrzutów sumienia, już nie. — Wojowniczka poszerzyła uśmiech i zmierzwiła przyjaciółce srebrzystą czuprynę. — Ech, Mysiaku — westchnęła.
— Teraz wołają na mnie… Szczurzyca — odparła ponuro dziewczyna. Na co Srebrna rezolutnie stwierdziła:
— Wiele rzeczy się zmienia. Jedne na lepsze, inna na gorsze. Niektóre z nich tak po prostu ulegają zmianie. Niektóre sprawy odchodzą, a w ich miejsce pojawiają się nowe. Jednak dla mnie zawsze będziesz Mysią, Mysiakiem i tak już zostanie.
— Wydajesz się jakaś taka… szczęśliwa — zauważyła nieco zazdrośnie pyzata dziewczyna.
— Bo jestem! — Srebrna wyrzuciła w górę ramiona i jak natchniona wyjaśniła: — Mam przy sobie miecz, a na sobie zbroję. Wokół są moi przyjaciele. Zaś w sercu noszę miłość do ukochanego. Ponadto czuję w ustach wilgoć, płuca wypełnia mi ożywczy chłód, a mą skórę twarzy gładzi samo słońce. — Przeciągnęła się błogo i popatrzyła w złocistą tarczę na niebie. Jej srebrzyste oczy na moment się przemieniły w złociste i wręcz z miłością podsumowała: — Tu, na tej jasnej ziemi, tak silnie czuję w sobie siostrę krwi, Złotą. Jest ona tutaj szczęśliwa i we mnie samej jeszcze podsyca istniejące szczęście. Więc czym miałabym się kłopotać? — Uczyniła kolisty ruch dłonią, a chylące się już ku zachodowi słońce naraz pojaśniało, nasycając okolicę blaskiem.
— Znowu to zrobiłaś… — Mysia przysłoniła dłonią czoło i wskazując drugą ręką za plecy, zasugerowała: — Może powinnaś się kłopotać na ten przykład swoją świetlistą armią? Żeby złoci i alabastrowi rycerze za tobą podążali, naprawdę zamierzasz im codziennie… śpiewać?
— To lepsze niż wypłacanie żołdu. — Srebrna niby od niechcenia poprawiła srebrzyste warkocze, aby lepiej się prezentować.
— Fakt, to zdecydowanie poprawia stan naszego skarbca, którego… w zasadzie nie mamy — skwitowała kwaśno Mysia.
— Nic to — ucięła wojowniczka. — Poczekaj tylko, aż dotrzemy do miasta słońca. Tam się ozłocimy. Wtedy też przystąpimy do sprawowania rządów w królestwie oraz, jak obiecałam, zajmiemy się tak zwana polityką zagraniczną.
— Ale wcześniej dotrzemy do tego Złociszna. A tam wypadałoby czymś zapchać gęby i brzuchy złocistych wojaków — burknęła Mysia.
— W mieście znajdziemy żywność — padła swobodna odpowiedź.
— A jakże, znajdziemy. Ale zamierzasz czymś zapłacić, czy kupcom zwyczajnie… zaśpiewasz?
— Zaśpiewam.
— No tak, to zdecydowanie tańsza opcja. Stawiam też, że ich żony będą zachwycone.
— One nie, ale oni… tak! — krzyknęła radośnie Srebrna.
— Zachwyceni… oddając ci swój majątek, po prostu srebrzysto-pięknie. — Mysia z niedowierzaniem pokręciła głową. — Chyba jednak wezmę u ciebie te lekcje śpiewu… — podsumowała swe wnioski z dyskusji.
Jej rozmówczyni obdarzyła ją kolejnym, tym razem kojącym uśmiechem, o którym śmiało mogła powiedzieć, że był złocisty. Następnie kątem oka zerknęła na prowadzoną przez siebie potężną armię. Naprawdę było to niewiarygodne, ale syrenim śpiewem uwiodła ponad cztery tysiące zbrojnych mężczyzn. Czyli wszystkich, którzy po jej pieśni nie uciekli z pola walki z powodu swej… głuchoty. Głuchoniemi zaś byli nieliczni. Ona natomiast została obdarzona przez los szczodrze, jak jeszcze nigdy i w swoje szczęście momentami ciągle nie mogła uwierzyć. Jednakże wszystko podpowiadało jej, że wszelkie siły tego świata nagle zaczęły sprzyjać właśnie jej. Nie zamierzała tej szansy zaprzepaścić. Dlatego bezwzględnie korzystała z okazji, by zdobyć władzę w złotym królestwie. Gdy to osiągnie, z pozycji siły rozpocznie negocjacje z wielką księżna Alabaster, po czym poruszy niebo i ziemię, czy nawet niezgłębione wody oceanu, aby odzyskać księcia Złotego. Uda się jej to, była o tym przekonana, że pokona każdą przeszkodę, skruszy każdy najgrubszy nawet lód oddzielający ją od miłości! Zaś niepoprawny optymizm tryskał z niej niczym ze słonecznej fontanny za sprawą obecnego w niej ducha oraz krwi jej złotej siostry. Czuła to całą sobą i jakby kąpała się w tym złocistym uczuciu, które na ten czas idealnie współgrało z jej srebrzystą duszą. Piła ten srebrzysto-złocisty nektar szczęścia, a w przyszłości zamierzała wychylić go u boku księcia Złotego, czyniąc to ku dobru wszystkich istot kontynentu Unton oraz własnemu.
W kolejne dni droga na południe wiodła wzdłuż trasy linii kolejowej. Jedynej, jaką zdążyli położyć do końca kasztanowi robotnicy, a która miała za zadanie połączyć ze sobą brązowe i szare ziemie. Obecnie podróżując żółtymi ziemiami w blasku jaśniejącego słońca, Srebrna z zaciekawieniem spoglądała na nieznaną jej dotąd konstrukcję. Dwie pary połyskujących w świetle szyn, po których ponoć z zawrotną prędkością mogły się przemieszczać wielkie wozy napędzane energią uzyskiwaną ze spalania brunatnych kamieni. Dla wychowanej w północnej głuszy srebrzystej dziewczyny kiedyś byłoby to doprawdy niepojęte. Jednak odkąd sama podróżowała sterowcem te, jak i inne dziwy świata robiły na niej coraz mniejsze wrażenie. Przez to jej myśli mimo wszystko mocniej skupiały się nie na przedmiotach, a ludziach.
Wspomniała Aezona z Perlisem. Dlaczego nie było ich u bram niebios, kiedy ku nim powróciła? Przydarzyło im się coś złego, czy może zdradą wykazał się alabastrowy młodzieniec? Były to niepokojące myśli. Z kolei Ekru z mahoniowymi bliźniakami oraz towarzyszącym im Umbrą? Szczęśliwie przebili się ze wschodu klanowych terytoriów przez Srebrzyste Góry na zachodnie i szare równiny? Żywiła nadzieję, że właśnie tak. Więc gdy już zasiądzie na złotym tronie, wyda stosowne polecenie, aby złociści gońcy wypatrywali w przestworzach latającego sterowca powracającego po trudach do Kasztanowej Republiki. Z niej pochodziła będąca na łasce Alabaster siostra krwi Kasztan. Czy mogła zostać przez wielką księżną zgładzona? Srebrna podejrzewała, że raczej nie, ponieważ trochę już zdążyła poznać władczynię białej krainy. W związku z tym sądziła, że zechce ona zachować Kasztan przy życiu, jako zakładniczkę, aby ewentualnie stanowiła jej kartę przetargową w przyszłych zmaganiach. To w pewnym sensie krzepiło.
Wszak do rozmyślań o nim było jeszcze alabastrowe niebo, ta niezwykła na nowo otwarta dla świata kraina. Czy anioły na rozkaz Alabaster opuściły już niebiańskie przestworza? Prawdopodobnie nie, bo sama była świadkiem ścierania się w niebie wpływów dwóch alabastrowych władczyń. Czyli wielkiej księżnej oraz dziewczynki zwanej Chmurną. I o ile wielka księżna dała się już poznać, jako absolutnie bezwzględna istota, to Alabaster Trzecia sprawiała wrażenie kogoś, w czyim wnętrzu toczyły się zmagania. Swoiste zapasy, w których za barki wzięły się zakorzenione w przeszłości miłość oraz nienawiść. Dlatego Srebrna to skrzydlatej dziewczynce kibicowała, nie widząc większych szans na odmianę skażonej czerwienią duszy wielkiej księżnej. Istoty, która mieniła się jej białą siostrą i tak bardzo rozczarowała nie tylko, jako rodzeństwo. Chociaż na horyzoncie jawił się jeszcze większy i wydawało się bezwzględniejszy wróg. Było nim czerwone plemię, które, jak zapowiedziała Fuksja, miało wkrótce zaatakować kontynent Unton z czterech stron świata. Na tak potężne zagrożenie należało się koniecznie przygotować i tym bardziej zbierać wokół siebie siły oraz sojuszników, co Srebrna niniejszym czyniła.
Tak oto na czele zbrojnego pochodu zawitała do bram miasta królewskiej stolicy. Główne wrota były otwarte na oścież, jakby witając złotą armię wspartą srebrzystym kontyngentem i z szarą przywódczynią na czele. Lecz prawda przedstawiała się tak, że w mieście poza nielicznymi strażnikami nie pozostał praktycznie nikt, kto mógłby go bronić. Wszyscy bowiem złoci rycerze znajdowali się w szeregach armii srebrzystej dziewczyny uwiedzeni jej syrenim śpiewem i na jej rozkazy. Dzięki temu wojowniczka już wkrótce przemierzała spokojnie jasne ulice stolicy. Witały ją rzesze złocistych mieszkańców, całe tłumy, choć panowała całkowita cisza i bezruch, jakby atmosfera wyczekiwania.
Takiemu powitaniu Srebrna się nie dziwiła, ponieważ jej przybycie stanowiło dla wszystkich jedną wielką niewiadomą. Mimo to mieszkańcy zmęczeni wojną domową, widząc połączone ze sobą pod jednym sztandarem wojsko, wydawali się nawet patrzeć na przybyszy z pewną ulgą. Sama wojowniczka już zresztą zadbała o to, aby podsycać pozytywne nastroje, śląc zawczasu do miasta posłów. Ci rozgłaszali, że na jej rozkaz więźniowie polityczni zostaną zwolnieni i bez powodu nikt nie zostanie zatrzymany. Jedynie dokona się sąd nad Ozłonem oskarżonym o próbę zabójstwa cudownie ocalałego księcia Złotego. Ponadto Srebrna nakazał obwieścić, że z prawowitym następcą tronu była już niejako po słowie i przybywała zostać srebrną królową, jako przyszła żona złotego króla.
Z kolei, co się tyczyło dotychczasowej królowej, Bursztyn, to po spektakularnych wydarzeniach pod Słomkowem wszelki słuch o niej zaginął. Zaś wieść głosiła, że ze skromną ilością sług i dobytku uciekła w popłochu do Kasztanowej Republiki. Tak czy inaczej, nie miała ona obecnie wpływów ani środków, by w jakikolwiek sposób zagrozić dominującej pozycji Srebrnej. Więc byłą żoną Złotego wojowniczka się nie przejmowała.
Za to powiadomiono ją, że w złotym pałacu czekała na nią między innymi lady Pomarańcza, przedstawicielka pomarańczowego rodu. Ta wpływowa osoba, dla dobra królestwa, była ponoć skłonna podjąć ze srebrną królową ścisłą współpracę. Zresztą w całym królestwie nie istniała na ten czas żadna siła gotowa przeciwstawić się militarnej potędze srebrzystej dziewczyny. Na jej drodze po złotą koronę nie stał więc nikt, kto śmiałyby rzucić wyzwanie. A od kłaniających się złotych lordów i dam ślących podarki, mogła dostać zawrotu srebrzystej głowy. Nie dało się zaprzeczyć, że stanowiło to ze wszech miar komfortową sytuację. W konsekwencji Srebrna mogła się czuć w obcej krainie spokojna i odprężona. I taka też była, zbliżając się to złotego pałacu malowniczymi uliczkami słonecznego miasta.
Z błogim wyrazem twarzy podziwiała złociste i żółte gmachy, pomiędzy którymi dorastał jej ukochany. Patrzyła na bursztynowe balkony ozdobione złotymi girlandami kwitnących kwiatów. Wznosiła głowę, podziwiając ostre dachy wysokich pałacyków z kanarkowymi dachówkami zwieńczone często złocistą kulą symbolizującą słońce. Gdzieniegdzie mijała jasne skwery, cytrynowe parki, czy siarkowe w swej barwie stawy. Było ciepło niemal bezwietrznie i naprawdę kojąco. A gdzieś ze swego wnętrza Srebrna wciąż odbierała w sobie radość złotej siostry, co jej błogostan jeszcze pogłębiało.
Wraz z nim przekroczyła kolejne bramy, tym razem pałacowe. Tutaj zeskoczyła ze złocistego rumaka. Od tego momentu szła już tylko w obstawie Mysi i swej srebrzystej gwardii. Ochronie przewodził Popiel, a w skład oddziału wchodziło jeszcze sześciu młodych i rosłych wojowników z nowego klanu — klanu Srebrzystej Światłości.
Na wspomnienie opowieści Mysi o tym nowym tworze wojowniczka ozdobiła łuskowatą twarz promiennym uśmiechem. Jej ukochany książę dokonał bowiem czegoś wiekopomnego, o czym na zimnej północy będzie się śpiewać pieśni na długo po tym, jak już wszyscy zapomną o srebrzystej olbrzymce, Alabaster, czy choćby niej samej. I naprawdę nie miała nic przeciw temu, a wręcz niezmiernie ją to cieszyło. Również fakt, że teraz to ona w zastępstwie Złotego sprawowała przewodnią rolę nad nowym klanem.
Tymczasem na pałacowym korytarzu naprzeciw przybyszy wyszedł szambelan Złocień ze świtą. Skłonił się nisko i uniżenie oświadczył, że na życzenie Srebrnej w najlepsze trwały już przygotowania do wieczornej koronacji, która zgodnie z tradycją miała się odbyć o zachodzie słońca. Wcześniej jednak przyszła królowa powinna się udać do garderobianej komnaty, aby pałacowe służki wzięły miarę na suknię koronacyjną. Szambelan wyjaśnił, że takowe odzienie w mgnieniu oka uszyje siedem najlepszych tkaczek, ale stosowne przymiarki były niezbędne.
Srebrna przystała na te sugestie. Pomna swych bitewnych umiejętności oraz opanowania sztuki nadzmysłu, do tego pod opieką krwi swych sióstr, nie obawiała się zamachu na życie. Dlatego odprawiła srebrzystą straż i dalej szła już tylko w towarzystwie Mysi.
Na miejscu rozebrała się do naga, czym wprawiła służki w zakłopotanie. Usłyszała, że aż tak dokładne miary nie były konieczne. Jednak pozostała już bez ubrania i stojąc w postawie krzyża, dała dokładnie pomierzyć swą postać, czemu z podejrzliwością przyglądała się Mysia. Ze szczególnie kwaśną miną ogniskowała ona wzrok na połowie ciała przyjaciółki pokrytej łuską. Z kolei służące kobiety wydawały się wręcz wstrząśnięte wyglądem ich przyszłej władczyni. I choć taktownie nie dawały tego po sobie poznać, to nagimi dłońmi dotykały jedynie srebrzystej skóry, a samą łuskę przez serwetki lub rękawiczki.
Srebrna przyjmowała taką zachowawczość ze spokojem, bo już przywykła do wyjątkowego traktowania jej wyglądu. Ot, choćby dała jej w tym względzie dobrą szkołę niejaka Ruda, jak przedstawiała się bardziej zadziorna połówka kasztanowej siostry krwi.
Kiedy natomiast przymiarki do sukni zostały zakończone, Srebrna, gdy tylko usłyszała, że w pałacu był obszerny basen, nie omieszkała skorzystać z gruntownego odświeżenia ciała. Poszła więc ukoić zarówno srebrzystą skórę, jak i łuskę wilgocią oraz sobie zwyczajnie popływać — uwielbiała to bowiem.
Miejscowa pływalnia, jak wszystko w pałacu, porażała przepychem. Lecz dzięki podziwianiu już alabastrowej siedziby wielkiej księżnej, Srebrna obecnie nie rozdziawiała z wrażenia srebrzystej szczęki. Za to z miłą chęcią zawieszała oko, srebrne, to złote, na ścianach ozdobionych jakby słonecznymi promieniami w różnorodnych tonacjach żółtego koloru. Sufit wieńczyła płaskorzeźba słonecznej tarczy, która połyskiwała świeżym blaskiem nad kolistym basenem ze złocistą wodą. Można było przez to odnieść wrażenie, że słońce odbijało się w wodzie i w basenie pływało się wespół z nim samym. Woda była dla Srebrnej trochę za ciepła, a kiedy wzięła ją do ust, poczuła słodkawy posmak. Jednak, mimo że preferowała smak słonawy, a do tego chłód, nie powstrzymało jej to od ochoczego dokazywania w jasnej toni, zupełnie niczym rodowita syrena. Najbardziej lubiła styl pływania zwany w królestwie złotym motylkiem. Czyli poruszała złączonymi nogami, jak płetwą, a ramionami brała obszerne zamachy. Pląsając tak, na dłużej zatrzymywała się na dnie, to wyskakiwała ponad powierzchnię, aby zrobić w powietrzu kilka efektownych śrub i salt, po czym z gracją ponownie przebijała wodne lustro. Takie, którego nigdy nie dało się zbić, a za jego sprawą można było przekraczać dwa światy, powietrzny i wodny.
Po kąpieli Srebrna poszła z osowiałą od jej popisów Mysią na wysoko usytuowany taras, z którego rozpościerał się widok na południową stronę miasta w tym port. Usiadła z przyjaciółką na sofie i z rozłożonych na ławie złocistych tac osobiście raczyła się owocami morza. Smakowały jej siarkowe ośmiornice i złote tuńczyki, marynowane oraz pieczone. Dobrze układały się na srebrzystym podniebieniu również bursztynowe małże, czy złocisty kawior. Lecz czegoś jej w tym, skądinąd wykwintnym menu, brakowało. Dlatego złożyła jeszcze dyskretne zamówienie na ucho jednej ze służek. W efekcie już wkrótce z uśmiechem przyglądała się wstrząśniętej Mysi. Czyniła to, wgryzając się z upodobaniem w surową tuszę bananowego rekina. Tutejszy przysmak, którego jednak nikt nie jadał tu na surowo.
Albowiem w przypadku Srebrnej, o ile jej fizyczna przemiana w pół-syrenę wydawała się dobiec końca, to wciąż odkrywała ona w sobie nowe aspekty związku z morzem. Systematycznie nasilały się z różną mocą i już nie odchodziły. Przez to momentami czuła się bardziej rodowitą syreną niż człowiekiem. Ale teraz, kiedy książę Złoty dał jej dowód czynem i słowem, że w pełni ją taką akceptował, jej swoista syrenowatość nie stanowiła dla niej problemu. Nie zamierzała też kryć się ze swym wyglądem czy kulinarnymi preferencjami, a jako przyszła władczyni mogła sobie na to spokojnie pozwolić.
Żeby zaś zasiąść ostatecznie na tronie, przywdziać odpowiedni tytuł oraz koronę, po kolacji, gdzie z pewną nostalgią wyglądała za port, powróciła do sali garderobianej. Już należycie udekorowana, w przytłaczająco bogatej czysto-srebrzystej sukni, poprowadzona została przez lokajów na koronację. Ta odbywała się w komnacie nazwanej obecnie srebrną, a do niedawna mieniącą się bursztynową. Ale że uroczystości dokonywano w pewnym pośpiechu, to elementy złociste i srebrne były tu ze sobą teraz wymieszane. Choć przyszła królowa akceptowała taki wystrój.
Przeszła po srebrzystym dywanie i swobodnie zasiadła na złotym tronie. Następnie mając po jednej stronie Mysię, a drugiej Popiela, przyjęła na szare warkocze żółtą koronę. W rękę otrzymała do kompletu złociste berło. Od tej pory stała się uczestniczką recytowania świetlanych regułek pomyślności przez tutejszego patriarchę słońca. Stojąc pomiędzy rzędami złotych rycerzy oraz szarych wojowników, wypowiadał on tradycyjne słowa nawiązujące do czystego światła, mającego stale opromieniać władczynię i zsyłać na nią mądrość. Kiedy zakończył mowę, ukłonił się srebrnej królowej na znak, iż jest już ona władczynią jego, jak i całego Królestwa Zachodzącego Słońca.
Wówczas nowa królowa wstała i ciągnąc za sobą jakby srebrzysty ogon w postaci długiej sukni, przemaszerowała pod szpalerem połączonych czubkami złocistych mieczy oraz srebrzystych toporów. Tak doszła na taras, przed którym roztaczał się widok na plac miasta, gdzie mieszkańcy tradycyjnie witali nowego monarchę. Docierając tutaj, nie miała pojęcia czy przywita ją pustka, skromne zgromadzenie, czy pokaźna liczba osób. Okazało się, że oczekiwała na nią cała rzesza jej nowych poddanych — całe tysiące, a może nawet dziesiątki tysięcy. Tak było tu tłoczno i jak okiem sięgnąć, dało się zauważyć tylko wzniesione ku królowej złociste głowy, a od złotych twarzy właśnie odbijał się blask zachodzącego słońca.
W tej wyjątkowej chwili Srebrna, choć tego nie planowała, otworzyła usta, aby przemówić. I wznosząc ramiona, uczyniła to, mówiąc z pasją słowami płynącymi prosto z jej na ten czas srebrzysto-złocistego serca:
— Ludu stolicy! Świetliści bracia, złociste siostry! Oto staję przed wami, jako istota rodem z kontynentu Unton wywyższona spośród was! Jednakże nie po to, aby wami bezwzględnie władać, czy patrzeć jak padacie przede mną na złote kolana! Oto na złoto-srebrzysto przybywam bratać ze sobą srebro i złoto. Przybywam zanieść wam jaśniejące światło, które sprowadzam tu dla was z uczuciem szczerej miłości od mej ukochanej siostry krwi, Złotej! Przybywam, aby ze wszystkich sił czynić was szczęśliwymi! Sprawić, żebyście zaznali dostatniego życia w pokoju i złocistej radości, a w objęcia wzięła was moja ochronna władza. Nie macie się czego obawiać, niech lęk nie gości w waszych sercach! Za to zgodnie z duchem złotej siostry, patronki tej krainy, otwórzcie swe gorące serca na światło miłości. Dość już walki! Dość nienawiści! Razem ziścimy świetlaną przyszłość tej jasnej krainy. Szczególnie gdy powitamy u mego boku na złotym tronie prawowitego króla. Bohatera, wybawcę, szlachetnego i zacnego męża, mego męża, księcia… Złotego!