Kim jestem, by osądzać? Odpowiedź na relatywizm – logicznie i z miłością - ebook
Kim jestem, by osądzać? Odpowiedź na relatywizm – logicznie i z miłością - ebook
Chrześcijanom trudno dzisiaj odpowiadać na zarzuty stawiane pod adresem wyznawanych przez nich zasad moralnych. Sami często rozumieją je jako listę zakazów i nakazów lub tor przeszkód, które trzeba pokonać, by dostać się do nieba. Edward Sri podkreśla, że Bóg dał nam moralność jako drogowskaz do szczęścia. Pisze, czym w klasycznym rozumieniu są cnota, wolność i tolerancja. Uczy, w jaki sposób głosić prawdę z szacunkiem i empatią.
Kategoria: | Duchowość |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7906-302-4 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sześćdziesięciu pięciu studentów na zajęciach w poniedziałki, środy i piątki. Większość z nich przyjdzie tylko z musu. Jak mam mówić tym młodym ludziom o moralności chrześcijańskiej, żeby ich nie zanudzić? Czy zdołam przedstawić ten temat w sposób, który ich zainteresuje, lub nawet zaintryguje? Przecież dla większości z nich tradycyjna moralność to nic innego, jak przydługa lista kuriozalnych regułek, uzasadnionych jedynie wierzeniami jakiejś religii, a więc arbitralnych. Uważają, że powinna to być sprawa osobista – niech każdy człowiek swobodnie tworzy własną moralność. Wystarczy najmniejsze podejrzenie, że ktoś chce im dyktować, co mają robić, a natychmiast stają dęba…
Takie myśli przelatywały mi przez głowę, kiedy przed laty przygotowywałem się, żeby poprowadzić zajęcia zatytułowane „Chrześcijańskie życie moralne” na niewielkim katolickim uniwersytecie w Kansas. Dobrze rozumiałem tych młodych. Kiedyś byłem dokładnie taki sam. Gdy zaczynałem studia, katolicka nauka moralna dotycząca życia, płciowości i małżeństwa budziła we mnie głównie wątpliwości. Miałem mnóstwo pytań, a życie na kampusie przynosiło odpowiedzi, które w najmniejszym stopniu nie ułatwiały zadania komuś, kto chciałby pozostać wierny tradycyjnym wartościom moralnym. Każdego śmiałka, który odważył się powiedzieć głośno, że dane zachowanie jest moralnie słuszne bądź niesłuszne, z reguły oskarżano o ferowanie wyroków i brak tolerancji. Ci chrześcijanie, za kogo oni się mają? Jakim prawem chcą dyktować innym, jak żyć? Czepiają się każdego, kto ma inny styl życia i wyznaje inne wartości. Niech nie narzucają nam swojej moralności!
Nie miałem pojęcia, jak reagować na takie teksty.
Z czasem jednak, dzięki pomocy przyjaciół, nauczycieli, duszpasterzy i książek, zacząłem coraz wyraźniej dostrzegać piękno katolickiego spojrzenia na moralność. Spojrzenie to pozwala zobaczyć sens życia. I zrozumieć, co czyni człowieka prawdziwie szczęśliwym. Ukazuje drogę szlachetności i męstwa, przyjaźni i wiernej, trwałej miłości. Pozwala też każdemu z nas przyjąć prawdę o sobie – bo zobaczymy własne słabości, błędy i grzechy w świetle Bożej miłości, upartej i niezachwianej, większej niż każde zło, którego moglibyśmy się dopuścić. Spojrzenie to prowadzi więc do doświadczenia Chrystusowego miłosierdzia, doświadczenia zdolnego wypełnić nas mocą, dzięki której będziemy żyć i kochać tak, jak nigdy nie zdołalibyśmy o własnych siłach. To moc Bożej łaski.
Choć może się to wydawać zaskakujące, moralność chrześcijańska, gdy pozwolimy, by kierowała naszym życiem, doprowadzi nas do pełnego rozkwitu człowieczeństwa. Dlaczego? Bo zaczniemy żyć w sposób, jaki wymyślił dla nas Bóg. W jedności z Chrystusem. Tylko wtedy najgłębsze pragnienia naszych serc będą mogły zostać zaspokojone.
Mało kto jednak wymogi moralności katolickiej postrzega jako drogowskaz do szczęścia. Znakomita większość studentów, którzy mieli uczęszczać na mój wykład, na pewno nie myślała o nich w ten sposób. Ukształtowała ich kultura indywidualizmu i z jej perspektywy patrzą na świat. Swoje rozumienie moralności opierają na domniemaniu, iż jest ona kwestią relatywną. Są przekonani, że moralność to nic innego, jak osobisty punkt widzenia. Każdy ma swoją własną prawdę. Każdy decyduje we własnym zakresie, co jest dobre, a co złe. Jedyna bezdyskusyjnie zła rzecz, jakiej może dopuścić się człowiek, to wypowiadanie sądów dotyczących wyznawanych przez innych wartości i dokonywanych przez nich moralnych wyborów. Byłoby to wszak nietolerancyjne.
Książka ta jest owocem wielu lat wykładów, podczas których poruszałem temat relatywizmu moralnego. Jestem wdzięczny moim słuchaczom – studentom i młodym dorosłym z całego kraju – za ich szczerość. Za pytania, które zadawali, za rozmowy, w których uczciwie i otwarcie mówili o problemach moralnych, z którymi przychodzi im się zmierzyć. Wiele zrozumiałem dzięki tym spotkaniom i rozmowom. Zostawiły one trwały ślad na kartach tej książki. Jestem bardzo wdzięczny młodym ludziom pochodzącym z różnych środowisk – wychowanych w tradycji katolickiej, protestanckiej, niechrześcijańskiej, agnostyckiej bądź ateistycznej – za to, że byli gotowi podjąć dialog, przyjmując do wiadomości, że może istnieć inne spojrzenie na życie, zupełnie różne od tego, które narzuca hołdujący relatywizmowi świat. Kiedy zaakceptowali to spojrzenie, ich własne życie znacząco się zmieniło.
Proszę Boga, żeby ta skromna książka zdołała poruszyć serca jej czytelników. Chcę w niej pokazać, choćby w zarysie, na czym polega katolickie spojrzenie na moralność, i podpowiedzieć, jak o nim mówić z bliskimi i przyjaciółmi, którzy skłaniają się ku relatywizmowi moralnemu.
Edward Sri, 22 października 2016 roku