- W empik go
Kilka niedużych historii - ebook
Kilka niedużych historii - ebook
Te bardzo współczesne opowieści uczą wrażliwości i empatii. Autorka otwiera czytelnikom oczy i serca, stawiając ich przed ważnymi dla nich sprawami: jak ciężko być młodszym bratem, co czuje „człowieczek” wyśmiewany przez kolegów, czy dobrze być rozpieszczoną jedynaczką, jak przeżyć wyprowadzenie się najlepszej przyjaciółki do innego kraju. I pokazuje, że najważniejsza jest próba wzajemnego zrozumienia. To piękne, wzruszające i mądre opowiadania, które mogą posłużyć jako punkt wyjścia do rozmowy.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8118-505-9 |
Rozmiar pliku: | 5,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Koło szkoły było przedszkole. Koło przedszkola biegła droga. Koło drogi rosło drzewo. Koło drzewa stał kubeł na śmieci. Koło kubła stał pan w pomarańczowej kamizelce.
Pan w pomarańczowej kamizelce trzymał w ręku duży znak STOP i czekał.
Kiedy do przejścia dla pieszych zbliżało się jakieś dziecko, pan w pomarańczowej kamizelce wychodził na drogę, machał znakiem STOP i wtedy wszystkie pędzące samochody zatrzymywały się jak na rozkaz.
Pan w pomarańczowej kamizelce przeprowadzał dziecko na drugą stronę, opuszczał znak STOP i dalej czekał. Padał na niego deszcz, świeciło na niego gorące słońce, wiatr tarmosił jego białą brodę, czasem prawie nie było go widać spod śniegu, ale nie przestawał czekać. Nie mógł odejść nawet na moment, bo w każdej chwili mogło nadejść jakieś dziecko, które należało bezpiecznie przeprowadzić przez ulicę.
Pan w pomarańczowej kamizelce znał i lubił wszystkie dzieci ze szkoły i przedszkola.
Wiedział, kiedy Asia była zła na Jadwinię, i wiedział, kiedy Stefek dostał pięć jedynek jednego dnia. Cieszył się, kiedy Krystynka przywiozła medal z zawodów. Martwił się, że Maja kaszle już trzeci tydzień i że mama codziennie spóźnia się po Grzesia.
Dzieci w ogóle nie zwracały uwagi na pana w pomarańczowej kamizelce. Nie był dla nich bardziej interesujący niż przejście dla pieszych, drzewo czy kubeł na śmieci.
Pewnego dnia, po lekcjach, dzieci podeszły do przejścia dla pieszych. Samochody jechały bardzo szybko i bardzo ich było dużo.
Dzieci stały i stały, a samochody jechały i jechały. Dzieci pomyślały, że coś się nie zgadza. Czegoś im brakowało, żeby dostać się na drugą stronę. Rozejrzały się dookoła. Jezdnia była tam, gdzie zawsze, i zebra była tam, gdzie zawsze. Koło drogi rosło drzewo, jak zawsze, i jak zawsze koło drzewa stał kubeł na śmieci. Czegoś jednak nie było.
– Nie ma znaku STOP do zatrzymywania samochodów! – wykrzyknęła Natalka.
– Tak! I nie ma tego pana do trzymania znaku – zauważył Zbyś.
– Ojej, nie ma pana w pomarańczowej kamizelce! – zawołały dzieci. – Jak teraz przejdziemy?
Zbyś próbował nakrzyczeć na samochody, ale to nie podziałało.
Maja wyjęła z tornistra piórnik, kartkę i narysowała znak STOP. Zaczęła wymachiwać narysowanym znakiem, ale to też nie podziałało.
Inne dzieci szybko narysowały swoje znaki i machały nimi do samochodów, ale nawet to nie podziałało.
Stefek zaproponował, żeby skleić dużo kartek w jedną ogromną, na tym papierze narysować pana w pomarańczowej kamizelce ze znakiem STOP i tym sposobem nabrać samochody. Niestety, dzieci nie mogły sobie przypomnieć, jak ten pan wygląda.
Wtedy nadszedł Grześ ze swoją mamą, która powiedziała, że pan w pomarańczowej kamizelce zachorował. A potem podniosła rękę i w końcu samochody stanęły. Dzieci pomyślały, że to niesprawiedliwe, że machanie dorosłego liczy się bardziej niż wymachiwanie całej grupy dzieci, ale były zadowolone, że mogą w końcu przejść na drugą stronę i popędzić na obiad do domu.
A kiedy kilka dni później pan w pomarańczowej kamizelce znów pojawił się na swoim miejscu, dzieci zapamiętały, że ma zupełnie białą brodę, białe wąsy, rumiane policzki i niebieskie wesołe oczy. I od tamtej pory zawsze mówiły mu „dzień dobry”, a Jadwinia dała mu jabłko.