- nowość
- promocja
Kocia Szajka i czarne złoto - ebook
Kocia Szajka i czarne złoto - ebook
Przybij piątkę Kociej Szajce i daj się porwać detektywistycznej przygodzie!
Do stu tysięcy polnych myszy! W kopalni węgla Guido w Zabrzu dzieją się rzeczy, o których nie śniło się nawet kotom. Sztygar Alojzy Uszok, zapalony przewodnik i znawca historii górnictwa, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Czy to porwanie?! Kocia Szajka rozpoczyna dyskretne śledztwo. W planach jest pierwsza szychta, zwiedzanie podziemnych korytarzy i sztolni, a także spotkanie z wrębiarką. Koty już czują węgiel na wąsach! W ciemnych zaułkach napięcie wisi w powietrzu. Po Uszoku, jak ogonem sięgnąć, śladu nie widać. Komu zawadzał stary sztygar? Czy to żart złośliwego Beboka? A może faflok kanarek coś w tej sprawie wyśpiewa? Wszystkie łapy na pokład! Zagadkę trzeba rozwiązać przed nadchodzącym świętem Barbórki.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-838-0134-6 |
Rozmiar pliku: | 4,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bardzo Małego Kota
Rozdział pierwszy
Za oknami kryjówki Kociej Szajki w Cieszynie padał deszcz. Żółte liście pokryły brukowaną ulicę koło Studni Trzech Braci. Kot Morfeusz przyglądał się kroplom, które dzwoniły o rynnę. Robił na szydełku szalik, ale szło mu opornie, bo Precelek, pręgowany kociak, cały czas plątał włóczkę.
– Musisz schować pazurki, bo wszystko poszarpiesz – pouczył malca rudzielec, ale ten tylko prychnął.
– Ja chcę poszalpać!
Morfeusz westchnął i pomyślał, że chyba lepiej byłoby przeznaczyć popołudnie na drzemkę, jak pozostałe koty. Bracia Piksele posapywali aż miło, splątani ogonami. Komandos chrapał wtulony w Lolę, a Poziomka i Bronka mruczały przez sen zwinięte w jednym koszyku.
Błogą atmosferę przerwało nagle energiczne pukanie do drzwi. Wąsy na ośmiu pyszczkach od razu stanęły na baczność, a koty zerwały się na równe łapy.
– Kto to się dobija w taką myszowstrętną pogodę? – syknęła Lola bardzo niezadowolona, że ktoś ją obudził i przerwał jej tym samym piękny sen.
Bronka od Cieślarów wysupłała się spod kocyka i – jak na kota przystało – przeciągnęła się z gracją, a potem otworzyła drzwi. Stała w nich dobrze znajoma kotom postać, dziś ubrana w żółtą pelerynę i zielone kalosze w biedronki. Nie uśmiechała się jednak jak zwykle, zamiast tego miała zmartwioną minę.
– Walerko! – wykrzyknęła Lola na widok gościa. – Co się stało?
Policjantka Walerka Koczy nie odpowiedziała, tylko od razu weszła do środka. Koty natychmiast zrozumiały, że sprawa musi być poważna. Czyżby chodziło o jakąś nową aferę kryminalną w sennym zazwyczaj i spokojnym Cieszynie?
Panna Koczy usiadła ciężko na kraciastym pufie, a Piksele pomogli jej ściągnąć kalosze. Poziomka przygotowała kubek kakao z mysią posypką, bo wiadomo, że ono najlepiej pomaga na smutki. Pozostali członkowie Szajki czekali, aż starsza aspirantka zacznie opowiadać. Znali się od dawna, przeżyli razem wiele mrożących krew w ogonach przygód, ale nigdy jeszcze nie widzieli swojej przyjaciółki tak zdenerwowanej.
Tymczasem Walerka westchnęła i zaczęła mówić:
– Dziś rano zadzwoniła do mnie ciotka Aniela, żona wujka Alojzego, sztygara w kopalni węgla Guido.
– Sztygala? Kto to sztygal? – chciał koniecznie wiedzieć Precelek, który wciąż nie wymawiał „r”.
– Nie przeszkadzaj, nicponiu – mruknął Morfeusz.
– Sztygar to taki kierownik w kopalni – wyjaśniła Walerka. – Zarządza pracą górników. Mój wuj jest sztygarem na emeryturze i pracuje teraz jako przewodnik.
– A co przewodzi? Prąd? – zapytał starszy Piksel. Niezależnie od tego, czego dotyczyła sprawa, bracia zawsze mieli techniczne skojarzenia.
– Nie – odparła Walerka. – To znaczy, że oprowadza wycieczki. A raczej oprowadzał.
– I już nie chce tego robić? – zapytała delikatnie Lola.
– Wczoraj został porwany – powiedziała głucho Walerka, a w kryjówce Kociej Szajki zapadła cisza jak żwirkiem zasiał.
