Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 21. Pusty dom - ebook
Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 21. Pusty dom - ebook
Klasyczne opowieści detektywistyczne Arthura Conan Doyle’a o Sherlocku Holmesie w uproszczonych adaptacjach dla dzieci. Idealna propozycja dla młodych wielbicieli zagadek i kapitalne wprowadzenie do klasyki. Tom 21. Od śmierci Sherlocka Holmesa minęły już trzy lata. W międzyczasie Watson zaczął samodzielnie rozwiązywać zagadki kryminalne. Wkrótce napotka najtrudniejsze jak do tej pory wyzwanie – niewytłumaczalne morderstwo pana Adaira. Nasz doktor jeszcze tego nie podejrzewa, ale dzięki tej tajemniczej sprawie na światło dzienne wyjdą też pewne dramatyczne sekrety zza grobu
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-867-6 |
Rozmiar pliku: | 6,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Upłynęły już trzy lata od tragicznego zdarzenia w Szwajcarii, gdzie mój przyjaciel Sherlock Holmes zginął w czeluściach wodospadu Reichenbach, wraz ze swoim wrogiem, Moriartym.
Nigdy nie zapomnę tego straszliwego dnia. Zwiedziony podstępem, wróciłem wówczas do hotelu i zostawiłem Holmesa samego w niebezpieczeństwie. Zanim udało mi się ponownie dotrzeć nad wodospad, było już po wszystkim. Na miejscu znalazłem jedynie kilka przedmiotów, które Holmes zostawił z myślą o mnie: kij do wspinaczki, papierośnicę i list, którego treść wryła mi się w pamięć.
Mój drogi Watsonie,
profesor Moriarty był na tyle uprzejmy, że zgodził się poczekać, aż napiszę do Ciebie tych kilka słów. Obawiam się, że potem on i ja będziemy musieli ostatecznie rozstrzygnąć problemy, jakie między nami narosły.
Jak już Ci wspominałem, swoją karierę uważam za spełnioną. Nie mógłbym sobie wyobrazić lepszego epilogu. Nie miałem wątpliwości co do tego, że list z hotelu był chytrą sztuczką. Domyślałem się, co nastąpi, więc uznałem, że lepiej będzie, jeśli zejdziesz do wioski.
Pomimo upływu czasu nadal bardzo mi go brakowało. Prawie każdy zakamarek Londynu kojarzył mi się z Holmesem.
Raz nawet wydawało mi się, że go widziałem. Wracałem akurat od pacjenta i gdy skręcałem w Regent Street, na ścianie ujrzałem cień wysokiego szczupłego mężczyzny o charakterystycznym profilu z orlim nosem. Przekonany, że to Holmes, już chciałem go zawołać, ale w samą porę zdałem sobie sprawę, że był to oczywiście ktoś inny. Czułem się jak skończony głupiec. Najwyższy czas, żebym pogodził się wreszcie ze smutną prawdą: mój przyjaciel Sherlock Holmes odszedł na zawsze.