- W empik go
Klątwa - ebook
Klątwa - ebook
We wsi dzieje się tragedia – czerwcowa susza niszczy wszelkie plony i nie pozwala na uprawę nowych roślin. Zdesperowani chłopi wznoszą modły ku Bogu, ale zauważają nie zostają wysłuchani. Zaczynają podejrzewać, że to nieczyste postępki ich plebana są powodem, dla którego Bóg zesłał plagę na ich pola. Zwracają się więc do wiejskiego pustelnika, który każe im złożyć stos ofiarny, aby przebłagać siłę natury.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-640-7 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DEKORACJA Na plebanii.
Głąb zasłonięta przez całą szerokość domem na podmurowaniu: przed dworkiem ogródek, opłocony sztachetkami. W domostwie, środkiem, wrota od sieni otwarte, z widokiem na przestrzał; po prawej i lewej stronie podwoje okien, poprzez które widać pokoiki plebańskie i w pokoikach tych, na wprost okien, drzwi do dalszych wnętrznych izb.
Od wrót wschodowych wiedzie ścieżka ku przodowi sceny do wrotek w ogródku, który, przepołowiony w ten sposób, jest ze strony lewej zapełniony tykami sterczącymi, z których zwieszają się strzępy suche marniejącego, pnącego bobu; przed okienkami krzaki malw badylaste, rozkwitłe i zgasłe, w łachmanach liści przepalonych w słońcu.
Z prawej zaczyna się zagon ziemniakami wysadzony; widać tylko kilka grzęd i te przerywają się przy płocie granicznym; z boku, tuż za płotem, gościniec. Z lewej, w pewnej oddali widać kościółek drewniany, ocieniony olbrzymimi lipowymi konarami. Z tyłu, poza plebańskim dworkiem, grunt podnosi się z wolna, pochyło, później dość stromo, aż kończy się wałem, który ponad strzechą domu wysoko garbem się znaczy; tamtędy wiedzie ścieżka w pole, na ugór.
Wzdłuż zagonu, przy ziemniakach stoją ludzie wsiowi, chłopy i baby, i kopią.
We drzwiach plebanii staje Młoda i patrzy czas jakiś ku pracującym.
Pracujący, spostrzegłszy ją, przerywają robotę; przystają, podparci na motykach.
MŁODA
Haj tam, robota coś niesporo!
A raźnijże! Niemrawce!
Cóż to z tymi okopinami?
Pierwszy raz wam to, stare ludzie,
że się to nie umiecie brać?
Krzepcej się ruszcie!
CHÓR
Stęgłe bryły, – nieokież skała,
co jej nie można ubić;
nijak ich nie roztłuce.
MŁODA
Co by zaś ubić się nie dała?
Jeno bić z mocą! – Memłace!
CHÓR
Zdziwiajcie, jak ta wola!
Ziemia się sparła; nie puści. –
MŁODA
Ziemia człowieczej ręce korna;
A komuże to rola?!
Zstępuje ze schodków podmurowania i idzie ku przodowi.
Imajcie motyk! – Cóż to? Tela
dzisiok skopane? Marnotrawce!
Leda psom braty, darmolęgi!
Kijców by na was trza, poganiać!
CHÓR
Przestańcie ta przyganiać!
Krzyk wasz gosposiu niczem
a sami pracy życzem,
jeno, z dopustu Boga,
ziemia spiekotą stęgła;
widzicie, jako wszędy
wezdłuż, jak idą grzędy,
żywość w badylach powięgła.
MŁODA
Dopust, nie dopust,
to nie prawda, gadanie!
Wasz kłam!
Wam się roboty nie chce!
I cóż, że jest spiekota?!
CHÓR
O cóż tyle wołanie?
Nie dziwna nam robota.
Kiejście tacy ozsierdzeni,
ano dziekujem za nię!
MŁODA
Przyjdą ta inksi, bo im dam
tela drugie, co wam!
Porobią!...
CHÓR
Twój kłam, gadanie!
Nie przyjdzie do cię nikt
na skopywanie!
U was tu praca hańbi człeka!
MŁODA
Psiewiary! Wyklinace!
CHÓR
Psiewiara ty! I plemie twe sobace!
Bier se twoje motyki!
Sama se skały kop!
Rzucają jej pod nogi motyki.
MŁODA
Znajdzie sie ta kaindziej chłop
robotny; jest ich ta dość,
co przyjdą kopać, nie trza was!
CHÓR
Nie przyjdzie nikt, nie damy.
My nie damy, – ty przeklętnico! –
MŁODA
A precz mi zjadłe chamy!
CHÓR
Ty chamska! Co ty inksego!?
Zwiedłaś ludzi do złego!
Grzesznico, – Bóg cię skarze!
MŁODA
Precz, od pola, – bajcarze!
Od strony kościoła słychać kilkakrotnie ponawiane dzwonienie.
Wsiowi odchodzą, porzucając robotę.
Dziewka, ze służby plebańskiej, która się od chwili krzątała w sieni, podchodzi ku Młodej.
MŁODA
Wierzysz ty we sny?
DZIEWKA
Nie. –
MŁODA
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.