Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 5. Liga rudzielców - ebook
Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 5. Liga rudzielców - ebook
Tom piąty z serii klasycznych opowieści detektywistycznych Arthura Conan Doyle'a o Sherlocku Holmesie w uproszczonych adaptacjach dla dzieci. Idealna propozycja dla młodych wielbicieli zagadek i kapitalne wprowadzenie do klasyki.
Po tym jak Jabez Wilson bez ostrzeżenia traci dobrze płatną posadę w Lidze rudzielców, z pomocą Holmesa próbuje się dowiedzieć, jaka była przyczyna jego zwolnienia. To, co z początku wydaje się dość rutynowym śledztwem, wkrótce prowadzi do nocnej zasadzki, podczas której Holmes usiłuje zapobiec szokującej zbrodni.
Dla dzieci powyżej 7 lat.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-194-3 |
Rozmiar pliku: | 7,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdy wszedłem do pokoju, który wcześniej dzieliliśmy z Holmesem, zaskoczył mnie panujący w nim porządek. Najwyraźniej pani Hudson opiekowała się moim przyjacielem, bo nie wyobrażam sobie, by sprzątał z własnej inicjatywy.
Zastałem go pogrążonego w rozmowie z jakimś korpulentnym starszawym dżentelmenem o płomiennie rudej czuprynie. Przeprosiłem za najście i już wychodziłem z pokoju, ale Holmes wciągnął mnie z powrotem i zamknął drzwi.
– Przychodzisz w idealnym momencie, mój drogi Watsonie! – powitał mnie serdecznie i zwrócił się do dżentelmena. – Panie Wilson, pozwolę sobie przedstawić panu doktora Watsona. Pomagał mi w wielu moich najgłośniejszych sprawach i jestem pewien, że jego pomoc będzie nieoceniona również i w pana wypadku.
Korpulentny jegomość uniósł się na krześle i skinął głową na powitanie, po czym obrzucił mnie krytycznym spojrzeniem, ale słowa Holmesa chyba go przekonały, gdyż uspokojony usiadł z powrotem na krześle.
Ja usadowiłem się na sofie i niecierpliwie czekałem, by usłyszeć, z jakąż to tajemniczą sprawą przyszedł do Holmesa.
Detektyw złączył dłonie koniuszkami palców, jak miał w zwyczaju, gdy się zamyślał.
– Wiem, Watsonie, że dzielisz ze mną zamiłowanie do wydarzeń wykraczających poza szarą banalność dnia codziennego. Najlepszym dowodem twojej pasji do osobliwych historii jest entuzjazm, z jakim opisywałeś wiele moich przygód, niekiedy je ubarwiając.
– To prawda, że twoje śledztwa zawsze mnie fascynowały – odpowiedziałem szczerze.
– Jak zapewne pamiętasz, jakiś czas temu przekonywałem cię, że życie bywa o wiele dziwniejsze niż wszelkie cuda zrodzone z wyobraźni.
– A mnie się to wydało wątpliwe.
– Jednak będziesz musiał się ze mną zgodzić, bo mogę cię bez końca zasypywać przykładami, które dowodzą tej tezy. Nasz gość, pan Jabez Wilson, zwrócił się dziś do mnie w sprawie, która zapowiada się na jedną z najdziwniejszych, jakie napotkałem. Często mawiam, że najdziwniejsze i niespotykane okoliczności często skrywają zaskakująco drobne przestępstwa. Czasami można wątpić, czy w ogóle mamy do czynienia ze zbrodnią. Po tym, co na razie usłyszałem, trudno mi stwierdzić, czy w tym wypadku popełniono zbrodnię. Panie Wilson, czy byłby pan tak miły i zaczął swoją opowieść jeszcze raz od początku? Proszę o to nie tylko ze względu na mojego przyjaciela, ale również dlatego, że sam chciałbym jeszcze raz usłyszeć tę niebywale osobliwą historię. Zazwyczaj w pierwszej rozmowie z klientem jestem w stanie przywołać z pamięci tysiące podobnych spraw, ale w pana wypadku okoliczności są doprawdy niepowtarzalne.
Słysząc to, dżentelmen wyprężył się dumnie i wyciągnął z kieszeni palta poplamioną, pogniecioną gazetę. Zaczął ją rozprostowywać na kolanie, szukając wzrokiem jakiegoś fragmentu. Ja tymczasem uważnie przyglądałem się naszemu gościowi, by na podstawie wyglądu odgadnąć coś na temat jego charakteru, jak zwykł czynić to Holmes. Nie udało mi się jednak wiele wywnioskować. Pan Wilson wyglądał mi na przeciętnego brytyjskiego kupca. Miał na sobie szare, dość znoszone spodnie w kratę, przybrudzony czarny surdut rozpięty u góry i burą kamizelkę z łańcuszkiem, na którym jako ozdoba wisiał okrągły kawałek metalu z kwadratową dziurką. Na krześle obok leżał wytarty cylinder i wypłowiały brązowy płaszcz z pomarszczonym aksamitnym kołnierzem. Nie dostrzegłem w tym człowieku niczego nadzwyczajnego oprócz jego płomiennie rudych włosów i wyrazu skrajnej irytacji na twarzy.
Mój bystrooki przyjaciel natychmiast domyślił się, co robię, i pokręcił głową z uśmiechem.
– Nie byłem w stanie wydedukować niczego oprócz oczywistych faktów, że kiedyś parał się pracą fizyczną, jest wolnomularzem, podróżował do Chin, a ostatnio dużo pisał.
Pan Jabez Wilson przestał wodzić palcem po gazecie i wyprostował się na krześle, wbijając wzrok w detektywa.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej