Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Keanu Reeves. Absolutny fenomen - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 października 2022
Ebook
42,90 zł
Audiobook
49,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
42,90

Keanu Reeves. Absolutny fenomen - ebook

Gdzie tkwi przyczyna wyjątkowej i niezaprzeczalnej popularności Keanu Reevesa? Liczni wielbiciele talentu Keanu mają pewne wyobrażenia o nim, że jest bardziej wyluzowany, odważny… i zdecydowanie bardziej cool niż każdy inny celebryta – dzięki czemu darzony jest powszechną sympatią. Jego krytycy mają go jednak za drewnianego aktora, który gra samego siebie. Autor książki w ciekawy sposób udowadnia, że w tym właśnie tkwi siła przyciągania Keanu, jego passa trwa w najlepsze i nic nie zapowiada jej końca. A cały świat go kocha i kochać nie przestanie.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8074-433-2
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG. RADIO WOLNE „ALBUMEN”

PRO­LOG

RADIO WOLNE „ALBU­MEN”

1. Fik­cyjny Keanu

Fał­szywy Keanu miał zeza i maseczkę chi­rur­giczną, i abso­lut­nie nie wyglą­dał na praw­dzi­wego. Zanim jed­nak zostało to ofi­cjal­nie potwier­dzone, można było poczuć eks­cy­ta­cję z faktu samej moż­li­wo­ści prze­by­wa­nia w tej samej co on rze­czy­wi­sto­ści.

Był ostatni week­end maja 2020 roku, minęło pięć dni, odkąd poli­cja w Min­ne­apo­lis zabiła Geo­rge’a Floyda. Miliony osób wyszły na ulice, nie tylko w kraju, ale i za gra­nicą – i to mimo pan­de­mii – by wyka­zać soli­dar­ność z ruchem Black Lives Mat­ter² oraz z ofia­rami prze­mocy z rąk poli­cji.

W tłu­mie pro­te­stu­ją­cych zna­la­zły się także słynne postaci. John Boy­ega oraz pozba­wiona maseczki Madonna wyszli na ulice w Lon­dy­nie. Ariana Grande i Fiona Apple dołą­czyły do demon­stra­cji w Los Ange­les. W Santa Monica Timothée Cha­la­met niósł tabliczkę z wypi­sa­nym odręcz­nie imie­niem Kaliefa Brow­dera³, a Hal­sey została postrze­lona gumową kulą.

Z kolei 30 maja przez krótką chwilę, pomię­dzy godziną 14.54 a 16.47 czasu wschod­niego, użyt­kow­nicy mediów spo­łecz­no­ścio­wych byli świę­cie prze­ko­nani, że pośród uczest­ni­ków blo­kady samo­cho­do­wej w Bal­ti­more zna­lazł się Keanu Char­les Reeves – pięć­dzie­się­cio­pię­cio­letni basi­sta z Los Ange­les, wydawca ksią­żek arty­stycz­nych, czło­wiek, który prze­żył nie­je­den wypa­dek moto­cy­klowy, nie ukoń­czył ni­gdy szkoły śred­niej i zara­biał na życie jako aktor.

Wia­do­mość na Twit­te­rze, która zapo­cząt­ko­wała całe to sza­leń­stwo, brzmiała: „Mój chło­pak dzi­siaj pro­te­stuje w Bal­ti­more”. Towa­rzy­szyło jej zdję­cie męż­czy­zny z maską na twa­rzy, ciem­nymi wło­sami posta­wio­nymi na żel, sto­ją­cego w kabrio­le­cie z tabliczką, na któ­rej napis gło­sił: „Bez spra­wie­dli­wo­ści nie ma pokoju”.

To nie był Keanu. Zde­cy­do­wa­nie i nie­za­prze­czal­nie. W maju 2020 roku Keanu miał dłu­gie włosy i brodę, i tak samo wyglą­dał na zdję­ciach zro­bio­nych póź­niej, w środku lata. Nato­miast ten facet, choć jego wdowi szczyt przy­po­mi­nał tro­chę czoło Keanu, nosił fry­zurę, jakiej ten praw­dziwy nie uświad­czył od cza­sów _Con­stan­tine_. Zdję­cie bar­dzo szybko zdo­było dzie­siątki tysięcy laj­ków i udo­stęp­nień, a entu­zja­styczne pod­pisy gło­siły: „KEANU REEVES PRO­TE­STUJE W BAL­TI­MORE!!!!!! LUDZIE, JEDZIE­MY­Y­Y­Y­YYY” albo „W końcu wku­rzy­li­ście Johna Wicka”.

W swo­jej dłu­giej karie­rze Keanu bar­dzo rzadko zaj­mo­wał jakie­kol­wiek sta­no­wi­sko poli­tyczne, nie anga­żo­wał się nawet w pro­mo­wa­nie wybo­rów wśród mło­dych ludzi. Jed­nakże te wio­senne demon­stra­cje przy­nio­sły powiew nie­ogra­ni­czo­nych moż­li­wo­ści, wyra­ża­jąc zbior­cze prze­ko­na­nie, że być może da się zmie­nić świat. Było to wyda­rze­nie bez pre­ce­densu i dla­tego wszystko wyda­wało się praw­do­po­dobne, także to, że Keanu posta­no­wił dołą­czyć do pro­te­stów w Bal­ti­more, w któ­rym nawet nie miesz­kał.

Osta­tecz­nie autorka ory­gi­nal­nego posta zamie­ściła spro­sto­wa­nie:

„Słu­chaj­cie, to MÓJ CHŁO­PAK – w sen­sie, mój SYN. Mieszka w Bal­ti­more. To nie Keanu, prze­pra­szam za to, że muszę was roz­cza­ro­wać!”.

Ta histo­ria mówi wiele o tym, jak świat reaguje na Keanu. Mimo trzy­dzie­stu pię­ciu lat w świe­tle jupi­te­rów na­dal ota­cza go mgiełka tajem­nicy, przez co jest niczym ekran, na któ­rym wyświe­tlamy wła­sne wyobra­że­nia o jego oso­bie – w rze­czy­wi­sto­ści powstaje obraz, który nie ma nic wspól­nego z Keanu, za to wiele z tym, jak go postrze­gamy.

