- W empik go
Kirgiz - ebook
Kirgiz - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 161 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
"Dość! – dość żyłem nie sobie…
Duszno, ciasno jak w grobie
Żyć zamkniętym w ścian czterech niewoli…
Mnie tu nuda zabije!…
Ha!… tam chyba ożyję,
Gdzie powietrza, gdzie stepów do woli.
Bom na stepach się rodził;
Wiatr pustynny mnie chłodził,
Gdym na koniu biegł stada dozierać…
Ciągle widne niebiosy…
I step lśniący od rosy…
Ach!… tam tylko i żyć, i umierać.
Berkut, z gniazda gdy dzieckiem
Wzięty sidłem łowieckiem,
Sądzisz – zbratał się z tobą… człowiecze!…
O!… poczekaj… niech z wiosną
Pióra w skrzydłach podrosną,
Puść go tylko – on wie, gdzie uciecze.
Koniu! – i ty u toku
Tęsknisz, choć ci obroku
Ani wygód nie zbywa stajennych.
I ty nie tuś się chował…
Ciebie Kirgiz hodował…
Nam nie użyć w tych jurtach kamiennych.
Noc – pomyślna do jazdy…
Świeci księżyc i gwiazdy,
Biały tuman po łąkach wije się…
Śpij… nie czekaj nas, panie!…
Na dzień dobry w świtanie
Wiatr ci chyba wieść o nas przyniesie."
* * *
Lecą – w lewo i w prawo
Mkną przedmioty tak żwawo,
Że nie poznać, dom, wzgórze czy drzewo…
Lecą – jeździec wzniósł czoło.
Spojrzał – stepy wokoło,
Przed nim, za nim, na prawo, na lewo.
Tu – skończyły się drogi…
W krąg jak zajrzysz – rozłogi
Puste, równe, faliste, szumiące.
Gdy w nich Kirgiz żegluje.
Któż mu drogę wskazuje?…
Niebo tylko przez gwiazdy lub słońce.
Lecą – któż go dogoni?…
Tylko trawa się kłoni,
Gdzie ją rumak w przelocie dotyka.
Ślad i jeździec – to chwila…
Wnet się trawa odchyla,
Jeździec przemknął – a za nim ślad znika.
Zioła, twory – w śnie drzemią.
Między niebem a ziemią
Nikt nie czuwa, nie żyje – w pustyni.
Jeździec powiódł oczyma…
Tak! – nikogo tu nié ma,
On sam – w środku tej ciemnej świątyni.
W tym czarnoksięskim kole
Kraina mroku – w dole,
Lecą jej krańców wzrok jeźdźca nie sięga.
Kraina świateł – w górze
Iskrzy w ciemnym lazurze,
Środkiem jasna przesłania ją wstęga.
* * *
Zatrzymał konia – spiął się w strzemieniu,
Rozpostarł ręce z czuciem dziecinnym, -
Aby po długim, długim cierpieniu
Odżyć powietrzem stepu gościnnym.
Jemu się zdało – czystsze i letsze…
A więc je chwytał z takim pośpiechem,
Jakby chciał jednym, pełnym oddechem
Objąć w pierś całe stepów powietrze.
I długo, długo, jak ten, co łaknie,
Bał się, czy jemu tchnień nie zabraknie.
* * *
Odżył. – Opuścił koniowi wodze,
A sam się rzucił po myśli drodze,
Drodze samotnej, dzikiej – a która,
Jak nić pajęcza, gdy nią wiatr miota,
Wiła się przez step jego żywota.
Jeździec był duszą – koń jej tłumaczem:
Myśl, którą jeździec drżeniem udzielał,
Koń ją pojmował i w pędy wcielał;
A niebo, ziemia były słuchaczem.
Przez dni dziecinne szedł stępym krokiem;
Pustoty dziecka znaczył podskokiem;
A w lekkich susach z nogi na nogę
Przeskakał chwile młodości błogie.
Czwałem go niosły lata młodzieńca,
Gdy rozwinąwszy skrzydeł swych loty
Puszczał się w kraje dzikiej tęsknoty;
Pędzi… i nagle kołem zakręca,
Bo na wspomnienie cierpkiej niewoli
Opuścił głowę i szedł powoli.
Lecz gra namiętnych żądz i uniesień,
Co żółci życie jak trawy jesień,
I zemsta… , co jak gadzina
Owija serce.. koń – chrapi, prycha…
Żuje wędzidło, pieni się… wspina…
I jak błysk, co ćmy nocne rozpycha,
Sunął z kopyta… i gnał szalony
Piekielną myślą jeźdźca pędzony.
* * *
Koń już ustawał od szybkiej jazdy
I jeździec myśli zwrócił od siebie;
Zwrócił je w przestrzeń, puścił po niebie
I mówił sobie: "Cóż są te gwiazdy,