Mieli do czynienia z różnymi sprawami kryminalnymi: z kradzieżą śledzi, z fałszowaniem pierników, a nawet z napadem na moście, ale porwanie? Komandos, szef Szajki, zmarszczył pyszczek. Nie był pewien, czy futrzani detektywi poradzą sobie z tak poważną sprawą. Zebrał się jednak w sobie, nie chcąc zawieść przyjaciółki, i zapytał tylko:
– Imię i nazwisko porwanego?
– Wujek. Nazywa się wujek! – zawołał Precel.
– Tak, Precelku, ale żeby rozpocząć śledztwo, musimy znać szczegóły – pouczył kociaka Komandos.
– Alojzy Uszok. – Walerka wyjęła z kieszeni zdjęcie wuja w odświętnym górniczym stroju.
– Dlaczego on ma pióra na czapce? I złote guziki? Czy wybiera się na bal? – Poziomka nachyliła się do Bronki od Cieślarów, która zawsze wszystko wiedziała, a nawet jeśli nie wiedziała, doskonale udawała, że tak jest.
– Łodpicował się na Barbórkę – odpowiedziała czarna kotka. Poziomka zrobiła wielkie oczy, bo nie zrozumiała ani jednego słowa, więc Bronka musiała jej przetłumaczyć na koci: – Ubrał się elegancko na Barbórkę, święto górników, w strój galowy i czapkę.
– A te pióra to po co?
– Czerwony pióropusz oznacza, że Uszok gra w orkiestrze górniczej. Ale daj posłuchać – syknęła Bronka, która chciała się dowiedzieć, jaki jest plan śledztwa.
Tymczasem Walerka Koczy mówiła dalej:
– Nie wiem zbyt wiele ponad to, co powiedziała mi roztrzęsiona ciotka Aniela – tłumaczyła policjantka. – Wczoraj wieczorem, zamiast wrócić do domu o piętnastej, jak w każdą sobotę, i nakarmić gołębie, wuj po prostu zniknął.
– A skąd podejrzenie, że to porwanie? – zapytał młodszy Piksel, który notował informacje potrzebne do rozpoczęcia dochodzenia.
– Nie wiadomo właśnie – westchnęła Walerka – i dlatego policja nie chce podjąć żadnych działań. Bo może wuj Alojzy po prostu nagle wyjechał.
– A to możliwe? – spytał Morfeusz. – Nie wybrał się na wycieczkę?
– I zapomniał powiedzieć ciotce Anieli? – Walerka pokręciła głową z niedowierzaniem. – Niemożliwe. On przez całe życie nie opuszczał Śląska. Nigdy nie przespał nawet jednej nocy poza domem. Zawsze mówi, że ma w życiu trzy miłości.
– Trzy żony? – pisnęła oburzona Lola.
– Nie – sprostowała policjantka. – Trzy miłości: ciotkę Anielę, gołębie i węgiel.
– Węgiel? – wyrwało się Poziomce. – Jak można kochać kamień? Przecież on nie ma uczuć.
– To prawda – powiedziała Walerka – ale węgiel ma wiele zalet. Stosowano go do ogrzewania domów, do produkcji leków i kosmetyków. Mój wuj całe życie pracował przy wydobyciu węgla i ma do niego wiele szacunku.
– Ja go rozumiem – westchnął Morfeusz. – Oprócz was i Brydzi najbardziej kocham słodycze. I może takie pierniczki na przykład nie są bardzo uczuciowe, a lukier nie wyzna „kocham cię”, ale... – Nie dokończył, bo Komandos mu przerwał:
– Sprawa jest poważna. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć dyskretne śledztwo na własną łapę.
– O to właśnie chciałam was poprosić. – Walerka wzięła na kolana Precelka, który kręcił się koło jej kostek.
– Nie zakładajmy jednak od razu porwania. – Komandos otarł się o łydkę policjantki. – Rzetelność zawodowa każe nam sprawdzić inne tropy.
– Jakie? – nie mogła wytrzymać Bronka.
– Może sztygar Uszok ma jakąś mroczną tajemnicę – zasugerował młodszy Piksel, drapiąc się po ogonie.
– Albo się ukrywa, bo ktoś mu groził – dodał jego starszy brat bliźniak.
– Czy wuj miał wrogów? – zapytał Komandos, a Walerka pokręciła przecząco głową.
– To najłagodniejszy człowiek na świecie. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł mu źle życzyć.
– A jednak zniknął – wyszeptała Bronka od Cieślarów. – Coś musi się za tym kryć. Na tym świecie dzieją się rzeczy, o których nie śniło się nawet kotom.
Na chwilę zapadła cisza i znowu było słychać, jak jesienny deszcz uderza o dachówki kamienicy. Napięcie wisiało w powietrzu. W końcu Komandos nastroszył ogon i położył łapę na kolanie panny Koczy.
– Na potęgę mysiego czerepu! Możesz na nas liczyć. Jutro się pakujemy i ruszamy do kopalni Guido.
Walerka spojrzała z wdzięcznością na całą ekipę i poczuła, że jest jej odrobinę lżej na sercu.