Kobiety Valentiego - ebook
Kobiety Valentiego - ebook
Włoski arystokrata Renzo Valenti właśnie rozwiódł się z żoną. Nie kochał jej, ale był jej wierny, choć ona go zdradzała. Dlatego jest w szoku, gdy w jego domu zjawia się Amerykanka Esther Abbott i oznajmia, że jest z nim w ciąży. Renzo widzi ją po raz pierwszy na oczy. Odprawia tę oszustkę lub wariatkę, lecz niepokój pozostaje. Będzie musiał sprawdzić, o co tu chodzi…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3574-7 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Chodzi o to, panie Valenti, że jestem w ciąży.
Renzo Valenti, dziedzic rodu bogatych właścicieli ziemskich, znany kobieciarz i rozpustnik, wlepił wzrok w obcą kobietę stojącą w drzwiach.
Nigdy wcześniej jej nie widział. Co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości.
Nie zadawał się z tego rodzaju kobietami, które wyglądały tak, jakby spędziły całe upalne popołudnie, włócząc się po ulicach Rzymu, zamiast przeczekać skwar w jedwabnej pościeli.
Dziewczyna miała zarumienione policzki, była zaniedbana, bez makijażu, a długie włosy wysuwały jej się z nieporządnie upiętego koka. Ubrana podobnie jak amerykańskie studentki zjeżdżające latem do stolicy Włoch, w czarną obcisłą koszulkę na ramiączkach i długą spódnicę, sięgającą kostek, częściowo zakrywającą zakurzone stopy i płaskie podniszczone sandały.
Mijając ją na ulicy, nie zwróciłby na nią uwagi. Ale teraz znajdowała się w jego domu i wypowiedziała słowa, jakich nie słyszał od żadnej kobiety od chwili ukończenia szesnastu lat. To, co mu oznajmiła, nie miało jednak dla niego żadnego znaczenia, podobnie jak ona sama.
– Czy mam pani pogratulować, czy współczuć? – zapytał.
– Nic pan nie rozumie.
– To prawda, nie rozumiem – jego głos odbił się echem w wielkim przedpokoju. – Wpada pani do mojego domu jak burza, mówiąc gospodyni, że koniecznie musi się pani ze mną zobaczyć, a teraz wpycha się pani do środka.
– Wcale się nie wpycham. Luciana chętnie mnie wpuściła.
Nigdy nie zwolniłby gosposi, starszej już wiekiem, i niestety o tym wiedziała. Pewnie wpuściła do domu tę rozhisteryzowaną dziewczynę po to, żeby ukarać Renza za postępki wobec kobiet.
Wydało mu się to niesprawiedliwe. Ta mała istota – wyglądająca tak, jakby najlepiej się czuła na chodniku w dzielnicy cyganerii, grając na gitarze i zbierając drobne monety do kapelusza – mogłaby się stać karą za grzechy dla jakiegoś mężczyzny. Ale przecież nie dla niego.
– Niestety, nie mam czasu na takie historie.
– To pana dziecko.
Roześmiał się. Jedynie tak mógł zareagować na to zaskakujące oświadczenie. Nie potrafił inaczej rozładować dziwnego napięcia, jakie ścisnęło go za gardło, gdy wypowiedziała te słowa. Wiedział, dlaczego tak na niego podziałały, a nie powinny.
Nie potrafił wyobrazić sobie sytuacji, w której mógłby dotknąć tej małej hipiski. Przez ostatnie sześć miesięcy zajmował się najokropniejszą w świecie farsą, jaką było jego rozpadające się małżeństwo. I chociaż Ashley zabawiała się z innymi mężczyznami w trakcie trwania ich związku, Renzo jednak pozostawał jej wierny.
Dziewczyna z małym ciążowym brzuszkiem, ledwie widocznym pod dopasowaną bluzką, upierająca się, że to jego dziecko, wydała mu się kompletnie pozbawiona rozumu.
Miał za sobą sześć miesięcy kłótni i uchylania się przed latającymi w powietrzu wazonami, które rzucała w niego rozszalała żona, robiąc wszystko, co tylko się dało, by przestał wierzyć, że Kanadyjczycy to mili i uprzejmi ludzie. Na koniec próbowała go udobruchać, jakby był szczeniakiem, którego trzeba uspokoić po solidnym laniu.
Nigdy nie był mężczyzną, którego można okiełznać. Ożenił się z Ashley, żeby wykazać swoją rację rodzicom, i zrobił to tylko z tego powodu. Teraz się rozwiódł i znowu był wolny. Na tyle, że mógłby się zabawić z tą turystką z plecakiem, gdyby tylko chciał. Najbardziej jednak miał ochotę wyrzucić ją z domu z powrotem na ulicę, skąd przyszła.
– To niemożliwe, moja droga – odparł. Popatrzyła na niego okrągłymi, załzawionymi oczami, pełnymi bólu i niedowierzania. Co sobie wyobrażała? Że Renzo nabierze się na ten podstęp i ją zbawi? – Jakiś dziwny wymysł. Owszem, mam opinię kobieciarza, ale przez ostatnie sześć miesięcy byłem żonaty. Jeśli jakiś facet zmajstrował pani dziecko w barze dla turystów i więcej się nie odezwał, to z pewnością nie byłem to ja i nikt mi tego nie wmówi. Wczoraj się rozwiodłem, ale wcześniej dochowywałem wierności żonie.
– Ashley Bettencourt.
Zaskoczyło go, że dziewczyna zna nazwisko jego byłej małżonki, ale przecież wszyscy mogli się tego dowiedzieć. Jeśli jednak wiedziała, że był żonaty, to dlaczego nie wybrała sobie kogoś innego, kto dałby się nabrać?
– Tak – odparł. – Widać, że czyta pani plotkarskie gazety.
– Nie. Poznałam Ashley w barze dla turystów. To ona mi to zmajstrowała.
Renzo poczuł się jak uderzony w pierś.
– Zaraz, zaraz. Nic, z tego, co pani mówi, nie ma sensu.
Dziewczyna uniosła ręce, złapała się na chwilę za głowę, po czym opuściła je z powrotem, zaciskając dłonie w pięści.
– Próbuję to wszystko wyjaśnić… ale myślałam, że pan wie, kim jestem!
– Dlaczego miałbym wiedzieć? – spytał zdezorientowany.
– Och… nie powinnam jej słuchać. Ale byłam… Chyba jestem taka głupia, jak twierdzi mój ojciec!
Teraz już prawie zawodziła i musiał przyznać, że cała ta farsa została dobrze przygotowana, mimo że zakłóciła mu spokój.
– W tym momencie muszę przyznać mu rację i pozostanę po jego stronie do czasu, aż wyjaśni mi pani, w jaki sposób moja była żona mogła przyczynić się do ciąży.
– Ashley zawarła ze mną umowę. Pracowałam w pubie niedaleko Koloseum i zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiedziała mi o waszych małżeńskich problemach i kłopotach, jakie mieliście z poczęciem dziecka…
Poczuł ucisk w żołądku: Ashley i on nigdy nie starali się o dziecko. Gdy doszli do momentu, w którym mogliby podyskutować o zapewnieniu rodowi dziedzica, Renzo już wiedział, że nie jest warta, aby dalej być jego żoną.
– Wydało mi się dziwne, że o tym opowiada – mówiła dalej dziewczyna – ale przyszła następnego wieczoru i potem znowu. Rozmawiałyśmy o tym, jak to się stało, że wylądowałam we Włoszech bez pieniędzy… A potem zapytała mnie, czy zgodziłabym się zostać matką zastępczą.
– Nie wierzę. To jakaś sztuczka, na którą ta żmija chce kogoś nabrać.
– Wcale nie. Nie miałam pojęcia, że pan nie wie. To, co mówiła… miało sens. I powiedziała, że to będzie proste. Trzeba było tylko pojechać do Santa Firenze, gdzie ta procedura jest dozwolona. Miałam zostać surogatką za pieniądze, a potem oddać noworodka… Komuś, kto tak bardzo pragnie dziecka, że zdecydował się poprosić o pomoc obcą osobę.
Renzo zamarł. To, co mówiła, wydawało się niemożliwe. Musiało takie być, lecz Ashley była nieprzewidywalna i mogła zrobić wszystko. Zwłaszcza że rozwścieczył ją rozwód, który udało się tak szybko przeprowadzić.
– Czy nie wzbudziło pani podejrzeń to, że kobieta szuka surogatki i twierdzi, że ma męża, a on się nie pojawia?
– Powiedziała, że nie może pan przyjechać do kliniki. Ona zjawiła się w kapeluszu i wielkich okularach słonecznych. Mówiła, że pan jest bardzo wysoki i ma charakterystyczny wygląd, i wszyscy pana znają. Trudno wtedy udawać kogoś innego. Wie pan, o co mi chodzi.
– Nie. W ciągu ostatnich paru minut stało się jasne, że wiem mniej, niż mi się wydaje. A więc Ashley panią do tego namówiła. Ile zapłaciła?
– Jeszcze nie dała mi wszystkiego.
Zaśmiał się gorzko.
– Pewnie to spora sumka.
– Tak, ale teraz Ashley powiedziała, że nie chce już tego dziecka z powodu kłopotów, jakie macie. I na tym polega problem.
– Kłopotów? Czy miała na myśli rozwód?
– Chyba… tak.
– Takie informacje można znaleźć wszędzie.
– W hostelu nie mam nawet dostępu do internetu.
– Mieszka pani w hostelu?
– Tak – odparła, a jej policzki przybrały ciemnoróżowy odcień. – Byłam tu przejazdem. Brakowało mi pieniędzy i znalazłam pracę w pubie, więc zostałam dłużej, niż planowałam. Potem poznałam Ashley, jakieś trzy miesiące temu.
– Który to miesiąc ciąży?
– Dopiero drugi. Ashley stwierdziła, że nie potrzebuje już tego dziecka, a ja nie chcę… poddawać się aborcji. Powiedziała też, że pana również już to nie interesuje, ale wołałam przyjść i się upewnić.
– Dlaczego? Dlatego, że chce pani wychowywać to dziecko, jeśli się okaże, że ja nie mam ochoty?
– Nie! Nie mam zamiaru wychowywać dziecka. Nie teraz. Nigdy. Nie chcę mieć dzieci ani męża, ale zostałam w to wplątana. Zgodziłam się na to. I czuję się tak… Nie wiem. Jak mogę nie czuć się odpowiedzialna? Ona zachowywała się jak moja przyjaciółka. Była pierwszą osobą od lat, która ze mną rozmawiała, opowiedziała mi o sobie. Chciała mnie przekonać, jak bardzo zależy jej na dziecku… a teraz go nie chce. Zmieniła zdanie, a ja nie potrafię zmienić swojego nastawienia.
– Co pani zrobi, jeśli powiem, że ja też nie chcę dziecka?
– Oddam je do adopcji – odparła, jakby to było oczywiste. – W każdym razie urodzę je. Taka była umowa.
– Rozumiem. – W głowie miał mętlik, próbując nadążyć za wszystkim, co mówiła ta kobieta, której imienia wciąż nie znał. – Czy Ashley zamierza zapłacić pani resztę pieniędzy w czasie trwania ciąży?
Dziewczyna spuściła wzrok.
– Nie.
– A więc musi pani dopilnować, żeby dostać resztę zapłaty? Czy dlatego przyszła pani do mnie?
– Nie. Przyszłam z panem porozmawiać, bo wydawało mi się to właściwe. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie bierze pan w tym wszystkim udziału.
Narastała w nim złość.
– Podsumujmy to wszystko. Moja była żona zatrudniła panią za moimi plecami. Nadal nie rozumiem, jak to się wydarzyło. Jak mogła zmanipulować zarówno panią, jak i lekarza. Doprowadzić do tego bez mojej wiedzy. Nie rozumiem, co chciała osiągnąć, skoro teraz najwyraźniej się wycofuje. Może kiedy już wie, że nie dostanie ode mnie ani grosza, nie jestem w jej oczach wart żadnych starań, a nie chce się obarczać moim dzieckiem na resztę życia. A może po prostu zdecydowała się na to pod wpływem kaprysu, a potem zmieniła zdanie i zajęła się czymś innym. Obojętnie, jakie miała motywy, rezultat jest taki sam. Ale ja nie chcę tego dziecka.
Dziewczyna jakby straciła pewność siebie. Ramiona jej opadły i spojrzała na niego zrezygnowana.
– Dobrze. Gdyby zmienił pan zdanie, to jestem w hostelu Americana. Tam można mnie znaleźć. Pracuję w pubie po drugiej stronie ulicy. – Odwróciła się na pięcie i skierowała do wyjścia, po czym zatrzymała się na chwilę i dodała: – A więc o niczym pan dotąd nie wiedział. Nie chciałam po prostu, żeby nadal miał pan taką wymówkę.
Wyszła z domu, a Renzo stanowczo postanowił nie myśleć już o niej więcej, podobnie jak o byłej żonie.
Wciąż jednak go to dręczyło. Nie było od tego ucieczki. Przez trzy dni próbował ignorować tę sprawę i nie myśleć o tym, co się wydarzyło. Nie znał imienia tej kobiety. Nie wiedział nawet, czy mówi prawdę, czy też może była to kolejna zagrywka jego eksmałżonki.
Znając Ashley, mógł to być kolejny podstęp, dziwna próba wciągnięcia go z powrotem w jej sieć. Wydawała się stanowczo zbyt zadowolona z rozpadu ich związku. Zwłaszcza że na początku źle do niego podchodziła. Według niej Renzo zawsze wiedział, że tak to się skończy. Dlatego chciał wziąć ślub za granicą. Rozwody we Włoszech były zbyt skomplikowane.
Może Ashley chciała się w jakiś sposób zemścić. Surogactwo nie było dozwolone we Włoszech i pewnie dlatego pojechała do znajdującego się nieopodal Santa Firenze.
Jego siostra, Allegra, zerwała zaręczyny z księciem pochodzącym stamtąd i wyszła za przyjaciela Renza – hiszpańskiego markiza, Cristiana Acostę, który w tej sytuacji niewiele mógł pomóc.
Renzo czuł, że powinien dać sobie z tym wszystkim spokój. Może ta kobieta kłamie? A nawet jeśli nie, to jakie ma to dla niego znaczenie?
Poczuł, że musi się czegoś napić. Gdy jednak wziął butelkę whisky, żeby nalać sobie szklaneczkę, przypomniało mu się, co nieznajoma powiedziała mu przed wyjściem.
Pracowała w pubie niedaleko Koloseum i gdyby chciał ją znaleźć, mógłby tam wpaść. Ale nie chciał. Nie było sensu szukać kobiety, która pewnie próbowała tylko naciągnąć go na pieniądze. Jednak możliwość odnalezienia jej wciąż pozostawała gdzieś w zasięgu niczym drażniący zapach, którego nie można się pozbyć. Nie mógł zapomnieć o tej sprawie z powodu Jillian i tego, co się kiedyś wydarzyło.
Odstawił butelkę, podszedł do szafy, skąd wyciągnął parę butów, i szybko je założył. Chciał pojechać do pubu i jeszcze raz porozmawiać z tą kobietą, a potem wrócić do domu, położyć się do łóżka i spokojnie zasnąć w przekonaniu, że to wszystko kłamstwo i nie ma żadnego dziecka.
Przystanął na chwilę i odetchnął głęboko. Może był zbyt ostrożny. Jednak biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się kiedyś w jego życiu, czuł, że musi taki być. Stracił już jedno dziecko i nie chciał utracić następnego.