Kochanek na tu i teraz - ebook
Kochanek na tu i teraz - ebook
Rozwódka Zoe Alston chce zemścić się na byłym mężu, ale się go boi. Poznaje dwie kobiety, które również zostały skrzywdzone przez bogatych i bezwzględnych partnerów. Ustalają, że każda z nich weźmie na celownik byłego męża koleżanki, człowieka zupełnie jej obcego. Celem Zoe jest niejaki Ryan Dailey. Problem w tym, że Ryan zupełnie nie pasuje do wizerunku pozbawionego ludzkich uczuć biznesmena z opowieści koleżanki. Jest łagodny, seksowny i pociąga ją jak nikt dotąd...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-5443-4 |
Rozmiar pliku: | 635 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Everly Briggs nie słuchała zaproszonego prelegenta, lecz pilnie obserwowała Zoe Crosby. Zastanawiała się, czy dama z najlepszych sfer Charlestonu w Karolinie Południowej nie okaże się słabym ogniwem w jej misternym planie.
Uważnie przestudiowała listę gości, zanim wybrała Zoe i London. Obydwie oszukane i porzucone kobiety znalazły się na językach całego miasta i zapewne pałały żądzą odwetu. Przy koktajlach Everly zdążyła opowiedzieć im historię swojej siostry i krzywd, jakich zaznała od byłego kochanka, Ryana Daileya. Udało jej się skłonić London do łzawych zwierzeń, której narzeczony Linc Thurston zupełnie niespodziewanie zerwał zaręczyny.
‒ Jesteśmy ofiarami bogatych i bezwzględnych facetów – powiedziała Everly. To samo przytrafiło się Zoe. Były mąż zatrudnił cwanego adwokata i po rozwodzie została bez grosza, ledwo starczyło na spłacenie prawników. – Powinnyśmy odpłacić im pięknym za nadobne.
‒ Zemsta w niczym nie poprawi naszej sytuacji, a może wpakować nas w kłopoty – odparła Zoe z wahaniem.
Jej reakcja była równie niespodziewana co irytująca. Do tej pory słuchała ze współczuciem i potakiwała, a Everly gratulowała sobie wyczucia. Kto bardziej pragnie odwetu niż zdradzana żona, obrzucona błotem w sali sądowej?
Teraz Everly pojęła, dlaczego Tristan Crosby potraktował swoją ślubną tak podle. Brakuje jej charakteru, jest uległa i potulna. Ciepłe kluchy. Everly ma przed sobą trudne zadanie – musi wykrzesać z niej gniew na cały męski ród.
‒ Nikt nas nie będzie podejrzewał. Każda weźmie na celownik obcego faceta – wyjaśniła Everly. London na szczęście w mig pojęła, o co chodzi, i gorliwie potakiwała. – Pomyśl, spotkałyśmy się zupełnie przypadkowo na imprezie charytatywnej, nie utrzymujemy kontaktów towarzyskich. Ja dopadnę Linca, London Tristana, a ty weźmiesz się za Ryana.
‒ Co właściwie masz na myśli, kiedy mówisz, że go dopadniesz? – spytała Zoe.
Everly z trudem powstrzymała irytację. Powinna to przewidzieć, damulka z towarzystwa jest zbyt tchórzliwa, by pokazać pazurki, ale łatwo nią manipulować, więc nada się do swojej roli.
‒ Siostra Ryana startuje w wyborach do senatu stanowego – wyjaśniła Everly i obiecała sobie, że będzie miała oko na Zoe. Ryan Dailey zapłaci za wtrącenie Kelly do więzienia.
Wszystko przez tego drania. Najpierw złamał jej siostrze serce, a potem doprowadził ją do takiej pasji, że w napadzie szału zniszczyła warte miliony dolarów plany patentowe należące do jego firmy. Gdyby jej nie uwodził, Kelly nigdy nie postąpiłaby tak nieobliczalnie.
‒ Myślałam, że mamy się zemścić na facetach, nie na członkach ich rodziny. – Zoe zmarszczyła brwi.
‒ Ryan zniszczył życie mojej siostrze, więc ja mam prawo zniszczyć polityczną karierę jego siostry – odparła z przekonaniem Everly. – W dodatku nic go tak nie zaboli jak właśnie to. Okej?
Zoe przytaknęła bez przekonania.
Cóż, jeśli zabraknie jej odwagi, Everly zajmie się wszystkim sama.ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zoe Crosby wbiła palce w oparcie fotela w podrzędnym zakładzie fryzjerskim. Już nie Crosby, a Alston, upomniała się w duchu. Od dziś oficjalnie. Na każdym formularzu przy pytaniu o stan cywilny będzie zaznaczała „rozwiedziona”. Przez ostatni rok uparcie powtarzała sobie, że to nie jej wina, a i tak miała poczucie przegranej.
‒ Jest pani pewna? – spytała fryzjerka i przeczesała palcami jej długie jedwabiste włosy. – Takie piękne i do tego w naturalnym złocistym kolorze. Wystarczy trochę podciąć, a będą się dobrze układać.
‒ Chcę je zgolić do gołej skóry – powtórzyła uparcie Zoe, a fryzjerka zrobiła jeszcze bardziej zbolałą minę.
‒ Nie moja sprawa, zresztą ładnej dziewczynie we wszystkim do twarzy, ale nie byłabym dobrą stylistką, gdybym nie spróbowała przekonać pani do mniej radykalnej zmiany.
Tristan był bardzo wymagający, włosy żony miały spadać równą złocistą falą do połowy piersi. Żadnych loków, koków ani końskich ogonów. Kontrolował nawet jej fryzury.
Zoe westchnęła i odwaga nagle ją opuściła. Zamierzała się ogolić na łyso jako symboliczny środkowy palec pokazany byłemu mężowi, może jednak byłoby to zbyt radykalne działanie.
Nadal chciała uczcić wyzwolenie się spod tyranii Tristana. Jej wzrok padł na zdjęcia modelek na ścianie.
‒ A ta? – Wskazała na brunetkę z bardzo krótkimi sterczącymi kosmykami. – Ale w kolorze platynowy blond?
‒ Będzie pani wyglądała obłędnie – pochwaliła fryzjerka.
Półtorej godziny później Zoe podziwiała się w lustrze i nie dowierzała, że to właśnie ona. Zniknęła gdzieś żona bogatego przedsiębiorcy z Południa ubrana w tradycyjne sukienki w kwiatki i sweterki typu bliźniak wzorowane na latach pięćdziesiątych.
Z lustra patrzyła dziewczyna w T-shircie i obcisłych czarnych dżinsach z dziurami. Przejechała palcami po nastroszonych kosmykach. Tristan dostałby szału na jej widok.
Kiedy wreszcie przestanie podejmować decyzje, kierując się gustem byłego męża? Czas na zmianę. Powinna wybierać to, co jej sprawia przyjemność.
Miała też inny powód do całkowitej transformacji.
Od fryzjera poszła do drogerii. Kupiła szminkę i cienie do powiek, których żona Tristana Crosby nigdy by nie użyła. Umalowała się, siedząc w samochodzie.
Pojechała prosto do biura Susannah Dailey-Kirby, kandydatki do senatu. Zamierzała zgłosić się do pracy jako wolontariuszka, wygodny pretekst do zbierania kompromitujących polityczkę plotek.
Upadek Susannah miał być zemstą na jej bracie za smutny los Kelly.
Zoe dała się przekonać do planu Everly, jednak wciąż miała wątpliwości, bo pragnienie zemsty nie leżało w jej naturze. W małżeństwie całą energię pochłaniała obrona przed psychiczną przemocą ze strony Tristana, nie miała głowy do wymyślania planów odwetu.
Przez pewien czas udawało jej się odkładać zaskórniaki z pieniędzy na życie. Uzbierała kilkadziesiąt tysięcy dolarów. W jej domu rodzinnym się nie przelewało, żyli od wypłaty do wypłaty, więc doceniała poczucie bezpieczeństwa, jakie dawały oszczędności na czarną godzinę.
Niestety, Tristan odkrył prywatne konto żony i uznał je za zamach na jego władzę. Odebrał jej pieniądze i ściśle monitorował wydatki. Nie udało mu się zastraszyć Zoe, stała się tylko bardziej nieufna i podejrzliwa wobec wspólnych znajomych.
Poczucie osamotnienia było równie dokuczliwe jak przemoc psychiczna, której doświadczała ze strony męża. Zrobiła błąd na samym początku znajomości, gdy pod wpływem Tristana rzuciła studia. Zamiast zdawać egzaminy rzuciła się w wir przygotowań do ślubu.
Nie miała jeszcze dwudziestu jeden lat, gdy stanęła przed ołtarzem, przekonana, że jej życie będzie wyglądało jak bajka. Pod pewnymi względami marzenie się spełniło. Szkoda tylko, że Tristan szybko przestał być księciem i zamienił się w złego króla gnębiącego poddanych dla przyjemności.
Nie miała przyjaciół, co odczuła boleśnie, kiedy jej małżeństwo zakończyło się separacją i rozwodem. Nikt nie stanął w jej obronie. Dla znajomych była trędowata, wszyscy chętnie uwierzyli w podłe plotki, które rozgłaszał o niej mąż. Mężczyzna na Południu ma prawo do pozamałżeńskich przygód, kobieta zaś powinna być poza wszelkimi podejrzeniami.
Zoe otrząsnęła się z ponurych myśli.
Zbliżała się do siedziby sztabu wyborczego przyszłej pani senator. Wcześniej przez tydzień obserwowała to miejsce, siedząc w barze szybkiej obsługi. Przyglądała się, kto przychodzi i wychodzi z biura, i zbierała się na odwagę. Gdyby nie dane słowo, chybaby się nie zdecydowała. Nie pragnęła zemsty i nie uważała, że wszyscy faceci są podli.
Była jednak osobą, która poważnie traktuje obietnice. Może dlatego tak długo wytrzymała w toksycznym związku. Przysięga małżeńska miała dla niej znaczenie. Zapewne nie zdecydowałaby się jej zerwać, gdyby mąż nie wystąpił o rozwód.
Czasem trudno było się zorientować, kogo bardziej obwinia o rozpad małżeństwa, Tristana czy siebie. Rozum podpowiadał, że mąż miał wobec niej absurdalne oczekiwania, emocje kazały obwiniać siebie, że nie potrafiła im sprostać.
Zebrała się na odwagę i weszła do sztabu wyborczego. Powinna skoncentrować się na tym jednym zadaniu, inaczej nie da rady go wykonać.
Nie zamierzała opowiadać o nieudanym małżeństwie. Zaczęła nowe życie jako Zoe Alston. To musi wystarczyć nowym znajomym.
Spodziewała się, że w sztabie będzie nerwowa krzątanina, chociaż do wyborów był jeszcze rok, tymczasem panowała tam martwa cisza.
Nikt nie zwrócił uwagi na delikatny dźwięk dzwonka przy otwieraniu drzwi. Wszyscy w napięciu wpatrywali się w duży ekran. Zoe zrobiła parę kroków i zatrzymała się, niepewna, co dalej.
Cztery osoby stały w półokręgu wokół wysokiego siwego mężczyzny. Nikt nie odbierał dzwoniących telefonów, ktoś tylko nastawił głośniej telewizor.
Zoe spojrzała na ekran. Wystarczyło parę sekund, a zorientowała się, że pojawił się nowy kandydat na senatora. Wybrała niefortunny moment na wizytę w biurze.
Zaczęła wycofywać się rakiem, ale nie zauważyła mężczyzny, który wszedł tuż po niej. Wpadła prosto na niego. Owionął ją zapach wody kolońskiej, odbiła się od twardej piersi jak kociak od mastiffa.
Chybaby się przewróciła, gdyby nie przytrzymał jej za ramię. Miał silną rękę i pewny chwyt. Poczuła coś jak prąd elektryczny w miejscu, gdzie jej dotykał.
Podniosła wzrok i napotkała uważne spojrzenie przenikliwych szarych oczu. Przez chwilę wpatrywała się w nie jak zahipnotyzowana, ale zaraz przyszło rozpoznanie.
Ryan Daley.
Nie minęło więcej niż trzydzieści sekund od chwili, gdy przystąpiła do realizacji planu, a już wpadła na swój cel. Co za niesamowite spotkanie.
Mężczyzna miał ostre rysy, baczne spojrzenie, szerokie ramiona i seksowny uśmiech. Zoe poczuła, że krew uderza jej do głowy, na policzkach pojawił się rumieniec.
‒ W porządku? – Jego niski aksamitny głos obudził w niej podniecenie.
‒ Tak – wykrztusiła.
‒ Jestem Ryan Dailey, brat Susannah. – Przyglądał się jej jasnoblond czuprynie, śliwkowym wargom i czarnej skórzanej ramonesce.
Sam był ubrany konserwatywnie: w granatowy garnitur, białą koszulę i jasnoniebieski krawat. Górował nad nią, chociaż w wysokich szpilkach miała niemal metr siedemdziesiąt pięć wzrostu. A jednak nie poczuła się zastraszona, jak w towarzystwie byłego męża.
Nie była też spokojna.
‒ Jestem Zoe. – Na końcu języka miała nazwisko Crosby, którego używała przez osiem lat. Powstrzymała się w ostatniej chwili.
‒ Miło cię poznać, Zoe. – Patrzył na nią z wyraźnym zainteresowaniem.
‒ Wzajemnie. – Delikatnie wyswobodziła ramię z uścisku.
‒ Jesteś nowa.
‒ Czemu tak sądzisz?
‒ Zapamiętałbym cię, gdybyś się tu wcześniej pojawiła.
Poczuła nerwowe trzepotanie w żołądku. Nie powinna zwracać na siebie uwagi, ma być tylko zwykłą wolontariuszką.
‒ Chciałam się zgłosić do pomocy w biurze wyborczym, ale dzisiejszy dzień nie jest najlepszy. Wszyscy są zajęci. Wpadnę innym razem.
‒ Poczekaj trochę. Zaraz cię przedstawię – zachęcił.
‒ Zgoda. Daj mi znak. – Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
A więc to jest Ryan Dailey? Wymknęła się, gdy tylko dołączył do pozostałych. Nic dziwnego, że Everly kazała jej skoncentrować się na siostrze.
Brat stanowczo był poza zasięgiem Zoe, jej wiara w siebie została nadwątlona przez byłego męża.
A jednak Ryan w niczym nie przypominał Tristana. Nie sprawiał wrażenia sadysty, który czerpie przyjemność z cudzego cierpienia. Naprawdę jest taki niebezpieczny? Siostrze Everly przyniósł pecha, ale Zoe nie czuła zagrożenia.
Przynajmniej na razie.
Ciekawe, pomyślał Ryan. Wpadł na nieznajomą i po raz pierwszy od dawna poczuł pożądanie. Już nie pamiętał, kiedy ostatnio kobieta obudziła w nim pragnienie, by ją natychmiast zaciągnąć do łóżka.
Chemia między nimi była zaskakująco silna. Czuł na sobie jej wzrok. Odruchowo dotknął piersi, gdzie uderzyła go ramieniem. Jego ciało wciąż wibrowało od przypadkowego kontaktu.
Mina mu zrzedła, gdy stanął w grupce współpracowników siostry. Wszyscy dyskutowali o informacji, którą zaanonsowała stacja telewizyjna: Lyle Abernathy ogłosił start w wyborach do senatu stanowego.
‒ Witaj, Gil ‒ Ryan zwrócił się do Gila Moore’a, którego ponura mina mówiła wszystko.
‒ Ryan. Słyszałeś ostatnie wieści?
‒ O Abernathym? Tak.
‒ Zapowiada się paskudna kampania.
‒ Co na to Susannah?
‒ Znasz ją. Zawsze zachowuje pokerową twarz.
‒ Mamy nową wolontariuszkę. Ma na imię… ‒ Ryan odwrócił się, ale Zoe nie było w miejscu, gdzie ją zostawił. – Szlag by to.
Nie należał do ludzi, którzy panikują, a jednak wpadł w popłoch na myśl, że już jej nie spotka.
‒ Mam nadzieję, że jej nie wystraszyliśmy – powiedział Gil. – Jak się nazywa?
‒ Zoe. – Wiedział tylko tyle. – Dasz mi znać, jeśli przyjdzie znowu? Krótkie jasne włosy, czarna skórzana kurtka. Luzacki styl.
‒ Będę miał na nią oko.
‒ Sprawdzę, jak się miewa Susannah.
Wszedł do gabinetu siostry bliźniaczki. Siedziała przy biurku, nie oderwała wzroku od komputera. Długie czarne włosy spadały na niebieski żakiet. Nie widać było po niej zdenerwowania, nawet jeśli kampania stała się dużo trudniejsza.
‒ Co tu robisz? – spytała brata.
‒ Chciałem sprawdzić, jak to zniosłaś. – Siostra najwyraźniej nie potrzebowała jego wsparcia. Był jeden zysk z dzisiejszego dnia, poznał Zoe.
‒ Na miłość boską! Ty i mama. Jesteście siebie warci. Właśnie skończyłam ją zapewniać przez telefon, że spłynęło to po mnie jak woda po kaczce. – Już w dzieciństwie nic nie było w stanie zbić z tropu jego siostry. Siła charakteru przyda jej się w najbliższych miesiącach. – Lyle jest po prostu kolejną przeszkodą do ominięcia.
‒ Gil nie podziela twego optymizmu.
‒ Lubi się martwić na zapas.
‒ A ty nie martwisz się niczym.
‒ Co by mi to dało? Lyle zmienił okręg wyborczy, bo miał małe szanse na elekcję po raz czwarty, zwłaszcza gdy startuje Jeb Harrell. Jest zbyt próżny, żeby uznać mnie za poważną konkurencję.
‒ Po raz pierwszy kandydujesz na senatora.
I do tego jesteś kobietą. Ryan miał tyle rozumu, by nie wypowiedzieć na głos swoich obaw, jednak oboje wiedzieli, że Abernathy spróbuje zagrać antyfeministyczną kartą.
‒ Jestem najlepszą kandydatką w swoim okręgu wyborczym. – Siostra uśmiechnęła się zuchowato. – Nawet Lyle to wie.
‒ Wykorzysta przeciw tobie każdy chwyt poniżej pasa.
‒ Niech spróbuje. Jestem czysta jak łza – przypomniała mu siostra. Na widok jego miny prychnęła niecierpliwie. – Nie ma czego mi zarzucić.
‒ Coś zmyśli.
‒ Będziemy na to gotowi.
Ryan otworzył usta, ale w końcu nic nie powiedział. Susannah Dailey-Kirby nie zwykła słuchać pouczeń brata.
Od reszty biura oddzielała ich szklana ściana. Dla zachowania prywatności zainstalowano żaluzje, ale teraz były podniesione. Ryan nie mógł się powstrzymać od zerkania na drzwi, przy których ostatnio widział Zoe.
‒ Czekasz na kogoś? – zainteresowała się siostra.
‒ Nowa wolontariuszka.
‒ Gdzie? Nie widzę nowej twarzy.
‒ Wymknęła się, zanim zdążyłem ją przedstawić. Miałam nadzieję, że wróci.
‒ No, no, widzę, że zrobiła na tobie wrażenie. Ładna?
‒ Tak.
Czy to nie głupie, że tyle myśli o kobiecie, z którą zamienił dwa zdania? Nawet Lyle Abernathy wyleciał mu z głowy.
‒ A więc bardzo ładna.
‒ Bardzo. I zupełnie nie przypomina kobiet, które zwykle mi się podobają.
Nie umiał wytłumaczyć swojej zaskakującej reakcji. Miał przecież do czynienia z dziesiątkami atrakcyjnych kobiet. Dlaczego właśnie Zoe? Nie była najpiękniejszą dziewczyną, jaką w życiu poznał. Rozmawiał z nią za krótko, aby stwierdzić, czy jest inteligentna albo zabawna. A mimo to nie potrafił o niej zapomnieć.
‒ Ubiór miał świadczyć o buntowniczej naturze. Czarne dżinsy i T-shirt. Nastroszone krótkie włosy i ciemny makijaż. Skrzyżowanie hippiski i punkówy. – A jednak intuicyjnie wyczuwał jej wrażliwość.
‒ Naprawdę? Rzeczywiście, nie twój typ – skomentowała Susannah, nie ukrywając rozbawienia.
Szczerze powiedziawszy, miał dosyć towarzystwa kobiet podobnych do siostry – wyemancypowanych i niezależnych, mających świat u stóp. Chciał spotkać kogoś, kto by go potrzebował, wspierał się na jego męskim ramieniu.
‒ Może przyszedł czas na zmianę.
Bardzo się pomylił w sprawie Kelly Briggs, ale to nie zmniejszyło jego pragnienia, żeby być w oczach jakiejś dziewczyny bohaterem ratującym ją z opresji. Może w dzisiejszych czasach kobiety nie czekają na błędnych rycerzy. Domagają się równych praw i związków opartych na partnerstwie. Ryan podzielał to przekonanie, co nie przeszkadzało mu czasem prężyć muskułów w obronie damy.
Zoe go zaintrygowała. Wyraz jej oczu obudził w nim pragnienie otoczenia jej opieką. Może powinien być bardziej ostrożny, zwłaszcza po historii z Kelly Briggs, która bezinteresowną pomoc potraktowała jako wyraz głębokiego uczucia. Kiedy próbował jej wyjaśnić, że oferuje czysto platoniczną przyjaźń, zemściła się i spowodowała nieodwracalne szkody w jego firmie.
‒ Chodzi mi o kampanię wyborczą. Potrzebujesz teraz wszystkich rąk, jakie uda się zgromadzić, zwłaszcza odkąd Lyle został twoim rywalem.
‒ Jasne. – Siostra uśmiechnęła się pobłażliwie. – Mam nadzieję, że dziewczyna wróci. Oczywiście, dla dobra mojej kampanii. Jak jej na imię?
‒ Zoe.
‒ Jeśli się pojawi, zapiszemy adres i telefon. Nie chcemy przecież, żeby się rozpłynęła w powietrzu po raz drugi.
‒ Świetnie. – Ryan zrezygnował z bezskutecznych zaprzeczeń. – Zadzwoń, jeśli wyskoczy coś nowego.
‒ Kocham cię, braciszku. – Susannah przytrzymała go za rękę. – Nie martw się o mnie.
‒ Sama wiesz, że i tak będę. – Uścisnął jej dłoń pieszczotliwie.
‒ Z wzajemnością – powiedziała przyciszonym głosem. – Mam nadzieję, że dziewczyna jest tego warta. Zasługujesz na najlepsze.
Dziesięć lat temu Susannah wyszła za pierwszego mężczyznę, który jej się oświadczył, i stworzyła z nim idealne stadło. Mieli z Jeffersonem dwoje dzieci, ośmioletnią córeczkę i sześcioletniego syna.
Susannah była nie tylko świetną żoną i matką, ale odnosiła sukcesy zawodowe jako prawniczka specjalizująca się w prawie korporacyjnym, zatrudniona przez jedną z najlepszych kancelarii adwokackich w mieście. Każdego dnia udowadniała, że kobieta może spełniać się zawodowo bez poświęcania życia rodzinnego, a robiła to z gracją i bez wysiłku.
‒ Jeff jest szczęściarzem – skomentował Ryan. – A ja widocznie mam zbyt wysokie oczekiwania.
‒ Dobraliśmy się z Jeffem w korcu maku – przyznała siostra. ‒ Bez niego nie zaszłabym tak daleko.
Ryan nie był pewien, czy to prawda, ale tylko uścisnął siostrę na pożegnanie.
Susannah wierzyła, że poradzi sobie z nieuczciwym konkurentem, Ryan nie podzielał jej optymizmu. Postanowił naradzić się z przyjacielem, który jak nikt inny znał się na politycznych rozgrywkach.
Co dwie głowy to nie jedna, a przed nimi wiele miesięcy zaciętej walki wyborczej.