Kochanek kurtyzany. Tom 2 - ebook
Kochanek kurtyzany. Tom 2 - ebook
Mogłoby się wydawać, że historia Hektora Samarine to opowieść jakich wiele… Bogaty dziedzic fortuny zrobi wszystko, aby pomnożyć majątek przekazany mu przez dziadka. Po latach ma zostać odczytana kolejna część testamentu nestora rodu, a następnym dziedzicem spadku będzie przyrodni brat Hektora – Filip. Obaj bracia muszą współpracować, aby Filip pozyskał swoją część majątku. Warunkiem otrzymania spadku nie będzie ożenek, jak to zwykle bywa. Dziadek uknuł intrygę, która ma na celu wprowadzenie młodszego brata w tajemniczy świat Hektora i jego wyjątkowych kurtyzan. Jeśli Hektor skutecznie pomoże Filipowi w zdobyciu spadku, on także odkryje tajemnicę, która trapi go od lat. Jaką intrygę przygotował dziadek Hektora? Co obaj bracia będą musieli zrobić, aby posiąść to, co według nich najważniejsze, czyli władzę, pieniądze i wiedzę o przeszłości rodziny? Jak wpłynie to na ich relację? Jaką rolę odegra w tym wszystkim Sara Bourdin, bohaterka książki Prywatna pokojówka? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz, poznając kochanka kurtyzany, który liściki do swoich kobiet podpisuje: H. Daj się porwać historii, która wprowadzi cię w świat Hektora Samarine oraz jego wyszukanych zasad i tradycji rodem z dworskich salonów. Naprawdę świetnie czytało się tę powieść, a paląca chęć poznania odpowiedzi na pytanie, jak skończy się ta historia, tylko podsycała uczucie niepewności. Każdy bohater „Kochanka kurtyzany” ma ukryty cel. Zmierza do niego, nie zważając dosłownie na nic. Działa wyłącznie dla swoich korzyści. Pragnie władzy i pieniędzy. Skrywa się pod maskami. W tej książce najbardziej podoba mi się jednak fakt, że ma w sobie to coś – coś innego, fabułę, która jest niespotykana. – @sylwiassssss, blogerka i recenzentka Niesamowita, intrygująca i tajemnicza. Taka właśnie jest ponadczasowa powieść „Kochanek kurtyzany”. Przenosi do świata Hektora Samarine – niezwykle złożonej postaci, która oprowadza czytelnika po pięknej Riwierze Francuskiej i pokazuje, czym są zasady oraz… rozkosz. Polecam! – M. Martinez, @m.martinez_book, pisarka i recenzentka
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-390-4 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prolog
On
Ona
Hektor
Valentina
Hektor
Valentina
Hektor
Valentina
Hektor
Valentina
Hektor
Swietłana
Hektor
Swietłana
Hektor
Swietłana
Hektor
Swietłana
Ona
Hektor
Agnes
Hektor
Feliks
Hektor
Swietłana
Hektor
Ona
Hektor
Valentina
Hektor
Hektor
Agnes
Hektor
Agnes
Hektor
Agnes
Hektor
Agnes
Hektor
Agnes
Hektor
Agnes
Hektor
Agnes
Hektor
Agnes
Hektor
Valentina
Hektor
Valentina
Hektor
Feliks
Hektor
Feliks
Hektor
Agnes
Hektor
Agnes
Hektor
Feliks
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Hektor
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
*
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Agnes
Sara
Hektor
Valentina
Hektor
Feliks
Agnes
Hektor
Valentina
Hektor
Sara
Valentina
Hektor
Valentina
Hektor
Valentina
Hektor
Sara
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Sara
Hektor
Sara
Agnes
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Agnes
Hektor
Agnes
Feliks
Hektor
Sara
Agnes
Sara
Hektor
Sara
Agnes
Sara
Sara
Hektor
Sara
Agnes
Hektor
Sara
Agnes
Hektor
Feliks
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Agnes
Hektor
Feliks
Hektor
Sara
Agnes
Hektor
Agnes
Hektor
Agnes
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Feliks
Hektor
Sara
Agnes
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Feliks
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Feliks
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Hektor
Sara
Feliks
Agnes
Hektor
Sara
Feliks
Agnes
Sara
Feliks
Sara
Feliks
Sara
Feliks
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Sara
Hektor
Hektor
Epilog
Filip
Sara
PodziękowaniaMarcie, bez której ta książka nigdy by nie powstała, a Hektor byłby wyłącznie jednym z wielu kochanków kurtyzany, a nie postacią, z którą ja sama chętnie poszłabym na kawę… i tylko na kawę :)
Mężowi, dzięki któremu Hektor zyskał wiele cech swojej niesamowicie złożonej osobowości, ale nie będzie tak idealny, jak mój mąż jest idealny dla mnie
K.K
Ta książka jest jedną wielką fantazją i powstała dzięki nieograniczonej wyobraźni pisarki. Niechaj jej treść pozostanie tylko i na zawsze w sferze fantazji…
Katarzyna KrakowiakProlog
Witaj, moja piękna nieznajoma, zapraszam cię do mojego świata przyjemności, erotycznych uniesień i wspólnej rozkoszy…
Twój nadworny kochanek
H.
Wiele lat temu…
On
To było wyjątkowe przyjęcie na jachcie mojego opiekuna, czyli mojego dziadka Teodora. Było tak szczególne, że zjawili się na nim także moja macocha i mój ojciec jako honorowi goście. Dziadek zorganizował to tak, aby tata zobaczył, jak wyrosłem, jak bardzo zmieniłem się przez te pięć lat. Byłem pod jego opiekuńczymi skrzydłami zamiast szkoły z internatem, do której chciał mnie wysłać ojciec. Jacht, na którym miało się odbyć przyjęcie, był gotowy do czegoś w rodzaju balu.
Umówiłem się z moją wybranką na to szczególne wydarzenie. Tego wieczoru miał się odbyć także nasz wspólny pierwszy raz, a Beatrice była po prostu piękną kobietą, która zapragnęła tej wyjątkowej bliskości ze mną. Nie byliśmy parą, nie kochałem jej, ale lubiliśmy się, spędzaliśmy dużo czasu razem jako przyjaciele. Graliśmy w tenisa, jeździliśmy konno, nie było jednak między nami tego romantyzmu, o jakim naczytałem się w książkach, które podsuwał mi mój opiekun przez ostatnie pięć lat. Dziadek ją uwielbiał. Ojciec patrzył na nas, jakbyśmy już byli małżeństwem. Bawiliśmy się na jachcie jak nigdy przedtem. Dziadek poprosił Beatrice do tańca, ponieważ wiedział, co planuję. Jedna z kajut była uszykowana na mój pierwszy raz z tą dziewczyną. Kiedy dziadek z nią tańczył, pobiegłem sprawdzić, czy w sypialni wszystko gotowe. Gdy sprawdzałem, czy pościel ładnie pachnie i czy szampan stoi na toaletce, nagle jacht ogarnęła totalna ciemność. Wszystkie światła zgasły na środku morza i ludzie wpadli w panikę. Słyszałem, jak dziadek wszystkich uspokajał, że sprawdzi, co się stało. Niespodziewanie ktoś wszedł do kajuty. Byłem pewny, że to Beatrice.
– Ciii, nie potrzebujemy do tego światła – wyszeptała, po czym nakryła moje usta swoimi.
Całowała mnie żarliwie i pożądliwie, a ja czułem, jak wzbiera we mnie podniecenie. Z Beatrice się tak całowaliśmy. Zawsze czułem wtedy, jak pięknie pachnie, powoli uczyliśmy siebie nawzajem, jak to robić, żeby sprawiało nam przyjemność. Teraz pachniała jakby inaczej. Tłumaczyłem sobie, że to jej zapach pomieszany z kwiatami, które są w pokoju. Kiedy złapała mnie za rozporek, czułem, jak moje podniecenie narasta, lecz chciałem ją widzieć, nie chciałem uprawiać pierwszego seksu w kompletnej ciemności. Nie byłem w niej ani zakochany, ani nic z tych rzeczy. Mój opiekun całe życie tłumaczył mi, że jeśli pierwszy raz zrobię z kobietą, którą kocham, to moja miłość na zawsze zostanie między jej nogami. Uważał, że to zwiąże nas na wieczność, dlatego chciał zabrać mnie do burdelu i tam nauczyć dorosłości. Ja jednak jakoś nie widziałem siebie wśród dziwek, Beatrice mnie lubiła i się jej podobałem. Praktycznie dobiliśmy targu jak w biznesie. Ona chciała to mieć za sobą, a ja w końcu chciałem stać się w oczach mojego opiekuna oraz ojca mężczyzną. Mimo to pragnąłem widzieć jej piękne ciało, więc próbowałem ją powstrzymać, ale ona tylko wyszeptała:
– Paniczu, pozwól mi, po ciemku nie będę się tak wstydzić.
Po tym uklękła przede mną i ściągnąwszy mi spodnie, wzięła mnie do ust. To było jak jakiś obłęd. Ssała i lizała mnie w tych egipskich ciemnościach, a ja chciałem zobaczyć, jak wygląda jej twarz, gdy ona mnie pieści.
– Beatrice, zapalmy chociaż świeczkę, chcę cię widzieć.
– Nie, proszę – szeptała cichutko koło mojego kutasa, poruszając nim, a ja czułem, jak zaczyna mi pulsować.
Znowu włożyła go do ust i zassała, a ja spuściłem się jak jakiś nastolatek, którym w sumie byłem, bo miałem ledwie dziewiętnaście lat.
Czułem, jak narastała we mnie złość, że nie doszliśmy do tego, żeby ona się rozebrała. Wtedy podniosła się, pocałowała mnie i wyszeptała do ucha.
– A teraz, mój panie, sprawdź, jaką mam mokrą cipkę dla ciebie.
Wzięła moją dłoń i odsunąwszy materiał sukienki, wsadziła sobie moje palce w majtki. Była wilgotna i wygolona. Była w moim wieku oraz niedoświadczona jak ja, więc dziwiłem się, jakim cudem tak zna się na rzeczy. Ruszałem dłonią w jej ciepłym i mokrym wnętrzu, a ona pojękiwała i wymawiała moje imię na przemian z słowem „panicz”.
– O tak, paniczu, zaraz dojdę, tylko nie przestawaj, mocniej, posuwaj mnie mocniej. Czujesz, jak moja cipka się zaciska, to orgazm, tak na mnie działasz – jęczała, a ja czułem, jak mój fiut znowu jest gotowy.
Beatrice nie mówiła pełnym głosem, tylko cały czas szeptem i bardzo cichutko. Pojękiwała jak mała kotka. Była dziewicą, więc nie zdziwiłem się, kiedy poprosiła, żebym był delikatny, a jej cipka zaciskała się na moich palcach. W końcu wyszeptała, że chyba ma orgazm, bo robi jej się bardzo mokro i bardzo przyjemnie. Poprosiła mnie, żebym w nią wszedł, bo podobno zaraz po orgazmie tak nie boli.
Sama podciągnęła sukienkę i położyła się na łóżku, pociągając mnie za sobą. Nic nie widziałem. Żaluzje w kajucie były zasłonięte. Tak ustaliłem z dziadkiem, bo okna wychodziły na bok burty. Beatrice rozłożyła nogi.
– Beatrice, nie włożę gumki, bo nic nie widzę.
– Mama zabrała mnie do lekarza dawno temu, po tabletki, wiesz… no, nie martw się, chodź.
Już nie miałem żadnych wątpliwości. Pomogła mi nakierować mojego penisa na swoją szparkę, po czym złapała mnie za biodra i docisnęła do siebie. Oplotła swoje nogi na moich biodrach i poprosiła:
– A teraz zrób to, paniczu, zerżnij mnie jak swoją małą dziwkę.
Podnieciło mnie to okropnie, zacząłem ruszać się szybko i zwinnie. Mogłem rozsmakować się w tym, co robiłem, bo wcześniej Beatrice doprowadziła mnie do rozkoszy, zresztą jak już wiele razy wcześniej, ale robiła to tylko ręką. Coraz bardziej mnie do siebie dociskała i coraz bardziej zatapiałem się w jej mokrej szparce. Zacząłem wzdychać, kiedy usłyszałem głos za drzwiami.
– Hej, jesteś tam? Twój dziadek próbuje naprawić generator razem z obsługą jachtu, jest kompletnie ciemno, boję się.
Nie wiedziałem, dlaczego osoba, która leżała pode mną, mówiła do mnie zza drzwi. Poczułem napływające do mojej głowy złe emocje. Zastanawiałem się, jakim cudem usłyszałem szept kobiety, między której udami byłem.
– Skończ to, co zacząłeś, nie przejmuj się nią.
Moja złość obrała kierunek, którego się nie spodziewałam. Nie przestawałem się ruszać, a wręcz zacząłem to robić mocniej i tak, że kobieta pode mną jęczała w niekontrolowany sposób, błagając mnie, żebym nie przestawał. Nie chciałem, żeby ktoś ją usłyszał, więc instynktownie nakryłem jej usta dłonią, a do tej zza drzwi krzyknąłem:
– Naprawdę źle się czuję, wymiotuję, nie chcę, żebyś widziała mnie w takim stanie – wystękałem, jak tylko mogłem, łapiąc za nogi tę, która nazwała się dziwką, i pieprząc ją zapamiętale. Beatrice przeprosiła i odeszła od drzwi, a ja po kilku mocnych pchnięciach skończyłem z głośnym warknięciem z rozkoszy. Światła nie było, ale moja kochanka wyszeptała:
– Będziesz kiedyś wspaniałym kochankiem, ale jeszcze wiele musisz się nauczyć.
Słyszałem tylko, jak wstała z łóżka, poprawiła sukienkę, otrzepała się i pocałowała mnie w nos, po czym wyszła w kompletnej ciemności.
Usiadłem na łóżku, bo w głowie miałem zamęt i kompletny bałagan. Podobało mi się to, co zrobiłem z tą kobietą. To, jak do mnie szeptała, zwłaszcza w momencie, kiedy przyspieszyłem z furii, gdy okazało się, że to nie moja wybranka na ten pierwszy raz. Pieprzyłem ją ostro, nie zważając na to, że słychać, jak nasze ciała zbliżają się do siebie za każdym razem, kiedy ruszałem biodrami. Ona wiła się i jęczała, mówiąc, że jest moją dziwką i może nią być, gdy tylko będę chciał.
Poprawiłem ubrania, a szczególnie spodnie. Odświeżyłem swojego zadowolonego z przebiegu zdarzeń penisa. Opryskałem zimną wodą rozpaloną twarz w toalecie kajuty. Byłem rozgrzany do granic, jakbym miał gorączkę. Włożyłem marynarkę i wyszedłem z kajuty na pokład. Kilka osób miało w dłoniach świeczki, a dziadek z ojcem latarki.
Podszedłem do dziadka, by zapytać, czy widział gdzieś Beatrice. Dziadek wskazał mi na nią stojącą przy burcie i patrzącą w morze. Nagle światło na jachcie się włączyło, a Beatrice odwróciła do mnie i dotknęła mojej twarzy.
– Jejku, ty chyba naprawdę jesteś chory, masz rozpalone policzki, jakbyś miał gorączkę.
Wziąłem jej dłoń w swoją i zbliżyłem do ust.
– Beatrice, przepraszam cię, ale źle się czuję, chyba to, co planowaliśmy, zrobimy innym razem…
Kilka lat później…
Ona
Podeszłam do białego pudełka i otworzyłam je. Na wierzchu delikatnego papieru prezentowego była koperta, a w niej pięć tysięcy euro w banknotach. Odwinęłam papier. Piękne białe bikini plecione ze sznureczków i srebrnej nitki, a to tego biała zwiewna sukienka i białe buty na koturnie oplecione sznurkiem, zrobione z koronki. Pod całym pakunkiem zaproszenie, które wyjęłam z koperty.
Witaj, moja piękna kurtyzano, zapraszam cię na mój biały dwór, do zobaczenia…
Twój nadworny kochanek
H.
XXI wiek…
Rok nieznany…
Prawie lato…
Hektor
Pieprzona firma i pieprzony tatusiek – pomyślałem, kiedy patrzyłem za okno swojego gabinetu, które znajdowało się w jednym z większych miast południa Francji. Nienawidziłem tego miejsca, tego biura i tej atmosfery, która doprowadzała mnie do czystej i niepohamowanej furii. Wolałem mniejszą filię naszej firmy, która znajdowała się w St. Tropez. Do tego ta młoda i bezczelna sekretarka starego, byłem pewny, że cięgnie mu druta pod biurkiem, kiedy on tego chce, a potem nieskrępowanie wdzięczy się do mnie. Po jej zachowaniu było widać, że za pieniądze można mieć wszystko, a ładną kobietę można sobie po prostu kupić i choć nie będzie specjalnie mądra, to przynajmniej będzie się dymało coś ładnego.
– Hektorze, tu jesteś. – Usłyszałem głos mojej młodszej siostry za sobą i odwróciłem się ku niej.
– A gdzie miałbym być? Jest piątek po południu, więc pracuję.
– Z tego, co widzę, to nie pracujesz, a podziwiasz widoki za oknem. – Zaśmiała się i podeszła do mnie bliżej, żeby się przywitać.
Moja młodsza siostra. Piękna, wykształcona i siedząca w domu. Mąż nie miał dla niej czasu, gdyż wolał spędzać czas z moim starym na rozmowach o niczym w klubie golfowym niż z własną żoną i ich śliczną córeczką. Mąż mojej siostry był samolubnym dupkiem, który odnosiłem wrażenie, ożenił się z moim ojcem. Nieraz miałem ochotę przypomnieć mu, gdzie jest jego miejsce, ale mój stary uwielbiał tego podlizucha i mnie też kazał się z nim przyjaźnić. Nie miałem zamiaru tego robić, niedoczekanie. Sofia była śliczna, ciemne włosy miała po ojcu, a zielone oczy po swojej matce. Moje włosy były czarne po mojej matce, która była Greczynką, dlatego w żaden sposób jako rodzeństwo nie byliśmy do siebie podobni. No może oprócz dołeczka w brodzie, odziedziczonego po naszych przodkach, tylko u niej był on mniejszy. To jednak nic dziwnego, w końcu ojciec postarał się, abyśmy byli rodzeństwem tylko w połowie. Moja matka dała mu tylko mnie, żona numer dwa dała mu dwójkę dzieci: Filipa, mojego młodszego brata, i Sofię, najmłodszą i najpiękniejszą z całej trójki. Filip był młodszy ode mnie i zupełnie inny, bardziej chłopięcy, a jego podejście do życia zalatywało naiwnością. Co za rodzina…
– Co tam, Sofio? Co robisz w biurze?
– Przyjechałam spotkać się z mężem, ale podobno jest na jakimś spotkaniu w klubie golfowym, wiesz coś na ten temat?
Zamyśliłem się i przypomniałem sobie, że mieli z ojcem tam jechać, by obgadać kilka spraw, ich zdaniem najlepiej robiło się to przy partyjce golfa, dając wygrać tym, którzy mieliby podpisać z nami kontrakt. Kiedy taki nieudacznik wygra, cieszy się jak dziecko i w euforii często zgadza się na warunki ojca oraz podpisuje kontrakt bez mrugnięcia okiem. Jedno mojemu ojcu trzeba było oddać: wiedział, jak mamić kobiety pieniędzmi, ale jeszcze lepiej wiedział, jak mamić idiotów jakąś marną wygraną, czy to w golfa czy to w pokera, aby zarobić na nich miliony. Ojciec powtarzał, że kontrahenci są jak luksusowe kurwy. Pokaż im, że masz pieniądze, to one będą się cieszyć, dając ci dostęp między swoje uda; pokaż kontrahentowi, że może wygrać, a da ci dostęp do swoich grubych milionów.
– Sofio, tak, mają spotkanie w klubie; jak chcesz, to ja mogę iść z tobą na obiad – zaproponowałem.
Moja siostra spojrzała na mnie z zawodem w oczach i odburknęła.
– No cóż, chodźmy więc, skoro mój mąż jest taki zajęty. Jest piątek, zróbmy sobie miłe popołudnie, co?
– A gdzie mała Oliwia?
– Z nianią w domu, chciałam zrobić Andre niespodziankę, ale, jak widać, nie było warto, chodź, bracie, porozmawiamy sobie o niczym we dwoje. – Zaśmiała się szczerze moja siostra.
Wyszliśmy z budynku firmy na piękny słoneczny dzień, jaki właśnie miał miejsce na południu Francji.
Szliśmy deptakiem do ulubionej restauracji mojej siostry, mówiła coś do mnie, ale słuchanie jej szło mi słabo, kiedy na ulicy było tyle pięknych kobiet, a co jedna to miała albo dłuższe nogi, albo piękniejsze usta, które wyobrażałem sobie…
– Hektorze, słuchasz mnie?
– Tak, oczywiście – odparłem pewnie.
– To co mówiłam?
– Sofio, przepraszam cię, ale zbliża się ta pora roku, która nie pozwala mi się skupić na tym, jak opowiadasz, że swoją piątą rocznicę ślubu planujesz uczcić w tym samym gronie, które zaprosiłaś na wesele, i że zamierzasz wynająć ten sam zespół. – Puściłem jej oko, kładąc dłoń na lędźwiach, bo byliśmy już przed naszą restauracją.
– Ach, Hektorze, dobrze wiem, że twoja podzielna uwaga włącza się tylko wtedy, kiedy jest ci niezbędna, kiedyś twoja żona będzie…
– Żadna żona i żadna kobieta nie będą w moim życiu na stałe i proszę cię, nie zaczynaj tego tematu. – Wskazałem jej stolik i kiwnąłem dłonią na kelnerkę, która pojawiła się przy nas, zanim usiedliśmy. Patrzyła na mnie z uśmiechem kobiety, która miała na mnie ochotę. Znałem to dobrze. Ja skupiłem się na zamówieniu, moja siostra na trajkotaniu do mnie.
– Hektorze, ale ty nigdy nawet nie miałeś prawdziwej dziewczyny ani nie byłeś zakochany, żeby choć posmakować miłości. Nikt nie złamał ci serca ani cię nie zawiódł, poczekaj – zakryła dłońmi usta i wyszeptała konspiracyjnie – a może ty jesteś gejem, mnie możesz powiedzieć. – Puściła mi oko. – Już czas na twój coming out, przecież już bliżej ci do czterdziestki.
Popatrzyłem na nią z politowaniem i odezwałem się do niej takim tonem, jak odzywałem się do tych, którzy na to zasługiwali, a ja chciałem mieć pewność, że do nich dotrze.
– Nie jestem gejem i dobrze o tym wiesz. Nie oceniaj mnie i nie wpychaj mi swojego stylu życia. Lubię być sam, jasne?
Odprawiłem kelnerkę, która poczuła się zmieszana, słysząc te bzdury. Spojrzała na mnie z lekkim lękiem w oczach, ale znała mnie dobrze i wiedziała, że kiedy nie żartuję, to nie żartuję, i w dupie miałem, czy mówili do mnie matka, ojciec, ona czy papież. Usłyszeli swoje, choćbym miał stracić tę czułość, jaką dla mnie mieli.
– Już dobrze, dobrze, bracie. Nie traktuj mnie ozięble, bo na to nie zasługuję, poluzuj gatki i zjedzmy coś dobrego – próbowała rozluźnić atmosferę, ale wiedziałem i ona także dobrze wiedziała, że ja nie żartowałem z tym, żeby nie wpieprzała się w moje życie.
Zamówiłem dla nas to co zwykle. Dla Sofii grillowane krewetki, dla siebie steka z warzywami.
Siedzieliśmy, rozmawiając o tym, co robiliśmy cały tydzień oraz o tym, tak bardzo w tym wszystkim miał udział nasz kochany tatuś, który nigdy nie pozwalał nam zapomnieć, że dzięki jego ciężkiej pracy i pracy jego ojca prowadzimy dostanie życie. Wymiotować mi się chciało za każdym razem, kiedy wchodził do mojego biura i zaczynał te swoje wywody na ten temat, gdy tylko popełniłem jakiś błąd, na przykład nie wysłałem mu raportu o tej godzinie, o której chciał, albo odmówiłem mu jazdy do domu w piątkowe popołudnie, bo miałem inne plany.
Tak piątki to były moje ulubione dni tygodnia. Wiedziałem, że dla wielu to zwyczajny koniec pracy, ale dla mnie każdy co drugi piątek był zapowiedzią przygody i dobrej zabawy w moim towarzystwie. Ludzie, z którymi się spotykałem przez weekend, byli ścisłą elitą.
– Hektorze, czy dzisiejszy wieczór masz wolny? Czy też znowu spotykasz się ze swoimi przyjaciółmi? – zapytała moja siostra, robiąc palcami cudzysłów w powietrzu, wymawiając słowo „przyjaciółmi”.
Moja siostra wiedziała, jak spędzam każdy parzysty weekend miesiąca. To znaczy wiedziała, że spędzam go na jachcie, ale nie wiedziała dlaczego. Ja zawsze mówiłem jej, że to taka szczeniacka zabawa, tylko z biegiem lat, jak dorastałem, ta szczeniacka zabawa stała się moim hobby i czymś, co rozrosło się do rangi imprezy, na którą dostać mogli się nieliczni i tylko z polecenia.
– Dzisiaj spotykam się z Feliksem, planujemy wyjście do klubu, jeśli masz ochotę wyrwać się z domu, to zapraszam.
Moja siostra uśmiechnęła się ze szczerą radością.
– Jasne, niech Andre spróbuje własnego gorzkiego lekarstwa, tak dawno nigdzie nie byłam. To o której?
– Podjadę po ciebie z Feliksem koło dwudziestej pierwszej, a teraz zapłaćmy rachunek i chodźmy na lody, co?
Tak. Zabierałem moją siostrę na lody. Robiliśmy to jako dzieci z mamą, potem jako nastolatkowie chodziliśmy na lody sami i jakoś tak już zostało. Po każdym wspólnym obiedzie udawaliśmy się do naszej ulubionej lodziarni, kupowaliśmy lody na wynos i jedliśmy, spacerując leniwie, często w kompletnej ciszy. Ale te lody jedliśmy tam, gdzie najbardziej lubiliśmy spacerować, czyli przy porcie w St. Tropez. Dlatego podeszliśmy na parking koło mojego biura, które mieściło się w niewielkim budynku i wsiedliśmy do mojego samochodu.
– Jezu, kiedy zmienisz ten zabytek na jakieś bardziej nowoczesne auto?
W taki sposób moja siostra wyrażała się o moim mustangu cabrio z tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego siódmego roku, którego odziedziczyłem po dziadku. Był wart kupę pieniędzy, ale dla mojej siostry był starym gratem, którego wstyd było prowadzić. Właśnie w takich sytuacjach widoczna była różnica wieku między nami. Ona, młodsza o ponad dekadę, nie wiedziała, co znaczy dobre auto. Rozpieszczana i zadowalana wszelkimi dobrami przez mojego ojca uważała, że to, co stare, należy wyrzucić i zastąpić nowym. Mnie dziadek nauczył, że stare nie znaczy gorsze, a bardziej doświadczone przez los. Ona nie poznała dziadka zbyt dobrze, zmarł kilka lat po tym po tym, jak się urodziła. Ja uwielbiałem tego starego dziwaka. Mój ojciec uważał go za zbyt sentymentalnego, ale wiedziałem, że nigdy nie poznał swojego ojca, tak jak poznałem go ja, mimo że kiedy zmarł, byłem według niego młokosem, ponieważ dziadek uważał, że dorosły będę wtedy, kiedy osiągnę trzydziesty rok życia.
– Sofio, nie nazywaj tak mojego rumaka i zapnij pasy, na litość boską. – Zaśmiałem się, bo w tym samochodzie nie było „pikadełka”, jak nazywała je Sofia, które dawałoby znać takiej gapie jak ona, co należy zrobić, żeby móc rozpocząć bezpieczną jazdę.
Zrobiła, jak poprosiłem, i ruszyliśmy w kierunku naszej ulubionej lodziarni.