Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 6. Dziedzice z Reigate - ebook
Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 6. Dziedzice z Reigate - ebook
Tom szósty z serii klasycznych opowieści detektywistycznych Arthura Conan Doyle'a o Sherlocku Holmesie w uproszczonych adaptacjach dla dzieci. Idealna propozycja dla młodych wielbicieli zagadek i kapitalne wprowadzenie do klasyki.
Watson i Holmes odpoczywają pod miastem u przyjaciela, jednak gdy pewna kradzież zbija z tropu lokalną policję, Holmes zostaje wplątany w sieć kłamstw, szantażu i morderstwa. Tylko on może zidentyfikować złoczyńców – pod warunkiem, że uda mu się ujść z życiem…
Dla dzieci powyżej 7 lat.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-196-7 |
Rozmiar pliku: | 7,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przez kilka tygodni pracował nad sprawą po piętnaście godzin dziennie i nieraz nie odrywał się od niej pięć dni z rzędu.
Nim minęła doba, znalazłem się przy boku Holmesa w hotelu. Nawet jego doskonałe zdrowie nie wytrzymało tego napięcia. Popadł w depresję, mimo że jego nazwisko powtarzano z podziwem w całej Europie, a pokój wypełniały telegramy z gratulacjami.
Nawet świadomość, że udało mu się dokonać tego, czego nie potrafiła policja trzech krajów, nie zdołała podnieść go na duchu. Zmartwiłem się, gdy otrzymałem telegram z prośbą o pomoc, ale Holmes bardzo ucieszył się na mój widok i od razu poczuł się lepiej. Gdy tylko wszedłem do jego pokoju, oczy mu się rozjaśniły, usiadł na łóżku i sięgnął po moją dłoń, by ją uścisnąć.
– Watson, mój drogi przyjacielu. Dobrze, że przyjechałeś.
Był blady i wyglądał na wycieńczonego, ale poczułem falę ulgi, kiedy zauważyłem w nim dawnego Holmesa.
Szybko zająłem się przygotowaniem naszej podróży do Anglii i trzy dni później byliśmy już na Baker Street.
Mój stary przyjaciel pułkownik Hayter, który był moim pacjentem w Afganistanie, często zapraszał mnie do swego domu w Reigate. W tamtym okresie zaproponował, żeby Holmes wybrał się ze mną. Gdy się zawahałem, zapewnił mnie, że obaj będziemy mile widziani. Pomyślałem, że tygodniowy pobyt na wsi, w wiosennym słońcu, pomoże Holmesowi dojść do siebie. A i ja tego potrzebowałem, bo od jakiegoś czasu bardzo pochłaniała mnie praca.
Reigate
Całkiem miłe miasteczko, warto w nim odnotować jedynie zrujnowany zamek. W mieście parę dużych domów, potencjalnie ciekawych dla włamywaczy, którzy nie liczą na spore łupy. Mały lokalny oddział policji nie ma wielkich osiągnięć.
Jednak Holmes, jak się spodziewałem, twierdził z uporem, że poradzi sobie sam. Nie potrzebowałem detektywistycznego nosa, by wiedzieć, że jest w błędzie, i po kilku próbach w końcu udało mi się go przekonać, by przyjął zaproszenie pułkownika. Zaznaczyłem wyraźnie, że pułkownik mieszka sam i pozwoli mu odpoczywać i spędzać czas po swojemu. W końcu dał się namówić.
Tydzień późnej przybyliśmy do Surrey. Hayter był wybornym wojskowym, który zwiedził kawał świata. On i Holmes znaleźli wiele wspólnych tematów i rozprawiali o swoich podróżach.
Pierwszego popołudnia po naszym przybyciu siedzieliśmy po obiedzie w pokoju myśliwskim. Holmes rozciągnął się na sofie, a Hayter pokazywał mi swoją kolekcję wschodniej broni.
– Swoją drogą – powiedział nagle – chyba powinienem wziąć ze sobą na górę jakąś broń na wypadek alarmu.
– Alarmu? – zapytałem.
– Tak, ostatnio najedliśmy się strachu. W poniedziałek ktoś włamał się do domu starego Actona, zamożnego miejscowego biznesmena. Obyło się bez większych szkód, ale włamywacza nie złapano.
– Jest jakiś trop? – spytał Holmes, zerkając na pułkownika.
Zmarszczyłem czoło. Miałem nadzieję, że pułkownik nie da się w to wciągnąć.
– Jeszcze nie. Ale to drobne przestępstwo, zbyt nieznaczące, by się pan nim zajmował po tej wielkiej międzynarodowej sprawie, panie Holmes.
Holmes machnął ręką na ten komplement, ale po jego minie poznałem, że sprawił mu przyjemność.
– Czy było w tej sprawie coś interesującego?
Pułkownik pokręcił głową.
– Złodzieje przeszukali bibliotekę i niewiele zabrali. Całe miejsce przewrócono do góry nogami, ale zginęła tylko stara książka, dwa srebrne świeczniki, przycisk do papieru z kości słoniowej, mały dębowy barometr i kłębek sznurka.
– Co za niezwykły zestaw! – wykrzyknąłem.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej