- nowość
- W empik go
Kim jestem? Pytania najprostsze - ebook
Kim jestem? Pytania najprostsze - ebook
Czego szukam? Komu daję się w życiu prowadzić?
Kogo przypominam? Jakim jestem chrześcijaninem?
Kim jestem?
Ksiądz Jan Twardowski jest mistrzem w zadawaniu pytań tak prostych, że aż skomplikowanych. W swojej książce stawia nas wobec kwestii wymagających zatrzymania się i stanięcia w prawdzie przed sobą samym, „z łapą na sercu”. W charakterystycznym dla siebie stylu – z prostotą, humorem i rozbrajającą szczerością – przypomina nam, „ile ważnego w tym co nieważne” i „ile potrzebnego w tym co niepotrzebne”.
Uciesz się na nowo pięknem zwyczajności;
wymieć z serca kurz bylejakości, rutyny i grzechu.
Ta niewielka rzecz może być wielce przydatna zwłaszcza tym, którzy już wyrośli nie tylko z pierwszokomunijnych garniturków i ślubnych minisukienek, ale i mechanicznego klepania formułek zwanych pacierzami (...), którzy zaczynają odczuwać, a może już pragnąć, czegoś więcej. Tym poszukiwaczom zawarte w tej książce wypowiedzi Jana Twardowskiego, osoby duchownej, poety i kaznodziei, mogą dodać odwagi do wstania z kolan, podniesienia głowy i popatrzenia prosto w oczy światu takiemu, jaki jest, a nie takiemu, jakim byśmy chcieli, żeby był…
ze wstępu Wacława Oszajcy SJ
Stając oko w oko z prostymi i ważnymi pytaniami, mamy szansę na nowo dostrzec obecność Boga, który jest przy nas w każdej chwili, by dzielić z nami blaski i cienie codzienności.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-277-4356-5 |
Rozmiar pliku: | 298 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pytania najprostsze
Rachunek dla dorosłego
Jak daleko odszedłeś
od prostego kubka z jednym uchem
od starego stołu ze zwykłą ceratą
od wzruszenia nie na niby
od sensu
od podziwu nad światem
od tego co nagie a nie rozebrane
od tego co za wielkie nie tylko z daleka
ale i z bliska
od tajemnicy niewykładanej na talerz
od matki która patrzyła w oczy
żebyś nie kłamał
od pacierza
od Polski z raną
ty stary koniu
1976I
Pytania do samego siebie
Aby żyć w zgodzie z innymi,
człowiek musi najpierw
pogodzić się z samym sobą.
Co zostało we mnie
Nie o grzechy mnie pytaj
co zostało we mnie
Ile szczerości tego co już było dawno
ile uśmiechów wcześniejszych od myśli
niewinności jak długowłosego jamnika
albumu z wierszem „kto bibułę buchnie
niech mu łapa spuchnie”
snu od bólu głowy
liścia wiązu co drapie
serca widzącego bez okularów
barwy której się uczyłem jak muzyki
kamienia wystrzelonego z procy
który nie doleciał jeszcze do ziemi
modlitwy szumiącej jak ogień
siostry przy rodzinnym stole jak niebieska
ostróżka
pokazującej mi język po drugiej
stronie lampy
słów wciąż czujnych by nie uśpić krzywdy
sumienia tak wiernego jak anioł i zwierzę
i tego niewiadomego – co dalej
1969
Kim jestem? (I)
Postawmy sobie pytanie: Kim jestem?
Jestem człowiekiem, ale co to znaczy?
Nieraz mówimy: „Jestem tylko człowiekiem”. Innym razem: „Jestem aż człowiekiem!”.
Kiedy mówię: „Jestem tylko człowiekiem”, staram się wytłumaczyć siebie, usprawiedliwić: jestem nerwowy, bo jestem tylko człowiekiem; zgrzeszyłem, bo jestem tylko człowiekiem. Takie stwierdzenie czasem prowadzi do rozpaczy, no bo skoro jestem tylko człowiekiem, to przeminę tak jak wszystko, rozsypię się w proch, mój grób się kiedyś zawali, a nekrolog myszy zjedzą.
Kiedy powiem: „Jestem aż człowiekiem!”, mogę popaść w pychę. „Będziecie jako bogowie…”. Wszystko kręci się wkoło mnie.
Jednak kim jestem?
Jestem człowiekiem, nie zwierzęciem ani nie aniołem. Zwierzę nie jest złe, tylko że we mnie poza życiem wegetatywnym, zmysłowym jest jeszcze życie duchowe i ono musi opanować życie zmysłów, nerwów, zmiennych nastrojów. To jest istota człowieczeństwa: ciągła walka ze zmysłowością, nerwowością, nastrojami, ciągła praca, duchowy trud przezwyciężania swojej niższej natury.
Kim może być człowiek – uczy nas sam Pan Jezus. Stał się Człowiekiem, by pokazać, kim człowiek może się stać, gdy jest zjednoczony z Bogiem.
1973
Poganin czy chrześcijanin?
„Czyż i poganie tego nie czynią?” (Mt 5,47) – powiedział Pan Jezus.
Co czynią poganie? Lgną tylko do tych, których lubią. Przymilają się tylko do tych, od których mogą coś otrzymać. Są grzeczni, dobrze ułożeni po to, by mieć święty spokój i nie wpaść w kłopoty. Kochają wciąż małym sercem, które miało być tak duże, aby mogło objąć Boga.
Co jeszcze czynią poganie? Potrafią cały dzień, od rana do wieczora, pracować i biegać, od sprawy do sprawy, od brzegu do brzegu, i zapominać, że dni coraz bardziej ubywa i tylko Bóg jest Jedyną Najważniejszą Sprawą, Jedynym Brzegiem, do którego mamy dopłynąć, że nie ty, nie ja, nie my, ale On jest najważniejszy.
Kiedy zasypiasz, pomyśl:
Czy w dniu, który uchodzi, byłem poganinem, czy chrześcijaninem?
Czy lgnąłem tylko do tych, którzy mnie lubią?
Czy ceniłem tylko tych, którzy mnie cenili i chwalili?
Czy potrafiłem zbliżyć się do swego nieprzyjaciela, chociaż go nie znoszę i utopiłbym go w łyżce wody?
Czy potrafiłem zrobić z niego swego przyjaciela?
Czy w swoim codziennym zapracowaniu myślałem o Bogu? Sama przecież praca nie wystarczy, bo i poganie pracują.
Chrześcijanin ma mieć ducha wiary i tęsknotę za Bogiem w najbardziej uciążliwej i męczącej pracy.
1973
Powołanie
Każdy z nas przez chrzest święty otrzymał powołanie do świętości, do ciągłej przyjaźni z Jezusem. Czy odpowiadam na to powołanie? Czy jestem Pańską służebnicą? Czy idę drogą przyjaźni z Bogiem?
Stale kogoś spotykamy. Czy rozmawiamy o Bogu? Czy spotkania nie zamieniamy w spotkanie plotkarzy?
Bóg stał się człowiekiem – uświęcił człowieczeństwo. Czy mam tę świadomość, że jeżeli pomagam komuś – pomagam Bogu, jeżeli obrażam kogoś – obrażam samego Boga?
Żyję duchem ofiary czy tylko wygodnictwa?
Czego szukam w upokorzeniu? Czy tylko tego człowieka, który mi zadał ból? Czy umiem w upokorzeniu odnaleźć Boga?
Upokorzenie dane jest po to, by zastanowić się nad sobą, by zrozumieć, co trzeba zmienić.
Upokorzenia i cierpienia są zsyłane nie po to, aby nas zniszczyć, ale by nas rozwinąć na drodze przyjaźni z Bogiem.
•
Czy posłuszni jesteśmy swojemu powołaniu na co dzień? Czy pamiętamy, że pierwszymi słowami Jezusa zapisanymi w Ewangelii były słowa: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49), a ostatnimi: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46)?
1982, 1971
Kim jestem? (II)
Jeszcze raz postawmy sobie pytanie: Kim jestem?
Jestem chrześcijaninem, ale co to znaczy?
To znaczy, że mam wyróżniać się miłością i dobrocią. Dla niewierzących mam być wzorem człowieka kochającego. „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13,35). Jest to jednak tylko zewnętrzny sprawdzian.
Jaki jest sprawdzian wewnętrzny?
Odpowiedź muszą poprzedzić inne pytania: Czym chrześcijaństwo różni się od wszystkich innych religii? Czym chrześcijanin różni się od niechrześcijanina, mahometanina, buddysty, wyznawcy Konfucjusza?
Chrześcijanin nigdy nie jest samotny, ponieważ wierzy w Boga, który stał się człowiekiem, a więc obcuje z Bogiem Człowiekiem. Ma komunikatywny język, którym może rozmawiać z Bogiem. Bóg chrześcijański nie jest odległy jak żydowski, nie jest poza światem jak muzułmański, jest Bogiem, który stał się Człowiekiem. Stąd tkliwość naszych rozmów z Nim, nasze najdelikatniejsze bycie z Bogiem. Chrześcijanin to ten, kto czuje przy sobie bliskość Boga.
Jednakże Bóg jest Człowiekiem nie tylko po to, by było mi z Nim bardzo dobrze. Bóg Człowiek wprowadza mnie w swoje wielkie dzieło zbawienia. Zaprasza mnie stale, abym razem z Nim cierpiał.
Chrześcijanin rozumie, że człowiek ma nie tylko działać, ale i żyć życiem Jezusa, życiem kontemplacji, miłości, poświęcenia, ofiary.
1973
Czy jestem chrześcijaninem?
Chociaż mam metrykę z pieczątką kancelarii parafialnej, czy naprawdę jestem chrześcijaninem? Czy naprawdę w moim życiu Pan Jezus jest realny? Czy żyję konsekwencjami Ewangelii?
Chrześcijanin nie uśmiecha się, słuchając słów: „Szczęśliwi ubodzy”. Wie, że pieniądze mają wartość, ale nie jest ich niewolnikiem.
Nie uśmiecha się, kiedy słyszy słowa: „Szczęśliwi cisi”. Pamięta, że w tym samym czasie, kiedy żył Herod, żył Święty Józef. Herod, wielki i krzykliwy władca, tupiący nogami po czerwonym dywanie i Józef, cichutko pukający do drzwi, niewpuszczony na nocleg. Herod, po którym została smutna plama w historii, i Józef, cichy, wyrzucany człowiek, który ma swoje pomniki, kościoły, lilie w rękach.
Chrześcijanin nie uśmiecha się, kiedy słyszy słowa: „Szczęśliwi, którzy płaczą”. Wie, że ten, który boleje, będzie pocieszony, bo odkryje sens swojego cierpienia.
Nie uśmiecha się, kiedy słyszy słowa: „Szczęśliwi czystego serca”. Nie uważa, że czystość jest niemożliwa, ponad prawami natury. Wie, że czystości nie można zachować bez wiary i łaski.
Nie uśmiecha się, kiedy słyszy słowa: „Szczęśliwi ci, którzy czynią pokój”. Nie myli pokoju ze spokojem, świętym spokojem. Wierzy, że szczęśliwy jest nie ten, kto wnosi święty spokój, który klajstruje i łagodzi, ale ten, kto przynosi prawdziwy pokój, oparty na ładzie wewnętrznym.
Nie uśmiecha się, kiedy słyszy słowa: „Szczęśliwi sprawiedliwi”. Nie wierzy, że sprawiedliwy to ten, kto walczy o swoje prawa, walczy z krzywdą, która go dotyka. Wierzy, że ma mu wystarczyć tyle, ile otrzymał od Boga.
Nie uśmiecha się, kiedy słyszy słowa: „Szczęśliwi miłosierni”. Wie, że jeden Bóg jest miłosierny, a człowiek jest żebrakiem, bo tak wiele od Boga otrzymuje. Świadom, ile dostaje od Boga, sam chce dawać innym. Jest miłosierny, ponieważ jest wzruszony miłosierdziem Boga w stosunku do niego.
Nie uśmiecha się, kiedy słyszy słowa: „Szczęśliwi prześladowani”. Wierzy, że jeśli spotyka go coś trudnego, otrzymuje to z rąk samego Boga. Jest szczęśliwy, że Bogu może dać coś zupełnie bezinteresownie. Z ręki Boga przyjmuje wszystko, by spełnić to, czego On pragnie.
Być chrześcijaninem – to po prostu żyć błogosławieństwami, które wygłosił Pan Jezus, wypełniać serce Ewangelii świętej.
Czy naprawdę jestem chrześcijaninem?
1973
Jakim jestem chrześcijaninem?
Każdy chrześcijanin, który otrzymuje chrzest i któremu malują na czole znak krzyża, w jakiś sposób bierze udział w kapłaństwie Chrystusa. Dostał Chrystusa nie tylko dla siebie, ale po to, by Go podawać innym.
Chrześcijanie przypominają ewangeliczne panny, które strzegły lamp. Tylu biesiadników poszło na wesele, ale nikt ich nie osądził, czy spóźnili się, czy nie, czy ich lampy kopciły, czy pogasły. Sądzone były tylko panny.
Dlaczego Jezus Oblubieniec powiedział im: „Nie znam was”? Dlatego że wymyślił je jako powołane do strzeżenia światła. One natomiast powykrzywiały siebie, stały się inne, zupełnie nie do poznania, nie takie, jakie miały być.
Każdy z nas jako chrześcijanin odpowiedzialny jest za wszystkich na całym świecie. Odpowiedzialny, a nie zarozumiały. Dziewięćdziesiąt dziewięć owiec nie beczało nad jedną: „Jesteś paskudna, a my święte”, tylko na pewno nad sobą: „Nie przesadzajmy, na pewno nie jesteśmy takie święte, skoro jedna nie mogła wytrzymać między nami”.
Jak jest z moim chrześcijaństwem? Czy czuję się odpowiedzialny za innych?
Istnieje stare żydowskie przysłowie: „Nie można modlić się pod sufitem”. To znaczy: modlitwa musi przekraczać wszelki pułap, musi sięgać od ziemi do nieba.
Czy troszczę się o dusze na całym świecie?
Czy modlę się nie tylko w swojej intencji?
Czy umiem modlić się za grzeszników, by się nawrócili, za cierpiących, by znaleźli siłę do znoszenia swoich cierpień, za konających, by sobie uświadomili, że wracają do Boga?
Czy modlę się Mszą Świętą, powszechną modlitwą całej ludzkości i Chrystusa, który wyciąga ramiona do wszystkich?
Czy poświęcam ludzkość Matce Bożej, Tej, która niczego nie zatrzymuje dla siebie; cokolwiek otrzyma, oddaje to Bogu, jest panną najwierniejszą, która zawsze strzeże światła?
1971