Kobiety, które pragną więcej - ebook
Kobiety, które pragną więcej - ebook
„Rozkosz była tak wielka, aż bolesna. Musiał przygryźć wargę, by powstrzymać słowa, które nie powinny paść. To wyznanie byłoby niebezpieczne. Gdy opadł na materac obok Isabel, odzyskał zdolność logicznego myślenia. Nigdy wcześniej nie przeżył tego, czego właśnie doświadczył. To nie był fantastyczny seks. To był zupełnie nowy poziom intymności i ekstazy. I to właśnie go przeraziło. Ponieważ wiedział, że teraz chce więcej. A to mogło prowadzić do sytuacji, na którą żadne z nich nie było przygotowane…”.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-5564-6 |
Rozmiar pliku: | 612 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Kobiety pragną bardziej”. Tak brzmiał tytuł ulubionej komedii romantycznej Isabel Withers i tak też niestety mógłby brzmieć przewodni motyw jej życia.
Choć prawdę mówiąc, powinien raczej brzmieć: On nie wie, że istniejesz.
A przecież ilekroć Shane Adams pojawiał się w The Opulence, pięciogwiazdkowym luksusowym hotelu godzinę jazdy samochodem na wschód od Seattle, serce Isabel waliło z całej siły. Prezes Richmond Hotel Group, mężczyzna o przeszywającym spojrzeniu czarnych oczu, był więcej niż przystojny i pełen rezerwy, która chroniła go niczym magiczna peleryna. Zafascynował Isabel od pierwszego wejrzenia.
Treść filmu o jej życiu można by zatem streścić: On wie, że istniejesz, ale dla niego jesteś wyłącznie pracownicą, która rzuca wszystko, by spełnić jego życzenie z nadzieją, że on zauważy, iż pod służbowym mundurkiem kryje się kobieta.
-Westchnęłaś – powiedziała Aspen Wright, najlepsza przyjaciółka Isabel.
- Ty wzdychasz, odkąd się okazało, że Richmond Enterprises będzie tu świętować piątą rocznicę powstania.
- Wzdycham, żeby się odprężyć.
Odpowiedzialna za wystawne imprezy w hotelu Aspen żyła w stresie od momentu, gdy Matt Richmond zatrudnił jedną z najbardziej znanych organizatorek imprez, Teresę St. Claire, by koordynowała zbliżające się obchody.
- A ty wzdychasz, bo ten Adonis, którego nie możesz dotknąć, właśnie przeszedł obok.
Aspen miała rację, więc Isabel nie traciła energii na próżną dyskusję.
- Nic na to nie poradzę. Jest cudny.
- No jest. I nie obchodzi go nic poza biznesem.
Czując, że Aspen po raz kolejny zamierza jej perswadować, by porzuciła nadzieję, Isabel odparła z tą samą determinacją, dzięki której dziewczynka, która nosiła ubrania z second handu, wyrosła na główną konsjerżkę The Opulence i samozwańczą przedstawicielkę wszystkiego, co zasługiwało tu na miano romantycznego:
- I właśnie w tej sprawie zamierzam się do niego zwrócić.
- Och, kochanie…
Isabel uniosła rękę jak policjant ruchu drogowego.
- Daj spokój. – Zbyt często słyszała wykłady Aspen i przewidywała, co usłyszy tym razem. – Wiem, że coś nas łączy. Niemożliwe, żeby to było jednostronne.
- Tak mówi każdy stalker.
- Nie jestem stalkerką.
- Ciągle szukasz pretekstu, żeby na niego wpaść – wyliczała Aspen. – Znasz jego kalendarz lepiej niż on sam. Pilnujesz, żeby dostał najlepszy stolik i żeby w jego pokoju nie zabrakło niczego, co lubi.
- Hotel oferuje gościom wszystko, co najlepsze – odparła Isabel. – To chyba normalne, że chcemy, żeby miał jak najlepszą obsługę. Dzięki temu docenia naszą pracę.
Aspen wzruszyła ramionami.
- Czasami nie jestem pewna, czy ją zauważa.
Wciąż dążący do poprawy i tak już wysokiej efektywności Shane był trudnym szefem, który każdym swoim pojawieniem się wywoływał popłoch wśród personelu. Nie traktował ich szorstko czy nieprzyjaźnie. Był tak skupiony na biznesie, że zapominał się uśmiechać, kiedy wszystko szło dobrze.
- Potrzebuje kogoś, kto mu pokaże, że sukces hotelu nie polega tylko na pracy. Że oddajemy nasze serca, żeby dla naszych gości pobyt tu był niepowtarzalnym doświadczeniem – oznajmiła Isabel.
- Kogoś takiego jak ty?
Słysząc zaczepny ton Aspen, Isabel się uśmiechnęła.
- Znasz kogoś lepszego?
- Nie – przyznała Aspen. – Tylko nie rozczaruj się, jak ci się nie uda. Serce tego mężczyzny może okazać się zbyt mocno zamrożone i nawet twój ciepły dotyk nie pomoże.
- Jestem konsjerżką od spraw romantycznych. Moja misja się uda.
Isabel, orędowniczka prawdziwej miłości, wierzyła, że każdy ma swoją drugą połówkę. Nawet Aspen, choć przyjaciółka prychała za każdym razem, gdy Isabel poruszała ten temat. Isabel marzyła o Shanie Adamsie ze świadomością, że różni ich niemal wszystko.
Aspen spojrzała na nią z powagą.
- Może na wszelki wypadek zrobię zapas lodów i czerwonego wina.
Isabel wycisnęła całusa na policzku przyjaciółki i ruszyła do pokoiku za recepcją, gdzie przygotowywała romantyczne wydarzenia dla gości. Brała przy tym pod uwagę potrzeby zamawiającego, które poznawała dzięki specjalnemu kwestionariuszowi.
Isabel miała dyplom z hotelarstwa, a poza tym posiadała do tego talent, który zamienił się w pasję. Stało się tak po pierwszym miesiącu pracy, kiedy zaplanowany przez nią weekend pomógł parze o długim stażu dostrzec, że ich małżeństwo da się jeszcze uratować.
Usiadła za biurkiem i wyciągnęła materiały, które miały przekonać Shane’a, że powinni promować hotel jako romantyczne miejsce.
Zadowolona, że prezentacja zachowuje równowagę między faktami a jej wyobrażeniami, Isabel wybrała numer asystentki Shane’a. Kiedy Sheila odebrała, serce Isabel waliło tak mocno, że ledwie słyszała własny głos.
- Cześć, Sheila, mówi Isabel Withers z The Opulence.
- Witaj, Isabel. – Asystentka Shane’a w przeciwieństwie do szefa była ciepła i serdeczna. – W czym mogę ci pomóc?
- Miałam nadzieję, że uda mi się spotkać z Shane’em, póki tu jest. Mam pewne pomysły dotyczące hotelu i chciałabym z nim o tym porozmawiać.
Jeśli Sheila uznała, że to dziwne, iż Isabel zwraca się bezpośrednio do Shane’a, pomijając dyrektora hotelu, nie dała jej tego odczuć. Prawdę mówiąc, Isabel wspominała Tomowi o swoim pomyśle, ale on nie dostrzegł w nim wartości. A zatem zaryzykowała. Gdyby przekonała Shane’a, gra okazałaby się warta świeczki.
- Shane ma zapełniony kalendarz, zwłaszcza że zbliża się impreza – odparła Sheila.
- Może byś mnie gdzieś wcisnęła – nalegała Isabel. – Wystarczy mi kwadrans. – Uważała swój pomysł za tak dobry, że ścigałaby Shane’a w drodze do windy, by mu go zaprezentować.
- No... – Sheila urwała. Isabel słyszała, że klika na komputerze. – Dziś o ósmej sam je kolację.
- Świetnie. – Marzenia się spełniają. – Zarezerwuję nam stolik w Overlook. Dzięki, Sheila.
- Dopisałam cię do kalendarza To będzie dzisiaj jego ostatnie spotkanie, więc nie musisz się spieszyć.
Czy Isabel się wydawało, czy asystentka Shane’a uśmiechała się pod nosem?
- Dziękuję za pomoc.
Rozłączyła się, wyszła ze swojego małego biura i ruszyła do stolika konsjerżki. Szła tak, jakby dywan leżał na setkach sprężyn. Kilkoro gości odpowiedziało na jej szeroki uśmiech. Konsjerżka podniosła wzrok znad komputera.
- Shane Adams cię szukał – poinformowała.
Isabel ogarnęła mieszanka radości i strachu.
- Mówił, o co chodzi?
- O raport w związku z imprezą Richmond Enterprises.
Isabel rozmawiała już o tym z Teresą St. Claire, a także kierownictwem hotelu, ale nie była zaskoczona, że Shane chce być na bieżąco. Przez ostatnie tygodnie przed imprezą był bardzo zaangażowany. To była okazja do zaprezentowania hotelu z najlepszej strony celebrytom i bogaczom.
Choć Isabel mogła wysłać raport mejlem, zawsze korzystała z okazji, by porozmawiać z Shane’em.
- Powiedział, gdzie go znajdę?
- Jest tam. – Cindy wskazała na drzwi od frontu, gdzie Shane stał pogrążony w rozmowie z dyrektorem hotelu, Tomem Buschem.
Nagle odwrócił się w ich stronę, jakby wyczuł, że o nim mowa. Isabel odebrało dech w piersi. Jak to możliwe, że z tej odległości robił na niej takie wrażenie? Powinna usłyszeć setkę dzwonków alarmowych, ona tymczasem odpowiedziała mu uśmiechem, w którym nie brakło sugestii, że jest nim oczarowana.
Shane zmrużył oczy, jakby widział ją po raz pierwszy. Na ten moment czekała. Teraz dostrzeże w niej piękną kobietę i zda sobie sprawę, jak dzielnie walczy o reputację hotelu, ilekroć ma szansę.
Potem Shane odwrócił się znów do dyrektora. Isabel poczuła się jak przedziurawiony balon.
Kiedy kilka chwil później zakończył rozmowę, ruszyła w jego stronę. Przyciskała do piersi dziesięciostronicowy dokument, w którym opisano preferencje gości, zamówione przez ich usługi, a także wizyty w lokalnych atrakcjach turystycznych, na przykład w miejscowej winiarni.
- Raport, o który pan prosił – powiedziała i wstrzymała oddech, gdy Shane zaczął go przeglądać.
Miała okazję przyjrzeć się jego twarzy, zagłębieniu między brwiami i ustom, które prosiły się o pocałunek. Zadrżała na tę myśl, a gdy Shane podniósł wzrok, przyłapał ją na tym, jak się na niego gapi. Isabel przygryzła wargę, bo już chciała przeprosić za zauroczenie, które pewnie dostrzegł na jej twarzy, ale w tym momencie zadzwonił telefon.
- Jeśli ma pan jakieś pytania, możemy to przejrzeć wieczorem – powiedziała. – Zarezerwowałam stolik w Overlook na ósmą – ciągnęła jednym tchem. Shane wciąż nie odbierał telefonu. – Niecierpliwie czekam na naszą kolację.
Z dziwnie walącym sercem Shane Adams przyglądał się rudowłosej kobiecie, ledwie słysząc natarczywy dzwonek telefonu. Nie chciał na nią patrzeć, a jednak nie mógł się powstrzymać. Widział jej ciemne rzęsy i żywe piwne oczy, a także pomalowane różową szminką wargi. Powtarzał sobie przy tym w myśli jej słowa: Zarezerwowałam stolik w Overlook na ósmą. Niecierpliwie czekam na kolację.
Zaprosiła go na kolację?
Odkąd Isabel zaczęła pracować dla Richmond Hotel Group, zauważył niepokojącą tendencję. Ilekroć odwiedzał hotel, był rozkojarzony. Jej rudobrunatne włosy i energia przyciągały jego uwagę, a zatem to ją winił za stan swojego ducha. Ale dopiero gdy przyłapał się na tym, że próbuje zidentyfikować, co takiego w jej perfumach każe mu się nachylić i wciągnąć ich woń, zdał sobie sprawę, że Isabel jest zagrożeniem dla jego dyscypliny i profesjonalizmu.
- Ach… – Niech ją szlag. Gapił się na nią jak głupek. – Nie jestem pewien, czy mój kalendarz…
- Sprawdziłam to z Sheilą. O ósmej jest pan wolny. Dlatego zarezerwowałam stolik na ósmą.
- Rozmawiała pani z moją asystentką?
Shane wyobraził sobie radość, z jaką Sheila odebrała ten telefon. Nieustannie go zadręczała, że powinien znaleźć czas na odpoczynek i randki. Choć jej nie posłuchał, miał świadomość, że w jego życiu brak równowagi. Praca osiemdziesiąt godzin w tygodniu nie stanowiła dla niego problemu, dostrzegał jednak, że jego współpracownicy nie znoszą tego równie dobrze.
Isabel rozchyliła wargi w uśmiechu.
- Kontaktuję się z nią, kiedy pan nas odwiedza, żebyśmy mogli spełnić wszystkie pańskie potrzeby.
Jego potrzeby?
Zaczął się zastanawiać, co się kryje pod jej hotelowym niebiesko-złotym uniformem. Zaraz potem potrząsnął głową. To jego podwładna. Nie wolno mu o niej myśleć w żaden inny sposób. Zapisał sobie w pamięci, by umówić się na randkę z jedną z kobiet, z którymi czasem się spotykał. Najwyraźniej zaniedbał swoje potrzeby.
- Cóż – odchrząknął – muszę coś zjeść. – Poza tym to kolacja w interesach.– Powinniśmy przedyskutować przygotowania do przyjazdu VIP-ów.
Isabel skinęła głową.
- Prawdę mówiąc, jutro spotykamy się w tej sprawie z Teresą. Chciałabym dziś porozmawiać z panem o czymś innym.
Jej mina niczego nie zdradzała, ale też przez miniony rok nie mógł nic zarzucić jej profesjonalizmowi. Zdał sobie sprawę, że to jego osobiste zainteresowanie kazało mu kwestionować jej motywy.
- Może pani powiedzieć, czego to dotyczy?
- Wolałabym pana zaskoczyć. – Posłała mu kolejny uśmiech, odrobinę szelmowski. – Byłabym wdzięczna, gdyby przyszedł pan na kolację z otwartym umysłem.
Wbrew sobie był szczerze zaintrygowany.
- Czemu miałbym nie być otwarty?
- Ma pan bardzo zdecydowane opinie na temat hotelu.
Choć jej ton i postawa pozostały neutralne, rozumiał, co chciała powiedzieć. W ciągu trzech lat, odkąd hotelem kierowała Richmond Hotel Group, pokazał twardą rękę. Wprowadzając ścisłe zasady, od sposobu składania ręczników do witania gościa, doprowadził hotel do formy w rekordowym tempie.
Ta zmiana wyniosła go na stanowisko prezesa Richmond Hotel Group, oddziału Richmond Enterprises. Był dumny z tego, jak firma rozkwita z nim u steru. Oczywiście wraz z dodaniem do ich portfolio większej liczby nieruchomości skupił się na tym, by podnieść te nowe do standardów Richmond Hotel Group, nie koncentrując się już na tych, które dobrze funkcjonowały bez jego nadzoru.
Nie podobały mu się jednak niektóre raporty z The Opulence. Tom Busch został zatrudniony na stanowisko dyrektora dziesięć miesięcy wcześniej i od tamtej pory poziom obsługi gości zaczął spadać.
A nie był to dobry czas na taki spadek, skoro za niespełna dwa tygodnie Richmond Enterprises miało obchodzić w hotelu swój jubileusz. Najmniejsze niedociągnięcie mogło mieć katastrofalne skutki.
- Czyli spotkamy się na kolacji, żeby porozmawiać o hotelu? – spytał.
Unikała jego wzroku. Zdradził ją rumieniec na szyi i policzkach. Shane poczuł, że jemu także robi się gorąco. Co takiego ma w sobie Isabel, że wytrąca go z równowagi?
Zaśmiała się nerwowo.
- Chyba pan nie myśli, że pana podrywam?
- No… nie – odparł bez przekonania.
- A gdyby tak było? – Jej uśmiech miał w sobie odrobinę bezczelności.
Shane’a ogarnął niepokój.
- W pracy utrzymuję wyłącznie zawodowe relacje.
- Oczywiście. – Energicznie kiwnęła głową. – Nie myślałam… – Jej policzki mocniej się zaczerwieniły.
Shane’owi przyszło na myśl, że to najdłuższa rozmowa, jaką dotąd odbył z Isabel. Zaczynał rozumieć, czemu wszyscy pracownicy równie często wspominają o jej ujmującej osobowości, co o kwalifikacjach.
- Wyobrażam sobie, że wiele kobiet próbuje pana poderwać – podjęła, gdy wybrał milczenie. – Jest pan przystojnym inteligentnym człowiekiem sukcesu.
- Nie tak wiele, jak się pani zdaje – skłamał. – Za dużo pracuję i za mało odpoczywam. Przyjaciele zapewniają mnie, że skończę jako zrzędliwy stary kawaler, jeśli to się nie zmieni.
Dlaczego rozmawia o swoim życiu osobistym z podwładną? Ponieważ ta szczupła kobieta obudziła w nim mnóstwo mało profesjonalnych uczuć.
- Musi pan spotkać właściwą kobietę.
- Mówi pani jak prawdziwa romantyczka.
- A pan wymawia słowo romantyczka, jakby to było przekleństwo.
Wskazał na siebie kciukiem.
- Zrzędliwy stary kawaler.
- Nie wierzy pan w romantyczną miłość?
- Powiedzmy, że nie mam na to czasu.
- Ale wierzy pan? – dopytywała, hipnotyzując go zielonymi plamkami w piwnych oczach.
- Nie.
Chciał zakończyć rozmowę, lecz nie docenił rudowłosej idealistki. Posłała mu wyzywający uśmiech, spóźnione ostrzeżenie, że natknął się na grząski grunt.
Zanim podjął próbę rozwinięcia tematu, odezwał się jej telefon. Przeniosła wzrok na ekran i westchnęła.
- Goście weselni Jamisonsów pojawili się wcześniej, muszę lecieć. Do zobaczenia o ósmej.
Jakiś głos w tyle głowy przypomniał Shane’owi, dlaczego unikał bliższego kontaktu z tą kobietą. Informacje, jakie zebrał na jej temat, mówiły, że jest świetną pracownicą i zna się ludziach. Powracający do hotelu goście tłoczyli się przy jej biurku, wiedząc, że wszystko, co im zaproponuje, będzie niezapomnianym doświadczeniem.
Pozostawiony ze swoimi myślami Shane poczuł, że potrzebuje rześkiego powietrza. Odwrócił się w przeciwną stronę i ruszył do bocznych drzwi. Nie był zaskoczony, że spotkanie nie wyglądało tak, jak oczekiwał. Inteligencja Isabel, jej pasja i elokwencja więcej niż dorównywały jego determinacji i pragmatyzmowi.
Zerknął na zegarek, na twarzy poczuł zimny powiew. Do kolejnego spotkania miał cztery godziny. Chyba dość, by wziąć się w garść. Jedno było pewne: w bliskim kontakcie z Isabel musi się bardzo kontrolować.