Wydaje nam się, że jest od nas lep­szy, bar­dziej Zen, bar­dziej etyczny i zde­cy­do­wa­nie odważ­niej­szy. Zakła­damy, że podziela nasz świa­to­po­gląd (autorka wpisu, który wzbu­dził tyle emo­cji, dodała niżej w komen­ta­rzach: „Keanu powi­nien mi się odwdzię­czyć za to, że dzięki mnie wszy­scy uwie­rzyli, iż jest człon­kiem Antify, LOL”). Oczami wyobraźni widzimy, jak czyni dobro, bez względu na to, czym w rze­czy­wi­sto­ści zaj­muje się w danym momen­cie. Two­rzymy fik­cyjną oso­bo­wość, która może nie mieć zbyt wiele wspól­nego z praw­dzi­wym Keanu.

„Nie jestem sobie w sta­nie wyobra­zić jego życia wewnętrz­nego – powie­działa kie­dyś moja zna­joma, Molly. – To dla­tego jest takim genial­nym akto­rem”.

2. Praw­dziwy Keanu

To nie jest książka o praw­dzi­wym Keanu Reeve­sie, cho­ciaż mia­łem oka­zję go poznać. Prze­pro­wa­dzi­łem z nim dwu­go­dzinny wywiad, kolej­nego dnia spo­tka­li­śmy się ponow­nie na dwie godziny, a następ­nie napi­sa­łem arty­kuł do „GQ” o tym doświad­cze­niu.

Gdy spo­tka­łem go po raz pierw­szy, w mojej sypialni padał deszcz. Tej infor­ma­cji nie zamie­ści­łem w arty­kule.

Wraz z rodziną miesz­kam we wschod­niej czę­ści Los Ange­les, w wyna­ję­tym budynku, który powoli osuwa się w dół zbo­cza. Pię­tro znaj­duje się na pozio­mie ulicy, główna sypial­nia mie­ści się na par­te­rze, na pozio­mie ogrodu. W nocy poprze­dza­ją­cej mój wywiad z Keanu Reeve­sem padał deszcz, a mokre liście zablo­ko­wały odpływ pod drzwiami pralni. Rano woda na zewnątrz się­gała już dol­nej kra­wę­dzi drzwi i zaczęła prze­cie­kać do środka. Nasza sypial­nia znaj­duje się bez­po­śred­nio pod pral­nią.

Obu­dziła nas woda kapiąca z sufitu, kra­tek wen­ty­la­cyj­nych i żyran­dola. Farba na sufi­cie zaczęła się łusz­czyć. Kiedy wycho­dzi­łem z domu na spo­tka­nie z Keanu Reeve­sem, w sypialni stało już kilka misek i wia­der, by łapać to, co leciało z co naj­mniej czte­rech miejsc.

Ciąg przy­czy­nowo-skut­kowy tego wyda­rze­nia wydaje mi się teraz bar­dzo oczy­wi­sty, jed­nak wtedy, gdy sie­dzia­łem na wil­got­nej sofie pod hote­lem Cha­teau Mar­mont w West Hol­ly­wood, nie byłem w sta­nie wyja­śnić przy­czyn powo­dzi Keanu Reeve­sowi, któ­rego w tam­tym momen­cie zna­łem od jakichś pię­ciu minut.

Do hotelu przy­je­cha­łem zbyt wcze­śnie i prze­szko­dzi­łem Keanu w prze­rwie na szyb­kiego papie­rosa, któ­rego palił w odosob­nie­niu, w pocze­kalni przy­par­kin­go­wej. Usie­dli­śmy razem na moment. On zagaił o pogo­dzie, a ja opo­wie­dzia­łem mu o desz­czu w moim domu.

Moja opo­wieść wyraź­nie go zdez­o­rien­to­wała i wywo­łała lek­kie sfru­stro­wa­nie. Wyda­wał się nie rozu­mieć, jak to moż­liwe, że poziom domu znaj­du­jący się na wyso­ko­ści ulicy oraz poziom domu znaj­du­jący się na wyso­ko­ści ogrodu są na swój spo­sób zarówno par­te­rem, jak i pię­trem. Miał chyba też wąt­pli­wo­ści, po co w ogóle mu to wszystko opo­wia­dam – i muszę przy­znać, że podzie­la­łem jego uczu­cia w tej kwe­stii.

To był luty 2019 roku. Keanu pro­mo­wał wła­śnie film _John Wick 3_, w któ­rym grany przez niego tytu­łowy boha­ter wybija w pień nie­mal wszyst­kich ludzi na maro­kań­skim targu z pomocą Halle Berry i pary dosko­nale wytre­so­wa­nych owczar­ków bel­gij­skich. Prze­pro­wa­dze­nie wywiadu w Cha­teau Mar­mont było jego pomy­słem. Zwy­kle, kiedy jakaś znana oso­bi­stość czy też kto­kol­wiek z jej oto­cze­nia suge­ruje Cha­teau na miej­sce roz­mowy, należy zapy­tać, czy nie mie­liby ochoty spo­tkać się gdzie indziej. Cha­teau to naj­bar­dziej sztam­powa loka­li­za­cja z moż­li­wych, jeżeli cho­dzi o cele­bry­tów. To mniej wię­cej tak, jakby się umó­wiło na roz­mowę ze zwy­czaj­nym czło­wie­kiem w Star­buck­sie w księ­garni Bar­nes & Noble – od razu wia­domo, że czło­wiek ten nie chce wpu­ścić nikogo obcego do swo­jego domu.

Jed­nak gdy Keanu zapro­po­no­wał Cha­teau, odpar­łem: „Oczy­wi­ście”.

Zgo­dzi­łem się, ponie­waż wie­dzia­łem, że Cha­teau ma dla Keanu szcze­gólne zna­cze­nie. Na początku lat dzie­więć­dzie­sią­tych Keanu spę­dzał tyle czasu na pla­nach fil­mo­wych, że kupno wła­snego domu mijało się z celem. Wtedy prak­tycz­nie zamiesz­kał w Cha­teau. Kiedy wyjeż­dżał krę­cić kolejny film, obsługa po pro­stu prze­cho­wy­wała w maga­zy­nie jego książki i gitarę basową.

Pytany w wywia­dach o miesz­ka­nie w hotelu – a mało który dzien­ni­karz był w sta­nie oprzeć się poku­sie – wyja­śniał, że więk­szość czasu spę­dza w roz­jaz­dach, a potrze­buje miej­sca, do któ­rego mógłby wra­cać. Żar­to­wał też zwy­kle, że trudno zre­zy­gno­wać z takich udo­god­nień jak obsługa poko­jowa i sper­so­na­li­zo­wana hote­lowa pape­te­ria z napi­sem „Stały pobyt – Keanu Reeves”.

Poza tym Cha­teau to prak­tycz­nie zamek. Budowla została wznie­siona w latach dwu­dzie­stych XX wieku, lekko inspi­ro­wana Château d’Ambo­ise z fran­cu­skiej Doliny Loary, i znaj­duje się na końcu dłu­giej wąskiej uliczki, góru­jąc nad Sun­set Boule­vard. Keanu wzniósł się na szczyt sławy w znacz­nie spo­koj­niej­szych dzien­ni­kar­sko i mniej inwa­zyj­nych foto­gra­ficz­nie cza­sach, zado­mo­wie­nie się w hotelu z wido­kiem na Sun­set Strip z pew­no­ścią miało swoje plusy.

Przez wiele lat Cha­teau sta­no­wił ele­ment tar­czy ochron­nej Keanu Reevese’a, a także pewną wizy­tówkę aktora, wyko­rzy­sty­waną w pisy­wa­nych o nim histo­riach. Tak samo jak wypadki moto­cy­klowe, w które regu­lar­nie się pako­wał, ocie­ra­jąc się nie­kiedy o śmierć, tak i ta jego luk­su­sowa bez­dom­ność ide­al­nie wpa­so­wy­wała się w por­tret Keanu jako czło­wieka o skłon­no­ściach bohe­miar­skich, który ma w sobie pewną dzi­kość mimo coraz moc­niej­szego zanu­rza­nia się w świat wiel­kich pro­duk­cji fil­mo­wych.

Od tam­tego czasu Keanu kupił przy­naj­mniej jeden dom. To budy­nek sto­jący na obsza­rze Hol­ly­wood Hills zwa­nym Bird Stre­ets, mniej wię­cej osiem minut drogi od miej­sca, w któ­rym miesz­kał Geo­rge Har­ri­son z Beatle­sów w cza­sach, w któ­rych napi­sał _Blue Jay Way_ – pio­senkę o tym, jak przy­ja­ciele pró­bują zna­leźć drogę do jego domu pośród wzgórz i błą­dzą we mgle. W erze przed­smart­fo­no­wej dało to Geo­rge’owi Har­ri­so­nowi wystar­cza­jąco dużo czasu, by usiąść przy kla­wi­szach i skom­po­no­wać cał­kiem nie­zły kawa­łek. Ponoć Keanu mieszka po sąsiedzku z Leonardo DiCa­prio, który z kolei podobno zasie­dlił dawny dom Madonny. Mam nadzieję, że to praw­dziwe infor­ma­cje. Dom Keanu miał kosz­to­wać ponad osiem milio­nów dola­rów i być nie­zwy­kły jak na stan­dardy hol­ly­wo­odz­kie, ponie­waż (znów rze­komo) posiada tylko dwie sypial­nie, w któ­rych, jak zakła­dam, ni­gdy nie pada.

Roz­ma­wia­łem więc z Keanu tam­tego dnia, a czy­tel­ni­kom spodo­bał się chyba arty­kuł, który napi­sa­łem póź­niej dla „GQ”, a także towa­rzy­szące mu zdję­cia: Keanu w dłu­gim płasz­czu, niczym szef mafii piszący na boku wier­sze. Z tego spo­tka­nia pamię­tam głów­nie to, że kiep­sko się udało. I nie dla­tego, że spo­tka­li­śmy się w Cha­teau, czy też ponie­waż zaga­da­łem go dziwną aneg­dotą o prze­cie­ka­ją­cym sufi­cie. Z pew­no­ścią także nie z powo­dów, dla któ­rych inne wywiady z Keanu Reeve­sem oka­zy­wały się porażką. W tam­tych cza­sach można było odnieść wra­że­nie, że naj­więk­szym wyzwa­niem dla Keanu wcale nie jest rola „męż­czy­zny mówią­cego z akcen­tem bry­tyj­skim”, ale rola „faceta, który czuje się kom­for­towo i tak też się zacho­wuje pod­czas wywia­dów”. Ta sztuczna zaży­łość, jaka cecho­wała aktorko-dzien­ni­kar­skie inte­rak­cje, zda­wała się go wybit­nie stre­so­wać.

Moje ulu­bione roz­mowy z Keanu to te, w któ­rych pró­bo­wał jakoś pokryć swoje zakło­po­ta­nie przez cha­otyczny i samo­kry­tyczny spo­sób bycia, który zamie­niał każdy wywiad w teatr absurdu. Mimo wszystko nie miało się wra­że­nia, że Keanu robi to celowo. Zacho­wy­wał się dziw­nie, ponie­waż auten­tycz­nie tak się czuł.

W 1991 roku Keanu poja­wił się w trzech dużych pro­duk­cjach: _Na fali_, _Moim wła­snym Idaho_ oraz _Sza­lo­nej wypra­wie Billa i Teda_. Te dwa pierw­sze firmy krę­cił jeden po dru­gim w 1990 roku – _Na fali_ od lipca do paź­dzier­nika, a _Idaho_ w listo­pa­dzie i grud­niu, po czym w stycz­niu zaczął pracę nad _Wyprawą_.

Fakt, że skoń­czył swój pierw­szy więk­szy film akcji i natych­miast prze­niósł się na plan fil­mowy sur­re­ali­stycz­nej, arty­stycz­nej pro­duk­cji o homo­sek­su­ali­stach, mówi wiele o tym, jak sze­ro­kiej gamy doświad­czeń był gotów spró­bo­wać. Z kolei _Sza­lona wyprawa Billa i Teda_ była wyłącz­nie pracą. Film sta­no­wił kon­ty­nu­ację _Wspa­nia­łej przy­gody Billa i Teda_, jed­nak poja­wiły się pro­blemy finan­sowe i osta­teczny pro­dukt odbie­gał od wer­sji, na którą Keanu się pisał. W cza­sie trasy pro­mo­cyj­nej inte­rak­cje Keanu z mediami mie­wały dość nie­dbały i mało zaan­ga­żo­wany cha­rak­ter.

Kilka lat póź­niej jeden z dzien­ni­ka­rzy spo­tkał „poważ­niej­szego, bar­dziej reflek­syj­nego Reevesa”, pro­mu­ją­cego film _Speed: Nie­bez­pieczna pręd­kość_ w „dosko­nale skro­jo­nym czar­nym gar­ni­tu­rze”. Ów repor­ter wspo­mniał o wcze­śniej­szym, impre­zo­wym wyglą­dzie aktora pod­czas pro­mo­cji _Sza­lo­nej wyprawy_: Keanu „przy­szedł nie­świeży i nie­ogo­lony – z tłu­stymi, roz­czo­chra­nymi wło­sami, popla­mio­nymi dżin­sami i bru­dem za paznok­ciami – i przy­wi­tał zebra­nych dzien­ni­ka­rzy, beka­jąc do mikro­fonu”. Na wspo­mnie­nie tam­tej histo­rii poważ­niej­szy, bar­dziej reflek­syjny Keanu miał wyznać: „Nie byłem usa­tys­fak­cjo­no­wany tam­tym fil­mem, a mój brak satys­fak­cji wyra­ża­łem w dość nie­doj­rzały spo­sób”.

Innym razem, rów­nież pod­czas serii kon­fe­ren­cji pra­so­wych zwią­za­nych z wej­ściem na ekrany _Sza­lo­nej wyprawy_, Keanu spo­tkał się w hotelu Four Seasons w Beverly Hills z Chri­sem Wil­l­ma­nem, dzien­ni­ka­rzem z „Los Ange­les Times”. Na początku wywiadu Keanu jest zabawny i się wygłu­pia. Wspo­mina o „Hade­sie”, czyli pod­ziem­nym świe­cie umar­łych, wyma­wia­jąc to słowo jak jed­no­sy­la­bowe. Póź­niej jed­nak, mniej wię­cej po czter­dzie­stu pię­ciu minu­tach, sytu­acja się zmie­nia:

Reeves – który odpo­wie­dział na mnó­stwo pytań o swoją grę, ude­rza­jąc się pię­ścią w uda i prze­kli­na­jąc samego sie­bie, nie potra­fiąc albo nie chcąc wyar­ty­ku­ło­wać swo­ich myśli – nagle wyszedł z pokoju w ataku tajem­ni­czej paniki. Sta­nął na bal­ko­nie apar­ta­mentu na dzie­sią­tym pię­trze, macha­jąc rękoma z pobu­dze­nia i wyrzu­ca­jąc stek gło­śnych, sfru­stro­wa­nych bluź­nierstw na głowy zasko­czo­nych miesz­kań­ców Beverly Hills, któ­rzy aku­rat wtedy prze­cho­dzili ulicą.

Odci­na­jąca się dra­ma­tycz­nie ciemna postać na tle wzdę­tej bia­łej zasłony recy­tuje skie­ro­wane do samej sie­bie epi­tety. W końcu Keanu się uspo­kaja, wraca do pokoju i chwyta za magne­to­fon, by prze­wi­nąć taśmę z ostat­nich pię­ciu minut i wyka­so­wać roz­mowę, która i tak niczego nie wnio­sła do wywiadu.

Keanu wyja­śnił Wil­l­ma­nowi, że nie czuje się kom­for­towo, roz­ma­wia­jąc o swoim rze­mio­śle arty­stycz­nym. „Uwa­żam, że moja droga i to, co miał­bym do powie­dze­nia publicz­nie, to… Nie mam nic do powie­dze­nia”.

Póź­niej kolejne pyta­nie o grę aktor­ską poru­sza ten sam nerw i wywo­łuje wrzask godny Sama Kini­sona⁴. Keanu wyja­śnia, że ma zły dzień. „Słu­chaj, jestem kłęb­kiem ner­wów”, powie­dział, jed­nak ani przez chwilę nie zacho­wy­wał się okrop­nie – w żad­nym momen­cie nie winił Wil­l­mana za swoje zde­ner­wo­wa­nie. Hotel zapew­nił wodę Evian i chipsy dla aktora i jego roz­mów­ców, pod koniec spo­tka­nia Keanu zapro­po­no­wał Wil­l­ma­nowi, żeby podzie­lili się prze­ką­skami po poło­wie i zabrali je do domu. Żad­nej urazy.

Kilka lat póź­niej, pod­czas innego wywiadu, Keanu zaczął opo­wia­dać o tym, że samo­za­płon to prawda. Jak powie­dział, nie­kiedy ludz­kie ciało zaczyna się palić bez wyraź­nej przy­czyny. Dowie­dział się tego od zna­jo­mego, który odkrył ten fakt pod­czas „badań nad ogniem”. Keanu wspo­mniał o tym zupeł­nie bez związku z roz­mową, no, chyba że pró­bo­wał w ten spo­sób prze­ka­zać, iż wywiady wzbu­dzają w nim chęć spa­le­nia się od środka. Nie­kiedy – jak twier­dził – czło­wiek sie­dział na drew­nia­nym krze­śle i choć krze­sło nie spło­nęło, po czło­wieku nie zostało ani śladu. Może naj­wy­żej zęby. Albo serce. „Nikt o tym nie mówi, ale tak wygląda prawda”.

Keanu nie wpadł przy mnie w panikę, nie doko­nał także samo­za­płonu. Sie­dzie­li­śmy, jedząc kanapki, a on był przy­ja­ciel­ski i skromny. Pyta­łem go o filmy i karierę, odpo­wia­dał w taki spo­sób, jakby chciał, żeby do płyt­kiej puli fak­tów na temat Keanu Reevesa wpa­dło jak naj­mniej dodat­ko­wych infor­ma­cji.

W któ­rymś momen­cie wsta­li­śmy od sto­ją­cego na ubo­czu sto­lika i prze­szli­śmy przez patio do oddzie­lo­nej zasłonką czę­ści lokalu za barem, żeby mógł pogwał­cić prawo sta­nowe oraz zasady obo­wią­zu­jące w Cha­teau i zapa­lić kolej­nego papie­rosa. Usiadł na suchym krze­śle, pod­czas gdy ja przy­cup­ną­łem na suchej kra­wę­dzi innego, pra­wie cał­kiem mokrego, krze­sła. Zapy­tał, czy wszystko w porządku, na co odpar­łem, że abso­lut­nie, doda­jąc, iż moje motto brzmi: „zasłu­guję na gorzej”. W zasa­dzie to nie jest moje motto, ale usły­sza­łem je kie­dyś z czy­ichś ust i nie­kiedy wrzu­cam je do roz­mowy, przy­pi­su­jąc sobie jego autor­stwo. Na przy­kład wtedy, gdy prze­pro­wa­dzam wywiad z Keanu Reeve­sem i nie mam bla­dego poję­cia, co powie­dzieć.

Sądzi­łem, że się roze­śmieje albo zigno­ruje moją uwagę, jed­nak gdy powie­dzia­łem, że „zasłu­guję na gorzej”, ucze­pił się tego stwier­dze­nia. Wyda­wał się auten­tycz­nie zmar­twiony, chciał wie­dzieć, dla­czego wybra­łem sobie takie aku­rat motto, dla­czego w ogóle kto­kol­wiek może myśleć o sobie w ten spo­sób. Ponie­waż tak naprawdę było to zupeł­nie przy­pad­kowe hasło, nie wie­dzia­łem, co odpo­wie­dzieć, więc wymam­ro­ta­łem coś w stylu: „No nie wiem, Keanu – nie masz cza­sami wra­że­nia, że ranisz ota­cza­ją­cych cię ludzi?”. A ponie­waż był to Keanu Reeves, odparł zdu­miony: „Nie”.

Ta sytu­acja, ta wymiana zdań, była naj­bar­dziej bli­ską rela­cją, jaka mię­dzy nami zaszła. Keanu nie potra­fił wyja­śnić mi, jak to jest być Keanu Reeve­sem, wtedy oraz w prze­szło­ści – tak samo, jak ja nie byłem w sta­nie wytłu­ma­czyć, jakim cudem woda w moim domu prze­są­czyła się na par­ter i zalała pię­tro. Jeśli nawet widział kie­dy­kol­wiek deszcz w domu, z pew­no­ścią było to zupeł­nie inne doświad­cze­nie.

Gdy­bym miał powtó­rzyć ten wywiad, nie pytał­bym go w ogóle o jego filmy. W cza­sie wywiadu wspo­mniał o momen­cie w swoim życiu, gdy zaczął czę­ściej roz­my­ślać o śmierci. Gdy­by­śmy spo­tkali się ponow­nie, chciał­bym roz­ma­wiać z nim wyłącz­nie o śmierci: zapytał­bym, jak ją sobie wyobraża – czy jak spa­da­nie bez końca w bez­kre­sną czerń, jak to robił z Ale­xem Win­te­rem w _Sza­lo­nej podróży_?

Nie­wiele pamię­tam z tego, co powie­dział mi owego dnia. Jesz­cze mniej pamię­tam z naszego dru­giego spo­tka­nia na potrzeby tej opo­wie­ści, kiedy to opro­wa­dził mnie po miesz­czą­cej się w kali­for­nij­skim mie­ście Haw­thorne sie­dzi­bie ARCH – firmy zało­żo­nej przez Reevesa w 2011 roku, pro­du­ku­ją­cej i sprze­da­ją­cej luk­su­sowe moto­cy­kle. Wcze­śniej zor­ga­ni­zo­wał podobną wycieczkę dla redak­to­rów z bry­tyj­skich cza­so­pism „Esqu­ire” i „Vanity Fair”. Trzeba przy­znać, że mają tam cudowne motory – gdy­bym kie­dy­kol­wiek wpadł na pomysł wyda­nia osiem­dzie­się­ciu pię­ciu tysięcy dola­rów na coś, co mnie zabije, wiem, dokąd powi­nie­nem się udać.

Poga­da­li­śmy przez chwilę o pisa­rzu SF Phi­li­pie K. Dicku, auto­rze książki, na któ­rej opiera się fabuła filmu _Przez ciemne zwier­cia­dło_. Pamię­tam, że wspo­mnia­łem tytuł jego powie­ści – _Radio Wolne Albe­muth_, a Keanu wyjął komórkę i pró­bo­wał wygo­oglać defi­ni­cję słowa „albe­muth”. To neo­lo­gizm wymy­ślony przez autora – nazwa gwiazdy, która miała wysy­łać mu wia­do­mo­ści, tak więc jedy­nym, na co tra­fił Keanu, było słowo „albu­men” – naukowa nazwa angiel­ska białka jaja.

3. Keanu jako Keanu

Te wszyst­kie roz­mowy dały mi dokład­nie tę samą wie­dzę, jaką posia­dły tabuny innych dzien­ni­ka­rzy prze­pro­wa­dza­ją­cych wywiady z Keanu Reeve­sem – a mia­no­wi­cie, że wywiady nie są naj­lep­szym spo­so­bem pozna­nia aktora, co wię­cej – mogą wręcz prze­szka­dzać w jego zro­zu­mie­niu. Na­dal sądzę, że nie­wiele wiem o Keanu Reeve­sie, ale mogę opo­wie­dzieć o tym, co o nim sądzę.

Uwa­żam, że jeśli Keanu ma cokol­wiek do powie­dze­nia na temat sie­bie i swo­ich doświad­czeń zarówno jako aktora, jak i czło­wieka – dawno to zro­bił w swo­ich fil­mach.

Tym samym sądzę, że wszyst­kie pro­duk­cje, w jakich brał udział, są na swój spo­sób auto­bio­gra­ficzne – bez względu na to, czy takie były jego inten­cje i czy zdaje sobie z tego sprawę.

„Tym, co naj­waż­niej­sze – napi­sał fran­cu­ski reży­ser Robert Bres­son o akto­rach gra­ją­cych w jego fil­mach – jest nie to, co mi poka­zują, lecz to, co przede mną ukry­wają; a przede wszyst­kim to, co mają w sobie, zupeł­nie tego nie­świa­domi”. Zda­nie to pocho­dzi z książki _Notes sur le cinématographe_ (_Notatki o kine­ma­to­gra­fie_), wyda­nej w roku 1975 i nie­wspo­mi­na­ją­cej, rzecz jasna, o Keanu Reeve­sie – pod­czas lek­tury ma się jed­nak wra­że­nie, że nie­mal na każ­dej stro­nie autor odnosi się do Keanu.

Myślę, że Keanu jest zawsze obecny w swo­ich fil­mach, nawet jeśli to nie­za­mie­rzone.

Moim zda­niem oglą­da­nie go na ekra­nie – zarówno w dobrych, jak i w kiep­skich pro­duk­cjach, w fil­mach, do któ­rych wydaje się nie paso­wać, oraz w tych, które są inte­re­su­jące wyłącz­nie ze względu na jego obec­ność – jest tak pocią­ga­jące, ponie­waż widz odnosi wra­że­nie, że Keanu, choć pochło­nięty gra­niem swo­jej postaci, patrzy wprost na nas. Co wię­cej, patrzy na nas jako Keanu Reeves, świa­domy, że wszy­scy go widzimy, a on nie widzi nas. Zasta­na­wia się, czy już do nas dotarło, że grana przez niego postać to znów po pro­stu Keanu Reeves, tyle że mean­dru­jący pośród nowego zestawu pozo­ro­wa­nych oko­licz­no­ści.

Kry­tycy kom­plet­nie nie­ro­zu­mie­jący, o co w tym cho­dzi, zarzu­cają mu, że w każ­dym fil­mie gra Keanu Reevesa. Po pierw­sze, fil­mowy Keanu ma o wiele wię­cej wymia­rów, niż im się wydaje – pre­zen­tuje sobą znacz­nie wię­cej moż­li­wo­ści niż tylko ekra­nowy sto­icyzm i gitara powietrzna – potrafi poka­zać wraż­li­wość, zimne okru­cień­stwo, iro­nię, a także czu­łość. Uwa­żam, że ci kry­tycz­nie uspo­so­bieni recen­zenci widzą pro­blem tam, gdzie go nie ma. W każ­dym swoim fil­mie Keanu jest i jed­no­cze­śnie nie jest Keanu Reeve­sem, tak samo jak David Bowie jest Davi­dem Bowiem nawet wtedy, gdy śpiewa w jakimś innym wcie­le­niu. Tak samo jak David Bowie jest i nie jest gościem w kosmicz­nej kap­sule.

Z całą pew­no­ścią to efekt uboczny obej­rze­nia wszyst­kich fil­mów Keanu pod­czas kil­ku­mie­sięcz­nego zamknię­cia w domu w cza­sie pan­de­mii, ale obec­nie trak­tuję je jako jedną długą pro­duk­cję o wiecz­nie wskrze­sza­nym pro­ta­go­ni­ście, który prze­mie­rza serię nie­po­wią­za­nych ze sobą, sza­le­nie odmien­nych rze­czy­wi­sto­ści.

Jestem prze­ko­nany, że Keanu Reeves to jeden z naj­bar­dziej wia­ry­god­nych współ­cze­snych akto­rów – bo choć oglą­da­jąc go na ekra­nie, trudno jest mi zapo­mnieć, że to Keanu gra­jący w fil­mie, to jed­nak nie­mal zawsze wie­rzę, że spo­sób, w jaki reaguje w danej fik­cyj­nej sytu­acji, odzwier­cie­dla dokład­nie spo­sób, w jaki pora­dziłby sobie z tą samą sytu­acją w praw­dzi­wym życiu.

„On zawsze pró­buje się­gnąć prawdy – powie­dział kie­dyś John Col­trane o kole­dze z zespołu, sak­so­fo­ni­ście Pha­ra­oah San­der­sie. – Stara się pozwo­lić, by pro­wa­dziła go jego ducho­wość”. A ja widzę to się­ga­nie prawdy we wszyst­kim, co Keanu robi, nawet w tych fil­mach, które są mało prze­ko­nu­jące. Widzę dra­mat roz­gry­wa­jący się na dru­gim pla­nie – a mia­no­wi­cie oso­bi­stą walkę Keanu o dotar­cie do cze­goś szcze­rego i praw­dzi­wego pośród oko­licz­no­ści pozo­sta­ją­cych poza jego kon­trolą, począw­szy od całej sztucz­no­ści prze­my­słu fil­mo­wego, aż po niską jakość kon­kret­nych pro­duk­cji. W poszcze­gól­nych wystę­pach Keanu zauwa­żam tu i ówdzie jakąś błędną decy­zję czy gor­sze zagra­nie, jed­nak cało­ściowo jego role spra­wiają wra­że­nie wyjąt­ko­wych, ambit­nych, nie­kiedy skom­pli­ko­wa­nych pro­jek­tów arty­sty, który poprzy­siągł sobie, że – pomimo prze­ciw­no­ści losu – dokona cze­goś waż­nego.

Niniej­sza książka opo­wiada o oglą­da­niu fil­mów z Keanu Reeve­sem, a także o tym, jak Keanu się w nich odnaj­duje oraz co jesz­cze możemy w nich zoba­czyć – innymi słowy, spo­glą­damy na świat okiem Keanu jako arty­sty, gwiaz­dora i zwy­czaj­nego czło­wieka. Jestem pewien, że ta książka nie spodoba się Keanu Reeve­sowi, ale z dru­giej strony nie sądzę, żeby spodo­bała mu się jaka­kol­wiek książka o nim samym. Zakła­dam, że wię­cej się do mnie nie ode­zwie, choć wąt­pię, żeby­śmy kie­dy­kol­wiek mieli jesz­cze raz ze sobą roz­ma­wiać, nawet gdy­bym jej nie napi­sał.

Zasłu­guję na gorzej.1. Keanu Reeves – dzięki swojej obecności na ekranie – przydaje filmom znaczących treści, nawet jeśli w rzeczywistości ich tam po prostu nie ma

1

Keanu Reeves – dzięki swo­jej obec­no­ści na ekra­nie – przy­daje fil­mom zna­czą­cych tre­ści, nawet jeśli w rze­czy­wi­sto­ści ich tam po pro­stu nie ma

W 2012 roku, w momen­cie, w któ­rym nic spe­cjal­nego nie dzieje się w jego życiu zawo­do­wym, Keanu Reeves bie­rze udział w fil­mie _Gene­ra­cja hmm_ w reży­se­rii Marka L. Manna. Ma wtedy pra­wie pięć­dzie­siąt lat, choć grana przez niego postać obcho­dzi wła­śnie swoje czter­dzie­ste uro­dziny. Boha­ter nazywa się John Wall⁵ – ide­alne imię, jeśli jedyną inspi­ra­cją dla jego autora jest puste pomiesz­cze­nie. Ale trzeba przy­znać, że film sam w sobie jest jak puste pomiesz­cze­nie, które dopiero Keanu wypeł­nia swoim życiem.

John dzieli obskurne miesz­kanko w Nowym Jorku z gościem, który jest zabaw­nie głupi i na tyle młody, że mógłby być jego synem. John zara­bia na życie jako szo­fer i ochro­niarz dwóch dziew­czyn do towa­rzy­stwa, Mii i Vio­let, gra­nych przez Bojanę Nova­ko­vic oraz Ade­la­ide Cle­mens. Są nie­zno­śne, ale jed­no­cze­śnie to jego jedyne przy­ja­ciółki. Któ­re­goś dnia w ręce Johna tra­fia kamera wideo i tego samego wie­czoru zaczyna on wypy­ty­wać Mię i Vio­let o ich życie. W tym momen­cie film nie­spo­dzie­wa­nie zaczyna celo­wać w coś, co jed­nakże pozo­staje poza jego zasię­giem – być może cho­dzi tu o napię­cie towa­rzy­szące _Sek­sowi, kłam­stwom i kase­tom wideo_ albo kon­fron­ta­cyjną nie­prze­wi­dy­wal­ność _Dwóch dziew­czyn i chło­paka_.

Fabuła _Gene­ra­cji hmm_ roz­pada się jed­nak w trak­cie oglą­da­nia. To zde­cy­do­wa­nie nie jest jeden z naj­lep­szych fil­mów Keanu. Ba, nie należy nawet do naj­lep­szych z jego naj­gor­szych pro­duk­cji. A jed­nak obej­rza­łem go kil­ka­krot­nie, ponie­waż dwa jego frag­menty są wprost zna­ko­mite.

Pierw­szy z nich poja­wia się na końcu każ­dego filmu – a kon­kret­nie po jego zakoń­cze­niu. Co prawda usu­nięte sceny rzadko są pusz­czane w trak­cie napi­sów, ale gdy­by­ście dys­po­no­wali nagra­niem Keanu nakło­nio­nego do zaśpie­wa­nia _The Luc­kiest Guy on the Lower East Side_ zespołu Magne­tic Fields tak mono­ton­nym gło­sem, że mono­tonny głos woka­li­sty, Ste­phena Mer­rita, wydaje się przy tym pełen eks­pre­sji, też nagię­li­by­ście zasady i dołą­czyli nagra­nie do filmu.

Z sześć­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu kawał­ków, które tra­fiły do albumu _69 Love Songs_ Magne­tic Fields, _The Luc­kiest Guy…_ był naj­więk­szym „hitem” – to zna­czy, za cza­sów pre­zy­den­tury Geo­rge’a W. Busha, można go było usły­szeć co naj­mniej cztery razy, gdy spę­dzało się wie­czór w dowol­nym dys­po­nu­ją­cym szafą gra­jącą barze indie-rock na Bro­okly­nie. Keanu śpiewa tę pio­senkę tak, jakby ni­gdy wcze­śniej jej nie sły­szał. Jakby nie­mal nie mógł uwie­rzyć, że jest praw­dziwa. Z dru­giej strony, ni­gdy nie wia­domo, co Keanu wie i zna, a o czym ni­gdy nie sły­szał.

Dru­gim per­fek­cyj­nym frag­men­tem jest coś w rodzaju filmu w fil­mie – kawałka prze­my­co­nego do pro­duk­cji, którą Mann pró­buje zre­ali­zo­wać. To w prze­wa­ża­ją­cej więk­szo­ści niema sekwen­cja, w któ­rej kamera towa­rzy­szy Keanowi – nie­ogo­lo­nemu, ska­co­wa­nemu, w niczym nie­przy­po­mi­na­ją­cemu jed­nego z naj­więk­szych szczę­śliw­ców Man­hat­tanu – który prze­mie­rza nowo­jor­skie ulice w pogodny wio­senny dzień. Nie­jako w hoł­dzie słyn­nemu zdję­ciu „smut­nego” Keanu jedzą­cego kanapkę i roz­my­śla­ją­cego nad sen­sem życia, Mann fil­muje aktora sie­dzą­cego przed pie­kar­nią i zaja­da­ją­cego się ciast­kiem, które kupił za ostat­nie dwa wymięte bank­noty jed­no­do­la­rowe.

Przed oczami widzów roz­grywa się cały pro­ces jedze­nia ciastka, od pierw­szego gryza, przez moment, w któ­rym wyciera okruszki z ust dło­nią, zamiast ser­wetki, aż po minę pełną obrzy­dze­nia do samego sie­bie, która zachmu­rza jego obli­cze, zanim jesz­cze prze­łknie ostatni kęs.

A potem Keanu idzie dalej. Zagląda na wystawę lom­bardu, przy­gląda się macy okrę­ca­ją­cej się na zme­cha­ni­zo­wa­nym obro­to­wym tale­rzu w pie­karni. Z ulic nie usu­nięto wcale prze­chod­niów, widać więc reak­cje mija­nych ludzi, któ­rzy odwra­cają się, jakby nie wie­rzyli wła­snym oczom: „Ja pier­ni­czę, czy to był Keanu Reeves?”.

Cały film wydaje się niczym innym, jak tylko doku­men­tem o Keanu. Zupeł­nie jak gdyby Mann pró­bo­wał nam prze­ka­zać, że ist­nieją wybit­nie „kino­ge­niczne” osoby, do któ­rych należy Keanu Reeves. Gdy skie­ro­wać na niego kamerę, cokol­wiek się dzieje, przy­po­mina film – nawet kiedy Keanu nalewa sobie kawę z auto­matu na sta­cji paliw albo wyci­ska ket­chup na śnia­da­nie w barze. Mann ma w tej kwe­stii cał­ko­witą rację.

Te frag­menty _Gene­ra­cji hmm_, w któ­rych Keanu nic szcze­gól­nego nie robi, mają bar­dziej fil­mowy cha­rak­ter niż wła­ściwe ele­menty fabuły. Czę­sto cytuje się Jean-Luca Godarda, który miał powie­dzieć, że wszystko, czego potrzeba do zro­bie­nia filmu, to dziew­czyna i pisto­let. W tym rów­na­niu Keanu jest zarówno dziew­czyną, jak i pisto­letem.

Keanu wraca do swo­jego bez­na­dziej­nego miesz­ka­nia i kręci się bez więk­szego celu. Karmi kota i śpiewa mu „_super cat, super cat_”. Otwiera coronę, zagląda do poczty. Słu­cha radia – prze­mó­wie­nia Baracka Obamy o gospo­darce, repor­tażu na temat kry­zysu kre­dy­tów miesz­ka­nio­wych wyso­kiego ryzyka. Mann fil­muje Keanu wyko­nu­ją­cego te pro­za­iczne czyn­no­ści w podobny spo­sób, jak Andy War­hol nagry­wał Empire State Buil­ding i mniej wię­cej z tego samego powodu: ikona zawsze budzi zain­te­re­so­wa­nie, nawet jeśli nic nie robi, tylko sobie stoi.

Zanim ten film w obrę­bie _Gene­ra­cji hmm_ dobie­gnie końca, staje się fil­mem opo­wia­da­ją­cym o tym, jak jest się nie­ustan­nie obser­wo­wa­nym, oraz o fan­ta­zjo­wa­niu, by prze­jąć kon­trolę i uwol­nić się spod wścib­skiego oka kamery. Gdzieś na Lower East Side⁶ Keanu spo­tyka kobietę w kow­boj­skim kape­lu­szu z narę­czem balo­nów. Idzie za nią do kor­tów teni­so­wych, na któ­rych męż­czy­zna z kamerą fil­muje sporą grupkę osób w stro­jach kow­boj­skich ćwi­czą­cych z hula-hoopami. Keanu przy­gląda im się przez chwilę, a kiedy kame­rzy­sta odkłada na moment swój sprzęt, wyko­rzy­stuje oka­zję, porywa kamerę i ucieka. Kow­boje ruszają za nim w pościg, jed­nak Keanu prze­ska­kuje przez bramki i odjeż­dża metrem. Fil­muje scenę, a tym­cza­sem ktoś foto­gra­fuje go, jak bie­gnie, i osta­tecz­nie zostaje uznane, że to zdję­cie Keanu, który ukradł apa­rat jakie­muś papa­razzi, choć prze­cież wcale tak nie było.

Teraz to Keanu jest męż­czy­zną z kamerą. Fil­muje wie­wiórkę wspi­na­jącą się na drzewo w parku, odbi­cia w kału­żach, wodę try­ska­jącą z fon­tanny, nos zło­ci­stego labra­dora pomię­dzy ele­men­tami ogro­dze­nia jego kojca. Keanu rze­czy­wi­ście sam nagrał te uję­cia, wobec czego w tym frag­men­cie _Gene­ra­cji hmm_ przej­muje rolę reży­sera i kame­rzy­sty, a my patrzymy na świat oczami Keanu Reevesa.

Keanu nie odbiera tele­fonu od matki z życze­niami uro­dzi­no­wymi, pozwala, by włą­czyła się auto­ma­tyczna sekre­tarka. Za to spo­gląda w obiek­tyw kamery i mówi „cześć”, jakby roz­ma­wiał z matką, jak gdyby kamera oraz widow­nia po jej dru­giej stro­nie były siłami, przed któ­rymi musi odpo­wia­dać, jakby tylko te rela­cje miały jakie­kol­wiek zna­cze­nie. W sce­na­riu­szu nie ma żad­nego słowa wię­cej, tak jest lepiej. Czy­ściej.

Nieco póź­niej, w miesz­ka­niu Mii i Vio­let, Keanu będzie fil­mo­wał nogi krze­seł, obrazy na ścia­nie oraz obie dziew­czyny. Zupeł­nie jak gdyby pró­bo­wał prze­ko­nać nas, Marka Manna oraz kine­ma­to­gra­fię, że ist­nieją pięk­niej­sze i waż­niej­sze obiekty niż Keanu, a on sam nie ma w sobie niczego szcze­gól­nego czy inte­re­su­ją­cego. Oczy­wi­ście nikt, kto wytrwał w oglą­da­niu filmu do tego momentu, nie może się z tym zgo­dzić. Jedy­nym powo­dem, dla któ­rego warto obej­rzeć tę pro­duk­cję, jest Keanu. Ale to on ukradł kamerę, więc to on poka­zuje nam to, co chce: nie samego sie­bie, lecz górne pię­tra budyn­ków, ciem­nie­jące niebo oraz księ­życ.4. Młody, okrutny Keanu Reeves morduje Charlesa Bronsona

4

Młody, okrutny Keanu Reeves
mor­duje Char­lesa Bron­sona

W _Akcie zemsty_ z 1986 roku Char­les Bron­son jest agi­ta­to­rem z kopalni węgla w Pen­syl­wa­nii. Spra­wił mnó­stwo kło­po­tów sze­fowi związku zawo­do­wego gór­ni­ków i dla­tego w syl­we­stra do Clark­sville przy­jeż­dża trzech męż­czyzn, by zabić go w jego wła­snym łóżku. Jed­nym z trójki jest Keanu Reeves.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Michael Rob­bins – ame­ry­kań­ski poeta, autor dwóch zbio­rów wier­szy.

2. Black Lives Mat­ter – ang. „Czarne życie też się liczy”, ruch, któ­rego celem jest walka z prze­mocą wobec osób czar­no­skó­rych .

3. Kalief Brow­der – młody czar­no­skóry Ame­ry­ka­nin, który po trzech latach bez­praw­nego prze­trzy­my­wa­nia w aresz­cie po rze­ko­mej kra­dzieży ple­caka tar­gnął się na swoje życie w 2015 r.

4. Sam Kini­son – ame­ry­kań­ski komik, który w cza­sie swo­ich wystę­pów zaczy­nał nagle gło­śno krzy­czeć.

5. _Wall_ (ang.) – ściana.

6. Lower East Side – dziel­nica Man­hat­tanu w Nowym Jorku.

7. Tho­mas Kin­kade – ame­ry­kań­ski malarz świa­tła z prze­łomu XX i XXI w.

8. Brą­zowa Gwiazda – odzna­cze­nie Sił Zbroj­nych Sta­nów Zjed­no­czo­nych przy­zna­wane za odwagę w obli­czu nie­przy­ja­ciela, boha­ter­stwo lub przy­kładną służbę.

9. Neil Young – kana­dyj­sko-ame­ry­kań­ski gita­rzy­sta, woka­li­sta i kom­po­zy­tor roc­kowy; Rick James – ame­ry­kań­ski muzyk funky, kom­po­zy­tor i autor tek­stów; Joni Mit­chell – kana­dyj­ska woka­listka, lau­re­atka dzie­wię­ciu nagród Grammy; Buffy Sainte-Marie – pio­sen­karka, kom­po­zy­torka, aktorka i dzia­łaczka spo­łeczna wywo­dząca się spo­śród rdzen­nych miesz­kań­ców Kanady; Gor­don Light­foot – kana­dyj­ski gita­rzy­sta i pio­sen­karz fol­kowy.

10. West Vil­lage – dziel­nica nowo­jor­ska, część Man­hat­tanu, pełna buti­ków zna­nych pro­jek­tan­tów, ele­ganc­kich restau­ra­cji i sty­lo­wych kamie­nic; East Vil­lage – dziel­nica nowo­jor­ska, część Man­hat­tanu, sły­nąca z kon­cer­tów, lokali muzycz­nych, mod­nych restau­ra­cji i – w ogóle – życia noc­nego.

11. Gita­nes – fran­cu­ska marka papie­ro­sów.

12. Red­dit AMA – ser­wis Red­dit, w któ­rym użyt­kow­nicy zadają pyta­nia cele­bry­tom.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: