Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Klechdy sezamowe - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 listopada 2021
Ebook
17,00 zł
Audiobook
19,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
17,00

Klechdy sezamowe - ebook

Klechdy sezamowe zostały wydane w 1913 roku i wpisały się do kanonu polskiej literatury dziecięcej. Od dziesięcioleci uważane są za najpiękniejsze, najbardziej nowatorskie i najoryginalniejsze opracowanie bajek wschodu. W skład zbioru wchodzą: Ali Baba i czterdziestu zbójców, Baśń o Aladynie i o lampie cudownej, Baśń o rumaku zaklętym, O pięknej Parysadzie i o Ptaku Bulbulezarze, Opowiadanie króla Wysp Hebanowych, Rybak i geniusz. Bajki wyróżniają się nie tylko żywą narracją i piękną poetycką prozą, ale także jasnym przekazem moralnym oraz mistrzowską analizą psychologiczną postaci. Obdarzone są magnetyczną siłą stylu Leśmiana. Od pokoleń bawią dzieci i uczą piękna języka polskiego.

 

Lektura uzupełniająca w klasach I–III

 

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8279-188-4
Rozmiar pliku: 3,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

BAŚŃ O RUMAKU ZAKLĘTYM

Trzeba bardzo natężyć uwagę, aby od początku do końca wysłuchać baśni o zaklętym rumaku. Jest to bowiem baśń pełna zdarzeń niespodzianych i cudów niesłychanych. Naprawdę czarodziejska baśń. Toteż nieuważnemu i nieostrożnemu słuchaczowi łatwo zabłąkać się w tej baśni tak samo, jak się pewien chłopiec zabłąkał w lesie czarodziejskim. O północy wszystkie ścieżki i drogi tego dziwnego lasu zaczęły ze śmiechem skakać i pląsać i – rozpląsane – uciekały przed chłopcem, ile razy chciał na jedną z nich nastąpić nogą, ażeby po niej wrócić do domu. Trzeba być bardzo uważnym wówczas, kiedy się wchodzi do czarodziejskiego lasu, albo wówczas, kiedy się słucha naprawdę czarodziejskiej baśni. Nawet królowie perscy, arabscy i indyjscy natężali swoją królewską uwagę, gdy im opowiadano tę dziwną i straszną, i osobliwą, i niepojętą baśń o rumaku zaklętym.

Prosimy więc o ciszę, gdyż oto baśń się zaczyna!

Każdemu, kto jest znawcą bajek z tysiąca i jednej nocy, wiadomo od dawna, że w Persji Nowy Rok przypada na wiosnę. U nas – na zimę, a tam – na wiosnę. Pierwszy dzień wiosny jest jednocześnie pierwszym dniem roku. Persowie kochają słońce i kwiaty i dlatego też rozpoczynają swój rok wówczas, kiedy na świecie jest dużo słońca i dużo kwiatów. W dniu owym na całej ziemi perskiej odbywa się wielkie święto. To bardzo przyjemnie, kiedy nadchodzi wielkie święto i dzieją się rozmaite czary. Trzeba bowiem zauważyć, że w Persji jest wielu rozmaitych czarowników, szczególnie w głównym mieście, stolicy Persji, która się nazywa Szyraz.

W takim właśnie dniu, na Nowy Rok, w Szyrazie odbywało się wspaniałe święto. Na ogromnym placu przed pałacem królewskim ustawiono wysoki tron, rzeźbiony ze złota wydobytego niegdyś z Sezamu. Na tym tronie zasiadł sam król w płaszczu purpurowym i w koronie gęsto nabijanej brylantami. Ciekawi poddani starannie zadzierali nosy do góry, ażeby zajrzeć w oślepiający blask korony królewskiej. Ale promienie słońca, odbite od brylantów, trafiały im wprost na twarze i przypiekały nosy, ciekawie zadarte do góry.

Po bokach tronu stali rycerze i dworzanie, a na przedzie stali muzykanci nadworni. Muzykanci byli dumni ze swoich złotych i tajemniczych instrumentów i z tego, że ich nauczono grać na tych instrumentach rozmaite melodie. Grali tak zawzięcie i tak skocznie, i tak do tańca, że nie tylko wszyscy poddani, ale nawet sam król nie mógł wytrzymać ani usiedzieć na miejscu i z lekka poruszał się na złotym tronie w takt muzyki. Wszyscy się poruszali i nucili półgłosem. Poddani nucili bez słów, a król nucił takie słowa:

– Przepraszam was, moi poddani, za to, że zamiast nikogo nie słuchać, słucham waszej gry na złotych instrumentach i poruszam się w takt waszej muzyki.

Tak nucił król. Tymczasem coraz większe tłumy gromadziły się na placu, bo każdy chciał zobaczyć króla, muzykantów i Nowy Rok.

Wówczas podchodzili do króla rozmaici ludzie z rozmaitych krain, żeby się pochwalić magicznymi wynalazkami i czarnoksięskimi odkryciami. Taki był bowiem obyczaj w Persji, że na Nowy Rok pokazywano królowi cuda i dziwy, nieznane dotąd nikomu.

Najpierw stanął przed królem Arab w białym turbanie i w białym płaszczu. Arab pokazał królowi zwierciadło magiczne. Ktokolwiek zajrzał do tego zwierciadła, ten zamiast własnej twarzy widział twarz swego prapradziada. Prapradziad kiwał w zwierciadle głową na powitanie i uśmiechał się, zupełnie jak żywy. Królowi zwierciadło magiczne bardzo się podobało. Kupił je i kazał natychmiast złożyć do swego skarbca.

Potem zbliżył się do tronu młody Syryjczyk i położył przed królem zaklęty dukat. Dukat był złoty i miał tę właściwość, że ktokolwiek wsunął go do kieszeni, ten natychmiast dostawał na twarzy mocnych rumieńców. Królowi bardzo się ten dukat podobał i też go kazał złożyć do swego skarbca.

Po Syryjczyku zjawił się Pers i rozwinął przed królem wielki dywan. Dywan był utkany z tej samej purpury, która się pali na obłokach wieczorem, kiedy słońce zachodzi. Dość było rozesłać ten dywan w pokoju, żeby natychmiast słyszeć, jak słońce zachodząc, opowiada złote i purpurowe bajki, pełne złotych i purpurowych strachów. Żaden człowiek nie umiałby opowiedzieć takich bajek! Królowi dywan bardzo się podobał, kupił go i kazał złożyć do skarbca.

I wielu jeszcze innych czarowników pokazywało królowi różne cuda i dziwy. A gdy już wszyscy wszystko pokazali, król dał znak dłonią, że uroczystość skończona. Muzykanci przestali grać na złotych instrumentach. Czarownicy wyruszyli z powrotem w drogę – każdy do swojej ojczyzny. Poddani zaczęli się rozchodzić do domów. Wtem – nagle – ni stąd, ni zowąd – wysunął się z tłumu jakiś czarnoksiężnik. Prowadził on za uzdę pięknego rumaka, na którym błyszczał złoty czaprak i złote siodło. Rumak był wyciosany z drzewa, ale tak dobrze i dokładnie, że nie tylko wyglądał jak żywy, lecz naprawdę się poruszał, wywracał ogniste ślepia, rozdymał nozdrza i dzwonił złotymi kopytami o ziemię tak zgrabnie i tak naumyślnie, jakby chciał przy tym powiedzieć: „Czy słyszycie, jak ładnie dzwonię?”.

Wszyscy spojrzeli na czarnoksiężnika i on spojrzał na wszystkich. Wszyscy na jego widok uczuli jakąś trwogę, ale on żadnej trwogi nie uczuł. Szybko i nagle zbliżył się do króla razem z rumakiem, padł przed królem czołem na ziemię, bo tak kazał obyczaj, potem powstał, wskazał dłonią swego rumaka i rzekł z tajemniczym uśmiechem na twarzy:

– Królu, zbliżam się do ciebie ostatni, ale zadziwię ciebie cudem największym ze wszystkich cudów! Tym cudem jest mój rumak. Spójrz tylko na niego, a zobaczysz, że mówię prawdę.

Król spojrzał na rumaka i rzeczywiście był zachwycony jego widokiem. Wszakże ukrył przed czarnoksiężnikiem swój zachwyt, bo chciał pokazać, że jest znawcą cudów i że już nieraz widywał daleko wspanialsze dziwy. Żeby to pokazać, zmrużył oczy, skrzywił usta i rzekł z przekąsem:

– Już nieraz widywałem daleko wspanialsze dziwy, bo jestem królem, a nie byle jakim włóczęgą. Wprawdzie twój koń jest bardzo dobrze i dokładnie rzeźbiony w drzewie, ale znam rzeźbiarzy, którzy potrafią wyrzeźbić takiego samego, a nawet piękniejszego konia.

Czarnoksiężnik, słysząc te słowa, znowu się uśmiechnął tajemniczo i odpowiedział królowi:

– Ten koń nie tylko ma piękny wygląd, ale posiada zdolności czarodziejskie. Jest to koń naprawdę czarodziejski, niepodobny do innych zwyczajnych koni. Znam jeden taki sekret, że mogę mego rumaka przymusić do bardzo szybkiego biegu. Ten, kogo nauczę mego sekretu, może tak samo jak ja jeździć na moim rumaku. My, czarnoksiężnicy, lubimy wszystko robić po czarnoksięsku. Nudzi nas zwyczajna jazda na zwyczajnym koniu. Daleko większą przyjemność sprawia nam zaklęta jazda na rumaku zaklętym. Jeżeli Wasza Królewska Mość życzy sobie tego, to natychmiast mogę dosiąść mego rumaka i wypróbować go przed oczyma Waszej Królewskiej Mości i wszystkich poddanych.

– Dobrze! – zawołał król. – Życzę sobie tego, bo chcę się przekonać naocznie, czy twój rumak naprawdę jest rumakiem zaklętym. Pamiętam, że niańka, kiedy byłem małym chłopcem, opowiadała mi pewnej nocy bajkę o rumaku zaklętym. Może to jest ten sam rumak z tej samej bajki. A choćby nawet był rumakiem z jakiejś innej bajki, w każdym razie chcę, żebyś go dosiadł w moich oczach.

Czarnoksiężnik natychmiast dosiadł rumaka, poprawił się w złotym siodle, ściągnął złote cugle i zapytał króla z tym samym tajemniczym uśmiechem:

– Królu, dokąd mi teraz każesz pojechać?

Król długo się namyślał, aż wreszcie rzekł:

– Widzisz tam, przed nami, za miastem, w pustyni, daleką górę. Ta góra jest tak daleka, że nie widać jej wyraźnych kształtów. Widać tylko błękitną mgłę. Ale ta mgła błękitna jest właśnie górą, bardzo oddaloną od naszych oczu. Słońce teraz oświetla ową górę, a właściwie ową mgłę błękitną. Oświetlona słońcem mgła błękitna wygląda jak złota. Skieruj swego rumaka do owej mgły złotej, która jest mgłą błękitną, a gdy się zbliżysz do niej... zmieni się w górę. U podnóża góry rośnie palma. Znam wszystkie liście tej palmy, bo sam ją własnoręcznie zasadziłem. Zerwij jeden liść palmowy i przywieź mi go z powrotem na dowód, żeś był u podnóża góry.

Ledwie król wyrzekł te słowa, czarnoksiężnik natychmiast przykręcił śrubkę ukrytą na szyi konia pod grzywą. Czarodziejsko nakręcony koń uniósł się wraz z czarnoksiężnikiem w powietrze. Uniósł się tak szybko, że od razu znikł w obłokach. I król, i jego poddani krzyknęli ze zdziwienia i szeroko otworzyli usta i oczy. Nie zdążyli jeszcze przymknąć ust i oczu, a już zobaczyli powracającego konno czarnoksiężnika. Czarnoksiężnik szybko spuszczał się z obłoków na ziemię. Skierował konia na plac – przed tron królewski. W jednej dłoni trzymał cugle, a w drugiej liść palmowy zerwany u podnóża góry. Zatrzymał rumaka przed królem, zeskoczył z siodła na ziemię, padł czołem do stóp królewskich i złożył wielki liść palmowy.

– Tak – zawołał król, zachwycony tym niezwykłym cudem – to jest na pewno ten sam rumak zaklęty, o którym opowiadała mi moja niańka, kiedy byłem jeszcze małym chłopcem! Jest to bezwarunkowo najpiękniejszy rumak z najpiękniejszej bajki! Chcę koniecznie kupić od ciebie tego rumaka! Dam ci w zamian tyle dukatów, ile tylko zażądasz!

Czarnoksiężnik znów uśmiechnął się tajemniczo i tak powiedział królowi:

– Królu, otrzymałem tego rumaka od jednego ze znajomych czarowników. Nie chciał brać w zamian ani dukatów, ani talarów. Zażądał natomiast ręki mojej siostry. Prócz tego musiałem mu złożyć przysięgę, że nigdy nikomu ani za dukaty, ani za talary nie sprzedam mego rumaka. Cudów sprzedawać nie wolno. Wolno mi tylko podarować zaklętego rumaka temu, kto mi odda za żonę swoją siostrę lub córkę. Jeżeli chcesz zostać szczęśliwym właścicielem zaklętego rumaka, musisz oddać mi za żonę swoją piękną córkę, królewnę perską!

Słysząc te zuchwałe słowa, wszyscy dworzanie i ministrowie wybuchnęli głośnym śmiechem. Damy dworskie zawołały chórem:

– Jak śmiesz obrażać naszą królewnę, która tylko królewicza poślubić może!

Ale najbardziej rozgniewał się na zuchwałego czarnoksiężnika syn królewski, młody książę Firuz Szach. Nic jednak nie powiedział, bo był pewien, że król sam ukarze śmiałka. Królowi jednak tak się podobał rumak zaklęty, że nie wiedział, co ma teraz począć i jak postąpić. Zamyślił się i milczał. Milczał i patrzył na rumaka. Patrzył na rumaka i zachwycał się jego złotymi kopytami. Wówczas książę Firuz Szach wystąpił naprzód i rzekł głosem spokojnym:

– Przepraszam cię, mój ojcze królu, za to, że się ośmielę zrobić ci uwagę. Zuchwały czarnoksiężnik obraził twoją córkę, a moją siostrę. Wobec wszystkich zebranych na tym placu zażądał jej w zamian za swego konia. Zapomniał o tym, że moja siostra, a twoja córka, jest królewną i może poślubić tylko królewicza. Ale ty, królu, zamiast ukarać zuchwałego czarnoksiężnika, zamyśliłeś się i milczysz. Milczysz i patrzysz na rumaka. Patrzysz na rumaka i zachwycasz się jego złotymi kopytami!

– Przepraszam cię, mój synu – odrzekł król. – Przepraszam cię za to, że mnie tak olśniły złote kopyta zaklętego rumaka. Kocham moją córkę i nigdy nie wydałbym jej za mąż za nieznanego włóczęgę. Wiem, ilu tych czarowników błąka się po naszej ziemi. Może ten czarnoksiężnik jest jednym z takich złych czarowników. Prócz tego córka moja jest królewną i musi poślubić królewicza. Ale pomyśl sam, jak to przyjemnie mieć w swoim skarbcu zaklętego rumaka! Cały naród byłby mi wdzięczny za taki nabytek! Kto posiada zaklętego rumaka, ten może swobodnie bujać w obłokach i zwyciężać swoich wrogów chodzących po ziemi. Pomyśl, co by to był dla mnie za smutek, gdyby król innej krainy zgodził się na zuchwałe żądanie czarnoksiężnika, oddał mu za żonę swoją córkę i otrzymał w zamian zaklętego rumaka! Gdyby się tak stało, umarłbym chyba z rozpaczy! A przecież wiem, że ani ty, mój synu, ani moi poddani nie życzą sobie tego, żebym umarł z rozpaczy. Dlatego też milczę i namyślam się, co mam uczynić? Chciałbym, mój synu, żebyś ty teraz wypróbował zaklętego rumaka. Ciekawy jestem, czy ów rumak będzie posłuszny tobie tak samo, jak był posłuszny czarnoksiężnikowi. Nie wątpię, że czarnoksiężnik pozwoli ci dosiąść swego rumaka.

Czarnoksiężnik, słysząc te słowa, natychmiast zbliżył się z rumakiem do księcia Firuz Szacha, żeby mu podać strzemię i nauczyć go sekretu. Lecz Firuz Szach podpatrzył dawniej, jak czarnoksiężnik przykręcił śrubkę na szyi konia. I zanim czarnoksiężnik zdążył cokolwiek powiedzieć, książę wskoczył na siodło i przykręcił śrubkę. Zaledwie to uczynił, rumak w mgnieniu oka uniósł go w powietrze. Firuz Szach zniknął z oczu króla i wszystkich jego poddanych.

– Kto widzi w obłokach mego syna? – zapytał król, zlękniony i zdumiony.

– Nikt! Nikt! Nikt! – odezwały się zewsząd głosy.

Wówczas król zwrócił się do ministra dworu i zapytał:

– Czyś zginął kiedykolwiek w obłokach i czy wiesz, co w takich razach czynić trzeba?

Minister dworu zarumienił się po uszy i rzekł:

– Niech mi Wasza Królewska Mość wybaczy moją ociężałość. Mam już sześćdziesiąt lat i jestem bardzo otyły. Odkąd żyję na świecie, nie zdarzyło mi się jeszcze zginąć w obłokach i nie wiem, co się w takich razach czyni.

