Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość

KOBIETA 50+ NOWE NARODZENIE - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 listopada 2025
56,54
5654 pkt
punktów Virtualo

KOBIETA 50+ NOWE NARODZENIE - ebook

Książka jest dedykowana osobowemu i duchowemu rozwojowi kobiety 50+. Ten ważny okres przełomu życia nie jest przez kobiety uświadamiany. Dostrzeżenie tego momentu i właściwe wsparcie go może zdecydować czy kobieta zrealizuje się w życiu. Autorka, służąc za przewodniczkę, prowadzi Czytelniczkę od „powierzchni”, aż do głębi, dla uświadomienia tego co dotyczy syntezy życia (psychosyntezy wieku) i „narodzenia siebie” — archetypu „mądrej kobiety”, która ma wyjątkowy dar dla ofiarowania go światu.

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8431-992-5
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Książka powstała w efekcie obserwacji kobiet 50+ i dotyczy ich obrazu w Polsce, choć przyglądałam się kobietom w różnych krajach, aby dokonywać porównań. Mimo że widoczne są wyraźne zmiany na korzyść, to nadal pozostaje wiele do zrobienia w celu uświadomienia kobietom ich wielkich możliwości transformacji. Odnosi się to nie tylko do sfery postrzegania siebie, ale przede wszystkim do zadbania o swój dobrostan na wielu poziomach siebie. Obserwuje się bowiem ostatnio „głód” kobiet 50+ do coraz silniejszego zaspokajania „apetytów” konsumpcyjnych w celu upiększania siebie, ale dotyczy to zwykle ubioru. Ten apetyt powraca wraz ze zmieniającymi się porami roku. Dotychczas kobiety w tym wieku skupiały uwagę raczej na zaspokajaniu potrzeb domowników. Tymczasem obecnie zaczynają zwracać się ku sobie, aby zaspokajać swoje potrzeby, choć może tylko zachcianki, jednak głębsze potrzeby pozostają nadal zakryte. Wynika to z jednej strony z budzenia się świadomości dotyczącej swojej kobiecej odrębności płciowej, w stosunku do dominującej przez lata czy nawet epoki pozycji mężczyzn. Z drugiej zaś strony odnosi się to do zalewu rynku coraz to nowymi fasonami, kolorami czy modelami odzieży, co wiąże się z otwarciem granic handlu na wszystkie kraje, a szczególnie kraje wschodnie. Tego rodzaju odzież jest tańsza i barwniejsza, często wykonywana z przyjaźniejszej dla ciała bawełny. Dostępna jest ona na bazarach, gdzie w przeważającej większości zakupy są dokonywane przez kobiety. Im bardziej jest ona zachwalana przez sprzedających i im niższa jej cena, tym cieszy się coraz większym zainteresowaniem kobiet 50+.

Polskie kobiety stały się bardziej pewne siebie, akceptują swoją kobiecość i eksponują ją, bywa, że zupełnie bezkrytycznie, zakładając obcisłe i krzykliwe elementy ubioru, często zupełnie nie pasujące ani do ich sylwetek, ani tym bardziej wieku i indywidualnego stylu.

Przeważająca większość kobiet 50+ ma problemy z nadwagą. Przez ostatnie kilkanaście lat co prawda, media lansowały wizerunek kobiet pulchnych, prezentując zdjęcia celebrytek, będących na topie w różnych sferach kultury. Kształtowały one gust przeciętnych kobiet, które, niezależnie od wagi, zaczęły ubierać się czasem wyzywająco, eksponując te elementy swojej sylwetki, które, niestety, zatraciły rozmiary i proporcje. W modzie tej gubił się więc podstawowy model kobiety o proporcjonalnych kształtach, mimo upływającego czasu, co wskazywało na jej dbałość o siebie, styl życia, który pozwalał jej zachować zgrabną sylwetkę na długie lata.

Tymczasem nadmierna waga nie świadczy wcale o dbaniu o siebie. Wprost przeciwnie, pokazuje zaniedbanie, a także te sfery, które się pod tym kryją. Nadwaga jest często ignorowana i to zarówno przez same kobiety, jak i przez lekarzy, gdy pacjentka zgłasza się do nich z jakimiś objawami chorobowymi. Lekarz zajmuje się z reguły tylko nimi, nie wiążąc ich z całością metabolizmu i funkcjonowania organizmu, nie zwracając uwagi na zachowanie oraz postawy. W ten sposób umyka z pola widzenia najważniejsza przyczyna wszelkich problemów zdrowotnych, jakimi są złe nawyki, przekonania, sposób myślenia, nadmierna reaktywność emocjonalna i wiele innych problemów, dotyczących właśnie postaw i zachowań, często pokoleniowych.

Tak więc kobiety 50+ eksponują publicznie, zamiast swoich przymiotów, swoje braki czy niedoskonałości, nie przejmując nad nimi kontroli. Nie koncentrują się na tym, co powinno być przede wszystkim widoczne — niepowtarzalnych _przymiotach ducha_. Eksponują jedynie to, co dalekie jest od ideału, gdyż dla nich ciągle ważniejsze jest ciało niż dusza. Jest to właśnie ta chwila, aby zwrócić uwagę kobietom 50+ na konieczność edukacji tego, mało dotychczas eksponowanego wymiaru siebie, który właśnie w drugiej połowie życia usiłuje się wydobyć. Ponadto ten okres życia ma służyć harmonizowaniu całości siebie, poprzez odpowiedni do tego okresu _styl życia,_ a w_ _konsekwencji _dobrostan na kolejne lata_. Jest to bowiem spojrzenie prospektywne, samokrytyczne i konstruktywne, niezbędne do rozpoczęcia _świadomych działań_ pro-zdrowotnych, naprawczych i profilaktycznych, a także (niestety) terapeutycznych.

Można by powiedzieć, że „od zawsze” zabrakło właściwej edukacji wspierającej rozwój w drugiej połowie życia ważnych dla kobiety sfer życia. Dotyczy to znajdowania znaczenia i sensu jej życia, integrowanie doświadczeń i wydobywanie życiowej mądrości, aby mogła ją przekazać kolejnym pokoleniom. Ponadto kobiety 50+ doświadczają też problemów odnoszących się do często dalekich od zdrowego zachowania i postaw, które przez lata zagnieździły się już w ciele kobiety i wymagają teraz nie tylko leczenia, lecz wręcz uzdrowienia. Ignorowanie ich w kolejnych latach może spowodować zaburzenia zarówno fizycznego ciała, jak i coraz mniejszą mobilność, ale także poczucie bezsensu życia, depresyjne nastroje, co jest przyczyną psychosomatycznych chorób i coraz gorszej jakości życia. Widać to zresztą na ulicach po tym, jak kobiety poruszają się (bujanie sylwetki lub pociąganie nogami), także nieustannej konieczności siadania, a w późniejszych latach używania lasek czy balkoników, będących w kolejnych latach substytutami normalnego chodzenia. Jest to zresztą także konsekwencja chemizacji środowiska, diety, czy wreszcie lekomanii, która niestety jest obecnie społeczną plagą i chorobą zarówno młodych ludzi, jak i kobiet 50+.

Dzięki nowoczesnej aparaturze możemy badać kondycję ciała. W efekcie tych badań można wykryć obecność w organizmie nie tylko kalejdoskopu chemicznych trucizn, ale także tysiące pasożytów, grzybów, bakterii i wirusów. Jest to efekt nie tylko niewłaściwego diagnozowania i nieskutecznego leczenia, ale również wynik nieustannego przemieszczania się po świecie, a w konsekwencji zakażania i nosicielstwa różnego rodzaju makro- i mikroorganizmów. Jest to także związane ze zmieniającymi się obyczajami i trybem życia, zezwalającym na wielość partnerów seksualnych, co prowadzi do nosicielstwa i zakażenia nie identyfikowanymi w codziennej diagnostyce różnego rodzaju patologiami. To samo dotyczy zresztą problemów tzw. _chorób rodzinnych_ czy rodowych, które nie leczone i nie rozpoznane, a będące przyczyną zgonu członka rodziny, są obecne w kolejnych pokoleniach, czasem w formie zmutowanej. Takie choroby ujawniają się nawet w 3 pokoleniu, choć nie występują w drugim albo pojawiają się w zmienionej formie. Żyjemy obecnie w czasach totalnej konsumpcji wszystkiego, co dostępne w życiu (włącznie z zaspokajaniem „apetytów seksualnych”). Jednak przede wszystkim ignorujemy tego rodzaju problemy nie tylko w medycynie, ale przede wszystkim w codziennym życiu. Traktujemy je jako „normalność”, pozwalając także własnym dzieciom na opisane wyżej praktyki lub nie zdając sobie sprawy, że one istnieją, dopuszczamy „podwójną moralność” wyznawaną w domu i poza nim.

Tak więc „tylnymi drzwiami” wpuszczamy do życia każdego człowieka skrywane często problemy pokoleniowe innych ludzi, współżyjących z nami jak w stadzie. Ponadto, z powodu ukierunkowania współczesnego leczenia jedynie na objaw, ignorujemy _przyczyny problemów zdrowotnych_ i nie eliminujemy ich z linii genetycznych. Żyjemy też w pełnym szkodliwych substancji środowisku, zatruwając się same. Ignorujemy, zarówno to co jemy, pijemy, czym oddychamy, jak i to, w jakim otoczeniu funkcjonujemy. Dotyczy to także wielu zakamuflowanych praktyk producentów żywności, którzy nie informują, że ich produkty są naszpikowane chemią, obecną zarówno w roślinach (warzywa, owoce), jak i zwierzętach, żywionych chociażby zmutowanymi paszami czy antybiotykami.

_Świadomość siebie i świata_ staje się więc obecnie koniecznością. Pozwoli nie tylko przetrwać nam, jako kobietom, jak i populacji, ale umożliwić życie do końca swoich dni w maksymalnie wspieranym przez siebie zdrowiu i dobrostanie, na miarę swoich możliwości, usprawniając ciało, dbając o myślenie, emocje i ducha, spełniając się we własnym życiu i realizując swoje potencjały. Zamiast eksploatować siebie, dawać siebie do ostatniego tchu innym, szczególnie bliskim, których przyzwyczailiśmy do brania z nas, kosztem nas — kobiet, mamy znaleźć w sobie pasje, talenty i dary ducha, które mamy wyrazić poprzez siebie, w swój własny, wyjątkowy sposób. Taka transformacja będzie tym, co możemy dać innym, bez wysiłku, bez kosztów własnych, wyrażając zarówno siebie, jak i darowując to światu, otrzymując także za to finansową gratyfikację. Te swoje _dary ducha_, mają bowiem stać się dla nas kobiet „pracą życia”, tym, czym możemy dzielić się ze światem, wnosząc do niego swoje pasje.

Proces znajdowania pasji i wyrażania siebie wymaga specjalnej, _społecznej edukacji_ kobiet 50+. Domaga się on nieustannej, _całożyciowej edukacji_ całego społeczeństwa (także w wieku 50+), które nie realizuje zwykle swojego potencjału, stając się potem rodzinnym i społecznym ciężarem.

Jestem kobietą uwrażliwioną na inne kobiety i na ich istniejące potrzeby, przez lata ignorowane, bywa, że od dzieciństwa. To kobiety, obecnie 50+, były i często nadal są eksploatowane w rodzinie jako „przedmioty” do używania i wykorzystywania. Mam tego przykłady w swojej codziennej praktyce, konsultując kobiety, ich problemy rodzinne, zawodowe, zdrowotne czy życiowe. To jest konieczność, aby zacząć _zmieniać stereotypy_ roli kobiet i ich społecznego wkładu w życie rodziny, społeczności i świata. Każde środowisko musi o siebie zadbać. Ja robię to poprzez swój wkład osobisty, pomagając indywidualnym osobom, grupom, poprzez książki, wykłady i pogadanki w różnych grupach wiekowych i zawodowych. Mimo że mężczyźni „krzyczą” bardziej o uwagę, bo ten wiek i lata późniejsze stają się dla nich dramatyczną koniecznością zmiany, ale muszą się tym zająć sami, gdyż w świecie dominacji kobiet pod względem płci, mogą niebawem zaginąć. Tymczasem chodzi o _równe prawa dla wszystkich_, aby wszystkim żyło się lepiej i aby świat stawał się przyjemniejszym miejscem dla życia. Z każdym rokiem jest jednak coraz gorzej i sami ludzie szykują sobie zagładę, przez ignorowanie siebie i innych. Trzeba to zmienić. Ta _zmiana musi zacząć się od każdego_ osobno — każdej z nas, aby wszystkim żyło się lepiej w lepszym świecie. Temu właśnie dedykuję kolejną książkę, zachęcając do inspirowania się, bycia bardziej świadome. Obyśmy, jako kobiety, wyciągnęły ze swojego życia _stosowne lekcje_. Tutaj pokazuję przykłady dla inspiracji.

AutorkaKilka słów celem wstępu o tobie i po co ja tu jestem?

To, o czym piszę jest częścią mojego życiowego doświadczenia, które starałam się zrozumieć i które pozwoliło mi przetwarzać je na programy edukacyjne dla różnych środowisk, także dla kobiet 50+. Z tego też powodu, mam nadzieję, że pozwolisz mi, abym zwracała się do ciebie bez oficjalnej formy „pani”, a raczej jako Twoja przyjaciółka, nieco starsza koleżanka, która widzi, słyszy i czuje trochę więcej niż Ty i która może ci pokazać drogę, na którą jesteś w stanie wkroczyć lub wrócić, gdy ją zgubisz. Będę uświadamiać ci różne poziomy siebie, abyś mogła być na bieżąco ze sobą, byś wspierała swój dobrostan, rozumiała siebie lepiej i samo-aktualizowała swój potencjał, stale drzemiący w Tobie, domagający się jego odkrycia i ekspresji.

W tej konkretnie książce będę prowadzić Cię, niczym przewodniczka, po meandrach siebie — Ciebie, pokazując przestrzenie, na które musisz zwrócić szczególną uwagę w momencie życia, w którym jesteś. Może masz 50 lat, a może więcej. Pamiętaj, że ten okres, o którym piszę, nie poddaje się miarom wieku, a bardziej _dojrzałości_ i _życiowej mądrości_. Musisz to zauważyć i zacząć brać pod uwagę wszystkie przestrzenie siebie. Nieważne w jakim jesteś wieku. Możesz zacząć to robić w każdym momencie swojego życia. Ważne jest, abyś przestała wreszcie ignorować siebie, swoje potrzeby i zaczęła je dostrzegać i wychodzić im naprzeciw. Przede wszystkim zaś, musisz zacząć _uczyć się z siebie_, bo nigdy Cię tego nie uczono. Ja Ci to będę pokazywać, zwracać Ci uwagę, a Ty masz za tym podążyć i poddać refleksji swoje życie. Jeśli tego nie zrobisz w tym okresie, te problemy będą narastać z wiekiem i nie odpuszczą, a wprost przeciwnie, będą Cię nękać coraz bardziej. Będziesz czuć je jako napięcia w ciele, bóle w różnych jego przestrzeniach. To _sygnały ciała_, że masz na nie zwrócić uwagę, ale nie w postaci kolejnych wizyt u następnych specjalistów, ale raczej _refleksji nad tym_, co Ci one przynoszą, co mówią do Ciebie, na co chcą Cię ukierunkować. Tylko Ty możesz to odczytać, nikt inny. Tego nie pokazuje konwencjonalna diagnostyka czy wizyta u następnego lekarza. To może Ci pokazać tylko Twoje ciało, cała Twoja biologia, w intymnym kontakcie z Tobą samą, gdy zaczniesz nawiązywać z nim kontakt i pytać. Ono się nigdy nie myli. Ono Ci zacznie odpowiadać, mówić do Ciebie. Gdy pójdziesz za tym przesłaniem, otrzymanym z ciała, Twoje napięcia, bóle czy cierpienie zaczną się zmniejszać, pojawi się zrozumienie siebie, tego, co z Ciebie „woła” o uwagę i zrealizowanie w życiu. Mniej będziesz zatruwać siebie, a więcej będziesz uwalniać tego, co stanowi „wołanie duszy”, tego wymiaru Ciebie, który przez lata był ignorowany lub skierowany ku innym przestrzeniom. On jest w Tobie, „mówi” do ciebie. Masz go zacząć słuchać i reagować. To Twoje _zadanie na najbliższe lata_, to Twoja konieczność, abyś u schyłku życia, mogła powiedzieć sobie: _tak, moje życie było owocne_. _Wydałam owoce życia_. Tymi owocami nie będą Twoje dzieci czy wnuki. Będzie to „_urodzenie siebie_”, nowej siebie, tej, której dotychczas nie znałaś, a która stale była w Tobie, ponieważ przyszłaś na świat z pewnym przeznaczeniem, misją do spełnienia, a za Carolyne Myss — spełniłaś życie, będące „świętym kontraktem”, czyli tym, do czego zobowiązała się Twoja dusza, zanim przyszłaś tu na świat. Gdy to odkopiesz w drugiej odsłonie swego życia_, będziesz spełniona_, gdyż zrozumiesz, czemu służy Twoje życie, _po co tu jesteś_?Dobrostan w życiu kobiety 50+

Dobrostan — to polskie tłumaczenie słowa well-being, którego używam zarówno na mojej firmowej stronie internetowej, do określenia tego, co robię, jak i w swojej pracy z kobietami. Nabrało ono ważnego znaczenia w latach 80-tych XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Dotyczyło społecznego ruchu, który ogarnął wiele środowisk, początkowo profesjonalistów, a następnie zwykłych ludzi, którzy postanowili zadbać o swoją dobrą kondycję fizyczną i psychiczną. W Stanach ruch ten wywiódł się z medycyny komplementarnej i alternatywnej. Stała się właśnie wtedy szczególnie popularna, skupiając się bardziej na poprawie stanu zdrowia niż leczenia chorób, na ładnej sylwetce i aparycji, utrzymywaniu wagi ciała, zdrowego stylu życia i sposobu żywienia oraz suplementacji, a ponadto zapobieganiu procesom starzenia się i korzystaniu z wszelkich zabiegów, usprawniających ciało: jak fitness, aerobik, pływanie, zajęcia na zewnątrz, itp.

Idąc za tego rodzaju systemowym sposobem myślenia, warto spojrzeć na zdrowie z tej szerokiej perspektywy, zakładając pewnego rodzaju _idealny model_, który będzie towarzyszył kobiecie w jej drodze do poprawy kondycji nie tylko fizycznej, ale także psychicznej i duchowej, a więc dając jej całościowy wgląd w to, o co ma zadbać na co dzień, aby czuć się lepiej każdego dnia. Tym samym ma wpływać na swój ogólny dobrostan. Jest to więc przede wszystkim wzięcie odpowiedzialności za siebie i swoje zdrowie, _dedykowanie siebie sobie_ oraz robienie tego systematycznie, niczym mycie zębów. To samo zaangażowanie zmienia zupełnie sposób myślenia o sobie z kategorii „_co mi dolega?_” i _u kogo szukać porady?_, w kierunku „_co mogę zrobić, aby polepszyć mój stan?”_ i robić to każdego dnia, niezależnie od pogody i nawału zajęć. Dzięki temu wszystkie inne zajęcia będą podporządkowane priorytetowi, jakim stanie się _własne zdrowie i dobrostan_.

Niektóre z was mogą powiedzieć, że to jest egoizm, a tymczasem jest to zdrowe myślenie w kategoriach: „_każda osoba ma obowiązek — jako dorosła zadbać o siebie we wszystkich sferach życia”_. Nikt inny tego za nią nie zrobi, ani nie wyręczy w czynnościach, które są jej własnymi, i które pozwolą jej zachować zdrowie na długie lata. Dzięki wzięciu _odpowiedzialności za siebie na siebie_, nie będzie ona obarczać sobą ani najbliższych, a tym bardziej państwa, generując społeczne koszty, za które sama zresztą musiałaby zapłacić.

Jeśli każda z kobiet zaczęłaby myśleć w ten sposób, miałaby lepsze szanse na długie, sprawne życie, jak też zmniejszałaby, dzięki sobie, społeczne koszty. Tym samym społeczeństwo byłoby zdrowsze, pomniejszając ilość kalek, niepełnosprawnych, chorób przewlekłych i postępujących, podobnie jak ilość leków, które nagminnie i nadmiernie obciążają cały organizm substancjami chemicznymi, obcymi dla organizmu człowieka.

Na przestrzeni lat życia, kobieta przeobraża się, niczym w przyrodzie, z larwy w motyla, tak ona z oseska, niemowlęcia, małej dziewczynki, nastolatki — w dorosłą kobietę. Wiąże się to jednak ze zmianą różnorodnych ról, w które systematycznie się wciela. Staje się też żoną i matką, a także pracowniczką. We współczesnych czasach kobiety często kreują swoje kolejne działalności, wyrażające ich indywidualność, jako _niepowtarzalnych_.

Każdy z okresów życia zapisuje się w ciele kobiety w postaci różnorodnych doświadczeń, które można sklasyfikować jako pozytywne i negatywne. Każde zdarzenie dzieje się bowiem na wielu poziomach siebie, odciskając w organizmie swój ślad na kolejne lata życia. W ten sposób tworzą się _elementy jej osobowości_, które wpływają na codzienny nastrój, poglądy i przekonania o sobie, ludziach i świecie wokół.

Gdy wcześniejsze doświadczenia kobiety były w przeważającej większości pozytywne, jest ona optymistycznie nastawiona do ludzi i świata, otwarta na różne doświadczenia, co pozwala jej czerpać z nich _życiową mądrość_. Jeśli jednak wiele z jej doświadczeń, szczególnie z okresu wczesnego dzieciństwa, było raniących, ukryła je w sobie głęboko, nie mając świadomości, że odbijają one i tak swój ślad na dalszych latach jej życia. Czynią je one ofiarą okoliczności, osobą ostrożną, bywa, że wycofaną, lub wprost przeciwnie, wychodzącą do ludzi, niemniej krytyczną do nich, oczekującą uznania dla siebie, nie dając go w zamian. Jej świat jest przestrzenią zakodowanych wzorców tego, co wolno i czego nie wolno, co generuje nieustanne własne konflikty wewnętrzne. Te konflikty pokazują kobiecie inne opcje, natomiast ona kurczowo trzyma się zakodowanego na trwale wzorca z rodziny, jedynego jaki istnieje w świecie, w którym żyje i z którego czerpie, bo na takich korzeniach przecież wyrosła.

Z racji tego, że żyjemy we wspólnej przestrzeni świata, obecne kobiety 50+ urodziły się i żyły w latach różnego rodzaju narodowych i społecznych przemian, a ich rodzice są pokoleniem, które przeżyło kryzysy, zarówno po I wojnie, jak i II wojnę światową. Jest to pokolenie obciążone _traumami narodowymi_, często włączającymi traumy rodziców, przeżycia wojenne, utratę któregoś z członków rodziny. Miało to ogromny wpływ na psychikę równoległego, jak i kolejnego pokolenia. Niektóre z tych kobiet miały tez rodzica, który na skutek psychicznych przeżyć wpadł w uzależnienia, np. szerzący się po wojnie alkoholizm, a co stawało się tabu w rodzinie, ukrywane przez lata przed dziećmi, lub było także powodem przemocy fizycznej, psychicznej czy seksualnej, dziejącej się w czterech ścianach domowego zacisza. Kobiety te, wypierając się tego wzorca, zupełnie nieświadomie wybierały partnerów, mających identyczny wzorzec, na zasadzie „_podobne przyciąga podobne_”. W ten sposób wzorzec nałogów czy przemocy zwielokrotniał się w rodzinie, przechodząc także na kolejne pokolenie. W obecnych czasach są to uzależnienia od narkotyków, Internetu, gier komputerowych itp. Traktujemy go tymczasem jako coś zupełnie niezależnego od _pokoleniowej transmisji_, zapominając o rodowych korzeniach. W ten sposób zapominamy, skąd pochodzimy, a więc nie mamy świadomości, że „kodujemy” wzorce z najbliższego otoczenia i kopiujemy je na najbliższych, nawet wtedy, gdy pochodzą one z poprzedniego pokolenia. O tym mówi epigenetyka, głosząc, że środowisko, w którym żyjemy, ma wpływ na geny i ich ekspresję w ciele każdej osoby.

Jeśli jednak uświadomimy sobie istnienie naszych korzeni i odpowiedzialność za przekaz na kolejne pokolenia, jesteśmy w stanie, poprzez _świadome działania,_ zmienić istniejący wzorzec i przeciąć pokoleniową transmisję chorób „genetycznie uwarunkowanych”. Dotyczy to zarówno chorób już ujawnionych, jak i będących w stanie potencjalnych możliwości.

Kolejnym, nieuświadamianym problemem są zakażenia drobnoustrojami i pasożytami, którym podlegamy przez życie. Po długich latach stosowania antybiotyków i sterylnych porodów oraz zapobiegania zakażeniom poporodowym, podobnie jak nieustannego leczenia wszelkich infekcji właśnie nimi, systematycznie wzrastała aż po apogeum, antybiotykoodporność. Obecnie nawet Światowa Organizacja Zdrowia bije na alarm, ze względu na społeczne i indywidualne skutki beztroskiego szafowania antybiotykami przez dekady. Były to zarówno wskazania lekarzy, jak i własne działania, gdy leki te pozostały po leczeniu innych domowników, nawet w niewystarczającej dla kolejnej osoby ilości. Mamy więc w obecnych czasach poważny problem, ponieważ odzwyczailiśmy swój organizm od radzenia sobie z zakażeniem za pomocą własnych wewnętrznych mechanizmów obronnych, bo wydawało nam się, że wiemy lepiej niż on sam i w rezultacie straciliśmy naturalną odporność. I tak się dzieje, gdy dominuje ignorancja i wadliwe przekonania o własnej wszechwiedzy. Te beztroskie działania, obróciły się więc przeciwko nam.

Podobnie jest z różnego rodzaju zakażeniami drobiu i zwierząt domowych. To w celu większego zysku „udało się” człowiekowi, zacząć karmić zwierzęta antybiotykami, co uruchomiło pośrednio proces utraty naturalnej odporności u nas samych.

We współczesnych czasach umyka jednak uwadze znacznie ważniejszy problem. Dotyczy on obecności pasożytów, nie tylko ludzkich, ale i odzwierzęcych w ciele człowieka, jako żywiciela i nosiciela, przenoszącego cysty i przetrwalniki na członków rodziny lub inne osoby, poprzez dotykanie zarówno żywności, jak i wspólne użytkowanie przedmiotów czy urządzeń. Uśpiliśmy swoją czujność, uważając, że to wszystko widać i dlatego da się wykryć natychmiast. Tymczasem te procesy mogą być przez lata nie wykrywalne, a wręcz ignorowane. Wywiad lekarski został bowiem ograniczony do minimum, gdyż cała wizyta trwa najwyżej 15 minut i obejmuje też czas wpisania w kartę chorego wszelkich badań i zaleceń oraz wypisywanie recept i skierowań. Jest to o tyle ważne, że żyjemy we wspólnym świecie, korzystamy zarówno z powietrza, wód, urządzeń sanitarnych, jak i wielu innych, wspólnych przestrzeni, co powoduje „dzielenie” tego z innymi ludźmi.

Warto wspomnieć tutaj o wentylacji, obracającej w jednym urządzeniu mieszaninę tego, co nagromadziło się w pomieszczeniu, co zostaje oddane wszystkim obecnym w nim do wdychania, także w środkach transportu miejskiego (np. autobusie). Już wiele firm amerykańskich zwróciło na to uwagę, wzbogacając filtry wentylacyjne o probiotyki. U nas tego rodzaju świadomość, także dotycząca dysbakteriozy, pojawiających się na skutek eliminacji prawidłowej flory jelitowej, jest stale znikoma. Przychodzi jedynie do głosu wtedy, kiedy pacjent otrzymuje kolejny antybiotyk, ale wraz z zakończeniem jego podawania, świadomość także się kończy.

Problem zakażeń dotyczy także kontaktów intymnych, jak i zamieszkiwania w innych, dalekich kulturowo krajach, o zupełnie odmiennych warunkach klimatycznych i innej florze bakteryjnej, a tym samym także potencjalnych patogenach, które zbieramy, a następnie hodujemy w sobie.

Na przestrzeni ostatnich co najmniej 30—40 lat zwraca się jednak coraz mniejszą, (zamiast większą), uwagę na tego rodzaju zagrożenia. Nie wykrywa się ich i nie bierze pod uwagę tego rodzaju ewentualności, jako potencjalnej przyczyny chorób. Zwykle bowiem objaw i jego usuwanie są głównym punktem odniesienia do stosowanego leczenia. Nie łączy się przyczyny ze skutkiem, a na to przecież trzeba czasu na rozmowę. Tymczasem, jak napisałam wyżej wywiad lekarski stał się szczątkowy, a on był kiedyś podstawą do postawienia zarówno diagnozy, jak i zastosowanej terapii. Nie rozwijamy też intuicji, co deprecjonuje zarówno własne umiejętności, nie wspierane w czasie edukacji, jak i mechanizmy autoregulacyjne, które, na skutek wspomnianej chociażby nagminnej antybiotykoterapii zostały osłabione. Zastąpiliśmy biologię teorią człowieka — maszyny i walki z zagrożeniami, niczym w wojsku — na polu bitwy.

Tymczasem, systematycznie zatruwany organizm, przestaje z tych właśnie powodów działać prawidłowo. Zmienia on szlaki własnych przemian, adaptując się do wymuszanych przez ignorancję i technologie czy chemizację środowiska procesów. Te stosowane procedury czynią wewnętrzne przemiany w organizmie coraz bardziej niezrozumiałe dla człowieka, stając się przyczyną chorób cywilizacyjnych o nieznanej i nierozpoznawanej etiologii.

Ślepo wierząc w usłyszaną od lekarza diagnozę, czyli etykietkę dla swoich fizycznych objawów, kobieta zapomina o całości siebie i wieloaspektowych uwarunkowaniach swojego zdrowia. Przyjmuje jedno lub dwa słowa wyjaśnienia na temat, co jej dolega, za określenie problemu. Odtąd ona, czyli _diagnoza_ staje się częścią jej tożsamości, włącza się w nią, poszerzając o pojęcia, które odtąd mają nad nią władzę. One zaczynają ją określać: np. cukrzyk, reumatyk, krótkowidz itp.. Kobieta zostaje włączona do zespołów ludzkich o podobnych cechach (reumatycy, cukrzycy, krótkowidzący). Tymczasem zarówno objawy, a szczególnie przyczyny, jak i ona sama — kobieta, są wyjątkowe, specyficzne tylko dla niej, dlatego zupełnie nieadekwatne do tego, co się w niej dzieje, czemu jest poddawana nieświadomie i co to powoduje w niej, jako osobie.

A przecież wszystkie odpowiedzi dotyczące problemów kobiety są w niej, bardziej jednak złożone niż tylko jednowyrazowa etykietka — diagnoza. Są też w niej obecne możliwości, co może zrobić sama lub dzięki właściwej edukacji. To _edukacja_ pozwoli jej zrozumieć systemowe podejście do siebie i świata wokół. Pomoże jej także odnaleźć rozwiązania, które są bliższe jej naturze. Uniknie więc zmieniania jej, zatruwania, eliminowania tego, co w niej prawdziwe i czemu to ma służyć.

Mając to wszystko na uwadze, kobieta w wieku 50+, będzie w stanie spojrzeć na siebie w szerszym kontekście, zauważyć to, co ją wspiera i będzie eliminować to, co jej szkodzi. Stanie się _bardziej świadoma_ tego, że jej zdrowie i całościowy dobrostan polega na wzięciu za nie _odpowiedzialności_ i nauczeniu się „czytania siebie” i dokonywania _właściwych wyborów_. Dzięki temu zacznie wreszcie dbać o _wszystkie sfery swojego życia_, nie tylko fizyczność, będzie też odczytywać siebie poprzez zmysły i intuicję, włączać również wyobraźnię. Pozwoli jej to rozumieć bardziej siebie, ale także pomagać sobie, wyobrażając pozytywne skutki swoich działań. Nie będzie też tworzyć negatywnych wyobrażeń, opartych na usłyszanych diagnozach i prognozach, które przynoszą jej informacje o chorobie przewlekłej, często nieuleczalnej i o konieczności brania leków aż do końca życia. Tymczasem, jedynie zmiana swoich nawyków, przekonań, sposobu myślenia o sobie, może dopomóc jej w zmianie _stylu życia_. Wyeliminuje to długotrwałe „programy”, zakodowane w sobie, które mają swoje psychosomatyczne skutki. Pozwoli to jej także zrozumieć swoje doświadczenia, odkodować stare, nie służące jej programy. Znajdzie sens i znaczenie ich dla siebie i dla realizacji siebie w świecie. Dzięki temu, jako dojrzała, świadoma siebie kobieta, będzie odnajdywała dobrostan w sobie i emanowała nim na innych. A to pomoże budować lepszy świat, lepszą jakość życia i ogólny dobrostan, który jest niezbędny, aby zacząć już teraz wprowadzać go w życie. To właśnie jest domena kobiet 50+, które przeżyły już znaczną jego część, pozwoliły sobie je zrozumieć, a teraz dzielą się swoim doświadczeniem, pomagając innym zrozumieć życie, _zanim_ zaczną się dla nich jakiekolwiek problemy.

_Dobrostan kobiety_ 50+ to bardzo złożony, świadomy proces wspierania całościowego zdrowia, dbanie o sferę fizyczną, emocjonalną, wyobrażeniową, mentalną i duchową, który włącza też intuicję. To zrozumienie wielu elementów wspomagających zdrowie i utrzymywanie go na kolejne, długie lata. Bez tej świadomości _zadbania o siebie_ od zewnątrz i od wewnątrz — żadne piękne ubiory oraz kuracje pielęgnacyjne nie poprawią własnego wyglądu, stworzą jedynie _maski_, pod którymi będzie kryła się sfrustrowana kobieta, niezadowolona z siebie i własnego życia, która nie będzie realizowała tego, co stanowi efekt jej życia i spełnienia się w nim.

Dobrostan wewnętrzny kobiety odbija się bowiem na zewnątrz — w relacjach z ludźmi, w ogólnym stanie zdrowia, w poczuciu głębokiego sensu, któremu dedykuje się w swoim zawodzie, spełniając swoja pasje. Aby to realizować, trzeba najpierw ustanowić _wewnętrzny porządek_, który jest podstawą całości własnego dobrostanu.

Zacznijmy więc, jako kobiety 50+, układać wszystkie „klocki”, aby wesprzeć siebie i inne kobiety w tym wieku przez specjalną edukację, w celu realizowania siebie. Ma ona pomóc uświadomić sobie, że każda przestrzeń w życiu jest niezbędna, aby kobieta mogła wreszcie poczuć się dobrze ze sobą i otoczeniem, wiedząc, jak ważne jest jej życie i jej obecność w życiu innych ludzi.Wiedza o sobie — jako podstawa dobrostanu kobiety 50+

Bez znajomości siebie i swojego status quo na przestrzeni swojego życia, kobieta 50+ nie może wyruszyć w dalszą swoją drogę, bo nie ma nadanego jej kierunku. To tak, jakby wyruszała w podróż statkiem bez steru czy kapitana. Kobieta miała bowiem wystarczającą ilość czasu w poprzednich latach, aby zrozumieć, o czym jest jej życie. Trudno bowiem „żeglować” bez kierunku, a jest to nawet wyrazem ignorancji i deprecjonowania szerszego kontekstu życia w skali globalnej, a nawet wieczności. Jeśli tego nie ma, _całożyciowa edukacja_ staje się koniecznością społeczną, aby ludzie, zamiast pogrążać się w coraz większych kryzysach, zaczęli wreszcie wydobywać swój stale nie wykorzystywany potencjał, by mogli go użyć do ratowania świata i wyrażania siebie w konstruktywny, pożądany przez siebie i innych sposób.

_Samoświadomość_ staje się więc podstawą życia w tym przełomowym okresie i to zarówno dla świata, jak i życia „na granicy”. Życie kobiety, wkraczającej właśnie w drugą połowę swej egzystencji ma pokazywać wyraźnie skąd przyszła, kogo sobą reprezentuje oraz dokąd zmierza, integrując swoje doświadczenie i zmierzając do zrealizowania siebie w pełni.

Pytanie _skąd przyszła_ dotyczy całej _historii kobiety_, zarówno jej osobistego, jak i zawodowego życia, które składają się na całość tego, co w życiu osiągnęła i czym dysponuje (umiejętności, talenty, doświadczenie), aby wyruszyć w dalszą drogę do _spełnienia siebie_.

Przez 50 lat swojego życia kobieta konfrontowana była wielokrotnie z różnego rodzaju życiowymi problemami, pełniąc wiele osobistych ról: żony, matki, córki, a także role zawodowe. Bywało, że w wielu sytuacjach, np. będąc żoną czy córką, pracownicą, wykonywała prace, które wynikały z czyjegoś polecenia. Bywało, że były one pewnego rodzaju podporządkowaniem, opartym na czyjejś decyzji. Teraz — jako kobieta 50+ ma w pełni stanąć na własnych nogach, poczuć _swoje sprawstwo_, swoją moc podejmowania decyzji za samą siebie. Ma zająć się sobą — wszystkimi swoimi sferami życia, jako _zarządzająca sobą_. Ma przede wszystkim zauważyć i docenić potrzebę rozwijania siebie nieustannie, we wszystkich przestrzeniach funkcjonowania. Ma zrozumieć każdą z nich oraz swoje zachowania względem innych osób. Ale przede wszystkim musi zrozumieć swoje postępowania wobec siebie — jako osoby dorosłej, która wie, _co robi sobie_. Ma zadbać o siebie, o swój dobrostan, ponieważ dotąd w przeważającej większości przypadków, nigdy nie miała dla siebie czasu.

Przez wiele lat życia, jako kobiety, nie mamy świadomości, że to, co robimy, ma swoje odzwierciedlenie w ciele, zarówno w jego kondycji fizycznej, jak i psychicznej oraz duchowej — w poczuciu dobrostanu lub jego braku. Nie zdajemy sobie sprawy, że wielokrotnie _zaniedbujemy siebie_, dbając o partnerów czy dzieci. Żyjemy jak automaty, zaprogramowane na to, aby dogodzić innym, aby innym żyło się lepiej. Bywa też, że nie wiemy, że nasze poświęcanie się innym ma swoje głębokie, nieświadome korzenie, aby _zasłużyć na miłość_. Brak miłości w dzieciństwie, wymagania rodziców, aby coś zrobić tak, jak oni tego chcą, uczy nas często podporządkowania, ale buduje także przekonanie, że na miłość trzeba zasłużyć. Powstaje w nas wzorzec postępowania, aby przypodobać się innym, dać im z siebie co najlepsze, bywa, że kosztem siebie, zapierając się tego, co _w nas krzyczy o miłość_: swojego strachu, złości, smutku, potrzeby wolności, często presji.

Wzorzec _podporządkowania w domu_ przenosimy potem na własną rodzinę, same stając się podporządkowane partnerom, czasem dla własnego spokoju — bo tak jest łatwiej. Korzystamy przecież ze znanego sobie wzorca z dzieciństwa.

Zbudowanie _wzorca kobiety świadomej swojej mocy_, wymaga znalezienia tożsamości, tego, kim się jest, co się robi i dlaczego. To jest _odkopanie swojej autentyczności_, bycia sobą. To jest świadomość siebie i budowanie drogi, dokąd się zmierza.

Niezaspokojone potrzeby i nieumiejętność kochania siebie mają swoje konsekwencje w ułomnej miłości do innych. Jest to _miłość zawłaszczająca_, przyporządkowująca lub _miłość służebna_, oparta o podporządkowanie siebie drugiej osobie. Nie ma w niej równości i poczucia „_kocham siebie, gdy jestem z tobą_”. Zwykle jest to oddalenie od siebie, oddanie siebie we władanie innej osobie, _tożsamość nieistnienia_, zapominanie o swoich potrzebach. _Kocham siebie, gdy jestem z tobą_ — przywołuje pamięć o swoich potrzebach, zadbania najpierw o nie, aby móc w pełni zrozumieć zarówno siebie, jak i drugą osobę, nie zawłaszczając jej, nie ograniczając jej wolności.

_Edukacja o sobie_ — to rozumienie swoich potrzeb i umiejętność zaspokajanie ich. Bywa, że zaspokajamy przez lata, zupełnie nieświadomie, swoje zachcianki, a nie potrzeby. Wynikają one często właśnie z braku zaspokojenia swoich głębokich potrzeb, chociażby _potrzeby miłości._ Z tego też powodu, aby nie cierpieć, zaczynamy sprawiać sobie drobne przyjemności, np. w postaci zaspokajania chęci na słodycze. Ma to niebawem konkretne skutki przybierania na wadze. Korzystamy tu z nieświadomego wzorca z dzieciństwa o zjadaniu wszystkiego z talerza lub odwzorcowywaniu nawyków któregoś z rodziców, na którego miłości bardzo nam zależało.

Wyjątkowo ważnym przykładem _braku akceptacji siebie_ (miłości własnej) jest odrzucenie swojego ciała. Przejawia się to w różnych formach znęcania się na nim, np. nieustanne oglądanie niedoskonałości swojej skóry i usuwanie ich, bywa, że chirurgicznie. Często przemienia się to w fobię. Kolejnym przykładem jest _anoreksja_ lub _bulimia_. Z jednej strony kobieta pozwala sobie na najadanie się, a z drugiej — natychmiastowe wyrzucanie sobie, że postąpiła wbrew przyjętym przez siebie zasadom, i prowokowanie wymiotów, aby to z siebie wydalić. Jest to też masochistyczne głodzenie się, odrzucanie pewnych produktów lub całości jedzenia, np. dedykując się pracy czy wierzeniom lub wprost przeciwnie — najadając się do syta, aby potem nie móc tego strawić.

Wszystkie przestrzenie zdrowia i dobrostanu są niezbędne do wypełnienia, aby żyć w zgodzie ze sobą i móc cieszyć się życiem przez kolejne długie lata.Zewnętrzny wizerunek kobiety: Jaka jestem dla siebie i innych?

Wiele kobiet, gdy zaczyna _odkrywać siebie_, kieruje swoje kroki do kosmetyczki. Ma potrzebę rozpocząć budowanie wizerunku siebie od zewnętrznego wyglądu. Zwykle w trakcie życia nie miała na to czasu, dlatego wizyta w gabinecie jest dla niej pewnego rodzaju nobilitacją. Czuje się przez to zadbana, piękna, pewna siebie, a nawet młodsza niż jej wiek metrykalny. Zaczyna też dostrzegać znamiona czasu na skórze twarzy i pragnie w jakiś sposób je zatuszować. Wizyta w gabinecie ma służyć także rozeznaniu tego, co może ona stosować w domu przez kolejne miesiące, aby nadal czuć się lepiej. W polu zainteresowania kobiet 50+ są, oprócz skóry twarzy i dekoltu, także włosy oraz paznokcie rąk i stóp.

Zarówno drogerie, jak i salony kosmetyczne mają obecnie bardzo szeroką ofertę kosmetyków. Oferują je wielokroć w postaci małych próbek do zastosowania, często także proponując ich testowanie na sobie w bezpłatnej ofercie. Znajduje to uznanie u wielu kobiet, które, będąc otoczone przyjaciółkami czy koleżankami w pracy, robią tym firmom przy tym świetną reklamę. Bywa jednak czasem tak, że chodzi bardziej o bezpłatną formę dostępności, czasem do produktów renomowanych firm, niż ich absolutne walory. Często bowiem kosmetyki są promowane w sposób, który sugeruje pewne ich cechy czy oceny — np. _wszystkie kobiety oceniły, że …,_ nie mówiąc np. że zostały przetestowane na grupie kobiet liczącej zaledwie 100 osób lub nawet mniej. Warto więc podchodzić do tych reklam bardziej krytycznie i dobierać produkty na podstawie własnych preferencji i zdrowego rozsądku, a nie tego, co jedna pani powiedziała drugiej pani, nie analizując tego zupełnie, czy jest to istotnie prawdą.

Z racji tego zalewu rynku różnymi produktami, postanowiłam w skrócie skupić się nieco na ofercie różnorodnych produktów kosmetycznych, od których kobiety zwykle zaczynają dbanie o siebie, aby potem przejść do „głębszych” warstw siebie, na zasadzie „od wierzchu do spodu”.

Wśród preparatów kosmetycznych, najczęściej kobiety 50+ interesują się kremami. Żyjemy jednak w czasach, gdy nie wystarczy już sama nazwa kremu, co on wspomaga, a bardziej kobiety interesuje skład i oddziaływanie poszczególnych składników. Dlatego firmy wychodzą temu naprzeciw w swoich ulotkach, podnosząc tym samym samowiedzę kobiet, które stają się przy tym ekspertkami w ich zachwalaniu innym. Robi to zresztą skutecznie telewizja, sugerując ten, a nie inny składnik, jako eliminujący takie czy inne niedoskonałości skóry. Wiele więc kobiet traktuje te informacje jako w pełni wiarygodne, a jednocześnie same, wydaje się, że poznały ten temat dogłębnie. Tymczasem to doświadczenie, (podobnie jak w naturalnych preparatach ziołowych), decyduje o tym, że produkt jest dobry, ponieważ działa na konkretne osoby w konkretnych sytuacjach.

Kremy można je podzielić w zależności od działania na skórę, zwłaszcza twarzy i dekoltu. I tak:

_Kremy nawilżające i odżywcze_ — mają zastosowanie głównie na zewnętrzne warstwy skóry. Jak głoszą ich opisy, mają one za zadanie wspomagać wysuszoną skórę i pojawiające się zmarszczki mimiczne. Mają też mieć wpływ na cerę, szczególnie pozbawioną blasku, a także występujące na twarzy cienie i obrzęki czy rozszerzone pory. Reklamy głoszą, że kremy tego rodzaju zatrzymują wilgoć w skórze, uzupełniają braki lipidów w naskórku, uszczelniając głębsze warstwy skóry, niwelują tzw. worki pod oczami. Do składników, które ostatnio się zachwala, zalicza się np. kwas hialuronowy, który tworzy warstwę ochronną przed szkodliwymi oddziaływaniami środowiska, czy np. ceramidy, które wbudowują się w strukturę międzykomórkową skóry, poprawiając jej strukturę. Te składniki stosowane są często w kremach przeciw zmarszczkom.

_Kremy natłuszczające_ — jak głoszą informacje na opakowaniach, są zalecane na noc i mają w składzie nośniki wody w skórze. Ich działanie polega początkowo na nawilżaniu, a następnie na natłuszczaniu skóry. Spotyka się tutaj _kremy półtłuste_ — stosowane pod makijaż, których intencją jest regenerowanie naskórka i włókien kolagenu. Mogą one zawierać zarówno oleje, np. arganowy, lniany, oliwę, olej z wiesiołka, jak i wyciągi z warzyw i owoców. Szczególnie są zalecane w przypadkach przesuszonej skóry, z powodu nadmiernego opalania lub zaburzeń hormonalnych w tym wieku (wczesne przekwitanie bądź przechodzenie już procesu menopauzy).

_Kremy regeneracyjne_ — tego rodzaju preparaty stają się ostatnio „trendy”, ze względu na to, że mogą zawierać także składnik nawilżający, jak i wspomagający odnowę naskórka. W ich składzie znaleźć można np. owies czy kwas hialuronowy lub kolagen z ryb morskich. Komponenty te są znane z ich oddziaływania neutralizującego wolne rodniki i ich niwelującego, niszcząc skutki na skórę. Spotyka się w nich również miód, mleczko pszczele, witaminy A i E, propolis, także wyciąg z kakaowca czy masło shea. Tego rodzaju kremom, jako wzbogaconym w składniki naturalne (na co ostatnio panuje moda nie tylko w kosmetyce), przypisuje się zapobieganie wysuszeniu i wiotczeniu skóry, utracie wody, czyli ujędrniają skórę, przywracają prawidłowy stan nawodnienia i to zarówno twarzy, jak i dekoltu. Na opakowaniach niektórych z nich można znaleźć zakres wieku w zależności od rodzaju skóry w przedziale, np. 50, 60 lat, choć coraz częściej obserwuje się też dzielenie go na połowy (45+, 55+, 65+).

_Kremy przeciw starzeniu_ — jak wskazuje opis na opakowaniach mają poprawiać wygląd skóry. Mogą też zawierać wymienione już wcześniej składniki. To, co je jednak wyróżnia, to zastosowane technologie, które umożliwiają działanie zawartych w ich składzie istotnych nośników w dłuższej perspektywie czasowej. Niektóre z nich mogą np. zawierać resweratrol, pochodzący ze skórek czerwonych winogron, lub nośniki lipidowe czy peptydy bio-mimiczne, a więc wspomagające rozprowadzanie składników działających wgłęb skóry.. Niektóre firmy kosmetyczne zaczęły stosować tzw. komórki macierzyste, pochodzące z roślin, żółtka czy kawioru, w celu stymulowania wytwarzania w skórze młodych komórek. Do tego celu stosuje się wyciągi z roślin (dziką różę, prawoślaz, kwiat arniki, kiwi), co ma służyć łączeniu fazy nawilżającej z fazą lipidową, czyli synergicznemu działaniu obydwu rodzajów składników. W tego rodzaju kremach można znaleźć też przeciwutleniacze, np. ekstrakty z owsa, nasion pietruszki, czy białej herbaty jako działające przeciwstarzeniowo, a także witaminę E, kwasy omega (używane też do masaży ujędrniających), czy wyciągi z alg. Te kremy zaleca się w kosmetologii dla kobiet, które chcą stosować je przez dłuższy czas, aby osiągnąć wymierne efekty w dłuższej perspektywie.

_Kremy pielęgnacyjne i upiększające_ — są przeznaczone do specjalnych celów i na wyjątkowe okazje. Tych kremów zwykle używają kobiety w celu zwrócenia na siebie czyjejś uwagi, przyciągając spojrzenia, głównie mężczyzn. Nadają one dodatkowy blask skórze, poprzez chociażby mikroelementy błyszczące, np. srebra czy złota.

_Kremy likwidujące defekty skóry_ — przeznaczone są do zmniejszania np. przebarwień skóry, do ich rozjaśnienia, na rozszerzone pory, rozstępy, wypryski czy blizny. Stosuje się w nich wyciągi z ziół, co sprzyja równoczesnemu działaniu przeciwzapalnemu i ściągającemu, a więc oddziaływaniu bakteriostatycznemu, a nawet bakteriobójczemu, oraz regenerującemu tkankę łączną. Uważa się tego rodzaju kremy, że mogą likwidować przewlekłe zapalenia skóry. Nazwa tego rodzaju kremów sugeruje końcowy pozytywny efekt. Warto tutaj mieć na uwadze nie tyle sugestie, co ewidentne przykłady osób, które uzyskały tego rodzaju rezultat. One bowiem jedynie mogą zaświadczyć o prawdziwości tego, co napisano na etykiecie. Często bowiem, jako kobiety wierzymy na ślepo sugestiom, bez weryfikacji ich wiarygodności.

Ten krótki opis miał na celu ogólne rozeznanie w możliwościach wspomagania nadmiernie wysuszonej skóry oraz inspirowanie w kierunku stworzenia specyficznej dla siebie strategii dbania o tę zewnętrzną powłokę siebie, jaką jest skóra. Ważnym zadaniem każdej kobiety jest _indywidualny wybór_, zależny od potrzeb i preferencji, stworzenie dla siebie własnej oferty, robiąc np. przegląd składowych dostępnych propozycji rynkowych. Wiadomo bowiem, że najlepszym działaniem na skórę jest przede wszystkim wspomaganie organizmu od wewnątrz, przez właściwe odżywianie i stosowną suplementację oraz nawadnianie. Istotny jest dobór naturalnych składników, jeśli są stosowane na zewnątrz, a także posługiwanie się wypraktykowanymi przez tysiąclecia sposobami, których używały np. kobiety egipskie czy pochodzące z krajów o wielowiekowej kulturze i medycznej tradycji zdrowotnej.. Mogą nimi być chociażby naturalne oleje czy wyciągi z ziół stosowane chociażby w Starożytnym Egipcie, Indiach (ayurweda) czy Chinach (medycyna chińska). Wiele z nich zachowało nadal naturalny skład i nie są wzbogacane chociażby substancjami konserwującymi, typu parabeny, które w literaturze są opisywane jako rakotwórcze. Znam ten temat, gdyż jedna z moich studentek na Wydziale Body&Fitness, Kosmetologia zgłębiała go w swojej pracy licencjackiej.

Ze względu na coraz większą świadomość tego, że „_wszystko krąży wszędzie i oddziałuje na całość organizmu_”, jeśli kobiety chcą korzystać z gabinetów kosmetycznych, to warto zwracać uwagę na oferty obecne w centrach odnowy czy promocji zdrowia, które zawierają _kompleksowe oddziaływanie_ i łączą zabiegi upiększające czy regenerujące z dietą, aktywnością fizyczną i programem pracy z emocjami, które dają znacznie skuteczniejsze efekty, niż jedynie oddziaływania na zewnętrzne powłoki skórne. To za mało, aby ograniczyć się jedynie do tej sfery organizmu, ponieważ właśnie ona pokazuje, poprzez niedoskonałości, jaki jest wewnętrzny stan całości siebie. I o to trzeba właśnie zadbać.Co wiem o sobie na poziomie fizycznym?

Każda kobieta najczęściej zwraca uwagę na swoja fizyczność. Ujawnia się to w aparycji, wyglądzie zewnętrznym, fryzurze, ubiorze, ruchu ciała, byciu widoczną. Najczęściej te wszystkie przestrzenie fizyczności są bardziej dostrzegane przez kobiety młode, a nawet już nastolatki. Te ostatnie są nawet zbyt krytyczne w stosunku do siebie, polegając na cudzych opiniach czy zasłyszanej, złośliwej często krytyce. Widzą siebie często w krzywym zwierciadle, odbijającym ich braki na podstawie zasłyszanych od koleżanek, często zazdrosnych, opinii na swój temat.

Tymczasem, w odróżnieniu od nastolatek, kobiety w „pewnym” wieku stają się znacznie mniej krytyczne, a raczej zaczynają chwytać i eksponować to, co ulotne w fizyczności, a jeszcze mogłoby przyciągać wzrok płci odmiennej. Uważają, że jeśli miały kiedyś atrakcyjny biust czy pośladki lub nogi, mogą je nadal pokazywać, choć jeszcze przez kilka lat, nie mając świadomości, że czasy świetności tych walorów mają już za sobą. Powinny zacząć o nich myśleć nieco inaczej — jak o _dodatku_ do tego, co wyłania się spod „spodu”, a nie jak o głównym ich atrybucie piękna.

Pęd życia, nieustanne wyzwania każdego dnia, wymuszają na nas, kobietach 50+ stały pośpiech i „bycie na baczność”. Rzadko kiedy jest możliwe zatrzymanie się, „minuta dla siebie”. Jeśli już do tego dochodzi, to jest to robione jakimś kosztem. To „wykradzione” skupienie na sobie przez chwilę wyzwala często poczucie winy, że kobieta zrobiła coś dla siebie, a coś innego — dla rodziny, partnera, musiało poczekać. Nawet, gdy poświęci chwilę czasu dla siebie, w trakcie tej chwili myśli nieustannie o rodzinie i jak jej „wynagrodzi tę stratę”, jak tylko wyjdzie od fryzjera, kosmetyczki, ćwiczeń, pływalni.

Ta „strata” jest jednak pozorna, gdyż jeśli kobieta poprawi swoje samopoczucie, będzie miała szansę być bardziej „przyjazna” dla otoczenia. Zamiast wylewać na nie swoje niezadowolenie, frustracje, niepokoje, złe samopoczucie, gdy się nieustannie spieszy, będzie w pełni mogła dawać im siebie, będąc bardziej zadowoloną, radosną, pełną entuzjazmu i kreatywności, nabrawszy oddechu, dzięki tej „chwili dla siebie”.

Patrząc z perspektywy kobiet 50+, nasza fizyczność zmienia się coraz bardziej. Mięśnie, z powodu coraz mniejszej ilości ruchu lub wykorzystywane jednokierunkowo (stale te same), stają się mniej elastyczne. Stres, zbierany w ciele, powoduje większe jego napięcie, a tym samym staje się ono bolesne. Bywa, że gdy kładziemy się spać, to właśnie naprężone mięśnie nie pozwalają nam wypocząć i usnąć. Obolała „fizyczność” uniemożliwia też odpocząć psychice. Leżąc w łóżku, przeżywamy cały dzień „od nowa”, powtarzając, tym razem w umyśle, wszystkie trudne rozmowy, zdarzenia, kręcąc się w kółko, jak na karuzeli. Aby uspokoić natłok myśli, sięgamy po książkę, film w tv, bywa, że papierosa czy kieliszek koniaku, idziemy do kuchni napić się ulubionego napoju, czy zjeść coś słodkiego. I koło się zamyka, ponieważ nowe wrażenia obarczają mózg, a on wysyła sygnały mobilizacji do ciała i zamiast odpoczynku, przychodzą kolejne napięcia i może nowe stresy, zaczerpnięte tym razem z dodanych sobie wrażeń lub poczucia winy, że znowu zjadłyśmy coś, czego nie powinnyśmy jeść lub pić na noc, bo będziemy miały koszmarne sny, a jutro mamy znowu „napięty” aż do bólu grafik zajęć.

_Fizyczność_ to końcowy efekt tego, co dzieje się wewnątrz organizmu. To objaw, skutek tego, czym obarczone zostało ciało z różnych powodów. Ono „woła” i pokazuje to, co w wyniku naszych działań powstało, zgodnie z powiedzeniem: „każdej akcji towarzyszy reakcja”. Ciało pokazuje więc reakcję na codzienne zdarzenia, przeżycia, sposób myślenia, emocje, stres itp. Zlikwidowanie reakcji nie eliminuje przyczyny tego, z jakiego powodu pojawił się skutek. Tak więc pierwsza „od końca” reaguje fizyczność, chociaż porządek zdarzeń zaczął się od myślenia, wyobrażeń, emocji, a w końcu odpowiadającego im zachowania. I kółko się zamyka. Tworzymy „perpetuum mobile” zaklęty krąg, zależny tylko od nas i tylko same możemy zmienić fizyczność i skutki dla zdrowia, pracując nad „drugim końcem”.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij