-
nowość
Kawa. Baśń o psie innym niż wszystkie. - ebook
Kawa. Baśń o psie innym niż wszystkie. - ebook
Ta baśń to opowieść dostosowana swą treścią do różnego wieku młodego czytelnika. Sześciolatek znajdzie tu opowieść o psie, który na skutek zbiegu okoliczności zagubił si e w lesie, ale po wielu perypetiach wraca szczęśliwie do domu. Ośmiolatek odnajdzie tu narrację o przyjaźni i odwadze, a jedenastolastek zauważy, że jest to opowieść o inności, trudnych wyborach dobra, przemijaniu. Autor chce przekazać młodym odbiorcom i ich rodzicom, że inność nie wyklucza a jest darem mogącym nas wiele nauczyć. Ta baśń jest opowieścią o przyjaźni i lojalności. także ponad umownymi granicami, o tym, że człowiek nie jest panem natury, a jedynie jej częścią, podlegającą prawom przyrody, łącznie z przemijaniem
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Dzieci 6-12 |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788397641686 |
| Rozmiar pliku: | 23 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Narodziny. Świat światła
W stajni pachniało sianem i ciepłym mlekiem. Na słomie leżała suka, a przy niej siedem szczeniąt. Synowie i córki Azy i Viktora. Sześć z nich to gładkie, czarnopodpalane, silne oseski, które wyglądały jak z jednej formy – rasowe dobermany. Siódme, ostatnie było inne. Mniejsze, o delikatniejszym pyszczku, bardziej czarne i z białą plamką w kształcie gwiazdy na czole.
Matka wylizywała małego odmieńca dłużej niż pozostałe szczenięta, jakby wiedziała, że ten psiak będzie miał trudniej w życiu.
Psiak, nie przeczuwając, jaki czeka go los, był szczęśliwy. Niewiele pamiętał z pierwszych dni swojego pobytu na świecie: ciepły i szorstki język mamy, gdy go wylizywała, delikatny, lekko wilgotny nos taty i jeszcze mleko Azy – takie cieplutkie i pyszne, a do tego ostrożny, czuły dotyk ludzkich dłoni, gdy dziewczynki brały go na ręce. Na początku jego życie było proste, a wszystko zrozumiałe – zapach mamy, ciepło jej ciała, smak mleka. Jego zadaniem było jeść i spać.
Z czasem jednak rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana, ale też otoczenie coraz bardziej ciekawe. Po miesiącu doskonale już widział, słyszał i czuł. Świat otworzył się przed nim całkowicie. Był tajemniczą, pełną pokus i obietnic, trochę magiczną krainą.
Wtedy też przekonał się, jak liczne ma rodzeństwo, ale wraz z tym przyszedł jednak pierwszy, wcale nie mały, smuteczek. Pozostałe szczeniaki były od niego zdecydowanie większe i silniejsze. Bracia i siostry na każdym kroku dawali mu odczuć, że jest inny. A według nich inny znaczyło tyle co gorszy, wybrakowany, zepsuty.
Mimo że starał się dużo jeść, choć trudno mu było dopchać się do sutków mamy, ciągle był malutki, niczym kotlecik mielony na talerzu Dagmarki.
Pieski były już na tyle duże, że mama wytłumaczyła im, iż wkrótce opuszczą dom, w którym się urodziły, i zamieszkają u ludzi, u których zostaną już na zawsze.
Choć Aza karciła je za to, pozostałe szczenięta często dokuczały małemu braciszkowi:
– Ciebie nikt nie weźmie, odmieńcu, bo jesteś wybrakowany. Porządne dobermany tak nie wyglądają.
Ludzka rodzina, która opiekowała się pieskami, nie nadała maluchom imion.
– Może to i trochę nieładnie – oznajmił ludzki tata – ale skoro pieski mają wkrótce znaleźć stałe domy, to niech tam otrzymają imiona, a my, żeby jakoś je odróżnić, nadajmy im tylko numery.
Byli więc bracia: jedynka i piątka oraz siostry: dwójka, trójka, czwórka i szóstka. Najmniejszy szczeniaczek nazywany był siódemką.
Pewnego dnia Kasia, ludzka mama, stwierdziła:
– Kochani, wszyscy dobrze wiemy, że siódemka nie znajdzie nowego domu i zostanie z nami na stałe. Z czego się cieszę. Ludzie szukają psów ich zdaniem idealnych, tak, jakby wygląd miał o wszystkim decydować. Siódemka zostaje więc u nas, dlatego musi dostać imię.
Dagmara i Ola aż podskoczyły z radości. Dziewczynki od pierwszego dnia pokochały bowiem tego uroczego szczeniaczka. Cieszyły się, że siódemka, poprzez nadanie imienia, stanie się prawdziwym psem – takim z imieniem, ludzką rodziną i swoim miejscem na Ziemi.
Ponieważ wybór imienia bywa prawdziwym wyzwaniem, aby pasowało do tego, kto je nosi, w najbliższe niedzielne popołudnie w tej sprawie zwołano naradę rodzinną.
– Ja myślę – zaczął tatuś – że psiak powinien się wabić Grom. Przez tę jego błyskawicę na czole.
– Mikołaju, serce ty moje… – odezwała się mama. – Grom kojarzy mi się z wojskiem, a on na czole ma gwiazdkę. Myślę, że to nie jest dobry pomysł. Prawda dziewczynki?
– Kiepski! – zawołały zgodnym chórem Ola i Dagmara.
– Co więc proponujesz, Kasiu?