Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Klimt. Nie tylko Pocałunek - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
29 października 2025
4164 pkt
punktów Virtualo

Klimt. Nie tylko Pocałunek - ebook

Przekonaj się, że sztuka Klimta to więcej niż złoto!

„Pocałunek”, jeden z najsłynniejszych obrazów świata, zdobi dziś wszystko, od filiżanek po fototapety. Jednak czy wiesz, co kryje się za złotym blaskiem obrazów Gustava Klimta? Jego twórczość, z femme fatale w roli głównej, opowiada o relacjach piękna i władzy, erotyki i śmierci – tematach, które wciąż elektryzują. 

Skandalista, który szokował Wiedeń? Feminista wyprzedzający epokę? A może konserwatysta ukryty za maską buntownika? Kim tak naprawdę był Klimt? Marta Motyl, pisarka i historyczka sztuki, autorka bestsellerów popularyzujących sztukę, odsłania pasje i obsesje artysty, ukazując całe bogactwo jego twórczości. Maluje portret Klimta na tle Wiednia przełomu wieków – miasta splendoru i rozpadu starego porządku. Śledzi burzliwe losy portretu „Adele Bloch-Bauer” i innych obiektów pożądania, a także spory wokół nich wywołane wydarzeniami II wojny światowej.

„Klimt. Nie tylko Pocałunek” jest opowieścią o malarzu, którego obrazy wciąż prowokują i poruszają. To książka atrakcyjnie wydana, w twardej oprawie; zawiera wkładkę z kolorowymi reprodukcjami dzieł artysty.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Malarstwo
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68577-46-4
Rozmiar pliku: 7,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CZĘŚĆ 1
SKANDALISTA?

Dama z wężem

Ta Lady-in-Red jest obwieszona złotem biżuterii i złotem ornamentu, od stóp do głów. Na głowie korona, na szyi kolia, na ręce bransolety, a na sukni — szał. Łańcuchy wiją się jak łodygi, okręgi wyrastają jak pąki, bo geometria ornamentu rozrasta się wzdłuż i wszerz, imitując naturę.

Z kolumny ciała emanuje wyniosłość. Ta Lady-in-Red patrzy z góry, jak gdyby widz klęczał u jej stóp. Istna _femme fatale_, która (po)żąda hołdu. Zresztą widz powinien uklęknąć, skoro ma przed sobą kobietę nie z tej ziemi. Bowiem ta Lady-in-Red to Hygieia, bogini uzdrowienia, córka Asklepiosa _vel_ Eskulapa. Razem z ojcem Apollem oraz Panakeią przywoływana jest na początku przysięgi Hipokratesa.

Klimt wykonuje manewr typowy dla secesji, łącząc w _Medycynie_ (1900–1907) dekorację z alegorią. Artysta przywołuje symbolikę z lamusa, z przekorą nadając nowe znaczenia starym symbolom. Z Hygiei czyni zawołaną _femme fatale_, nie lekceważąc tradycji. Koronuje jej głowę wieńcem z jemioły, rośliny będącej klasycznym atrybutem uzdrawiania. W jej dłoń wkłada czarę — drugi atrybut — ku której sunie wężowa głowa. Czara z wężem to czytelny symbol farmacji. Zarazem ramię Hygiei, okręcone spiralą gada, odwołuje się do laski Eskulapa, ikony medycyny.

Mityczny Eskulap wykazywał biegłość w lekarskim fachu posuniętą tak dalece, że ożywiał zmarłych. Dlaczego dostał jako atrybut węża? Zrzucająca skórę gadzina kojarzyła się z odnowieniem, a tym samym z uzdrowieniem. Ponadto starożytni uważali, że każdy dobry lekarz powinien posiadać cechy przypisywane wężowi — jak roztropność i ostrożność w komplecie z chytrością i podstępnością.

Hygieia Klimta zrobiła sobie z węża Eskulapa rodzaj złotego berła, którym panuje nad całą wirującą ludzką masą niczym królowa pszczół nad rojem. Ciało każdego z poddanych bogini ukazane jest w innej pozie, pod innym kątem, co daje teatralny efekt godny sztuki manieryzmu/baroku. Dynamika nagich figur przebija nawet spod skóry. Widoczna jest bowiem w mięśniach naprężonych jak u niebiańskich i piekielnych bohaterów _Sądu Ostatecznego_ (1536–1541) Michała Anioła, zwiastuna manieryzmu/baroku właśnie.

Natomiast u Klimta od ludzkiej rzeszy, w stronę emanującej światłem lewej części kompozycji, odłącza się młoda kobieta. Rozrzuca ręce na boki, jakby szybowała, a przechylenie w bok głowy i zamknięcie oczu potęgują efekt doświadczania uniesienia. Szybująca wyraża niezwyciężoną siłę nieświadomości i seksualności. Nie dziwota, bo sztuka Klimta rozwijała się równolegle z psychoanalizą, co sytuuje ją obok odkryć Sigmunda Freuda i Arthura Schnitzlera, sobowtóra pierwszego z pary na polu literatury.

Jednak czy tę kobietę Klimta do (od)lotu unosi rozkosz, czy śmierć? Przecież w ludzkim strumieniu poza życiem, symbolizowanym przez ciężarną w jego prawej górnej części, płynie właśnie śmierć — symbolizowana umieszczonym obok ciężarnej szkieletem w całunie. Ponadto Madame la Mort owija drugim całunem, niczym pająk pajęczyną swoją ofiarę, małe dziecko złożone pod stopami szybującej kobiety.

Taki (od)wieczny cykl życia, od narodzin do śmierci, to jeden z istotnych tematów na przełomie XIX i XX wieku, podejmowany chociażby przez Edvarda Muncha (patrz: _Munch. Nie tylko Krzyk_). Również Klimt wypełniał swoje obrazy etapami tego cyklu.

Lekcje anatomii doktora Zuckerkandla

Zwłaszcza, że poznał ciało od początku do końca, od embriona do truposza, w każdym możliwym szczególe. A wszystko to dzięki lekcjom anatomii doktora Zuckerkandla. Emila Zuckerkandla. Zawodowo jednego z czołowych anatomów wiedeńskich, a prywatnie małżonka Berthy Zuckerkandl, pisarki i dziennikarki, pasjonatki sztuki współczesnej prowadzącej słynny na cały Wiedeń salon.

Pani Zuckerkandl pochodziła z tak zwanej dobrej rodziny, a nawet z bardzo dobrej. Jej ojciec, Moritz Szeps, redaktor stołecznych dzienników, przyjaźnił się z następcą (niedoszłym, niestety) cesarskiego tronu Rudolfem Habsburgiem. Zabierając córkę w podróże, Moritz wprowadzał ją w krąg elit Europy.

Nic dziwnego, że Bertha zyskała szeroki ogląd. Jako dorosła obserwowała polityczne i kulturalne zjawiska na tyle bystrym okiem, że potrafiła przewidzieć ich następstwa i doczekała się miana wiedeńskiej kasandry. Zresztą żywo interesowała się przyszłościowymi prądami, a będąc ich ambasadorką, przyciągała do swojego salonu podobnych sobie. Mogli tutaj liczyć na spotkania na szczycie sztuki, bowiem pani Zuckerkandl miała również talent do łączenia rozmaitych twórców. Ze sław gościła, nie licząc Gustava Klimta, między innymi Auguste’a Rodina, Arthura Schnitzlera, Gustava Mahlera i Johanna Straussa. Bywali tu również artyści moderniści różnej maści, którzy w tych gościnnych progach debatowali, debatowali, debatowali, aż powołali do życia ruch secesji.

