Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Kocham cię na zabój 1/2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kocham cię na zabój 1/2 - ebook

Prequel książki „Kocham cię na zabój”. Na kartach powieści znajdziesz zarówno sceny seksu, jak i nietuzinkowe dialogi oraz wartką akcję okraszoną solidną szczyptą grozy a wszystko to w swoistym stylu autora.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8221-004-0
Rozmiar pliku: 605 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Mętnym spojrzeniem ogarniał duszną salę. Zastanawiał się, co tutaj w ogóle robi. Nigdy nie przepadał za tłocznymi miejscami. Jednak teraz, gdy został sam, czuł, że czegoś mu brakowało. Krył się w tłumie. Najchętniej zniknąłby całkiem. Jednak coś, sam nie wiedział co, trzymało go wciąż na powierzchni.

— Wódkę z lodem! — Poprosił, siadając za barem.

— Jarr, przecież ty nie masz głowy do picia — Znajomy barman życzliwie wyśmiał jego wybór.

Nie chcąc wdawać się w niepotrzebne dyskusje, skwitował żart skąpym uśmiechem. Niezwykle oddziaływającym na kobiety, dzięki skierowanym w dół kącikom ust. Tak przynajmniej twierdziły. Jednak czy naprawdę chodziło o uśmiech, tego nie wiadomo.

W Każdym razie czuł coraz intensywniejsze spojrzenie kobiety siedzącej kilka hokerów dalej.

Widywał ją tam zawsze, gdy zaglądał do drinka w tym pubie. Zastanawiał się, czy ona przypadkiem nie jest na wyposażeniu baru, czy może czeka na okazję. Jednak te dywagacje nigdy nie trwały długo.

Tak samo i tym razem, choć powód był tym razem inny niż zazwyczaj.

Nagle znajomą-nieznajomą niewiastę zasłonił pijany adorator z papierosem. Dotknął jej dłoni, pochylił się nad nią, po czym coraz śmielej wsuwał dłoń pod skąpą sukienkę dziewczyny. Sącząc kolejnego łyka, nie popijając niczym, Jarr dziwił się, że para nie opuściła jeszcze lokalu, by udać się w bardziej ustronne miejsce.

— Ty ...rwo! Co ty sobie myślisz, że kim jesteś?! Takich jak ty to ja mogę… — Strzępy „rozmowy” dotarły do jego uszu.

Nie reagował na całą sytuację, póki mężczyzna nie zaczął szarpać kobiety.

— Nie za brutalne te zaloty?! — Zapytał krewkiego adoratora, odstawiając do połowy upitego drinka.

— Brutalnie będzie, jak się nie zamkniesz! — Usłyszał w odpowiedzi.

Po czym mężczyzna podszedł w stronę Jarra i zgasił niedopałek w jego szklance — Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy łajzo, nie mam ochoty nikogo bić, ale zrobię dla ciebie wyjątek, jak nie zewrzesz ryja! Rozumiesz?! — Dodał gasząc papierosa.

Jarr obserwował opadający w przeźroczystej cieczy popiół. Zastanawiał się, czemu zawsze musi być w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu i czy naprawdę musi tak samo opaść na dno, tak jak te strzępy, które jeszcze przed chwilą były papierosem.

— Ale ja mam ochotę i zaraz dostaniesz solidny wpierdol, jeśli się nie odczepisz od tej dziewczyny i nie odkupisz drinka — Odparował wbrew logice.

Na co nieznajomy typ roześmiał się zaciekle i wyprowadził cios w twarz Jarra, który jednak nie osiągnął celu, po czym podciął hoker, na którym siedział zaatakowany. Jednak Jarr nie dał się wytrącić z równowagi, pociągnął za zblokowaną wcześniej dłoń agresora w kierunku stołu bilardowego. Uderzył jego szczęką w kamienną płytę, czym skutecznie unieszkodliwił napastnika, który wyglądał na niezwykle zdziwionego z bilą w ustach.

— Jarr, czy ci kompletnie odwaliło?! Wiesz kto to był? — Zapytał barman już bez resztek uśmiechu.

— Był? Przecież żyje…

— Nie żartuj sobie! Teraz będziemy mieli tutaj niebieskich na cały etat, po tym, jak synuś komendanta dostał u nas oklep

— Co ja mogę zrobić, mógł lepiej wychować albo pilnować potomka. Przecież ten gościu ma ze 30 lat, coś powinien o życiu wiedzieć. Sądząc po ryju, kilka podobnych lekcji go spotkało. Lepiej zadzwoń po karetkę, bo charczy coś, zębami się zakrztusi…

— Przykro mi Jarr, nie ma tutaj już dla ciebie miejsca. Wątpię, czy w ogóle gdziekolwiek jest.

— Też w to wątpię. To do nigdy…

***

Spoglądała przez zimną szybę na zewnątrz. Wpadające przez nią promienie słoneczne rozgrzewały jej kolana. Podobnie jak rozgrzewał ją widok par spacerujących chodnikiem, od których biło uczucie, płynące przez ich splecione dłonie, spajające zakochanych w sobie ludzi.

Serce szalało w piersi Kari. Pytała się w duchu, jak długo jeszcze na jej drodze do szczęścia będzie tkwiła podobna zimna niewidzialna szyba, oddzielająca ją od tego wszystkiego, o czym marzyła. Od kochającego partnera, domu z ogródkiem, dzieci…

Od rana do wieczora uwiązana do biurka w pracy niczym pies przy budzie.

Był co prawda interesujący brunet, ale nie chciał albo bał się zostać kimś więcej niż jej kolegą z pracy. Jedyne co ich łączyło to „romans” przy automacie z kawą na „ich” piętrze. Jednak poza oglądaniem jej nóg i zaglądaniem w dekolt niewiele robił, by znajomość potoczyła się do przodu.

Spojrzała na zegarek. Do końca dnia pracy pozostało niecałe dwie godziny. Tak, trzeba dziś się wybrać na zakupy — szepnęła do siebie, rozpromieniając się przy tym trochę, a jednocześnie krzywiąc usta na myśl o tym, że czas spędzony w galerii jest dla niej substytutem szczęścia, którego tak naprawdę pragnęła.

***

W tym samym czasie gdy Kari rozpoczynała shopping po drugiej stronie kraju, inna kobieta wsparta o blat baru spoglądała na rzekę, nad którą usypana była sztuczna plaża.

Ubrana w czarną żałobną sukienkę kontrastowała z wakacyjnym otoczeniem. W jej oczach nie było jednak ciepła. Był w nich jedynie chłód. Przenikliwy skryty w czerni kapelusza z woalką.

Sączyła swoje Tequila Sunrise, czując rozbierający ją wzrok młodego chłopaka z przeciwnej strony plażowego baru.

Po wydarzeniach ostatnich godzin nie miała ochoty na nową znajomość. I to mogło uratować młodego mężczyznę śliniącego się na widok dojrzałej kobiety. Jednak wszystko potoczyło się inaczej.

Uwagę obydwojga odciągnęła reklama, która pojawiła się pomiędzy teledyskami w telewizorze zawieszonym pod sufitem. Atakowała promiennym uśmiechem młodzieńca przekonującego o skuteczności nowego środka na wszystko dobrze robiącego.

„Ból ręki nie pozwalał mi oglądać moich ulubionych filmów.

Aż do momentu, gdy zastosowałem Marszczywała od Pani Małgosi z apteki.

Teraz wszystko jest znowu jak dawniej.

W jednej ręce pilot. A w drugiej torba! Z chipsami.”

— Zdecydowanie bardziej polecam Panią Małgosię! — Zażartował barman.

Kobieta w czerni i chłopak spojrzeli na barmana, potem na siebie nawzajem. Czuł, że trafia się okazja na coś więcej, podszedł bliżej i zaproponował kolejnego drinka. Jednak „tajemnicza ona” odmówiła, odwróciła się i chciała odejść, gdy usłyszała za plecami słowa.

— Co robisz? Gdzie uciekasz? Ty głupia dupo! Myślisz, że jesteś jedyna na tej planecie?!

— Myślę, że jeszcze kilka miliardów się znajdzie… — Odrzekła, tłumiąc irytację zachowaniem chłopaka.

— Pójdziemy razem plażowa szmato. Przyszedłem tutaj poruchać i nie odejdę z niczym! — Krzyknął, złapał kobietę za ramię i pociągnął ku sobie.

Odruchowo wsunęła rękę do torebki. Chwyciła polimerową rękojeść zwieńczoną ostrzami, na których jeszcze dobrze nie zastygła krew poprzedniej ofiary.

„Nie, nie tutaj, nie tak…” — pomyślała. Wypuściła narzędzie. Odwróciła twarz w stronę napastnika i zaczęła grać swoją nową rolę.

— Podniecają mnie konkretni zdecydowani mężczyźni. — Uśmiechnęła się chytrze.

— Wszystko w porządku? — Odezwał się barman zainteresowany nagłym ruchem.

— W jak najlepszym. — Odparła kobieta i oddaliła się wraz z napastliwym młodzieńcem w głąb plaży.

***

Zaparkowała z rozmachem przed galerią handlową swoje ukochane wierne Punto, którego nie zmieniała od lat wierna hasłu: Jazda Fiatem — całym moim światem.

Zgasiła silnik. Spojrzała w lusterko. Makijaż był w porządku. Poprawiła bluzkę. Spojrzała w dół. Spódniczka, podczas jazdy podciągnęła się wysoko, odsłaniając wdzięki Kari na bogato.

„Co ze mną jest nie tak” — Pytała się w myślach. „Dlaczego nie potrafię złowić wartościowego faceta z wyobraźnią, którego wygląd nie będzie środkiem antykoncepcyjnym…” — Dręczyła się, myśląc wciąż o swoim ulubionym brunecie z pracy.

Wysiadła, zamaszyście zatrzasnęła drzwi samochodu, doprowadziła do ładu spódnicę i skierowała się w kierunku obrotowych drzwi. W ogóle nie zauważyła śledzącego ją samochodu ani mężczyzny zahipnotyzowanego powłóczystymi ruchami jej bioder.

Będąc w holu, zastanawiała się, gdzie zajrzeć najpierw. Wybór padł na drogerię. Dotknęła znajomego flakonika, po czym szybko odsunęła dłoń. „Po cholerę będę robiła zapas. Dla kogo? Zabraknie, to wystarczy mi szare mydło z jelonkiem. Nie mam do cholery dla kogo się stroić, pachnieć, być… a jeleni to w moim życiu mam dość!” — katowała się w myślach.

Wyszła rozeźlona na siebie, że tak łatwo dawała się owładnąć złym myślom.

W dalszym ciągu nie zauważała mężczyzny, który był coraz bliżej. Pożerał spojrzeniem każdy ruch jej falistej fryzury, rozbujanych piersi i nóg napinających się z każdym krokiem od łydek po pełne powabu silne uda.

Schowała się w świecie bielizny. Szukała czegoś w nowym kroju i z innego materiału niż dotychczas. By udawać przed sobą wieczorem, że to od „niego”. Czuć dotyk koszulki na nagim ciele, pachnącym kąpielą. Tak jak by to był dotyk „jego dłoni”. Podciągać ją coraz wyżej i śmielej i… oddawać się w najbardziej wyuzdany sposób.

„Tylko komu ja mam się oddawać? Sobie? Koszuli? Od tej samotności już mi całkiem odwala!” — pomyślała z zaciśniętym gardłem. Czuła jak jej oczy nabierają wilgoci. Chciała wyć jednocześnie piękna i beznadziejna.

— Przymierz to. — Zabrzmiał nad ramieniem Kari męski zdecydowany głos.

Obejrzała się, ale nie zdążyła nic powiedzieć wepchnięta nagle do przymierzalni. Mężczyzna „zakneblował” jej usta pocałunkiem. Napastliwym, lecz nie obleśnym. Poddała mu się oszołomiona.

Co prawda nie tak do końca wyglądało spełnienie jej marzeń, ale coraz bardziej jej się to podobało.

Napierał na nią coraz silniej. Wątłe ściany przymierzalni łączone budżetowymi wkrętami trzeszczały pod naporem ich ciał.

Mężczyzna wsuwał dłonie coraz głębiej i głębiej pod ubranie Kari. Dopadł ustami jej szyi. Wyprężyła się niczym kotka. Dyszącym tonem wyszeptał — Pragnę cię, od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem. Po czym wsunął koniec języka do ucha dziewczyny. Gorący dreszcz przeszył jej ciało. Rozszedł się z głębi jej piersi we wszystkich kierunkach.

Otworzyła na moment oczy. Tak to był jej nieśmiały kolega z pracy, którego tak pragnęła. Jednak nie była pewna czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy też zwariowała całkowicie i poniosło ją w przymierzalni.

Złapała „zjawę” za włosy i energicznie odciągnęła do tyłu, gryząc swe urojenie w szyję.

Jednak mężczyzna okazał się prawdziwy, zawył z rozkoszy. Złapał Kari jeszcze łapczywiej. Rozdarł jej bluzkę i dopadł jej piersi spragnionych pieszczot. Stanik ustąpił pod naporem męskiej ordynarnej siły. Po chwili brunet pochłaniał ustami dorodne „poziomeczki” rozpalonej kobiety. Jego pocałunki zdobywały kolejne czułe powierzchnie krągłych piersi. Między nimi, a także delikatne obszary pod nimi.

Czuła na udzie coraz wyraźniej jego męski kształt. Nie chciała, by całujący ją coraz niżej i niżej chłopak za szybko zbliżył się do jej kobiecości. Oplotła go nogą i przyciągnęła do siebie z całej siły, chciała pocałunku, jeszcze więcej pocałunków…

***

Zniecierpliwiony młodzian położył dłoń na pośladku tajemniczej kobiety. Przesunął rękę w dół. Rozbiegane męskie palce zwiedzały jej krągłe kształty. Coraz napastliwiej wciskały się w przestrzeń pomiędzy jej pośladkami. Ciepły dreszcz przebiegł po kręgosłupie statecznej i zarazem niebezpiecznej kobiety.

Nagły mocny napastliwy chwyt za tyłek zniweczył jej całą początkową przyjemność z nieśmiałych pieszczot.

— Jeszcze nie! — Rzekła stanowczo, odpychając chłopaka.

— To kiedy? Jak przejdziesz na emeryturę?! — Niecierpliwił się.

— Wszystko w swoim czasie, kobieta potrzebuje trochę czułości, romantyzmu. A nie pchania palców w tyłek.

— Chyba tracę czas! Chcę cię tu i teraz! — Wysapał pożądliwie i przylgnął do kobiety, zagradzając jej drogę.

— Dobrze robaczku teraz, ale tam. — Wskazała zacienione miejsce, w którym plaża spotykała się z parkową zielenią.

— Wiedziałem, że mi nie uciekniesz już z haczyka rybeńko. — Zamruczał, oblizał wargi obleśnie, po czym zagryzł je pełen emocji.

„Kretyn najwyraźniej nigdy nie był na rybach i nie wie, że na haczyk najpierw trafia robak” — Zakpiła w myślach, opluwając cały męski ród.

Obserwowała uważnie czy nikogo nie ma w pobliżu, gdy schowali się za drzewami, złapała chłopaka za krocze i rozkazała — Rozbieraj się!

— Zaraz najpierw ty zdejmij ten kapelusz, bo wyglądasz jak Zorro.

— Ok — Zamaszystym ruchem odrzuciła nakrycie głowy na bok. Natychmiast fala bujnych włosów zalała jej ramiona. Potrząsnęła głową na boki.

Gdy mężczyzna w końcu ujrzał w pełni oblicze tajemniczej damy, uroda jej twarzy o wyrazie zdeprawowanej wiewióreczki powaliła go na kolana.

Bez słowa pozwolił jej zrobić ze sobą, co tylko chciała.

Powoli ściągnęła z niego podkoszulek, ale nie do końca. A w taki sposób, by skrępować nim ręce mężczyzny. Nie protestował, jedyna komórka mózgowa, jaką dysponował, orbitowała w okolicach jąder.

Tam też znajdowały się dłonie kobiety. Pozbawiły go paska. Pieściły guzik jego spodni, który szybko wyskoczył z dziurki. Patrzyła mu prosto w oczy i penetrowała głębiej podległą jej męskość.

Zgrzyt zamka i spodnie były już w okolicach kostek młodzieńca.

— Leżeć! — Rozkazała.

Mężczyzna posłusznie wykonał komendę i ułożył się w grajdołku wieńczącym plażę.

Szybko skrępowała jego nogi spuszczonymi spodniami oraz ściągniętymi szybkim ruchem slipami. Dla pewności przywiązała ręce uległego kochanka do jednej z latarenek upiększających leśne wybrzeże. Teraz był zdany na jej wolę.

Delikatnym ruchem gładziła jego dokładnie wygoloną twarz. Gryzła w szyję. Chłopak wił się pod jej dotykiem i błagał o więcej. Dotykała jego torsu, coraz śmielej atakując sutki. W końcu gryzła je, do momentu aż zajęczał.

Uwielbiała sprawiać ból w każdej postaci, szczególnie mężczyznom.

Gładziła brzuch chłopaka. Rozhuśtany pełnym emocji i spłoszonym oddechem.

Po czym chwyciła w garść piasek i zaczęła nim obsypywać męskie przyrodzenie. Pobudzała je w ten sposób do działania. Jednak nie pozwoliła mu nabrać kształtów, jeszcze nie.

Gdy męskość zniknęła pod kopczykiem złotego piasku, kobieta odwróciła się w stronę twarzy młodzieńca. Podniosła się i dopadła nagle. Usiadła na jego twarzy. Skryła mężczyznę pod rozpostartą sukienką i zacisnęła uda na jego szyi, bardziej niż by się tego spodziewał…

***

W tym samym czasie gdy tajemnicza dama dawała lekcję dobrego wychowania chłopakowi z baru, Kari ogarniały coraz większe żądze w sklepowej przebieralni.

Położyła dłonie na głowie mężczyzny. Wsunęła palce w jego włosy. Pociągnęła do góry. Pragnęła jego ust całą sobą.

Drobnymi pocałunkami wspinał się po jej szyi.

Odchyliła głowę do tyłu, wyprężyła się oparta o trzeszczącą ścianę przebieralni.

Drżała smagana falami dreszczy. Tak bardzo pragnęła poczuć smak mężczyzny.

Przymknęła oczy, przechyliła głowę. W tym samym momencie on dotarł do jej lekko uchylonych ust.

Złapał pocałunkiem jej wargę. Smakował ją powoli serią drobnych gryzących i ssających pocałunków. Najpierw jedną, a potem drugą. Westchnęła rozkosznie.

Kari płonęła. Jej zmysły szalały do tego stopnia, że nie wiedziała gdzie były ręce mężczyzny. Miała wrażenie, że w jednej chwili dotykają ją wszędzie. Spódnica dawno przestała skrywać jej wdzięki. Nie przeszkadzało jej to. Wręcz przeciwnie, czuła się pożądana.

— Gieniu, zajrzyj do przebieralni. Coś tam się dzieje podejrzanego. — Zabrzmiał trzeszczący głos w krótkofalówce ochroniarza. Był to komunikat operatora monitoringu obserwującego zabawy pary przez szpary w zasłonie.

Ochroniarz Eugeniusz ruszył z interwencją z drugiego końca sklepu.

W tym czasie para kontynuowała, nic nie podejrzewając.

Spleceni w objęciach rąk nóg i języków zapomnieli o całym świecie.

— Wejdź we mnie… — Westchnęła głośno Kari.

Zasłonka rozsunęła się z rozmachem i wszedł Eugeniusz.

— Osz… Co tutaj się dzieje? To przymierzalnia, a nie…

— Właśnie przymierzaliśmy się do… to znaczy czy pasujemy do siebie. — Mężczyzna wszedł Eugeniuszowi w słowo.

— O nie tak łatwo to nie będzie. Ubierać się i proszę za mną.

Para posłusznie wykonała polecenie i po chwili byli już w pomieszczeniu dla zatrzymanych.

— Co my takiego zrobiliśmy? Przecież nic nie ukradliśmy. — Bronili się.

— Zakłócanie porządku a przede wszystkim skradliście mój czas. Muszę tutaj teraz z wami siedzieć, zamiast flirtować z kasjerkami. — Wyjaśnił ochroniarz.

— Ależ Panie Gieniu, czy nie można by jednak zrobić czegoś, by pominąć tę całą szopkę z policją? — Zapytali chórkiem.

Eugeniusz łypnął lisim spojrzeniem — Może by się nawet coś dało, zależy czy będziecie współpracować.

***

Nieme potwierdzenie chęci współpracy ze strony pary rozochociło Eugeniusza. Chwycił Kari za rękę i pociągnął w stronę niewielkiego stolika.

— Wypnij się niegrzeczna dziewczyno! — Rozkazał, wyciągając służbową tonfę.

Posłusznie wykonała rozkaz. Ochroniarz zsunął z niej majtki, które opadły na podłogę. Następnie podciągnął spódnicę Kari wysoko i zaczął wymierzać karne uderzenia służbową pałką.

Przyjemny dźwięk klapsów na jędrnych pośladkach kobiety pobudzał także drugiego mężczyznę. Zazdroszczącego im zabawy.

Choć Kari nie chciała się do tego przyznać przed sobą, to z każdym klapsem podobało jej się to coraz bardziej. W końcu mężczyzna przestał. Złapał silną dłonią za zaczerwieniony pośladek i obrócił dziewczynę twarzą do siebie.

— Teraz pora na coś specjalnego. — Rzekł i szybkim ruchem rozsunął rozporek.

Położył na swoim kroczu jej roztrzęsioną dłoń. Rozumiała bez dalszych słów, co ma robić.

Zsunęła slipy mężczyzny i natychmiast z rozporka wyskoczył jego męski atrybut. Nieustępujący, w jej oczach, rozmiarem i twardością służbowej pałce ochroniarza.

Zaczęła go masować, najnamiętniej jak potrafiła.

Drugi mężczyzna z coraz większą zazdrością wpatrywał się w ich pieszczoty. Kreatywność Kari nie pozwoliła na odtrącenie kochanka. Drugą dłonią chwyciła za pasek jego spodni i przyciągnęła energicznie ku sobie.

Kolejny szybki ruch i mężczyzna stał bez spodni. Wyprostowany niczym stalowy bolec tylko dla niej.

Całkowicie przejęła kontrolę nad obydwoma mężczyznami, dostarczając im coraz intensywniejszych doznań coraz śmielszymi pieszczotami.

Wszystko to rejestrowały kamery monitoringu.

Ich operator na widok akcji w pokoju nie był w stanie utrzymać na wodzy emocji. Zupełnie zapomniał o kamerze w dyżurce, która obserwowała jego pracę.

Z kolei obraz z tej kamery wpłynął silnie na kierowniczkę ochrony, obserwującą swoich podwładnych.

Szybko uruchomiła fantazje, palce oraz telekonferencję z mężem.

Ten zaskoczony wepchnął będącą właśnie u niego kochankę pod biurko. Pomimo tego ani na moment nie przestawała go pieścić.

Zupełnie zapomniała na tę chwilę o swoim narzeczonym. Nie miała pojęcia, że on akuratnie teraz oddawał się orgii wraz z Kari i Eugeniuszem.

W tym samym czasie gdy tajemnicza dama dawała lekcję dobrego wychowania chłopakowi z baru, Kari ogarniały coraz większe żądze w sklepowej przebieralni.

Położyła dłonie na głowie mężczyzny. Wsunęła palce w jego włosy. Pociągnęła do góry. Pragnęła jego ust całą sobą.

Drobnymi pocałunkami wspinał się po jej szyi.

Odchyliła głowę do tyłu, wyprężyła się oparta o trzeszczącą ścianę przebieralni.

Drżała smagana falami dreszczy. Tak bardzo pragnęła poczuć smak mężczyzny.

Przymknęła oczy, przechyliła głowę. W tym samym momencie on dotarł do jej lekko uchylonych ust.

Złapał pocałunkiem jej wargę. Smakował ją powoli serią drobnych gryzących i ssających pocałunków. Najpierw jedną, a potem drugą. Westchnęła rozkosznie.

Kari płonęła. Jej zmysły szalały do tego stopnia, że nie wiedziała gdzie były ręce mężczyzny. Miała wrażenie, że w jednej chwili dotykają ją wszędzie. Spódnica dawno przestała skrywać jej wdzięki. Nie przeszkadzało jej to. Wręcz przeciwnie, czuła się pożądana.

— Gieniu, zajrzyj do przebieralni. Coś tam się dzieje podejrzanego. — Zabrzmiał trzeszczący głos w krótkofalówce ochroniarza. Był to komunikat operatora monitoringu obserwującego zabawy pary przez szpary w zasłonie.

Ochroniarz Eugeniusz ruszył z interwencją z drugiego końca sklepu.

W tym czasie para kontynuowała, nic nie podejrzewając.

Spleceni w objęciach rąk nóg i języków zapomnieli o całym świecie.

— Wejdź we mnie… — Westchnęła głośno Kari.

Zasłonka rozsunęła się z rozmachem i wszedł Eugeniusz.

— Osz… Co tutaj się dzieje? To przymierzalnia, a nie…

— Właśnie przymierzaliśmy się do… to znaczy czy pasujemy do siebie. — Mężczyzna wszedł Eugeniuszowi w słowo.

— O nie tak łatwo to nie będzie. Ubierać się i proszę za mną.

Para posłusznie wykonała polecenie i po chwili byli już w pomieszczeniu dla zatrzymanych.

— Co my takiego zrobiliśmy? Przecież nic nie ukradliśmy. — Bronili się.

— Zakłócanie porządku a przede wszystkim skradliście mój czas. Muszę tutaj teraz z wami siedzieć, zamiast flirtować z kasjerkami. — Wyjaśnił ochroniarz.

— Ależ Panie Gieniu, czy nie można by jednak zrobić czegoś, by pominąć tę całą szopkę z policją? — Zapytali chórkiem.

Eugeniusz łypnął lisim spojrzeniem — Może by się nawet coś dało, zależy czy będziecie współpracować.

***

Gdy zwolniła uścisk, chłopak ledwo łapał powietrze. Spojrzała zimno w jego półprzytomne oczy, po czym obróciła się w drugą stronę. Dosiadła jeszcze mocniej i zamknęła twarz mężczyzny swoimi silnymi udami. Gładziła jego tors i brzuch. Zmierzała dotykiem w stronę najintymniejszych okolic na ciele młodzieńca.

Mężczyzna wił się pod kobietą coraz bardziej w rytm jej rozbujanych bioder i coraz brutalniejszych pieszczot.

Szalała na jego twarzy jeszcze agresywniej. Chłopakowi z każdą chwilą podobało się to coraz bardziej. Prężył się mocniej i mocniej, zniewolony pod tajemniczą nieznajomą.

W końcu spowodowała poruszenie piasku usypanego przed chwilą na jego kroczu. Zanim dotarła dłonią do jego męskości, rozsadził twardym przyrodzeniem piaskowy kopczyk. Był gotowy, tylko dla niej.

Emocje w zimnokrwistej modliszce kierowały ją do spełnienia.

W jej iście makiawelicznym stylu.

Ujeżdżany mężczyzna pieścił ustami drapieżne łono.

Kobieta wsunęła dłoń w piasek i młoda męskość chłopaka eksplodowała.

Zalał piaskowy kopczyk lepką męską lawą.

Kobieta, czując jego uległość, obróciła się ponownie.

Wsunęła nogi między jego ramiona i szyję w taki sposób, że stał się zupełnie bezradny.

Zdany na jej przewrotną wolę.

Władza nad drugim człowiekiem powodowała w diabolicznej kobiecie erotyczną ekstazę. Pomieszana z uderzeniami podniecenia doprowadzała ją do upiornego spełnienia.

Ciało kobiety-modliszki wyprężyło się w amoku.

Wykonała szybki ruch biodrami i kark mężczyzny chrupnął w morderczym uścisku. Po czym przeżyła silną ekstazę na skraju utraty świadomości.

Rozsunęła uda i głowa chłopaka opadła bez życia w nienaturalnej pozie.

Po wszystkim doprowadziła się do ładu. Poszperała w torebce i wyciągnęła telefon komórkowy.

— Fuker! — Rzekła zdecydowanym tonem do słuchawki.

— Gdzie jesteś? Trzeba posprzątać. Tak znowu! — Szybko zakończyła rozmowę i czekała aż zjawi się jej przyjaciel do zadań wszelakich, szczególnie tych „brudnych” w osobie mężczyzny z nienawiścią w genach.

Fuker Storm zawsze był w pobliżu, gdyby go potrzebowała. Gotów rozwiązać każdy problem w charakterystyczny dla siebie sposób. Najchętniej za pomocą Magnum i Desert Eagle’a noszonych pod skórzaną kurtką.

***

W międzyczasie zadzwonił telefon dziewczyny siedzącej za barem. Obserwowała w dalszym ciągu Jarra Porażkiewicza, który po bójce w barze wychodził właśnie na zewnątrz.

— Dalej masz to przy sobie? A on wychodzi? Jeszcze sobie siedzisz? — Dopytywał nerwowo damski głos w słuchawce.

— Masz misję do wykonania! Nie po to wyciągnęłam cię z tego całego gówna, żebym nie mogła na ciebie liczyć!

— Już dobrze, przecież mi nie ucieknie! — Odrzekła poirytowana Diaxa. — Jeszcze żaden mi nie uciekł. — Dodała, szeptem pod nosem.

— Daj mu to i tyle! Chyba że przerasta cię to zadanie?! — Ponaglała przez telefon kobieta.

— Za chwilę będziemy po ciebie, więc jak już załatwisz sprawę, wróć do baru i czekaj.

— Jak będę miała ochotę. — Burknęła do słuchawki Diaxa. Nie była osobą lubiącą słuchać rozkazów.

— Coś jeszcze chciałaś dodać Dixi?

— Tak, że wychodzę, bo Jarr gdzieś zniknął. I potrenuj wymowę mojego imienia na przyszłość. — Powiedziała, aby zirytować swoją szefową. Zupełnie nie przejmując się faktem, z jak groźną kobietą miała do czynienia. I w dalszym ciągu spokojnie obserwowała przez okno swojego niedawnego obrońcę.

***

Zanim diaboliczna dama zdążyła uspokoić nerwy po rozmowie z Diaxą, obok pojawił się Fuker.

— Wreszcie przyczłapałeś. — Powitała go w sympatyczny jak na jej standardy sposób.

— To? — Krótko zapytał, wskazując spojrzeniem zwłoki młodego mężczyzny.

— Tak on.

— I po coś to zrobiła?

— Myślisz, że to tak łatwo usunąć z tego świata kogoś, kogo dobrze znasz? Kogoś, kto ci ufa i potem iść na jego pogrzeb? Chciałam odreagować w barze na plaży. I przypadkowo pojawił się ten smarkacz.

— Staram się zrozumieć, że uparłaś się na tego całego Jarra. A ten chłopak to kto? Też czymś ci zawinił? Chyba jako niemowlę…

— Nie drwij Fuker. Jarr to jest skomplikowana historia. A ten to nikt. Pojawił się po prostu w niewłaściwym miejscu.

— A i to go nauczy, żeby się nie pojawiał? — Kąśliwie ciągnął temat Fuker, dyrygując przy tym kilkuosobowym zespołem usuwającym jak zwykle ślady po działalności swojej szefowej.

— Poniekąd to powinna być lekcja dla was wszystkich dwujajeczne pomyłki natury, że kobiecie należy się szacunek. Jednak jak się myśli tylko parówą… — Sączyła antymęski jad demoniczna niewiasta.

— To, czym wy myślicie bezparówkowce? — Odparł atak, wchodząc rozmówczyni w słowo, spoglądał przy tym ponad okularami, jak ekipa nie radzi sobie z domknięciem wieka na skrzyni z nieszczęśnikiem.

— Nie łap mnie za słowa Fuker, dobrze wiesz, co mam na myśli.

— Bałbym się wiedzieć.

— To ci wytłumaczę.

— Tak jak jemu? To w ogóle ciekawe, tym razem zrobiłaś to inaczej. Nie widać na nim śladów rżnięcia.

— Nie domyka się szefie, bo jego pała ciągle sterczy i blokuje mechanizm od wewnątrz! — Krzyknął ktoś z ekipy sprzątającej.

— Dobra zajmijcie się tym, a nas czas nagli. Widzimy się pod barem. — Wydał polecenie sprzątającym i odjechali.

Jednak w samochodzie temat trupa był ciągle żywy.

— Masz i twoje ślady rżnięcia Fuker. Ciągle jakieś problemy. — Zabójczyni uśmiechnęła się pod nosem na myśl o niepokornym przyrodzeniu swojej ostatniej ofiary.

— No i widzisz, wieko się nie domyka. Od razu mówiłem ci, że te przenośne krematorki to szajs. Nie przewidzieli ich na nieboszczyków z erekcją. Swoją drogą nie mogłaś poczekać, aż mu trochę przejdzie…?

— Ok może zrobiłam to trochę po łebkach, ale tak mnie wkurzył, że nie mogłam się oprzeć, by dać mu lekcję.

— Ale tak? Przecież mógł przeżyć te korepetycje z seks-vivre’u.

— Fuker odwal się, że tak powiem do ciebie po przyjacielsku. Skoro leży trupem to nie mógł. A nie mógł, bo nie zasłużył! W ogóle cała wasza płeć tylko niepotrzebnie zabiera tlen z tej planety.

— Dlatego wy kobiety powinnyście nadal być na wenus a my faceci na marsie. Spokojnie popijalibyśmy piwo, oglądali mecze, a z dziewczynami penetrowalibyśmy zakamarki na ziemi i nie wchodzili sobie w drogę. — Przedstawił swoją wizję.

— I tutaj się z tobą zgodzę mój drogi. Zatrzymaj tutaj, muszę coś zjeść, bo od rana nie miałam nic w ustach.

Fuker spojrzał na nią z szelmowskim uśmiechem. Szybko domyśliła się, o co mu chodzi i odpowiedziała — Nie, tego mu nie zrobiłam ty płytkorozumna męska istoto.

Lokal „Kebab u babeK” serwował szybkie i dobre dania szeroko pojętej kuchni fast foodowej. Jednak właśnie mijała godzina zamknięcia, gdy głodna zabójczyni przekroczyła próg.

— Przepraszam, ale już zamknięte. — Poinformowała dziewczyna zza lady.

— Jak to zamknięte skoro da się wejść?! — Atakowała dama w czerni.

— To, że da się wejść, nie oznacza, że można. — Broniła się dziewczyna.

— Aha, czyli wejść mogą tylko wybrani? — Spojrzała wymownie na mężczyznę dojadającego grillowaną parówkę.

— Tutaj klient właśnie kończy danie i… — Tłumaczyła pracownica lokalu.

— I on może korzystać, liczyć na cholerną parówkę w tej Pani dziurze a ja już nie?!! — Nacierała z coraz większym zdenerwowaniem.

— Nie wiem, na co może liczyć klient w Pani dziurze, ale w moim lokalu jest już zamknięte. Obecny tutaj Pan, złożył zamówienie wcześniej, zaraz skończy, ja zamknę lokal i wszyscy rozejdziemy się w swoje strony.

— Rozejść to ty się możesz w kroku smarkulo! To taki problem rozpalić grilla i wrzucić cholerną kiełbasę?! Nic nie jadłam od rana!

— Daj spokój dziewczynie ty stara kląkwo, trzeba było się nażreć gdzie indziej, tyle lokali wokoło. Za rogiem jest pizzeria. — Poinformował psychopatkę klient przebywający wciąż w lokalu.

— Zawrzyj ryj magulonie! Mam ochotę zjeść tu w tej kiełbachowni! — Zdenerwowała się mordercza dama.

— Aż tak zachciało się parówy przeterminowana raszplo? W tym lokalu o tej porze jest w ofercie jedynie ta. — Roześmiał się rubasznie mężczyzna, jednocześnie wykonując gest w stronę rozporka.

Wściekła sięgnęła dłonią do torebki. Jednak okazało się, że zostawiła ją wraz ze swoją śmiercionośną zabawką w samochodzie.

— Zgrzybiałe frankfurterki mnie nie interesują. — Rzuciła na odchodne. Zawiedziona faktem, że zapomniała swojego podręcznego sprzętu, którym stawiała morderczą kropkę po ostatnim zdaniu zawsze należącym do niej. Gdy dotarła do samochodu, uspokoiła się na tyle, że nie miała już ochoty zadawania przemocy na dziś.

— Zjadłaś sama? Myślałem, że się podzielisz… — Niby z pretensją powitał ją Fuker rozbawiony w duchu całą sytuacją, która obserwował z samochodu.

— Mają słabe menu. Trzeba będzie się dowiedzieć czyj to lokal. Kupić i zamknąć. A jak nie to po prostu podpalić. — Padła odpowiedź z ust poirytowanej kobiety.

— A teraz jedziemy do tej Diaxycałej, w końcu może już mnie nic nie zaskoczy. Czas na bardziej niebezpiecznego chłopca, trzeba dopilnować, by dotarł, gdzie trzeba.

— Ok, robi się szefowo.

***

— Jarr — Zawołanie Diaxy przeszyło smętną aure przed barem.

Mężczyzna odwrócił się w jej stronę. Zaczął nerwowo oglądać swoje ubranie, począwszy od butów po ramiona cienkiej kurtki, na której znajdowały się ślady walki zakończonej przed chwilą.

— Może tam? — Wskazał palcem za siebie i zwrócił się nimi do dziewczyny.

— Co tam? — Zapytała zaskoczona jego postawą.

— Gdzie indziej nie widzę, więc może na plecach jest napisane moje imię?

— Ach o to chodzi — Uśmiechnęła się — Usłyszałam je w barze.

— Ładnie to tak podsłuchiwać?

— Ładnie to tak czyjąś twarzą prasować sukno na stole? — Odpowiedziała pytaniem na pytanie.

— No dobrze, o co chodzi? Bo jeśli chcesz mi…

— Chcę ci coś dać — Nie pozwoliła Jarrowi skończyć, zanim powie jedno słowo za dużo.

— Ale ja niczego nie potrzebuję — Bronił się przed wyrazami wdzięczności, o które posądzał dziewczynę obronioną przed napastnikiem.

— Myślę, że jednak ci się to przyda, po tym, kogo skasowałeś przed chwilą. — Przekonywała, szukając czegoś w torebce. — Kurewski pierdzielnik — Zamruczała pod nosem, nie mogąc znaleźć, tego, co trzeba. Jarr zareagował ciepłym uśmiechem na jej stwierdzenie. Bo kim w jego oczach mogła być dziewczyna odziana w dopasowaną sukienkę, podkreślającą jej wdzięki czarnoczerwoną zmysłowo lśniącą kratą. Kończyła się ona nad kolanem. A właściwie do kolana miała bardzo daleko. Z drugiej strony sukienkę wieńczył głęboki dekolt.

— Cholera musiałam to zostawić w aucie, zaparkowałam w zasięgu wzroku. Zaraz wracam. Nie oddalaj się, bo cię dorwę, a wtedy nie będę miła. — Odeszła pośpiesznie.

— A ty? Jak masz na imię? — Zapytał, ale w odpowiedzi słyszał tylko ciszę.

Jarr nie miał zamiaru się oddalać. W zasadzie po pogrzebie, który odbył się ledwo dobę temu, nie miał gdzie i po co iść. Nie wierzył w nagły naturalny zgon ostatnich bliskich mu osób, ale nie miał na to dowodów.

Na razie śledził oddalającą się dziewczynę zmysłowo bujającą biodrami i kruczoczarną fryzurą falującą w rytm jej ruchów. Uwagę przykuwały także jej tatuaże. Po raz pierwszy w jego oczach tak pasowały do dziewczyny, jak by się z nimi urodziła.

Jednak wydawało mu się to bardzo dziwne, że tyle razy widział ją w barze, a nikt nigdy nie zwrócił się do niej po imieniu, choć wyglądała na stałą bywalczynię tego miejsca.

„A może ona nie jest stąd i była w barze, bo byłem tam i ja?” — „Tak obserwowała mnie” — „Może miała coś wspólnego z ostatnimi traumatycznymi wydarzeniami w moim życiu” — Nie chciał w to wierzyć, ale te pytania nie dawały mu spokoju.

W końcu dotarła do samochodu. Otwarła drzwi, schyliła się do wewnątrz i grzebała w jego wnętrzu podobnie jak w torebce chwile wcześniej.

„Zabójczyni też to nie jest, strasznie niezorganizowana bałaganiara” — Ocenił w myślach, jednak wciąż nie potrafił jej zaszufladkować do odpowiedniej kategorii. A może po prostu żołnierska podejrzliwość wraz z bujną fantazją płatały mu figla.

Dziewczyna wciąż nęciła spojrzenia wypięta, klęcząca jednym kolanem na fotelu kierowcy.

Po chwili w jej kierunku ruszyło dwóch mężczyzn zainteresowanych rozbujanym widokiem.

— Jest! W końcu! To jest to! — Powiedziała do siebie zadowolona.

— Tak to jest to! — Odpowiedział jeden z dwóch nachalnych adoratorów, którzy byli już przy samochodzie.

„No i trzeba będzie pannę znowu ratować” — Pomyślał Jarr, zgasił papierosa i ruszył powoli w stronę akcji. Powoli by dać „adoratorom” odejść z honorem.

Jednak na to było już za późno. Diaxa szybko stanęła wyprostowana przy aucie.

Jej pełne sexappealu, jędrne piersi nie miały ochoty współpracować z sukienką, pozbawione stanika przy takim jej kroju. Irytowało ją to, czuła się naga. Jednak jej biust skrywał to, co w tej sytuacji było najważniejsze.

— O co chodzi? — Zapytała, najłagodniej jak potrafiła.

Odważniejszy z mężczyzn zbliżył się o krok. Poklepał tylną lampę samochodu i rzekł.

— Niezłą masz szachownicę… Posuniemy co nieco królową. — Uśmiechnął się obleśnie typ, robiąc aluzję do sukienki dziewczyny.

Wykrzesała z siebie resztki spokoju i odrzekła — Ależ oczywiście tylko wezmę coś, by było milej.

Szybko schyliła się do wewnątrz auta. Mężczyzna szybko doskoczył do niej i zanim wyprostowała się znowu, złapał ją za ramiona i stał przed nią.

— Tylko bez numerów z gazem dziwko! — Przycisnął ją mocno do drzwi swym ciałem.

— Jakim gazem? — Odpowiedziała, tracąc oddech pod zbirem.

— No to, co masz w dłoni?

— Odsuń się, to zobaczysz.

— Tylko bez numerów, bo popamiętasz pipko.

— Spokojnie jestem przy tobie. — Rzekł kolega asekurujący zbira.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: