Kipiąca namiętność - ebook
Kipiąca namiętność - ebook
Emilio Suarez do wszystkiego doszedł sam. Jest teraz jednym z najbogatszych ludzi w Teksasie. Pewnego dnia składa mu wizytę Izzie Winthrop, jego pierwsza miłość. Przed laty odrzuciła oświadczyny Emilia – panna z dobrej rodziny nie chciała wyjść za syna służącej. Teraz role się odwróciły. Była ukochana prosi o pomoc. Idealna okazja, by się odegrać...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9574-9 |
Rozmiar pliku: | 606 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bez wątpienia Isabelle Winthrop-Betts jeszcze nigdy nie upadła tak nisko. Nawet wtedy, gdy ojciec ją spoliczkował, nie czuła się tak upokorzona jak w tej chwili. A spowodował to Emilio Suarez – mężczyzna, którego kiedyś kochała i za którego zamierzała wyjść za mąż. Ojciec udaremnił jej młodzieńcze plany. Zerwała wówczas bez słowa wyjaśnienia. Trudno się dziwić, że Emilio patrzy na nią teraz z goryczą i pogardą. Rozparty na fotelu w swoim dyrektorskim gabinecie przypomina króla patrzącego z wysokości tronu na zwykłą wieśniaczkę.
To porównanie trafnie odzwierciedla ich obecny status społeczny. Za pożałowania godną sytuację, w jakiej się znalazła, może podziękować swojemu nieżyjącemu mężowi, Leonardowi. To jego wina, że ona, do niedawna jedna z najbogatszych kobiet w Teksasie, znalazła się na bruku: bez dachu nad głową, biedna jak mysz kościelna, ścigana przed wierzycieli. Wszystko przez naiwność. Gdy mąż kładł przed nią dokumenty, podpisywała je bez czytania. Czy mogła kwestionować intencje człowieka, który wyciągnął ją z piekła? Któremu dosłownie zawdzięczała życie? A teraz ten drań umarł, zanim oczyścił ją z zarzutów. Wielkie dzięki, Lenny.
– To prawdziwa bezczelność z twojej strony, że prosisz mnie o pomoc – stwierdził Emilio swoim aksamitnym głosem, który brzmiałby w jej uszach niczym muzyka, gdyby nie jadowity ton. Kiedyś złamała temu mężczyźnie serce, więc jego gniew był usprawiedliwiony, choć powinien był się domyślić, że nie ona zawiniła.
Nie oczekiwała wybaczenia i zrozumienia. Liczyła na zwykłe ludzkie współczucie. Tymczasem Emilio mierzył ją nieprzyjaznym spojrzeniem.
– Czemu zwracasz się do mnie, a nie do kogoś ze swoich bogatych i ustosunkowanych znajomych?
Odpowiedź jest prosta. Jego brat, Alejandro, jako prokurator federalny prowadził jej sprawę, a ona nie miała już znajomych. Wszyscy ulokowali pieniądze w inwestycjach Lenny’ego. Niektórzy stracili miliony.
– Tylko ty możesz mi pomóc – wyznała.
– A jeśli nie chcę? Może wolałbym zobaczyć, jak gnijesz w więzieniu?
Jego nienawiść trudno było znieść. Pewnie by się ucieszył, słysząc, że zdaniem prawnika, Cliftona Stone’a, nic jej nie uchroni przed wyrokiem. Wszystkie dowody świadczą przeciwko niej, pozostaje tylko przyznanie się do winy i pójście na ugodę. Przerażała ją wizja spędzenia choćby minuty w więzieniu, jednak była gotowa odpokutować za głupotę. O jedno zamierzała jednak walczyć do upadłego – nie pozwoli, by podobny los spotkał matkę. Niestety, Lenny również mamę wplątał w swoje interesy. Po latach fizycznego i psychicznego maltretowania przez męża Adriana ma prawo do odrobiny szczęścia. Z pewnością nie zasłużyła na to, by spędzić resztę życia w więzieniu za winy córki.
– Nieważne, co stanie się ze mną – powiedziała Isabelle. – Chcę oczyścić matkę z zarzutów. Nie miała nic wspólnego z interesami Leonarda.
– Leonarda i twoimi – poprawił ją.
Przytaknęła niechętnie.
– A więc przyznajesz się do winy?
Ślepe zaufanie bywa przestępstwem, nie ma co zaprzeczać.
– Tkwię w tym bagnie na skutek własnych działań.
– Wybrałaś najgorszy możliwy moment na wizytę. Mam pełne ręce roboty – burknął.
Isabelle widziała w telewizji informacje o wypadku w rafinerii. Przez parę dni pokazywano w kółko wybuch i rannych. Była pod siedzibą Western Oil tydzień wcześniej, ale przed biurowcem tłoczyły się ekipy stacji telewizyjnych. Odczekałaby kolejny tydzień, jednak czas ją naglił. Nie miała wyboru.
– Przykro mi. Nie mogę czekać.
Emilio założył ręce na piersi. W garniturze, z gładko zaczesanymi krótkimi włosami, nie przypominał chłopaka, którego znała w młodości. Tego, w którym zakochała się na zabój. Miała wtedy dwanaście lat, a on piętnaście. Minęło ładnych kilka lat, nim ją wreszcie zauważył.
Jego matka była gospodynią w domu jej ojca, więc w oczach starego Winthrope’a Emilio był niegodny, by podnieść wzrok na jego małą księżniczkę. To nie powstrzymało zakochanych. Widywali się potajemnie, wiedząc, że wybuchnie awantura, gdy ktoś ich przyłapie. Prawie im się udało – do momentu, gdy jej ojciec dowiedział się, że planują ucieczkę i cichy ślub.
Dostał wtedy furii. Nie poprzestał na surowym ukaraniu córki, lecz wyrzucił z pracy matkę Emilia. Oskarżył ją o kradzież, wiedząc, że utrudni jej w ten sposób znalezienie jakiegokolwiek zajęcia.
Szkoda, że ojciec nie widzi ich teraz: Emilia w roli władcy świata i dumnej panny Winthrop żebrzącej o pomoc. Chyba się w grobie przewraca. „Widzisz, tato, myliłeś się. I kto na kogo nie zasługiwał?” – pomyślała. Emilio nigdy by jej nie skrzywdził. Nigdy nie zszargałby jej imienia. Jest uczciwy i lojalny do szpiku kości. A teraz jest na nią wściekły.
– Robisz to dla matki? – spytał.
– Mój adwokat mówi, że media już nas ukrzyżowały, więc twój brat nie pójdzie na ugodę. Mamę skażą na więzienie.
– Może i jej się to przyda – sarknął.
Teraz ją rozgniewał. Cicha, łagodna Adriana Winthrop zawsze była serdeczna dla gospodyni i jej syna. Nie zrobiła im nigdy żadnej krzywdy. Jej jedyną winą było to, że wyszła za tyrana. Mówiąc prawdę, próbowała odejść od męża, ale stary Winthrop znalazł sposób, by ją zatrzymać, a potem znęcał się nad nią jeszcze bardziej.
– Jak ty wyglądasz? Myślisz, że zacznę się nad tobą litować?
Mówiąc prawdę, wyciągnęła pierwszą lepszą bluzkę i spodnie z worka ciuchów, które matka odłożyła dla biednych. Niewiele zostało, gdy prokuratura zarekwirowała cały jej osobisty dobytek.
– Nie spodziewaj się po mnie współczucia, Isabelle. Zasłużyłaś na wszystko, co cię spotkało.
Gdyby wiedział, jak często sama to sobie powtarzała! No cóż, popełniła błąd, przychodząc tutaj. Były narzeczony jej nie pomoże, zbyt wiele w nim goryczy.
– Dziękuję za audiencję – powiedziała, wstając. Kolejna porażka do kolekcji.
– Siadaj – warknął Emilio.
– Przecież nie masz zamiaru mi pomóc.
Wyraz jego oczu złagodniał, a ona poczuła nieśmiały przypływ nadziei. Posłusznie usiadła.
– Porozmawiam z bratem na temat twojej matki, ale pod jednym warunkiem.
– Jakim?
– Zostaniesz moją gosposią na trzydzieści dni. Będziesz gotowała, sprzątała i prała. Po miesiącu, jeśli będę zadowolony, porozmawiam z bratem.
Innymi słowy, będzie robiła w jego domu to samo, co jego matka w jej domu rodzinnym. Sprytne. Widać potraktował prośbę o pomoc jako okazję do zemsty. Co się stało z tym dobrym i czułym chłopakiem, którego znała? Nie postawiłby jej w dwuznacznej i poniżającej sytuacji. Zmienił się bardziej, niż przypuszczała. Czy tak bardzo go zraniła, że stał się cyniczny i bezwzględny?
Jak ma potraktować tę propozycję? Gdy umarł ojciec, przysięgła sobie, że już nigdy nie będzie zdana na łaskę żadnego mężczyzny. Jednak teraz chodzi o matkę, a jej dobro jest ważniejsze niż głupia duma. Zresztą od śmierci Leonarda doznała wielu upokorzeń i nauczyła się je ignorować. Niezależnie od tego, co myśli o niej Emilio, nie jest tą bojaźliwą dziewczyną, jaką była w młodości. Jest silna i wiele zniesie.
– Skąd mam wiedzieć, czy mogę ci zaufać? Czy nie zmienisz zdania po trzydziestu dniach?
– Zawsze byłem wobec ciebie uczciwy, Isabelle – powiedział z płonącym wzrokiem.
W przeciwieństwie do niej. Złamała słowo, okazała się niegodna zaufania. Mogłaby się bronić, ale Emilio nie chciałby słuchać wyjaśnień.
– Dobrze się zastanów, zanim przyjmiesz moją propozycję. Nie będzie taryfy ulgowej – ostrzegł.
Nie potrzebowała czasu. Już podjęła decyzję. Za niecałych sześć tygodni ma się stawić przed prokuratorem wraz z prawnikiem. Adwokat ostrzegł ją, że sprawy źle wyglądają – nie tylko dla niej, dla mamy też.
Miesiąc służby w domu Emilia to nic przyjemnego, lecz Emilio na pewno jej nie skrzywdzi. Jest wobec niej zimny i opryskliwy, ale nigdy nie podniósł ręki na kobietę. Była przy nim bezpieczna. A jeśli się zmienił? Zignorowała rodzące się wątpliwości.
– Przyjmuję – oznajmiła pewnym tonem.
Isabelle Winthrop jest żmiją. Kłamliwą, podstępną, narcystyczną żmiją, a jednak mimo upływu lat nadal jest najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widział.
Szkoda, że w tym anielskim ciele kryje się plugawa dusza. Piętnaście lat temu rzuciła go. Myślał wtedy, że go kocha. Wierzył w każde jej słowo i był przekonany, że wkrótce ją poślubi, choć między córką Winthropa a synem zwykłej służącej była przepaść. Isabelle zapewniała go jednak, że nie dba o pieniądze i pozycję społeczną. Będzie szczęśliwa, dopóki mają siebie. A on, głupiec, traktował każde jej słowo jak prawdę objawioną. Dopiero gdy się dowiedział z gazet o jej ślubie z finansowym geniuszem i multimilionerem, Leonardem Bettsem, łuski spadły mu z oczu. Tyle były warte jej zapewnienia, że majątek nie jest dla niej ważny. Jaki inny powód mógł ją skłonić do poślubienia mężczyzny starszego o dwadzieścia pięć lat?
Na całe życie zapamięta nauczkę, że nie warto wierzyć kobietom. Od tej pory Emilio pilnował się, by nie narazić serca na kolejny taki cios. Prócz bólu, dawno zapomnianego, zostało mu po pierwszej miłości nienasycone pragnienie zemsty.
Nie do końca wierzył, że Isabelle jest oszustką, taką samą jak jej mąż, jednak w oczach prawa nie miały znaczenia wykręty, że nie wiedziała, co podpisuje. Leonard umknął przed wymiarem sprawiedliwości, toteż jego żona musi ponieść wszelkie konsekwencje malwersacji męża. Nawet jeśli jest niewinna, należy jej się nauczka. Trzeba się tylko zabezpieczyć, by żaden cień nie padł na jego nazwisko.
– Mam jeden warunek – zaznaczył.
– Jaki? – Nerwowo odgarnęła kosmyk za ucho. Kiedyś uwielbiał jedwabisty dotyk tych jasnych włosów. Teraz sprawiały wrażenie pozbawionych blasku.
– Nikt nie może się o tym dowiedzieć. – Zatrudnienie malwersantki w roli gosposi mogłoby zaszkodzić jego szansom w wyścigu do fotela prezesa w Western Oil. Konkurował o stanowisko z Jordanem Everettem, dyrektorem zarządzającym spółki, i jego bratem Nathanem, dyrektorem do spraw marketingu. Obaj byli dobrymi kolegami i rywalami zasługującymi na szacunek. Jednak to jemu należała się ta pozycja. Zapracował na nią harówką, do której ci dwaj absolwenci Harvardu nie byliby zdolni. Do wszystkiego doszedł sam, podczas gdy o edukację obu braci zadbał majętny ojciec.
Może naraża się na niepotrzebne ryzyko, przyjmując Izabelle pod swój dach, ale nie sposób zrezygnować z zemsty. Jego matka po śmierci ojca pracowała jak wół, by zapewnić byt swoim czterem synom. Dopiero po latach przyznała mu się, że w domu Winthropów znosiła nie tylko grubiańskie obelgi ze strony pana domu, ale jego niewybredne seksualne aluzje. Tolerowała wszystko, bo płaca była dobra. Winthrop wyrzucił ją z wielkim hukiem, oskarżając przy tym o kradzież. Potem żadna przyzwoita rodzina nie chciała jej zatrudnić. Teraz wreszcie zemści się za siebie i za matkę.
– Jesteś pewien, że nie chcesz się pochwalić przed znajomymi, iż dawna panna Winthrop myje u ciebie podłogi? – zapytała Isabelle.
– Jestem dyrektorem finansowym w Western Oil. Gdyby ludzie się dowiedzieli, że zatrudniłem oszustkę, straciliby do mnie zaufanie. Jeśli komuś o tym powiesz, dopilnuję, żebyście obie z matką trafiły do więzienia.
– Nie mogę zniknąć na trzydzieści dni bez wyjaśnienia. Mama będzie się dopytywać, co się ze mną dzieje.
– Powiedz jej, że zatrzymałaś się u przyjaciół.
– A prokurator? Odpowiadam z wolnej stopy, ale mam obowiązek informować o aktualnym miejscu pobytu.
– Zadbam o to. – Z pewnością dogada się z własnym bratem. Patrzyła na niego podejrzliwie, niepewna, czy nie kryje się tu jakiś podstęp. Niepotrzebnie. W przeciwieństwie do niej Emilio honorował umowy.
– Nikomu nie powiem – zapewniła.
– W takim razie – podsunął jej kartkę – zapisz mi swój adres. Przyślę po ciebie kierowcę.
Spodziewał się, że Isabelle poda adres matki lub eleganckiego hotelu, ale zapisała nazwę jakiegoś obskurnego motelu na przedmieściach. Najwyraźniej fortuna się od niej odwróciła, albo przynajmniej Izzie konsekwentnie stwarza takie pozory.
Kilka milionów dolarów powierzonych przez drobnych inwestorów Leonardowi Bettsowi rozpłynęło się w sinej mgle. Zapewne gdzieś je ukryła przed wierzycielami. Jeśli ma zamiar uciec z pieniędzmi, czemu tego nie zrobiła do tej pory? Może najpierw chce dobić porozumienia w sprawie matki? Nie można zapominać, że ta kobieta w każdej chwili może zniknąć z miasta.
– Bądź gotowa na siódmą. Zaczynamy od jutra.
Skinęła głową. Zobaczymy, czy będzie zadzierała nosa, gdy dostanie wycisk. Isabelle zawsze miała dom pełen służby. Nie jest przyzwyczajona do ciężkiej pracy.
– Potrzebujesz podwiezienia do hotelu?
– Nie, pożyczyłam od mamy samochód.
– Co za zmiana. Zawsze miałaś szofera. Pamiętasz jeszcze, jak się go prowadzi?
Oczy Isabelle zaiskrzyły gniewnie, ale powstrzymała się od riposty. Jej szczęście, bo nie jest tym poczciwym chłopakiem, którego kiedyś znała.
Podali sobie ręce. Mimo woli wciągnęła głośno powietrze, gdy jej szczupła dłoń zniknęła w jego łapie. Nadal reaguje na niego fizycznie i na to liczył. Plan zatrudnienia Isabelle jako gosposi był tylko przykrywką dla drugiego – prawdziwego. Przez cały długi rok ich romansu ta dziewczyna przyprawiała go o nerwicę seksualną: rozpalała go do białości, by za chwilę wylać kubeł zimnej wody, przypominając, że chciałaby zachować dziewictwo do ślubu. Kochał ją i szanował, więc stosował się do jej życzeń. A potem zerwała z nim bez słowa wyjaśnienia. Teraz zamierzał uwieść Isabelle, sprawić, że będzie błagała o seks, a potem ją odrzucić.
Gdy za miesiąc z nią skończy, więzienie wyda jej się sanatorium.ROZDZIAŁ DRUGI
– Czy oczy mnie nie mylą? To była osławiona pani Betts? Ta od piramidy finansowej?
Emilio oderwał oczy od komputera i spojrzał na Adama Blaira, prezesa Western Oil, stojącego w drzwiach. Powinien przewidzieć, że wieść o jego gościu szybko się rozejdzie w biurowcu. Przebranie Isabelle – jeśli temu służyły niemodne ciuchy, brak makijażu i matowe włosy oraz fałszywe nazwisko, które podała recepcjonistce – nie pomogło ukryć jej tożsamości. Powinien ją odesłać z kwitkiem, ale ciekawość wzięła górę.
Kiedy pojawiły się pierwsze plotki na temat Bettsów, Emilio uprzedził Adama, że wiele lat temu istniały powiązania między nim a Isabelle. Jednak nie przyszło mu do głowy, że właśnie od niego Isabelle będzie oczekiwała pomocy. W dodatku nie była przyzwyczajona do odmowy.
– Owszem. Isabelle Winthrop-Betts złożyła mi wizytę.
– Czego chciała?
– Prosiła o pomoc w oczyszczeniu matki z zarzutów. Chciała, żebym porozmawiał w jej imieniu z moim bratem.
– A o swoją opinię się nie martwi?
– Prawie się przyznała do winy i powiedziała, że jest gotowa ponieść konsekwencje.
– To dziwne. – Adam nie krył niedowierzania.
Emilio też wątpił w szczerość jej skruchy. Od swego brata, prokuratora federalnego, słyszał dziesiątki najbardziej bzdurnych wykrętów, jakimi częstowali go oskarżeni. Dobrowolne przyznanie się do winy zdarzało się niezwykle rzadko. Ciekawe, co knuje Isabelle. Brał pod uwagę, że zamierza zabrać matkę i ulotnić się z ukradzioną forsą, ale dlaczego próbuje wcześniej oczyścić ją z zarzutów? Może uda się pozyskać jej zaufanie, dowiedzieć się, jakie ma plany, a potem donieść na nią na policję.
– Pomożesz jej?
– Obiecałem porozmawiać z Alejandro. – Wcale mu się do tego nie spieszyło.
– Dziwne. Gdy ostatnio o niej rozmawialiśmy, odniosłem wrażenie, że nigdy jej nie wybaczysz.
Adam był nie tylko jego szefem, ale jednym z najbliższych przyjaciół. Jednak nawet on nie był w stanie zrozumieć palącej potrzeby zemsty. Trudno to wytłumaczyć człowiekowi, który nie doświadczył zdrady. Emilio zamierzał zachować swój plan dla siebie. Adam byłby przeciwny narażaniu na szwank opinii firmy.
– Powiedzmy, że stałem się sentymentalny.
– Nic z tego, stary – roześmiał się Adam. – Sentymentalny to słowo nieistniejące w twoim słowniku, chyba że mowa o twojej matce. Obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego.
– Nie musisz się martwić. – W końcu głupota jest sprawą względną, a on zamierzał zachować wszystko w tajemnicy.
Komórka Adama zabrzęczała. Uśmiechnął się, czytając esemesa.
– Katy właśnie przyjechała – oznajmił. – Zostanie kilka dni w El Paso, potem razem pojedziemy na ranczo.
Katy była narzeczoną Adama, a także siostrą jego pierwszej żony. Była w piątym miesiącu ciąży, choć rodzice nie byli pewni, czy zapłodnione jajeczko pochodzi od Katy, czy od nieżyjącej siostry.
– Ustaliliście datę ślubu? – spytał Emilio.
– Planujemy skromną ceremonię na ranczu jej rodziców między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Dam ci znać, gdy wybierzemy dzień. Chcemy się pobrać przed narodzinami dziecka. – Adam spojrzał na zegarek. – Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
– Pozdrów Katy.
– Czy na pewno wiesz, co robisz? – spytał na odchodnym Adam.
– Nie martw się, mam wszystko pod kontrolą – zapewnił przyjaciela, choć nie mógł rozwiać wszystkich jego wątpliwości. Po wyjściu Adama podniósł słuchawkę i zadzwonił do brata.
– Witaj stary. Dawno się nie odzywałeś – powitał go Alejandro, gdy sekretarka ich połączyła. – Dzieci tęsknią za swoim ulubionym stryjkiem.
Ostatnio Emilio miał bardzo mało czasu dla bratanków, dziewięciolatka, sześciolatka i dwulatka. Traktował ich jak własne dzieci, bo swoich mieć nie zamierzał.
– Przepraszam. Mamy urwanie głowy po wypadku.
– Jakieś nowe ustalenia?
– Jeszcze nie, ale coraz więcej wskazuje na sabotaż. Wdrożyliśmy wewnętrzne dochodzenie. To oczywiście powinno pozostać między nami.
– Zrozumiałe. Gdybyś nie zadzwonił, ja odezwałbym się do ciebie. Alana była rano u lekarza. Mamy pewność. Znowu jest w ciąży.
– Gratulacje! – ucieszył się Emilio. – Myślałem, że poprzestaniecie na tych trzech urwisach.
– Ostatnie podejście do córeczki. Tłumaczyłem Alanie, że u mnie w domu było czterech chłopaków, więc szanse na dziewczynkę są niewielkie, ale ona postanowiła spróbować jeszcze raz.
Kiedyś on i Isabelle także planowali rodzinę z dziećmi, przynajmniej dwójką, ale to było dawno temu.
– Chłopcy się cieszą?
– Jeszcze nie wiedzą. Alex i Reggie będą przejęci, a Chris jest trochę za mały, żeby to zrozumieć.
– Miałeś jakieś wieści od Estefana? – Młodszy brat, czarna owca w rodzinie, ustawicznie wpadał w tarapaty, nie stronił od narkotyków i hazardu. Pojawiał się głównie wtedy, gdy potrzebował pieniędzy lub miejsca, by się zatrzymać na parę dni. Ich matka cały czas żyła w strachu, że pewnego dnia będzie musiała zidentyfikować jego zwłoki w kostnicy.
– Ani słowa. Sam nie wiem, czy się cieszyć, czy martwić. Za to Enrique napisał z Budapesztu.
Najmłodszy brat miał koczowniczą naturę. Skończył college, spakował plecak i ruszył zwiedzać Europę. Było to trzy lata temu i od tej pory komunikował się z rodziną, przysyłając pocztówki lub zamieszczając w internecie zdjęcia z kolejnych podróży. Czasem dzwonił, by zapewnić, że wkrótce wróci, ale zawsze się okazywało, że są jakieś ważne wydarzenia, w których chce uczestniczyć. Przez chwilę wymieniali najnowsze rodzinne i zawodowe ploteczki, po czym Emilio przeszedł do rzeczy.
– Potrzebuję przysługi.
– Co tylko zechcesz.
– Isabelle Winthrop wyprowadzi się dzisiaj z motelu. Dla potrzeb twojego biura jej adres się nie zmienia.
– Co się dzieje, Emilio? – spytał zaniepokojony Alejandro, klnąc pod nosem.
– Wszystko mam pod kontrolą. – Opowiedział bratu o wizycie Isabelle i swojej ofercie. Pominął informację, że zamierza ją uwieść i porzucić. Alejandro przywiązywał wagę do wartości rodzinnych i byłby zgorszony pomysłem najstarszego brata. Jego życie potoczyło się inaczej, nikt nie złamał mu serca. Ożenił się ze swoją licealną miłością. Wprawdzie na studiach na krótko się rozstali, ale wytrzymali bez siebie może dwa tygodnie, po czym obiecali sobie, że nikt i nic ich nie rozłączy.
– Czyś ty rozum stracił?! – zawołał brat.
– Wiem, co robię.
– Jeśli mama się o tym dowie, najpierw urwie głowę tobie, a potem mnie, bo cię nie powstrzymałem.
– Robię to dla mamy, dla nas wszystkich. Chcę zemsty za krzywdy, których doznaliśmy od Winthropa.
– I to nie ma nic wspólnego z tym, że panna dała ci kosza?
– Sam mówiłeś, że jest winna.
– Formalnie tak, jednak sprawa jest rozwojowa. Mamy wątpliwości.
– Jakie wątpliwości?
– Wiesz, że nie mogę ci powiedzieć. W ogóle nie powinienem z tobą rozmawiać o tej sprawie. No i nie powinienem ci pomagać. Jeśli ktoś z moich współpracowników to zwietrzy...
– Nikt się nie dowie.
– Narażam dla ciebie stanowisko.
– Pamiętaj, braciszku, komu je zawdzięczasz. – Nie chciał wyciągać tego argumentu, ale w ten sposób ucinał dyskusję.
Alejandro i Alana zamierzali poczekać z dziećmi na moment, gdy jego kariera nabierze rozpędu, jednak – jak to zwykle bywa – Alana zaszła z ciążę, gdy Alejandro był na ostatnim roku prawa. Bez finansowej pomocy Emilia młodszy brat nie byłby w stanie opłacić czesnego na prestiżowym uniwersytecie i utrzymać rodziny. Emilio nigdy mu tego nie wypomniał – do dzisiaj.
Alejandro zaklął, a Emilio zrozumiał, że wygrał tę konfrontację.
– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – westchnął Alejandro.
– Wiem – zapewnił Emilio.
– Między nami mówiąc, ale pamiętaj, że nie słyszałeś tego ode mnie, wystarczyłby lekki nacisk ze strony prawnika, a prokuratura chętnie pójdzie na układ w sprawie starszej pani Winthrop. W najgorszym razie grozi jej wyrok w zawieszeniu.
– Adwokat Isabelle powiedział jej, że prokurator nie zgadza się na ugodę.
– Po pierwsze, to się nazywa twarde stanowisko negocjacyjne. Po drugie, mam wrażenie, że ten adwokat nie działa w najlepszym interesie swojej klientki.
– Co masz na myśli?
– Nie mogę o tym mówić.
– Jest takim marnym prawnikiem?
– Ależ skąd. Był prawnikiem Bettsa. Clifton Stone. Prawdziwy rekin. Reprezentuje Isabelle pro bono.
– Dlaczego?
– Jest biedna jak mysz kościelna. Ich konta zostały zamrożone, gdy aresztowaliśmy Bettsów. Cały majątek sprzedano na licytacji na pokrycie długów.
– A rzeczy osobiste?
– Nie zatrzymała niczego. Dobrowolnie oddała całą biżuterię, a nawet odzież.
– Słyszałem, że nadal brakuje kilku milionów.
– Jeśli gdzieś je zamelinowała, na razie z nich nie korzysta.
To potwierdza jego podejrzenia, że zaraz po uniewinnieniu matki Isabelle planuje ucieczkę. Nie płaci obrońcy, bo i tak nie będzie jej tutaj, by usłyszeć wyrok. Obskurny motel i ciuchy z pomocy społecznej to kolejny element gry, która ma przekonać otoczenie, że naprawdę zbankrutowała.
– Dlaczego adwokat udziela jej niekorzystnych rad?
– To dobre pytanie – odparł Alejandro, ale nie miał zamiaru na nie odpowiedzieć. – Jesteś pewien, że chodzi ci tylko o zemstę?
– A o co innego?
– Przez te wszystkie lata w twoim życiu nie było żadnej specjalnej kobiety. Może w głębi serca nadal jesteś w niej zakochany?
– Zwariowałeś – obruszył się Emilio. Jego serce piętnaście lat temu pękło na tyle kawałków, że została z niego pusta skorupa niezdolna do miłości.
Zgodnie z przewidywaniami Isabelle Emilio miał piękny dom. Duża posiadłość znajdowała się w najbogatszej dzielnicy El Paso, ulubionego miejsca ludzi z lepszego towarzystwa. Całe dzieciństwo spędziła w tym sąsiedztwie. Jej dom rodzinny znajdował się dwie przecznice dalej. Sądząc po frontonie, dom Emilia był urządzony z jeszcze większym przepychem. Zawsze był bardzo ambitny i wyraźnie udało mu się dopiąć swego.
Zasłużył na to. Cieszyła się z jego powodzenia, nawet jeśli odczuła lekkie ukłucie żalu, że nie jest częścią jego życia. Za późno na tłumaczenia, za późno na wybaczenie. Najwyraźniej powstała między nimi przepaść, nad którą nie da się przerzucić mostu. Są ludzie, którym los nie sprzyja. Już dawno pogodziła się z tym, że należy do życiowych pechowców.
Nie użalała się nad sobą, bo w gruncie rzeczy nie powinna się skarżyć. Przez piętnaście lat Lenny otaczał ją luksusem, spełniał wszystkie zachcianki i kochał ją na swój sposób. Brakowało jej uniesień namiętnej miłości, ale nie można mieć wszystkiego. Była bezpieczna, pod szklanym kloszem. Do momentu aresztowania.
Będzie miała wiele lat w więzieniu na zastanawianie się, co mogłaby zrobić inaczej. Tymczasem trzeba oczyścić z zarzutów mamę.
Limuzyna zatrzymała się przed wejściem. Kierowca otworzył drzwi. Temperatura spadła do kilkunastu stopni, więc Isabelle dygotała. Stanowczo powinna pomyśleć i ciepłej odzieży i zimowej kurtce.
Zapadał zmrok, ale dom i podjazd były jasno oświetlone. Kierowca wyjął z bagażnika jej torbę, skłonił się i odjechał. Isabelle nabrała powietrza, wzięła mizerny bagaż i weszła na schody wykładane hiszpańskimi mozaikowymi płytkami i obramowane masywnymi białymi kolumnami. Emilio sam wyznaczył jej godzinę, więc spodziewała się, że ją powita w drzwiach. Przycisnęła dzwonek. Minęła jedna minuta, druga, jednak nikt nie otworzył. Isabelle pomyślała, że dzwonek nie działa, więc zapukała. Znowu cisza. Czyżby nikogo nie było w domu? Może ważne sprawy zatrzymały gospodarza w biurze? Co robić? Usiąść na schodach i czekać?
Nagle nieprzyjemne przeczucie ścisnęło jej żołądek. A jeśli z niej zakpił? Taki sadystyczny żart cudzym kosztem. Może nie zamierza przyjąć jej pod swój dach? Nie, niemożliwe. Jest na nią zły, może nawet jej nienawidzi, ale w chłopaku, którego znała, nie było ani odrobiny okrucieństwa. Był najdelikatniejszym i najbardziej szlachetnym człowiekiem na świecie.
Podniosła rękę do dzwonka, gdy usłyszała za plecami:
– Nie ma mnie w domu.
Serce w niej przyspieszyło rytm. Emilio stał na podjeździe, zdyszany, spocony, w stroju do biegania. A więc nie zrezygnował z ulubionego sportu. Na studiach przywiązywał dużą wagę do kondycji fizycznej, wyciągał ją do siłowni, choć ku irytacji przyjaciółek miała taką przemianę materii, że nie potrzebowała regularnych ćwiczeń, by mieć smukłą figurę.
Pokonał parę stopni. Stanął tak blisko, że czuła bijące od niego ciepło. Pachniał dobrą wodą toaletową, rześkim wieczornym powietrzem i sobą. Była rozdarta między pragnieniem nachylenia się ku niemu, by wdychać jego zapach, a paniczną potrzebą ucieczki. Dzielnie zniosła jego przenikliwe spojrzenie. Zawsze był wysoki, ale teraz zdawał się przytłaczać ją fizycznie, choć zachował szczupłą sylwetkę. Czas dobrze się z nim obszedł.
Spojrzał na jej skromną torbę.
– A reszta bagażu?
– To wszystko.
Sceptycznie uniósł brwi. Znała ten wyraz twarzy.
– Widzę, że się nie przeciążasz.
Nie przyznała się, że to cały jej dobytek – parę ubrań po mamie i kilka ciuchów ze sklepu z używaną odzieżą. Kiedy federalni wpadli do ich domu, nie próbowała niczego zatrzymać. Nie chciała mieć rzeczy kupionych za kradzione pieniądze. W ten sposób jej stroje, biżuteria, sprzęt elektroniczny i dzieła sztuki trafiły pod młotek. Nie żałowała niczego – może poza ekspresem do kawy.
Emilio wstukał kod otwierający drzwi, a kiedy wszedł do środka, automatycznie włączyło się światło.
Weszła za nim i przystanęła, oszołomiona przepychem wnętrza. Hol był wysoki, przechodził w ogromny salon z podwójnymi marmurowymi schodami na piętro. Imponujący żyrandol z kutego żelaza miał wzór powielony na ozdobnej balustradzie. Jasnokremowe ściany stanowiły dobre tło dla kolorowych elementów dekoracyjnych.
– Pięknie – powiedziała.
– Zaprowadzę cię do twojego pokoju, potem obejdziemy dom. Moja gospodyni zostawiła listę dziennych obowiązków i przykładowe jadłospisy.
– Mam nadzieję, że jej nie zwolniłeś.
– Oczywiście, że nie. Dałem jej miesiąc płatnego urlopu.
Jest wielkoduszny. Najwyraźniej go na to stać. Jak dobrze, że kobieta zostawiła szczegółowe instrukcje. To, co Isabelle wiedziała na temat sprzątania i gotowania, dałoby się spisać na bibliotecznej fiszce, ale na pewno sobie poradzi, przecież to nie jest wiedza tajemna.
Emilio przeprowadził ją przez wielką kuchnię z mahoniowymi meblami, marmurowymi blatami i szeregiem kuchennych utensyliów z nierdzewnej stali. Obok była niewielka łazienka i większa pralnia. Służbówka znajdowała się na końcu.
A wiec tu spędzi trzydzieści dni. W środku z trudem mieściło się łóżko, niewielkie biurko, składane krzesełko i wąska wysoka komoda. Ściany były białe, wisiał na nich tylko krucyfiks. Było to ascetyczne pomieszczenie, ale przynajmniej czyste i bezpieczne, czego nie dało się powiedzieć o motelowym pokoju. Była szczęśliwa, wymeldowując się z tej dziury i wiedząc, że nie obudzą jej w nocy karaluchy lub awantury za ścianą. Bóg raczy wiedzieć, do jakich nielegalnych sprawek tam dochodziło.
Postawiła torbę na spłowiałej niebieskiej narzucie.
– Gdzie w tym czasie będzie mieszkała twoja gospodyni? – Oby nie w tym domu. Miałaby wrażenie, że jest nieustannie obserwowana.
– Pracuje na przychodne. Cenię sobie prywatność.
– A jednak pozwoliłeś mi tu zostać – zauważyła.
– Mogę cię przenieść do domku przy basenie, ale tam nie ma ogrzewania. Nie chcę cię narażać na podobną niewygodę – powiedział sarkastycznie.
Będzie musiała znosić jego przycinki. Jeśli się postawi, Emilio wycofa się z umowy.
– Tam znajdziesz uniform pokojówki. – Wskazał ruchem głowy na komodę.
Uniform? O tym nie było mowy. Przez chwilę wyobraziła sobie siebie w stroju wodewilowej francuskiej pokojówki i krew zalała jej policzki. Jednak gdy wysunęła szufladę, znalazła prostą szarą sukienkę z białym kołnierzykiem. Podobne nosiły służące w jej rodzinnym domu. Miała ochotę spytać, skąd wiedział, jaki nosi rozmiar, ale po bliższej inspekcji zorientowała się, że strój jest za duży. Emilio nie odchodził. Stał z posępną miną i skrzyżowanymi na piersi rękami. Blokował wyjście.
Znalazła się w pułapce. A co, jeśli jego intencje nie są uczciwe? Jeśli sprowadził ją tutaj, by wziąć siłą coś, czego mu odmówiła piętnaście lat temu? To niemożliwe. Mężczyzna, który przez rok czekał na to, aby być z ukochaną, wiedział to i owo o samokontroli. Pewnie nie chciałby uprawiać seksu z kimś, kogo nienawidzi. Nie jest takim typem. A przynajmniej – nie był nim w przeszłości.
Wyczuł jej zaniepokojenie.
– Boisz się mnie, Izzie? – zapytał z rozbawieniem.