Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kentuki - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
4 lutego 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,00

Kentuki - ebook

Wstrząsająca powieść o pułapkach nowych technologii

Dzielą się na podglądaczy i podglądanych. Użytkownicy kentuki, nowej technologicznej zabawki, mogą usiąść przed ekranem w Berlinie i obserwować kuchnię rodziny z Sidney, swobodnie przemieszczając się po obcym domu. Ci, którzy decydują się wpuścić anonimowego człowieka do własnego życia, w teorii sami decydują o tym, co dokładnie chcą pokazać światu. Kentuki to atrakcyjne wirtualne przytulanki, do których nie dołączono instrukcji obsługi.

Ta opowieść przypomina odcinek serialu Czarne lustro – z niezwykłą precyzją mówi o skomplikowanych relacjach ludzkiej cywilizacji z technologią i pyta o granice naszej intymności oraz zaufania.

„Przerażające i wspaniałe”. The Guardian

„To nie science fiction, to tu i teraz”. Eldiario.es

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66460-85-0
Rozmiar pliku: 1 000 B

FRAGMENT KSIĄŻKI

Najpierw pokazały piersi. Usiadły we trzy na krawędzi łóżka przed kamerą, zdjęły koszulki, a potem jedna po drugiej rozpinały biustonosze. Robin w zasadzie nie miała czego pokazywać, ale też to zrobiła, bardziej zwracając uwagę na spojrzenia Katii i Amy, niż przejmując się samą zabawą. Jeśli chcesz przetrwać w South Bend, powiedziały jej kiedyś, lepiej zaprzyjaźnij się z najsilniejszymi.

Kamera zamontowana była w oczach maskotki, która czasami obracała się na trzech kółkach ukrytych pod spodem, podjeżdżała do przodu i cofała się. Ktoś nią sterował, nie wiedziały kto ani gdzie jest. Kojarzyła się z misiem pandą, prostym i zwyczajnym, choć jakby się zastanowić, bardziej przypominała piłkę do rugby o ściętym spodzie, dzięki czemu mogła stać. Kimkolwiek był ten ktoś po drugiej stronie kamery, ciągle starał się za nimi podążać i niczego nie przegapić, więc Amy podniosła zabawkę i postawiła na krześle, żeby jej piersi znalazły się w polu widzenia. Maskotka należała do Robin, ale wszystko, co było własnością Robin, należało także do Katii i Amy: taki pakt krwi zawarły w piątek i będzie je obowiązywał aż do śmierci. Teraz każda miała wykonać swój numer, toteż z powrotem się ubrały.

Amy odstawiła zabawkę na podłogę, wzięła wiadro, które sama przyniosła z kuchni, i przykryła nim całkowicie pluszaka. Wiadro zaczęło nerwowo i na ślepo miotać się po pokoju. Zderzało się z zeszytami, butami i porozrzucanymi ciuchami, co doprowadzało zabawkę do coraz większej furii. Kiedy Amy zaczęła symulować przyśpieszony oddech i wydawać jęki jakby rozkoszy, wiadro stanęło w miejscu. Katia postanowiła się przyłączyć i razem odegrały długi głęboki orgazm.

– To ci się nie zalicza jako twój numer – uprzedziła Amy Katię, kiedy przestały się śmiać.

– Pewnie, że nie – odpowiedziała Katia i wybiegła migiem z pokoju. – Szykujcie się! – krzyknęła, oddalając się korytarzem.

Robin w trakcie tych zabaw nie czuła się zbyt komfortowo, choć podziwiała swobodę zachowania Katii i Amy, to, jak rozmawiały z chłopakami, jak im się udawało zawsze utrzymywać przyjemny zapach włosów i idealnie wymalowane paznokcie przez cały dzień. Kiedy zabawy przekraczały pewne granice, Robin zastanawiała się, czy one jej czasem nie wystawiają na próbę. Jako ostatnia przyłączyła się do – jak to one nazywają – „klanu” i bardzo się starała nie odstawać.

Katia wróciła do pokoju z plecakiem. Usiadła przed wiadrem i zdjęła je z pluszaka.

– Teraz uważaj – powiedziała, patrząc w oczka zabawki, która wodziła za nią wzrokiem.

Robin ciekawiło, czy tamten je rozumie. Zabawka sprawiała wrażenie, że doskonale je słyszy, a przecież mówiły po angielsku, wszyscy na świecie znają ten język. Być może mówienie po angielsku to jedyna korzyść z przyjścia na świat w mieście tak nudnym jak South Bend, ale przecież zawsze można trafić na cudzoziemca, który nie umie nawet zapytać o godzinę.

Katia otworzyła plecak i wyjęła album ze zdjęciami z zajęć z gimnastyki. Amy zaklaskała i zawołała:

– Przyniosłaś tę dziwkę? Pokażesz ją?

Katia przytaknęła. Niecierpliwie przerzucała kartki, koniuszek języka wysunęła spomiędzy warg. Znalazła, otwarła szeroko album i podsunęła go zabawce przed oczy. Robin wychyliła się, żeby popatrzeć. To była Susan, ta dziwna dziewczyna z lekcji biologii, którą klan prześladował dla zabawy.

– Mówią na nią „dupiasta” – powiedziała Katia. Kilka razy wydęła usta, jak zawsze, kiedy na potrzeby gangu miała zrobić coś wyjątkowo podłego. – Pokażę ci, jak można na niej szybko zarobić – przemówiła Katia do kamery. – Robin, kochanie, przytrzymasz album, kiedy będę panu wyjaśniać jego zadanie?

Robin podeszła i chwyciła album. Amy przyglądała się z zaciekawieniem, nie wiedziała, do czego zmierza Katia, która przez chwilę szukała czegoś w telefonie, a potem podsunęła pod kamerę ekran. Na filmiku widać było, jak Susan ściąga rajstopy i majtki. Wyglądało to na nagranie zrobione z poziomu podłogi w szkolnej toalecie, zza ubikacji; może ktoś ulokował kamerę między koszem na śmieci i ścianą. Słychać było, jak dziewczyna puszcza bąki, na co cała trójka parsknęła śmiechem, a potem aż krzyknęły z radości, kiedy przed spuszczeniem wody Susan przyjrzała się swojej kupie w muszli.

– Ta laska ma w cholerę kasy, kochany – powiedziała Katia. – Połowa dla ciebie, druga dla nas. Bo nasz klan nie może bardziej jej przyciskać, dyrekcja już ma na nas oko.

Robin nie wiedziała, o czym mówią, ale nie po raz pierwszy klan nie włączał jej do bardziej nielegalnych akcji. Numer Katii zaraz się skończy i przyjdzie jej kolej, a ona jeszcze niczego nie wymyśliła. Spociły się jej dłonie. Katia wyjęła zeszyt, ołówek i zapisała kilka informacji.

– Tu masz imię i nazwisko, telefon, mejla i adres pocztowy dupiastej – oświadczyła i podsunęła kartkę zabawce przed oczy.

– A jak ten dżentelmen odpali nam naszą działkę? – zapytała Katię Amy, puszczając oko do kamery, za którą miał się ukrywać ów domniemany mężczyzna. Katia się zawahała. – Nie mamy pojęcia, kto to, do cholery, jest – dodała Amy. – Dlatego mu pokazałyśmy cycki, nie?

Katia popatrzyła na Robin, jakby szukała pomocy. W takich właśnie chwilach Katia i Amy zwracały się do niej – kiedy sięgały wyżyn rozpasania i zaczynały prowadzić ze sobą wojnę.

– Jak pan ma nam przekazać swojego mejla, co? – szydziła Amy.

– Mam pomysł – odezwała się Robin.

Spojrzały na nią zaskoczone.

To będzie jej numer, to ją wyciągnie z kłopotów. Miś panda też się obrócił, chciał widzieć, co się będzie działo. Robin odłożyła album, podeszła do szafy i zaczęła przeszukiwać szuflady. Wróciła z planszą ouija i rozłożyła ją na podłodze.

– Chodź tu.

Pluszak podjechał do przodu. Trzy plastikowe kółeczka bez problemu poradziły sobie z kartonem i po chwili znalazł się na planszy. Pokręcił się między literami alfabetu, jakby się rozglądał. Choć ze względu na swój rozmiar zajmował więcej niż jedną literę naraz, łatwo było zgadnąć, którą zaznacza, zasłaniając ją kółkami. Zabawka ustawiła się przed ciągiem liter i czekała. Najwyraźniej doskonale wiedziała, jak się używa planszy ouija. Robin zastanawiała się, co zrobi, kiedy dziewczyny sobie pójdą, a ona będzie musiała zostać z pluszakiem sama po tym, jak pokazała mu piersi i podsunęła pomysł, jak może się z nią komunikować.

– Super – rzuciła Amy.

A Robin wyrwał się krzywy uśmieszek.

– Która z nas twoim zdaniem ma najlepsze cycki? – zapytała Katia.

Zabawka zaczęła szybko krzątać się przy literkach.

BLONDYNA

Katia uśmiechnęła się z dumą, może dlatego, że jej zdaniem to była prawda.

Że też nie wpadłam wcześniej na ten numer z ouija, myślała Robin. Miała zabawkę w pokoju od ponad tygodnia, jakoś tak. Mogła dzięki niej spokojnie porozmawiać, może to jest ktoś wyjątkowy, jakiś chłopak, w którym mogłaby się zakochać, a teraz wszystko przepadło.

– Idziesz na układ w sprawie dupiastej? – zapytała Katia, pokazując jeszcze raz zdjęcie Susan.

Pluszak znów zaczął się kręcić, zaznaczając litery.

DZIWKI

Robin zmarszczyła brew, zabolało ją to, choć takie wyzwisko mogło dobrze świadczyć o zabawce: ona wiedziała, że to, co robią, jest złe. Katia i Amy wymieniły się spojrzeniami i uśmiechnęły się dumne, a potem pokazały misiowi język.

– Co za cham – stwierdziła Amy. – No to co ma pan nam jeszcze do powiedzenia?

– Czym jeszcze jesteśmy, nasze ty pluszowe dildo? – ponaglała Katia, posyłając zmysłowe całuski. – Czym chcesz, żebyśmy były?

KASA

Podążanie za zabawką wymagało skupienia.

WYMIZAPŁACICIE

Wymieniły między sobą spojrzenia.

CYCKINAGRANE4RAZYTORAZEM2400DOLAR

Amy i Katia patrzyły na siebie przez kilka sekund, a potem wybuchnęły śmiechem. Robin międliła w dłoni krawędź koszulki, miętosiła materiał i pozorowała uśmiech.

– A jak zamierzasz zainkasować od nas forsę, co? – zapytała Amy, udając, że zaraz znów podniesie koszulkę.

JAKCYCKINIETOMEJLEMDOSUSAN

Katia i Amy po raz pierwszy spoważniały. Robin nie umiała się zdecydować, bo może jej pluszak wymierzał właśnie sprawiedliwość.

– Możesz sobie wysyłać, co chcesz – odparła Amy. – Mamy najlepsze cycki w mieście. Nie ma się czego wstydzić.

Robin wiedziała, że jej to nie dotyczy. Amy i Katia przybiły sobie piątkę. Wtedy pluszak zaczął uwijać się na planszy, pisał bez przerwy, literka po literce, cedząc słowa, z których czytaniem Robin ledwie nadążała.

MAMWIDEOZMATKĄROBINJAKSRAIBRATEMROBINJAKWALIKONIA

Trzeba było składać literę do litery, nie mogły przestać patrzeć na pluszaka.

TATAJAKMÓWIRÓŻNERZECZYDOSPRZĄTACZKI

Amy i Katia zafascynowane śledziły taniec na planszy, cierpliwie czekając na nowe upokorzenia.

ROBINGOŁAIROBINJAKOBGADUJEAMYPRZEZTELEFON

Amy i Katia znów wymieniły się spojrzeniami. Potem popatrzyły na Robin, już się nie uśmiechały.

ROBINUDAJĄCAŻEJESTAMYIKATIĄIJAKJECAŁUJE

Zabawka wciąż pisała, ale Amy i Katia przestały czytać. Wstały, zebrały swoje rzeczy i wyszły, trzaskając drzwiami.

Cała dygocząc, podczas gdy pluszak wciąż uwijał się na planszy, Robin zastanawiała się, jak do cholery wyłącza się to coś. Nie było żadnego przycisku, już wcześniej zwróciła na to uwagę, i teraz w przypływie rozpaczy nie znalazła innego wyjścia: złapała urządzenie i czubkiem nożyczek próbowała podważyć obudowę. Zabawka kręciła kółkami, szamotała się, ale wszystko na nic. Robin nie znalazła żadnej szczeliny, więc odstawiła pandę na podłogę, a ona błyskawicznie wróciła na planszę. Dziewczyna kopniakiem posłała ją na bok. Zabawka zapiszczała, a ona krzyknęła, bo nie wiedziała, że to coś umie wydawać dźwięki. Chwyciła planszę, rzuciła nią w kąt pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i zaczęła gonić urządzenie z wiadrem w ręku, jakby polowała na niezwykłego insekta. Udało jej się przykryć misia wiadrem, na którym usiadła. Przez chwilę tak trwała, podpierając się z boków, wstrzymując oddech, kiedy pluszak ponawiał uderzenia w plastik, i starając się pohamować płacz.

Kiedy matka zawołała na kolację, odpowiedziała, że nie za dobrze się czuje, więc położy się bez jedzenia. Przyłożyła wiadro ciężkim drewnianym kufrem, w którym trzymała notatki i podręczniki, i tak unieruchomiła je na dobre. Ktoś jej powiedział, że jeśli nie da się rozbić tego urządzenia, to jedyną metodą, żeby je wyłączyć, jest poczekać, aż wyczerpie się bateria. Toteż wtuliła się w poduszkę i usiadła na łóżku, czekając. Uwięziony pod wiadrem pluszak piszczał przez wiele godzin, dudniąc jak olbrzymi giez, aż w końcu jakoś nad ranem zapadła całkowita cisza.Na ekranie wyświetlił się komunikat. Żądał numeru seryjnego, więc Emilia westchnęła i rozparła się w wiklinowym krześle. Tego typu wymagania zawsze wyprowadzały ją z równowagi. Na szczęście nie było tu jej syna, jego milczenie podkreślałoby, jak dużo potrzebuje czasu, żeby poszukać okularów i kolejny raz sprawdzić instrukcje. Siedziała przy biurku, wyprostowała się, żeby ulżyć obolałym plecom. Zrobiła głęboki wdech, wypuściła powietrze, a następnie, sprawdzając cyferkę po cyferce, wprowadziła kod z karty. Wiedziała, że jej syn nie ma czasu na głupoty, mimo to wyobraziła sobie, że podgląda ją przez jakąś ukrytą kamerę w przedpokoju i narzeka na jej nieporadność gdzieś w zaciszu swojego biura w Hongkongu, tak jak by robił jej mąż, gdyby jeszcze żył. Sprzedawszy ostatni prezent, jaki przysłał jej syn, Emilia uregulowała zaległe płatności za mieszkanie. Nie znała się na zegarkach ani na markowych portfelach, ani na sportowym obuwiu, ale żyła dostatecznie długo, by wiedzieć, że wszystko, co zostało opakowane w więcej niż dwie warstwy celofanu, dostarczone w wyściełanym pojemniku i za potwierdzeniem odbioru, warte było dostatecznie dużo, żeby uregulować jej emeryckie długi, a także pokazywało, jak niewiele wiedzieć może syn o matce. Odebrali jej cudownego syna, ledwie skończył dziewiętnaście lat, skusili nieprzyzwoitymi pensjami i wywieźli gdzieś daleko. Nikt go jej już nie zwróci, a Emilia nie wiedziała jeszcze, kogo ma o to winić.

Ekran znów zamigotał: „Numer seryjny poprawny”. Jej komputer nie był zbyt nowy, ale wystarczał do tego, do czego go potrzebowała. Druga wiadomość brzmiała: „Połączenie kentukich nawiązane” i natychmiast otworzyło się jakieś nowe okienko. Emilia zmarszczyła brwi, po co komu te wszystkie komunikaty, skoro i tak nie da się ich zrozumieć? Denerwowało ją to, takie rzeczy zawsze jakoś wiązały się z urządzeniami, które przysyłał jej syn. Po co tracić czas i łamać sobie głowę nad aparatami, których i tak nie będzie używać? Ciągle zadawała sobie to pytanie. Sprawdziła godzinę. Była już prawie szósta. Syn zaraz zadzwoni, żeby zapytać, jak jej się podoba prezent, toteż jeszcze raz zebrała siły i się skupiła. Na ekranie wyświetlał się teraz panel kontrolny podobny do tego, jaki widziała na telefonie syna, kiedy grała w bitwę morską, zanim ci ludzie z Hongkongu zabrali go do siebie. Nad kontrolkami migotał napis: „Budzenie”. Nacisnęła. Większą część ekranu wypełnił obraz z kamery, a panel z przyciskami zmniejszył się i przesunął na boki, upraszczając się do małych ikonek. Emilia patrzyła na jakąś kuchnię. Zastanawiała się, czy to może być mieszkanie jej syna, acz urządzone było nie w jego stylu, raczej nigdy by sobie tak nie zagracił lokum i nie miałby takiego bałaganu. Na stole leżały gazety, a na nich stały puszki po piwie, filiżanki i brudne talerze. Z otwartej kuchni widać było w głębi mały salon w podobnym stanie.

Rozległ się delikatny dźwięk, jakby śpiew, i Emilia zbliżyła się do ekranu, żeby sprawdzić co to. Miała stare i hałaśliwe głośniki. Dźwięk zabrzmiał ponownie i wtedy zrozumiała, że to kobiecy głos: ktoś do niej przemawiał w obcym języku, a ona nie rozumiała nawet słowa. Emilia znała angielski – radziła sobie, jeśli mówiło się powoli – ale to zdecydowanie nie był ten język. Wtedy na ekranie ktoś się pojawił – dziewczyna o jasnych wilgotnych włosach. Dziewczyna znów się odezwała i na ekranie wyświetliło się pytanie, czy włączyć tłumacza. Emilia zaakceptowała, wybrała „Spanish” i kiedy dziewczyna odezwała się kolejny raz, na ekranie wyświetlił się napis:

– Słyszysz mnie? Widzisz?

Emilia się uśmiechnęła. Widziała na ekranie, że dziewczyna przysuwa się jeszcze bliżej. Miała błękitne oczy, w nosie kolczyk, który niezbyt do niej pasował, a na jej twarzy malowało się skupienie, jakby ona także nie była pewna, co się właściwie dzieje.

– Yes – odpowiedziała Emilia.

Na więcej się nie odważyła. To jak rozmowa przez Skype’a, pomyślała. Zastanawiała się, czy jej syn zna tę dziewczynę, i miała nadzieję, że to nie jest jego narzeczona, bo generalnie nie przepadała za takimi, co noszą zbyt śmiałe dekolty, i to nie były jakieś uprzedzenia, tylko sześćdziesiąt cztery lata doświadczenia.

– Cześć – odezwała się, lecz tylko po to, aby się upewnić, że tamta jej nie słyszy.

Dziewczyna otworzyła książeczkę z instrukcją wielkości jej dłoni, podsunęła ją sobie pod nos i zaczęła coś czytać. Może normalnie używała okularów, ale wstydziła się zakładać je przed kamerą. Emilia wciąż nie rozumiała, o co tu właściwie chodzi, acz musiała przyznać, że zaczynało ją to intrygować. Dziewczyna czytała i kiwała głową, co chwilę zerkając w kamerę znad instrukcji. W końcu najwyraźniej podjęła jakąś decyzję, odłożyła książeczkę i odezwała się w swoim niezrozumiałym języku. Tłumacz napisał na ekranie:

– Zamknij oczy.

Polecenie zaskoczyło Emilię, aż się wyprostowała na krześle. Zamknęła oczy i odliczyła do dziesięciu. Kiedy je znów otwarła, dziewczyna wciąż wpatrywała się w kamerę, jakby czekała na reakcję. Wtedy dostrzegła na ekranie nowe okienko, które usłużnie oferowało opcję: „Uśpić”. Czy ten program potrafi rozpoznawać komendy głosowe? Emilia nacisnęła okienko i ekran zrobił się czarny. Usłyszała, że dziewczyna cieszy się i klaszcze, a potem znów się odzywa. Tłumacz napisał:

– Teraz otwórz! Otwórz oczy!

Na panelu wyświetliła się znowu opcja: „Budzenie”. Emilia wybrała ją i ponownie pojawił się obraz. Dziewczyna uśmiechała się do kamery. Głupie to, pomyślała Emilia, choć musiała przyznać, że jakiś urok w tym jest. Było w tym coś emocjonującego, ale wciąż nie umiałaby powiedzieć co właściwie. Wybrała „Naprzód” i kamera przysunęła się kilka centymetrów do dziewczyny, która zaśmiała się wesoło. Widziała, jak dziewczyna przysuwa bardzo powoli palec wskazujący, aż niemal dotknęła ekranu, i znów usłyszała jej głos:

– Dotykam twojego nosa.

Napisy tłumacza były sporych rozmiarów i żółte, więc Emilia widziała je bardzo dobrze. Wybrała „Cofnij”, a dziewczyna znów przysunęła palec, wyraźnie zaintrygowana. Ewidentnie dla niej też był to pierwszy raz i na pewno nie miała żadnych pretensji do Emilii o jej nieporadność. Wspólnie odkrywały nowe możliwości i to jej się podobało. Cofnęła się znów, kamera odjechała, a dziewczyna zaklaskała.

– Poczekaj.

Emilia zaczekała. Dziewczyna oddaliła się, a ona wybrała okienko „Lewo”. Kamera się obróciła i wtedy wyraźniej zobaczyła, jak małe jest to mieszkanko: kanapa i drzwi na korytarz. Dziewczyna znów zaczęła mówić, nie było jej w polu widzenia, ale tłumacz transkrybował jej słowa na hiszpański:

– To jesteś ty.

Emilia wróciła do poprzedniej pozycji i wtedy znów pojawiła się dziewczyna. Na wysokości kamery trzymała pudełko szerokości może czterdziestu centymetrów. Było otwarte i na boku miało napis „Kentuki”. Chwilę zajęło, zanim Emilia zrozumiała, co ogląda. Przód pudełka pokrywał niemal w całości przezroczysty celofan, więc było widać, że w środku jest puste, a po bokach umieszczono ujęcia z przodu, boków i tyłu różowo-czarnego pluszaka, różowo-czarnego królika, który w sumie bardziej przypominał arbuz niż zwierzę. Miał wyłupiaste oczy i parę długich uszu sterczących u góry. U nasady podtrzymywała je spinka w kształcie kości, ale wyżej opadały bezwładnie na boki.

– Bardzo ładna z ciebie króliczka – odezwała się dziewczyna. – Lubisz króliczki?

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: