Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 2. Znak czterech - ebook
Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 2. Znak czterech - ebook
Tom drugi z serii klasycznych opowieści detektywistycznych Arthura Conan Doyle'a o Sherlocku Holmesie w uproszczonych adaptacjach dla dzieci. Idealna propozycja dla młodych wielbicieli zagadek i kapitalne wprowadzenie do klasyki.
Mary Morstan prosi Holmesa i Watsona o rozwiązanie zagadki tajemniczych prezentów. Historia prowadzi ich do rozszyfrowania tajemnicy zbrodni sprzed lat i rozwikłania znaczenia „Znaku Czterech”.
Dla dzieci powyżej 7 lat.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8194-931-6 |
Rozmiar pliku: | 9,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– A co sądzisz o efektach mojej pracy, Holmesie? Przeczytałeś tę relację ze „studium w szkarłacie”?
– Tak, rzuciłem okiem – odpowiedział. – Ale niestety nie mogę ci pogratulować. Sztuka detektywistyczna jest pokrewna naukom ścisłym, a ty w swoim opisie próbowałeś ją ubarwić emocjami.
Jego krytyka mnie ubodła, gdyż napisałem to głównie, by mu sprawić przyjemność.
– Aktualnie parę moich dzieł jest tłumaczonych na język francuski – powiedział, nieświadom moich urażonych uczuć.
– Twoich dzieł?
– Jak to, nie wiedziałeś? – zawołał ze śmiechem. – Mam na swoim koncie publikację kilku rozpraw. W jednej opisywałem cechy szczególne ponad stu gatunków tytoniu i różnice pomiędzy nimi. Druga była poświęcona technikom tropienia i badania śladów stóp. Ale nie chcę cię zanudzać swoim hobby.
– Wcale mnie nie zanudzasz – odparłem zgodnie z prawdą. – Czy byłoby z mojej strony nietaktowne poddać drobnej próbie twoje umiejętności?
– Z rozkoszą rozważę każdy problem, jaki mi zaprezentujesz – powiedział Holmes.
– Wspomniałeś kiedyś, że każdy regularnie używany przedmiot nosi ślady swojego właściciela – podjąłem, wyciągając z kieszeni zegarek. Nie był nowy, ale znalazł się w moim posiadaniu bardzo niedawno. – Czy byłbyś tak miły i spróbował opisać charakter poprzedniego właściciela tego zegarka?
Podawałem mu ten przedmiot z uczuciem lekkiego rozbawienia, bo zdawałem sobie sprawę, że stawiam przed nim zadanie niemożliwe, ale przyznaję, że miałem ochotę dać mu drobną nauczkę. Drażniła mnie trochę ta jego niezachwiana pewność, że nigdy się nie myli.
Uważnie przyjrzał się tarczy zegarka, następnie otworzył tylną dewizkę i zbadał mechanizm przy użyciu swojej lupy. Z trudem powstrzymywałem uśmiech, gdy po jakimś czasie z rozczarowaną miną oddał mi zegarek.
– Bardzo niewiele informacji można było uzyskać – powiedział. – Zegarek został niedawno dokładnie przeczyszczony.
– Tak, to prawda – odparłem, ale pomyślałem sobie, że zamiast przyznać się do porażki, szuka wymówek.
– Aczkolwiek moje obserwacje nie były całkowicie bezowocne – kontynuował, gapiąc się w sufit rozmarzonym wzrokiem. – Podejrzewam, że zegarek należał do twojego starszego brata, który odziedziczył go po waszym ojcu.
Pokiwałem głową.
– Zapewne domyśliłeś się tego z inicjałów H.W. wygrawerowanych z tyłu?
– Naturalnie. Litera W podpowiedziała mi twoje nazwisko. Zegarek ma prawie pięćdziesiąt lat i inicjały umieszczono zaraz po jego powstaniu, co znaczy, że nabył go ktoś z poprzedniego pokolenia. Takie przedmioty zazwyczaj dziedziczy najstarszy syn. Twój ojciec nie żyje już od wielu lat, więc zegarek musiał być w posiadaniu twojego starszego brata.
– Jak na razie wszystko się zgadza – powiedziałem. – Coś jeszcze?
– Był bardzo niedbały. Miał w życiu wiele możliwości i szans na realizację planów, ale wszystko to zaprzepaścił. Najczęściej żył w biedzie, choć zdarzały mu się krótkie okresy dobrobytu. Wreszcie zaczął coraz więcej pić i umarł. Tylko tyle byłem w stanie wywnioskować.
Podniosłem się wzburzony z fotela i zacząłem chodzić po pokoju tam i z powrotem z goryczą w sercu.
– Nie mogę uwierzyć, że stać cię na tak podłe zagrania, Holmesie. Ewidentnie rozpytywałeś na temat mojego biednego brata, a teraz udajesz, że wyczytałeś to wszystko ze starego zegarka!
– Mój drogi Watsonie – odpowiedział łagodnie – przyjmij moje szczere przeprosiny, że poruszyłem tak bolesny dla ciebie temat. Ale zapewniam cię, że zanim mi podałeś ten zegarek, nie wiedziałem nawet, że w ogóle miałeś brata.
– To w takim razie skąd znasz te wszystkie fakty? Wszystko, co powiedziałeś, się zgadza. Czy może po prostu trafnie zgadywałeś?
– Nie, nie, ja nigdy nie zgaduję. Wydaje ci się to dziwne, bo nie byłeś w stanie prześledzić mojego toku rozumowania ani zaobserwować drobnych detali, które zaprowadziły mnie do tych dedukcji. Na początku powiedziałem ci, że twój brat był niedbały. Jeśli się dobrze przyjrzeć dolnej części koperty zegarka, widać wyraźnie, że jest cała porysowana. To znaczy, że w tej samej kieszeni trzymał inne twarde przedmioty, takie jak monety lub klucze. Człowiek, który traktuje w ten sposób zegarek wart pięćdziesiąt gwinei, musi być niedbały. Można się też domyślać, że jeśli ktoś odziedziczył po ojcu taki cenny przedmiot, miał też pod innymi względami zapewniony komfortowy start w życiu.
Pokiwałem głową. To prawda, że mój brat odziedziczył w spadku po ojcu bardzo pokaźną sumę.
– Właściciele lombardów zazwyczaj wydrapują numer kwitu odbioru po wewnętrznej stronie tylnej dewizki. Przez lupę byłem w stanie dojrzeć aż cztery takie numery, więc mogłem wywnioskować, że dość często bywał w trudnej sytuacji finansowej. Ale najwyraźniej następowały też okresy poprawy, bo za każdym razem mógł zegarek wykupić z powrotem. Na koniec – kontynuował – zwróć uwagę na otwór kluczyka do nakręcania sprężyny. Naokoło widać niezliczone zarysowania, tam gdzie kluczyk nie trafił do otworu i ześliznął się po kopercie. Po tym zawsze można poznać, że właściciel zegarka był pijaczyną. Nie ma w tym wszystkim nic tajemniczego, Watsonie.
– Tak, teraz dla mnie to też jasne jak słońce – powiedziałem. – Przepraszam cię, Holmesie. Powinienem był mieć więcej wiary w twoje zdolności. Jaka szkoda, że nie masz aktualnie żadnej sprawy do rozwikłania.
Ledwie wypowiedziałem te słowa, usłyszeliśmy znajome pukanie i do pokoju weszła nasza gospodyni, niosąc mosiężną tacę, na której leżał bilet wizytowy.
– Pewna młoda dama do pana, sir – powiedziała, zwracając się do Holmesa.
– Panna Mary Morstan – przeczytał na głos mój przyjaciel. – Dziękuję, pani Hudson, proszę zaprosić tę młodą damę na górę. Nie, nie wychodź, Watsonie, wolałbym, żebyś został.
Panna Morstan weszła do pokoju pewnym krokiem. Była to gustownie ubrana, blondwłosa i dość niewysoka młoda dama. Miała na sobie jednolitą suknię beżowego koloru i kapelusz udekorowany białym piórem. Jej twarz promieniała urokiem, a w spojrzeniu jej dużych niebieskich oczu było wiele życzliwości. Nigdy jeszcze nie widziałem kobiety o tak delikatnych i wysublimowanych rysach.
Gdy siadała na krześle, które jej podsunął Holmes, zauważyłem lekkie drżenie jej warg i dłoni. Najwyraźniej swoim opanowaniem starała się przesłonić wewnętrzny niepokój.
– Panie Holmes, przychodzę do pana – zaczęła – z powodu osobliwej sytuacji, w jakiej się znalazłam.
Holmes pochylił się z błyskiem w oku, zacierając ręce z wyczekiwaniem, a jego orle rysy wyostrzył wyraz intensywnego skupienia.
– Proszę przedstawić swoją sprawę – powiedział.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej