Kobiety, które igrały z bogami - ebook
Kobiety, które igrały z bogami - ebook
Dora Maar nigdy nie wprowadziła się do Pabla Picassa. Nigdy nie przychodziła nieproszona, zawsze czekała na telefon. Lila Brik twierdziła, że nie ma nic łatwiejszego niż zdobycie mężczyzny – trzeba mu wmawiać, że jest genialny, i pozwalać na to, czego zabraniają w domu. Resztę załatwią dobre buty i jedwabne dessous. Maria Komornicka w 31. roku życia wyrwała sobie wszystkie zęby, spaliła kobiece stroje... i zaczęła żyć jak mężczyzna. Alma Mahler-Werfel pewnie nie zostałaby muzą secesjonistów, gdyby ojciec nie powtarzał jej: „Dziecko, igraj z bogami”. Kobiet igrających ze stereotypami, z życiem i mężczyznami było więcej. Książka przedstawia portrety tych, które zatrzęsły światem – pięknych, niezależnych, mądrych, ale przede wszystkim odważnych. Zawiera 17 opowieści o miłości, czasem nieodwzajemnionej, do mężczyzn, sztuki, Boga. O wybitnych osobowościach, pasjach i pragnieniach, ukazanych na tle wielkiej historii i wielkich namiętności.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-832-680-341-3 |
Rozmiar pliku: | 7,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Obiecaj, że nie będę odkurzać!
Charlotte Perkins Gilman (1860-1935)
Nie ukończyła nawet szkoły średniej, a uchodziła za jedną z najlepiej wykształconych kobiet w Stanach. Pisarka i feministka
Wreszcie cieszyła się wszystkim tym, czego zakazywano jej w dzieciństwie i poprzednim małżeństwie. Pisała mężowi o przyjemności, jaką czerpie z prawionych jej komplementów i z kupowania pięknych ubrań. Bez skrępowania mówiła o cielesności i seksie.
Pragnęła, by mąż popracował nad muskulaturą i stał się bardziej natarczywy w sypialni.
„Każdego dnia taka sama beznadziejna pobudka. Każdego dnia to samo wyczerpujące mobilizowanie się do wstania. Odwrót niemożliwy, ucieczka niemożliwa. Ciągłe przemęczenie. Całkowita bezsilność. Absolutne nieszczęście. Nieprzydatna jako żona, nieprzydatna jako matka, całkowicie nieprzydatna. I sama to zrobiłaś”.
Po urodzeniu córki Katharine 25-letnia Charlotte Perkins Gilman zapadła na głęboką depresję.
W połowie XIX wieku osobliwa epidemia ogarnęła Stany Zjednoczone i Anglię. Kobiety cierpiały na depresję, bóle głowy i mięśni. Były bez przerwy zmęczone i senne. Miały nieregularne cykle menstruacyjne i częstą niestrawność. Chorowały jedynie kobiety z klasy średniej i wyższej. Lekarze byli bezradni.
Ostatecznie zaklasyfikowano tę epidemię jako histerię. „Histeria” pochodzi od greckiego słowa „hystera” oznaczającego macicę. Od Hipokratesa aż po wiek XVII uważano bowiem, że to choroba „wędrującej” macicy, która podchodząc pod gardło, powoduje uczucie duszności. Inne cechy histerii to: nagłe ataki furii, omdlenia, wymioty, paraliż, ciągłe przeplatanie się szlochu ze śmiechem. Histeria stała się symbolem uniwersalnej kobiecej choroby – jak kobieta zmiennej i niezrozumianej.
Życie jak najbardziej domowe
Charlotte zgłosiła się na leczenie do międzynarodowej sławy neurologa z Filadelfii dr. S. Weira Mitchella. Histerię leczył on za pomocą „rest cure” – kuracji przez odpoczynek. Uczyniła go sławnym i bogatym.
Terapia Mitchella zalecała kobietom ekstremalną wersję życia domowego i uległości. Sprowadzała się do całodobowego leżenia w łóżku, na plecach, w pokoju z przygaszonym światłem. Obowiązywał całkowity zakaz czytania i pisania. Jeżeli przypadek był poważny, chorej nie wolno było nawet wstawać na siusiu. Odseparowywano ją od rodziny i znajomego otoczenia. Przekarmiano wysokokalorycznymi potrawami (głównie śmietaną) i codziennie stosowano masaże.
„Prowadź życie jak najbardziej domowe. Poświęcaj najwyżej dwie godziny dziennie na wysiłek intelektualny. I już nigdy nie tknij pióra, pędzla i ołówka. Do końca swoich dni” – to zabójcza recepta na całe życie, którą Charlotte dostała od dr. Mitchella, gdy wracała do domu po miesięcznej kuracji. Przestrzegała jej fanatycznie przez wiele tygodni, aż wpadła w nastrój samobójczy. Na całe dnie zamykała się w szafie, wpełzała pod łóżko, siedziała na dywanie, rytmicznie się kiwając.
„Żółta tapeta” powstała trzy lata po tym, jak Charlotte otrząsnęła się z depresji. Zrobiła to sama, po definitywnym odrzuceniu terapii doktora. W tym autobiograficznym opowiadaniu, opisała wstrząsające przeżycia i wydarzenia związane z chorobą i leczeniem. Przesłała opowiadanie Mitchellowi, licząc na to, że po przeczytaniu go zmodyfikuje on swoją terapię. Wiele lat później dowiedziała się, że tak się stało.
Podczas studiów w Szkole Rysunku na Rhode Island Charlotte poznała Charlesa Waltera Stetsona, malarza samouka i buntownika. Artysta właśnie zyskał sławę. Był elegancki i przystojny. Już po trzech tygodniach znajomości Stetson poprosił Charlotte o rękę. Odmówiła. Właśnie uzyskała niezależność finansową. W XIX wieku małżeństwo oznaczało dla kobiety sprowadzenie do roli gospodyni domowej i matki, a ona chciała uczyć się i pracować. Chciała, aby domowe obowiązki zostały podzielone między małżonków. Walter był jednak uparty, a poza tym sprawiał wrażenie człowieka wyzwolonego z konwenansów epoki. Podpisał nawet zobowiązanie, że ona „nigdy, niezależnie od konsekwencji, nie będzie musiała odkurzać!”.
Początek małżeństwa był dla Charlotte szczęśliwy. Pisała o przyjemności, jaką czerpała z wreszcie nieskrępowanej seksualności i atrakcyjności. Stetson jednak okazał się człowiekiem pełnym zahamowań i skrępowanym konwenansami. Niepokoiła go rozbudzona seksualność żony. Nie rozumiał też, jak istotna jest dla Charlotte praca. Nie traktował podpisywanych przez siebie postulatów poważnie. Charlotte samodzielnie zajmowała się domem, gotowała i sprzątała. Czuła się nieszczęśliwa i niekochana. Kiedy po roku małżeństwa urodziła córkę Katharine, zapadła na depresję poporodową.
Po samodzielnym wyleczeniu się z depresji najpierw zdecydowała się na separację, a następnie rozwiodła się z Walterem. Kilka lat później poznała G. Houghtona Gilmana, który w 1900 roku został jej drugim mężem.
Zakazane smaki dzieciństwa
Gilman był siedem lat od niej młodszym prawnikiem z Wall Street, wykształconym, cichym i łagodnym mężczyzną. Pisała: „Zawsze uśmiecham się, gdy myślę o cierpieniu moich socjalistycznych wielbicieli, gdybym poślubiła człowieka z Wall St.! To dla nich Sodoma i Gomora. Twoje otoczenie pomyśli, że ożeniłeś się z kobietą zimną, dziwaczną, zbuntowaną, nieatrakcyjną seksualnie, starą, i będą się dziwić twojej głupocie”.
Z Hughtonem Charlotte wreszcie cieszyła się wszystkim tym, czego zakazywano jej w dzieciństwie i małżeństwie ze Stetsonem. Pisała mężowi o przyjemności, jaką czerpie z prawionych jej komplementów i z kupowania pięknych ubrań. Bez skrępowania mówiła o cielesności i seksie. Pragnęła, by mąż popracował nad muskulaturą i stał się bardziej natarczywy w sypialni. Pisarka wreszcie żyła pełnią życia. Udało jej się połączyć niezależność finansową i intelektualną, jaką zyskiwała dzięki pracy zawodowej, ze szczęśliwym, zadbanym i pełnym miłości domem. Tego właśnie pragnęła dla kobiet całego świata. Zdawała sobie jednak sprawę, że taki styl życia wymaga rezygnacji z pewnego obowiązującego wzoru rodziny. Jeszcze przed ślubem Charlotte i Houghton ustalili, że nie będą mieli dzieci.
Gilman nie ukończyła nawet szkoły średniej, ale uchodziła za jedną z najlepiej wykształconych kobiet w Stanach, wybitną intelektualistkę i autorytet. Rzuciła szkołę i poszła do pracy, bo gdy jej ojciec opuścił rodzinę, matka nie była w stanie sama utrzymać domu. Charlotte pracowała jako guwernantka, artystka na zlecenie i nauczycielka rysunków.
Po rozwodzie z pierwszym mężem zamieszkała w Kalifornii. Wybrała okolice San Francisco, centrum reform politycznych i feministycznych. Organizowała seminaria o niezależności ekonomicznej kobiet. Przez pięć lat jeździła z wykładami po całych Stanach i Anglii. Uzupełniała też braki w wykształceniu. Czytała artykuły z dziedziny socjologii, ekonomii, psychologii, antropologii i innych nauk społecznych. Przez siedem lat samodzielnie wydawała miesięcznik „The Forerunner” (Prekursor) i zapełniała go swoimi esejami, wierszami, opowiadaniami. Międzynarodową sławę przyniosła jej pełna humoru książka „Kobiety i ekonomia” (1898), która zaraz została przetłumaczona na siedem języków (niestety, nie na polski). Gilman opisuje w niej sytuację kobiet w dawnym i współczesnym społeczeństwie. Analizuje powody ich subordynacji i milczenia. Przesłanie jest proste – jedynie niezależność ekonomiczna może dać kobietom prawdziwą wolność.
Feministka hiperradykalna
Gilman uważana jest za intelektualną przywódczynię sufrażystek. Była jednak bardzo radykalną feministką i jej poglądy często były przez nie odrzucane. Stworzyła feministyczną wersję darwinizmu. Uważała, że owszem, dziedziczność i genetyka determinują ludzką naturę, ale że ludzie mogą przyspieszyć proces ewolucji. Wierzyła, że niesprawiedliwy, zależny od płci podział pracy i ekonomiczna zależność kobiet od mężczyzn wstrzymują ich rozwój intelektualny. Odpowiedni rozwój społeczeństwa będzie możliwy tylko wtedy, gdy kobiety będą miały równy dostęp do edukacji, informacji, pracy.
Gilman uważała, że dom kobiety niepracującej zawodowo i realizującej się w roli matki i gospodyni staje się dla niej więzieniem. Zaprojektowała więc dom ze wspólną kuchnią dla całego apartamentowca, a nawet osiedla, z profesjonalnym kucharzem i szerokim menu. Zamówiony przez rodzinę posiłek dostarczany byłby windą prosto do prywatnej jadalni. Kobiety nie musiałyby robić zakupów, gotować, sprzątać ze stołu i zmywać. Wiele sugestii Charlotte dotyczących sposobów gospodarzenia, życia rodzinnego i zajmowania się dzieckiem radykalnie wyprzedzało czasy. Jednak jej pomysły nie przemówiły do młodszych kobiet. Wydały im się zimne, zbyt intelektualne i racjonalne.
W 1894 r., gdy Charlotte rozwodziła się z Walterem, jej decyzja o oddaniu córki na wychowanie byłemu mężowi była szokiem dla otoczenia. Od publicznego potępienia nie uchroniło jej nawet to, że drugą żoną Waltera była jej najlepsza przyjaciółka, z którą Charlotte i Katharine mieszkały przez sześć lat separacji. Gilman wielokrotnie tłumaczyła swoją decyzję. Pisała, że podjęła ją wyłącznie ze względu na córkę, i uzasadniała swoim słabym zdrowiem i niepewnymi zarobkami. Często odwiedzała Katharine i pisała do niej czułe i pełne podziwu listy. Wkrótce po oddaniu córki rozpoczęła jednak karierę i niezależne życie intelektualistki, o którym zawsze marzyła.
Ann Lane, biografka Charlotte, przeprowadziła wywiad z 90-letnią Katharine Stetson Chamberlin, matką dwójki dzieci, malarką, rzeźbiarką i zawodowym genealogiem. Córka Charlotte nie znajduje powodu, dla którego ktoś chciałby pisać książkę o jej matce. Nie podziwia jej pracy i nie dostrzega w niej feministycznej bohaterki. Pamięta ją jako osobę nieodpowiedzialną, zawsze zabieganą, zbyt zmęczoną lub zajętą, by zajmować się domem i córką. Wciąż ma do niej żal za podjętą decyzję.
W 1932 r. Gilman odkryła, że ma zaawansowanego raka piersi. Zaczęła gromadzić zapasy chloroformu, który według niej zapewniał bezbolesną śmierć.
Dwa lata później Houghton niespodziewanie umarł. Wtedy Charlotte przygotowała dokumenty, wybrała zdjęcia i zaakceptowała okładkę do mającej się niedługo ukazać autobiografii. 17 sierpnia 1935 r., trzy miesiące przed planowaną datą publikacji, popełniła samobójstwo, wdychając chloroform.
Na pożegnanie napisała: „Gdy śmierć jest pewna i nieuchronna, najprostszym z praw człowieka jest wybranie szybkiej i prostej śmierci zamiast powolnej i pełnej cierpienia”.
KLARA NASZKOWSKA
3 lutego 2007