- W empik go
Kobieta z plemienia Siwasz - ebook
Kobieta z plemienia Siwasz - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 164 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tommy, angielski marynarz, zwinął się pod tym spojrzeniem, ale rycerski stary Dick Humphries, rybak z Kornwalii – ongiś bogaty amerykański łowca łososi, spojrzał na nią życzliwie jak zawsze. W swym prostackim sercu zbyt wiele miejsca oddawał kobietom, by brać im za złe, jak mawiał, napady kaprysów lub to, że swym ciasnym umysłem nie mogą objąć całokształtu zagadnienia. Milczeli więc – ci dwaj mężczyźni, którzy trzy dni temu przyjęli do swego namiotu na pół zamarzniętą kobietę, ogrzali ją, nakarmili i uratowali jej dobytek przed indiańskimi tragarzami. To ostatnie kosztowało sporo dolarów, nie mówiąc już o tym, że musieli uciec się do zbrojnej demonstracji: Dick Humphries zmrużywszy oko celował z winchestera, gdy Tommy według własnej oceny dzielił zapłatę między tragarzy. Nie było to nic wielkiego samo przez się, ale wiele znaczyło dla kobiety, która samotnie na własną rękę podjęła desperacką wyprawę podczas równie desperackiej gorączki złota w Klondike roku 1897. Mężczyźni mieli po uszy własnych kłopotów, patrzyli więc krzywym okiem na samotną kobietę porywającą się do walki z trudami arktycznej zimy.
– Gdybym ja była mężczyzną, wiedziałabym, co zrobić – powtórzyła Molly ciskając gromy oczami, a w tych słowach wyraził się cały hart ducha pięciu pokoleń rodowitych Amerykanów.
W ciszy, która potem zapadła, Tommy wepchnął blachę z grzankami do yukońskiego piecyka i dorzucił świeżego drzewa na ogień. Ciemny rumieniec wystąpił mu na twarz pod ogorzałą cerą, a gdy się pochylił, widać było, że nawet kark mu spąsowiał. Dick przepychał trójkątną marynarską igłę przez rozdarte rzemienie, jak zawsze dobroduszny i ani trochę nie poruszony wybuchem kobiecości, która lada chwila miała się rozszaleć w targanym przez burzę namiocie.
– No i gdyby pani była mężczyzną, to co? – zapytał głosem pełnym dobroci. Przestał szyć na chwilę, bo trójkątna igła ugrzęzła w mokrej skórze.
– Byłabym mężczyzną. Założyłabym plecak i ruszyła w drogę. Nie siedziałabym w obozie, gdy Yukon lada dzień zamarznie, a bagaże są zaledwie wpół drogi. A wy… wy jesteście mężczyznami i siedzicie tutaj założywszy ręce, boicie się odrobiny wiatru i wilgoci. Powiem wam w oczy: amerykańscy mężczyźni są z innej gliny. Oni poszliby do Dawson, nawet gdyby musieli przejść przez piekło. A wy… wy… chciałabym być mężczyzną.
– Bardzo się cieszę, droga pani, że pani nim nie jest. – Dick Humphries zaciągnął supeł żaglowego szpagatu wokół ostrza igły i przepchnął je paroma zręcznymi obrotami i jednym szarpnięciem,
Nagły poryw wichury z groźnym warknięciem uderzył w przelocie o namiot, a śnieżna, mokra krupa gniewnie i ostro zabębniła po cienkim płótnie. Zdławiony u wylotu dym buchnął przez drzwi pieca niosąc ze sobą gryzący zapach palonej jedliny.