- W empik go
Kocham cię na zabój - ebook
Kocham cię na zabój - ebook
Wyobraź sobie miasto, w którym seks nigdy nie był tematem tabu, a niczym nieskrępowane pożądanie to jedna z głównych zasad, na jakich oparte są tu związki międzyludzkie. Miasto, w którym możesz dać upust wszystkim swoim fantazjom, bez względu na to, jak bardzo są perwersyjne...
Oto Miasto Singli. Właśnie tutaj pewnego dnia trafia były żołnierz, Jarr Porażkiewicz. Wkrótce jego codzienność zostanie wypełniona znajomościami z pięknymi kobietami, a niesamowity seks, jakiego doświadczy, stanie się jednym z najważniejszych doświadczeń w jego życiu. Jednak nawet tutaj przesycone pożądaniem dni nie mogą trwać wiecznie. Wkrótce okaże się, że za wszystkimi erotycznymi przygodami Jarra stoi ktoś, dla kogo istnieje pragnienie ważniejsze od seksu – pragnienie władzy...
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-829-8 |
Rozmiar pliku: | 871 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jarr Porażkiewicz zajął miejsce przy oknie autobusu rejsowego, aby rozpocząć podróż ku przeznaczeniu. Jednak ono dopadło go wcześniej. W postaci dojrzałej wiekiem, młodej duszą i ciałem współpasażerki zmierzającej ku niemu.
Nie wiadomo skąd razem z nią nadeszły wspomnienia z młodzieńczych lat, gdy to na koniec semestru, po pozytywnym zaliczeniu kolejnego przedmiotu, wybiegł ze szkoły, łapiąc autobus.
Śpieszył się do domu, gdzie czekała na niego nieprzyzwoicie przyjemna niespodzianka.
W zatłoczonym pojeździe rozważania nad sensem bytu przerwał kolejny przystanek, na którym napór pasażerów rzucił Jarrem w głąb rzężącego, przegubowego ikarusa. Chwytając się poręczy, gładko wylądował, muskając z gracją kobietę przed nim, która dzielnie obejmowała tę samą poręcz co on. Rude kręcone włosy nieznajomej, głaszcząc go po twarzy, powodowały coraz większe ciepło obejmujące kolejne partie ciała młodego mężczyzny. Ileż zakrętów i bujań mógł wytrzymać w wieku dojrzewania, czując obłędne ciało dojrzałej, powabnej kobiety, co chwilę ocierającej się o niego w rytmie falowania autobusu po miejskich ulicach?
W końcu poddał się chwili wraz ze współpasażerką, również głodną figli z młodzieńcem; poczuła strzałę Erosa wbijającą się wraz ze sterczącym przyrodzeniem młodego blondyna w jej spódnicę, którą mięła niemiłosiernie. Całując włosy kobiety, dotykał jej dłoni. Czuł jędrność pośladków pobudzającą niedoświadczoną jeszcze męskość. Pasażerka coraz mocniej kołysała biodrami, rozgrzewając chłopaka jeszcze bardziej, chcąc go wręcz ugryźć pośladkami. Jego członek próbował przebić spodnie, wciskał krótką spódniczkę w jej przełęcz analną zapraszającą go do zwiedzania.
Solidne przyrodzenie młodego Jarra, wyprężone do granic wytrzymałości rozporka, chciało wyskoczyć na zewnątrz i penetrować nowe przestrzenie. Na szynach tramwajowych poczuł, że przestaje panować nad sytuacją i lont w armacie dopala się przed wystrzałem.
Rozwiewając wspomnienia chłopaka, współpasażerka o przeszywającym spojrzeniu i rozpuszczonych, kruczoczarnych włosach zapytała:
– Czy to miejsce jest wolne?
– Ależ oczywiście, proszę bardzo – odrzekł, zabierając bagaż podręczny z fotela obok.
– Nie… Nie to. Miałam na myśli miejsce przy oknie.
– Przy oknie jest przede mną albo z tyłu!
– Ale ja chcę przy oknie obok ciebie… – wyszeptała głośno i zalotnie, pochylając się nad Jarrem.
Prezentowała walory głębokiego dekoltu oraz wycięcia w spódnicy pozwalającego oglądać podwiązkę. Pod naporem argumentów przesiadł się, zaintrygowany bezpośredniością kobiety. Ta, z kocią zręcznością, usiadła na zdobytym miejscu. Pewno już zazdrości fotelowi obejmującemu mnie tak czule – pomyślała wzgardliwie o całym męskim gatunku, tak podatnym na zmysłową manipulację.
Pojawienie się dziwnej współpasażerki postawiło pod znakiem zapytania sens zatwardziałej, samodzielnej egzystencji mężczyzny. A jednak jeszcze istnieją kobiety umiejące zaskoczyć! ‒ pomyślał, stawiając coraz bardziej nabrzmiewający wykrzyknik.
Pomimo pociągającej fizjonomii Thora z komiksów Marvela, nie udawało mu się przyciągnąć tej prawdziwej drugiej połówki. Może to jego trudny charakter na to nie pozwalał? Na pewno praca osobistego ochroniarza w tym nie pomagała.
Podziwiając nadzwyczaj ponętne nogi kobiety, usłyszał:
– Wypatrzyłeś coś ciekawego?
Zdekonspirowany, odparł:
– Kontempluję napięcie powierzchniowe pończoch na twych łydkach.
– Odpowiednie? – zapytała z uśmiechem i zalotnie przymrużonymi oczami.
– Trudno ocenić bez zastosowania techniki dotykowej.
Bez słowa obnażyła stopę i wsunęła ją w lnianą nogawkę jego spodni, czule pieszcząc mężczyznę.
– A teraz? – zapytała.
– Idealnie. – Położył dłoń na kolanie nieznajomej i poczuł ciepło bijące od wnętrza jej ud.
Zatapiając spojrzenie w brązie przymrużonych oczu kobiety, wodził dłonią, czule pieszcząc jej obydwie łydki. Wsuwając rękę kawałek po kawałku coraz dalej, zdobywał nowe obszary pod skórzaną spódnicą.
W połowie drogi do rozkosznego trójkącika złapała jego dłoń. Przysunęła usta do ucha chłopaka i zapytała:
– Kim ty właściwie jesteś, zboczuchu?
Wsuwając dłoń w czerń fryzury współtowarzyszki podróży, zatopił wargi w jej ustach, szepcząc do ucha czule:
– Jestem testerem zabezpieczeń antykoncepcyjnych.
Całował okolice kolczyka drobnymi, czułymi pocałunkami. Poprzez szyję dotarł do drugiego ucha i zapytał:
– A ty… kim jesteś?
– Podniecającą inspiracją z przeszłości, koszmarem przyszłości – rzuciła tajemniczo.
– A w teraźniejszości? – Nie dawał za wygraną, nie rozumiejąc do końca sensu wypowiedzi.
– Sobą – ucięła dyskusję, molestując jego nabrzmiewające przyrodzenie.
Autobus wjeżdżał na Stację Pożądanie. Jarr czuł delikatne usta kobiety. Najpierw ostrożne przytulenie. Ciepło oddechu na policzku. Coraz bardziej intensywne, nabrzmiałe erotyzmem spojrzenie.
Językiem pytał o wejście. Zgoda uchyliła je nieznacznie. Omiótł lekko wargi kobiety, po czym wsunął się gładko do środka. Spotkał jej spragniony język. Obydwa spięły się razem niczym para szalejąca w tańcu na parkiecie ich ust.
Puściła schwytaną wcześniej dłoń. Lekko rozchyliła nogi. Pozwoliła zdobywać swoje najczulsze okolice. Jednocześnie zręcznie wypuściła na zewnątrz wyprężoną męskość Jarra. Zabawiała się nią energicznie. Doprowadzała do szału. W tym czasie była coraz głębiej i odważniej eksplorowana przez mężczyznę. Zatapiał się z rozkoszą w jej wilgotnej pochwie.
Guziki bluzki oraz stanik ustąpiły pod naporem żądzy. Odsłonił okazałe piersi kobiety z seksownie sterczącymi, pałającymi pożądaniem sutkami. Pragnęły pieszczoty. W tej chwili jego język ochoczo zaczął taniec. Wodząc wokół nich, zostawiał je wilgotne. Swoją ruchliwością sprawiał kobiecie przeszywającą przyjemność. Niezwykle podniecającą jędrnością ust oplatał sutki ze wszystkich stron.
Biegał w pocałunkach po całej ich kulistej powierzchni.
Kobieta odwzajemniała pieszczoty. Szarpiąc, drapała go. Sięgając po „twarde berło”, nie zapominała o zniewalającej pieszczocie rozkosznego fallusa. Pomagając sobie ustami, doprowadzała członek do kresu wytrzymałości. Siadając na jurnym przyrodzeniu, złapała całe w swe kobiece sidła. Nadziewając się na nie głęboko, konsumowała drapieżną pochwą apetycznego, pulsującego w niej penisa. Kołysząc się, kręciła biodrami na wszystkie strony. Czyniła mężczyznę całkowicie poddanym.
Dłonie Jarra same biegały po całym ciele niesamowitej brunetki doprowadzającej go do ekstazy. Szaleńczo całował jej obłędne ciało, każde miejsce, które dopadł. Wił się pod nią z rozkoszy.
Ona, łapiąc go mocno, przyciskała do siebie. Łamiącym się, roztrzęsionym głosem wyszeptała:
– Twój wytrych przełamał wszelkie moje zabezpieczenia antykoncepcyjne, niech to będzie teraz!
Nie wytrzymał. Eksplodował w niej obficie. Wzdychając, utonęli w ekstatycznym orgazmie.
***
Rankiem dotarli na miejsce. Bogatsi o nową znajomość, poszli w swoich kierunkach.
Zadziwiające było dla mężczyzny to, że osoba, po którą podjechała limuzyna z kierowcą, podróżowała w autobusowym ścisku. Jednak ludzie mają różne potrzeby i upodobania, więc przeszedł nad tym do porządku dziennego, bez większych rozważań.
Zachowując kilka jej włosów na swetrze, podążał taksówką do swojego nowego mieszkania. Z przekonaniem, że nie było to jego pierwsze spotkanie z tą kobietą. Miał wrażenie, że także nie ostatnie.
***
Z wyglądu Miasto Singli było podobne do innych betonowych molochów. Robiło jednak pozytywne pierwsze wrażenie. Zgłębiając bardziej jego tajemnice, można było dostrzec pewne wyróżniki o niezbyt rodzinnym charakterze. Rozwiązłość nie była szczególnie napiętnowana. Ludzie żyli tutaj głównie w otwartych związkach.
Mieszkanie Jarra mieściło się w długim klimatycznym bloku położonym pośród parkowej zieleni. Z okien rozciągał się widok na zarówno jedną, jak i drugą stronę budynku, dzięki czemu od południowej urzekał mężczyznę ruchliwy deptak, a od północnej ruchliwe sąsiadki z naprzeciwka.
Z powodu narastającego uczucia głodu, Jarr postanowił odwiedzić najbliższy sklep.
Zgodnie z przewidywaniami, gdy przekroczył obrotowe drzwi, przywitały go dziesiątki półek dźwigających tony różnych drobiazgów. Przytłaczały, wołając: „Weź mnie”, niczym wyuzdana niewiasta w filmie pornograficznym.
W tym upalnym czasie prym wiodła woda mineralna. Od wejścia oczom ukazywał się potężny regał zastawiony borowianką. Reklamowała się hasłem: Łyk Borowianki i dziewczyny tracą wianki.
Podchodząc do linii kas, zastanawiał się, na jak urodziwą egzekutorkę opłat trafi. Według Jarra prawidłowość wydawała się być zazwyczaj taka, że im droższy sklep, tym atrakcyjniejsze dziewczyny można było spotkać, by ich uroda działała znieczulająco na ilość wydawanej gotówki, której zastrzyk z portfela właśnie miał zasilić konto jednego z potentatów. Widząc obsługującą go kasjerkę, stwierdził w duchu, że ten sklep musi być naprawdę drogi.
Kari, o bujnej fryzurze barwy wściekłego ognia, przykuwała uwagę klientów obydwu płci. Jednej z zachwytem, drugiej z zazdrością. Burza łagodnie falujących pukli spływała nieregularnie na jej ramiona. Esencja nowej linii kosmetyków Hair Force, którą podziwiał na głowie Darii, modelki czarującej uśmiechem w katalogach wertowanych w kolejkach w salonach fryzjerskich, które zdarzało mu się odwiedzać.
Podczas odbierania punktów zadrapał jej dłoń swoim paznokciem niczym brzytwą.
Postanowił dzięki temu niewinnemu incydentowi zbliżyć się do niej trochę. I przekonać się, co z tego wyniknie.
Na razie wracał do domu uzbrojony w produkty do walki z samotnym wieczorem, czyli czekoladowe naleśniki oraz paszteciki kornwalijskie. Uwielbiał jedno i drugie jeszcze z czasów wizyt w hotelach wyszukiwanych przypadkiem w serwisie Hotellove. W jednym z nich pracowała kucharka-wirtuozka Gabi. Co prawda w innych restauracjach hotelowych również spotykał te dania, ale przesympatyczna filigranowa niewiasta, potrafiąca zabić spojrzeniem za jakąkolwiek zniewagę i jednocześnie złamać serce kilku innym mężczyznom znajdującym się w zasięgu wzroku, była tylko jedna. Taki kochany Bazyliszek w sukience. A Jarr musiał przyznać, że w sukience dziewczyna wyglądała naprawdę świetnie.
***
Postanowił zjeść przed telewizorem, zaczynając od poświęcenia uwagi teleturniejowi polegającemu na obracaniu kołem dającym pieniądze oraz odgadywaniu haseł. Koło Fortuny kręciło go od czasów dzieciństwa. Jednak oczywiście przed programem musiała być reklama.
Biorąc pierwszy kęs czekoladowego naleśnika, obserwował na ekranie kobietę w kuchni. Dobrze, że choć w telewizji są takie chętne do gotowania, choć za tę kasę to pewno niejedna postałaby z takim uśmiechem te dwadzieścia sekund przy garach – nie zdążył dobrze nad tym pomyśleć, gdy nagle wpadł do telewizyjnej kuchni jakiś mężczyzna.
Mógłby ją tam wyruchać, to by znacząco podniosło oglądalność całego bloku reklamowego – myśli Jarra szybko odbiegły na inny tor. Jednak natychmiast wróciły do śledzenia reklamy, gdy akcja spotu zaskakująco nabrała tempa. W tym czasie aktor krzyknął romantycznie:
– Kochanie, „szcze-kałem”!
Wal w ten budyń na kuchence! – myśli Jarra nie należały do wyszukanych, gdy popadał w irytację.
– Zażyj gównoscalacz, mój ty pieseczku! Spowoduje, że będziesz miał stolec jak bolec! – odrzekła niewiasta na ekranie, promieniejąc uśmiechem.
W tej sytuacji jednak trudno było mieć głębsze przemyślenia. Zastanawiał się, o co chodzi. Czy ten świat kręcił się już tylko wokół srania? I obrzydzających obiad filmów reklamowych? Może niedługo zamiast: Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi, luby będzie „Jeśli nie chcesz mojej zguby, zgrabne kupy sadź mój luby, bo już nie obejrzysz mej dupy!”.
No nic, koleś pewno dostał zatwardzenia od tego reklamowanego cementu – pomyślał Jarr, rozkoszując się daniem.
Zamyślony w rundzie startowej, nie zapamiętał zbyt wiele oprócz nóg współprowadzącej program. To chyba był powód, dla którego ludzie tam tracili rozum i wymyślali niesłychane farmazony. Bo kto byłby w stanie nie postradać zmysłów w takich okolicznościach?
Ostatecznie finalista trafił na kategorię „Tytuł książki”. Litery wybrał nawet zgrabnie, jednak czas minął i nic z tego tym razem. A hasło było proste – Ktoś Inny. No któż nie czytał tej książki?! Przecież każdy ją znał.
Jarr zaczął się zastanawiać, jak zwykle w takich chwilach, czy dalej oglądać ten program. Co za psychol dobiera te hasła? Książka jakiegoś cymbała, który pewno zużył więcej prądu na jej napisanie, niż zarobił na sprzedaży – pomyślał.
– Takie coś hasłem finałowym? Jaja nawet nie jak berety, ale jaja bez fiuta normalnie ‒ kłócił się z niemym telewizorem. – Ja tam świętowałbym nawet przegraną, pewno dziwiliby się, uznając mnie za wariata.
Zauważył już dawno, że radość finalisty wpływa pozytywnie na chęć rozdawania uścisków przez uroczą rozpraszaczkę nieprzeciętnej urody.
***
Po emocjach telewizyjnych zajął się tropieniem w Internecie uroczo-groźnej kasjerki. Najlepszą drogą do celu było umieszczenie anonsu na Spotted.
Nie musiał długo czekać ‒ w jednym z komentarzy pojawiły się namiary na intrygującą właścicielkę jego pożądliwych myśli.
Trafił na jej profil bez większego trudu, jednak brak odpowiedzi ze strony dziewczyny zarówno irytował, jak i pobudzał kreatywność. Do tego stopnia, że postanowił wysłać list na adres sklepu, w którym ją spotkał. Wystarczyło odwiedzić pocztę naprzeciwko marketu, gdzie pracowała.
Ułożył zgrabną treść z przeprosinami za zadrapaną rękę podczas zakupów, i poszedł spać.
***
Rankiem następnego dnia poszedł nadać wiadomość. Poczta z reguły wysyłała listy przyjęte do godziny czternastej jeszcze tego samego dnia. W tym przypadku nie tylko wysłała, ale także dostarczyła.
Efektem była wieczorna wiadomość.
Podczas kolejnego kontemplowania urody „Pani Rozpraszaczki”, rozbrzmiał dźwięk komunikatora.
Witam, nieznajomy drapieżny kliencie, dziękuję za troskę,
z moją ręką w porządku, wyjdę z tego:)
Czując rozchodzący się po całym ciele przyjemny dreszcz, Jarr chciał przyśpieszyć leniwie płynący czas, aby ujrzeć ją znowu.
***
Odwiedził sklep kolejnego dnia. Wypatrywał Kari w labiryncie alejek, aż zauważył ją, zmierzającą zwinnie w stronę kas.
Kołysząc się w rytm kroków, jej kształty uwodziły fantazję mężczyzny.
Włosy lśniące w promieniach wczesnoletniego słońca wpadającego przez duże sklepowe okna opadały na ramiona niczym wodospad, w którym Jarr miał ochotę zatopić się już teraz, zaraz.
Delikatna, ale i wyrazista uroda doprowadzała zmysły do szaleństwa.
Poczuł się dziwnie onieśmielony, jak nastolatek walczący po raz pierwszy o względy dziewczyny. Pytał siebie w duchu, jak kontynuować tę znajomość. Zastanawiał się, czy będzie chciała dać szansę poznania się jakiemuś wariatowi, który wysyła listy. Bo któż to robi w obecnych czasach? Jedynie wariat…
Teraz trzeba było iść za ciosem, nie zastanawiając się, jak to jest, jak się najpierw robi, a potem myśli. Życie i tak pokaże, co ma być dalej.
Tak też bez układania bardziej szczegółowego planu, udał się z jakąś zupełnie niepotrzebnie zakupioną rzeczą do kasy. Chciał sprawdzić reakcję, popatrzeć na te ciepłe usta obiecujące gorące pocałunki. Ofiarować w myślach przyjemność. Tonąć w zjawiskowości tych oczu barwy pistii rozetkowej, w tym ognistym spojrzeniu.
Stojąc ostatni w kolejce, aż w końcu jako jedyny, zastanawiał się, jak mógł wpaść tak jak szczeniak. Przecież jemu takie uczucia były obce.
W końcu dotarł na miejsce egzekucji, uświadamiając sobie, że nie wymyślił niczego, czym by zwrócił jej uwagę jeszcze bardziej.
Jednak przewrotność losu była po jego stronie.
– Mam cię skasować, czy masz zamiar to ukraść? – spytała, rozbrajając go uśmiechem.
– Najchętniej skradłbym twoje serce! – wypalił, zaskakując sam siebie.
– Po co ci ono?
– Zawsze marzyłem o takim modelu.
– Co ty byś z nim robił? – rzuciła, w myślach określając Jarra jako bawidamka.
– To i tamto, same dobre rzeczy – bronił się. – Przepraszam za rękę – dodał, wracając trochę do rzeczywistości.
– Nic takiego się nie stało, ryzyko zawodowe – zażartowała. – Umiesz zwrócić na siebie uwagę.
– Oj, nie tak jak ty – odparł, czyniąc jej uśmiech jeszcze bardziej promiennym.
Po chwili padły często słyszane z ust kasjerki słowa:
– Mogę być winna grosika?
Jarr zmierzył ją chytrym spojrzeniem. Eureka! – olśniło go.
– To może jednak poszukam dokładniej – dodała po chwili.
– Nie trzeba, masz tu moje dane, będziesz mogła przynieść przy okazji – rzucił, podając adres.
– To niedaleko – pożegnała mężczyznę dającym nadzieję tonem.
Wielokrotnie odtwarzając spotkanie w myślach, nie mógł skoncentrować się już na niczym innym, jak na niej.
Aleksander Fredro, Zemsta, Dom Książki, Kraków 1993.