Król zawołał zrozpaczony:

– Mam ministra dworu, który nie może mi pomóc wtedy, kiedy spada na mnie prawdziwe nieszczęście! Syn mój zginął w obłokach! Jestem najnieszczęśliwszym ze wszystkich ojców na ziemi! Po cóż namówiłem mego syna, ażeby dosiadł zaklętego rumaka? Gdzie jest czarnoksiężnik, sprawca mego nieszczęścia?

Czarnoksiężnik padł czołem na ziemię i zawołał:

– Królu! Nie z mojej winy syn twój zginął w obłokach. Chciałem go przed odjazdem nauczyć sekretu kierowania rumakiem. Ale syn twój, nieostrożny i dumny jak każdy zresztą młodzieniec, nie czekał nawet na moje rady. Widział on dawniej, jak przykręcałem śrubkę na szyi mego konia, nakręcił ją, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, i zginął natychmiast w obłokach. Tymczasem przykręcenie tej śrubki zmusza rumaka do nieustannego lotu w dal i wzwyż, przed siebie. Aby go zatrzymać i skierować z powrotem ku ziemi, trzeba pokręcić inną, mniejszą śrubką, ukrytą niżej pod czaprakiem. Nie wiem, czy książę Firuz Szach domyśli się tej tajemnicy. Nie mogę być jednak odpowiedzialny za życie młodego księcia.

– Boję się – rzekł król – że koń twój rozbryka się w obłokach i wysadzi z siodła mego syna. Z takiej wysokości nie spada się na ziemię bezkarnie. Śmierć jego wówczas pewna i nieunikniona.

– Królu, co do tego możesz być spokojny – odrzekł czarnoksiężnik. – Koń mój nie jest znarowiony i nigdy nie bryka. Nikogo dotąd nie wysadził z siodła i nie stanął dęba nawet przed największą chmurą. Mogę ci przysiąc, że nie uczyni nic złego Firuz Szachowi i że nie pozwoli mu upaść na ziemię.

– W takim razie – rzekł król – będę czekał na powrót mego syna z obłoków przez trzy miesiące. Jeżeli w ciągu tego czasu nie wróci, każę ci odciąć głowę. A tymczasem wtrącę cię do więzienia, żebyś nie uciekł przed upływem trzech miesięcy.

Natychmiast wtrącono czarnoksiężnika do więzienia, a król wrócił do pałacu, aby tam wyczekiwać swego syna.

Tymczasem książę Firuz Szach, uniesiony tak szybko i tak od razu w powietrze, nie rozumiał, co się z nim dzieje. Nie stracił jednak przytomności, bo był odważny. A odwaga jest potrzebna, szczególnie wtedy, kiedy się lata po obłokach. Ziemia od dawna znikła mu z oczu. Widział tylko obłoki oświetlone słońcem. Jedne były złote, drugie – srebrne. Niektóre paliły się tak mocno, że aż dym złoty z nich buchał jak podczas pożaru. Firuz Szach nie widział nic prócz obłoków i słońca. Rumak biegł szybko i złotymi kopytami uderzał w obłoki tak mocno, że się czasem rozpryskiwały na strzępy. Firuz Szach czuł, że koń unosi go coraz wyżej i wyżej, coraz dalej od ziemi i od pałacu. Spojrzał w dół – i zobaczył pustkę i przepaść. Doznał zawrotu głowy i pomyślał, że taka podróż w obłokach jest niebezpieczna i że trzeba wrócić na ziemię. Zakręcił więc tę samą śrubkę w przeciwną stronę. Zdawało mu się, że tym sposobem skieruje rumaka z powrotem na ziemię. Ale to nic nie pomogło. Rumak pędził dalej, nie zwalniając biegu. Tymczasem słońce, które było dotąd nad głową Firuz Szacha, zsunęło się niżej i świeciło teraz prosto w oczy.

„W obłokach jest jeszcze dzień – pomyślał Firuz Szach – ale na ziemi na pewno panuje teraz noc. Właściwie czas wracać do domu. Ale jak to zrobić? Czy czasem prócz tej śrubki, którą znam, nie ma jeszcze innej śrubki, której nie znam? Muszę poszukać”.

Koń galopował po niebie, przeskakując z obłoku na obłok, a Firuz Szach szukał tymczasem drugiej śrubki. Właśnie koń wspiął się na olbrzymią, puszystą i z lekka po brzegach purpurową chmurę, która miała wierzchołek złocisty. Firuz Szach uczuł, że chmura zakołysała się pod kopytami końskimi. Wierzchowiec natychmiast odbił się od purpurowych brzegów chmury i w jednym skoku przedostał się na jej złocisty wierzchołek, a potem ze złocistego wierzchołka zsunął się w dół na drugą stronę chmury i przeskoczył z niej na pobliski obłok, srebrny i chwiejny. W tej samej chwili, wstrząśnięty raptownym i niespodzianym podskokiem rumaka, Firuz Szach bezwiednie chwycił dłonią za czaprak, wysunięty spod siodła ku przodowi. Wówczas młody książę uczuł pod czaprakiem jakiś przedmiot mały i twardy. Zajrzał pod czaprak i – jakaż była jego radość, gdy zobaczył drugą, nieznaną sobie śrubkę!

– To ona – zawołał – to ona! Długo marzyłem o tej śrubce i znalazłem ją wreszcie! Teraz bieg rumaka zależy od mojej woli.

Trudno doprawdy opisać radość Firuz Szacha. Nikt z nas nie był w jego położeniu, więc nikt nie wie, jak to przyjemnie, podróżując po obłokach, znaleźć taką śrubkę, od której zależy zbawienie. Firuz Szach natychmiast pokręcił śrubką i uczuł, że rumak, zamiast unosić się ku górze, z wolna opuszcza się na ziemię. Opuszcza się coraz niżej, coraz niżej i tak ostrożnie, żeby jeździec nie spadł z siodła. Firuz Szach spojrzał w dół i zobaczył, że tam w dole pod obłokami coś zielenieje. Ucieszył się, bo zrozumiał, że to zielenieje ziemia. Nie widać jej było wcale. Widać było tylko cudowną, daleką, zieloną barwę. Ale im niżej opuszczał się rumak, tym wyraźniej widniała ziemia. Już Firuz Szach zauważył czerwone i niebieskie barwy. Czerwone były zapewne dachy domów, a niebieskie – rzeki, jeziora i strumienie. Lecz długo, bardzo długo i powoli zniżał się rumak zaklęty, tak że kiedy zbliżył się zupełnie, noc panowała na ziemi, a w niebiosach paliły się gwiazdy.

Rumak dotknął ziemi kopytami i zatrzymał się wśród ciemności nocnych. Firuz Szach zsiadł z rumaka i postawił na ziemi swe stopy, które tak długo bujały w powietrzu, w obłokach. Ledwo mógł się utrzymać na nogach – osłabiła go jazda powietrzna i głód, bo od chwili odjazdu ze swej ojczyzny ku niebiosom nic nie miał w ustach. Zaczął się uważnie rozglądać dokoła, żeby rozpoznać w mroku, gdzie się znajduje.

W ciemnym pokoju trudno rozpoznać, gdzie stoi krzesło, a gdzie stół, a gdzie łóżko. Co chwila, idąc po omacku, zawadza się to o stół, to o łóżko, to znów o krzesło. Wydaje się, że wszystkie przedmioty zmieniły swoje zwykłe miejsce i że się same ustawiły inaczej, niż je we dnie ludzie ustawili. Ale daleko trudniej niż w ciemnym pokoju dać sobie radę w ciemnej i nieznanej miejscowości. Drzewa wyglądają po ciemku jak strachy i potwory. Przedmioty bliskie robią wrażenie dalekich, a dalekie – bliskich. Wszystko dokoła zmienia swe kształty obce i nieznane, wszystko chowa się w mroku, ucieka i znowu, strasząc, podchodzi bliżej.

Firuz Szach znalazł się właśnie w ciemnej i nieznanej miejscowości. Toteż przez czas długi nie mógł zrozumieć, gdzie jest i co się z nim dzieje. Wytężał wzrok na próżno, bo nic nie widział. Ale powoli oczy jego przyzwyczaiły się do ciemności i zaczęły coraz lepiej rozróżniać wszystkie przedmioty. Wówczas dopiero Firuz Szach zrozumiał, że stoi nie na ziemi, lecz na tarasie, gdzie było pełno palm i kwiatów w olbrzymich alabastrowych wazonach. Obejrzawszy dokładnie taras, Firuz Szach przekonał się, że taras znajduje się na dachu jakiegoś pałacu. Po chwili młody książę zauważył schody, które wiodły z tarasu do wnętrza pałacu. W głębi schodów, na ostatnim ich stopniu, ujrzał książę drzwi na wpół otwarte, przez które można było wejść w tajemnicze, oświetlone komnaty pałacowe. Książę zbliżył się do tych drzwi i pomyślał:

„Mogę chyba śmiało wejść do pałacu, bo nikt mnie nie weźmie za zbója lub niebezpiecznego włóczęgę. Nie mam przy sobie żadnej broni ani złych oczu, ani potwornej twarzy”.

Pomyślawszy tak, szerzej roztworzył drzwi, ale starał się przy tym nie czynić najmniejszego hałasu. Hałas mógłby obudzić i przerazić kogokolwiek ze strażników lub służby, która spała w pierwszej komnacie. Toteż książę ostrożnie i na palcach przeszedł przez tę komnatę i o mało nie zawadził nogą o wargę tłustego strażnika, który się rozciągnął jak długi na podłodze i chrapał tak mocno, że mu dolna warga podczas chrapania zwisła bezwładnie i przylgnęła do podłogi.

Firuz Szach zręcznie wyminął tę wargę, ale musiał wyminąć wielu jeszcze innych strażników, bo pełno ich było w komnacie. Wszyscy byli czarni, wszyscy chrapali i każdy miał szablę przy boku. Firuz Szach domyślił się, że są to Murzyni na usługach jakiejś pięknej księżniczki.

„Murzynów księżniczki już widziałem – pomyślał Firuz Szach – chciałbym teraz zobaczyć samą księżniczkę. Zapewne jest piękna i śpi bez chrapania i bez szabli przy boku. Prócz tego jest dobra i lubi ratować nieszczęśliwych ludzi, którzy na zaklętym rumaku przebyli pełną niebezpieczeństw drogę”.

Tak rozmyślając, Firuz Szach zbliżył się do drzwi następnych. Te drzwi były najładniejsze, całe ze złota i na tym złocie wyryty był napis purpurowy: „Tu śpi księżniczka”. Firuz Szach zręcznie, bez hałasu otworzył te drzwi i wszedł do komnaty, która miała błękitne ściany, błękitny sufit i błękitną podłogę. Na suficie wisiały błękitne lampy i oświetlały całą komnatę. Księżniczka spała na wysokim łożu pod błękitnym baldachimem; dookoła zaś księżniczki na mniejszych i mniej wygodnych łożach spały jej służebnice, ażeby snem swoim towarzyszyć snom swej pani. Firuz Szach zbliżył się do śpiącej księżniczki i spojrzał na nią. Była tak piękna, że się od razu w niej zakochał i pomyślał: „Jak się to dobrze stało, że rumak zaklęty zawiózł mnie do tego pałacu. Nie chcę innej żony prócz tej księżniczki, która śpi w błękitnej komnacie pod błękitnym baldachimem. Muszę ją przeprosić za to, że tak znienacka i niespodzianie wszedłem do jej komnaty podczas snu, który zapewne jest tak samo piękny jak ta, która w tym śnie spoczywa. Prócz tego muszę, korzystając z przypadku, okazać jej natychmiast swój zachwyt i szacunek”.

W tym celu Firuz Szach ukląkł obok łoża księżniczki i z lekka dotknął jej dłoni swoją dłonią. Księżniczka otworzyła oczy, ale była tak zdziwiona, że nawet nie krzyknęła, tylko patrzyła na klęczącego u stóp łoża księcia.

Firuz Szach, korzystając z pomyślnego dla siebie milczenia księżniczki, pochylił głowę i rzekł te słowa:

– Czcigodna księżniczko, dzięki dziwacznemu i naprawdę czarodziejskiemu przypadkowi znalazłem się w tej komnacie mniej więcej o północy, kiedy wszyscy ludzie zazwyczaj śpią i nikt nikogo nie budzi. Jestem synem króla perskiego. Jeszcze wczoraj z rana byłem w Persji. Dziś jestem w nieznanej krainie. Grozi mi tu niebezpieczeństwo, o ile ty, czcigodna księżniczko, nie weźmiesz mnie pod swoją opiekę. Wiem jednak, że nie odmówisz mi swojej opieki, bo z pewnością jesteś równie dobra jak piękna.

Księżniczka przetarła senne oczy i odrzekła:

– Rzeczywiście jest godzina późna, ale wcale nie jestem zmęczona, bo bardzo wcześnie ułożyły mnie dzisiaj do snu moje służebnice. Jestem najmłodszą córką króla bengalskiego. Ojciec zbudował mi pałac za miastem, z dala od swego pałacu, żebym miała świeże powietrze, bo w mieście panuje zaduch. Możesz być spokojny o siebie, mój niespodziany gościu, bo w Bengalu gościnność i grzeczność nie mniej jest rozpowszechniona jak w Persji. Nic złego ci się nie stanie. Strasznie jestem ciekawa, jakim sposobem w tak krótkim czasie przebyłeś tak wielką przestrzeń – od Persji do Bengalu. Jeszcze więcej ciekawi mnie, jakim sposobem o tak późnej porze przedostałeś się do wnętrza mego pałacu. Ale widzę po twoich oczach, że jesteś zmęczony i głodny. Jutro z rana opowiesz mi wszystko, a tymczasem zbudzę moje służebnice i każę im nakarmić ciebie i wskazać jeden z moich pokojów, w którym znajdziesz spokojny nocleg.

Księżniczka klasnęła w dłonie i wszystkie służebnice obudziły się od razu. Wszystkie jednocześnie przetarły oczy i wszystkie jednocześnie powstały ze swych łóżek, bo spały w ubraniu, aby były w każdej chwili gotowe na usługi księżniczki. Każda wzięła do ręki zapaloną świecę i wszystkie razem podeszły do księżniczki, aby wysłuchać jej rozkazów. Każda, przechodząc obok Firuz Szacha, kolejno błyskała mu w oczy świecą i ze zdziwieniem oglądała jego twarz bladą, lecz spokojną.

A księżniczka rzekła:

– Ten, któremu kolejno błyskałyście w oczy świecą, jest synem króla perskiego. Nazywa się Firuz Szach. Zabłąkał się w nocy do mojego pałacu, uważam go przeto za mojego gościa. Jest zmęczony długą podróżą, musi się pożywić i wypocząć. Nakarmcie go suto i urządźcie mu wygodny nocleg w purpurowym pokoju.

Natychmiast wszystkie służebnice, błyskające świecami, zaprowadziły Firuz Szacha przez długi szereg komnat w głąb pałacu do pokoju, który się nazywał purpurowy, bo miał purpurowe ściany, purpurowy sufit i purpurową podłogę. Zanim Firuz Szach zdążył obejrzeć swój pokój, już służebnice księżniczki przyniosły mu na srebrnych tacach potrawy i przygotowały łoże puchowe na nocleg. Potem wyszły, pozostawiając księcia samego w purpurowym pokoju.

Firuz Szach jadł szybko i dużo, bo podróż na rumaku zaklętym podnieciła jego apetyt.

Po zjedzeniu wszystkich potraw i po wypiciu wszystkich win wyciągnął się wreszcie na puchowym łożu i zasnął. Przez całą noc śniła mu się księżniczka i rumak zaklęty, i smaczne potrawy na srebrnych tacach, i pokój purpurowy, w którym się właśnie znajdował.

Tymczasem księżniczka z niecierpliwością wyczekiwała powrotu swoich służebnic. Gdy wreszcie wróciły, zawołała je do siebie i rzekła:

– Czy według was młody książę jest szatynem, czy brunetem?

– Brunetem – odpowiedziały służebnice.

– Najzupełniej się zgadzam z waszym zdaniem – rzekła księżniczka. – Jest to brunet, bardzo piękny, dobry i szlachetny. Ciekawam, czy wam się podobał tak samo jak mnie, czy nie tak samo?

– Tak samo! – zawołały chórem wszystkie służebnice, błyskając świe-cami.

– Byłam tego pewna – rzekła księżniczka. – I wiem, że byłybyście rade, gdybym wyszła za mąż za Firuz Szacha, bo wszakże trudno znaleźć piękniejszego i szlachetniejszego młodzieńca na całym świecie!

– Trudno! – szepnęły zgodnie służebnice.

– Nie wiem tylko – ciągnęła dalej księżniczka – czy Firuz Szach zakocha się we mnie.

– Księżniczko! – rzekła na to najstarsza ze służebnic. – Jestem już stara i doświadczona. Zauważyłam też od razu, że Firuz Szach jest przeznaczony tobie na męża, i cieszy mnie to bardzo, że wkrótce będę na waszym weselu.

– Ponieważ jesteś stara i doświadczona, więc wierzę ci najzupełniej – odpowiedziała księżniczka. – Ale teraz jestem śpiąca, przerwijcie więc rozmowę i życzcie mi dobrej nocy.

– Dobrej nocy! – zawołały chórem służebnice, gasząc naraz wszystkie swoje świece.

Księżniczka wyciągnęła się wygodnie na swoim łóżku i zasnęła. Śnił się jej książę Firuz Szach, ale ponieważ książę nie zdążył jej jeszcze opowiedzieć o rumaku zaklętym, więc rumak zaklęty nie przyśnił się księżniczce.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: