Klerycy. O życiu w polskich seminariach - ebook
Klerycy. O życiu w polskich seminariach - ebook
Cała prawda o życiu w polskim seminarium
Dla części kleryków pójście do seminarium było najlepszą decyzją w życiu, dla innych – początkiem dramatu. Są tacy, którzy uznają sens narzuconych zasad, i tacy, którzy nie wytrzymują izolacji i kontroli przełożonych. Dla jednych celibat to wartość, dla drugich – źródło hipokryzji w Kościele.
Autor bestsellerowych reportaży, który od dekady pisze o różnych obliczach polskiego Kościoła, wszedł do środowiska polskich kleryków. Odbywa przełomowe rozmowy z byłymi, obecnymi i przyszłymi księżmi. Jego rozmówcy mówią całą prawdę o codzienności za murami seminariów, choć niełatwo im było opowiadać o sprawach intymnych i bolesnych. Nie unikają tematów trudnych, jak: molestowanie, polityka, homoseksualizm, skandale obyczajowe.
Czy warto poświęcić miłość? Czy kleryk rezygnuje ze wszystkich przyjemności? Jak przyszli księża radzą sobie z mrocznymi stronami Kościoła? Czy to właśnie w seminariach rodzą się patologie związane z tą instytucją? Kto odpowiada za spadek powołań i liczne odejścia z kapłaństwa? Czego tak naprawdę uczą polskie seminaria? Czy są sposobem na łatwą karierę? Jak wygląda świat, którego jesteśmy blisko, lecz kompletnie go nie znamy?
Mariusz Sepioło – autor bestsellerów Himalaistki, Nanga Dream. Opowieść o Tomku Mackiewiczu. Publikuje w największych tytułach prasowych, . „Tygodniku Powszechnym”, „Polityce”. Wyróżniony w I edycji Nagrody Dziennikarskiej im. Zygmunta Moszkowicza.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-6354-3 |
Rozmiar pliku: | 692 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ZAMIAST WSTĘPU
Tomasz, ksiądz:
– Kilka godzin po obiedzie nachodziła nas chęć.
Chęć na kebaba.
Różne akcje robiliśmy, żeby tego kebaba wnieść do pokoju. Trzeba było umówić się z kolegą, który akurat tego dnia był na furcie, żeby dał znać, kiedy zjawi się gość z kebabami. Umówić się przed furtą, gdzieś za murkiem. Bo przełożeni mieli na to miejsce widok ze swoich okien. Wychodziliśmy z pustym plecakiem, wracaliśmy z pełnym. A w środku dwa, trzy kebaby.
Korytarzami szliśmy tak, żeby nie spotkać przełożonych, i z reguły się udawało.
Gorzej było ukryć zapach, bo zwykle zamawialiśmy z sosem czosnkowym. Potem ten czosnek było czuć w pokojach i na całym korytarzu. Całe seminarium wiedziało, że chłopaki miały podwieczorek.
Otwieraliśmy więc okna i wietrzyliśmy.
***
Bartosz, ksiądz:
– Na przechadzki do miasta – maksymalnie raz w tygodniu – można było wyjść wyłącznie z kolegą, nigdy samotnie.
Zdarzało się, że któryś z kleryków w czasie takiego wyjścia wypił lampkę wina czy małe piwo do obiadu. A za to groziło relegowanie z seminarium. Chodziło się więc po dwóch, żeby ewentualnie ten drugi, przyciśnięty przez przełożonych, opowiedział, co dokładnie się wydarzyło podczas przechadzki.
Taka funkcja miała nazwę: socjusz. Chodziło o to, by jeden drugiego obserwował, śledził. W praktyce odbywało się to tak, że socjuszem był ktoś, z kim dany kleryk nie miał dobrych relacji.
Oficjalnie mówiło się, że ma to służyć pogłębieniu tych relacji, ale tak naprawdę chodziło o zwyczajną inwigilację.
***
Marcin, były kleryk:
– Do pewnego momentu mieliśmy w seminarium całkiem fajną siłownię. Chodziliśmy na nią całą grupą. Ale w końcu i tego nam zabronili. Bo uznali, że ćwiczymy, żeby „rozbudować muskulaturę i podobać się dziewczynom”.
***
Jacek (imię zmienione), były kleryk:
– To były pierwsze dni seminarium. Chodziłem sobie po korytarzach i trafiłem na korytarz diakonów, gdzie w pewnym momencie usłyszałem: „Kurwa, znowu ruszałeś moją ładowarkę i nie odłożyłeś na miejsce, zajebię cię kiedyś!” – i w tym momencie mistycyzm prysł, pojawiła się normalność.
Okazało się, że nie trzeba być świętym, można być też człowiekiem. Trochę mi ulżyło.