- W empik go
Kochaj mnie szeptem - ebook
Kochaj mnie szeptem - ebook
Gabrysia jest nieśmiałą, pełną kompleksów studentką polonistyki. Wierzy w miłość, ale nie wierzy, że jakikolwiek mężczyzna mógłby zainteresować się nią na poważnie. Do czasu, kiedy na przekór swojej despotycznej matce postanawia związać się z żołnierzem, który brał udział w misji w Afganistanie. Młoda para szybko staje na ślubnym kobiercu, ale niedługo potem okazuje się, że wspólne życie wcale nie przypomina znanych z kobiecych powieści wzruszających historii miłosnych… Gabrysia zdaje sobie sprawę, że żołnierski mundur skrywa wiele mrocznych tajemnic i że dokonała złego wyboru. Wkrótce w jej życiu pojawia się Jeremi, przystojny sąsiad, którego urok osobisty działa na nią jak magnes. To zakazane uczucie stanie się punktem zwrotnym w jej życiu, a Gabrysia odkryje, czym jest udany seks, przestanie wstydzić się swojego ciała i nauczy się mówić o swoich pragnieniach. Ale czy historia związku z dwoma mężczyznami może skończyć się happy endem?
„Kochaj mnie szeptem” to wytrawny dramat erotyczny, który płynnie przechodzi w kipiącą emocjami i emanującą seksem drugą część losów bohaterów zatytułowaną Zamień mnie w krzyk! Przeczytaj koniecznie!
A.S.
– Czym jeszcze mnie zaskoczysz, Jeremi? – zapytałam, będąc pod wrażeniem jego wiedzy.
– Po co mam ci mówić, do czego jestem zdolny? Wolę ci to pokazywać – powiedział cicho, po czym zasłonił mi dłonią oczy. – Od teraz tylko czujesz… Czujesz… – wyszeptał do mojego ucha, owiewając mnie ciepłym oddechem.
Zaczęłam się śmiać, a Jeremi mnie nie uciszał. Lubił wsłuchiwać się w dźwięk mojego głosu. Kiedy mój chichot ustał, poczułam, jak jego usta musnęły moją małżowinę.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-139-4 |
Rozmiar pliku: | 776 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Gabi! Posłuchaj mnie! Ale Gabi! Nie rób z siebie takiej zakonnicy! – Anita opuściła ramiączko bluzki, by ukazać nagie ramię.
Nie czułam się komfortowo. Nie miałam potrzeby epatować cielesnością przed innymi ludźmi. Należałam do spokojnych dziewczyn, trochę takich trzymających się na uboczu. Wolałam stać pod ścianą i obserwować zachowania innych osób. Nigdy nie starałam się oceniać kogoś po chwili znajomości, bo dobrze wiedziałam, że każda pozorność miała zawsze dwie strony. Nawet ja ulegałam namowom temu drugiemu głosowi w głowie, który czasami szeptał mi do ucha: „Gab, wyluzuj”.
Może to właśnie dzisiaj powinnam wyluzować? – zastanawiałam się, patrząc na swoje odbicie.
Stałam przy dużym lustrze Anity i zerkałam na odsłonięte ramię. Poznałyśmy się w październiku, kiedy trafiłyśmy do jednego pokoju na stancji. Obie miałyśmy aspiracje zostać polonistkami. Anita mawiała, że zawód nauczycielki będzie czymś pewnym w jej niepewnym życiu. Jej życie… Było tematem do napisania obszernej historii w niekoniecznie poprawnym stylu. Anita wcale się ze mną nie przyjaźniła, po prostu mnie tolerowała. Uważała też, że byłam jej pomocna w nauce. W ramach rewanżu ciągała mnie ze sobą do klubów, dbając o to, bym nie zdołała zapuścić na stałe korzeni w naszym pokoju. Jak miała w zwyczaju mawiać: „Jeśli zaczyna na tobie osiadać kurz, starzejesz się”. Ona sumiennie dbała o to, by zbyt długo nie stać w jednym miejscu i nie pokrywać się drobnym pyłkiem. Ja miałam odmienne zdanie. Lubiłam długo leżeć, ceniłam spokój, który przeznaczałam, jeśli nie na naukę, to na czytanie książek. Nie zauważałam też, że na moich włosach i ramionach osiadał kurz. Było to dla mnie mało istotne. Kurz w niewielkiej ilości był i tak niewidzialny.
– Gab! Pokaż trochę ciała, dziewczyno! Zasłaniając swoje wdzięki, nigdy nie znajdziesz sobie faceta! – warknęła na mnie, opuszczając rękaw mojej bluzki. Następnie stanowczym i surowym spojrzeniem dała mi do zrozumienia, bym usiadła na jej krześle czarów. Anita zawsze siadała na starym krześle, obitym szmaragdowym pluszem, kiedy wykonywała makijaż.
– O nie! – jęknęłam, przeczuwając, co zamierzała uczynić. – Ja się nie maluję…
– Wiem, dlatego wciąż nie masz chłopaka. Pewnie nosisz pas cnoty, do którego klucz ma twoja despotyczna matka! – zaśmiała się, wklepując w moje czoło i policzki krem.
Nigdy się nie zastanawiałam, dlaczego nie znalazłam sobie chłopaka. Nie byłam brzydka. Kilka razy usłyszałam, jak chłopacy mówili o mnie, że jestem ładna, ale nieosiągalna.
Naprawdę chciałam być nieosiągalna? Nieosiągalne było dla mnie dotknięcie gwiazdy na niebie albo wykupienie wycieczki na Marsa. Ja… Byłam dostępna, tylko może słabo zauważalna wśród tylu osiągalnych dziewczyn.
– Gabi… Podkreślenie rzęs czarnym tuszem naprawdę nic nie boli – twierdziła współlokatorka, lekko się uśmiechając. – Mascara tylko podkreśli piękną barwę twojej zielonej tęczówki i optycznie powiększy oko. Szminka też nie gryzie ani nie kłuje. Nada twoim ustom wyrazistej czerwieni. Widzisz, co tutaj mam? – zapytała i pomachała przed moim nosem czarną kredką. – To maleństwo działa cuda. Odmieni cię na lepsze. Spójrz na mnie… Na moje oczy. I przypomnij sobie, jak wyglądam rano bez makijażu.
– Teraz wyglądasz ładniej – stwierdziłam.
– Wiem. Zaufaj mi, Gab. Chcę tylko zmienić dużą dziewczynkę w piękną kobietę. Wychodzimy razem i zamierzam trochę zaszaleć. Chcę też, byś czuła się dobrze w obcym towarzystwie, a żeby tak było, musisz mi zaufać.
– Znowu przyjdą twoi koledzy ze ślinotokiem? – zapytałam i wzdrygnęłam się na samą myśl o trzech chłopakach, którzy ślinili się na widok każdej kobiecej spódniczki. Siedząc z nimi przy stoliku, czułam się tak, jakby rozbierali mnie oczami. Ich sprośne żarty i uwagi na temat każdej dziewczyny, która przeszła obok, były nie na miejscu. Przynajmniej ja tak uważałam.
– Chodzi ci o Abla, Pawła i Krzysia?
Skinęłam twierdząco głową, modląc się w myślach, by jednak nie przyszli.
– Z tego, co mi wiadomo, Abel gra dzisiaj w kosza. A Paweł… Hm… – Anita przygryzła wargę i przybrała seksowną pozę. Wypięła biust do przodu, nieświadomie wysunęła kosmyk czarnych włosów zza ucha i zaczęła się nim bawić. – Tylko przy Ablu wszyscy chłopacy zachowują się tak nieokrzesanie. Będzie fajnie – zapewniła mnie i zabrała się do nakładania czegoś na moją twarz. Na chwilę wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy. Poddawałam się jej upiększającym rytuałom z olbrzymią cierpliwością.
Ku mojemu zdziwieniu, kiedy spojrzałam w lustro, stwierdziłam, że wyglądam naprawdę ładnie.
– Ale z ciebie lala! – Anita zawrzała z entuzjazmem i tymi słowami starła uśmiech z mojej twarzy.
Nie zamierzałam być lalą, bo lale kojarzyły mi się z rosyjskimi matrioszkami. Sama miałam w domu kilka takich. Każda lalka wyglądała jak wiejska dziewczyna i miała grube, czarne rzęsy, zielone cienie do powiek i olbrzymie czerwone rumieńce. Może z tej przesady makijażowej wynikał mój uraz do nich?
Niech jej będzie. Skoro przeżyłam wieczór z trójką niewyżytych czubów, przeżyję i ten. W sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty.
– Podobasz się samej sobie? – zapytała mnie, przytulając się policzkiem do mojego. Anita nie była wylewna, może nieco impulsywna i histeryczna, więc ten spontaniczny gest w jej wykonaniu mnie zaskoczył.
– Wyglądam inaczej. Ładniej. – Odsunęłam się od jej twarzy i spojrzałam prosto w oczy. – Dziękuję – powiedziałam i uśmiechnęłam się, na co współlokatorka klasnęła w dłonie.
– Jeeest! Wiedziałam, że ci się spodoba! Mam dryg do makijażu! Co ja robię na kierunku polonistycznym?!
– Próbujesz się ustabilizować – przypomniałam.
– Chyba tak – odparła i roześmiała się. – Z mizernym skutkiem, ale wciąż się staram! – Anita położyła się nagle na łóżku i złapała za brzuch. Syknęła głośno, po czym wydała z siebie wiązankę przekleństw, do której zdążyłam się przyzwyczaić. – Auć! – jęknęła. – Kurwa! Dlaczego dzisiaj?! Dlaczego teraz?!
Zrobiłam zdziwioną minę, nie bardzo wiedząc, o co jej chodzi.
– Nie patrz tak, jakby palcówka nie sprawiła ci satysfakcji! – wrzasnęła i podkuliła nogi.
– Nie nadążam za tobą, Anita…
– Gab, jakaś ty zacofana! – fuknęła na mnie i znowu zasyczała.
Nie byłam taka jak ona, ale czy wobec tego byłam zacofana?
– Czemu urodziłam się kobietą, a nie facetem?! Żyłoby mi się znacznie prościej, choć nosiłabym kiełbasę pomiędzy nogami i dwa dyndające jaja!
Zarumieniłam się, słysząc, jak zaczęła narzekać. Narzekała, kiedy dostawała okres. Trzy pierwsze dni spędzała w łóżku, śpiąc, wstawała tylko do toalety lub na papierosa.
– Gab, czy ty nie widziałaś mojego PMS-u w ostatnich dniach? Chyba że mój repertuar objawów uległ zmianie. W każdym razie… Szlag trafił dzisiejszą imprezę! Wszystko szlag trafił!
– Chyba twój PMS uaktywnił się właśnie teraz – stwierdziłam i usiadłam na swoim łóżku.
– Być może – stwierdziła z grymasem zniechęcenia na twarzy. – Mimo to mam zamiar się rozerwać… Gab? – Głos Anity stał się spokojniejszy, więc napięłam mięśnie, wiedząc, że koleżanka zaraz zada mi niezręczne pytanie. Zawsze ściszała głos, kiedy o coś mnie pytała.
– Jesteś dziewicą?
Na chwilę wstrzymałam oddech. Nie znosiłam pytań Anity. Czasami żałowałam, że trafiłam w pokoju akurat na nią, a nie na kogoś mniej dociekliwego.
– Jesteś nią, prawda? – zagadywała, wbijając oczy w moją zawstydzoną twarz. – Wiedziałam – odpowiedziała sobie sama.
Poczułam, jak moje policzki zapłonęły rumieńcem.
– Kiedyś słyszałam, że dziewice nie powinny jeść awokado.
– Awokado? – zapytałam nieco zdziwiona.
– No… Aztekowie uważali, że awokado posiada ogromną, seksualną moc i zjedzenie ich przez dziewicę wodziło ją na pokuszenie. Kiedyś też przeczytałam, że nasze prababcie stosowały lizol jako środek antykoncepcyjny.
Skrzywiłam się.
– Li… co?
– L-I-Z-O-L – Anita przeliterowała nieznajomą nazwę. – To środek żrący, którym czyszczono kibelki, ale mądre kobiety zaczęły go pić, wierząc, że pomoże im uniknąć niechcianej ciąży.
– Co się działo z taką kobietą, która wypiła lizol? – zapytałam zszokowana i przerażona.
– Niektóre umierały, inne chorowały. Wyobraź sobie, że do dzisiaj stosuje się kwas salicylowy do wypalania kurzajek, a kiedyś go wypijano. Niszczono organy przez własną głupotę.
– To okropne… Niedorzeczne…
Anita wzdrygnęła się i roześmiała.
– Dobrze, że my mamy kondomy, plasterki i tabletki. Jakbyś chciała się o coś zapytać w tych sprawach, to wal do mnie śmiało – zaproponowała, ale ja nie myślałam o seksie.
Jak mogłam o tym rozmyślać, nie mając faceta?
– Idę po tabletkę przeciwbólową, przebieram się i wychodzimy – mówiąc to, podniosła się z łóżka, stanęła obok i opuściła sweter z mojego ramienia. – Tak jest o wiele lepiej – wyszeptała, zostawiając mnie samą w pokoju.
– Uff – westchnęłam, mając dosyć rozmów na intymne tematy. Anita to osoba, za którą ciężko było nadążyć. Jej humory były nieobliczalne – od euforii aż po złość.
♥♥♥
W klubie było tłoczno i głośno. Siedziałam obok Anity i jeszcze dwóch dziewczyn, które kojarzyłam z widzenia. Zerkały na mnie spod byka i kiedy sądziły, że nie patrzę, robiły niezadowolone miny.
– Idziemy potyniać! – Anita krzyknęła do mojego ucha tak głośno, że przez chwilę myślałam, że jej głos rozerwał moje bębenki. Leciało właśnie The Wanted – _Glad You Came_ – więc spodziewałam się, że na parkiet wyruszą wszystkie przebywające tu osoby.
Skinęłam głową i upiłam kilka łyków wody. Cieszyłam się z możliwości pozostania samej. Miałam dosyć tych nadąsanych dziewczyn. Kiedy na parkiecie zabrzmiał utwór Rihanny – _Only Girl_ – postanowiłam wyjść na zewnątrz, by pooddychać świeżym powietrzem, a nie papierosowym dymem unoszącym się w pomieszczeniu.
Z trudem przedzierałam się między tańczącymi, marząc jedynie o ciszy. Na zewnątrz stała grupa piszczących dziewczyn, które mogły mieć jakieś siedemnaście lat. Nieopodal zauważyłam grupkę żołnierzy. Moja mama zawsze mawiała, że żaden „trep” nie wart jest choćby chwili uwagi. Kiedyś pokusiłam się o wyjaśnienie owego „trepa” i dowiedziałam się, że było to potoczne określenie buta z drewnianą podeszwą. Czyżby każdy żołnierz był kimś mało rozgarniętym? Być może. Nie miałam potrzeby się o tym przekonywać. Chciałam tylko zaczerpnąć świeżego powietrza i podelektować się ciszą, nim znowu nastanie hałas, który będzie próbował rozerwać moje bębenki na strzępy. Za plecami usłyszałam głośny dziewczęcy śmiech, więc odruchowo się odwróciłam. Grupa nastolatek spojrzała na mnie dokładnie w momencie, kiedy ja utkwiłam w nich swoje oczy.
– Czego się gapisz?! – krzyknęła jedna z dziewczyn. Chcąc się upewnić, że owo pytanie skierowane było do mnie, rozejrzałam się na boki, na moje nieszczęście nie widząc tam nikogo. – Do ciebie, kurwa, mówię! – rzuciła rozwścieczona nastolatka, po czym upiła kilka łyków taniego wina z butelki. Otarła usta wierzchem dłoni i ruszyła w moją stronę.
– Słuchaj… – zaczęłam niepewnie, kiedy pijana dziewczyna stanęła obok.
– Co, słuchaj?! Ty mnie posłuchasz! Na chuj się patrzysz?! Przeszkadza ci mój śmiech?!
– Jesteś pijana…
– Nie twój zasrany interes! Nie będziesz prawiła mi morałów! – wydarła się na mnie, a ja poczułam, że moje ciało skurczyło się od natężenia jej głosu. Nie byłam konfliktową osobą. Zawsze trzymałam się na uboczu, więc nie rozumiałam, dlaczego dziewczyna zainteresowała się akurat mną.
Poczułam, jak nastolatka popchnęła mnie do tyłu. Zatoczyłam się, nie potrafiąc złapać równowagi. Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, zwłaszcza użycia siły przez kobietę. Nim spostrzegłam, co się stało, leżałam na chodniku, a koło mnie stanął mężczyzna odziany w żołnierski mundur.
– Nic ci się nie stało? – zapytał, po czym wyciągnął swoją dłoń, by pomóc mi wstać.
Przyjęłam ją, nie widząc innej możliwości wyjścia z tej sytuacji. Podniosłam się, czując na sobie ciepłą dłoń nieznajomego. Poprawiłam spodnie, naciągnęłam sweter i posłałam mężczyźnie ukradkowy uśmiech, po czym spojrzałam z nienawiścią na agresywną dziewczynę.
– Idź ze swoimi przyjaciółeczkami pić gdzie indziej, bo tutaj nie jesteś mile widziana! – warknął na nastolatkę mój towarzysz.
Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu dziewczyna nadęła wargi, posłała mi złowrogie spojrzenie i odeszła do swoich koleżanek, które chwyciły ją w pasie i zaczęły prowadzić w przeciwnym kierunku.
– Znasz ją? – zapytałam niepewnie.
– Mieszkaliśmy w jednej wiosce. Od momentu, kiedy nauczyła się chodzić, sprawia rodzicom kłopoty, więc się nią nie przejmuj. To żenująca klubowiczka, próbująca wyrwać faceta na siłę.
– Przecież ona była pijana…
– Mądry facet nie zwróci uwagi na pijaną dziewczynę, głupi, owszem – odparł i zaimponował mi taką odpowiedzią.
– Muszę wracać do środka – powiedziałam, przypominając sobie nagle o Anicie i jej wrednych koleżankach.
– W takim razie widzimy się w środku, bo ja z chłopakami też tam zaraz idziemy – odparł, wlepiając we mnie swój wzrok.
Dopiero teraz odważyłam się dłużej na niego spojrzeć. Pierwsze, co mnie urzekło w męskiej twarzy, to kolor tęczówek jego oczu. Szaroniebieski – jak niebo przysłonięte kotarą dymu. Chłodne i niezwykle tajemnicze oczy. Następnie ujrzałam wargi. Bladoróżowe i wydatne. Ponętne, jakby stworzone do długich pocałunków. Krótki nos, gęste, ciemne brwi, krótkie, również ciemne włosy i mocno wyprofilowana szczęka, która nadawała jego twarzy większej szorstkości niż jego kilkudniowy zarost. Nie odpowiedziałam, wierząc, że przez ścisk panujący w środku nie zdołamy się spotkać.
Kulturalnie skinęłam głową, skrzywiłam wargi w uśmiechu i odeszłam, pragnąc jak najszybciej znaleźć się przy Anicie.
Przeciskając się przez tłum spoconych ludzi, napotkałam tańczącą Anitę, z facetem po każdej stronie. Przewróciłam oczami i skonsternowana stanęłam, nie wiedząc, czy powinnam do niej podejść, czy jednak powrócić do naszego stolika.
– Nie będę jej przeszkadzała – bąknęłam pod nosem, chociaż mogłam to wykrzyczeć, bo nikt i tak by tego nie usłyszał wśród dźwięków dudniącej muzyki.
Podeszłam do baru, by zamówić sobie piwo, i nagle napotkałam jego oczy, a później zobaczyłam leniwie rozciągający się uśmiech. Sama nie wiem, czemu, ale poczułam się znacznie lepiej.
Dziwne… Przecież ja nawet nie znałam tego mężczyzny… Rozpoznawałam kolor jego oczu i uczyłam się kształtu jego uśmiechu.
– Co podać? – zapytał barman.
– Hm… Piwo – bąknęłam, czując na swoim ramieniu ciepło męskiej dłoni.
– Dla mnie to samo, tylko proszę policzyć oba na mój rachunek – polecił nieznajomy, którego ciepło wdzierało się do wnętrza mojego ciała. Wyraźnie czułam zapach piżmowych perfum.
Spojrzałam na niego, marszcząc czoło.
– Z reguły unikam takich miejsc – wyznał, odsuwając kosmyk włosów z mojej twarzy.
Wzdrygnęłam się, nie będąc przyzwyczajona do takich gestów.
– Ale dzisiaj zrobiłeś wyjątek… – Te słowa same wymsknęły się z moich ust.
Oczy nieznajomego zabłysły drobinkami rozproszonego światła odbijającego się od połyskującej kuli zwisającej ze środka sufitu.
– Bardzo rzadko robię wyjątki.
Mężczyzna przyciągał jak magnes. Wydawał się starszy ode mnie o kilka lat. Był męski, pewny siebie i błyskotliwy. Niestety nosił mundur, a ja mundurów nie cierpiałam… Pierwszy raz pokusiłam się o świadomy flirt, który polegał na długim wpatrywaniu się w jego oczy. Nie byłam pewna, czy to była jego część, ale czułam się dobrze, widząc, że żołnierz pochłaniał całym sobą wszystko to, co mu ofiarowałam.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym bezwiednie wysunęłam kosmyk włosów zza ucha. Mężczyzna wpatrywał się we mnie nieprzerwanie i widząc moje niesforne włosy, zareagował szybciej niż ja. Wsunął mi brązowe pasmo za ucho, przejeżdżając opuszką palca po policzku. Przełknęłam głośno ślinę, nie wiedząc, czy właśnie teraz powinnam przestać się w niego wpatrywać. Nigdy wcześniej z nikim nie flirtowałam. Może raz, przez komunikator internetowy, ale z mizernym skutkiem, zwłaszcza że obiekt mojego zainteresowania popełniał straszliwe błędy ortograficzne. Pochwyciłam butelkę z piwem i opuściłam wzrok, wykorzystując moment, gdy mężczyzna wyciągnął z kieszeni spodni portfel.
Odeszłam od baru i stanęłam nieopodal przy ścianie, upijając kilka łyków. Nieznajomy stanął obok mnie, przez chwilę obserwując osoby, które tańczyły na parkiecie.
– Masz ochotę się przewietrzyć? – zapytał z nadzieją, celując we mnie błyskiem swoich tęczówek.
– Tak – odparłam bez zastanowienia. Zaludniona sala, głośna muzyka nie były tym, co mogło przynieść mi odprężenie.
Szłam z mężczyzną, który w pewnym momencie osłonił mnie swoim ciałem, kiedy musieliśmy przedzierać się przez ściśniętych ludzi czekających w kolejce do toalety. Otworzył przede mną drzwi, szarmancko przepuszczając mnie jako pierwszą. Traktował mnie jak damę. Ceniłam te drobne gesty, bo wiedziałam, że z gestów tworzyły się czyny. Znowu poczułam powiew chłodnego wiatru na swojej twarzy i uśmiechnęłam się.
– Lubię patrzeć na ciebie, gdy się uśmiechasz – wyznał. – Wybacz, że jeszcze się nie przedstawiłem. Eryk – powiedział i wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnęłam i powiedziałam:
– Gabriela.
– Piękne imię. Brzmi bardzo szlachetnie – skomentował, co przyjęłam z wypiekami na twarzy.
Eryk, Eryk, Eryk – powtarzałam jego imię w myślach.
– Sądziłam, że się więcej nie spotkamy. W klubie panował tłok, więc…
– Znalazłbym cię. Pamiętaj, że prawdziwy żołnierz dotrzymuje danego słowa.
Jego stwierdzenie wprawiło mnie w osłupienie. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć, jak zmienić niezręczny temat.
Spojrzałam przed siebie i włożyłam końcówkę butelki do ust. Kątem oka zerknęłam na Eryka i zobaczyłam, że uczynił to samo.
– Często tutaj przychodzisz? – zapytał, ocierając się o moje ramię swoim.
– Próbujesz się dowiedzieć, czy jestem klubowiczką jak twoja sąsiadka? – Byłam dumna z zadanego pytania i z tego, że w taki sposób pociągnęłam naszą konwersację.
– Nie jesteś nią, bo to widać z mowy twojego ciała.
– Słyszałeś zapewne, że mowa ciała to największe kłamstwo, ale z chęcią posłucham czegoś o sobie. Oceń mój charakter przez gesty ciała – poleciłam odważnie.
Usta Eryka rozchyliły się w tajemniczym uśmiechu.
– Przyjmuję twoje wyzwanie… Gabrysiu? – zapytał z lekką dozą niepewności, czy może zwracać się do mnie w taki sposób.
– Gabi. Lubię, gdy mówi się do mnie Gabi – poinstruowałam go, na co zareagował skinieniem głowy.
– A więc, Gabi… Podchodząc do baru, miałaś spuszczoną głowę, co świadczyło o twoim zmęczeniu. Zauważyłem, że nie gestykulujesz, co można odczytać jako niepewność lub wycofanie. Czuję, że nie należysz do grupy rozrywkowych panienek. Stawiasz w życiu na wartość swoich przekonań. Nie całujesz się na pierwszej randce, a facet, który chce z tobą być, musi udowodnić, że jest wart każdej chwili, którą mu poświęcisz. Twoja zarumieniona twarz świadczy o tym, że czujesz pewne zakłopotanie, rozmawiając ze mną, ale ja powiem ci, że niepotrzebnie. Nie interesują mnie klubowiczki… – Eryk na kilka sekund wstrzymał oddech. – Nie interesuje mnie chwila. Jeśli chcę o coś walczyć, walczę ciałem, rozumem i sercem. Oddaję wszystko i pragnę dostać wszystko w zamian.
Słuchałam jego słów w skupieniu, z łomoczącym sercem. Patrzyłam, jak się uśmiechał, opowiadając mi o swojej pasji bycia żołnierzem. Widziałam, jak jego oczy zastygały na moich ustach. Czułam, jak jego dłoń powoli oplatała moje biodro. Drżałam, gdy jego palec delikatnie muskał odsłoniętą skórę na brzuchu. Czułam, jak powietrze między nami gęstniało. Przeczuwałam, że coś zaczyna się dziać pomiędzy nami, ale nie byłam pewna, czy tego właśnie chciałam. Potrzebowałam czasu i przestrzeni. Nigdy wcześniej nikogo nie miałam, nie wiedziałam zatem, jakie to uczucie być z kimś. Mieć go na własność. To brzmi jak uprzedmiotowienie, ale i tak jest szalenie intrygujące.
– Zatańczymy? – usłyszałam nagle pytanie, które przerwało moją kurczącą się swobodę.
Nigdy wcześniej z nikim nie tańczyłam i raczej nie potrafiłam tego robić. Napięłam wszystkie mięśnie i spuściłam głowę.
– Spróbujemy zatańczyć? – zapytał ponownie nieco innym tonem. – Jestem marnym tancerzem, więc… – próbował się wytłumaczyć, widząc mój lęk.
Ujęłam dłoń Eryka i pozwoliłam się mu prowadzić. Tyle rzeczy omijało mnie w życiu przez to, że stałam na uboczu, a nie w centrum. Nie chciałam pozwolić, by ominęło mnie własne życie, by zapomniało o mnie tylko przez to, że wciąż stałam gdzieś obok… Ubocze było bezpieczne, ale i bardzo niewidoczne.
Leciał właśnie utwór _I Won’t Give Up_ Jasona Mraza, a ja zaplotłam dłonie na szyi żołnierza, który nie spuszczał ze mnie swoich oczu. Poczułam, jak twarz Eryka przysunęła się bliżej mojej i wtedy uderzyła mnie fala ciepła, która momentalnie zaczęła rozchodzić się po całym ciele. Jego oddech na mojej skórze przyspieszał mi puls. Nie zważałam na to, że tańczyliśmy na dworze. Zamknęłam oczy i poddawałam się silnemu ciału żołnierza, który mocno trzymał mnie w swoich ramionach. Kołysaliśmy się i wtulaliśmy coraz bardziej w siebie, jakby jedno serce pragnęło znaleźć się bliżej drugiego. Oparłam policzek o żołnierski mundur, choć materiał okazał się wyjątkowo sztywny i nieprzyjemny, jednak dotyk męskich palców na karku wywołał we mnie lawinę przedziwnych odczuć. Najpierw poczułam delikatne ciepło, które przemieniło się w mrowienie. Mrowienie stawało się coraz intensywniejsze, aż coś się we mnie zmieniło. Jakaś tama pękła i wtedy sama przytuliłam się do żołnierza, ucząc się oddychać rytmem jego oddechu. Czułam potrzebę trwania. Tak bardzo marzyłam, by ta chwila nigdy nie przeminęła. To, co mnie spotkało, było takie ludzkie, zwyczajne i przyjemne.
♥♥♥
Anita prześwietlała mnie spojrzeniem, od którego na całym ciele miałam ciarki.
– Długo będziesz mi robiła rentgena? – zapytałam.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?! – warknęła, choć prawie wcale nie rozchyliła ust.
– Niby o czym? – Wydęłam wargi, po czym zrobiłam z nich infantylny „dzióbek”.
Anita utkwiła na mnie jeszcze bardziej przeszywające spojrzenie.
– O tobie i żołnierzyku z klubu! – wrzasnęła wyraźnie urażona.
– Nie ma o czym mówić. Poznałam żołnierza. Miał na imię Eryk. Fajnie nam się rozmawiało, ale wybiła godzina powrotu do domu i Gabi znowu przemieniła się w szarą mysz, po czym uciekła z meliniarskiego balu.
– Ten twój żołnierzyk okazał się całkiem niezłym żołnierzem! Umówiliście się? – dopytywała, spoglądając na mnie swoimi piwnymi oczami.
Odwróciłam głowę, spoglądając na szmaragdowe krzesło.
– Tak jakby – odparłam i usłyszałam pisk zachwytu, który wydobył się z ust Anity.
– Kiedy i gdzie?
– Ma po mnie przyjechać w przyszły piątek – wyznałam z łomoczącym sercem. Na samą myśl o naszym spotkaniu zrobiło mi się gorąco.
– Dopiero? – zapytała z wyraźnym rozczarowaniem Anita.
Uśmiechnęłam się do niej, wiedząc, że szybki i dosadny uśmiech potrafił rzeczowo skończyć każdą dyskusję.
Anita podeszła do lustra, by zetrzeć resztki czerwonej pomadki, która osadziła się w kącikach ust.
– Całowaliście się już? – zapytała, a ja zdałam sobie sprawę, że tak łatwo mi nie odpuści.
– Nie! – warknęłam z oburzeniem.
– To całuj się z nim, jak będzie chciał. Faceci lubią pocałunki, bo to ich nakręca. Jeśli będziesz chciała go zatrzymać, musisz mu pozwalać na macanko, a później na seks.
– Nie myślę o tym – oznajmiłam szybko.
– To zacznij, bo widziałam, że ten żołnierz na ciebie leci – skwitowała i grzebieniem zaczęła tapirować nasadę swoich włosów. – Jeśli mu nie dasz, pójdzie do takiej, co mu da.
– Niech idzie. To będzie jego wybór.
Anita odwróciła się i roześmiała.
– Dzieciaku… Na jakim ty świecie żyjesz? Pora rozstać się z pluszowymi misiami i znaleźć sobie takiego misia, który zabierze cię do kina czy na kolację. Naprawdę chcesz być starą panną? Mamusia kazała zachować ci cnotę aż do ślubu?
– Nie rozmawiam z mamą na takie tematy.
– A na jakiekolwiek rozmawiasz? Czy twoja matka cokolwiek o tobie wie? Czy urodziła cię tylko po to, by wydawać ci polecenia?
– Przestań! – wrzasnęłam, czując pod powiekami zbierające się łzy. Anita dotknęła mojego czułego punktu. Wiedziała, że moja więź z mamą była słaba. Miałam dosyć nieustannej kontroli z jej strony, dlatego postanowiłam się wyprowadzić. Nie było łatwo przekonać ją, bym mieszkała w pokoju z inną dziewczyną. Nie rozumiała mojej potrzeby dorosłości, uważając, że jestem niewdzięczna. Byłam wdzięczna, dopóki nie zauważałam, jak bardzo zatruwała moje życie. Nie mogłam przy niej swobodnie oddychać. Wpadałam w depresję i to z tego powodu matka zgodziła się, bym zamieszkała na stancji. Anita wiele razy słyszała apodyktyczny ton mojej matki, ale to nie dawało jej praw, by ironizować z mojego życia. – Mam dosyć twojej dociekliwości! Mogłabyś bardziej szanować moją prywatność! Nie jestem taka jak ty, ale czy to oznacza, że jestem gorsza?!
Poczułam, jak kilka łez potoczyło się po moich policzkach.
– Nie jesteś gorsza. Przepraszam. Jestem jędzą. Wredną i spaczoną przez życie suką. – Anita usiadła na łóżku obok mnie. – Zrobiłam wiele głupich rzeczy. Czasami też byłam naiwna. Kiedyś byłam równie niewinna jak ty… I zaszłam w ciążę.
Obserwowałam, jak koleżanka ocierała palcami kąciki oczu.
– Sama doprowadziłam do poronienia i żałuję tej decyzji. To było moje dziecko, a ja usunęłam je z mojej macicy! – krzyknęła z rozgoryczeniem. – Z drugiej strony wciąż tłumaczę to sobie tym, że nie byłabym dobrą matką.
– Tego nie wiesz… – Słyszałam, jak każda wymawiana przeze mnie litera cichła. Byłam zaskoczona nie tyle jej przeprosinami, co szokującym wyznaniem.
– Wiem. Wystarczy na mnie spojrzeć. Nie budzę zaufania. Traktuję życie luźno i z pełną świadomością przepuszczam je przez palce. Gabi… To skomplikowane… – wyszeptała, a ja intuicyjnie przytuliłam ją do siebie. Poczułam, jak jej ciało zadrżało, a jej wtulona twarz zaczęła moczyć łzami moje ubrania.
Wiedziałam, że Anita żałowała wielu rzeczy. Ja też żałowałam. Nie potrafiłam być inna, chociaż czasami miałabym ochotę sprzeciwić się własnej matce.
Zaczęła ocierać zapłakaną twarz dłońmi, a ja wciąż ją tuliłam. Wiedziałam, że moja współlokatorka miała wielu znajomych, ale nie było wśród nich nikogo, komu mogłaby prawdziwie zaufać.
– Nie chcę się mazać. Wybacz mi chwilową słabość… – odparła, po czym wstała z mojego łóżka i wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą.
Anita była silna zewnętrznie, ale słaba w środku. Niczym imponująca forteca, którą podziwiano, ale nigdy nie należało zapominać, że tak jak każdą budowlę, można ją było rozłożyć do pierwszych cegieł… Ta chwila nastąpiła właśnie dzisiaj.