Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Klątwa wyryta w kości - ebook

Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
21 maja 2025
59,90
5990 pkt
punktów Virtualo

Klątwa wyryta w kości - ebook

W przejmującej kontynuacji inspirowanego mitologią nordycką romansu fantasy "Los zapisany krwią" tarczowniczka walczy, by zerwać kajdany przepowiedni i poradzić sobie ze zdradą mężczyzny, który złamał jej serce.

Po ujawnieniu tajemnicy swojego boskiego pochodzenia Freya wkroczyła na ścieżkę, która z powodu magii ukrytej w jej krwi może doprowadzić do śmierci tysięcy ludzi. Rozpaczliwie pragnąc uniknąć tego mrocznego losu, ryzykuje zawarcie sojuszu z największym wrogiem Skalandii, by dostać odpowiedzi od wieszczki, która przepowiedziała jej przyszłość – tej samej, która posłała Bjorna, by ją zabił.

Choć Freya wciąż czuje wściekłość z powodu zdrady Bjorna, wiążące przysięgi krwi zmuszają ją do przebywania blisko niego, gdy próbuje znaleźć sposób na powstrzymanie nadchodzącej wojny. Z powodu swojej magii trafia w sam środek starego konfliktu i poznaje nordelandzkich bezlosych – dzieci bogów służące temu samemu królowi, którego kazano jej się bać. Temu samemu królowi, który – w przeciwieństwie do Bjorna – jest teraz gotów walczyć u jej boku. Bowiem mimo pożądania płonącego w Bjornie i Frei, jego narastająca nieufność wobec wybranej przez nią ścieżki oddala ich od siebie coraz bardziej.

Nadchodzi wojna i zarówno bogowie, jak i śmiertelnicy muszą wybrać broń. Jednak najbardziej zaciętą bitwą okaże się ta, którą Freya prowadzi w swoim wnętrzu. W jej żyłach płonie magia dwóch bogiń i musi na nowo utkać nici przeznaczenia, by samej zadecydować o swoim losie – czy będzie tarczą, która chroni ludzi, czy klątwą, która ich niszczy?

 

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68181-25-8
Rozmiar pliku: 18 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Sztorm pojawił się bez ostrzeżenia, uderzył w drakkar i odepchnął nas od skalistego wybrzeża z taką gwałtownością, że chyba sami bogowie nie chcieli, byśmy pokonali cieśninę. Kiedy Nordelandczycy walczyli ze wzburzonymi falami, wszelkie wizje pełnych chwały najazdów, jakie kiedykolwiek miałam, zostały szybko rozwiane przez zimno. I wilgoć. Ale przede wszystkim przez nieustające wymioty.

Nie moje, ja czułam się dobrze, ale niemal wszyscy pozostali, w tym zakapturzeni niewolnicy Haralda, zalewali pokład. Lepiej brodzić w wymiocinach, niż wychylić się za burtę i ryzykować, że zostanie się porwanym przez wściekłe morze.

– Cóż to będzie za rozczarowanie – krzyknęłam ponad dudnieniem gromów i hukiem rozszalałej wody – jeśli wszystkie wasze spiski i intrygi na nic się nie zdadzą, bo zatoniemy w morzu!

Wszyscy na pokładzie spiorunowali mnie wzrokiem, choć w spojrzeniu Tory nie było wielkiej groźby, bo nagle z jej ust poleciał strumień wymiocin. Zaśmiałam się i oparłam o ­kadłub – siedziałam pod foczą skórą, którą pokryłam magią, by rozbryzgi wody jej nie przemoczyły.

– A może nawet nie będzie to chwalebna śmierć z rąk Njorda, lecz z powodu wnętrzności stających się zewnętrznościami. Słyszałam takie wspaniałe opowieści o waleczności Nordelandczyków, ale to jest żałosne.

Harald zwrócił się do Bjorna:

– Czy ona kiedykolwiek milknie?

Król Nordelandczyków nie był odporny na gwałtowne fale, przez co tracił cierpliwość. Posłałam mu promienny uśmiech, na który odpowiedział grymasem.

Bjorn jedynie pochylił się nad wiosłem, przy którym siedział, bo fale nie miały na niego żadnego wpływu. A szkoda. Jeśli ktokolwiek zasłużył, by poczuć gorycz i pieczenie żółci, to z pewnością on i jego kłamliwy język.

– Nie zaznasz spokoju, ojcze – odparł w końcu, a mięśnie jego pleców prężyły się pod tuniką, kiedy wkładał całą swoją siłę w wiosłowanie. – Ale przypomnę ci, że sam się o to prosiłeś.

Harald zacisnął zęby. Zamiast jednak odpowiedzieć, pochylił się nad własnym wiosłem i naprężył chude ramiona. Nawet król Nordelandii nie był zwolniony od wiosłowania w tym koszmarze, siła wszystkich była konieczna, by nie porwał nas sztorm. Cieśnina Północna znana była z tego, że kosztowała życie wielu, a krainy Njorda nie obchodziła władza królów.

Ani dzieci bogów.

Nad drakkarem przetoczyła się fala i woda uderzyła mnie w twarz z taką siłą, że aż zabolało. Poczułam nagły strach, bo w lodowatej powodzi nie mogłam oddychać. Statek przechylił się i ześlizgnął w dolinę między dwoma grzywaczami, i wydawało mi się, że ciemność w głębinach sięga w moją stronę. Trzymałam się wszystkiego, co miałam pod ręką, drapałam paznokciami deski, a w moich uszach dźwięczały krzyki niewolników, którym nie udało się utrzymać. Upadek oznaczał śmierć, bo we wzburzonym morzu nie było wybawienia.

Mój strach zmienił się jednak w tęsknotę, kiedy wpatrywałam się w ciemną wodę. Szeptała słowa obiecujące ulgę od żalu ścis­kającego moje serce. Wściekłości dręczącej moją duszę. Samotności wypełniającej moje wnętrze, utraciłam bowiem wszystko, co było dla mnie ważne, w tym poczucie celu.

Morze sięgnęło po mnie, a moje palce się rozluźniły, bo złamane serce tęskniło za uwolnieniem od bólu. Pragnęło zostać pociągnięte w dół, w dół, w dół, w ciemność.

Zacisnęłam mocniej dłonie w chwili, gdy usłyszałam szept Hel w swojej głowie: „Czemu miałabyś się poddać, skoro masz moc odebrać wszystko, co powinno być twoje? Moc, by odzyskać wszystko, co ci ukradziono?”.

„Nie mam tej mocy”.

Śmiech Hel był cichy, a jednocześnie głośny jak grzmot w mojej czaszce. „Jesteś panią śmierci, córko. Wszyscy, którzy oddychają, boją się twojej mocy”.

„Nie chcę, by się mnie bali”.

Oczyma duszy ujrzałam uśmiech, który był w połowie wygiętymi wargami, a w połowie gołą kością. Na ten widok serce zabiło mi szybciej, choć to słowa sprawiły, że moje dłonie stały się zimne jak lód: „Strach jest bronią, dzięki której zdobędziesz to, czego pragniesz”.

Drakkar wyprostował się, już nie zagrażało mu zalanie.

Otarłam sól z oczu, niepewna, czy to były łzy, czy morska woda, wiedziałam jedynie, że dudnienie mojego pulsu nie miało nic wspólnego z tym, że przed chwilą otarłam się o śmierć.

„Strach jest bronią, dzięki której zdobędziesz to, czego pragniesz”.

Czego pragnęłam?

Nie wiedziałam, ale kłębowisko emocji w moich wnętrznościach potrzebowało ujścia. Moje spojrzenie napotkało Steinunn, która wymiotowała słoną wodą.

– Skaldko, napiszesz pieśń o tej przeprawie? – wykrzyknęłam. – Jeśli tak zrobisz, niech się nazywa Wyprawa Wymiotów. A może Melodia o Mdłościach. Nie… Najazd Nudności!

– Zamilcz! – krzyknęła Skade ze swojego miejsca przy wiośle. Szkarłatne włosy lepiły się jej do twarzy. – Ucisz się, ty becząca suko!

– A jeśli odmówię? – Zaśmiałam się jak szalona, kiedy Skade zostawiła swoje wiosło niewolnikowi obok, a w jej dłoniach pojawił się świetlisty złoty łuk. Ta sama broń, z której zabiła moją matkę. – Zastrzelisz mnie? Wyrzucisz mnie za burtę?

Uniosła łuk i jadowicie zieloną strzałę, która nigdy nie chybiała.

– Zrób to! – Krzyk wyrwał mi się z gardła. Nie dlatego, że pragnęłam zostać zastrzelona, ale ponieważ chciałam, by poczuła to samo niezdecydowanie, które dręczyło mnie. – Wyzywam cię, zrób to!

Naciągnęła cięciwę, a w jej błyszczących niebieskich oczach kryło się wiele uczuć, lecz niezdecydowanie nie było jednym z nich.

Poczułam suchość w ustach, kiedy nagle uświadomiłam sobie, z całkowitą pewnością, że ta gadanina doprowadzi mnie do śmierci. Ale broń zniknęła, kiedy Harald warknął na nią i kazał jej zapanować nad złością, bo w przeciwnym razie poniesie konsekwencje.

Nie przejmując się, że mój śmiech brzmi szaleńczo, bo z pewnością był lepszy od łkania, zawyłam:

– Wszyscy poświęciliście tak wiele, żeby mnie wykraść, więc myślę, że mogę mówić, co tylko zechcę, a wy nie macie wyboru, jak tylko słuchać! Jak tylko znosić moje słowa. Chcieliście mnie? To teraz mnie macie, więc się cieszcie! Radujcie się owocami swoich pierdolonych wysiłków!

Skade rzuciła się na mnie, wymachując drobnymi pięściami.

Choć wiedziałam, że kuszę los, i tak mnie zaskoczyła. Jej pięść walnęła mnie w policzek i poleciałam do tyłu. Uderzyłam głową w maszt, aż zrobiło mi się ciemno przed oczami, a Skade próbowała chwycić mnie za gardło.

– Trzeba cię zabić – krzyknęła mi w twarz. – Jesteś zarazą, dziecko Hel!

Uniosłam kolano i wbiłam jej między nogi. Nagrodą za ten wysiłek był krzyk, ale kobieta nie puściła mnie, nieubłaganie zaciskała palce na mojej szyi.

I wtedy Bjorn chwycił ją w pasie. Ściągnął ją ze mnie, ale wówczas ona zwróciła swój gniew przeciwko niemu i zapanował chaos.

Niewolnicy cofali się, kiedy para zderzała się z nimi. Drakkar zaskrzypiał, obrócił się bokiem i wbił w falę. Zalała mnie woda, ciężka i nieubłagana. Wszystko się przechyliło i przetoczyłam się po pokładzie, a przed moimi oczami migały deski, fale i pociemniałe niebo.

Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstki i poczułam gorąco skóry Bjorna, kiedy przycisnął mnie do pokładu.

– Próbujesz nas wszystkich zabić?

– Tak! – krzyknęłam, kiedy inni walczyli z wiosłami. – To właśnie próbuję zrobić!

– Jeśli umrzesz, nigdy nie poznasz odpowiedzi! – Przyciskał mnie i nie pozwalał mi się ruszyć, podczas gdy szarpałam się i próbowałam wbić mu kolano w jaja. – Nigdy nie poznasz prawdy!

– Nie mów mi o prawdzie!

Aby uniknąć moich kolan, rozsunął mi nogi i jego biodra spoczęły na moich. Całkiem wbrew mojej woli umysł wypełniły mi wspomnienia czasu, który spędziliśmy w jaskini, kiedy szczęście wydawało się możliwe. Wspomnienia jego warg na moich, dłoni na ciele, męskości głęboko w moim wnętrzu, gdy uczynił mnie swoją. A zdradzieckie pragnienia za nic sobie miały strach czy logikę, mojego pożądania nie obchodziło, że ten mężczyzna jest moim wrogiem.

Jedynie wściekłość miała dość siły, by odpędzić pragnienie, dlatego sięgnęłam do złości, jednocześnie uwalniając całe okrucieństwo zrodzone z bólu w moim sercu. Objęłam Bjorna nogami w pasie i otarłam się o niego, odzywając się jednocześnie szyderczym głosem:

– Mówisz o prawdzie, która pozwoli odzyskać ci to?

Kiedy drakkar zakołysał się gwałtownie, Bjorn mocniej zacisnął dłonie na moich nadgarstkach, a ja wbiłam piętę w jego plecy i poczułam, że przyciska się do mnie.

– O prawdzie, która pozwoli ci odzyskać twoją śliczną Freyę, żebyś mógł ją poślubić?

Uniosłam głowę i pocałowałam go. Tak mocno zacisnęłam zęby na jego dolnej wardze, że aż się cofnął.

– Żebyś mógł zostać rolnikiem? Mieć z nią córki, które będą wyglądały dokładnie tak jak ona? Chodzi ci o prawdę, która pozwoli ci zestarzeć się w jej ramionach?

Rzuciłam mu w twarz marzenie, które dał mi wtedy w jaskini, a moja wściekłość delektowała się bólem w jego oczach, bo chciałam, by cierpiał tak samo jak ja.

– Nie ma prawdy, która sprawi, że wrócę do ciebie, bo jesteś kłamcą. Zdrajcą. Jebanym tchórzem, który nie zasługuje, by zobaczyć Walhallę!

– Myślisz, że wiesz wszystko, Freyo. Ale nie wiesz nic.

Splunęłam mu w twarz.

– Wiem, że będę cię nienawidziła do ostatniego tchu, Bjornie. A to już coś.

– Możesz mnie nienawidzić, jak tylko chcesz. – Puścił moje nadgarstki. – Ale dziś nie wydasz z siebie ostatniego tchu, W Ogniu Zrodzona.

Patrzyłam, jak wraca do wioseł i dołącza do innych starających się przeprowadzić drakkar przez sztorm.

– Wszechojciec widzi wszystko, co się wydarzyło, i wszystko, co Norny powiedziały, że się wydarzy. – Harald przestał wiosłować i wbił we mnie spojrzenie szarych oczu. – Saga jest jego dzieckiem, a wiedza jest jego darem. Inni wieszczowie mogą mieć odpowiedzi, ale wydaje się, że Saga jest związana z twoim losem. Możliwe, że on pokaże jej prawdy, których tak desperacko pragniesz.

Nie czekając na odpowiedź, znów odwrócił się do przodu, naprężył mięśnie i wrócił do wiosłowania.

Moja złość powoli gasła, przez co poczułam się pusta. Odchyliwszy głowę do tyłu, wpatrywałam się w pociemniałe niebo i kłębiące się chmury, między którymi tańczyły błyskawice. Oddałabym wszystko, by mieć los. By siły wyższe już zdecydowały o przebiegu mojego życia, bo wtedy odpowiedzialność za wszystko, co powiedziałam, wszystko, co zrobiłam, i wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam, mogłabym zrzucić na nie.

Ale dwie krople krwi bogów w moich żyłach, jedna od Hlin i jedna od Hel, oznaczały, że byłam odpowiedzialna za wszystko, co po sobie pozostawiałam. Porażki i sukcesy. Koszmary i marzenia. Miłość i nienawiść.

Czego chciałam?

Pytanie wypełniło moją duszę, bo potrzebowałam odpowiedzi. Potrzebowałam celu, by poprowadził mnie naprzód. Gdybym została, gdzie byłam i jaka byłam teraz, wypaliłabym się od środka.

„Chcę poznać prawdę”.

Chciałam usłyszeć z ust Sagi przyszłość, którą przepowiedziała, bo dzieci Odyna nie kłamały. Chciałam poznać historię tego, co wydarzyło się między nią a Snorrim. Chciałam dostać odpowiedź, czy Harald rzeczywiście był takim łajdakiem, jak przez całe życie kazano mi wierzyć.

Ale przede wszystkim potrzebowałam prawdy o tym, kim jestem.

Podniosłam się na kolana i podczołgałam, aż znalazłam miejsce obok niewolnika o wytatuowanych ramionach. Chwyciłam za wiosło, naparłam na nie z całej siły i spojrzałam w stronę skalistego wybrzeża Nordelandii. Wiatr przycichł i morze zaczęło się uspokajać, a jeśli Norny patrzyły, byłam pewna, że boją się o przyszłość, którą stworzyły.

Bo byłam Freyą W Ogniu Zrodzoną. Córką Hlin. Córką Hel.

I zamierzałam utkać własny los.Kiedy wypychaliśmy drakkar na plażę, nad głowami mieliśmy czyste niebo. Wszystkie mięśnie mnie bolały i nie czułem żadnej winy, że zostawiłem niewolnikom Haralda zadanie usunięcia wody ze statku, a sam zszedłem na ziemię, która była dla mnie domem. Przybiliśmy do brzegu na Stormnes, przylądku, który wcinał się w wody cieśniny i z którego w słoneczne dni można było zobaczyć Skalandię. Plaża była wąska i kamienista, a za nią wznosiły się góry porośnięte gęstym lasem. Na ich szczytach wciąż bielał śnieg.

Uklęknąłem, wziąłem do ręki garść grubego piasku i ścisnąłem ją mocno, ciesząc się dotykiem Nordelandii, nawet jeśli jednocześnie przeklinałem los za to, że znów mnie tu sprowadził.

– Los nie ma nad tobą władzy, Bjornie – powiedział Harald, przechodząc obok mnie po plaży, zupełnie jakby czytał mi w myślach. – Jesteś bezlosym, co oznacza, że to ty wybrałeś tę ścieżkę, nawet jeśli nie wiedziałeś, dokąd zaprowadzi.

Nigdy nie rozważałem zdolności bezlosych do zmiany przyszłości, bo nie można było jej udowodnić. Nie dało się stwierdzić, czy decyzja splątała nici utkane przez Norny, tworząc inny wzór, czy też postąpiłem zgodnie z ich przewidywaniami. Przez ostatnie dni robiłem wszystko, by uwolnić Freyę od tych, którzy chcieliby ją zabić lub wykorzystać do realizacji swoich ambicji, ale udało mi się tylko przenieść ją spod władzy jednego króla pod władzę drugiego.

– Jesteśmy tu z twojego powodu, ojcze.

On jedynie spojrzał na mnie znacząco i ruszył dalej w stronę drzew.

Znacząco, bo nie dało się zaprzeczyć, że kiedy plany wykradzenia Frei zostały zniweczone, kiedy dowiedziała się o mojej zdradzie, miałem nadzieję, iż pozna prawdę i wybaczy mi kłamstwa. Nadzieję, że kusząca wizja przyszłości, której tak desperacko pragnąłem, wciąż jeszcze mogła stać się rzeczywistością, kiedy ona zrozumie, dlaczego zrobiłem to, co zrobiłem. To była nadzieja mężczyzny z gównem łasicy zamiast mózgu, bo żadna prawda nie mogła złagodzić furii płonącej w sercu mojej Frei.

„Ona już nie jest twoja” – szeptała logika, choć w tym samym czasie zachłanne serce wrzeszczało, że będzie moja aż do końca świata.

Odrzuciwszy na bok garść piasku, wstałem i podążyłem za Haraldem między drzewa. Powietrze było tu zimniejsze niż w Skalandii, smród gnijących wodorostów mieszał się z rześką wonią sosen, a porośnięta mchem ziemia uginała się pod moimi stopami. Wiatr kołysał gałęziami, a las był pełen życia, śpiewu ptaków i odgłosów różnych małych zwierząt. Dzikie miejsce. Bo choć lata były dość łagodne, niewielu miało wystarczająco silny charakter, by przetrwać okrutną nordelandzką zimę.

Mężczyzna, który przez większość mojego życia był dla mnie ojcem, znalazł odpowiedni głaz i usiadł. Zdjął buty, wytrząsnął z nich piasek i odrzucił je na bok. Patrzyłem w milczeniu, jak zdejmuje tunikę i wyciska z niej morską wodę. Jego blada skóra lekko posiniała od zimna. Był chudszy, niż pamiętałem, zmarszczki wokół oczu i pasma siwizny w złotobrązowych włosach świadczyły o jego wieku. Zwykły mąż, choć podczas pobytu w Skalandii zdarzało mi się o tym zapomnieć, bo Snorri zawsze przedstawiał go jako stwora zdolnego do nadnaturalnego łajdactwa.

W Nordelandii Harald był wybawicielem. Oswobodzicielem i obrońcą słabych. Na własne oczy widziałem jego dobre uczynki. Zawdzięczałem mu życie, podobnie jak wielu z tych, którzy mu służyli. Nie był jednak bohaterem, podobnie jak nie był łajdakiem. Zwykły mąż, a decyzje żadnego człowieka nie mogły być całkowicie altruistyczne, a już najmniej takiego, który wyrąbał sobie drogę od mało ważnego jarla do króla.

– Znów brzmisz jak Skalandczyk. – Harald westchnął i ponownie wyżął swoją tunikę, a krople wody spadały na mech. – Przypomina mi to czas, kiedy Saga uciekła do Nordelandii, a ty majaczyłeś z powodu oparzeń. Byłeś chłopcem, ale ani razu nie zapłakałeś, tylko przysięgałeś, że zemścisz się na Snorrim za to, co zrobił. Obaj przepłynęlibyśmy tę cieśninę i doprowadzilibyśmy do jego śmierci, gdyby twoja matka nas nie powstrzymała. Pragnąłem tego bardziej niż czegokolwiek, ale błagała mnie, bym tego nie robił. Zawsze byłem niewolnikiem jej życzeń, ale teraz żałuję, że nie byłem bardziej stanowczy.

– Pamiętam.

Słyszałem Skalandię w swoim głosie, ale pozbycie się akcentu wymagało ode mnie wysiłku. Przyjąłem go, by lepiej pasować w Halsar, by Skalandczycy zapomnieli, że przez tak wiele lat byłem nieobecny, ale nie udało się. Zawsze byłem obcy. Zawsze byłem Nordelandczykiem.

Szczególnie w sercu.

Harald włożył wilgotne ubranie i w końcu na mnie spojrzał. Ciężar jego uwagi był równie przytłaczający jak zawsze.

– Teraz, kiedy znów jesteśmy sami, czy możesz powiedzieć mi dlaczego?

„Dlaczego”.

Pytanie, które nie wymagało uszczegółowienia. Odetchnąłem głęboko, zanim spytałem:

– A czy to ma znaczenie?

Harald bawił się złotym pierścieniem, który spinał jego brodę, a później pokręcił głową.

– Czy to ma znaczenie? Oczywiście, że ma znaczenie, dlaczego postanowiłeś zniweczyć plany, które tworzyłeś przez lata. Wszystko, co robiłem, robiłem na życzenie twojej matki, na twoje życzenie, a ty plujesz mi w twarz, że postąpiłem dokładnie tak, jak tego pragnąłeś. To były twoje plany, Bjornie, nie moje, a jednak traktujesz mnie jak wroga.

– Nie jesteś moim wrogiem, ojcze. Ale wszystko się zmienia.

– Ach tak. Wszystko. – Twarz króla wykrzywił grymas. – Na przykład to, że tarczowniczka okazała się kobietą o niezrównanej urodzie? Łatwiej jest zabijać tych brzydkich, czyż nie? Gdyby miała twarz jak koński zadek, nie wątpię, że bez wahania spełniłbyś życzenie swojej matki, ale oto jesteśmy. Snorri żyje. Freya żyje. Zagrożenie dla Nordelandii jest równie wielkie jak wcześniej, bo nasze losy się nie zmieniły. A wszystko to z powodu ładnej buźki.

– Jej uroda nie ma z tym nic wspólnego. – Kłamstwo, bo pamiętałem, kiedy pierwszy raz ujrzałem Freyę. Jak promienie słońca rozświetlały wściekłość na jej twarzy, kiedy ratowała kolejne ryby po ataku złości Vragiego, a cała jej postać emanowała wyzwaniem. Piękna, owszem, ale to jej zaciętość ściągnęła mnie z drugiej strony fiordu i skłoniła, bym z nią porozmawiał. Ubrana w samodziałową sukienkę i pozbawiona wszelkiej broni poza słowami, była bardziej zajadła od wojowników, których spotkałem na polu bitwy. – Zabicie jej wydawało się niewłaściwe – wymamrotałem, bo nie umiałem ubrać swoich powodów w słowa, które nie spotkałyby się z jego szyderstwem. – Dlaczego miałaby umrzeć za zbrodnie Snorriego?

– Bo twoja matka powiedziała, że to jedyny sposób, by ocalić życie tysięcy ludzi. Choć nie rozumiała, co czyni Freyę tak niebezpieczną, Saga wiedziała, że dziewczyna ma moc sprowadzić zniszczenie na Nordelandię i Skalandię. Snorri jest łajdakiem, ale tarczowniczka to jego broń, a zabicie jej pozbawiłoby go zdolności do uczynienia szkód. Saga dała ci to zadanie, bo ty, bezlosy, mogłeś zmienić przyszłość, którą pokazał jej Wszechojciec. Jednak kiedy miałeś okazję, powstrzymałeś się. Bo to „wydawało się niewłaściwe”. – Wygiął wargi z odrazą. – A może dlatego, że myślałeś kutasem, a nie głową.

– Matka zgodziła się, że plan musi się zmienić – odparłem. – Kiedy rozmawiałem z nią we Fjalltindr, przyznała, że Freya może ruszyć inną ścieżką, jeśli uwolnimy ją od Snorriego. Nie jest aż tak żądna krwi, by pragnąć śmierci niewinnej kobiety, skoro inne rozwiązanie jest oczywiste.

Harald westchnął.

– Saga nie zgodziła się z tobą, Bjornie, jedynie rozumiała, że zadurzyłeś się we Frei i nie dasz się przekonać, by zrobić jej krzywdę. Poprosiła mnie, bym zrobił to dla ciebie, ale to były błagania matki, nie strategia wieszczki. Ja jestem zwykłym śmiertelnikiem i nie mam mocy, by zmienić przyszłość ustaloną przez Norny, co znaczy, że musiałem przegrać.

Posłał mi spojrzenie z ukosa, które sugerowało, że wiedział o mojej roli w udaremnieniu tej próby. Mimo woli oczyma duszy ujrzałem Freyę nagą do pasa, z głową ukoronowaną rogami i odchyloną do tyłu, gdy po raz pierwszy poznałem jej smak. Zamrugałem i pozbyłem się tej wizji, bo zagrożenie, przed którym ochroniłem ją wtedy, powróciło.

– Czy zatem moja matka wciąż pragnie śmierci Frei? Czy wciąż wierzy, że to jedyny sposób, by zmienić przyszłość? – Ostatnim bowiem, czego pragnąłem, było zabrać Freyę w głąb Nordelandii, jeśli matka nadal dążyła do jej śmierci.

Po raz tysięczny krzyknąłem w duchu: „Dlaczego nie mogę po prostu zabić Snorriego i mieć świętego spokoju?!”.

W duchu, bo matka od dawna utrzymywała, że zabicie Snorriego nie wchodziło w grę, i nie chciała słuchać żadnych przeciwnych argumentów.

– Nie wiem, co Saga teraz o tym myśli ani czy Wszechojciec dał jej jakieś wizje przyszłości. – Harald oparł łokcie na kolanach. – Nie widziałem jej od tygodni, bo po tym, jak opuściliśmy Fjalltindr, wróciła do swojej chaty. Przebywanie w obecności tak wielu dusz wyczerpało ją.

Nie było to żadne zaskoczenie, moja matka zawsze pragnęła izolacji, gdyż ciężar widzenia tak wielu przyszłości, często tragicznych, był dla niej zbyt wielki. Prawie przewróciłem się z zaskoczenia, kiedy zobaczyłem ją we Fjalltindr, ale nie powstrzymało mnie to przed późniejszym wyślizgnięciem się, by poprosić ją o radę.

Przez drzewa dostrzegłem mężczyzn biegnących plażą. Mieli tarcze z wymalowanymi niebieskimi pasami Nordelandii i symbolem ich jarla. Wojownicy z floty króla, którzy dotarli do brzegu przed nami. Co znaczyło, że ta krótka chwila, by porozmawiać w cztery oczy i poznać plany ojca, dobiegała końca.

– Jakie masz zamiary wobec Frei? – Bezpośrednie pytanie, które wymagało odpowiedzi.

Harald od dawna pragnął jej śmierci, ale to się zmieniło, kiedy zobaczył, jak posługuje się magią Hel. Nie dawało się nie zauważyć zachwytu na jego twarzy, kiedy dowiedział się, do czego jest zdolna. Podejrzewałem, że liczył na dołączenie jej do swojej grupy bezlosych, których wykorzystywał do obrony brzegów Nordelandii. Nie zamierzał odrzucić broni tak ostrej jak Freya, o ile nie zostałby do tego zmuszony.

Albo o ile matka nie poprosiłaby go o to, co było sporym ryzykiem.

– Ona jest niebezpieczna. – Harald przeniósł wzrok z nadchodzących wojowników na Freyę, która stała na brzegu pod czujnym spojrzeniem Tory. – Ma nie tylko moc zabijania, ale i moc wysyłania dusz do swojej boskiej matki w Helheimie. Wojownicy, którzy śmieją się śmierci w twarz, będą uciekać przed Freyą, bo ma moc, aby odmówić im wejścia do Walhalli. Jednak coś innego mnie w niej przeraża. – Po dłuższej chwili milczenia dodał: – Jej wściekłość.

Jakby słysząc nasze słowa, Freya odwróciła się i nawet przez drzewa dało się dostrzec błysk czerwieni w jej oczach. Jasne włosy opadały jej swobodnie do pasa, splątane i zmatowione przez słoną wodę i wiatr. Gdyby nie fakt, że miała nogi, a nie rybi ogon, porównałbym ją z havfrue, które podobno sprowadzały śmierć na nieostrożnych marynarzy. Choć jeśli miałem być szczery, nawet pozbawiona broni, jak w tej chwili, Freya była o wiele bardziej niebezpieczna.

– Jej gniew to jeden z powodów, dla których chciałem ją zabrać i uciec. Nie uświadamiałem sobie, że to był wpływ Hel, ale widziałem, jak się zmieniała, gdy Snorri wykorzystywał ją, by zostać królem. Widziałem, jak stawała się potworem, którego bała się moja matka, i chciałem ochronić ją przed tym. Ja…

– Chciałeś zmienić jej los?

Pokiwałem powoli głową.

– Teraz wydaje mi się to głupotą, skoro to Hel sprawia, że ona tak się czuje, nie Snorri. Ucieczka niczego by nie zmieniła.

Harald wybuchnął śmiechem, a ja spiorunowałem go wzrokiem.

– Ach, znów być młodym i głupim – powiedział w końcu, ocierając oczy. – Przypomnij sobie opowieści, Bjornie, albo posadzę cię ze Steinunn i każę, by cię uczyła jak małe dziecko. Hel to bogini śmierci i pani Helheimu, ale nie jest złoczyńcą, który pragnie niszczyć. Jest… chciwa, z braku lepszego słowa. Ona pragnie. Co każe mi się zastanawiać, czego chce Freya. Każe mi się zastanawiać, czego jej odmówiono, że wściekłość płonąca w jej sercu rozpala ogień w jej oczach. Nie obwiniaj Hel, bo gniew, który widzisz, należy wyłącznie do Frei.

Mogłem wymyślić niezliczone powody, dlaczego czuła złość – i wiedziałem, że z pewnością jestem jednym z nich – jednak instynkt podpowiadał mi, że nie mam najmniejszego pojęcia, dlaczego jej gniew jest tak wielki.

– Odkryj, czego pragnie Freya – powiedział Harald. – To klucz do tego, by ją utemperować i w ten sposób zmienić mroczny los, który przepowiada twoja matka.

Wybrane przez niego słowo sprawiło, że zmarszczyłem czoło. „Utemperować”. To za bardzo przypominało „zmienić”, a Freya nie miała w sobie niczego, co chciałbym zmienić. Jednak powiedziałem tylko:

– Ona chce prawdy.

– To zabierz ją do Sagi, by poznała całość. – Ojciec złapał mnie za ramię. – Wybaczam ci, Bjornie. Wybaczam ci, bo rozumiem, że działałeś kierowany miłością do Frei i nie miałeś złych zamiarów wobec mnie ani Nordelandii. Bogowie jedni wiedzą, że podejmowałem wątpliwe decyzje z powodu twojej matki, nie mogę więc surowo cię osądzać. Kobiety posługują się swoją urodą jak bronią, a żadna nie jest piękniejsza od Sagi.

Wzniosłem oczy ku niebu.

– Oszczędź mi romantycznej poezji wysławiającej moją matkę. Są rzeczy, których wolałbym nie wiedzieć, a to jedna z nich.

Harald roześmiał się, ale po chwili zmrużył oczy.

– Pamiętasz wizję Frei, którą twoja matka miała po waszym przybyciu do Nordelandii.

Jakbym mógł kiedykolwiek zapomnieć widok matki, która padła przede mną na kolana, a oczy uciekły jej w głąb czaszki. Głos, który nie był jej głosem, choć wypływał z jej ust, szepcący, że tarczowniczka zjednoczy Skalandię, ale pozostawi za sobą dziesiątki tysięcy zabitych. Że przejdzie przez kraj jak zaraza, zwracając przeciwko sobie przyjaciół, braci i wszyscy będą się jej bali.

– Wiesz, że pamiętam.

– Od dawna twoim celem było nie tylko odebranie Snorriemu losu, który przepowiedziała mu twoja matka, ale też zapobieżenie rozlewowi krwi, który dotknąłby nasze ziemie, gdyby miał tarczowniczkę jako swoją broń. Wierzyłeś, że wykradzenie Frei powstrzyma tę mroczną przyszłość, ale moim zdaniem jest jasne, że ona nie może uciec przed losem, który przepowiedziała Saga. Musi z nim walczyć. A ty musisz zadać sobie pytanie, czy jesteś gotów walczyć z nim u jej boku.

To nie było pytanie. Kroczyłbym u boku Frei aż do bram Walhalli i dalej.

Choć nie odpowiedziałem, Harald pokiwał głową z aprobatą.

– Twoja ścieżka się nie zmieniła, Bjornie, masz powstrzymać Snorriego przed zapanowaniem nad Skalandią. Odebrać mu moc niszczenia. Nie wiem, jak to osiągnąć. Możemy tylko mieć nadzieję, że twoja matka zna odpowiedzi.

– Jeśli stwierdzi, że jedynym rozwiązaniem jest śmierć Frei, co zrobisz? – spytałem, bo za pierwszym razem nie odpowiedział na moje pytanie.

Wiatr wył w lesie, dźwięk ten był dręczący i zawładnęły mną złe przeczucia, kiedy Harald spojrzał swoimi jasnoszarymi oczami.

– Módlmy się, by do tego nie doszło – powiedział w końcu.

Skade zatrzymała nadchodzących wojowników i teraz poprowadziła ich w naszą stronę. Harald wychowywał nas jak rodzeństwo, jednak zawsze skakaliśmy sobie do gardeł. Jej matka ją porzuciła, a rozgoryczenie Skade sprawiło, że nienawidziła wszystkich kobiet, szczególnie tych, które postrzegała jako słabe. Bezlitośnie dręczyła służące, aż Harald ją za to ukarał, ale to jedynie sprawiło, że zrobiła się sprytniejsza. Aż do chwili, kiedy zamordowała matkę Frei, nie widziałem, by zabiła kobietę za słabość, ale patrząc z perspektywy czasu, powinienem był się tego spodziewać. Kelda uosabiała wszystko, czym Skade gardziła.

Łuczniczka spiorunowała mnie wzrokiem, jakby wyczuwała moje myśli, ale zignorowałem ją, gdyż odezwał się jeden z wojowników:

– Mój królu. – Ukłonił się nisko. – Jest dla nas wielką ulgą, że widzimy was w zdrowiu. Kiedy niebo pociemniało za nami, a wasz drakkar nie przybił do brzegu z resztą floty, obawialiśmy się najgorszego.

Harald machnął lekceważąco ręką.

– To nie było nic poważnego, trochę gorsza pogoda.

Prychnąłem.

– Powiedział mężczyzna, który wciąż śmierdzi wymiocinami.

– Jest różnica między niewygodą a niebezpieczeństwem – odparł Harald. – Tarczowniczce nigdy nie groziła śmierć we wzburzonych falach, co mnie pocieszało. Czy wszystkie inne statki dotarły do brzegu?

– Tak, mój królu. – Wojownik poprawił tarczę na plecach. – Większość wróciła do swoich gospodarstw i halli, zgodnie z waszymi rozkazami. Reszta udała się do ujścia Rimstromu, ale czekaliśmy na wasz bezpieczny powrót.

– Tak, tak – przerwała mu Skade.

Następnie sięgnęła w głąb grupy wojowników i pociągnęła do przodu drobnego mężczyznę. Od razu rozpoznałem Guthruma, chudego jak drzewce włóczni, ze splątanymi brązowymi włosami i rozczochraną brodą. Mężczyzna wolał mieszkać w dziczy, jak najdalej od ludzi. Przez te wszystkie lata, od kiedy widziałem go po raz ostatni, zupełnie się nie zmienił, ale drzemlik na jego ramieniu był czymś nowym.

– Mój królu. – Guthrum ukłonił się nisko, a samica drzemlika nastroszyła pióra i powtórzyła ten gest. – Przynoszę złe wieści. A raczej przynosi je Kaja.

– Gdzie twój lis? – spytałem, bo kiedy opuszczałem Nordelandię, jego chowańcem był nieduży rudy lis, a lisy nie potrafiły przepłynąć pieprzonego morza.

Guthrum spojrzał na mnie brązowymi oczami.

– Wilki. Dwie zimy temu. Uratowałem Kaję jako pisklę, a Jord uznała za właściwe połączenie naszych umysłów.

Poczułem ściskanie w żołądku, bo to znaczyło, że przez prawie dwa lata Harald miał szpiega na niebie Skalandii. Guthrum był dzieckiem Jord, więc mógł rozmawiać w myślach ze swoim chowańcem. Co gorsza, mógł widzieć jego oczami, a Guthrum był wyjątkowo lojalny. Z pewnością przekazał wszystko Haraldowi.

– Co widziała Kaja? – spytał król. – Obserwowała Snorriego?

Guthrum przełknął, przeniósł spojrzenie na mnie, a później obejrzał się przez ramię na Freyę, która stała z Torą – obie nas obserwowały.

– Jak tylko odpłynęliście, Skalandczycy zaczęli szukać ciał pod wodospadem – powiedział. – Przeszukali również samą Torne, a w tej chwili łodzie rybackie dokładnie sprawdzają wybrzeże. Snorri jest przekonany, że tarczowniczka i Bjorn żyją, i wyznaczył nagrodę dla tego, kto wyjawi, gdzie przebywają.

Zazgrzytałem zębami, kiedy przypomniałem sobie, jak byłem pewny tego, że wszyscy uwierzą w śmierć moją i Frei pod wodospadem. Teraz wydawało się to czystą głupotą i zacisnąłem pięści, zły na samego siebie, bo nie oszukaliśmy nikogo.

Harald pociągnął za brodę, nie wydawał się przy tym ani zaskoczony, ani zaniepokojony.

– Czy podejrzewa, że Freya i Bjorn są z nami w Nordelandii?

Guthrum skinął krótko głową.

– Sądzi, że zbyt łatwo się wycofałeś. Wierzy, że znalazłeś ich tuż po tym, jak spadli do wodospadu. Tłumaczy Ylvie, że gdybyś znalazł ich ciała, na pewno byś o tym powiedział, więc muszą żyć.

– Snorri, stary przyjacielu, nie jesteś głupcem – mruknął Harald pod nosem, ale później pokręcił głową. – To nieuniknione, że on odkryje, iż ty i Freya przeżyliście, Bjornie. Zbyt wielu widziało wasze twarze, a choć chciałbym wierzyć, że wszyscy moi wojownicy są lojalni, wystarczy jeden, którego skusi perspektywa bogactwa, i cały podstęp wyjdzie na jaw. Musimy skierować się w głąb lądu do bezpiecznego Hrafnheimu.

Serce zabiło mi szybciej na myśl o twierdzy, w której się wychowałem. Mój dom, bo matka nalegała, bym został z Haraldem i szkolił się na wojownika. Byli tam moi przyjaciele, jak również rodzina, z którą łączyły mnie więzi równie silne jak krew.

Głos Frei wyrwał mnie z rozmyślań.

– Nie zgodziłam się udać do Hrafnheimu, jedynie zobaczyć się z Sagą. Tora powiedziała mi, że ona przebywa w innym miejscu.

Podeszła bezgłośnie. Za nią stała Tora, z dłonią na rękojeści miecza. Moja siostra i przyjaciółka. A przynajmniej kiedyś nią była. Wiele się zmieniło.

– Musisz przejechać przez Hrafnheim, by dotrzeć do chaty Sagi – wyjaśnił Harald. – Będziecie potrzebowali koni i zapasów, które możecie dostać w mieście.

– W mieście, które jest twoją twierdzą.

Freya założyła ręce na piersi. Była tak piękna i wojownicza, że poczułem ból w sercu, a uczucie to wcale nie zniknęło, kiedy posłała mi mordercze spojrzenie.

– Myślisz, że z własnej woli wejdę do twojej twierdzy? Nawet w małych rybackich wioskach w Skalandii słyszeliśmy o Hrafnheimie, a w szczególności o tym, że każdy, kto nie był Nordelandczykiem, a zobaczył jego wnętrze, już go nie opuścił. Kto mi obieca, że nie zamkniesz mnie w więzieniu do końca moich dni?

Harald nie zamykał ludzi. Wolał inne formy kary – na tę myśl przeniosłem spojrzenie na jego niewolników, jego bezimiennych, którzy klęczeli na piasku z czarnymi kapturami na głowach.

– Masz moje słowo, że nie zamierzam cię zamknąć w więzieniu. – Król poprawił miecze u pasa. – W Hrafnheimie nie mam nawet więzienia.

Freya prychnęła.

– Twoje słowo jest dla mnie mniej warte od szczyn w nocniku. Nie ruszę do Hrafnheimu. Daj mi przewodnika, a sama udam się do Sagi. – Znów skupiła na mnie wzrok. – Przewodnika, którym nie będzie Bjorn.

Choć spodziewałem się jej słów, nie złagodziło to bólu, który wywołały.

– Nie zgłosiłem się. – Zdjąłem z rękawa kawałek wodorostu i odrzuciłem go na bok. – Idź pieszo, jeśli musisz, W Ogniu Zrodzona. Ja popłynę w górę Rimstromu do Hrafnheimu, wezmę szybkiego konia i dotrę do chaty mojej matki pełne dwa tygodnie przed tobą. Zostawię ci kubek miodu, bo po tak długiej wędrówce z pewnością będziesz spragniona.

Freya nic nie powiedziała, ale ziemia zadrżała i wszyscy zrobili zaniepokojone miny.

– Dalej – powiedziałem. – Przeklnij mnie do Helheimu. Poproś swoją boską matkę, by pozbawiła mnie miejsca w Walhalli. Poprzednim razem nie zadziałało, ale może teraz będzie inaczej.

– Wszechojciec mi podziękuje, że oszczędziłam mu twojego głosu – warknęła. – Prawdziwą karą byłoby umieszczenie cię gdzieś samotnie, gdzie mógłbyś irytować tylko samego siebie.

Harald westchnął i rozmasował skronie.

– Powiedz mi, gdzie jest to miejsce, bo wydaje się bardzo spokojne w porównaniu z utknięciem między wami dwojgiem. Freyo, wybór należy do ciebie. Statkiem lub pieszo.

Poruszała szczęką, ale pod uporem krył się ślad strachu. Była samotna w kraju, który był wrogiem jej ojczyzny, i poczułem się winny, że ją podpuszczałem.

– Nikt cię nie powstrzyma przed udaniem się do mojej matki, by poznać prawdę – powiedziałem. – Masz moje słowo.

Wydawało się, że czerwień w jej oczach wrze, kiedy syknęła:

– Pierdolę twoje słowo, Bjornie. Znaczy jeszcze mniej niż słowo twojego króla.

Odwróciwszy się, ruszyła w stronę drakkara, a Tora deptała jej po piętach.

Harald westchnął, po czym gestem odesłał wojowników i wydał Skade rozkaz, by przygotowali się do wypłynięcia. Następnie odwrócił się do mnie i wyjął z kieszeni srebrną bransoletę na ramię. Dobrze ją znałem, bo dostałem ją od niego przed wielu laty, a później oddałem na przechowanie, kiedy wyruszyłem do Skalandii w poszukiwaniu tarczowniczki i zemsty.

– Freya jest niezbędna, by Snorri mógł wypełnić swoje przeznaczenie jako król – stwierdził Harald. – Nie odda jej bez walki, a w chwili, kiedy będzie miał pewność, że ona tu jest, wyruszy w pościg. Pójdzie na wojnę z Nordelandią, żeby ją odzyskać. Wiem, że umrzesz, by ją ochronić, ale czy nadal będziesz walczył w obronie ojczyzny? Czy wciąż jesteś Nordelandczykiem, mój synu?

Wziąłem srebrną bransoletę, poczułem chłód metalu na dłoni i przypomniałem sobie, jak wiele dla mnie znaczyła, kiedy ją dostałem. Kiedy nazwał mnie obrońcą ludzi, którzy mnie przyjęli i traktowali z życzliwością, gdy wydawało mi się, że utraciłem wszystko.

– Zawsze będę Nordelandczykiem. – Wsunąłem bransoletę na rękę, na jej miejsce nad łokciem. – Dobrze wrócić do domu, ojcze.Nie miałam najmniejszej ochoty wrócić na pokład drakkara z Nordelandczykami, bo pod złością krył się strach, który wzbudzał mdłości. Byłam gotowa opuścić Skalandię z Bjornem, ponieważ myślałam, że Snorri uwierzy w moją śmierć. Że nie ukarze mojego brata ani Ingrid i ci, którzy pozostali jeszcze z mojej rodziny, będą mogli żyć dalej. Jednak podsłuchane słowa wskazywały, że Snorri ze mnie nie zrezygnował, a to znaczyło, że Geir, Ingrid i ich nienarodzone dziecko wciąż byli w niebezpieczeństwie. Choć nie miałam najlepszych kontaktów z bratem, czułam się chora na myśl, że niewinnemu dziecku mogłaby się stać krzywda.

I, samolubnie, bałam się również o siebie.

Mężczyźni i kobiety na statku, jak również ci, którzy płynęli na pozostałych dwóch, byli najeźdźcami, których nauczyłam się bać. Każde dziecko dorastające na wybrzeżu Skalandii wiedziało, że ma czuć przerażenie na widok drakkarów z niebiesko-­białymi żaglami. Wiedziało, że na widok sztandaru z białym wilkiem ma uciekać do lasu i ukryć się ze starcami, podczas gdy dorośli próbowali walczyć z doświadczonymi wojownikami zdecydowanymi zabrać wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, przede wszystkim ludzkie życie. Kiedy byłam mała, mój wuj zginął w ataku, a ciotka została wzięta do niewoli i nigdy już o niej nie usłyszałam. Wspomnienia odległe, ale nigdy nie zapomniane, i nie ży­wiłam złudzeń, że ci, którzy mnie otaczali, byli mniej niebezpieczni. Szczególnie kiedy nad moją głową łopotał na wietrze biały wilk.

„Wcale nie jesteś bezradna” – szepnęłam w duchu. Nordelandczycy trzymali się ode mnie na dystans, co mnie jednocześnie uspokajało i przerażało, bo bali się mnie tak, jak ludzie boją się potwora. Słyszałam, jak szepcą między sobą o tym, co zrobiłam wojownikom Haralda, kiedy odnaleźli mnie i Bjorna. Jak magia podarowana mi przez Hel wyrwała dusze z ich ciał i pociągnęła je w dół, do Helheimu, na zawsze odbierając im halle Walhalli. Szepcą, że tylko bezlosi mogą obronić się przede mną, a życie Haralda zostało ocalone jedynie dlatego, że inni bogowie wtrącili się, by ocalić ukochanego króla Nordelandii. Uznałam to za prawdopodobne, bo magia Hel nawet się do niego nie zbliżyła.

Bali się mnie, a ja nie mogłam mieć do nich o to pretensji, bo bałam się sama siebie. Nie rozumiałam, jak przerażająca przyszłość z przepowiedni Sagi mogła stać się rzeczywistością, skoro magia Hlin wyłącznie chroniła. Teraz jednak było jasne, jak mogłam stać się zarazą, którą przepowiedziała. Jak w ataku złości mogłabym zabić dziesiątki, setki, może tysiące, i uwięzić ich dusze w krainie Hel. Helheim nie był przerażającym miejscem, ale odesłanie tam odbierało wojownikom szansę, by zasiąść przy stole Wszechojca i walczyć w ostatniej bitwie, a to ta obietnica dawała im odwagę, by stawić czoło śmierci.

Nikt nie powinien mieć takiej mocy, a już szczególnie ja, i w duchu obiecałam sobie, że już nigdy nie użyję magii.

Nie będę tym potworem. Odmawiam tego.

„Wkrótce dowiesz się, kim jesteś – przypomniałam samej sobie. – Kiedy poznasz prawdę, będziesz widziała jasno swoją drogę”.

Istniała też możliwość, że płynę w stronę swojego przyszłego więzienia. Ale musiałam podjąć to ryzyko.

Otuliłam się ciaśniej wełnianym płaszczem i spojrzałam na Bjorna, który siedział z Haraldem. Ściągnął włosy w węzeł, a tatuaże na bokach jego głowy były częściowo zasłonięte, bo od kilku dni się nie golił. Jego policzki również pokrywał zarost, ale nie był dość długi, by złagodzić ostre kości policzkowe i wyraźnie zarysowaną szczękę. Harald powiedział coś do niego, a kiedy Bjorn odpowiedział, promienie słońca rozświetliły jego zielone oczy, ale również głębokie cienie pod nimi.

Usłyszałam w głowie jego głos. „Nikt cię nie powstrzyma przed udaniem się do mojej matki, by poznać prawdę. Masz moje słowo”.

Wydawał się szczery, ale nie mogłam zapomnieć, że takie samo wrażenie odnosiłam, kiedy kłamał w żywe oczy.

Skręcona srebrna bransoleta, którą nosił nad łokciem, błyszczała w promieniach słońca, a ja wiedziałam, że dostał ją od Haralda. Symbol rodziny i wierności. Mój brat Geir dostał podobną od Snorriego, kiedy dołączył do jego drużyny, podobnie mój ojciec. Wszyscy wojownicy Snorriego je nosili, a choć zauważyłam, że Bjorn tego nie robi, nie zastanowiło mnie to. Bezmyślnie uwierzyłam, że miało to coś wspólnego z jego skłonnością, by przy każdej nadarzającej się okazji pozbywać się koszuli, a nie z niewielkim wyzwaniem rzucanym mężczyźnie, którego najwyraźniej przysiągł zniszczyć.

Wbrew woli przypomniałam sobie naszą wspinaczkę przez pełne draugów tunele Fjalltindr. Chwilę, kiedy odpoczywaliśmy razem, a gorąco topora i ramion chroniło mnie przed chłodem góry. Rozmawialiśmy o Nordelandii, opowiadał, jak traktowali go ludzie, a ja spytałam, co myśli o tym, że Snorri zamierza wyruszyć na wojnę przeciwko nim. „Niezależnie od tego, co myślę o ludziach, ten, który skrzywdził moją matkę, musi za to zapłacić – powiedział wtedy. – Złożyłem przysięgę, że odbiorę mu wszystko, a każdy, kto stanie mi na drodze, będzie jedynie ofiarą wojny”.

Powiedział prawdę, ale ja słyszałam tylko to, co chciałam usłyszeć. Że Harald był jego wrogiem. Nordelandia była jego wrogiem. Oskarżenia Ylvy okazały się prawdą, a ja bez trudu przypomniałam sobie, iż uznałam jej wrogość za zazdrość z powodu Leifa. Jakże się myliłam.

Niezależnie od pochodzenia Bjorn był Nordelandczykiem do szpiku kości, co czyniło go moim wrogiem.

Zacisnęłam pięści i odwróciłam głowę, by go już nie widzieć.Co oznaczało niestety, że w moim polu widzenia znalazła się Tora.

Dziecko Thora było wyższe ode mnie o głowę i szerokie w barach. Doskonale posługiwało się bronią, ale tym, co czyniło je niebezpiecznym, była błyskawica, którą mogło przywołać i wypuszczać z rąk. Błyskawica, która prawie mnie zabiła, ale zamiast tego odebrała życie Bodil. Twarz Tory pokrywały poparzenia po tym, jak odbiłam jej błyskawicę swoją tarczą, gdy stała na strażnicy Grindill. Choć minęło wiele czasu, poparzenia wciąż były jaskrawoczerwone i zauważyłam, że rozpuściła długie jasne włosy, by je zasłonić.

– Harald nie ma na służbie uzdrowiciela? – spytałam.

– Volund to dziecko Eir. – Tora wskazała brodą w stronę jednego z drakkarów, który nas eskortował. – Ten stary i gruby w zielonej tunice.

Zmrużyłam oczy i w końcu dostrzegłam rumianego starszego mężczyznę, który pasował do opisu. Wydawało się, że drzemie z głową opartą na dłoni, gdy statek sunął po falach.

– W takim razie dlaczego cię nie uzdrowił?

– Odmówiono mi uleczenia.

Tora mówiła głosem pozbawionym wyrazu, ale nie przegapiłam, że uniosła dłoń do ran, które robiły wrażenie bolesnych i musiały zostawić blizny.

Większość z tego, co wiedziałam o mocach dzieci Eir, usłyszałam od Liv, uzdrowicielki, która zajęła się moją ręką po tym, jak poparzył ją topór Bjorna. Powiedziała, że Eir obdarza swoją magią kapryśnie, niektóre obrażenia uzdrawia tak, że znika po nich wszelki ślad, inne zaś, jak w przypadku mojej dłoni, potrzebowały czasu. Czasami w ogóle nie pomagała, co widziałam, gdy Gnut zaatakował Halsar i wielu rannych umarło, mimo iż Liv próbowała leczyć ich swoją magią. Liv była dobrą kobietą i mogłabym w końcu nazwać ją swoją przyjaciółką, ale zginęła, kiedy Gnut powrócił, by dokończyć atak. Przyszło mi na myśl, że Tora mogła pomagać Gnutowi również w tamtej bitwie, więc stwierdziłam:

– Stosowna kara. Zabiłaś moją przyjaciółkę i wielu innych.

Tora złapała mnie za prawą rękę i uniosła ją tak, że promienie słońca padały na blizny.

– Może Eir zobaczyła twoją przyszłość i uznała, że też zasługujesz na karę. A ja nie celowałam w Bodil, lecz w ciebie. To był jeden z największych błędów mojego życia.

Wyrwałam nadgarstek z jej uścisku.

– Poznałam Bodil, kiedy byłam mała, a mój wuj próbował nawiązać kontakty handlowe z jej klanem. Była doskonałą wojowniczką, żadna inna żyjąca kobieta nie miała tak świetnej reputacji, a ja powiedziałam jej, że chcę być taka jak ona. – Tora odetchnęła głęboko. – Pamiętam, że Bodil uniosła stopę, by ją podrapać, a później powiedziała z uśmiechem: „Wcale nie”.

Poczułam ściskanie w piersi.

– Stopy ją swędziały, kiedy ktoś mówił nieprawdę. Nie chciałaś być wojowniczką.

– Wtedy nie.

– Co się zmieniło?

Spojrzałam w brązowe oczy Tory. Krył się w nich stary ból.

Nim zdążyła odpowiedzieć, Harald położył dłoń na jej ramieniu.

– Jej wuj był złym człowiekiem, który robił złe rzeczy. Ale on już od dawna nie żyje, prawda, Toro?

– Tak, mój królu – powiedziało cicho dziecko Thora. – Ty go straciłeś.

– A ty od tego czasu stoisz u mojego boku. – Harald poklepał ją po ramieniu. – Dziecko mojego serca, nawet jeśli nie z mojej krwi, i wojowniczka, której niewielu mogło dorównać. Ty jesteś jedną z tych niewielu, Freyo.

Poczułam mrowienie skóry, jego słowa mi nie pasowały, choć nie umiałabym wyjaśnić dlaczego.

– Dym!

Donośny głos Skade sprawił, że wszyscy w drakkarze spojrzeli naprzód, w kierunku wskazywanym przez łowczynię. Z początku dym był słabo widoczny, zaledwie kilka smużek, ale wkrótce zmienił się w wielkie czarne kolumny.

Najeźdźcy.

– Przybyli Skalandczycy! – krzyknął ktoś z jednego z pozostałych okrętów. – Snorri przybył odebrać swój łup!

Serce zabiło mi szybciej i wstałam. Jak mógł dotrzeć tu tak szybko? Jak to było możliwe?

Ptak, który wcześniej siedział na ramieniu jednego z mężczyzn, opadł z nieba i krzyczał głośno, okrążając swojego pana, który płynął na innym statku.

– Nie Skalandczycy! Islundczycy! – ryknął mężczyzna.

Poczułam, że ręce mi się spociły na wzmiankę o wyspiarzach, bo oni od czasu do czasu najeżdżali Skalandię. Kiedy to robili, nikt nie pozostawał żywy. Jednak wszyscy Nordelandczycy na okrętach poderwali się na równe nogi i krzyczeli z wściekłości, nie ze strachu.

– Wygląda na to, że Islundczycy zauważyli naszą nieobecność i postanowili ją wykorzystać – stwierdziła Skade. – Nasze wioski pozostały bez obrony.

Harald zacisnął zęby i przeniósł wzrok na kolumny dymu.

– Zapłacą za to, bo biały wilk przybywa. – Później ryknął: – Gotujcie broń, przyjaciele, bo płyniemy, by skąpać się we krwi Islundczyków!
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij