Kocia szajka i gondla przemytników - ebook
Kocia szajka i gondla przemytników - ebook
Przybij piątkę Kociej Szajce i daj się porwać detektywistycznej przygodzie!
Tej jesieni miłość unosi się w powietrzu… Korzystając z romantycznej aury ,Kocia Szajka pakuje walizki i rusza do Wenecji, włoskiego miasta poprzecinanego kanałami. W planach są karnawałowe zabawy i popijanie kotoccino. Tymczasem Wenecja wita koty poważną sprawą kryminalną. Z palazzo del Monte ktoś wykrada drogocenne księgi i przemyca je za miasto. Koci detektywi podejmują śledztwo. Czy w sprawę zamieszana jest mafia czarnych myszy? Kim jest Ratto Rossini?Ico oznacza pusty rękaw karnawałowego płaszcza? Do jasnej myszery, włoska draka rozkręca się na dobre!
Agata Romaniuk– pisarka, reporterka, socjolożka. Kocistka rozkochana w przygodach i małych miasteczkach. Jako Pani Wieczorynka opowiada w internecie improwizowane bajki na życzenie dzieci. Ilustracje stworzyła Malwina Hajduk, projektantka książek, plakatów, wystaw i wydarzeń artystycznych. Mieszka we Wrocławiu, po którym dużo spaceruje ze swoimi dwoma psami, rozglądając się, oczywiście, za tamtejszymi kotami.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-268-4377-8 |
Rozmiar pliku: | 4,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
pierwszy
Kot Komandos zerknął z miłością na kotkę Lolę, która zastygła w wyjątkowo trudnej pozycji kociej jogi. W jego oczach rozbłysły dwa serca. Pomyślał, że jeśli teraz nie zbierze się w sobie, być może nigdy nie wystarczy mu odwagi. Wyprostował się i nastroszył ogon. W jesiennym świetle prezentował się wspaniale. Odchrząknął i zamruczał:
– Lolu, moja ukochana kulko sierści, czy zostaniesz moją żoną?
Kotka zmrużyła oczy i z wrażenia aż straciła równowagę. Pozostałe koty z Kociej Szajki, skupiającej kocich detektywów z Cieszyna, przebudziły się z popołudniowej drzemki. Musiały wyczuć, że dzieje się coś ważnego. Tymczasem Lola przykucnęła obok Komandosa i powiedziała łagodnie:
– To oczywiście kociastyczna propozycja, mój miły. Ale przecież dobrze się nam żyje bez ślubu, na kocią łapę.
– Ale ja chciałbym, żebyś była moją żoną. Na dobre i na złe, i na długi ogon, jak to mówią.
Kotka Poziomka westchnęła wzruszona, a Morfeusz zatarł łapy. Oczami wyobraźni widział już wielkie wesele, piramidę serdelków i siebie samego w eleganckiej muszce.
– Lolu, zgódź się. Do jasnej myszery, będzie kocie wesele! – szepnął.
Bronka od Cieślarów gwizdnęła na pazurkach na znak poparcia.
Lola zaś zwinęła matę do jogi i oparła głowę o grzbiet Komandosa.
– Muszę to przemyśleć, Komandosie. Mnie ślub do niczego nie jest potrzebny. I tak nie mogłabym nosić obrączki na ogonie. Przeszkadzałaby mi w ćwiczeniach.
Komandos pokiwał głową ze zrozumieniem i nastroszył wąsy.
– Oczywiście, moja koteńko.
– A, jedna rzecz. Gdyby miało odbyć się wesele, to niech to będzie Wenecja. Kanapki ze śledziem i tańce. – Lola polizała łapkę i spojrzała w oczy ukochanemu. – Ale muszę się jeszcze nad tym zastanowić.
Trzy dni później koty spotkały się ze swoją przyjaciółką, starszą aspirantką Walerką Koczy, żeby omówić sprawy kryminalne Cieszyna. Od wielu miesięcy w mieście panował spokój. Złodzieje nie dawali znaku życia, a i o innych łobuzach nie było słychać. Koci detektywi nie mieli nic do roboty. Policjantka upiła łyk kakao. Wyjrzała przez okno kawiarni na sylwetkę różowego jelonka, który od dawna zdobił Wzgórze Zamkowe w Cieszynie.
– A pamiętacie – zwróciła się do kotów Walerka – jak rozwiązaliśmy razem zagadkę ucha różowego jelenia?
– Ależ to było śledztwo! I gdyby nie ta znaleziona spinka... – Komandos się uśmiechnął.
– Ja najlepiej wspominam sprawę napadu na moście – zawołała Bronka od Cieślarów. – Jeśli oczywiście nie liczyć tego, że złamałam ogon na nartach w Wiśle.
– Auć, to musiało boleć! – zapiszczał Morfeusz.
– To były nerwy! Na szczęście Rozalka Maj usztywniła ci ogon linijką – przypomniała Lola. – Ja najbardziej się bałam, kiedy szykowaliśmy zasadzkę na toruńskich fałszerzy pierników. To dopiero byli zbóje.
– A ja jeszcze mam niesmak w pyszczku na myśl o podrabianych katarzynkach w czekoladzie. – Morfeusz zmarszczył nos.
– To były skomplikowane śledztwa, to prawda – potwierdził Komandos. – A teraz taki spokój, żadnej afery kryminalnej. Jak tak dalej pójdzie, będziemy musieli zająć się tropieniem wróbli, które robią kupy na miejskie pomniki, albo mandatami dla psiej sfory z Frysztackiej.
– Niech mnie nornica kopnie, jeśli będziemy musieli stępić pazury i upaść tak nisko! – wykrzyknął Morfeusz. – Ale na szczęście szykuje się wesele.
– Czyje? – zapytała Walerka, zakładając nogę na nogę.
Miała na sobie mundur oraz trampki w żaby i kaczeńce. Była znana w Cieszynie z nietypowych butów, miała bowiem tak duże stopy, że trudno jej było kupić zwykłe obuwie.
– Jak to czyje? Loli i Komandosa – poinformował ją Morfeusz i ciągnął dalej: – Pozwoliłem sobie poczynić w tej sprawie pewne przygotowania. Wiesz, Walerko, razem z moją dziewczyną Brydzią kochamy śluby. Nasz ulubiony film to „Moje wielkie kocie wesele” i...
– Decyzja jeszcze nie zapadła – zauważyła Lola, ostrząc pazurki o murek.
– Nie? – przeraził się Morfeusz. – Eeee... bo ja już kupiłem dla nas wszystkich bilety.
– Bilety? Jakie bilety? – zapytał Komandos.
– Lotnicze oczywiście. Do Wenecji. Była akurat promocja w Kotzzairze, w tanich liniach. Dodatkowe miejsce na ogon, osobna walizka dla każdego kota. A Precelek poleci za darmo.
– Za dalmo! – ucieszył się Precelek, mały kotek adoptowany przez Szajkę, który czasem seplenił, kiedy był bardzo podekscytowany.
Lola i Komandos wymienili spojrzenia. Kotka nabrała powietrza i powiedziała:
– Morfeuszu, ale mi chodziło o Wenecję C i e s z y ń s k ą.
Rzeczywiście, w Cieszynie, mieście nad Olzą, jest uliczka zwana Wenecją. Stoją tam drewniane domki pochylone nad kanałem, przez który przerzucono mostki. Wszystkie koty dobrze znają to miejsce.
– Jeszcze nie wiemy, jak to będzie z tym ślubem. Tak tylko rzuciłam, bo gdyby miał się odbyć, to chciałabym zaprosić wszystkich przyjaciół. Ciebie, Walerko – zwróciła się do policjantki – komisarza Psotę, Panią Wieczorynkę, kota Hortensjusza, który już nie może tak daleko podróżować. No i oczywiście panią Macurową oraz dyrektorkę Ilonkę Jelonek. Przecież nie wybiorą się z nami do Włoch. Zresztą jeszcze wcale się nie zgodziłam!
Morfeusz wybałuszył oczy. Rudzielcowi zrzedła mina i wyglądał, jakby nagle zbladł pod futrem.
– Ale ja... ale ja chciałem... I co teraz będzie z Wenecją? Tą włoską? Nie pojedziemy? – W oczach Morfeusza pojawiły się łzy.
Bronka od Cieślarów miauknęła cicho z żalu, a Walerka położyła kotu dłoń na grzbiecie.
– A może po prostu wybierzecie się na wycieczkę? To bardzo piękne miasto. Na kiedy kupiłeś bilety?
– Na walentynki. Brydzia i ja uważamy, że to mogłoby być romantyczne.
– I będzie! – Lola i Komandos zbliżyli się do przyjaciela. – Wesele czy nie, pojedziemy wszyscy do Wenecji. W końcu żadne z nas jeszcze nigdy nie leciało samolotem.
– Chyba że liczy się, że Piksele ćwiczą latanie na symulatorze? – zapytała Poziomka.
Bliźniacy uśmiechnęli się pod wąsem. Trzeba przyznać, że w pilotowaniu śmigłowców mieli znaczące osiągnięcia. A że tylko w teorii, to już szczegół.
W kocim internecie i tak od dawna było o nich głośno.