W postępowym myśleniu pan Zuckerkandl nie pozostawał w tyle za żoną. Opowiadał się za włączeniem kobiet do grona studentek medycyny na wiedeńskim uniwersytecie. Carl Toldt, rektor, zbywał go argumentem, że „jako anatom powinien doskonale wiedzieć, że mózg kobiety jest mniej rozwinięty niż mózg mężczyzny”¹. Na taką opinię państwo Zuckerkandlowie parskali śmiechem.

Nie tylko przyszłość, lecz także teraźniejszość przyznała im rację. Okazało się, że monarchia austro-węgierska potrzebuje kobiet lekarek, które zajmą się muzułmankami w Bośni i Serbii. Franciszek Józef zgodził się więc na przyjmowanie pań na medycynę. Jeden do zera dla postępowców.

Pan Zuckerkandl zadbał jednak również o (wy)kształcenie medyczne… Klimta. Odsłonił przed artystą sekrety ciała, od początku do końca, od embriologii i teorii komórki po sekcje zwłok. W autopsjach uczestniczyli ongiś także Leonardo i Michał Anioł, więc Klimt odbywał edukację godną artysty renesansu. Później na jego prośbę pan Zuckerkandl zaczął urządzać wykłady naukowe dedykowane artystom. W ich trakcie uczestnicy mogli obejrzeć przeźrocza z naczyniami krwionośnymi, naskórkiem czy neuronami prosto spod mikroskopu.

Pani Zuckerkandl wychwyciła czujnym okiem ekspertki i estetki, że mężowskie prelekcje wpłynęły na wzbogacenie klimtowskiej palety². Jednak miały swój udział także we wzbogaceniu klimtowskiej ornamentyki o biologiczne elementy (o których będzie mowa w części drugiej).

Ponieważ pani Zuckerkandl otwierała drzwi swojego salonu nie tylko przed malarzami, literatami czy muzykami, lecz również przed naukowcami, Klimt zyskał dodatkowo możliwość konsultacji z Hansem Przibramem, embriologiem, a także pisarzem i rysownikiem publikującym w „Ver Sacrum”, organie prasowym secesji.

Nawiasem mówiąc, nasz secesjonista numer jeden, działający w tym samym czasie co Druga Wiedeńska Szkoła Medyczna, miał w wianuszku znajomych wielu lekarzy. Stolica c.k. monarchii stała się ośrodkiem medycyny o światowej renomie, ponieważ postawiła na zrozumienie złożoności organizmu i nękających go chorób dzięki poszerzaniu wiedzy. To właśnie tu, na przykład, Karl Landsteiner odkrył grupy krwi.

_Medycyna_ Klimta posiadała więc nie lada znaczenie dla Wiednia. Miała ozdobić aulę miejscowego uniwersytetu, a dokładniej — jej sufit. Zacna uczelnia, działająca od 1365 roku, w roku 1884 wzbogaciła się o nowy budynek położony przy najbardziej reprezentacyjnym z reprezentacyjnych wówczas bulwarze, czyli Ringstrasse. Dekorację jego wnętrza zleciło artystycznej spółce Klimta i Matscha ministerstwo kultury.

Kiedy jednak establishment zobaczył, co zmalował Klimt, opadła mu szczęka. Jak łatwo się domyślić, od malarza oczekiwano prezentacji pozytywnego oddziaływania wiedzy medycznej na ludzkość. Tymczasem on, typ niepokorny, preferujący prawdę i tylko prawdę, pokazał, że choć tytułowa _Medycyna_ towarzyszy człowiekowi na każdym etapie życia, nie chroni go od bólu — na obrazie Klimta wykrzywia on niejedną twarz. Mało tego, według wykładni artysty ani siła życia, ani siła medycyny nie są w stanie powstrzymać odejścia z tego świata.

_No future_ według Klimta

Skąd tyle pesymizmu? W _Medycynie_ cykl narodzin i śmierci malarz rozpatrywał nie tylko w kontekście biologii rozwoju, lecz także w kontekście filozofii Arthura Schopenhauera i Friedricha Nietzschego. Utwierdzała ona dekadenckich artystów, do których Klimt z dumą się zaliczał, w przekonaniu o braku widoków na nowy wspaniały świat.

Istne _no future_, na długo zanim Sex Pistols wykrzyczeli swój manifest o braku jutra w _God Save the Queen_ (1977), __ bluźnierczo parodiując brytyjski hymn i wymierzając policzek grupie trzymającej władzę. Takim sposobem otworzyli epokę ekscesów i sukcesów punk rocka. Pałeczkę po dekadentach w XX wieku, jeszcze zanim chwycili ją punkowcy, przejął Samuel Beckett, który w ikonicznym dramacie _Czekając na Godota_ (premiera 1953) zawarł spostrzeżenie: „One rodzą okrakiem na grobie, światło świeci przez chwilę, a potem znów noc, znów noc”³. Z utrzymanej w identycznym duchu _Medycyny_ Klimta wynikało, że nad postępem w tej dziedzinie dominują postępki losu.

Dekadenccy twórcy zaobserwowali bowiem, że racjonalizm z pozytywizmem, koła napędowe progresu naukowego i technicznego, nie naprawiły świata. Doszli do wniosku, że skoro bieda, bóle, lęki i śmierć wciąż zbierają swoje żniwo, o (nie)doli człowieka decydują siły irracjonalne. Przekonanie to podzielali z artystami ci obywatele, którzy w te pędy ruszyli wywoływać duchy na seansach spirytystycznych.

Co istotne, w dekadenckiej mitologii wszechwładzę nad ciemnym światem dzierżyła równie ciemna siła — _femme fatale._ To uosobienie kobiecości w najbardziej niepokojącym wydaniu wyrastało z pradawnych figur kobiet upadłych, jak chociażby Lilith, Ewa czy nierządnica babilońska. Taką władczynią — jedną z wielu w obszernym katalogu modliszek Klimta — jest również Hygieia.

Akademików i innych krytyków artysty oburzyła w _Medycynie_ kobiecość w prowokującej postaci oraz bezwstydna nagość, zwłaszcza w przedstawieniu kobiety w ciąży. To oznaczało wystrzelenie przez nich w kierunku malarza zarzutów o pornografię i niemoralność. Doszło do tego, że numer czasopisma „Ver Sacrum” ze studiami do _Medycyny_ próbowała skonfiskować prokuratura. Próba okazała się bezskuteczna, więc niektórzy przeciwnicy Klimta jako lekarstwo na jego _Medycynę_ zastosowali złośliwość. Największą dawkę tego medykamentu zaserwował Karl Kraus, znany publicysta. Otóż w magazynie „Fackel” oznajmił, że Herr Klimt doskonale zdawał sobie sprawę, iż wiedeńskie lecznictwo potrzebuje pilniejszych zakupów niż malowidło na suficie. Tymczasem Herr Klimt (z pewną dozą satyry, jak nie omieszkał zaznaczyć Kraus), dostarczył ministerstwu obraz, na którym symbolicznie przedstawił warunki panujące w miejskim szpitalu ogólnym⁴. Z kolei „Volksblatt”, najwyraźniej nastawiony antysemicko, uznał Klimta i zwolennika jego artyzmu, historyka sztuki Franza Wickhoffa, za Żydów⁵. Koniec końców specjalnie powołana komisja zażądała, żeby w _Medycynie_ szybującą kobietę albo odziać, albo zamienić na mężczyznę.

Klimt ani myślał zastosować się do tych wytycznych. Zwłaszcza że w estetycznej wojnie domowej nie walczył jako samotny rycerz, bowiem rzeczony Wickhoff wystąpił z publiczną obroną artysty w wykładzie _Co jest brzydkie?_. Za Klimtem opowiedział się również inny historyk sztuki, Alois Riegl, a także krytyk sztuki Hermann Bahr, który zastanawiał się w swoim dzienniku: „Skąd taka nienawiść? Ponieważ Klimt odmówił dalszego tworzenia kiczu?”⁶. Ponadto Bahr zebrał prasowe argumenty przeciwników malarza w broszurze zatytułowanej _Przeciw Klimtowi_, żeby poprawić zainteresowanemu humor ich absurdem. Z kolei Felix Salten, pisarz, dziennikarz i krytyk sztuki, ironizował, że Klimt jest obiektem szacunku na całym świecie, a obiektem ataku wyłącznie w c.k. stolicy, co niezbicie wskazuje, że jest wiedeńczykiem⁷. Murem za artystą stanęli również przedstawiciele środowiska medycznego, w tym, rzecz jasna, Emil Zuckerkandl oraz Friedrich Schauta, ginekolog.

Mimo to minister edukacji Wilhelm von Hartel, który złożył zamówienie u Klimta, musiał gęsto tłumaczyć się przed parlamentem. Mianowicie z popierania podejrzanej sztuki secesyjnej — programowo zwalczającej panującą (dotąd) sztukę akademicką — jako oficjalnego austriackiego kierunku artystycznego. Von Hartel wygłosił wówczas żarliwą obronę twórczości niezależnej od urzędowych rozporządzeń, które „raczej zabiłyby świeży powiew, przenikający w chwili obecnej naszą rodzimą sztukę”⁸. Jednak co lepszego mógł zrobić w sytuacji, gdy za uniwersyteckie malowidła Klimta (_Medycyna_ była częścią większej serii) jego ministerstwo zapłaciło?

Zresztą von Hartel w inny sposób postawił Klimta przed konsekwencjami odejścia od normy, odmawiając mu stanowiska profesora w Akademii Sztuk Pięknych. Podobno „wsparcia” w podjęciu takiej decyzji udzielił mu Jego Cesarska Mość Franciszek Józef we własnej osobie, miotający się ze złości na artystę.O AUTORCE

MARTA MOTYL – pisarka i historyczka sztuki. Autorka bestsellerów popularyzujących sztukę: Sztuka podglądania, Sztuka prowokowania, Sztuka fantazjowania, Sztuka świętowania, Munch. Nie tylko Krzyk i Boznańska. Nie tylko Dziewczynka, wydanych nakładem wydawnictwa Lira. Chętnie dzieli się swoją wiedzą w mediach, występując w ogólnopolskich stacjach telewizyjnych i radiowych, jak również publikując w prasie i na popularnych portalach. Współpracuje z artystami, instytucjami kultury, fundacjami, tworząc teksty poświęcone sztukom wizualnym.PRZYPISY

Część 1. Skandalista?

¹ C. Toldt, za: A.-M. O’Connor, _Złota dama_, przeł. T. Pichór, Kraków 2023, s. 74.

² B. Zuckerkandl, za: S.F. Gilbert, S. Brauckmann, _Fertilization Narratives in the Art of Gustav Klimt, Diego Rivera and Frida Kahlo. Repression, Domination and Eros Among Cells_, „Leonardo” 2011, 44(3), s. 222.

³ S. Beckett, _Czekając na Godota_, przeł. A. Libera, Warszawa 1985, s. 90.

⁴ K. Kraus, za: M. Müller, O. Wagner, F. Smola, _Gustav Klimt and the Vienna School of Medicine_, https://www.springermedizin.de/gustav-klimt-and-the-vienna-school-of-medicine/50668778#CR21 (dostęp: 27.07.2025).

⁵ Za: tamże.

⁶ H. Bahr, za: A.-M. O’Connor, _Złota…_, s. 63.

⁷ F. Salten, za: tamże.

⁸ W. von Hartel, za: U. Schüler, R.E. Täuber, _Skandal? Sztuka!_, przeł. B. Ostrowska, Warszawa 2010, s. 76.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij