Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 19. Urzędnik maklerski - ebook
Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 19. Urzędnik maklerski - ebook
Klasyczne opowieści detektywistyczne Arthura Conan Doyle’a o Sherlocku Holmesie w uproszczonych adaptacjach dla dzieci. Idealna propozycja dla młodych wielbicieli zagadek i kapitalne wprowadzenie do klasyki. Tom 19. Hall Pycroft to dość prostolinijny człowiek, który szukał uczciwej posady. Okazało się jednak, że praca dla firmy braci Pinner nie jest ani prosta ani uczciwa. Gdy Pycroft zostaje wplątany w niepokojącą intrygę, zwraca się do jedynego człowieka, który jest w stanie rozwikłać tę zagadkę: do Sherlocka Holmesa.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-845-4 |
Rozmiar pliku: | 5,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdyby ktoś mi powiedział, że nawet ze zwykłych kapci można wyczytać jakieś sekrety, raczej bym w to nie uwierzył. Ale pewnego deszczowego czerwcowego ranka mój drogi przyjaciel Sherlock Holmes udowodnił mi, że to możliwe.
Tego dnia usiadłem po śniadaniu w swoim gabinecie, by poczytać czasopismo medyczne. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, a następnie rozpoznałem przenikliwy głos Holmesa dobiegający z holu.
– Mój drogi Watsonie – powiedział, wchodząc do pokoju. – Tak się cieszę, że cię widzę! Mam nadzieję, że małżonka dobrze się miewa?
– Tak, dziękuję, obojgu nam zdrowie dopisuje – odpowiedziałem, wstając, i uścisnąłem mu serdecznie dłoń na powitanie.
– Mam też nadzieję, że nie zapomniałeś jeszcze o kryminalnych zagadkach, które wspólnie rozwiązywaliśmy? Mimo że na co dzień jesteś zajęty swoją praktyką lekarską – dopytywał. Zdjął kapelusz, położył go na stole i rozsiadł się w bujanym fotelu.
– Wręcz przeciwnie – odparłem, również siadając. – Nawet zeszłego wieczoru przeglądałem stare notatki z naszych przygód. Przyszło mi na myśl, że powinienem wreszcie ułożyć te sprawy w odpowiedniej kolejności.
Zmarszczył brwi.
– Mam nadzieję, że nie uznałeś jeszcze tej kolekcji za zamkniętą?
– Skądże. Nic by mnie bardziej nie ucieszyło niż jakaś kolejna przygoda.
– To może dzisiaj dasz się namówić? – podsunął z lekkim uśmiechem.
Skinąłem głową.
– Tak, może być nawet dzisiaj, jeśli chcesz – odpowiedziałem z dreszczykiem ekscytacji.
– A dasz się wyciągnąć nawet tak daleko jak do Birmingham?
– Oczywiście, jeśli trzeba.
– A co z twoimi pacjentami?
– Tak się składa, że mieszkam po sąsiedzku z innym lekarzem. Przyjmuję czasem jego pacjentów, gdy on musi wyjechać. Więc zawsze jest gotów odwdzięczyć się tym samym.
– Ha! Idealnie się składa – powiedział Holmes, opierając się wygodnie w fotelu. Przyglądał mi się uważnie spod półprzymkniętych powiek. – Widzę, że ostatnio nie czułeś się najlepiej. Takie letnie przeziębienia są zawsze trochę irytujące.
– Tak, w zeszłym tygodniu złapał mnie jakiś katar i przez trzy dni nie wychodziłem z domu. Ale sądziłem, że już tego po mnie nie widać.
– To prawda, wyglądasz świetnie – odparł mój przyjaciel.
– Zatem jakim sposobem się tego domyśliłeś?
W odpowiedzi z zadowoleniem uśmiechnął się od ucha do ucha.
– Mój drogi Watsonie, przecież znasz moje metody.
– Drogą dedukcji? – dopytywałem.
– Naturalnie.
– Ale w jaki sposób?
– Z twoich kapci.
Zerknąłem na nowe brązowe skórzane kapcie, które miałem na nogach.
– Ależ jakim cudem… – zacząłem, ale Holmes odpowiedział na moje pytanie, zanim jeszcze zdążyłem je zadać.
– Po prostu zauważyłem, że były kupione bardzo niedawno – tłumaczył. – Masz je zapewne dopiero od paru tygodni, a mimo to podeszwy są lekko osmalone. Przez chwilę myślałem, że może się zamoczyły i ślady powstały podczas suszenia. Ale przy obcasie nadal jest przyklejona papierowa metka z nazwą sklepu. Gdyby kapcie się zamoczyły, metka by na pewno odpadła. Logika więc podpowiada, że siedziałeś z nogami wyciągniętymi w stronę ognia. O tej porze roku nikt zdrowy raczej tego nie robi, nawet jeśli pada deszcz. Musiałeś być zatem przeziębiony.
Roześmiałem się. Jego tok rozumowania jak zwykle wydawał się dość oczywisty, gdy go tak prosto tłumaczył. Odczytał tę refleksję z mojej twarzy i jego uśmiech nabrał odcienia irytacji.
– Mam wrażenie, że rozmieniam się na drobne, gdy tak szczegółowo wykładam swoje dedukcje – oświadczył. – Trafny rezultat bez wyjaśnienia jest o wiele bardziej ekscytujący i tajemniczy. To jak? Jesteś gotów? Ruszamy do Birmingham?
Wstałem bez ociągania.
– Oczywiście, ruszajmy. Co to za sprawa?
– Wszystkiego się dowiesz już w pociągu. Mój klient czeka na nas w dorożce na zewnątrz. Możesz wyjść od razu?
– Potrzebuję tylko chwili. – Nabazgrałem wiadomość do sąsiada po fachu i pobiegłem na piętro powiedzieć żonie, dokąd się wybieram. Następnie chwyciłem płaszcz i kapelusz z wieszaka i dołączyłem do Holmesa stojącego już za progiem.
– Czyli tu mieszka ten twój sąsiad lekarz – powiedział, spoglądając na mosiężną tabliczkę z nazwiskiem przy schodach prowadzących do mieszkania obok.
– Tak, obaj otworzyliśmy swoje gabinety mniej więcej w tym samym czasie, tuż po wybudowaniu tych domów.
– Od razu widać, że twoje usługi są bardziej cenione – stwierdził.
– Tak mi się zdawało, ale skąd masz tę pewność?
– Świadczą o tym stopnie schodów, przyjacielu. Te prowadzące do twoich drzwi są o wiele bardziej wytarte.
Uśmiechnąłem się, słysząc ten wniosek. Holmes miał całkowitą rację. Istotnie schodami do moich drzwi stąpało o wiele więcej pacjentów niż do mojego sąsiada.