- W empik go
Kirgiz - ebook
Kirgiz - ebook
„Kirgiz” to romantyczna powieść poetycka, pełna nawiązań do takich dzieł jak mickiewiczowskie „Sonety krymskie” czy „Maria” Malczewskiego oraz twórczości Byrona, Puszkina czy Lermontowa. Stanowi ukazaną w orientalnym kostiumie apologię wolności oraz dychotomię miłości i zemsty. Gustaw Zieliński należał do drugiego pokolenia romantyków polskich i tzw. ukraińskiej szkoły poetów. Był uczestnikiem powstania listopadowego i zesłańcem syberyjskim.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-914-9 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Dość! – dość żyłem nie sobie...
Duszno, ciasno jak w grobie
Żyć zamkniętym w ścian czterech niewoli...
Mnie tu nuda zabije!...
Ha!... tam chyba ożyję,
Gdzie powietrza, gdzie stepów do woli.
Bom na stepach się rodził;
Wiatr pustynny mnie chłodził,
Gdym na koniu biegł stada dozierać...
Ciągle widne niebiosy...
I step lśniący od rosy...
Ach!... tam tylko i żyć, i umierać.
Berkut, z gniazda gdy dzieckiem
Wzięty sidłem łowieckiem,
Sądzisz – zbratał się z tobą... człowiecze!...
O!... poczekaj... niech z wiosną
Pióra w skrzydłach podrosną,
Puść go tylko – on wie, gdzie uciecze.
Koniu! – i ty u toku
Tęsknisz, choć ci obroku
Ani wygód nie zbywa stajennych.
I ty nie tuś się chował...
Ciebie Kirgiz hodował...
Nam nie użyć w tych jurtach kamiennych.
Noc – pomyślna do jazdy...
Świeci księżyc i gwiazdy,
Biały tuman po łąkach wije się...
Śpij... nie czekaj nas, panie!...
Na dzień dobry w świtanie
Wiatr ci chyba wieść o nas przyniesie”.
* *
*
Lecą – w lewo i w prawo
Mkną przedmioty tak żwawo,
Że nie poznać, dom, wzgórze czy drzewo...
Lecą – jeździec wzniósł czoło.
Spojrzał – stepy wokoło,
Przed nim, za nim, na prawo, na lewo.
Tu – skończyły się drogi...
W krąg jak zajrzysz – rozłogi
Puste, równe, faliste, szumiące.
Gdy w nich Kirgiz żegluje.
Któż mu drogę wskazuje?...
Niebo tylko przez gwiazdy lub słońce.
Lecą – któż go dogoni?...
Tylko trawa się kłoni,
Gdzie ją rumak w przelocie dotyka.
Ślad i jeździec – to chwila...
Wnet się trawa odchyla,
Jeździec przemknął – a za nim ślad znika.
Zioła, twory – w śnie drzemią.
Między niebem a ziemią
Nikt nie czuwa, nie żyje – w pustyni.
Jeździec powiódł oczyma...
Tak! – nikogo tu nié ma,
On sam – w środku tej ciemnej świątyni.
W tym czarnoksięskim kole
Kraina mroku – w dole,
Lecą jej krańców wzrok jeźdźca nie sięga.
Kraina świateł – w górze
Iskrzy w ciemnym lazurze,
Środkiem jasna przesłania ją wstęga.
* *
*
Zatrzymał konia – spiął się w strzemieniu,
Rozpostarł ręce z czuciem dziecinnym, –
Aby po długim, długim cierpieniu
Odżyć powietrzem stepu gościnnym.
Jemu się zdało – czystsze i letsze...
A więc je chwytał z takim pośpiechem,
Jakby chciał jednym, pełnym oddechem
Objąć w pierś całe stepów powietrze.
I długo, długo, jak ten, co łaknie,
Bał się, czy jemu tchnień nie zabraknie.
* *
*
Odżył. – Opuścił koniowi wodze,
A sam się rzucił po myśli drodze,
Drodze samotnej, dzikiej – a która,
Jak nić pajęcza, gdy nią wiatr miota,
Wiła się przez step jego żywota.
Jeździec był duszą – koń jej tłumaczem:
Myśl, którą jeździec drżeniem udzielał,
Koń ją pojmował i w pędy wcielał;
A niebo, ziemia były słuchaczem.
Przez dni dziecinne szedł stępym krokiem;
Pustoty dziecka znaczył podskokiem;
A w lekkich susach z nogi na nogę
Przeskakał chwile młodości błogie.
Czwałem go niosły lata młodzieńca,
Gdy rozwinąwszy skrzydeł swych loty
Puszczał się w kraje dzikiej tęsknoty;
Pędzi... i nagle kołem zakręca,
Bo na wspomnienie cierpkiej niewoli
Opuścił głowę i szedł powoli.
Lecz gra namiętnych żądz i uniesień,
Co żółci życie jak trawy jesień,
I zemsta... , co jak gadzina
Owija serce... koń – chrapi, prycha...
Żuje wędzidło, pieni się... wspina...
I jak błysk, co ćmy nocne rozpycha,
Sunął z kopyta... i gnał szalony
Piekielną myślą jeźdźca pędzony.
* *
*
Koń już ustawał od szybkiej jazdy
I jeździec myśli zwrócił od siebie;
Zwrócił je w przestrzeń, puścił po niebie
I mówił sobie: „Cóż są te gwiazdy,
Co na niebieskim iskrząc się sklepie
Migocą różnych świateł odbiciem?...
Czy to nie kwiaty na lepszym stepie?...
Czy to nie twory z ognistszym życiem?...
A nasz step tylko zasian kwiatami,
Co się tak pilnie w niebo wpatrują;
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.