Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Kawczańskie Inspiracje - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 lipca 2025
10,10
1010 pkt
punktów Virtualo

Kawczańskie Inspiracje - ebook

To zbiór 40 wierszy napisanych pod wpływem emocji, wywoływanych przez ważne wydarzenia, jakie miały miejsce w latach 2019 — 2025 w rodzinie, w kraju i na świecie, a przede wszystkim wyjazd naszej córki Elusi z rodziną do Hiszpanii, pandemia coronavirusa, wojna za naszą wschodnią granicą i przepychanki polityczne w naszym kraju. Głównym przesłaniem autora jest pokazanie, że nawet mimo niesprzyjających okoliczności można odnaleźć radość, szczęście i satysfakcję w wykonywaniu codziennych czynności.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8414-943-0
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

_W pierwszej kolejności chcę podziękować mojej kochanej córeczce Elusi za bardzo jednoznaczne i wyjątkowo przychylne recenzje i oceny pisanych przeze mnie utworów. Okazywane przez Nią emocje po lekturze moich wierszy dawały mi mocny impuls do pisania następnych. Wręcz starałem się, by zasłużyć na kolejne pochwały i zachęty do dalszego pisania._

_Słowa wdzięczności kieruję też do mojej ukochanej żonki, choć Jej oceny mojej twórczości były bardziej krytyczne, aczkolwiek równie przychylne. Zmuszały mnie do kolejnych przemyśleń a czasami do wprowadzania zmian w niektórych utworach i dopracowywania szczegółów. Wprowadzanie sugerowanych korekt nie przychodziło mi łatwo, ale efekt końcowy okazywał się wart dodatkowego wysiłku._

_Jeszcze raz obu moim Dziewczynom pięknie dziękuję za poświęcony mi czas i życzliwość w ocenach._Słowo od autora

_Jeszcze przed wydaniem drukiem „Kawczańskich Opowieści” bo wczesną wiosną 2020 roku przyszło mi do głowy, by kontynuować pisanie sprawdzoną metodą, czyli wierszem i w kolejnych utworach wyrażać swój stosunek do rzeczywistości i doświadczone przeżycia różnych zdarzeń, które miały miejsce w gronie najbliższych, w naszym kraju i na świecie, a także moje widzenie zaobserwowanych zjawisk i dokonane przemyślenia z tym związane._

_Rok 2020 wprowadził wiele zamieszania i zmian w świecie, w naszym kraju i w naszej rodzinie. To przede wszystkim szybko rozprzestrzeniająca się pandemia koronawirusa, która dotknęła prawie 100 milionów, a przyniosła śmierć ponad 2 milionom ludzi na wszystkich kontynentach, wywołała gospodarczą zapaść w wielu krajach, również w Polsce, do której dotarła w marcu tegoż roku. Spowodowała ona ograniczenia w komunikacji i przemieszczaniu się ludzi, utrudnienia w kontaktach i wiele innych, w wyniku restrykcji wprowadzanych w celu skutecznego jej zwalczania we wszystkich dziedzinach życia._

_To również przepychanki polityczne w naszej Ojczyźnie i nie przez wszystkich akceptowane skutki wprowadzania przez sprawujących władzę nowych „porządków” w ramach tzw. „dobrej zmiany”, co wywoływało wielokrotnie protesty i manifestacje uliczne jako wyraz niezadowolenia i braku akceptacji dla takich działań._

_To wreszcie pustka, jaką z Babcią Krysią odczuliśmy po wyjeździe naszej córki Elusi z rodziną do Hiszpanii. Na szczęście nasz syn Jaruś pozostał ze swoją rodzinką w kraju. Wszystko to sprawiło, że nasze kontakty z dziećmi i wnukami w tym czasie ograniczyły się do telefonicznych i wideo rozmów oraz do przesyłania sobie nawzajem SMS-ów, MMS-ów, e-maili i paczek. Dotkliwość rozłąki łagodziły nam okazywane z ich strony wyrazy miłości i serdeczności oraz wsparcie dobrym, uspokajającym słowem._

_Mieliśmy nadzieję, że następny rok 2021 po masowych szczepieniach przyniesie złagodzenie restrykcji, a może i całkowite opanowanie tego największego terrorysty, jakim stał się koronawirus. Trzymaliśmy za to kciuki i modliliśmy się szczerze o powrót do normalności. W kwestii złagodzenia restrykcji częściowo to się spełniło._

_Jednak rok 2021 był kolejnym rokiem destabilizacji życia publicznego na świecie i w naszym kraju. Szalejąca pandemia koronawirusa w Polsce spowodowała zarażenie nim milionów osób. Nie wszystkim udało się wyzdrowieć. Prawie stu tysiącom odebrała ona życie. Dotknęło to również niektórych w rodzinie Główczewskich, od strony rodzeństwa Pradziadka Józka._

_Na szczęście kilka firm farmaceutycznych na świecie opracowało, przetestowało i wyprodukowało skuteczne szczepionki przeciw Covid 19. Już ponad połowa Polaków została zaszczepiona, w tym również ja, Babcia Krysia i chyba wszyscy członkowie naszej rodziny. Większość z nas przyjęła, zgodnie z zaleceniami dwie dawki oraz trzecią, a następnie czwartą — przypominające i jakoś się trzymamy._

_Na świecie też spokojnie nie było. W lutym 2022 roku Rosja zbrojnie napadła na Ukrainę i do dzisiaj prowadzi tam zbrodnicze działania wojenne. Bombardowane są miasta, giną niewinni ludzie._

_Otuchy i siły do przetrwania w tym trudnym czasie dodało nam spotkanie z naszymi dziećmi i wnukami. Latem 2021 i 2022 roku przyleciała Elusia z Hiszpanii z mężem Pawełkiem oraz dziećmi — Jasiem i Franiem, a z Warszawy przyjechał Jaruś ze swoimi pociechami — Juleczką i Filipkiem. Niemal cały sierpień mogliśmy się cieszyć z bycia razem, po ponad półtorarocznej niemożności wspólnego przeżywania radosnych chwil. Potem jeszcze Święta Bożego Narodzenia 2021 roku wspólnie spędziliśmy z „warszawiakami” w komplecie, bo przyjechała również Ewcia, która latem musiała pracować._

_Wieczór Wigilijny spędził z nami także Piotruś Główczewski z żoną Basią i córką Kasią, a w drugi dzień świąt odwiedzili nas również Stasiu i Zosia Główczewscy oraz Ela i Jasiu Myszkowie. Było fajnie, miło i sympatycznie._

_Również w rodzinnym komplecie spędziliśmy Święta Bożego Narodzenia w Kawczu w 2022 i 2023 roku. W te ostatnie święta zaszczycili nas swą obecnością także Ania — starsza córka Piotrusia i Basi wraz z mężem Szymonem, którzy przyjechali z Krakowa. Pełnia szczęścia!_

_Przeżyliśmy z Babcią Krysią, niezapomniane, szczęśliwe chwile pełne radości, które pozwoliły nam naładować akumulatory na następny okres oddalenia od naszych najbliższych. Ułatwiło nam to przetrwanie w trudnych czasach pandemii i rządów „bezprawia i niesprawiedliwości”._

_Tymczasem rządzący naszym krajem nie radzili sobie jednak w kwestii zapobiegania rozprzestrzenianiu się śmiertelnej zarazy, pozostając pod wpływem nierozsądnych, żeby nie powiedzieć głupich argumentów przytaczanych przez tak zwanych „anty szczepionkowców”._

_Poza tym decydenci nadal podejmowali szereg działań zmierzających do zniewolenia społeczeństwa i wprowadzali zasady funkcjonowania państwa przypominające czasy dawnego PRL. Suweren jednak, a głównie wyborcy partii rządzącej, przekupywani przez władzę kolejnymi dotacjami socjalnymi, jak na razie przymykał oko na mnożące się afery, ograniczanie praw niektórym grupom społecznym i zawodowym, wierząc w zapewnienia rządzących, że to wszystko „wina Tuska” i tych, co przed nimi rządzili państwem a także Niemców, „Ruskich” i Unii Europejskiej._

_Na nieszczęście dla władzy, straciła ona kontrolę nad cenami paliw i źródeł energii, w ślad za którymi ruszyła galopująco inflacja oraz ceny podstawowych artykułów żywnościowych. A tego suweren nie będzie w stanie wybaczyć i może się to źle dla władzy skończyć._

_W styczniu 2020 roku wspaniały polski satyryk, piosenkarz, kabareciarz i autor tekstów piosenek Wojciech Dąbrowski (rocznik 1945) napisał humorystyczny wiersz, którego treść idealnie opisuje aktualną sytuację polityczną w naszym kraju._

_Oto jego treść:_

_„Sąsiad, wpadając niespodziewanie,_

_Zwłaszcza gdy sobie ciut golnie,_

_Zawsze zadaje mi to pytanie:_

_Kiedy to wreszcie…? Tra la la la la._

_Co dzień się zmiany wprowadza nowe,_

_Czyniąc to dość nieudolnie._

_Sąsiad się ciągle łapie za głowę:_

_Przecież to zaraz… tra la la la la._

_Ja mu tłumaczę, że taką władzę_

_Wybraliśmy dobrowolnie,_

_A on mi na to: Nic nie poradzę,_

_Ale to wkrótce… tra la la la la._

_Tak jak przed laty, proces odnowy_

_Musi się zacząć oddolnie._

_Naród po rozum pójdzie do głowy,_

_I w końcu wszystko… tra la la la la._

_Z tego powodu logiczny wniosek_

_Nasuwa się mimowolnie:_

_Gdy prawda dotrze do miast i wiosek,_

_Wtedy to z hukiem… tra la la la la._

_Koła historii, jak uczą dzieje,_

_Toczą się szybciej lub wolniej,_

_Lecz każdy reżim, mam tę nadzieję,_

_Wcześniej czy później… tra la la la la._

_Wybaczcie, proszę, że poemacik_

_Zakończę nieco frywolnie,_

_Ale pocieszyć pragnę współbraci,_

_Że to niebawem… tra la la la la.”_

_Gdy Premier Mateusz Morawiecki w maju 2023 roku uroczyście otwierał most (który nota bene był już otwarty od pól roku) na Dunajcu w Tylmanowej, jego przeciwnik polityczny Donald Tusk nazwał go „Bambikiem”, czyli w gwarze „tiktokerów” nieudacznikiem. Wykorzystał to Wojciech Dąbrowski i w czasie trwającej kampanii przedwyborczej, gdy Premier i inni liderzy partii rządzącej jeździli po kraju organizując wiece z potańcówkami, napisał kolejny wiersz satyryczny opisujący atmosferę tych spotkań z wyborcami. Polecał go śpiewać na melodię znanej piosenki śląskiej „Karliku, Karliku”:_

_„Bambiku, bambiku, co tam niesiesz w koszyku?_

_Bambiku, bambiku, co w koszyku masz?_

_— Mam wyborczą kiełbasę, dużą kasę,_

_Bo wybory za pasem. Hej, hej! Za pasem!_

_Bambiku, bambiku, robisz w konia rolników,_

_Bambiku, bambiku, i górników też._

_— Musi wygrać wybory mój faworyt._

_Obiecuję love story! Hej, hej! Love story!_

_Bambiku, bambiku, będziesz wiać w październiku._

_Bambiku, bambiku, będziesz musiał wiać!_

_Za rosnące podatki, gadki szmatki,_

_Pakuj swoje manatki! Marsz, marsz za kratki!_

_
_

_Bambiku, bambiku, lepiej wcześniej abdykuj._

_Bambiku, bambiku, zmykaj póki czas!_

_Już w wyborczą niedzielę z przyjacielem_

_Będziesz wspólną miał celę. Hej, hej! Swą celę.”_

_Dużo wcześniej ten sam autor opisał swoje i znacznej części społeczeństwa polskiego nastawienie i preferencje w przyszłych wyborach parlamentarnych i prezydenckich, w kolejnym swoim wierszu:_

_„Nie jestem już żaden smarkacz, łeb mam pokryty siwizną._

_Nie zagłosuję na Jarka, bo zbyt cię kocham, Ojczyzno!_

_Niejeden ciężar na barkach dźwigałem, znosiłem trudy._

_Nie zagłosuję na Jarka, bo dość mam kłamstw i obłudy._

_
_

_Gdy spytasz mnie, niedowiarka: Dlaczego? Wyznam ci szczerze:_

_Nie zagłosuję na Jarka, bo w żadną zmianę nie wierzę._

_Skąd wiem, że wybór niedobry? Nie wierzę w zmiany oblicza,_

_Bo nie chcę powrotu Ziobry i teczek Macierewicza._

_Bo nie chcę mieć Prezydenta, co straszy gejem i Żydem,_

_Co w każdym widzi agenta i może zaszczuć jak Blidę._

_Na Jarka nie oddam głosu za czasy, gdy był premierem,_

_Za ten upadek etosu i koalicję z Lepperem._

_Za to wciskanie badziewi, bezkarność tych, którym sprzyja,_

_Za to co pisze Sakiewicz i głosi Radio Maryja._

_Za sieć podsłuchów i haków, wydanie walki elitom,_

_Za to, że skłócił Rodaków! Za IV Rzeczpospolitą._

_Dziś w duszy mej zakamarkach odkrywam decyzji sedno:_

_Nie zagłosuję na Jarka, bo nie jest mi wszystko jedno._

_Wybaczcie drwinę i sarkazm, odporność z wiekiem się zmniejsza._

_Nie zagłosuję na Jarka, bo Polska jest najważniejsza!”_

_Wojciech Dąbrowski miał rację. 15 października 2023 roku suweren powiedział: dość tego! I przy pomocy długopisów pogonił „bambików”, wybierając nowych swych przedstawicieli, obdarzając ich kredytem zaufania. Wygrała demokracja i wiara w lepszą przyszłość. Jeszcze Polska nie zginęła!_

_Wydarzenia, w które obfitowały cztery ostatnie lata, w naszej rodzinie, w naszym kraju i na świecie, a także nasze codzienne doświadczenia i odczucia były dla mnie istotną inspiracją do napisania czterdziestu wierszy, w których zawarłem swoje przemyślenia, doświadczenia i odczucia z nimi związane._

_I tak powstały „Kawczańskie Inspiracje” jako dodatek do „Kawczańskich Opowieści”._

_Starałem się w nich wyrazić swoje i Babci Krysi żal i tęsknotę za normalnymi odwiedzinami i wspólnym radowaniem się z wzajemnej bliskości rodziców, dzieci i wnuków, a jednocześnie pokazać, że mimo tych niesprzyjających okoliczności można cieszyć się drobiazgami dnia codziennego, pięknem ziemi Kawczańskiej i optymistycznie patrzeć w przyszłość._

_Najważniejsze byśmy zdrowi byli i mimo różnego postrzegania zachodzących zjawisk i zdarzeń, umieli z sobą po ludzku się porozumiewać, szanować, wybaczać i tolerować. Czego wszystkim z całego serca, wraz z Babcią Krysią życzymy._

_Poza tym liczę też na to, że uważne przeczytanie tych utworów wywoła własne przemyślenia czytelników w kwestii niektórych tematów poruszonych przeze mnie w tych wierszach._

_Krzysztof Helman_

_Kawcze, marzec 2025_Uzdrowisko Kawcze

_(Parafraza znanej i popularnej piosenki Wojciecha Młynarskiego)_

_Za oknami noc, w lasach śniegu moc przykrywa wszystko._

_Chyba Bóg tak chciał i rzucił właśnie nas w to uzdrowisko._

_Wobec nas miał plan i wyznaczył nam nowe zadania,_

_My pokornie zaś przyjęliśmy je do wykonania._

_Dziadek też pozwolił Mu swym życiem pokierować,_

_By móc zawsze i wciąż z radością anonsować:_

_Dla sympatycznej i kochanej Babci Krysi z rodu kaszubskiego,_

_Od sympatycznego niewątpliwie Dziadka Krzysia: bucio! bucio!_

_Jesteśmy na wczasach_

_W tych kawczańskich lasach,_

_W promieniach słonecznych_

_Wygrzewamy się._

_Wietrzyk nam przygrywa,_

_Młodość przypomina,_

_To nie nasza wina,_

_Że wciąż kochamy się._

_A Babcia Krysia z Dziadkiem Krzysiem_

_Przebywali w tych ostojach nie od dzisiaj,_

_Przemierzając wzdłuż i wszerz ostępów przestrzeń,_

_Czy to zima, wiosna, lato, czy też jesień._

_A sąsiadów wścibski i zazdrosny wzrok_

_Śledził każdy ich gest i krok._

_Kawcze, 30.03.2020_Co ma piernik do wiatraka, czyli kijki i zdrowie

_W Niedzielę Miłosierdzia Bożego, jak zwykle poszliśmy —_

_Ja i Babcia Krysia na spacer z kijkami._

_Pogoda dopisała, słonko świeciło nad nami,_

_Wietrzyk lekko dmuchał i włosy rozwiewał,_

_Ptaszki świergotały i szumiały drzewa._

_Nastroje były świetne — miłe i radosne._

_Nie ma się co dziwić, przecież mamy wiosnę._

_Maszerują dziadkowie, zmęczenia nie czują,_

_Kilometr za kilometrem dzielnie pokonują._

_Zostawili z tyłu Kawcze, minęli Malęcino,_

_Jeszcze chwila, moment, a zaliczą kolejną wieś, czyli Bobięcino._

_Czas więc wracać, bo do domu daleko i w brzuchu zaczyna burczeć,_

_A zakwasy w łydkach wywołują skurcze._

_Wszak marsz w niezłym tempie i bez odpoczynku,_

_To nie to samo, co siedzenie przed telewizorem, albo przy kominku._

_Po powrocie do domu poczuliśmy dopiero trud przebytej drogi_

_Oraz miejsce, z którego wyrastają nasze nogi._

_A kiedy na ekran smartfona i wskazania „endomondo” spojrzeliśmy,_

_Włos nam się na głowie zjeżył i zaniemówiliśmy._

_W niecałe dwie i pół godziny dziesięć kilometrów_

_Przeszliśmy z niewielkim haczykiem,_

_Więc myślę, że możemy się pochwalić tak dobrym wynikiem._

_Bo to chyba niezły wyczyn w tym konkretnym przypadku,_

_Gdyż dotyczy dwojga dziadków — siedemdziesięciolatków._

_To nic, że nogi bolą. Za to płuca przewietrzone_

_I odporność na stres i różne choroby wzmocnione._

_A poza tym dystans do skrzeczącej rzeczywistości właściwie ustawiony,_

_A humor i dowcip odpowiednio wyostrzone._

_I na koniec: nie wiemy, czy to mądre jest czy głupie,_

_Ale plagę dzisiejszych czasów — koronawirusa — mamy głęboko w d…e._

_Oczywiście zaleceń wydanych na okres pandemii przestrzegamy_

_I zbędnych kontaktów z innymi ludźmi się wystrzegamy._

_Chodzimy z kijkami po lesie, słuchamy śpiewu ptaków,_

_Unikamy jak ognia ludzi złych, głupich i zwykłych cwaniaków._

_Pijemy herbatę z cytryną oraz jemy cebulę i czosnek,_

_Staramy się myśleć pozytywnie, a w sercu mieć ciągle wiosnę._

_Ufamy Chrystusowi i Miłosierdziu Jego,_

_Przyjmując Go bezwarunkowo do serca swojego._

_Staramy się dawać od siebie bezinteresownie ciepło i dobro każdemu,_

_Kto tego pragnie: krewnemu, przyjacielowi, znajomemu i nieznajomemu._

_Dzielenie się z kimś dobrem bowiem, to żadna trudna praca,_

_A przekazywane innym dobro, zawsze do dobroczyńcy w dwójnasób powraca._

_Gdy dwie rzeczy lub sytuacje nijak się do siebie mają,_

_„Co ma piernik do wiatraka?” ludzie wtedy powiadają._

_Wbrew pozorom jednak — ma i jest to powiązanie nie byle jakie:_

_Mąka na piernik pochodzi z młyna napędzanego wiatrakiem,_

_Oba słowa z 7 liter i 2 sylab są złożone,_

_Oba też na literę „k” są zakończone._

_A jeszcze do tego takie skojarzenie tu dołożę:_

_Wiatrak zawsze przecież spierniczyć się może._

_Tak więc piernik z wiatrakiem tyle ma wspólnego,_

_Ile nasze kijki ze stanem ducha i zdrowia naszego._

_Jutro znowu, gdy tylko pogoda dopisze (powiem Wam to prosto z mostu)_

_Pójdziemy z kijkami na spacer do lasu._

_Nie, dla bicia kolejnego rekordu, ale dla zdrowia. Po prostu._

_Kawcze, 19.04.2020_Niezapominajki

_Babcia Krysia z Dziadkiem Krzysiem w lesie dzisiaj byli._

_Na poboczu leśnej dróżki kwiatki zobaczyli:_

_Żółty środeczek, a wokół płateczki drobniutkie,_

_Takie śliczne, niewinne, całe niebieściutkie._

_Toż to niezapominajki! — Babcia zawołała_

_I zdjęcie tym kwiatkom Dziadkowi zrobić kazała._

_Dziadek pstryknął zdjęcie, zgrabny wierszyk sklecił_

_I zaraz je WhatsAppem wysłali do wnuków i dzieci._

_Jako, że niezapominajki moc bajkową i czarodziejską mają,_

_O potrzebie miłości i pamięci o bliskich zawsze przypominają._

_Pamiętajcie więc o swych Babciach i Dziadkach — bardzo Was o to prosimy,_

_A my też będziemy o Was pamiętać i nigdy o Was nie zapomnimy._

_O tych pięknych kwiatkach przeszło sto lat temu wierszyk napisała_

_Maria Konopnicka — polska poetka i pisarka wspaniała:_

_„Niezapominajki_

_To są kwiatki z bajki!_

_Rosną nad potoczkiem,_

_Patrzą rybim oczkiem._

_Gdy się płynie łódką,_

_Śmieją się cichutko_

_I szepcą mi skromnie:_

_Nie zapomnij o mnie.”_

_Kawcze, 22.05.2020_Morska przygoda Jasia i Frania

_Pięknie jest w hiszpańskim San Pedro o tej roku porze:_

_W maju słonko mocno grzeje, cicho szumi morze,_

_Fale piasek plaży lekko obmywają,_

_A za chwilę szybciutko z powrotem w głębiny wracają._

_Woda w morzu cieplutka, chlapać się w niej przyjemnie._

_W Polsce niestety jest chłodniej, całkowicie odmiennie._

_Niby słonko świeci, ale woda zimna i „gęsią skórkę” wywołuje,_

_Za to powietrze czyste, zdrowe i jod w płuca aplikuje._

_I czy to w Darłówku, Ustce, Mielnie, czy w Unieściu,_

_Albo też w innej nadmorskiej wiosce lub nadmorskim mieście,_

_Wszędzie tam o tej porze jest chłodno, rześko oraz świeżo,_

_Bo wszystkie one nad Morzem Bałtyckim leżą._

_Pluskanie się w ciepłej wodzie jest zajęciem miłym i nader przyjemnym,_

_Bo przecież słoneczne San Pedro leży nad Morzem Śródziemnym._

_Właśnie nowe zdjęcia przesłała nam Elusia,_

_Czyli Jasia i Frania kochana mamusia._

_I cóż widzimy na nich: coś pływa po morzu, na falach się unosi,_

_A nam z emocji ciśnienie się podnosi._

_Babcia Krysia wzrok wytęża, Dziadek Krzysiu usiadł na krześle wygodnym,_

_Patrzą, czyżby to był Nautilius — XIX wieczny okręt podwodny,_

_A w nim dzielny Kapitan Nemo, bohater „20.000 mil podwodnej żeglugi”,_

_Który zawsze i wszędzie był pierwszy, jak świat jest szeroki i długi?_

_Powiększamy zdjęcie: to inny bohater, który też dzielnie pływa i nigdy nie tonie,_

_To nasz wnuczek kochany — Jasio na swym nowym pontonie._

_Buzia uśmiechnięta i zadowolona,_

_W słonej morskiej wodzie pupa zamoczona,_

_Nóżkami dziarsko chlapie, rączkami wiosłuje,_

_A jego okręt wojenny dziobem fale pruje._

_Dobija do brzegu i na ląd wysiada_

_I zaraz wielkiego krokodyla dosiada._

_Gad się miota, lecz szans nie ma,_

_Bo go Jasiu mocno ściska nóżkami obiema._

_Teraz Franio z kolei tą bestię dopada_

_I odważnie na jej grzbiecie razem z Jasiem siada._

_Krokodyl ze strachu krokodyle łzy roni,_

_Leży grzecznie na piasku i wcale się nie broni._

_Stał się potulny jak baranek, a wiecie dlaczego?_

_Bo przegrał walkę z naszymi zuchami i uznał się za pokonanego._

_A na koniec Dziadkowie dedykują swoim wnukom_

_Starą, marynarską piosenkę z morałem i nauką:_

_„Był kapitan dzielny chwat_

_Który zwiedził cały świat,_

_W jego żagle dmuchał wciąż morski wiatr._

_Nieraz tonął na dnie mórz,_

_Nieraz ginął w czasie burz,_

_Wtedy śmiał się, pogwizdywał, no i już._

_A gdy coś trudno znieść,_

_Śmiał się znowu i zaczynał swoją pieśń:_

_Panem mórz tylko ten z nas zostanie,_

_Kto odważną i wesołą ma twarz!_

_Pokaż więc, żeś ty zuch kapitanie,_

_Wciągnij uśmiech jak banderę na swój maszt._

_Ale raz, gdy morski prąd_

_Rzucił go na obcy ląd,_

_Nagła miłość przyszła doń nie wiem skąd._

_I kapitan dzielny chwat_

_Zaczerwienił się i zbladł,_

_Bo zrozumiał, że tym razem to już wpadł._

_Zgubił śmiech, w oczach nikł,_

_Lecz mu piosnki nie zaśpiewał wtedy nikt:_

_Panem mórz tylko ten z nas zostanie,_

_Kto odważną i wesołą ma twarz!_

_Pokaż więc, żeś ty zuch kapitanie,_

_Wciągnij uśmiech jak banderę na swój maszt.”_

_Kawcze, 25.05.2020_Paczka

_Jak sięgnę wstecz pamięcią, zawsze tak bywało,_

_Że po wyjeździe za granicę, potem się paczki do rodziny w Polsce wysyłało._

_Ale czasy są teraz inne i wszystko na głowie stanęło (choć to nie jest wadą):_

_Paczki zmieniły kierunek i teraz z Polski za granicę jadą._

_Niech nikt nie pomyśli sobie jednak, broń Boże, że przez to głupie gadanie_

_Domagamy się paczek od Was i że czekamy na nie._

_Nie o to chodzi. Najważniejsze, że do paczki prócz prezentów wkładamy_

_Odrobinę polskości, domu rodzinnego, serdeczności i miłości, które dla Was mamy._

_Ważna jest też radość jaką zawartość paczki wywołuje u otrzymującego_

_A także satysfakcja z wywołania tej radości po stronie wysyłającego._

_Żeby paczkę wysłać, potrzebny jest karton odpowiedniej wielkości,_

_Który pomieści wszystkie prezenty i trochę słodkości._

_Trochę trwały poszukiwania, ale wreszcie wielki karton mamy,_

_I w nim wcześniej przygotowane prezenty starannie układamy:_

_Klocki LEGO dla Jasia (takich jeszcze on nie posiada)_

_Z których dinozaury i inne rzeczy będzie układał._

_Samochody do kolekcji, których ciągle mało,_

_W tym jeden na pilota, by się nim zdalnie kierowało._

_Gadający piesek i okręt z napędem dla Frania,_

_Kilka książeczek z obrazkami do czytania,_

_Walkie Talkie (dwie sztuki oczywiście) z bateriami_

_Do łączności bezprzewodowej między naszymi wnukami,_

_Dwie koszulki, dwa t-shirty, dwie czapeczki (dla Jasia i Frania),_

_Spodenki i buty sportowe dla Jasia do szybkiego za piłką biegania._

_A dla mamy naszych zuchów: dwie letnie sukieneczki,_

_Kolorowe, bawełniane, śliczne dwie bluzeczki,_

_Dwa olejki kosmetyczne i białe majteczki._

_Dla tatusia jest książka — nasz prezent wigilijny dla niego,_

_Który zostawił w Kawczu, bo nie zmieścił się do bagażu podręcznego._

_A poza tym Babcina drożdżóweczka z kruszonką i żurawiną_

_(Na jej widok moja buzia w mig wypełnia się śliną),_

_Kruche ciastka owsiane i korzenno — orzechowe_

_Oraz kakaowe ciasto biszkoptowe._

_A także spory kawał chleba żytniego_

_Z ziarnami, na zakwasie, też wypieku własnego._

_Takich smakołyków, jakie Babcia Krysia piecze,_

_Na pewno w San Pedro ani całej Hiszpanii nie znajdziecie._

_Jeszcze tylko kilka czekolad i pierników toruńskich kilka,_

_Jeszcze… Stop! Nic więcej się nie zmieści. Jeszcze chwilka,_

_A karton pęknie i całkiem się rozleci._

_A przecież na tą paczkę z niecierpliwością czekają dzieci._

_Czy wszystko, co w paczce, na pewno dobrze wymieniłem?_

_Nie ważne. Nawet jeśli się pomyliłem._

_Bo tych paczek wysłanych przez Dziadków było już kilka_

_Więc wybaczalna może być tego rodzaju pomyłka._

_Trzeba jeszcze tylko paczkę zakleić i zaadresować_

_I można ją do San Pedro czym prędzej wyekspediować._

_Dziadek paczkę na Pocztę zawiózł samochodem._

_Ledwo się w bagażniku zmieściła (to tak mimo chodem)_

_Zataszczył ją z trudem do okienka, bo bardzo ciężka była._

_Pani z okienka gdy ją zobaczyła,_

_Stanęła jak słup soli i zaniemówiła._

_Następnie paczkę z trudem na wadze ustawiła._

_Waga jęknęła, a wyświetlacz zamigotał: prawie 15 kg paczka ważyła._

_Pani tylko zapytała, czy na pewno chcę ją wysłać — co za głupie gadanie._

_Oczywiście, że wysłać, i to natychmiast. Nie wskazane jest zbędne zwlekanie._

_Paczka została przyjęta i do wysyłki przygotowana,_

_Za chwilę będzie przez kuriera do jego samochodu zabrana._

_Teraz tylko czekać wypada z dużą dozą cierpliwości,_

_By za tydzień lub trochę dłużej zaznać nieopisanej wręcz radości._

_Najgorsze to czekanie (niech ten czas szybciej goni),_

_Kiedy ten kurier wreszcie z paczką przyjedzie i do drzwi zadzwoni?_

_Już sobie wyobrażam, jak Jasio i Franio_

_Biorą paczkę w obroty i z nożyczkami rzucają się na nią,_

_Przecinają taśmę klejącą i paczkę otwierają_

_I założę się, że w pierwszej kolejności Babcinych ciastek dopadają._

_Potem przyjdzie czas na zabawki, przymiarkę odzieży,_

_Mamusia swoje sukienki i bluzki przymierzy,_

_A tatuś książkę swą przejrzy (też prezent jak by nie było),_

_Bo niestety nic więcej do paczki się nie zmieściło._

_A nas duma rozpiera i szczęście w naszych sercach gości_

_Że możemy Wam, choć na odległość, sprawić tę odrobinę radości._

_Kawcze, 14.06.2020_Cuda Niewidy

_Piękna dziś pogoda — mocno grzeje słonko,_

_Usiadłem więc w fotelu, w ogrodzie, pod jabłonką,_

_I jak ten baca ze znanego_

_Dowcipu góralskiego_

_Który pytany, co robi gdy ma czas? „Siedzę i myślę” — odpowiada,_

_A gdy nie masz czasu? „To tylko siedzę” mówi (i reakcję ceprów bystrym okiem bada),_

_Oddałem się rozmyślaniom (jak to zazwyczaj czynią bacowie i mnisi)._

_Przypomniała mi się bajka „O krasnoludkach i sierotce Marysi”._

_Maria Konopnicka dawno temu dla dzieci ją napisała_

_I takim oto wierszem ją zapoczątkowała:_

_„Czy to bajka, czy nie bajka, myślcie sobie, jak tam chcecie._

_A ja przecież Wam powiadam: krasnoludki są na świecie!”._

_Dawno już wydoroślałem i powiem całkiem szczerze,_

_Że w krasnoludki oraz inne cuda zupełnie nie wierzę._

_Z drugiej jednak strony, gdy rozejrzę się bacznie dokoła,_

_Widzę same cuda niewidy, których jak dotąd człowiek do końca wyjaśnić nie zdołał._

_Choćby cud powstania nowego życia: narodzin dzieci u zwierząt i ludzi,_

_Wyklucia z jaj piskląt u ptaków, czy też wykiełkowanie roślin z nasion, zawsze podziw budzi._

_Bo niby wszystko już wiadomo: co, jak, kiedy i dlaczego,_

_Ale ciągle brak naukowego wyjaśnienia problemu podstawowego:_

_Jak to się dzieje, że ze zwykłego ziarenka, lub jajeczka nowe życia powstaje,_

_I kto lub co ten tajemniczy Impuls Stworzenia nadaje._

_Człowiek ciągle bada różne zachodzące w przyrodzie procesy_

_I gdy już się wydaje, że wyjaśnienie ich zaraz zakończy się sukcesem,_

_Nowy problem, który trzeba zgłębić pojawia się nagle i niespodziewanie._

_Trzeba rozszerzyć zakres badań, zmienić koncepcję, inaczej nakreślić zadanie._

_Okazuje się, że Stwórca tego wszystkiego, co nas otacza,_

_To doskonały inżynier, którego umiejętność daleko ponad ludzką wykracza._

_Człowiekowi się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadał i że wszystko już umie._

_Faktycznie, człowiek wiele już potrafi, lecz wielu rzeczy jeszcze nie rozumie._

_Pan Bóg wie co robi, a jego wizja świata i wszechświata jest doskonała_

_I wszystko co On stworzy też jest doskonałe i bez zarzutu działa._

_Choćby taki mózg i cały organizm człowieka — majstersztyk i precyzja Boskiego działania._

_Zbudowany przez człowieka robot ze sztuczną inteligencją blado wypada przy próbie porównania._

_A jeśli nawet jest coś nie tak, to znaczy, że człowiek w Boskie dzieło ingerował_

_I po prostu wszystko zchrzanił, dany przez Stwórcę potencjał zniweczył i zwyczajnie zmarnował._

_Z tych moich przemyśleń wyłania się (przynajmniej dla mnie) nauka podstawowa i główna:_

_Człowiek nie jest w stanie zastąpić Stwórcy i nigdy Mu nie dorówna._

_Stwórca nasz niedoścignioną potęgą jest i basta,_

_A człowiek mimo wszystko do pięt mu nawet nie dorasta._

_Chwalmy więc Pana Boga, hołd i dziękczynienie ciągle Mu składajmy,_

_I za te wszystkie cuda niewidy, które stwarza dla nas, pokłon mu oddajmy._

_Pozwólcie więc, że na koniec tych moich wynurzeń,_

_Parafrazując tekst naszej poetki, w ślad za nią powtórzę:_

_Czy to bajka, czy nie bajka, myślcie sobie, jak tam chcecie._

_A ja przecież Wam powiadam: cuda niewidy są na świecie._

_Kawcze, 23.06.2020_Kureczki

_Trochę deszczu popadało,_

_Słonecznego ciepła dało,_

_Trawa, jak ta głupia rośnie_

_Domagając się koszenia uparcie i nieznośnie._

_Młodych pędów na sosnach przybywa,_

_Drzewa i krzewy gruby kilim liści okrywa._

_Dziadek Krzysiu poszedł sprawdzić, co tam słychać w lesie,_

_Bo podobno (tak przynajmniej wieść gminna niesie)_

_Pojawiły się już grzyby, a konkretnie kurki._

_Chodzi więc po lesie i myśli: toż to lipa, bujdy, pospolite bzdurki._

_Ktoś po prostu puścił po wsi plotkę, co zdarza się czasami._

_Nagle, zupełnie niespodziewanie coś mu mignęło przed oczami._

_A tam, pod krzaczkiem,_

_Tajemniczo, cichaczkiem,_

_Coś żółtego spod mchu się wyłania._

_Ledwo widać, bo liść, który spadł z drzewa to coś zasłania._

_Trzeba się schylić, a nawet przykucnąć należy,_

_Odgarnąć liście, patyki, mech rozerwać i dziurę w nim poszerzyć_

_I dopiero wtedy ujrzymy tego cwaniaczka małego,_

_Który tak skutecznie bawił się z nami w chowanego._

_Tak właśnie Dziadek uczynił i gdy tylko dostatecznie się nachylił,_

_Stwierdził, że wzrok jego, choć już nie młody, to jednak go nie mylił._

_Odgarnia liście, patyki i mech delikatnie rozrywa,_

_A tu nie jedna, lecz cała kolonia małych kureczek się ukrywa._

_Spojrzał w lewo i w prawo, ukląkł na kolana,_

_Patrzy z bliska, a tu kurkami usiana calutka polana._

_W te pędy poleciał Dziadek do domu na przełaj, korzystając ze skrótów._

_Biegł tak szybko, że o mały włos nie pogubił butów._

_Krysia! woła, Krysia! grzyby już w lesie rosną,_

_Widziałem je na własne oczy tam, pod tą wielką sosną._

_Emocje i entuzjazm Dziadkowy nawet Soni i Reksiowi się udzieliły_

_I choć nie wiedziały o co chodzi, radośnie machały ogonkami i szczekały z całej siły._

_A babcia spokojnie: nie krzycz tak głośno, bo się zaraz tu zleci wioska cała,_

_Wyzbierają nam wszystkie kurki i figę, a nie grzyby będę miała._

_Dziadek emocje opanował, przygotował koszyki_

_Oraz do ścinania grzybów małe nożyki._

_Zaraz też poszli do lasu, kończąc to całe zamieszanie_

_I rozpoczęli od dawna wyczekiwane grzybobranie._

_Babcia — kobieta bystra i jak błyskawica szybka,_

_Co i raz się schyla i wkłada do koszyka kolejnego grzybka._

_Ma to po Pradziadku Józku, który był zapalonym grzybiarzem_

_Oraz bardzo pracowitym i dobrym gospodarzem._

_Dziadek z kolei z zawrotną prędkością ślimaka, ale precyzyjnie i dokładnie_

_Wyciąga z mchu kureczki, czyści je by wyglądały ładnie,_

_I gdy Babcia grzybkami już prawie pół koszyka zapełniła,_

_Dziadek ma ich ledwie trochę na dnie ale i tak go Babcia pochwaliła._

_Dużo w sumie ich nie nazbierali, bo to dopiero początek wysypu kureczek,_

_Ale wystarczyło to na niezły dla Dziadków obiadeczek._

_Dziadek z wykonaniem poleceń Babci zbyt długo nie zwlekał:_

_Obrał ziemniaki oraz cebulę, którą potem posiekał,_

_Babcia zaś ziemniaki ugotowała, a kurki umyła,_

_I na patelni z cebulką i czosnkiem je udusiła._

_Tak więc na obiad były młode ziemniaczki koperkiem posiekanym posypane,_

_Z duszonymi, lasem pachnącymi kurkami podane._

_A do tego mizeria — deser ogórkowo jogurtowy_

_Oraz przepyszny, słodziutki kompot czereśniowy._

_Obiadek — pychotka — palce lizać, tak Dziadkowi smakował,_

_Że dziękując za te wspaniałości, Babcię w rączkę i w buźkę pocałował._

_Kawcze, 25.06.2020_Sielanka Kawczańska, czyli niebo w gębie

_(Na melodię: „Siekiera, motyka, bimber, szklanka,_

_W nocy nalot, w dzień łapanka…”)_

_Siekiera, motyka, bimber, szklanka,_

_W nocy spokój, w dzień sielanka._

_Siekiera, motyka, światło, prąd,_

_Przyjedź — nie wyjedziesz stąd._

_Siekiera, motyka, tramwaj, buda,_

_To Kawczańskie istne cuda,_

_Siekiera, motyka, igła, nić,_

_Nie ma to, jak w Kawczu być._

_Refren:_

_Gdy przed zgiełkiem chcesz się skryć,_

_Ciszę mieć, spokojnie żyć,_

_Przyjedź tu. Nikt nie zabrania_

_Zmienić miejsce zamieszkania._

_Siekiera, motyka, piłka, linka,_

_Nie potrzeba Ciechocinka._

_W Kawczu uleczysz duszę i ciało,_

_Bo to kurort, jakich mało._

_Siekiera, motyka, styczeń, luty,_

_Załóż więc wygodne buty,_

_Siekiera, motyka, linka, drut,_

_Idź do lasu, bo tam cud._

_Refren:_

_Gdy pochodzisz tu po lesie,_

_Już po bólach i po stresie._

_Gdy na grzybach plecy zginasz,_

_To o troskach zapominasz._

_A potem pierogi, naleśniki,_

_To Kawczańskie smakołyki,_

_Kopytka, leniwe, knedle też,_

_Nie ma mocnych — jesz i jesz._

_Naleśniki z twarogiem, te rumiane,_

_Słodkim sosem są polane_

_Bardzo smacznym oraz zdrowym,_

_Truskawkowym, jagodowym._

_Refren:_

_W knedlach śliwki pyszne takie,_

_Wszyscy jedzą je ze smakiem._

_Pachną przy tym, co tu kryć,_

_Będą się po nocach śnić._

_Truskawki, maliny i jagody —_

_Uwielbia je stary, młody._

_Gdy Babcia deser z nich przygotuje,_

_Wszystkim bardzo on smakuje._

_Na śniadanie zaś jajecznica,_

_Z kureczkami — wprost zachwyca._

_Na języku i na zębie_

_Smak ten, to jest „niebo w gębie.”_

_
_

_Refren:_

_A do tego z masłem chlebek_

_I już jesteś w siódmym niebie,_

_Własnoręcznie upieczony,_

_Na zakwasie jest zrobiony._

_Pachnące placuszki ziemniaczane,_

_Cukrem są kusk posypane,_

_Kwasną smiotaną durch polane,_

_Z przyjemnością są chrupane._

_I jeszcze kaszebscze nudle szare,_

_Zjesz ich zawsze ponad miarę,_

_W jagodowym, słodkim sosie,_

_Pachną, że aż kręci w nosie._

_Refren:_

_Lecz nie grozi Ci przytycie,_

_Będziesz czuć się znakomicie._

_Każdy nadmiar dobrze zniesiesz,_

_Bo wybiegasz potem w lesie._

_Kawcze, 02.08.2020_Szkoda, że Was tu nie ma

_Wychodzę sobie na ganek,_

_W słoneczny, acz rześki poranek_

_I patrzę na wschodzące,_

_Życiodajne, olśniewające słońce,_

_Które — zda się — krzyczy do mnie: „Się ma!”_

_I tylko żal serce ściska,_

_Że nie możemy się widzieć z bliska._

_Szkoda, że Was tu nie ma!_

_Idę sobie boso po trawie,_

_Czuję się jak w Niebie prawie,_

_Chłodna rosa mi stopy obmywa,_

_Chęci do życia przybywa._

_Stąpam twardo po ziemi nogami obiema._

_I tylko żal serce ściska,_

_Że nie możemy się widzieć z bliska._

_Szkoda, że Was tu nie ma!_

_Pędy winorośli słup stary oplatają,_

_Nad nimi dwie flagi dumnie powiewają:_

_Kaszubska — żółta z czarnym gryfem — wysoko powieszona_

_I obok nasza narodowa — biało — czerwona._

_Wkrótce dojrzeją winogrona pod tymi flagami dwiema._

_I tylko żal serce ściska,_

_Że nie możemy się widzieć z bliska._

_Szkoda, że Was tu nie ma!_

_Wśród pędów tych winorośli_

_Pan pliszka gniazdko wymościł,_

_Pani pliszkowa jajeczka wysiedziała,_

_Pisklęta się wylęgły, urosły i ptasia rodzinka gdzieś odleciała._

_Nie wierzycie? To czysta prawda, a nie jakaś ściema._

_I tylko żal serce ściska,_

_Że nie możemy się widzieć z bliska._

_Szkoda, że Was tu nie ma!_

_Trochę dalej, dosłownie parę kroków,_

_Rośnie stara czereśnia. Huśtawkę ma przy boku._

_W końcu kwietnia milionem kwiatków zakwita_

_By w taki sposób wiosnę przywitać._

_Bluszcz ją gęsto porasta, który ciemno — zielone liście ma._

_I tylko żal serce ściska,_

_Że nie możemy się widzieć z bliska._

_Szkoda, że Was tu nie ma!_

_Kto w ten milion nie wierzy, niechaj sam policzy._

_Babcia mu w tym celu kalkulator pożyczy._

_Niech usiądzie na huśtawce,_

_Lub pobliskiej, z pergolą ławce_

_I niech liczy, liczy, liczy bez wytchnienia._

_I tylko żal serce ściska,_

_Że nie możemy się widzieć z bliska._

_Szkoda, że Was tu nie ma!_

_W pobliżu pompa stoi — stara i nieczynna._

_Kiedyś woda z niej leciała, czysta, smaczna, zimna._

_Teraz Babcia do wieszania kwiatków ją wykorzystuje,_

__
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij